poniedziałek, 27 lutego 2017

Poniedziałek #1151

   Nie pisałem, ale byłem u 824. Pojechałem w pt. bo ze względu na obiegi z cysternami w tyg. nie mogę za bardzo, a nadto wypadła mi plomba z zęba szóstki, to dziś czeka mnie wizyta u stomy. Oczywiście skład poc. w tamtą stronę oświetlony wewnątrz jakby była noc, z powrotem ponownie i jest to nie do przeskoczenia, bo tak jest, i jak widać chyba nikomu to przeszkadza. To chyba ma na tym polegać, że zabiegane społeczeństwo takimi pierdołami, jak oświetlone cały dzień pociągi, oświetlone osiedla o 15:00 kiedy jeszcze słońce świeci, a jak jechałem do 824 to oświetlony park o (uwaga) 13:20. Chętnie te kW, które tam bezsensownie lecą przejmę. Miasta łączą się w grupy zakupowe, aby energię pozyskać taniej. Niech po prostu panują nad zapalaniem się latarń w miastach i będzie taniej.
  W czasie kiedy bylem u 824, 979 zrobił imprezkę już w pt. Sprowadził niby laskę z Ligoty, i chyba jeszcze inne osoby, i jak wróciłem wczoraj ok. 15:00 to imprezka jeszcze była w toku czyli drugi dzień, i to na poziomie. Umknęło mi, bowiem wczoraj tak dobrze się bawili, że nago latali po dachu budynku i nawet miał się tam odbyć seks, ale niby laska od 979 odmówiła i 979 trochę zawiedziony zszedł z dachu. No dobrze, że się któryś z nich nie zatoczył i nie zaliczył lotu. Po przyjeździe musiałem zabezpieczyć okienko do wyjścia, bo był w takim stanie, że otworzył je, ale już prawidłowo zamknąć nie umiał o czym poinformował mnie przez tel.
  Jak wszedłem na stację to 979 jeszcze biegał w klacie i tak chyba z jeszcze godzinę. Dwie laski, bo jeszcze jedna była, były nim zainteresowane, zresztą się nie dziwię. Też się napatrzałem. Niby w ogóle miał być trójkąt, ale jakoś 979 do tego zabierał jak sójka za morze. Stacja wolna, dwie noce, a on nic, a później lata i stęka, że dupić mu się chce. Jakbym się tak do "moich" mięśniaków zabierał, to chyba byłbym jeszcze prawiczkiem.
  Alko przelało się w litrach. Niestety w tych litrach były i dwa litry mojego wina z ub. roku. No szkoda, bo to zupełnie inna klasa niż te kupne sklepowe. Jedną butelkę mi zostawili. A nawet będąc u 824 myślałem nad otwarciem jednej, bo przecież w marcu będzie kolejna partia to bym się podelektował. No trudno, trzeba będzie bardziej je zabezpieczać. Trochę mnie martwi brak 'cichej" fermentacji obecnych win. Ostatnio jednak wąchaliśmy wiśniowe to zapach był normalny, a przynajmniej nie wskazywał na jakieś usterki.
 A widok 979 w klacie bezcenny. Do tego obecna moda na spodnie utrzymujące się na biodrach, a on bez batków, to prawie wszystko było widać. Spodnie kończyły się niewiele nad organem, a przed nim poniżej pasa, schodzące się w trójkąt dwie linie oddzielające brzuch od ud. Do tego lekkie owłosienie nad organem kończące się przy pasie takie lekkie, bo 979 jest ogólnie mało owłosiony na ciele lub prawie w ogóle. Później, wieczorem jeszcze raz rozebrał się z bluzy i nadal w spodniach utrzymujących się ledwo na biodrach chodził. W jakimś momencie przyleciała druga laska na grupę A i rzecze:
- on jest bez spodni, widać mu tyłek.
 Nie polazłem, bo niby nie chciałem lecieć i ślinić się na jego widok, a teraz żałuję. Bo kiedy zaś się rozbierze?
Dobra tyle, bo oni się rozbudzają. Reszta może jutro.

