wtorek, 19 kwietnia 2016

Wtorek

   Z czasem ostatnio co raz gorzej, to i wpisy pojawiają się później. Spiętrzają się czynności do wykonania to tak jest.
   Dziś umówiona była 19-ka z Ka-ic., ale wcześniej jeszcze 374, któremu wczoraj auto nie zdechło całkowicie, ale wystąpiła usterka powodująca zwolnienie jazdy i osłabnięcie silnika. Nie wiem, co dlatego tak napisałem (nie jeżdżę przecież tym autem), ale sam 374 nie wie (no przecież to jeżdżąca blondynka). W każdym razie zamiast zrobić do końca rejon, to zjechał, bo nie będzie jeździł autem, które nie jedzie 130 km/h na autostradzie, bo nie lubi się wlec, potrzebuje mocnego i sprawnego auta, a pracodawca ma mu to zapewnić. To, że naraził go na koszty, bo dziś musiał sam pojechać innym autem 400km w jedną stronę zrobić to czego 374 nie zrobił, a miał na dwa dni z noclegiem, to już chuj, nie jego problem. Dobrze, że nie mam firmy, bo bym ogłupiał z takimi pracownikami. Ale to jeszcze nic. 374 zjechał z rejonu, choć mógł go zrobić do końca, a siedząc u mnie stękał, że ma mało godz. w tym m-cu i chce mieć sprawne auto, aby w przyszłym tyg. te dwa dni w terenie przejeździć.
  No czy tylko mnie się wydaje, iż jest coś nie tak, czy może mój mózg już źle pracuje?
  Za długo z 374 nie gadałem, nawet naciskałem lekko aby już po 10min poszedł, bowiem zbliżała się 19-ka z Ka-ic. Dziś rozłożyłem go w ulubionej pozycji, tak jak innych mięśniaków, poszło dość sprawnie choć trochę przeciągałem. Oczywiście wczoraj to se myślałem, dziś to go przelecę na wylot, taką jazdę z nim zrobię, że hej. Skończyło się trochę tradycyjnie i choć już po leżeliśmy i gadaliśmy to jakoś czułem niedosyt drugiego razu. Ale leżąc na nim, drugi raz byłby męczący dla niego. Musiałbym go wymęczyć, aby dojść. Brakuje trochę u niego nutki skurwielowstwa. Nic to, jutro jest zapowiedziany 975, u niego jest wszystko ok.
   Termin w biurze pracy jutro, ale ponieważ od niedoszłego pracodawcy nie miałem napisane na skierowaniu, że mnie nie chce, to pojechałem dzień wcześniej, bo gdyby coś nie tak, to jeszcze jest czas na zrobienie. Pokazałem @ wysłanego do niego, w tym załączone CV, które wcześniej okroiłem z czego się dało, aby nie było zachęcające i panie w biurze potwierdziły skomunikowanie się z firmą i następny termin w czerwcu. No yes, yes, yes,.. Wyszedłem z biura uśmiechnięty, bo termin ociera się już o wakacje. Połowę trasy z biura zrobiłem pieszo, bowiem na śmietniku w drodze znalazłem dyktę dużą, ok. 2m na metr, idealna na moje plakaty kolejowe z lat 70-ych. 4 mam już naklejone na dykty, a taka dykta to w zimie towar deficytowy, bowiem jest łatwo łamalna i często szybko trafia do pieców przeto znalezienie jej opóźniło znacznie powrót na stację macierzystą, ale za to jak nakleję kolejne dwa plakaty, to przejdę prawie orgazm, bo będę mógł cieszyć wzrok kolejnymi plakatami tematycznymi zawieszonymi na ścianie.
   Tyle na razie, bo jeszcze trochę do zrobienia, a już 16:40 to niewiele z dnia zostało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz