wtorek, 12 marca 2024

Wtorek #2032

   Qrwa, ja pierdolę, ale przegiąłem z  brakiem notki, ale już śpieszę z wyjaśnieniami, a przynajmniej z ważniejszymi wydarzeniami.    
  Jak zwykle potrzebna jest dawka historii z wioski. Otóż, lata temu, spotkałem się w jego mieszkaniu z pewnym bardzo ładnym mięśniakiem  z wioski. Z racji tego, że lubię obserwować życie dalsze ładnych mięśniaków on również był w polu zainteresowania. W trakcie jego życia zaobserwowałem różne dziwne zdarzenia, które zastanawiały mnie na ile on je branżowy. Otóż w wieku ok. 20 lat chodził, kiedy to jeszcze we wiosce było dość kontrowersyjne w różu. Później pojechał za południową granicę i tam też jakieś dziwne zachowania jego zaczęły do mnie napływać. Przewinął się m.in. przez sferę kościelną za płd. granicą. Ostatni raz, przed widzeniami w tym roku widziałem go jakieś 2 lata temu, gdy pojechałem do biura pracy z 824, Gdy wracaliśmy na przystanku wsiedliśmy do pierwszego tramwaju, a on z kimś (dziś nie pamiętam z kim) wsiadał do drugiego tramwaju. Było lato, on w koszulce na ramiączkach zajebiście wyglądający. Nawet zwróciłem uwagę, ze motorowy z drugiego tramwaju bacznie mu się przygląda, co jakby sugerowało jakiś stopień branżowstwa. Pomijam już, że na przystanku wiele osób mu się przyglądało. 
   W tym roku (styczeń) spotkałem go kiedyś wracając z nowej pracy. Wymieniliśmy się nr tel. wcześniej gadając chyba z 15 min i tyle Ucichło, ale dla mnie to nic nowego. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na koniec lutego odezwał się, że chce przyjść i ma sprawę. No ok. zgodziłem się, bo czemużby nie, ale na to jego przyjście dawałem 50%, bowiem z mięśniakami-głuptakami tak już je. Przyszedł. Jak to bywa, jako polepszać rozmowy pojawiło się alko. W trakcie rozmowy okazało się, że chce, bym mu zrobił zdjęcia, w zasadzie bez ubrań do jednej z agencji, przez które się przewinął w swoim życiu. Ok. postanowiłem mu zdj. zrobić, choć jak za nie zabraliśmy się, to już sie trochę polało. Mimo tego, zmontowałem prowizoryczne studio zdjęciowe i on się ustawiał, ja korygowałem i robiłem jego tel. foty. Nie widziałem ich do dziś, ale ponoć wyszły nieźle. Postaram się kiedyś te zdj. obejrzeć, dla sprawdzenia, jak mi to wyszło. Po zdj. doszło do rozmowy, że on może coś ze mną zrobić, bo jest chętny. 
   Pomyślałem ok., ale zaczęła się rozmowa nt. moich potrzeb, tego co preferuję, a także tego co oczekuję od niego. Pytałem się również czy miał jakieś wspomnienia czegoś czego nie chciał, a co się wydarzyło, ale nie powiedział. Nie udało się tego od niego wyciągnąć, tu u niego jego hamulce działały nadwyraz dobrze mimo tego ile się polało. W trakcie rozmowy dalej się lało. Ponieważ generalnie niewiele łykam, to też małe dawki na mnie działają i po jakimś już czasie miałem koordynację ruchową lekko zwaloną. Na niego tez już zaczęło działać, a od tego działania zaczął się rozbierać. Mnie już dużo nie brakowało i przeszedłem do działań, skoro on się porozbierał. Może gdyby nie ta AI to opisałbym więcej szczegółów, ale mam jakieś obawy. Mnie z leksza puściły hamulce i w krótkim czasie przerobiłem znaczną część tego, do czego dochodziło z lokalnymi mięśniakami. Stało się to, ponieważ on w rozmowie powiedział, że robi to i z dziurawcami i pałkarzami. To mnie nakręciło jeszcze bardziej. Wstępne info ode mnie, czego oczekuję, też przyjął i to w zasadzie wystarczyło do poluzowania hamulcy. Już jak wyprawiał się ze st. mac. mnie się włączył kac moralny. Niby mówił, że wszystko ok, ale brałem to jako takie gadanie. Alko i poprzednie uwalanie działu p.s. zrobiły swoje. Nim zbiorniki zostały opróżnione, on został w zasadzie poważnie zmęczony. Miałem nadzieję, ze wyłączył mu się rejestrator i części z tego nie będzie pamiętał, bo mnie się też pewne dziury pojawiły. W zasadzie to odbyło się to jak kiedyś ze 172 kiedy pojawiły się problemy z opróżnieniem zbiorników i w krótkim czasie przerobiłem na nim ileś pozycji i też mocno go zmęczyłem, gdzieś to, jak pamietam, opisywałem.
   Kac moralny, bowiem dział p.s. zgłaszał - to je pewnie jednorazowe, to co się szczypać... I o ile na początku jeszcze jakieś hamulce trzymały, to później była już jazda bez trzymanki. Zakończyłem pozycją, którą kiedyś robiłem z 977. Ponieważ z 977 było normalnie, to paradoksalnie więcej pamietam, z tej pozycji z 977, choć to lata temu było, niż tej samej pozycji z nim teraz. 
   No cóż, skład odszedł ze st. mac., a mnie pozostało wyglebienie i po wyspaniu przetrawienie tego co zaszło. Nim jednak zasnąłem już miałem dylemat. Z powodu tego ile się polało, rejestrator nie pracował prawidłowo i praktycznie nie zachowały się obrazy tego co zaszło, choćby pod kątem przyszłego opróżniania zbiorników. Nie wiem, nie pamiętam, czy kiedyś już tak było, ale leżałem i myślałem - jak już nie przyjdzie więcej, to będzie kapa. Tyle się wydarzyło i nie zarejestrowane. No cóż... 

    Z innych spraw. Popołudniówki i zawirowania w firmie wirtualnej w grze, w której jestem szefem, też zjadają resztki wolnego czasu. Do tego bieżące zajęcia i w zasadzie tyle wystarczyło, by notka ciągle była do przerobienia. Myśl o wpisie pojawiała sie non-stop, ale właśnie..., kiedy to zrobić. Co planowałem, to wiecznie coś nie tak. 
    Ok. Tyle i bez zdjęcia, bo zaś się będę z tym srał i nie wypchnę tego ze st. mac. Idzie bez większej korekty. 
    Narka.

czwartek, 22 lutego 2024

Czwartek #2031

    Jesteśmy co raz bardziej śledzeni i w zasadzie to nic nowego, ale... No właśnie. Ale w którym pkt. stwierdzimy, że to doszło za daleko? Będzie taki pkt. czy lemingi jak sie im powie - zamontujcie sobie kamery z mikrofonem w całym mieszkaniu włącznie z sypialnią, bo to dla Waszego dobra i bezpieczeństwa, to one to bezwiednie zrobią. 
   Wpierw wywaliło mi fb, bo meta. To było z 2 m-ce temu lub jakoś tak. Korzystałem z mess (nakładki tekstowej na fb), ale i tu zastało to radośnie zablokowane na kompie, bo (uwaga!) muszę to mieć na tel. Bez tego nie da się korzystać. Na cholerę fb chce wiedzieć gdzie jestem? Po co im to? Czy trzeba rozpropagować ponownie gg, które kiedyś w PL działało, ale zostało wyparte przez koncern, który chce o wszystkich wszystko wiedzieć. 979 na to, co mam do ukrycia. No nic, ale nie lubię być śledzony. Za chwilę wejdą nam do sypialni, choć i tak tam są z naszymi telefonami, ale wnet zrobią to oficjalnie dla naszego dobra i bezpieczeństwa. I też będzie, co macie w sypialni do ukrycia?
   W zasadzie nic. Organy w większości mamy takie same, są rzadkie przypadki dysproporcji więc... co do ukrycia? Sposób w jaki to robimy też większości nie zaskoczy, więc co w tej sypialni do ukrycia? No to jak nic, to montujemy i w sieć on-line będziemy się wzajemnie oglądać. A wróć. Nie my, ale oni nas, bo przecież my nie mamy nic do ukrycia, ale oni chcą wiedzieć. My mamy nie wiedzieć o swoich znajomych, ale oni tak, chcą wiedzieć i w zasadzie już wiedzą. 
   Dlatego w tym całym wariactwie zastanawiam się na ile jeszcze tego bloga ciągnąć. Już i tak na podstawie tego co napisałem jestem sklasyfikowany, tylko pozostaje kwestia, czy bieżąco mają wiedzieć co robię w danej chwili. 
    Co się zmieniło na przestrzeni kilku dekad. Przeca za dawnego sys. ludzie bali się być inwigilowani, dbali o swoją prywatność w gronie najbliższych. Oczywiście byli donosiciele, ale Ci byli piętnowani, a jak coś wyszło było wiadomo kto donosi i kogo się pilnować. 
    No cóż. Jesteśmy z powodu gry na DSC. Ten pozostał niezależny mimo iż microsoft proponował discordowi jesgo wykupienie w 2021 za (uwaga!) 10 mld. dolków. To pokazuje skalę pazerności na monopol władzy, informacji o nas. 
   Narka.

poniedziałek, 12 lutego 2024

Poniedziałek #2030

   Wyludniamy się. Nic nowego, ale teraz czy to dobrze czy źle?
  Pytanie wydaje sie proste, odpowiedź też, ale skutków tego, czy konsekwencji jest sporo. Plusy tego wyludniania pogrupuje tematycznie w punktach. 
   1. Ekologia. 
   Dziś już wiemy, że nacisk na ekologię jest spory, szczególnie UE jest bardzo duży, to też w tym całym szaleństwie ekologicznym UE powinna pójść jeszcze dalej i promować nie rodzenie dzieci. Skoro tak bardzo chcemy by obszar UE był czysty, to nic tak nie pomoże w tym jak zmniejszająca się populacja ludzi. Przecież nie kto inny jak my zaśmiecamy i dewastujemy środowisko naturalne najbardziej, to też im nas mniej, tym środowisku lepiej. Tylko w PL rocznie ubywa, z różnicy pomiędzy urodzeniami w wyżach demograficznych, miasto wielkości 300 tysi, czyli takie Katowice. No i czy to nie jest proekologiczne? Jasne, że jest i trudno to podważyć. Ile (modnego dziś) śladu węglowego rocznie produkują takie Katowice? Więc ekolodzy i wszyscy pro ekologiczni ludzie powinni się cieszyć. 
   2. Rynek pracy.
  Zmniejszająca się liczba ludzi na rynku pracy, powoduje że rosną wynagrodzenia, bowiem pracownik jest rzadkim towarem. Prosty mechanizm podaży i popytu. Dzięki temu, możemy w miarę swobodnie zmieniać pracę, sam przeszedłem gładko z jednej do drugiej. Znaleźć taką która będzie nam dawała satysfakcję, w której będziemy się realizować.
   Stopa bezrobocia jest na rekordowo niskim poziomie nie dzięki efektywnym rządom, tylko dzięki małym urodzeniom i nigdy tego nie kojarzcie z tym co jest w przestrzeni publicznej powielane, że teraz tak dobrze rządzimy, że bezrobocie jest takie niskie. Bzdura. W obecnych latach na emerytury idzie (przykładowo) 100 osób, to na ich msc. wchodzi z małych roczników 50 osób i to jest ten efekt wow na rynku pracy. 
   Jest jeszcze jeden pozytyw braku nadmiaru ludzi na rynku pracy. Wyścig szczurów, o którym też już zdecydowana większość zapomniała. Zjawisko nierozerwalne kiedy na rynku pracy jest większa podaż od popytu. O skutkach społecznych takiego wyścigu już sie nie mówi, ale on powoduje m.in. mniejszą i może o to w dlugofalowej polityce chodzi, dożywalność ludzi do wieku emerytalnego. Wcześniejsze wypalenie zawodowe i wiele innych zdrowotnych skutków ubocznych. 