środa, 22 lutego 2017

Środa #1150

     Wczoraj, bo była już 00:15, przylazł 979 ze spotkania z kolegą, który od 3-ch lat siedzi w Anglii. Wypił z nim ileś piw (raz podał 6, raz 5) i był trochę wstawiony. Zauważyłem u niego, że jak łyknie to jak idzie spać, to często kładzie się w klacie (po za ostatnim razem kiedy wyglebił w całym opakowaniu). Wczoraj też tak było, wpierw rozebrał się do koszulki i batek, później, jakby po dwu sekundowym namyśle, ściągnął też koszulkę. Jak patrzałem na niego, to mój organ zaczął działać. Naprężył się i jakoś nie chciał zwiotczeć. Mało tego 979 poprosił mnie, abym mu pokazał w kuchni msc. leżakowania jednej rzeczy, choć dobrze wiedział, gdzie to jest, ale skoro mnie wyciągał z łóżka, a on w batkach to chętnie na to przystałem. Oczywiście w kuchni nie obyło się bez głaskania po plecach, szyi barkach. Momentami wydawało mi się, że się za daleko posuwam, ale on jakoś nie reagował na to, a przynajmniej trawił to w znacznym stopniu. Oczywiście też byłem w batkach, bo z łóżka, ale niestety organ się za bardzo w nich uwypuklał, ale co zrobić, jak tu w rękach taka sztuka...
  Takie sytuacje to pozostają niedopowiedzianymi. Bo robi to dla mnie, aby mi było przyjemnie, a że łyknął to po alko to lepiej trawi, taka forma rekompensaty za zajmowanie się nim, (powiedzmy) wychowywaniem? Robi to, bo mu to sprawia przyjemność, a pozycja skurwiela (ten kodeks) w ciągu dnia nie pozwala mu na dotykanie siebie przez drugiego osobnika tej samej płci, czy jeszcze, bo ma tam niewielką dozę biseksualności.
  W zasadzie takie pytania to dot. prawie wszystkich mięśniaków, którzy przewinęli się przez moje ręce, po za tymi, którzy przyznali się do biseksualności, jak 971 i 977. Reszta jakoś dziwnie to trawi, czy trawiła, bo kontakty się urwały, w większym lub mniejszym stopniu, ale o tym się, w/g kodeksu i nie tylko, nie mówi.
  Na nieszczęście znowu zaczął nawijać, że chce przytyć, być większy, ale określenia tego wyglądu większy - nie ma. Trzeba będzie zaczynać od nowa pracę dot. wybijania mu z głowy obżerania się, aby być większym, bo w jego wieku to najpewniej pójdzie to w okolice pasa, który teraz po prostu powala. Chciałbym mieć taki brzuch jak on.
  Rano nie mogłem się powstrzymać i zrobiłem w.k. z obrazami jakie zapamiętałem z nocy. Hmm, nie wiem jak to napisać, ale to był taki orgazm, jakie rzadko przeżywam. I tu podobnie, powinienem to robić przywołując obrazy jego w batkach, czy nie? Stało się coś złego? Czy mózg w rzeczywistości też by się tak zachował, a może jest dualistyczny i rozróżnia stany wirtualne od rzeczywistych i przy tych drugich byłby się w stanie pohamować. Zresztą to hamowanie jest skuteczne, wszak kilka razy sytuacje kiedy mógłbym prawie jak ze 174 były, a mimo to skończyło się na standardowym dotyku, może trochę większym niż normalnie, choć porównując to do sytuacji z kuchni to prawie to samo.
  Tak by mi trochę umknęło jak w ub. roku, kiedy dopiero wieczorem ok. 19:00 czy nawet później dowiedziałem się, że jest tłusty czwartek, to w tym roku wcześniej za spr. reklamy z kaufla, którą przeglądałem. Kolejny dzień w roku na wysysanie od nas kasy, zresztą wszystkim to mówię i sam tak robię, że w ten dzień nie kupuję pączków, bo są robione szybko, na ilość nie na jakość, a w marketach są w ogóle mrożone. Chyba z 3 lata temu byłem z 979 przed tym dniem w stonce, a tam pod pizzami w zamrażalniku poukładane paletki pączków. Przy kasie się spytałem ile kosztują mrożone pączki, które są tam gdzie pizze. Pani osłupiała, a ludzie w kolejce byli w lekkiej konsternacji. No wydało się.
   Wiadomo, nie ma mocy produkcyjnej, aby nagle wyprodukować 6x tyle pączków co normalnie, bo ktoś wymyślił pączkożarcie, a jak inne produkty i ten można zamrozić, albo przy produkcji iść na pewne odstępstwa, aby zwiększyć ilość wyprodukowanych. Dlatego dla mnie tłusty czwartek jest dniem bez pączka(ów), mogę je kupić przed lub po (no kilka dni po) i wtedy ich produkcja wraca do normy.

wtorek, 21 lutego 2017

Wtorek #1149

  Pojechałem wczoraj do 972. Jakoś po spotkaniu ze 172 nie chciało mi się, ale już ze 3x mu odmówiłem to postanowiłem więcej nie zwlekać. Niby mieliśmy coś zrobić, ale w mieszkaniu zimno. Lokalny, jakiś zabawkowy termometr pokazywał 12C, ale chyba było zimniej, bo para leciała z ust. (to ok. 10C lub poniżej musiało być). W zasadzie to świeżo przyszedłem po jego sprawie sądowej w/s odebrania praw rodzicielskich. Odebrano je dla 972 w stosunku do wszystkich małych skurwieli (czterech), dla jego żony w stosunku do najmłodszego czterolatka. Nie było, tzn. nie mieli uzasadnienia wyroku jeszcze, ale była opinia z ośrodka psychologicznego, w którym byli na badaniu całą rodziną. Ośrodek utrzymał poprzednią opinię, że rodzice to debile, tzn. łagodnie to określił, że są upośledzeni umysłowo. Niestety za tym poszły i dzieci. Mimo przebywania w instytucjach państwowych góruje chęć bycia mega przejebanymi skurwielami, niż np. rozgarniętymi osobnikami, w coś bardziej górnolotnego wchodzić nie będę. Opinia dot. ojca czyli 972 jest dla niego druzgocząca, praktycznie nie powinien mieć z nimi styczności bo jest gorzej jak lepiej. Co do matki jest podobnie, choć silniejsze instynkty macierzyńskie bardziej zbliżają ją do dzieci, ale jest to hodowla, a nie wychowywanie. Ponieważ są mało rozgarnięci to nawet matka miała wpadkę bo w opinii zacytowano, że chce mieć dzieci z powrotem, a jak nie będzie mogła dać sobie rady to "pomoże jej sąsiadka". Małe skurwiele tez miały chwile humorystyczne. Np. 3-ci kiedy miał wypisać ankietę powiedział: "nie byda nic pisoł", z czego się dobrze uśmiałem. Ale aby nie było tylko, że rodzice nie domagają, to ośrodek pingwinów też nie domaga, bowiem najmłodszy, który trafił do ośrodka mając 20 m-cy, nie potrafi jeszcze mówić, a mając cztery już powinien. Mówi trochę jak ośmiornica z Pingwinów z Madagaskaru, ta z Marsa. W opinii jest napisane, że oprócz matki (choć do końca też nie wiadomo czy wie o co mu chodzi) nikt inny z dorosłych go nie rozumiał. W opinii napisano też, że ma upośledzenie ruchowe, nie wiem na czym to miało by niby polegać, ale możę jakieś ma, choć to dziwne, bo z rodzin skurwieli raczej wszystkie skurwiele są przeważnie sprawne ruchowo. Ta negatywna opinia dot. najmłodszego skurwiela to już jest duży minus dla ośrodka pingwinów, bo to są ich niedociągnięcia i to poważne, ale opinia miała dot. rodziców, nie ośrodka pingwinów.
  Wracając do braci, to najstarszy jest w ośrodku w Gliwicach, pozostałe 3 w Mysłowicach, przy czym tych dwoje, czyli 2-gi i 3-ci, ciągle się napierdalają między sobą, a jak nie między sobą to z innymi, czy z tymi, którzy im wejdą w zasięg rąk. 3-ci kiblował 3x, tzn. w pierwszej, drugiej i trzeciej podstawówki (trzeba być zdolnym aby siupnąć w pierwszej podstawówce). Po za nim reszta też kiblowała po jednym roku.
  To w wlk. skrócie, bowiem opinia jest sporządzona na 18-tu stronach wydruku komputerowego A4 więc jest co czytać. Na fali decyzji sądu pierwszej instancji rodzice poszli do adwokat, aby wniosła odwołanie do drugiej instancji, ale powiedziałem 972, że nie mają argumentów, aby podważyć orzeczenie pierwszej instancji i czy składają odwołanie dla odwołania, czy coś faktycznie mają w ukryciu co pozwoli zmienić decyzje sądu pierwszej instancji? Tak mówiłem do niego, ale chyba nie bardzo rozumiał co mówiłem. Podobnie jak spytałem się:
- i co się teraz zmieni jak nie masz praw rodzicielskich?
- nic.
(od razu mi przez głowę przeszło, że po co sąd tyle zadaje sobie trudu, rozprawy, opinie z ośrodka psychologicznego - już trzy, jeżeli w/g niego odebranie praw rodzicielskich skutkuje niczym. Jak zwykle wyłączony związek przyczynowo-skutkowy.)
  Wytłumaczyłem mu, że to nie tak do końca, ale też nie wiem czy zajarzył, bo jak mu przekazałem, że nie może już wypisać dzieci na wyjściówkę, a niekoniecznie też dostanie je na widzenie, to powiedział, że jak pingwin by mu tak powiedziała, że nie będzie widzenia, to by ją strzelił w ryj. Impulsywność działań też była opisana w tekście z ośrodka.
  Tak na gorąco spisałem, jakieś inne przemyślenia jak będą to jeszcze wstawię. Pewnie więcej, jak otrzymają uzasadnienie wyroku.
   Reszta na jutro, bo jeszcze była scena z 979, ale na dziś starczy.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Poniedziałek #1148

   Tak powinien się zaczynać dzień, jeszcze się samoczynnie nie obudziłem, za to obudził mnie dzwonkiem pod wjazdowym 172. Fajnie, że mięśniak na początek dnia, nie fajnie, że takie info. Otóż był na poczcie i odebrał z sądu listy. Sprawę ma w marcu o odwieszenie wyroków i najprawdopodobniej, jak w ub. roku lato przesiedzi na odpoczynku. No cóż, pozostanie 3 tyg. korzystania póki jest. Ach te mięśniaki-skurwiele, ciągle coś robią.
  Za to dziś ułożyłem go, że siadłem mu na plecy. Ręce miał wyciągnięte do przodu na pufie, na początku leżały luźno, tzn. pod moim obciążeniem, ale w sensie, że ułożył je jak chciał. Później przypomniała mi się pozycja z kiedyś tam, gdy miał je przywiązane z przodu, wtedy były lekko naciągnięte do przodu i w tej pozycji bardzo uwydatniały się bicepsy, bo trochę naciągnięte, a jednocześnie podtrzymujące jego i moje obciążenie. Tak też zrobiłem, przywiązałem mu je z przodu do odważnika ze sztangi 5,5kg i ponownie siadłem mu na plecach. Teraz widziałem jak bicepsy się naciągnęły, naprężyły i... długo nie trzeba było czekać. Ten widok naprężonych bicepsów z podobnie naprężonymi przedramieniami to mało mnie z niego nie zwalił. Musze, jeszcze za nim ponownie na lato zniknie, zrobić sesje fotograficzną w tym też w tej pozycji, bo to robi wrażenie.
   Po za tym weekend imprezowo dla 979. W pt. wieczorem pomknął na wiochę na imprezki to wrócił w sob. rano ok. 08:00. Ponieważ 371 poszedł do pracy, to przestawił się na grupę C i tam zaległ. Przechodziłem k/grupy C regulować zegar matkę i tam mi się wydawało przez otwarte drzwi, że robi w.k. Wzrok czasami jest szybszy niż reakcja mózgu i przestawienie się, czy zaprzestanie czynności, to też miarowe ruchu ręki pod kołdrą wskazywały na jedno. Pomyślałem - trochę mu przeszkodziłem, ale zaraz też zwinąłem się stamtąd.
  W sob. wieczorem znowu polazł na imprezki, ale tym razem wrócił już wcześniej, bo była nd. 03:00. Chwilę się pokrzątał i wyglebił. Od kilku dni śpi na materacu na ziemi. To eksperyment dla kręgosłupa, czy lepszy efekt jest w spaniu na w miarę twardym łóżku, czy na materacu na podłodze. Za kilka dni się okażę. Na razie, ale to jak jest z nowym, to wrażenie u niego jest pozytywne.
  A u mnie standard. Trochę sprzątania, w tym pomywanie w sob. i nd. bo mi się nazbierało na dwa dni mycia. Zaległości z tygodnia. Oprócz tego symulator na kompie, bo co innego przy nieszczególnej pogodzie robić? Tym bardziej jak przez stacje stale się przewijają, w tym 834, 826 jako stałe poc., ale w nd. byl też 373 po dłuższej przerwie. Trochę neutralnie pogadaliśmy bo w czasie jak był, ze sklepu wrócił 371, a przy innych ludziach to nie zadaję osobistych pytań, które normalnie są u mnie standardem, w tym te o seksie w związkach, pożyciu itp. W zasadzie ludzie o tym w ogóle nie rozmawiają i nie wiem czy wśród rozmówców nie jestem jedyną osobą wchodzącą w tą intymną sferę.
   A najlepsze w sytuacji dzisiejszej, że umówiłem się na po 13:00, że pojadę do 972, który wydzwania od kilku dni, aby go też przelecieć, a ja już dziś po. Oni chyba myślą, że mam nadal 25 lat i czterech dziennie przerobię.