  3. Finanse.
Dzięki rosnącym stawkom, bowiem nie ma tego co w latach 90-ych, a o czym niewielu już pamięta i temat został skrzętnie zamieciony pod dywan, by nie drażnić jeszcze bardziej ludzi, jak Ci sie nie podoba praca za 5zł, to przyjdzie jeden z Edków stojących za płotem i zrobi to za 4 zyla. No więc czy faktycznie ludzie chcą ponownego popsucia rynku, tzn. drastycznego zmniejszenia stawek wynagrodzeń? Nie sądzę, a nawet przypuszczam, że zdecydowana większość odpowiedziała by, że - nie. No i prosta arytmetyka. Jeżeli przez 30 lat pracy, bo zakładam jakieś przerwy w niej zarabiamy wiyncyj, to łatwiej jest nam nawet samemu zadbać o kapitał na emeryturę niż robi to państwo. Teraz odwróćmy bieżącą sytuację i stwórzmy, mnożąc się jak króliki, takie lata 90-te ponownie. 30 lat pracy w takich warunkach i nic nie odłożymy, a państwo i tak nam niewiele da, bo wtedy i tak znajdzie niszę na wydawanie naszej kasy na przeróżne bzdury. Czyli ani my nie zarobimy, ani oni nam nie dadzą. 
   Jeszcze jedna bardzo istotna kwestia podnoszona prawie we wszystkich dyskusjach. Utrzymanie rosnącej rzeszy emerytów. Wmawia nam się, że to będzie obciążeniem dodatkowym i w ogóle pogrąży to ludzi wtedy pracujących. No kolejna bzdura wymyślona, by spowodować bezmyślne namnażanie ludzi. Zawsze to wszystkim powtarzam - jest rozwiązanie na już, szybkie skuteczne i jeszcze my jako społeczeństwo zaoszczędzimy. Od już likwidujemy (obecne) 800 + (program który kosztuje rocznie 65 mld zł) ponieważ nie wypełniło ono swojego zadania. Pobiera je miesięcznie ok. 6 mln dzieci. Kasę tą przenosimy od razu do emerytów dokładnie w takiej samej wysokości czyli 800 +. Emerytów pobierających świadczenia jest ok. 2 mln. Czy tylko mnie sie wydaje, że miesięcznie państwo, czyli my zaoszczędzimy 4 mln,x 800, czy coś zgubiłem po drodze. Więc czy faktycznie jest problem z emeryturami, czy on jest dla straszenia nas, że nie wyrobimy kiedyś tam. Jak widać to kwestia relokacji kasy. Ja bym nawet dał emerytom 1000 + niech mają, bo społeczeństwo i tak się już przyzwyczaiło do płacenia na 800+ i nie ma z tym problemu. A co nie chcą dać babci, dziadkowi, swoim rodzicom? Na pewno nie chcą?
    Żarcie i ceny. Przy malejącej populacji, żarcie zasadniczo tanieje, a przynajmniej jego zwyżka nie jest taka mocna jak innych art. Niestety ostatnie spekulacyjne podwyżki niektórych art. są spowodowane działaniami pazernych koncernów. Te nigdy nie mają za dużo kasy, stąd ich okresowe działania, by z rynku ściągnąć kolejną pule kasy. Ale przez ok. dekadę, ceny żarcia w zasadzie utrzymywały się na podobnym poziomie, co przy zwyżce innych art. robiło wrażenie nawet ich taniości. W zasadzie do teraz na niektóre art. spożywcze są duże zniżki w sieciówkach i można je relatywnie tanio nabyć. Wiem, mogą się odezwać głosy, że np. w dziale mięsa podrożało znacznie, ale na to wpłynęły uregulowania niezależne od naszego rynku - unijne. 
  4. Mieszkaniówka. 
   Dostępność mieszkań. Rośnie ilość pustostanów. Tak wiem, że ich liczba rośnie w miejscach, w których niekoniecznie ludzie chcą mieszkać. Rośnie w starych substancjach mieszkaniowych, bo na ogólnej fali nowe, nowe, nowe, ludziom wmówiono, że mieszkanie też musi być nowe i jest pogoń za nowym. Ale generalnie mówienie, że nie ma mieszkań na rynku jest znowu jakąś medialną zagrywką. Jeżeli w latach 90-ych, kiedy faktycznie nie było mieszkań, ludzie adoptowali np. strychy by mieszkać, to można było mówić, że ich nie ma. Dziś nawet w blokach, w których kiedyś adoptowano strychy, są puste mieszkania już nie na strychach, ale na innych piętrach. W centrach miast: Katowic, Chorzów, Bytom i innych. stoją całe puste kilkupiętrowe kamienice. I tych kamienic pustych przybywa. Dot. to również mniejszych miejscowości. Osobną kwestią jest co po tych kamienicach będzie, bo jak postoi 10 lat pusta, to już się średnio będzie nadawała do zamieszkania. 
   I tu podobnie, czy chcemy znowu doprowadzić do takich lat 90-ych namnażając się, kiedy będziemy adoptować strychy, by gdziekolwiek mieszkać. Przecież jak się będziemy namnażać, to oni nagle nie wybudują kilku tysi mieszkań, by nadążyć za mnożącymi się ludźmi. Czy faktycznie społeczeństwo chce powrotu lat 90-ych i wcześniejszych? Nie sądzę, a nawet napiszę, iż nie chce. 
   Oczywiście wiem, że większość za to chce mieszkać w centrum Wrocka, Po-nia, Kr-wa, Ka-ic, gdzie wszędzie będzie miała blisko, ale technicznie nie da sie tego wykonać. Zresztą same m-ta nie są przygotowane na taki nagły wzrost populacji w ich centrach, co opisywałem przy okazji Katowic. Więc mieszkania są, tylko nie takie jakich szukają potrzebujący. 
   
   Reasumując. Jak dla mnie dobrze, że rodzi nas się mało. Podobnie jak większość czerpię z tego korzyści, które są opisane powyżej i większość z tego korzysta. Propagatorami mamnażania są głównie państwo i kościół. Wiadomo dlaczego. Są to dwa twory, które mają ciągle za mało kasy, a więcej owieczek do dojenia jest im na rękę, przeto robią co mogą, byśmy się mnożyli jak króliki. To pokazuje po raz kolejny, że potrzeby społeczeństwa są daleko rozbieżne z tymi państwa i kościoła (jako instytucji). Po raz kolejny, zwłaszcza państwo pokazuje, że ma nas w dupie i warto o tym pamiętać. 
   
    Zdjęcie.

  Tej linii już też nie ma. Przy okazji, dwa dni temu na pętli spotkałem swój dawny autobus. Jak na wóz bez właścicieli podupadł, ale to normalne. Kierowca młody od nas z zajezdni (właściwie to już nie od nas, bo jestem w innej), więc z 10 min z nim pogadałem, bo miałem odjazd. 
   Narka.