piątek, 17 lutego 2017

Piątek #1147

   Tego chyba nie opisywałem, bo ciągle coś to teraz może się uda. Kiedyś tam, jakieś ok. 2 tyg. temu jechałem  na Ligotę z 979 i w drodze z Brynowa jechała przed nami L-ka (nauka jazdy) sam ciężarowy. Jechaliśmy za nim  przez skrzyżowania i przez jedno, brak kierunkowskaza - zmiana kierunku jazdy, przed drugie podobnie, trzecie tak samo. Ciśnienie mi już rosło, bo co jest do cyca.?! Wiedziałem, że kursant za kierownicą bo wolno jechał. 979 widział moją narastającą nerwicę, bo co do nagłej ciasnej, co robi instruktor? Przed kolejnym rondem wyprzedziłem ową L-kę ciężarową, stanąłem przed rondem tak, że nie mogli mnie ominąć, zaciągnąłem ręczny i lezę do ciężarówki od strony pasażera. Otwieram drzwi, widzę takiego dziadka i mówię:
- a kierunkowskazy to Wam działają, bo tak jadę i jadę, i ani razu nie był użyty
- (dziadek konsternacja) sprawdzimy co się stało, czy działają
- warto by było.
   Zamknąłem drzwi i poszedłem do auta. Pojechaliśmy, za nami L-ka. 979 patrzał do tyłu i mówi:
- już im działają kierunkowskazy.
   Jaki to jest poziom szkolenia skoro na sam ciężarowym instruktor nie wymaga od kursanta używania kierunkowskazów. Już chuj z tymi osobówkami, bo to tam prawie powszechne jak widzę na drogach, ale sam. ciężarowy to powinno być obligatoryjne. Nie włącza - zaraz opierdol.
   Wczoraj rozmawiałem z 811, bo ostatni dzień nielimitowanych rozmów, to będzie kilka dni przerwy, i m.in. pytała się, bo jej men kupuje drugi ciągnik siodłowy, czy chcę iść do pracy na kierowcę?
- nie, nie i jeszcze raz nie.
  Ta dzicz na drogach, która się wyprawia to na razie nie na moje nerwy. Musiałbym chyba jeździć wozem opancerzonym ratując się przed głupotą innych użytkowników.

czwartek, 16 lutego 2017

Czwartek #1146

  Od tego tarzania się ze 172 na podłodze mam zdarty naskórek na dwu kolanach i palcach u nóg. Zasypianie przedwczoraj było średnio przyjemne, wczoraj już lepiej. Po alko to tak średnio czułem, że tam będą otarcia, ale jakoś przeżyjemy. Choć z perspektywy czasu tak średnio wspominam to spotkanie. Może z powodu tego porannego przydupienia, widać jakoś nie doszedłem do siebie.
  Od właściwie trzech nocy śnią mi się jakieś rozległe sny. Dziś starałem się je zapamiętać. Otóż pierwszy zaczął się od symka, następnie przeniósł na tory punktu kontrolnego dla wyjazdu elektrowozów na składy. Stałem w takiej jednej EU07 na torze, obok podjechała druga. Stałem choć wiedziałem, że na lewca - nie miałem papierów do jej prowadzenia. Wypisywałem papiery długopisem, kiedy obok na tor równolegle podjechała inna EU07 z jakimś dziadkiem w kabinie. Dziadek stwierdził, że to jego długopis i mam mu go oddać. Odpowiedziałem, że znalazłem go k/dyspozytorni, ale dałem mu go aby nie węszył i nie zgłosił, że jestem tam nieuprawnienie. Jeszcze zagadałem, go iż jestem nowy i nie wiem jeszcze kiedy dokładnie zacząć hamowanie, aby składem stanąć przy krawędzi peronowej.
  Akcja się przeniosła na zatokę k/dw. kolejowego dla autobusów PKS. Podchodziłem od strony m-ta i widziałem jak jedna pasażerka na środku zatoki znalazła, jakby na kołowrotku, składający się z kartek włożonych do koszulek dzisiejszych, na których były relacje dla autobusów PKS, Jedna koloru czerwonego zawierała trasę Olsztyn - Zakopane. Poszedłem dalej, w stronę zaparkowanych autobusów szukając swojego wozu i myśląc nad rozwiązaniem kartek na kołowrotku zamiast tekturowych tablic kierunkowych. Wokół widziałem pełno pasażerów czekających na kolejne autobusy.
  Kolejny sen dział się w długim podziemiu jakiejś budowli. Jakaś pani poszła do ubikacji, a ja, dla dowcipu, w drodze od ubikacji w stronę wyjścia wykręcałem żarówki, by było ciemno i nic nie widziała. Wyszła z WC, byłem gdzieś w połowie tunelu i zaczęła coś tam ujadać, ale dokładnie już nie słyszałem.
  No i tyle ze snów tej nocy. Wczoraj też mi się śniło, ale nie opisywałem, bo spotkanie ze 172.