wtorek, 6 lutego 2024

Wtorek #2029

   Obejrzałem na ntlx seial pl Absolutni debiutańci. Czasem odnoszę wrażenie, ze takie serale trza by badnąć jeszcze raz by coś sensowaneog o nich napisać. Oglądałem go w jeden dzień, jak sie można domyśleć przewijajac sceny pejzarzy i wstawki wydłużające serial, więc takie obrazy, które są tłem dla wydarzeń i wydłużeniem projekcji. 
   Jedna rzecz, która zasługuję na uznanie, to to, że bohaterów w filmie 19, czy 20 letnich, grają tacy aktorzy w tym wieku. Przeważnie studenci aktorstwa. Mimo młodego wieku, co porównać można z serialem Twoj Victor, nie było większych wpadek. Historyjka jak większość, można by to było zawrzeć w 1,5, czy 2h, wycinając te wydłurzacze potrzebne do seriali i może wyszła by niezła produkcja, lepsza niż płynące wieżowce z wjazdem autem na 5-te piętro parkingu wielopoziomowego. Tak pamiętam, tą beznadziejną scenę. Sukcesem jest też i to w zasadzie często, choć są wyjątki, o czym też wspominałem, jest dobór ładnych aktorów, aktorek. Jan Sałasiński - mój faworyt. 
   Do filmu 1,5 h wyciąłbym sceny rodziców, bo przecież to nie o nich jest serial, wtedy pozostały by nam tylko sceny młodzieży, ich wakacji nad morzem i miłosnych zainteresowań, realizacji, bo właściwie o tym jest ten serial. Lekko przebudować scenariusz. Niekoniecznie w mięśniaków-gumbasów (kolegów z druzyny) napierdalających swojego kapitana, który spotyka sie z innym chłopakiem. Tu duży plus, bo nie było - napierdalać pedała. Choć scenarzystę mogło ponieść. Na szczęście nie poniosło. Skoro dramy nie było u kapitana drużyny, to nadrobili dramą w obu związkach rodziców. No jakby, gdyby film byl bez dramy. O ile uniknięto dramy z branżostwem, może nowe czasy i inna kultura wśród młodzieży, a temat w drużynie skrzętnie ukryto,  to już w dramie związkach rodzinnych popłynięto konwencjonalnie. Tu kulturowo jakby się nic nie zmieniło. Dziecko nie pyta sie rodzica, czy jest mu dobrze w nowej sytuacji, tylko macie być ze sobą do końca świata i o jeden dzień dłużej. Po co? Czy dzieci chcą powielać takie zwyczaje? Nie sądzę. 
   Kilka wpadek scenariuszowych jakby dla mnie, było, ale one się powtarzają w innych produkcjach. W szwedzkiej produkcji "Tore", opisywałem tutaj, było to najbardziej widoczne, gdzie 27 latek zachowywał się jakby miał 17 lat. 
   Jeszcze jedno mnie zaintrygowało. Otóż w filmach 1,5 h jest mało czasu na pokazanie rodzącego się uczucia dwu osób. Wydaje się, że w serialu jest tego czasu wiyncyj. Nwm, bo nie produkuję scenariuszy, ale może w serialu nie można, czy nie wypada wgłębiać się w uczucia dwu osób, tylko trza jakieś bzdurne wątki poboczne tworzyć. A na chłopski rozum, to właśnie tu jest czas na pokazanie tego co rodzi się u dwu młodych osob. Te podchody, to odkrywanie się, to pożądanie partnera, ten szczególny dotyk itd. Tu miast to pokazać usiłowano to, co już opisywałem, zastępując pracę aktorów, przedstawić to w scenariuszu. Zresztą bardzo lipnie, bo opowiadanie akcji u fryzjera do mnie nie trafia. Z wiekiem bohatera, przy tej akcji, też przegięli, biorąc pod uwagę jego obecny wygląd, ale jest tu coś, co mi utkwiło w pamięci. Jedno zdanie. Igor opisuje, że fryzjer mu robił masaż, jakby miał cały dzień dla niego. No i bingo. Czyli scenarzysta mniej więcej kuma ocb., to czemu tego nie przeniósł na ekran, tylko jest to w scenariuszu (dialogu)? Tym bardziej mając takiego ładnego aktora pod ręką jak Jan Sałasiński. Tylko 2x w filmie jest zachwyt nad jego mięśniami. Fatalnie pokazany, jak Lena dotyka go przez koszulkę, i drugi raz jak opowiada o nim matce. No i tyle. Przez 6 odcinków tyle. W ogóle nie jest pokazane czemu Niko szaleje za Igorem, nawet tego nie ma w scenariuszu jasno przedstawionego. No przecież umieszczenie tego to nawet nie będzie ocieranie się o porniola, czemuż tego więc nie ma? Zamiast tego są ogólne stwierdzenia, że mu się podoba. Ale czemu akurat Igor, a nie ktoś inny z 15 członków drużyny? 
    Wielokrotnie piszę, nie chce porniola, ale sceny, która mi utkwi w gowie i będę ją długo pamiętał pozytywnie jak scena w łaźni w filmie "Twoje imię wyryte jest we mnie" (choć i tak, jak pamiętam doczepiłem sie do czegoś) i... no mało jest takich scen. Można by jeszcze jedną scenę podpiąć w filmu Xawiera Dolana - Tom, i, choć nie było tam sceny seksualnej, która na mnie zrobiła wrażenie, to gra Dereka Villaneuva zrobiła wrażenie. Nikt tak nie zagra branżowca, jak branżowiec. 
   Owszem, nagrano scenę pocałunku i przytulania sie bohaterów, którą odtwarzano kilka razy, ale skoro to miało zrobić takie wow, to trza to było faktycznie dobrze nagrać, zagrać, czyli lekko przebudować scenariusz. Tak wyszedł taki kogel mogel. Myślę, że nawet znalazłby się darmowy konsultant branżowy, który poprawiłby scenę. 
   Z racji znajomości (już wiekowe jesteśmy) budowy filmów, seriali część poleciała na przewijaniu, to też jedno popo starczyło na obejrzenie 6 odcinków. 
   No i tera najważniejsze. Czy polecić oglądanie? Mam mieszane uczucia. Jak ktoś wie kiedy można przewijać, to - tak, można obejrzeć, jak ktoś nie wie, to może się to dłużyć, a to zniechęca do dalszego oglądania. W filmach 1,5 h daję 20', 30' na rozkręcenie się i zaciekawienie mnie. Jak to nie następuje dalsze oglądanie czasem nie następuje. 
   I jeszcze ciekawostka. Otóż w noc po obejrzeniu serialu miałem sen. To już też opisywałem kilka razy, że mózg działa jakoś dziwnie. Dział p.s. ma swoje preferencje, ale w śnie to już tak nie działa. Otóż sen przeniósł mnie w czasy nastoletnie, do poprzedniej st. mac. Tam jeszcze z rodzicami i scenka taka. Niko schodzi po klatce schodowej (z góry) i przychodzi do nas. Otwarł mu stary, a Niko, że jakaś tam sytuacja i awaryjnie chce spać u nas. Stary, że nie ma takiej opcji, bo małe mieszkanie. Na co, stojąc za plecami starego:
- no weź, będziesz robił sceny, śpi u nas i nic sie nie stanie z tego powodu
- dobrze, ale w kuchni
- zgłupiałeś, chcesz by spał w takiej małej kuchni. Już dość napsułeś życia innym, jemu nie musisz, jako kolejnej osobie. Będzie spal u mnie w pokoju.
   Stary już się nie odezwał. Samo sformułowanie, będzie spal u mnie nie implikowało, czy na podłodze, jak chciał stary w kuchni, czy u mnie (ze mną) w łóżku. Oczywiście brana była pod uwagę tylko opcja w łóżku. Zakończył się sen na tym, że Niko wszedł do mnie do pokoju, stary do drugiego pokoju. 
   Jednak, znowu wyszło, że w snach, te preferencje wyglądowe są odmienne od tych bieżących. To wskazuje, że mózg działa jakby dwutorowo. Jedno to dział p.s. na jawie, czyli jakoś inaczej działający, albo jego inna część, a inna uaktywniająca sie w nocy. Gdyby to było tożsame, to przyszedłby spać Igor, a nie Niko, ale ten i tak był/jest ładny.
   Zdjęcie. 

Aktor Jan Sałasiński. 

p.s. (nie nie dział p.s.) korekta pobieżna, bo tak znowu czekało by to na wyprawienie ze stacji, a chcę się trochę udrożnić. 
   Narka.

czwartek, 1 lutego 2024

Czwartek #2028

    Ściągamy (oni ściągają - koncerny, rządzacy) do kraju abdullachów. Sprawy abdullaskie w innych krajach są już dawno przerobione, ale podobnie jak z wyborami (parlamentarnymi, samorządowymi) pamięć ludzka jest ułomna. W ogóle myślę, że intewał czasowy 4 lata, właśnie jest taki, bo ludzie po tym okresie juz nie pamiętają i łatwo można nimi sterować nadto stwarza się jakąś ułudę poprawy czegokolwiek. W większości, w zdecydowanej większości, to jednak tak nie działa. 
   Otóż nie jest niczym odkrywczym, że emigracja, to nie jest kwiat społeczeństwa, tylko wiyncyj niestety tej trawy, jak tych kwiatów, przeto do nas też zjeżdża wiyncyj tych drugich jak pierwszych. Stąd wynika między innymi ich zachowanie, bo nawyki kolturowe przywożą z sobą z krajów rodzimych. Jak wygląda w Indiach, w Bangladeszu, czy innych krajach z których sie do nas zjeżdżają, widać m. in. na filmikach yt. a teraz widzę to już tu. Niska kultura osobista zaczyna być widoczna na ulicach, czy w rejonach, gdzie oni w większym gronie przebywają. Nie jest niczym nowym, że autobusami zaczynają w większości jeździć oni. Zdaje sobie sprawę z czynnika ekonomicznego, czyli z zastoju płacowego w tej gałęzi, bowiem jak w latach 90-ych za chwile będzie - jak Ci sie nie podoba, to na twoje msc. jest 5-ciu abdullachów, którzy zrobią to za jeszcze mniejsze kasę jak Ty. 
   To jedno. Drugie to ta kultura. Zaśmiecanie otoczenia. Oni mają nawyki, że śmieci wyciepuje sie za okno, na ulicę, bo żyją w zasadzie w śmietnikach. K/siebie mają jeszcze czysto, ale już za ogródkiem, a to mają na to wytintane. Zresztą by nie było, nasi też, co kiedyś przy okazji ogródków działkowych opisywałem. Tyle, że na krajowcach ciąży presja otoczenia, a oni mają na nie wytintane, bo nie są z tego otoczenia. To też msc. gdzie w większości przebywają, msc. k/ pętli autobusowych, przeistaczają się w śmietniki. Choć do kosza na śmieci jest np. 15 m. i nie ma problemu na pętli podejść i wyciepnąć coś tam, to oni ruszają, po czym 30 m dalej wyciepują za okno. Ostatnio specjalnie patrzałem, co abdull wyciepł za okno po 23:00 - niezeżartą kromkę chleba w woreczku. Tak trudno było podejść do kosza? Z czym w takim razie będziemy się mierzyć za kilka lat, skoro nas ubywa (krajowców) a koncerny chcą dalej istnieć, przeto ściagać będą abdulli dalej. Jak bardzo zaczną oni zmieniać otoczenie dotychczas nam znane?

    Wracając do filmu idiokracja. Myślę, że połaczenie komedii Barei - Miś, z Idiokracją, to jest to co zaczyna rewelacyjnie działać. Rządzą nami głupki, albo w zdecydowanej większości tacy, przeto tym faktycznie rządzącym, koncernom, dużym developerom i innym wlk. jest łatwo forsować swoje rozwiązania, często głupie, ale im ten miś jest droższy.... i to tak na każdej inwestycji można znaleźć jakiś przykład czegoś, co jest głupie, ale powstało, bo im ten miś... I można by tak pisać, pisać, pisać, a przyrost tych głupich rozwiązań jest co raz większy. Z drugiej strony, kto ma się temu przeciwstawiać? 972, 975, 973, 172 i inni oraz dziś ich dzieci czyli seria 300, dzieci 973 itd. A nawet jak ktoś jest rozgarnięty, jak 979, 811 to słyszy się do nich - mamy to w dupie. Czyli jesteśmy skazani na idiokrację, która jest nie do powstrzymania, bo nie ma tego kto zrobić. Zastanawiam się, czy podawać przykłady głupich rozwiązań, ale wokół, albo ich jest co raz wiyncyj, albo mój mózg jest jakoś wybitnie na to wyczulony. 

    Np. miasta sprzedają działki z terenami zielonymi praktycznie w centrach i często tłumaczą się, bo to by ratować budżet. Ok. Doraźnie można, ale co jak wyprzedam wszystko ze st. mac., a nadal kasa będzie potrzebna? Co wtedy miasta zrobią? Będą brały kolejne kredyty, czy podnosiły podatki? Jedno i drugie, i tak będą musieli zapłacić mieszkańcy. Znowu można by uważać, że ową wyprzedaż majątku należało by powstrzymać, bo to nie jest rozwiązanie długofalowe, ale kto ma to zrobić? A później nie będzie lepiej, tylko gorzej, bowiem nas ubywa, abdullachów przybywa i wydaje mi się, że ogólnie to chyba nie ten kierunek. 
   To się kręci i kręcić będzie dopóty ludzi będzie stać na płacenie wysokich opłat. Kiedy już ich nie stać, wtedy zaczyna się robić nieprzyjemnie, ale wtedy jest już za późno, bo reagować trza było wcześniej. Czasami przyglądam się Argentynie, która już ileś razy bankrutowała mimo tego jakoś się trzyma, jako państwo, a ludzi nawet przybywa, miast, jakby się mogło wydawać, ubywać. 
   W new pracy spoko, ale jak to zwykle bywa pewne niuanse się pojawiają. O tym jednak, chyba w następnej notce. 
   Zdjecie. 

Kiedyś była taka fajna linia, niestety, jak to czasem bywa z fajnymi liniami, już jej nie ma. 
   Narka.

piątek, 26 stycznia 2024

Piątek #2027

    Usiłuję utrzymać ten interwał tygodniowy ukazywania sie notek, ale jest ciężko. Dni mijają szybko, czasem za szybko. Sprawa mówienia do tel. i konwersji tego na tekst, nadal leży, ciągle o tym zapominam, choć dziecko okresowo wpada i widujemy się. 
   Spraw, które dzieją sie wokół, jakiś bieżących spostrzeżeń jest sporo, kwestia zapisywania myśli, a później rozszerzania ich na "papierze". 

  To teraz trochę o autobusach, ale pewnie jakby ucho przyłożyć to sprawa dzieje się w innych działach równie. Teraz jest już cieplej, ale wpis dot. ogrzewania powstał jak były mrozy.
  Albo jestem odklejony od rzeczywistości, albo Ci konstruktorzy autobusów. W starym 12 letnim mercu, jak chciałem se puścić ogrzewanie w kabinie, to płynął wężami płyn do nagrzewnicy pode mną i stąd nadmuchem ciepłe powietrze dostawało sie do kabiny. Najwyraźniej płynęło to osobnymi rurami lub bez ograniczeń (elektrozaworów na rurach).
   W nowym, dwuletnim mercu, by zrobić ciepło w kabinie, muszę podnieść temp. w całym wozie, bo najwyraźniej moje węże są podpięte do tych z wozu i jak tam jest niższa temp. ustawiona, to do mnie też płynie letni płyn. No co za zjeby. Tera muszę w całym wozie zrobić saune, by mieć ciepło w kabinie, bo oczywiście nagrzewnica u mnie w kabinie jest mało wydajna, nie tak jak w MAZ-ie 10 letnim, efektem czego i tak jest cieplej na wozie jak u mnie w kabinie! Plan domontowania dodatkowych nagrzewnic już jest, tylko musi nastąpić wiosna i ciepło by sie do tego zabrać.
   Oczywiście dobrałem się do komory nagrzewnicy i... Nawet mnie nie zdziwiło, że jest ona mała! W Jelczu M11 miałem 2x większą nagrzewnicę na kabinę, a tu takie małe ciulstewko otoczone plastikowymi rurami, które mają kierować ciepłe powietrze na różne części kabiny. Na szczęście po oględzinach doszedłem do wniosku, że nie trzeba będzie nic dziurawić, by wyprowadzić dodatkowe nagrzewnice, bo oczami wyobraźni wiem, że jakby powiedzieć na warsztacie, że chcę dziurawić 2 letniego merca, to by im włosy na gowie stanęły. 

   W Jelczu M11 ok. 3o lat temu zrobiłem ogrzewanie w kabinie tak, że bez dmuchaw do temp. ok. -5C można było jechać. Dziś bez stale napierdalającej dmuchawy nie da sie jechać. Efekt - jak przy pierwszych komputerach, kiedy wszystkie wentylatory chodziły stlae na maxa i jak się wyłaczało po kilku godz. kompa to bylo takie - ufff, cisza, cisza w końcu. A dziś 2024 rok i w każdym autobusie nieustający szum napierdalających dmuchaw. Przypomnę, że już w tramwajach typu N 1950 r. ogrzewanie było beznadmuchowe - ciche. Podobne później było w wozach 102N oraz 105N i 105Na. bylo cicho od ogrzewania, choć przetwornice szumiały. Dziś wyciszono przetwornice, w nowych wozach w ogóle je skasowano, technologia poszła do przodu, za to w ogrzewaniu pojawiły sie napierdalające nagrzewnice. 

  Podglądam mięśniaczków-głuptaczków. Kiedyś ich zdj. dawałem. Nadal występują. Co ciekawe, jestem w zasadzie pewien, że to heterycy, ale za kasę to se nawet obciągają, jak ktoś zapłaci. Zastanawiam się ile ich kanał przetrwa. Już takich widziałem ileś. Były takie, gdzie nawet para się kochała, choć jak to w życiu bywa, jeden był więcej zakochany w drugim, jak ten drugi w pierwszym. Było to widać na ekranie. Tu co ciekawe, oni są po prostu kolegami, którzy założyli se kanał, bo jakoś nie zauważam  by to ktoś nadzorował. Ratuje ich na pewno wygląd, bo konkurencji nie mają dużej. Dziś, co już wielokrotnie pisałem, takie mięsniaki to na wymarciu. 
   I teraz przy okazji nich kwestia, która jest jakby ciągle żywa. Ładność osobnika i czy on wykorzystuje to w życiu, jak to poprawia jego dalszy byt. 
   Otóż mięśniaczki-głuptaczki korzystają z tego bezpośrednio. Tzn. mając mało rozwinięte mózgi, pokazują to co mają, czyli mięśnie i tyle. Zderzam to z innymi ładnymi osobnikami, którzy mają mózgi, do tego ładnie wyglądają i połaczenie tego pozwala im osiągnąć lepsze efekty. Czasu wiele nie mam, ale czasem na yt takich ładnych pooglądam, co u nich dzieje. Na ile są oni świadomi tego, że ladny wygląd znacząco ułatwił im start kanału - nie wiem, ale na pewno tak jest. Wszak na piękno lepiej nam sie patrzy jak na brzydotę i nie jest to żadne odkrycie. 
  We wiosce jest taki jeden (tzn. jest ich wiyncyj, ale ten szczególnie ładnie wygląda) i obserwuje go od iluś tam lat. Z obserwacji zewnętrznych wynika, że on akurat mało skorzystał z tego, że jest ładny. Owszem, "modnie' się ubiera, ale to jedynie dla mnie świadczy, że nie jest człowiekiem sukcesu, bo Ci ubierają się ładnie, ale niekoniecznie markowo, bo mają swoją pozycję, są tego świadomi, więc bieżąco nie muszą chodzić w butach z łyżwy, trzech pasków, czy skaczącego kota etc. Ten natomiast większość z wymienionych ma. Czyli oprócz tego, że ładnie wygląda (budowa ciała) reperuje jeszcze swoje notowania "markowymi" częściami ubioru. 
  Kiedyś z wioski chciałem wypchnąć 230 na szerokie wody. On nie był jakby w czołowce, ale, jak na tamte czasy, lubiał sie ładnie, niestandardowo ubierać, a to już dużo, przeto namówiłem go na sesję zdjęciową. Gdzieś to opisywałem u się nawet kilka zdjęć było zamieszczonych, ale nie potrafię tego tera znaleźć. W każdym razie robilismy 3 sesje. Jak pamiętam z pierwszej 2/3 w/g mojej i jego oceny, zdjęć poszło do kosza. Z drugiej już połowa, a z trzeciej 1/3. Progrres więc był b. szybko. Część z tych zdjec porozsyłał i odezwała sie do niego agencja z Gdańska. Tyle pamiętam, bo to już lata temu było. Pamiętam, że pojechał tam do nich, ale skończyło sie jakoś (nie pamiętam jak). 
   Widzę, że wygląd + mózg, pewna wiwisekcja i sukces prawie gotowy. Nie będą tego miały napewno mięśniaczki-głuptaczki, bo pewnego progu nie przeskoczą. Skoro prawie dziennie ileś godz. spędzają przed kamerką, to niestety czas, który mogli by poświęcić na rozwój umysłowy mija, a wiemy, że później to już rzadko wraca się do nauki. 
    Tyle, bo czas mnie goni, jeżeli chcę tą notkę wyprawić dziś ze st. mac. 
   Zdjęcie.

  Pamiętam, jak pierwszy raz (oczywiście kasą) wymusili, by ten ciemny obciągnął temu białemu. Jak go wsadził do ust, to pojawił mu sie odruch zwrotny, wyglądał jakby za chwilę miał puścić pawia i zastanawiałem się kiedy zejdzie z planu, nim zrobi to przed kamerką. 
   Wytrzymał. Czegoż nie robi się dla kasy...
    
  p.s. powyższy tekst z pobieżną korektą (brak czasu) więc sorry za błędy. 
   Narka.

piątek, 19 stycznia 2024

Piątek #2026

    New praca. W zasadzie to stara, tylko miejsce wykonywania inne, firma też. Sensownie o tym czy było warto będzie można napisać ok. marca. Teraz, jak to zwykle bywa, jest fajnie. Tzn. przeważnie w new pracy jest fajnie, bo nowe otoczenie, inny tabor, inni ludzie, inne msc. zaczynania, kończenia. No większość jest nowa, przeto działa to pozytywnie na mózg. Na razie widzi sie więcej pozytywów jak negatywów, co naturalne. Oprócz tego docierają do nas, bo przecież pozostawiliśmy sobie kontakty z Katowicami, info n.t. tego co się tam dzieje i nie jest ciekawie, co utwierdza nas w przekonaniu, że ruch był dobry, do tego umieszczony dobrze w czasie. Nas dopadły by już zmiany na linii, zmiana wozu, co w warunkach katowickich jest mało stabilne, a my lubimy jeździć swoim wozem, porobionym odpowiednio, zadbanym itp. Warunki wykonywania pracy są istotne, bo to również bezpieczne poruszanie się na drogach. Na weekend miałem dwa inne wozy, choć nowe BMC, to każdy chodził inaczej, co dziwne, bo one mają jakies pół roku i już takie zmiany, chyba, że od nowości, jak za komuny, każdy wóz miał swoje szczególne uwarunkowania poruszania się. 
   Na stałem dostaliśmy również mercedesa, dwulatka. Akurat model który dostaliśmy jest średnio utrzymany. Jeździ ze mną Ukrainiec i jakiś abdullach, z którym sensownie można sie jedynie po ang. porozumieć. Jest motywacja do przypomnienia sobie języka. 

    W pn. 15-go zaskoczenie. Abdull przyjeżdża na zmianę wozem MAZ. Jak w nagraniu Blenders - Czarny ciągnik - zawsze chciałem mieć takie coś... Zawsze chciałem się takim MAZ-em przejechać. Wóz 10 letni i teraz nie uwierzycie. Serio, jakby zaproponowali mi takie coś na stałe, to biorę. Po pierwsze sauna w kabinie, jak to w ruskich sprzętach. Co, być może pisałem kiedyś, jeździłem Kamazem, tam też. Silnik miał 40 C, a w kabinie już było ciepło. Nie sposób było w zimie zamarznąć. Tu podobnie. Wóz ma 10 lat, a tak sauno. I jak to tera porównać do nowych (półrocznych) BMC, które mamy i którymi jechałem już 2x i w których, jak zwykle marznie mi lewa noga. Ale w "moim" mercu to samo. W tym poprzednim 12 letnim (w poprzedniej notce na zdj.) był wywiew z lewej strony w podłodze i było ciepło. W nowym to już zlikwidowali i... i powrót do przeszłości dalekiej, lewa noga zmarznięta. Ale by nie było, co pisałem w nowych, również półrocznych wolmo, też lewa noga zmarznięta. Serio!? Ci konstruktorzy są dziś tacy zjebani? To jakaś idiokracja w projektowaniu autobusów już jest? Czy to zamawiający są nieogarnięci? Mam niecny plan kiedyś o tym w obecnej firmie z kimś pogadać. 
   Oprócz tego MAZ wypadł nawet, jak na swój wiek, dobrze. Silnik - ok, zawieszenie - ok, oprócz tego, że abdulle i inni sie przepierdalają po dziurach, to w tych wozach są elementy obluzowane, które "dzwonią", "trzaskają" w czasie jazdy. W śniegu to idealnie widać, kto jak jedzie. Są dziury, studzienki zapadnięte i widać, jak ślady prowadzą po tych studzienkach zapadniętych, po tych dziurach, to wiadomo jak kto dba o sprzęt. Skrajne przypadki są po mnie, kiedy widać na ulicy slalom między dziurami, no ale sprzet uratowany, a kierownice dziś "chodzą" na tyle lekko, że nie ma problemu z omijaniem dziur, tylko trza chcieć. W ogóle abull, który przyprowadził mi wóz, mówi po ang. - not good, not good. Po kilku godz. pomyślałem. Niech spierdalają do swojego kraju, gdzie jeżdża jakimiś badziewiami i tam gderają - not góod, not good. A tu im dali nowy sprzęt, który oni zajeżdżają, jak król Julian w Pingwinach z Madagaskaru i jeszcze stękają. Te abdulle swoimi roszczeniami nas kiedyś wykończą i nawet se nie zdajemy z tego sprawy. 
   Tyle, bo tydz. przeleciał niesamowicie szybko. Dwa dni wolnego miałem, ale szczególnie niewiele zrobiłem. Zima, to praktycznie jak niedźwiedzie zapadam prawie w letarg zimowy, a moja wydajność na st. mac. spada znacząco. Najchętniej obudziłbym się na wiosnę, kiedy było by już powyżej 14C. 
   Zdjęcie.