środa, 15 lutego 2017

Środa #1145

  Flacha, która miała być w pn. przeniosła się na wczoraj, bowiem z pn. 172 spał do ok. 13:00, a popo teoretycznie mam być sprawny z powodu obiegów z cysternami. Wczoraj wstałem i taki jakiś byłem przydupiony od rana. Niby się wyspałem, ale, jak to się mówi, nie miałem smaka na flachę, ale jak mus to mus. Im bliżej było południa myślałem o jej przeniesieniu na pt. ale po 11:00 odezwał się 172, że już idzie. No skoro lezie to niech lezie, akurat zeżarłem zupkę ze szkolnictwa na śniadanie to zaleje ją alko. No trudno. Przyszedł zmarznięty, bo jeszcze staremu jakiś TV przewoził to szybko się nie rozbierał, ale jak włożyłem rękę pod bluzę i koszulkę to plecy miał gorące, no jak to mięśniaki. Powiedziałem mu, zmarzłeś, a tu jesteś gorący.
   Tempo łykania nawet narzuciłem szybkie co mnie się raczej rzadko zdarza, ale kieliszek piłem na 3x, zresztą tradycyjnie. Jakieś smakowe to łatwiej przelatują przez gardło. Na szczęście stacja wczoraj bez innych składów, bowiem nudzący się (obecnie bez pracy) 834 jeździ z 895, który uszkodził nogę, ale chodzi do pracy, bowiem nie mam go tam kim zastąpić, a 826 gdzieś się stracił, co w tym przypadku nie jest dziwne. Alko się wlewało, 172 minimalnie lałem większe kieliszki, bo na niego alko tak nie działa jak na mnie. Po jakimś czasie jak 172 poszedł do WC, a jak przyszedł rozebrał się do koszulki. Jego umięśnione przedramienia, z żyłami na wierzchu robiły już na mnie wrażenie, a przesuwanie dłonią po umięśnionych plecach, oczywiście pod koszulką, zaczynało na mnie co raz bardziej działać. W końcu to on stwierdził w pewnym momencie, że robimy. Rozebrał się z koszulki i stanął, ja za nim. Ręce mu chwyciłem do tyłu i lewą ręką trzymałem z tyłu, a prawą głaskałem go po klacie, co jakiś czas dając mu klapsa w klatę. Chciał się położyć, ale przytrzymałem go w tej pozycji, no po co się spieszyć. Zsunąłem mu spodnie z dresu z majtkami na kostki i s tym czasie sam też rozebrałem majtki. Nadal lewą ręką trzymałem jego ręce z tyłu, ale teraz mój organ wciskał się już między jego pośladki nie napotykając jak poprzednio materiałów. Jak już się dość podnieciłem położyłem go na dywan. Siadłem na nim, ręce ułożyłem mu za głowę. Klata się napięła, brzuch się wciągnął, barki się uwydatniły. Położyłem się na nim. Nasze organy się zetknęły. Mój bardziej naprężony od jego, ale to zaczęło się wyrównywać. W krótkim czasie jego organ również się naprężył do max rozmiarów. Zmieniłem ich pozycję. Położyłem jego organ na brzuchu, swój dałem na mój brzuch i ponownie się na nim położyłem. Przesuwałem się na boki, trochę go góry, trochę na dół. W końcu ponownie siadłem na nim. Zacząłem lekki spank na klatę. Na razie miał ręce jeszcze wolne, leżały na boki od niego, ale zszedłem i poszedłem do szafki po sznurki. Przywiązałem mu jedną rękę do stołu, drugą do krzesła i teraz zacząłem już mocniejszy spank. Widziałem po minie, że trochę zaczyna go już boleć to spasowałem, ale podniecenie robiło swoje i wróciłem do spanku. Alko niestety niekorzystnie wpływa na tempo mojego dojścia. On o tym wie, a mimo tego z niewyjaśnionych przyczyn raz na jakiś czas godzi się na flachę i dłuższe męczenie, a ponieważ ze skurwielami się "o tym" nie gada, to do dziś nie wiem czemu tak. Mnie się podoba.
   Ponieważ na dywanie jakoś nie mogłem dojść, bo stale myślałem co tu z nim jeszcze zrobić to (i to jest ciekawe, bo tego nie pamiętam) podgrzałem wodę i wraz z nią przyniosłem mydło w płynie. Położyłem go na gumolicie obok dywanu. Ciepłą wodą polewałem mu klatę jednocześnie rozciągając mydło w plynie na nim. Zacząłem się ślizgać na jego brzuchu, on ręce miał przywiązane nadal tyle, że tym razem obie do jednej nogi od stołu. Skóra pod wpływem wody i mydła śliska powodowała moje czasami aż za duże przesuwanie się, szczególnie jak sunąłem z klaty w stronę jego głowy musiałem rękami się odpychać i hamować resztę ciała, aby mu na głowie nie wylądować. W drugą stronę to już lajt, bo tam najwyżej kończyłem na udach. Po jakimś czasie obróciłem go na brzuch i siadłem na plecy. Ręce nadal miał przywiązane z przodu. Teraz mogłem się nacieszyć jego przedramieniem, bicepsem barkami. Gdy chciałem go ustawić na czworakach to nie chciał, to ponownie ułożyłem go na plecach. Aby go już dłużej nie męczyć to z trochę mocniejszym spankingiem doszedłem. Na koniec powiedział:
- ale mnie dziś zmęczyłeś,
- przecież wiesz, że po alko to zawsze dłużej trwa
- no wiem. (i może coś chciał jeszcze powiedzieć, ale nie powiedział).
  Jak szedłem ze szmatą by wytrzeć podłogę on zaczął bawić się swoim organem. Klęknąłem nad nim i w miarę delikatnie głaskałem go po klacie. Kiedy on zaczął przyśpieszać jednocześnie zaczął się spinać. Na klacie i brzuchu zaczęły się napinać mięśnie, jak to zobaczyłem, jednocześnie mając pod ręką te napięte mięśnie, to aż ciągnęło mnie, aby ponownie siąść mu na brzuch i nacieszyć się tak napiętymi mięśniami i widokiem wychodzących na powierzchnię żył przy dolnej części brzucha oraz górnej części klaty i szyi, ale powstrzymałem się, bo przecież teraz jego kolej, ale ten widok na koniec to mózg zarejestrował, szkoda że nie aparat, ale tak mi przyszło do głowy, że kiedyś trzeba będzie zrobić takie zdjęcie, jak dochodzi i ma klatę, i brzuch naprężone z tymi żyłami.
  Posiedział jeszcze chwilę, a ponieważ ja robiłem się jakiś senny to poszedł na wioskę. Położyłem się spać początkowo bez wiaderka, ale później przyniosłem wiaderko, które nawet napełniłem.
  Obieg z cysternami - zawiózł mnie tam i z powrotem 979, bo nie byłbym w stanie go zrobić. Po obiegu on pojechał do swojej niby laski na Ligotę, wszak walentynki, a ja już nie położyłem się spać, bowiem na stacji był już 371 to z braku latku uruchomiłem symka.
  Przy wieczornych procedurach byłem już w zasadzie trzeźwy, no jednak minęło 8h.