  Kawka po komunistycznemu. Szklanka, spodeczek, tylko (jak na Misiu) nie ma szminki na szklance. Obok rurrosy, już obecne. 
  W jakiejś filmie komediowym PL, kiedyś była taka scena, że kobieta przeniosła sie w czasie do czasów właśnie komunistycznych i weszła ze swoją matką, czy babką do lokalu, zamówiły kawę i obsługa podała właśnie taki zestaw. Laska mówi wtedy:
- kto jeszcze podaje kawę w szklance.
   I tak se pomyślałem - jakby największym problemem transformacji było to w czym pijemy kawę. 
   Narka.

piątek, 12 stycznia 2024

Piątek #2025

    Tradycyjnie notka przeleżała 3 dni, choć była gotowa do wyprawienia. Ciągle coś i niby planowo, ale... mogła być wcześniej.

   Obejrzałem, jak zwykle w biegu, serial "Twój Victor". Zrobiłem to po obejrzeniu filmu "Twój Simon", na podstawie, którego zrobiono serial. Pisałem to już kilka razy. Robiąc seriale filmy, dobrze jest niezbyt przesadzać z doborem aktorów. Jeżeli robimy film o 16 latkach to może dobrze w ich rolach obsadzać aktorów starszych, ale wyglądających młodziej. W części się to udało, ale obsadzanie Masona Goodinga, syna Kuby Goodinga Jr., było porażką. Akurat on wyglądał na swoje 24 lata, które miał grając w filmie, a nawet starzej, ale rozumiem, stary załatwił mu rolę. Jeszcze jeden główny aktor miał 24 i grał 16 latka, ale na szczęście wyglądał młodziej niż miał. Reszta to w zasadzie dwudziestolatki, więc można było strawić. 
   Scenariusz w końcówce serialu już mnie rozśmieszał. Nagle w jednym czy dwu kolejnych odcinkach wszyscy się rozchodzili, później znowu wszyscy  się łączyli, serio? Nie można były czegoś bardziej wzniosłego wymyśleć? No i gra aktorska, a w zasadzie jej brak lub miałkość. Kiedyś aktor był w stanie przekazać uczucia zawarte w scenariuszu, dziś on jest (aktor) a pokazywanie uczuć załatwia scenariusz. Aktor nie pokazuje, że jest smutny, radosny, zaskoczony, tylko to mówi z niewiele zmieniającą się mimiką twarzy. Mógłby miec maskę na ryju i mówić: tera jestem smutny, tera jestem radosny itd. Odbieram to, bo obejrzałem ostatnio (dla przypomnienia) PL film "Pociąg" 1959 z Leonem Niemczykiem więc możecie se wyobrazić jak wypadło porównanie. Więc po cóż brać starszych aktorów, którzy i tak nie są w stanie odegrać swoich ról. Może trza było wziąć faktycznie 17-to, 18 latków i też by załatwili sprawę, a nie patrzeć na chłopa z zarostem, golącego się, zarośniętego odgrywającego 16 latka. 
   Jakieś podsumowanie... Film Simon, do strawienia, serial..., może ten pierwszy sezon jeszcze, ale drugi to tak oglądałem robiąc już coś innego i jakby przy okazji. 
   Jeszcze wrócę do filmu "Twój Simon". W jednej z ról branżowca był obsadzony Keiynan Lonsdale. Wtedy miał 21 lat. Jak się okazało, po niewczasie, to faktycznie jest branżowiec, do tego bardzo ładny, a po filmie, który był o comming oucie, zrobił własny. No szkoda, bo można by go było obsadzić w głównej roli i jako branżowiec pewnie zagrałby to znacznie naturalniej. Opisywałem to w m.in. w tej notce przy okazji aktora Dereka Efraina Villanueva oraz filmu "Mając 17-cie lat". Zastanawiające jest, że reżyser filmu "Twój Simon", jest branżowcem, o czym wiadomo, a niektóre sceny jakby je robił heteryk. No nie dało się, skoro wziął dorosłych aktorów, wiyncyj od nich wycisnąć? Po co przechodzi przez montaż scena całowania sie dwu (niby) nastoletnich branżowców, skoro jednemu wykrzywia przy tym ryj, jakby miał za chwilę puścić pawia. Serio?! Nikt tego nie zauważył?
   Można wybrnąć z sytuacji jak w filmie.... w którym grali aktorzy w bliżej nieokreślonym wieku. I to jest dobre rozwiązanie. Grają jak byli młodzi i tyle. Nie ma podane, że mają 21, 22, czy 28 lat. Akcja dzieje się jak byli młodzi i już. Jest to wtedy naturalne. Nie musi mnie razić aktor 27 letni grający 17 latka, bo takie rzeczy się już działy. 

   Miałem to już napisać kiedyś, bo po tych kato latałem do pracy. Dowoziciele żarcia na rowerkach. No praca jak nic dla imigrantów, to też ten dział wyróżniał sie wybitnie jeżeli chodzi o wyglądowość. Wiadomo gruba locha w takiej pracy se nie da rady, więc szczupłe mięśniaki zagraniczne szybko wyparły rodowitych ujeżdżaczy rowerków. Abdullachy to, jak było cieplej, to, jak u nich w kraju, zapieprzali w klapkach, ale przez jakiś czas jeden, chyba jednak nasz, jeździł na ścigaczu. Ile razy go mijałem na ulicy myślałem - błyskawiczny dowóz. Szybciej się da chyba jedynie dronem. 
   Po za tym, new praca w której sie adoptuje, ale o tym już w następnej notce. 
   Zdjęcie. 

W ramach dawno nieużywanych linii w Katowicach, tablice na moim starym wozie. W późniejszej wersji napis był "Mikołów Reta Auchan" widocznie zapłacili by reklama jeździła na autobusach. 
   Narka.

piątek, 5 stycznia 2024

Piątek #2024

    Z różowym, bo nie wiem na razie jak go nazwać i czy w ogóle nadawać mu numerek, kontakt utrzymujemy. Jak napisałem w poprzedniej notce zacząłem od sms-ów, bo to dziś najprościej. Później w tym ostatnim dniu pracy, czego już nie napisałem w poprzedniej notce, gadaliśmy ok. 2h. Tzn. równolegle, jak miałem 37, on miał 0-ę do 00:33 więc kończylismy podobnie. Tym razem z mojej strony było mniej słowotoku, dawałem mu się wiyncyj wypowiedzieć, bo przecież na tym ma polegać rozmowa. Znowu nam się rewelacyjnie rozmawiało. Czaicie bazę? Mój dział p.s. oczywiście się wzbudził, choć nie wiem po co qrwa, ale z jakiś tam przyczyn już w takim stanie pozostał. Zarząd ogranicza jego działania na szczęście na razie skutecznie, by to jakoś dziwnie nie wyglądało. Kontakt nadal mamy, obecnie w z zasadzie to dzienny, ale umiarkowany. Na razie rozmawiamy, piszemy o sprawach neutralnych, ale jest już plan, by delikatnie przejść na sprawy branżowe. Tym planem jest, bo o preferencjach kinowych rozmawialiśmy, podrzucenie mu tytułu z wątkiem branżowym i poczekanie na jego reakcję. Jak to u mnie trochę to potrwa, bo nwm. jaki film i musiałbym sobie przypomnieć jakąś produkcję, która nie jest w całości nasza, a właśnie ma tylko wątek nasz. 

   Po za tym obiegówka, która miała być 2-go przesunęła sie na 3-go. 2-go robiłem badania do nowego msc. pracy. Badania to jakaś fikcja, może dlatego że pokazałem lekarce poprzednie wyniki badań z przed trochę ponad roku i na tej podstawie niczego ode mnie nie chciała. Mój stan zdrowia oceniła z wywiadu i tylko wywiadu. No można i tak. W każdym razie mam na kolejne 3 lata spokój z badaniami. Odbierając od kadrowej obiegówkę, na biurku u niej, wraz z moją leżało ok. 10 teczek osobowych, ludzi którzy odchodzą z pracy. Jak powiedziała kadrowa, a później potwierdził to kierownik ruchu - głównie emerytury, ale to i tak duży ubytek. No cóż, będą mieli wiyncyj nadgodzin. Równolegle już dzwonią z new pracy kiedy przyjdę. Napierają delikatnie, nie nachalnie. 

   Był 972. Jak to u niego i w filmie idiokracja, proste sprawy czasem doprowadzają do prostych kłótni. Ona do niego dzwoniła jak tu siedział i pyta się (mają taki zwyczaj, że dają na głośnomówiący)
- kiedy przyjdziesz do domu pedale?!
- uj Cie to obchodzi
- to spierdalaj pedale.
 Przyniósł ze sobą 4 paka, a po tym paku jeszcze miałem resztę amuna, którą rozlałem. On  zaczął sugerować, by coś zrobić. Starałem się mu wytłumaczyć, że to mało realne. Jednak gadanie z osobą, która jest na niezbyt wysokim poziomie ma mało sensu. Powiedziałem, że u mnie te potrzeby ewoluowały, ale po tym jak to wypowiedziałem, to żachnąłem się, że to przeca za trudny wyraz dla niego i go nie zrozumie. No i nie zrozumiał, bo dalej się do mnie dobierał. Obciągnie nic nie dało, wiec powtórzyłem mu, że nic z tego nie będzie. Starałem sie wytłumaczyć, że rozeszliśmy się odnośnie potrzeb, ale chyba i tego nie zrozumiał. No cóż. Jak już się kapnął, po ok. 2o min, że nic nie bydzie, to poszoł na busa. 

   Zdjęcia. 
   One będą dziś uzasadnieniem czemu nie chodzę na wybory, Otóż we wiosce wymyślili se, na co wydać kasę i.... weszli z drewnem do lasu. Konkretnie z nasadzeniami do lasu. 

  Tu na pewno jest potrzebne następne drzewko. Serio?! Mi się wydaje, czy oni tam są nieźle pierdolnięci, do tego wydają moją kasę na takie ciulstwa. Przeca to ich bonzai, jak te drzewa obok dostaną liści, to zginie. Tam jest obok tyle samosiejek, że po chuj tam wchodzić z następnym drzewkiem?

  Nie wiem czy pomijać to, że trza mieć nieźle nasrane w gowie, by tam sadzić kolejne drzewko, ale wypierdalanie mojej kasy na takie coś?! A co na to Ci co na nich głosowali? Pewnie się cieszą, bo przeca na nich głosowali, to ich działania są zewszechmiar zajebiste. 
   Narka.

niedziela, 31 grudnia 2023

Niedziela #2023

   Pisałem o tym już kilka razy, że jak w tym filmie Niezniszczalny bliżej mi do Brucea Willisa niż do tego murzyna. Otóż jeszcze w kato miałem wypisane 48 i na zmianę jechałem, a podwózkę robiłem 110. Akurat przyjechał do zmiany i za kierownicą był młody chłopaczek, którego już kilka razy widziałem, czy mijałem. No i tera wrócę do owego 48. Nie jest to łatwa linia, a w ostnich dniach w zajezdni średnio mi sie chce gonić, tym bardziej, że do zmiany przejechała jakaś locha (pierwszy raz ją widziałem) 15 w plecy. Opóźnieniami to się chyba najmniej przejmuję, byle na końcu było w miarę normalnie. Te normalnie to 13 min od zdania wozu do nocki, więc tak trochę na styk. Pojechałem na linię. Trochę chciałem nadgonić, ale co jakiś gady mnie drażniły. Na mojej linii są już wytresowane i wiedzą jak się zachować, gorzej jak jestem kajś indziej i one nie czają bazy. No więc po 3-im incydencie stwierdziłem, a bujajcie się. Wypadam z obiegu. Tzn. wpuszczam przed się następnego i lecę za nim. Tak zrobiłem i całe następne kółko jechałem w odstępie 2, 3 min za nim. Rewelka, pełen chillout. Tak można pracować, ale niedługo, bo ten za mną to szczytówka, więc zjechał. Plan zresztą byl taki, że jak zjedzie, a będzie już wieczór, to latjący autobus. Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Zaś prawie rekord czasowy na linii, zresztą leciałem swoim wozem, więc parametry znane, osiągi też, więc cóż wiyncyj potrzeba... Nadganiając te ok. 35 min opóźnienia czułem się rewelacyjnie. To już było ok. 21:00 więc lemingi poruszające się w tempie lodowca zjechały do swoich st. mac., więc na drogach luźno, w wozie też no i pieknie się leciało z tymi nielicznymi w wozie. Do tego, co było na wstępie, mnie bliżej do Brucea Willisa, więc na skrzyżo w większości zielone i przy skrzyżo myślałem - tam na górze mnie chyba lubią. No właśnie, czy na górze? Czy na dole. Skąd nas niby Ci z zaświatów obserwują?
     W każdym razie ja goniłem, skrzyżo współpracowały leciało się pięknie. 
   No i tera wracamy do tego młodego ze 110. To jest taki szczupły ok. 22 lat synek. Ubiera się często (uwaga) w róż. No zalatuje branżą jak chuj. On jak miał zmianę na 110 to obok niego przy kabinie był inny synek ok. 19 lat i jak wyszli z wozu to ich obserwowałem i tak się zachowywali jakby było coś wiyncyj jak koleżeństwo między nimi, bo mam już wprawne oko. No i tera lece sobie tym 48 i myślę - zostały mi 3 dni pracy w kato. Jest bardzo mało prawdopodobne, bym się z nim spotkał. Wszak kierowców u nas ok. 200 to szanse są znikome na jakieś spotkanie. No i tera se pomyślcie, co z tym moim bliżej Brucea W.?  No tak qrwa. Na drugi dzień mam swoje 37. Ustawiam się na dworcu na wlocie by pokazać komuś tam, bo zmiennik ma L4, by pojechał na siódemkę (st. nr 7 na dworcu), bo nie wszyscy ogarniają. No i wychodzę, pokazuję 7 na palcach, a wóz sie zbliża i hamuje. Za kierownicą widzę kogo (uwaga, qrwa!) no tego ze 110. No i czaicie bazę? No i jak nie stwierdzić, że mam wiyncyj szczęścia jak rozumu... (nie, no .... rozumu też mamy trochę). Oczywiście on nie ogarniał, bo nowy, to się zatrzymał przed peronami, kaj stałem. Wsiadłem i mówię mu by podjechał na 7-kę. Tak zrobił. na 7-ce bez gadów gadka z nim, ale ile można gadać, jak on przyjechał juz po planie, wiec trza było jechać. Nr tel nie wziąłem, bo trochę niezręcznie po kilku zdaniach obcej osoby pytąć się - a dałbyś nr tel. ?
    Jak to u mnie w życiu bywa, pojawiają się okoliczności sprzyjające dalszym działaniom. Otóż w tym elektryku, którego odebrałem od niego, coś jakby latało na zakrętach na dachu. Zadzwoniłem do dyspo, by dał mi tel. do niego, czy u niego też coś latało, czy co się w tym wozie dzieje. Dyspo nr. przesłał. Zadzwoniłem. W pierwszej rozmowie rzeczowo spytałem się, czy coś miał, zauważył, że coś jakby lata na dachu i słyszał to? Zaprzeczył by coś słyszał i cos jakby latało. Spytał sie o jaką butelkę w wozie czy cóś innego, ale odp. ze spawdziłem, nawet pod wóz patrzałem i nic. 
   No i byście nie myśleli, że jakaś ściema, to faktycznie coś jakby większa nakrętka na (chyba) dachu latało. Elektryk, to tego sprzętu tam na dachu trochę jest. Po dwu kółkach dłuższa przerwa to pojechałem pod już nieczynną hurtownię warzyw z wysoką rampą oświetloną i wlazłem jeszcze na skrzynkę po warzywach i własną latarką świeciłem po dachu czy czegoś nie dojrzę, ale nic nie widziałem. Zadzwoniłem więc do niego, by mu powiedzieć, że sprawdziłem i optycznie nic tam nie widzę, ale jak to ja pociągnąłem rozmowę dalej. W sumie gadaliśmy ok. 40 min i ... niby umówiliśmy sie na kolejną rozmowę. Niby, bo to takie kurtuazyjne - to się jeszcze zdzwonimy. Tera znowu piłeczka po mojej stronie, Plan już je, by wysłać do niego, za 2 dni sms-a i poczekać na odp. I tera jeszcze jedno spostrzeżenie. Rozmawiało nam się, bardzo dobrze. Tzn. więcej ja mówiłem jak on, ale i tak udało się jakieś wspólne tematy osiągnąć. On musiał kończyć, bo gdzieś tam byl umówiony, ale c.d. może nastąpi. 
    Reasumując. Po linii 48 myślałem, że szansa spotkania się z tym ubierającym sie częściowo w róż jest niewielka, śladowa, no bo wśród tylu pracowników, na ostatnie 3 dni pracy spotkać go ponownie, no to weź.... 
    A tu.... spotkanie. No i co ja mam o tym myśleć, do cyca?!
    Do tej historii jest c.d., ale będzie w następnej notce.
    Tymczasem ostatni dzień pracy w Kato za mną. Przeleciał jakoś tak bezemocjonalnie. Tzn. z tyłu gowy kołatało się, że ostatni raz jadę tą trasą, ostatni dzień dali mi "moje" 37, ale wolmo, więc wolmo się toczyłem bez jakiegoś szczególnego gonienia, tym bardziej, ze świadomość narobienia czegoś na koniec powstrzymywała wersję latającego autobusu. Zresztą, na szczęście wolmo sie tego nie da zrobić. 
   Pozostanie jeszcze obiegówka 2-go i później jeszcze odebranie kasy i epizod w kato zostanie zakończony. Podsumowanie to pewnie za 2 m-ce, kiedy będzie porównanie z new msc. pracy i wyjdzie na ile to było dobre posunięcie.
    Zdjęcie.
Nie, to nie moja ciężarówka na tym screenie, ale fajnie wygląda. 
   Narka i udanego sylwestra.