niedziela, 12 lutego 2017

Niedziela #1144

Miała być informacja dnia, a teraz już trochę spłowiała, w każdym razie powrócił do kraju 172. Zobaczyłem go w drzwiach to aż zrobiło mi się... Wszedł na grupę A, przyjrzałem mu się, wyglądał dobrze, ale to może dlatego, że przez ostatnie 3 dni przed wyjazdem mało jadł, bowiem uciekał z Londynu z niewolnictwa, w którym mieszkał w pokoju w 10 osób. Praktycznie nie dało się wyspać, ale jakoś funkcjonowali, wszak w obozach w czasach wojen też ludzie napierdalali za darmo, przebywali w w podobnych warunkach i jakoś przeżywali. Uciekł klasycznie jak większość czyli rano wyszedł do pracy i już nie wrócił. Jak wyszedł, to na szczęście to Londyn, udał się do ambasady z przygodami w drodze, interwencją policji, ale jakoś dotarł do ambasady, tyle że już po jej zamknięciu. Wobec tego, nie mając gdzie spać, spał pod ambasadą. Na drugi dzień go przyjęto. Dziwił się, że nikt rano tam nie wszedł, bowiem spał pod wejściem, ale widocznie mieszkają tam po pracy. Widzieli go na kamerach, że tam śpi, ale wiele nie załatwił, bowiem to konsul, a więc konsulat zajmuje się deportowaniem, transportowaniem, finansowaniem tego, rodaków do kraju. Dostał mapkę i przez Londyn drałował pieszo, bo bez kasy, do konsulatu. Tu dostał bilet na autobus do kraju raju, za 85 funtów. I tak znalazł się na msc.
   Rozmawiałem z nim, czy jakby przed wyjazdem mu to odradzać, czy coś by to dało, to przyznał, tak jak sądziłem i pisałem wcześniej, że nie. Ot taka specyfika mięśniaków-głuptaków.
  Wczoraj zrobiliśmy to pierwszy raz po przerwie, w krótkiej przerwie, kiedy na stacji było pusto, wypadło na to jakieś 10 min, ale wyrobiłem się. Na pn. jesteśmy umówieni na flachę, to się będzie działo. Miała być w pt. ale miałem termin w PUP, on odsypiał podróż i ostatni dni spania na dworze w Londynie, a wczoraj stacja zajęta składami. Flacha już kupiona.
  Tak skromnie, bo na stacji już 371, 172 i 834 więc możliwości pisania są bardzo ograniczone, a jutro nie wiem czy będzie wpis, bo flacha ze 172 ma być, ale we wtorek już powinno być spisane.

czwartek, 9 lutego 2017

Czwartek #1143

  Można by powiedzieć, że brak edukacji ciągnie za sobą beznadziejne finansowo życie. I co tam mówić skurwielom-głuptakom o pewnych rozwiązaniach znanych od lat, jak oni mają swój świat i w nim żyją finansowo beznadziejnie, bo wydają kasę na to czego mogli by uniknąć, gdyby... no właśnie, ta edukacja była na wyższym poziomie.
  Był wczoraj 826. No nic szczególnego, gdyby nie to, że na placu było -8C, a on przylazł w trampkach i skarpetach stópkach. No miał spodnie, ale marznie się od nóg zasadniczo. Nic nie powiedziałem, bo cóż mówić, jeżeli nie działa związek przyczynowo-skutkowy, że jak się tak ubierze to następnie może być chory, a co za tym idzie wydawanie kasy na leki, bo oni zdrowieją w biegu, więc obżerają się lekami, po czym normalnie funkcjonują, bo jakby to wyglądało, jakby ich wyłączyć z obiegów i włożyć do łóżka?
  Ciekawe jaki % populacji chorował, kiedy była moda na odkryte z tyłu plecy, bo ktoś wymyślił za krótkie koszulki, następnie za krótkie sweterki czy bluzy, a po tym za krótkie kurtki? Jak byłem w wawce w październiku to przy temp. ok. 5-8C chodzono w rurkach za krótkich, skarpetach stópkach, więc kostki mieli ludzie odkryte i z przecięciami w kolanach. Na takie temperatury i dużą wilgotność powietrza to idealny strój do późniejszych problemów ze stawami. Ale co tam stawy, kiedy ważniejsza jest moda niż zdrowy rozsądek.
   No i wieczorem przylazł 826 już lekko podziębiony, z obfitym katarem. Na szczęście był na torach oddalonych ode mnie to myślę, że nic nie podłapię. Co za osły...
 

środa, 8 lutego 2017

Środa #1142

  Miało być niby wczoraj spisane dalej, ale jak zwykle rano przebudziłem się jak 979 wychodził do pracy. W sumie może później zasnąłem, może nie, bo to taki stan spania i nie spania jest trudny do określenia, ale leżąc słyszę wejście jakiegoś składu na stację. Nasłuchiwałem 979, czy 371, bo tylko oni mają klucze od rozjazdów i mogą wejść. Po dźwiękach, po chwili wiedziałem 979. Zastanawiałem się co się stało, ale skurwiele są oszczędne w słowach to nawet nie pytałem, tylko patrzę wchodzi do łóżka spać dalej, też zasnąłem. Jednak to nie są czasy spokojnego snu. Komórka od 979 do momentu mojego wyjścia z łóżka ok. 10:50 odzywała się 4x w tym dwie rozmowy, na które poszedł do kuchni. Ostatni raz już mnie obudziło na dobre to wylazłem. Pewnie do mnie by tak też napierdalali na komórki, ale nauczyłem się wyłączać jak idę spać i w sumie nauczyli się, że w nocy i w czasie snu są wyłączone i nie da się połączyć, ani zaburzyć snu wysyłaniem bzdurnych sms-ów itp.
   Wracając do nd, kiedy to nad ranem ściągnął na stację macierzystą 979 ledwo żywy, też ledwo wciągnął się na grupe A, to na rogówce byliśmy ułożeni głowami do siebie pod kątem 90 stopni (no jak to przy rogówce). Tak blisko to jeszcze nigdy nie spałem praktycznie obok niego. On leżał na boku, ja też. miał wyciągniętą prawą rękę przed siebie, ja swoje obie. Postanowiłem, bo oczywiście nie mogłem wytrzymać, chwycić delikatnie jego dłoń do moich dłoni. Ach to ciepło płynące z jego dłoni, ta umięśniona dłoń z żyłami wystającymi na wierzchu, które palcami głaskałem delikatnie przez skórę. Po chyba 10 min trzymania jego dłoni w moich dłoniach postanowiłem pogłaskać go po plecach, wszak kurtka, którą miał na sobie była krótka, to dostanie się do pleców nie stanowiło problemu. Wstałem z łóżka i przeniosłem się aby móc go pogłaskać. Wsunąłem prawą dłoń i wpierw zacząłem od masażu lędźwi. Ta szczupłość w pasie, od którego plecy stawały się co raz szersze ku barkom, delikatna, ciepła, gładka skóra pod moimi palcami powodowała podniecenie, a sama sytuacja jeszcze lekkie zdenerwowanie. Czasami prawą ręką zapuszczałem się, aż po samą szyję, na której można było doskonale wyczuć kręgi szyjne, a sama szyja mocno posadowiona na korpusie. Grzałem rękę na jego ciele. Czasem poruszał się, szczególnie jak doprowadzałem rękę do szyi, no wtedy to prawie całą miałem już pod jego ubraniami. Czasem na wysokości pasa lewą ręką przenosiłem się na brzuch, klatę, podbrzusze. Głaskając go po plecach, klacie myślałem, jak to fajnie było by spać obok niego kiedy on oczywiście byłby w samej (jak to określił ostatnio - ceracie, czyli skórze). Przypomniało mi się, jak kiedyś spałem razem w łóżku z 975, to wygrzewanie się przy mięśniaku, te twarde mięśnie non stop dostępne pod dłoniami, ach mózg wtedy wariował, jak leżałem obok niego pod kołdrą. Nie mogłem zasnąć chcąc aby te chwile trwały wiecznie, a przynajmniej codziennie.
   Po jakiś 10 - 15 min zaprzestałem masażu, bo i tak więcej bym się nie posunął, a odbiór ciała, jego ułożenia, wrażeń jego skóry, jego umięśnienia pod palcami został zarejestrowany. Położyłem się pod kątem do niego, ponownie chwyciłem jego dłoń do moich dłoni i na jakiś czas tak zasnąłem. Przebudziłem się z jego dłonią w moich i od razu puściłem ją, a swoje przysunąłem bliżej siebie. No fajnie by było, jakby to on pierwszy się przebudził. Ujadania nie było by końca. Ale samo zaśnięcie z jego dłonią w moich to mózg bardzo pozytywnie odebrał.
  Do rana, czy właściwie południa, jeszcze kilka razy zmieniał pozycję, a po tych zmianach, bo jednak wysoki jest, to wyciągając się był jakby jeszcze bliżej mnie. No mnie się podobało, a on pewnie bliżej południa też wiedział, że leży zaraz obok mnie, bo trudno aby nie. Jakoś właśnie k/południa przebudziłem się, poszedłem do WC, a jak wracałem to on już był na nogach.
  Jak się później okazało, po tym porannym wejściu 979 na stację to źle się czuł, jakby go brało przeziębienie i zwolnił się z pracy, z powodu dość rozległego bólu pleców. Oczywiście dałem mu się wyspać, później przez większość dnia był na stacji, raz poszedł na zakupy i przebrać się do swojego domu.

poniedziałek, 6 lutego 2017

Poniedziałek #1141

  Nie mam to jak mieć kilka pornioli, którymi się człowie nie nudzi i przy których sprawa jest szybko załatwiona. No ale do rzeczy, choć seks też jest ważny, jego substytuty również. W sobotę odbył się pogrzeb lokalnego idioty, który się powiesił. Już nie był taki ludny jak poprzedni grudniowy, kiedy to była ponad 100-ka ludzi. Tu może 1/4 z tego była. No ale jednak tamten stworzył osobowość, te imprezki i głównie one powodowały jego notowania w wiosce. Specyficzne zachowanie, inteligencja również i jeszcze kilka takich czynników można by wymieniać, które powodowały popularność, choć ostatnie pół roku przeleżał w szpitalu. Tego z soboty skremowano, teraz takie czasy, że część się spala, część do robaków.
  Na pogrzeb jechałem autem kolegi z wioski, jakaś nowa astra, której już nawet bagażnik otwiera się na przycisk. Spytałem się co jak przycisk się zdupi? W siedzeniu z tylu jest właz i można dostać się do bagola od środka, ale po co takie coś jak silniczki otwierające bagażnik? Taki przerost formy nad treścią i aby mechanicy mieli co robić, wszak gospodarka musi się czymś napędzać, a zawsze pisałem, samochodówka to wdzięczny temat. Prowadziło się lekko, to dlatego co raz więcej kobiet jeździ dużymi samochodami, bo są ułatwienia w prowadzeniu i komplikacja mechanizmów, to też jak się coś zdupi to tel. do pracodawcy, ewentualnie przyjaciela czy mechaniki, jeżeli to występuje w jednej osobie i przyjeżdża serwis, czy osoby naprawiające. Nie tak jak kiedyś, kierowca był po trochu mechanikiem od razu i proste usterki naprawiał sam.
  Na pogrzeb w  ogóle pojechałem niedospany, bowiem w pt. 979 zaczął weekend od koncertu w pewnym klubie, z którego ok. 01:20 wiozłem go na wioskę do 897 na c.d. imprezki, po czym jego niby laskę zawiozłem na Ligotę. Po przyjeździe wbiłem jeszcze do 897, bo jakby zaprosili, aby koniecznie wbić. Posiedziałem chwilę i ok. 03:00 zwinęliśmy się do domu, bowiem rano czekało mnie wstawanie na pogrzeb, a 979 mógł spać dalej.
  Chyba z powodu godziny nastawiłem budzik rano o godz. za wcześnie, fuck, sam odebrałem sobie godzinę spania, ale trudno. Po pogrzebie na stacji nie dało się zasnąć, nawet nie usiłowałem, bowiem ruch w sob. trochę zwiększony. Nie wiem czemu, ale jakoś przelotnie wbiła na stację imprezka, przy czym 979 już mimo chyba 16:00 przyszedł dość mocno wstawiony. Trochę se legnął, jeszcze się przewinął 826, inni i tak jakoś z nimi zebrał się dalej imprezować ok. 21:00. Zostawił klucze, kartę z bankomatu, a ja zapomniałem jeszcze wymienić mu srajfona na N2600 i w nocy myślalem o tym, czy czasem go gdzieś nie zgubi, bo dopiero zapłacił za wymianę wyświetlacza 300zł.
   Położyłem się ok. 23:00 po procedurach wyłączeniowych, bowiem byłem i tak niedospany po poprzedniej nocy, a i tak budzenie, bo przecież 979 będzie wracał. Przebudziłem się jakoś ok. 05;00, WC i myślałem nad negatywnymi opcjami w życiu 979. A to że zgubi srajfona i to częściowo moja wina, bo nie wymieniłem na N2600, a to że trafi na izbę wytrz. i jak poprzednio trochę go pobiją i przywiążą do stołu i tak myślałem na czym się zakończy, wtem pod wjazdowym ktoś stanął to dzwonek. Pomyślałem - dotarł, trzeba spr. w jakim stanie i czy ma srajfona. Podałem zezwalający i zaczął wtaczać się do stacji. Był bardzo zmęczony, dawno go tak "zmęczonego" nie widziałem. Jkoś udało mu się dostać na grupę A i tak jak był, w opakowaniu wyglebił na rogówkę, na której śpię. Tak wyglebił, że głowę miał skierowaną w kierunku mojej głowy, jak śpię. Przed położeniem się jeszcze go poprawiłem, aby płetwy mu nie zwisały. Hmm, sytuacja była nietypowa, prawie w jednym łóżku, a to nie występuje. Co prawda on cały ubrany, włącznie z kurtką ale sama ta bliskość...
  Dokończę później, bo na stacji był 826, a teraz muszę wyjść z nastawni na grunt (jak to się mówi po kolejowemu) to narka.