wtorek, 26 grudnia 2023

Wtorek #2022

   Na koniec w Katowicach jakoś często dostaje swój wóz. Ostatnio na 12-ke mi go dali. Przyjechałem wcześniej po ostatniej wpadce, o której za chwilę i wsiadłem też wcześniej. Zmiennik jak zwykle na zajezdni, gnał moim wozem po dziurach byle do przodu, bo rozkład. Nwm, czy ja jestem pierdolnięty, czy oni. W każdym razie później, jak zwykle moim wozem pełna płynność jazdy, trochę gnania, miałem dobry humor w większości i dobrze mi sie jechało. Jakimś tam kursem z Ligoty do centrum, miałem natchnienie i trochę goniłem, jednocześnie z gracją przechodziłem między dziurami. Na pewnym odcinku przed nami jechało po linii nowe wolmo. 
   Na przednim siedzeniu siedział jakiś facet i podobnie jak opisywałem tego kierowcę do Mikołowa, tu również czułem, że on obsewuje jak prowadzę. Wolmo przed aami po dziurach - standard - ja je omijałem, bo innym torem leciałem. Na przed ostatnim pzystanku gość z tego fotela 3x wychylał sie i patrzał do kabiny, kto prowadzi. Widziałem to kątem oka. To są takie chwile, kiedy jest satysfakcja z wykonywanej pracy. Nie przyglądałem mu się, więc nie wiem czy to jakiś kierowca od nas, czy w ogóle inny kierowca, ale pewnie był zdziwiony stylem prowadzenia. 
   Zmiennikowi, mojemu już byłemu, też trafil się zmiennik, który po dziurach wali, ale to 95% tak jeździ, czego nie umiem zrozumieć. Przeca te układy kierownicze działają teraz lekko. Nie ma więc problemu ze skierowaniem pojazdu tak by ominąć dziury, to nie wiem ocb. 
   Teraz wpadka, pierwsza w tym roku z rozpoczęciem pracy. Otóż, ostatnimi dniami jestem trochę przemęczony. Na swojej linii nie mam godzin, to później mi wypisuje służby po np. 10,30, takie miałem w pn. i wt. Do tego godz. dojazd w jedną, tyleż powrotu, robi się 12,5 h. Spanie i zostaje mało. Miałem rozpocząć o 12:53, a o takiej mam autobusy do pracy. Tzn. cała 23 i 53. Mózg pomylił i miast ułożyć dojazd na 12:53 na garaż ułożył dojazd autobusem 12:53. Jak ustalił tak zrobi i poszło do wykonania. Kontrola nie wyłapała, nadzór też. Przed przystankiem zobaczyłem godz. 12:46 w otoczeniu i dopiero wtedy się kapłem, że zawaliłem. Tel. do dyspo. Pani przekazała, że nie ma kogo wysłać (brak rezerwy) i pojadę opóźniony. Spoko, damy radę. 
   Na zajezdni byłem 15 po wyjeździe. Wóz elektryk. Fajnie... Ostatnio elektrykiem jechałem chyba w styczniu. On podłączony do ładowania, musialem sobie przypomnieć jak to wyłączyć, jego załączyć, wycofać usadowić się i ruszyć. Dyspo dzwoniła czy jadę
- właśnie wyjeżdżam. 
- o to chyba nie ma sensu jechać z takim opóźnieniem. Może Pana gdzieś wstawię. 
   Teraz drobna dygresja. Zajezdnie mają płacone od kilometrów, które wozy przejeżdżają na liniach. Teoretycznie powinno sie zgłaszać wyżej opóźnienia powyżej 15 min. Realnie mało kto dzwoni i zgłasza, bo w szczycie transportowym, w zasadzie wszyscy mają te +15 min i musiałby być zatrudniony osobny człowiek do odbierania dziennie ok. zyliona telefonów. Jeżeli ktoś ma bardzo duże opóźnienie i wyciepnie kółko lub się gdzieś wstawia, to zdejmuje się te kilometry, a zajezdnia nie ma za nie płacone. jest stratna. Wspominałem o tym, przy okazji utknięcia tira pod mostem na Granicznej. 
   Nasza mentalność jest taka, że kierowcy się tym nie przejmują. Wyciepują te km. , całe kółka, a następnie se dziwią, ze zajezdnia nie podnosi wypłat i nie widzą tu korelacji. 
   Ponieważ dyspo też jakoś szczególnie nie chciała uratować km, to wszedłem do akcji i dalsza część konwersacji:
- zrobimy tak. Wpiszę opóźnienie na odejściu +14 min, Pani też wpisze i wilk będzie syty i owca cała. To i tak jest linia (297), gdzie jeździ się stadami, więc... nikt nie zauważy. 
  Załapała i tak zrobiliśmy. Faktycznie na odejściu było +33, a żeby wszystko było ok, to zdupa włączyłem w połowie trasy.  Już wyjeżdżając z zajezdni zastanawiałem się, czy to nie powinno być tak, że w pierwszej kolejności powinni ratować km, a nie rozkład jazdy? Chyba tylko ona tak działa, bo inni dyspo, to raczej ratują km. Jak pracuję tam długo, tak jeszcze mimo znacznych opóźnień, nie wyciepłem ani jednego km. 
   Przechodzi to też, bowiem inaczej niż inni wypisuję karty drogowe. Edki piszą np. tak. 
   Ochojec Szpital. 12:05    Węzłowiec   13:30 (to jest godz. planowego przyj.) a obok + 7 min - korki
  u mnie wygląda to tak:
   Ochojec Szpital 12:05    Węzłowiec    13:53  (bez dodatkowej adnotacji) bo musiałbym napisać np. +23 min, a to by już zwróciło ich uwagę. Gdyby tam było np. +85 to już była by pewnie interwencja. 
   Panie w biurze, jak nie ma innych adnotacji sprawdzają tylko czy wszystkie kursy wykonane i tyle. Godzin już nie tykają. Więc jak jadę np. +90 min to one zaliczają te km jako wykonane i zaj. ma za to płacone. Na tym 297 faktycznie w tym dniu miałem +90 w tym 33 były moje. ale zrobiłem wszystko, co prawda zjechałem na garaż z +85, ale zaj. nie straciła z mojej strony żadnej kasy. U jednych prywaciarzy mają np. karty wydrukowane już z kursami i godzinami planowymi i oni tam nic nie bazgrzą w nich. Efekt - zawsze mają zrobione km, i to zawsze planowo. 


   Wigilia. Na st. mac. dzień jak co dzień. No jest małe rozróżnienie, tradycyjnie pochłaniamy fasolkę po bret z ziemniakami. Tzn. w inne dni roku czasem też ją żremy, ale w ten dzień, na st. mac. od kilku już lat obligatoryjnie. W tym roku była późno, bowiem wstałem dopiero po 12:00, z powodu siedzenia i spożywania do ok. 05:00. Się jakoś zasiedziałem na firmowym DSC. Po za tym miałem w pracy wolne. Obdarowali mnie, w przeciwieństwie do ub. roku 3 dniami wolnymi na święta. Sob. nd. i pn. więc fajnie wyszło. Niedziele spożytkowaliśmy głównie na sprzątanie. Zajrzałem do starych kątów, choć chyba tylko ja wiem o tym, że tam posprzątane. Oprócz tego trochę pograne w gry multi, bo dziś to taki syndrom tych czasów czyli zagospodarowanie czasu wolnego zwłaszcza przez młodzież. O ile osoby starsze jeszcze jakąś równowagę mają między życiem realnym, a wirtualnym, to młodzież już chyba - nie. Do szkoły z komórką w ręce (aktywną), w szkole z komórką, też włączoną i kontaktem z innymi, po szkole podobnie, a w domu do kompa i gier, z łącznością z innymi on-line na kompie i na komórze.
   Na przystanku widziałem kiedyś synka, który miał na kolanach otwarty zeszyt. Częściej chyba sięgał po komórkę do kieszeni i nią się zajmował (odpisywaniem, przeglądaniem), jak czytaniem treści z zeszytu, choć robiło wrażenie, iż chce się czegoś jednak nauczyć. 

   Nie będę przeciągał, bo dziś do pracy iii... znowy wyjazd z zaj. moim wozem. Już sie cieszę. Miała być zmiana na trasie w wozie, który jeździ, ale coś sie tam niby psuje, to podniama. Dzwoni dyspo, że trza być wcześniej z zaj, i pyta jaki wóz? No mój oczywiście.
   Zdj.

   
W komputerze (to dużo napisane) do wyświetlacza mamy takie archiwalne linie lub kierunki. To jedna z takich, kiedyś b. fajnych linii. 
   Narka.

środa, 20 grudnia 2023

Środa #2021

    Wiem, wiem dziura niesamowita, ale tyle sie ostatnio dzieje, ze aż nie mam czasu tego opisywać. Wszystko pochłania czas, a doba ma... (no bez truizmów). Osobną kwestią jest nierównomierność czasu pracy. Nwm. czy pisałem, ale na "mojej" linii nie mam godz. Mam służby po 6,50 i 7,20h przeto muszę nadganiac na innych by mieć normę. Tylko jest później dychotomia, bo np. wczoraj, przedwczoraj po 10,30, do tego dojazd do i z łącznie 2h, to już się robi 12,30h więc całkiem sporo. Zmiana pracy, co niesie za sobą dodtakowe czynności, a doby się nie rozciągnie. 
   Z innych spraw w ciągu życia. Rozmawiam ostatnio z dyspozytorem, to jedyny taki troche z jajem, ale też rozgaenięty i rozmowy z nim są inne jak z pozostałymi, a i on wie, że z drugiej strony "inny" kierowca, przeto podpuszczamy się na wzajem. Ostatnio z nim rozmawiam i on, że zmiana, ale postoju jest tylko 3 min, na co ja, że nie ma problemu, bo kompensuje to sobie wcześniejszym wejściem do pojazdu, i wtedy on:
- słowo kompensuje słyszę drugi raz w życiu. Dziękuuję za przyjemną rozmowę. 
Tu podziekowałem również. 
   Wcześniej kiedys u niego na dyspozytorni, przez okienko się wciągnąłem do środka i patrzę na plany, a on
- co Pan robi?
- zapuszczam żurawia
- a czemu
- bo w autobusach i tramwajach były takie naklejki "zapuść żurawia"
- to może zadaj konkretne pytanie będzie konkretna odpowiedź
- już nie trzeba (bo zobaczyłem na planach co mam na drugi dzień). 
  Wycofałem głowę z nad planów i poszedłem. 

  Inna sytuacja, jadę do przystanku, lekko z góry i widzę ruszającą do biegu lochę, z lochowatą laską. Młodzi, więc pomyślałem, troche Was przegonię. Miałem +3 min w tym miejscu, więc nie by lecieli bo byłem przed czasem wręcz przeciwnie. Jak postanowiłem tak zrobiłem, podgoniłem do przystanku, ale w nim, była 22:15, poczekałem na dobiegającą lochę z koleżanką. Jak wsiedli do wozu, to podobnie jak ja po dłuższym biegu, ledwo dychali. No oni młodzi, to takie coś im się przyda, bo pewnie niewiele mają ruchu w swoim życiu i przeważnie, oprócz dobiegania do autobusu, suną w tempie lodowca po chodnikach i przez zycie. Zastanawiałem się czy w wozie nie dostanie zawału, bo dyszeli strasznie, a wsiedli do 3-ch drzwi, to mimo tego słyszałem to w kabinie. 

  Dopiero z perspektywy czasu widac pewne rzeczy, pewne sprawy, pewne życiowe doznania innych. Otóz, nie jest niczym nowym, nasze mięsniaki-skurwiele si8ę starzeją. Oprócz tego ich życiowe tory się czasami rozwidlają niekoniecznie tak jak oni chcą. To niekoniecznie, jest chyba częściej jak rzadziej. Paradoksalnie będąc branżowcem nie mam takich doznań, żyję jakby liniowo, tzn. niewiele się zmienia, w kreacji naszego życia bierzemy udział my sami, bez żadnego dodatku w postaci laski, żony, partnera etc W związkach to już nie jest takie proste, bo zawiłości, szczególnie w chwili kiedy wychodzą larwy na światło dzienne są tak duże, że ąż strach się bać. My tego, na szczęście nie mamy i dzięki, za takie coś. 
   Sptkałem na wiosce mięśniaka, o dziwo mie skurwiela, któremu życie sie totalnie odwróciło. W zasadzie minęliśmy sie na chodniku. Tzn. on mnie mocno, na prawdę mocno przytulił, ja, nie widzieć czemu, tak jakoś się wyswobodziłem z jego uścisku. I teraz ze mną jest coś nie tak? Zawsze chciałem go przelecieć, chciałem z nim mieć większy kontkakt, przy czym, jak go spotkałem, (tu ważna dygresja) po raz któryś, to jakby się odsunąłem od niego. Oczywiście po wejściu na st. mac. żałowałem, ze nie wziąłem po raz kolejny kontaktu doń, ale z drugiej strony mózg myślał - po co? skoro on nigdy z tego nei skorzystał, to czy na prawdę szczere jest jest stwierdzenie, iż sie skontaktuje i pogada? Jak sie skontaktuje, skoro nawet nie wziął aktualnego nr tel.? Oni faktycznie działają tak, ze zostawią kartę w drzwiach? No raczej - nie. To po co się spinam?
   Wielu mówi, że społeczeństwo jest już nie do uratowania, więc co pozostaje? No wieczór pornioli i rozładowanie napięcia emocjonalnego, po którym juz mi sie mięśniaków nie chce. 
  Zdjęcie (screen).

  Gram ostatnio w symulator stacji Lisków Gł. Niestety na wizji, bo robiłem streama, doszło do wykolejenia składu, tam gdzie izolacje rozjazdów na czerwono (wskazuje to czerwona strzałka). Wpadka na wizji, ale co zrobić. Na następnym odcinku (live na yt) wychodziłem z tej sytuacji ruchowej. 
   W tedeka nie gram, bo we wrześniu chyba podnieśli mi cieśnienie, wiec se na razie, co pewnie potrwa, dałem spokój z nimi. 
   Notak troche surowa, ale brak czasu na dogłębną korektę, więc i tak wypycham ją ze stacji spóźnioną, ale co zrobić....
   Narka.