piątek, 3 lutego 2017

Piatek #1140

   No dzieje się, tylko nie zawsze jest kiedy pisać, ale może trochę nadgonię.
   W grudniu byliśmy z 979 na pogrzebie jednego z osiedla, a tu następny się wykończył dosłownie - zadyndał. Tym razem to dość ładny mięśniak, z którym, jak miał coś ok. 18 lat, to bylem z nim 3 może 4x w łóżku. No wtedy swoim wyglądem powalał, ale i ostatnio źle nie wyglądał. Natomiast niezmienna, z kim by się nie rozmawiało, była jego głupota. Kiedyś tu nawet o nim pisałem, a ponieważ nie mam numeru, to nazwałem go na potrzeby bloga lokalnym idiotą czy jakoś tak i to do końca zostało. Też chyba opisywałem, jak ostatnimi czasy trochę się do mnie dobierał. Może bym i skorzystał, bo przecież brzydki nie był, ale właśnie ta jego głupota połączona z nieprzewidywalnością powodowała moje zahamowanie. Teraz może trochę żałuję, ale czy wiemy co będzie za jakiś czas? Oczywiście żałuję, bo scenariusz ewentualny zakłada moją opcje i potrzeby, ale przecież czy on by chciał. Może po prostu to miała być dla niego odskocznia od monotonii, a może coś mu się w mózgu poprzestawiało. Teraz pytania pozostaną już bez odpowiedzi.
   Jutro o 11:00 pogrzeb, na którym chyba nie będę, bowiem 979 dziś idzie na koncert z kolegą z Londynu, który zjechał do kraju, a po nim wybierają się do kato na Mariacką, to nie wiem czy nie będzie mnie czekać nocne jeżdżenie. Nadto 979 jakoś nie przejawia chęci iścia na pogrzeb, choć to przecież ja bardziej znałem lokalnego idiotę niż on, i to ja byłem z nim w łóżku.
   Okolicznymi znajomymi w wiosce info o zejściu kolejnego z ekipy trochę wstrząsnęło. Jakieś czasy, że rodzice chowają dzieci.
  Na razie tyle, bo na stację wszedł 834 to przy nim pisać się nie da, ale postaram się coś dopisać, ewentualnie spłodzę notkę na jutro.

środa, 1 lutego 2017

Środa #1139

Jakoś ostatnio dłużej śpię, może to część snu zimowego. W każdym razie wczoraj, jak wyłaził 979 rano do pracy, to jakoś po jego wyjściu wzięło mnie na opróżnianie zbiorników. Ponieważ nie ma 977, a pozostały wspomnienia to na kanwie ich zbiorniki się opróżniły. Zasnąłem, ale nie wiem na ile. Po przebudzeniu nadal odczuwałem potrzebę dalszego opróżnienia zbiorników, to wziąłem na tapetę 826. Już po wszystkim powiedziałem sobie, że jak wejdzie na stację 826 to tak łatwo nie będzie. Macanko będzie wdrożone. Zasnąłem.
  Chyba już lekko spałem, a tu dzwonek, ktoś stanął pod wjazdowym. Pomyślałem 826 to się będzie działo. Faktycznie poszedłem sprawdzić - on. Podałem wjazdowy, wciągnął się na stację. Pomyślałem o działaniach względem niego, bowiem ostatnio z 979 rozmawialiśmy nt. lasek i coś tam wyszło o 826 i 979:
- jak już sam nie wiem co z nim,
 i te słowa dały mi do myślenia, że może faktycznie jest bi, zresztą obraca się wśród mięśniaków, foci z nimi częściej jak z laskami. Ostatnio leżał na grupie A 371 i tak skrzyżował ręce, że uwydatniły się jego bicepsy. 826 stał trochę obok i mówi:
- (371) jakie Ty masz bicepsy, jak chwycisz szklankę to jej nie zgniatasz? (choć za to odpowiedzialne jest raczej przedramię)
  Ta i inne uwagi, z których on chyba do końca nie zdaje sobie sprawy stawiają go bliżej branżowstwa jak heteryctwa.
  Jak wszedł na stację rozebrał się do koszulki. Jego ręce padły ofiarą moich dłoni. Tyle to prawie nigdy jednocześnie go nie dotykałem. Zarówno przedramię, bicepsy, a nawet raz jak siedział zagalopowałem się i z szyi ręka zeszła mi na plecy i nic nie powiedział. Czasem ma odruchy, jakby nie chciał abym go dotykał, ale to chyba bardziej, aby nie wyszło info, jak z samej nieprzyjemności dotykania go przeze mnie, przynajmniej tak sobie to tłumaczę. W każdym razie wczoraj nadmiarowo go podotykałem, czasem nawet trochę przeginałem, ale jakoś szczególnie się nie opierał. Trochę żałuję dni, kiedy przychodził tu totalnie nawalony, może trzeba było wtedy atakować bardziej, a może nie, może on potrzebuje czasu na przetrawienie pewnych info. Przecież ze 172 to dopiero była dziwna sytuacja, a teraz tyle się z nim robi.
   Obiegu z cysternami wczoraj nie było, nawet dobrze, zeżrę jeszcze jakieś resztki, a po za tym mam część jeszcze z pn. obiegu to akurat zeżre się do końca, nadwyżki nie będą zalegać.