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Poniedziałek #2020

   Moda jest jednym z przejawów głupoty ludzkiej. Pisałem o tym już kiedyś, że głupkom wciśnie się jakąś modę ubiorową i oni bezmyślnie z niej korzystają. Przetrwała z lata moda na za krótkie spodnie, kończące się ponad kostką (stawem skokowym). Do tego buty "adidaski" lub teraz łyżwy i skarpety stopki. Efekt. Staw skokowy w zimie odsłonięty, goły, a na nim, co wiemy cienka skóra, więc idealne msc. do wychłodzenia tego stawu. No i teraz głupie lemingi, obu płci, bezrefleksyjnie w zimie, przy mrozie ubierają sie modnie robiąc sobie na przyszłość "a kuku". 
   Decyzja co do zmiany pracy podjęta. Czy dobrze robię - nie wiem. To są takie momenty w życiu, kiedy tą/tę (nie wiem) wajchę przekładamy i nie wiemy, co bydzie. Teoretycznie zakłada się, że lepiej, ale jak wiemy różnie z tym bywa. Choć nie zdarzyło się jeszcze, by jakieś wsteczne przełożenie wajchy spowodowało porażkę decyzyjną. Mimo tego zawsze jest taka obawa z tyłu gowy, czy na pewno to dobry ruch. Im sie jest starszym, tym większa stabilność jest pożądana, a tu takie zmiany życiowe. Nie mam jeszcze częstotliwości jak 303, co kwartał new praca.

   Ostatnio, to podobnie jak z młodzieżą samczą, o której pisałem, że nie chce związków, słyszę, że dorosłe związki się po latach rozpadają. 811 mi mówi, że u 800 kroi się rozwód. 374 był w sob. na st. mac. i mówi, ze jego brat dostał od żony pozew, trochę z nienacka, a trochę było już go czuć w powietrzu. U innych sytuacja dość napięta, a za wszystkim w tle stoi kasa, z tego co słyszę w uzasadnieniu. Wzrosła chyba roszczeniowość ludzi. Inne związki, jak kolegi od 374 trwają, bowiem sytuacja jest patowa. Gdyby nie dzieci, to już by dawno się rozeszli, tzn. akurat kolega od 374 zostawiłby ją. Tak, tkwi przy niej, bo znowu kasa z drugiej strony. Trójka dzieci, to alimenty, wynajem swojego mieszkania i nagle robi się sporo potrzebnej kasy, by samemu funkcjonować. Ale sprawa tych rozejść to u ludzi, jeszcze z działającym mózgiem. Ci bezmózgowcy nie są w stanie się rozejść, bo nie potrafią bytować sami. Mimo, wydawać by się mogło z boku, patologicznych sytuacji, trwają w tych związkach dalej, choć już u podstaw widać, że to będzie ciąg porażek i życia w nędzy. Taki 972, sam nie bydzie egzystował, to też, mimo kiedyś mojej propozycji, jednak z nią został. Podobnie dziś 303. Już widać, ze to jest kolejny  beznadziejny związek, a mając jeszcze okazję z tego wyjść, on będzie w tym tkwił, bo sam, po domu dziecka, egzystować nie potrafi. 
   Z 303 miałem kolejną rozmowę tel. i podpytałem go o wiyncyj szczegółów. Otóż larwa miała 23 tyg. Jak spytałem, czemu nie powiedział, to że niby nie mówi o tym innym, ale no sorry, jestem jedną z nielicznych osób, z którą gada, po za obowiązkowymi kontaktami z rodziną. Jednak nawet jak to potwierdził, to po chwili zajął sie dalej zabijaniem na ekranie. Czasem odnoszę wrażenie, że jest dokładnie jak 972. Kopulcja, prokreacja tak, zajmowanie się efektem tych działań (produktem ubocznym seksu)  to już nie. Oczywiście, jak to prawie w filmie "Idiokracja", oni ambitnie chcą sekcję zwłok, by wiedzieć czemu larwa zeszła. U siebie w ogóle nie widzą błędów. To że razem łykali, to nie istotne, to że się napierdalali również, a o kłótniach, co jakby standardem jest u nich, to już nie ma co wspominać. Ale to w/g nich są pewnie zdrowe warunki dla rośnięcia larwy. No przecież generalnie nic się nie dzieje. 
   Po rozmowach z 303 naszła mnie jeszcze jedna refleksja. Otóż w ostatnim akcie wciepowania makulatury do przeźroczystych pudełek, frekwencja była na poziomie 74%. Nie załapał się na to 303, bo ze względu na swoją głupotę, jest wyłączony z mediów społecznościowych, a przez to nie docierają doń materiały wyborcze stymulujące właśnie potrzebę iścia wciepnięcia papierka do pudełka. Jest jakiś % głupoty, która ze względu na swój poziom, nie przetwarza informacji z mediów społecznościowych, przeto nie bierze w nich udziału, to też nie da się do nich dotrzeć, by ich zmanipulować. 
   Reasumując. Połowa zawsze łaziła, bo myśli że coś zmieni, że wciepnięcie papierka do pudełka, to takie rozgrzeszenie samych sobie, 20% to już nowy narybek, manipulowalny medialnie (np. choćby oglądanie sejmu na yt.), a reszta to skrajna głupota, która nie ogarnia nawet własnego podpisu, przeto wyjście do pudełka jest jak załatwienie prostej sprawy w urzędzie - wielkim wyzwaniem, z którym jak nie trzeba, to lepiej się nie stykać, nie ruszać, może samo się rozejdzie po kościach.
  Zdjęcie.

  303 przy łopacie. Odpowiedni mięśniak, na odpowiednim msc. pracy. 
  Narka.

środa, 6 grudnia 2023

Środa #2019

   Dzisiejsze czasy sprzyjają branżowcom. Jadę tram w kato z rynku. Na przystanku kręci się młody synek z jakimś podkładem, czy czymś takim na twarzy. Widać z daleka, ze coś ma naniesionego na twarz. Ubrany jak pedał, acz nie aż tak wyzywająco. Patrzałem na niego i jednocześnie myślałem, jak za moich młodych czasów takie osoby sie musiały szczelnie kryć. Ile energii musiały poświecić, by ich branżowstwo nie wyszło. Jednak część wzroku była kierowana na innych samców, a nie samice. W podstawówce to jakoś przeleciało. W technikum, na szczęście, w klasie były tylko 3 laski, więc patrzenie na innych samców było jakby naturalne. 

  Gram w gry. Nic nowego, ale oprócz grania w gry platformą łączącą graczy jest dziś często DC. Na nim też urzęduję i ostatnio zauważyłem ciekawe zjawisko. Otóż jest sporo graczy (przedział wiekowy naście do 30-ci), którzy mają negatywne zdanie o laskach. Głównie jest to po nieudanych związkach. Ta odmienna sytuacja do tych mi znanych polega na tym, że oni bardzo źle się wypowiadają i jednocześnie nie chcą już następnych związków. Wiem, ktoś od razu pomyśli nic nowego, tak zawsze było. W pierwszej chwili też tak myślałem, ale jest w ich wypowiedziach inne nastawienie, ktore wyczuwam. Ono jest zdeterminowane nie tworzeniem następnego związku i jest to dość trwałe. Tzn. są u nas użytkownicy, którzy pokończyli związki już np. kilka lat wcześniej i trwają w tym postanowieniu. Zmieniło sie też to, że gry sa doskonałą odskocznią od myślenia o nowym związku. Miast przechodzić to na nowo, zapoznawanie się, chodzenie, doprowadzenie do spotkania łóżkowego, to można wejśc w grę, tu rozrywka, przyjemność dla mózgu jest od razu, a w razie W napięcie rozładować ręcznie. 
  Przy okazji nasz dział p.s. wreszcie się uspokoił. Sprzyja temu zima i szczelne ubiory mięśniaków, ale też starzenie się. No ileż można...
   
   Atak białego gówna na weekend spowodował, że dwa dni nie ruszałem się ze st. mac. Nie było takiej potrzeby, a brnięcie w tym białym dziadostwie nie uważam za przyjemne. Nie dość, że nawaliło tego ok. 40 cm, to jeszcze przypierdoliło mrozem. Na szczęście prace uszczelnieniowe na st. mac. w końcu przyniosły zamierzony efekt. Gdyby nie uszkodzenie lewej ręki było by jeszcze lepiej, ale i tak jest bardzo zadowolony z efektu prac, o czym co jakiś czas mówię 979. 
   
   Po zawiezieniu wypowiedzenia z pracy czuję sie już na wylocie. Tzn. w głowie przewala się myśl, że to już ostatnie jazdy na liniach i kolejny etap w życiu się kończy. Krótki epizod, z którego niewiele tu umieściłem relacji. Z jednej strony wydaje się to nieszczególne, bo praca codzienna wygląda mniej więcej tak samo, z drugiej chyba brakuje materiału zdjęciowego, dlatego z 979 umawiam się na film nagrany komórką, z jednej z ostatnich jazd na linii, którą mam (pseudo) na stałe. Równolegle umawiam sie z 374, choć to jego filmowanie pozostawia wiele do życzenia, ale może to przeżyję na zasadzie, że w ogóle coś będzie. Inna sprawa, że nie wiem jak filmuje 979 i nie wiem czy w ogóle coś filmuje (dowiedziałem się - nic nie filmuje, będzie premiera). 
   Na większości linii z automatu mam włączony tryb żółwia. Chyba biję rekordy w opóźnieniach, ale też zwisa mi to. Nie ma się co spinać, bo i po co? Jadąc do zajezdni zawieźć wypowiedzenie wsiadłem w drodze do naszego wozu prowadzonego przez młodą kobietę. Uszkodziła go wjeżdżając, a w zasadzie opierając się na małym dostawczaku. Efekt - stłuczona przednia prawa szyba w solarisie, przesunięta pierwsza połówka drzwi. Koszt, lekko ponad 5 tysi, a jeżeli mnie za lusterko skroili 2 k, to ją za te uszkodzenia ok. 10 k. No i ona bez ubezpieczenia, czyli płaci z ręki. Różnica polega na tym, że ja bym to z ręki zapłacił, a nie sądzę, że ona ma tyle odłożone. Stąd też zachowawczo tryb żółwia, by do końca m-ca dojeździć i niczego nie narobić.
   Po raz kolejny w życiu przekładam wajchę i kieruję sie na inny tor. Nie wiadomo jak będzie na tym nowym torze jazda się odbywała. Można by książkę napisać, ile to razy tą wajchę przekładałem sobie sam, ile to razy inni mi ją przekładali. Natomiast jest zasadnicza różnica. To już druga zmiana, która odbywa sie bez udziału działu ps. W zasadzie dotychczas, ten brał udział w prawie wszystkich zmianach i to dość znaczący. Trudno dziś pisać, że te zmiany nie były dobre, bo dział ps. miał to co chciał, a mnie jakoś udało się przecież przeżyć. W końcu jest to istotny dział w naszym życiu, a przynajmniej przez większość niego. 
   
   Wpierw było info od 302, że larwa od 303 ma jakiś defekt. W nd na st. mac. wszedł 972 i mówi, że ta larwa od 303 padła. Urodziła sie w 5-tym m-cu i nie udało sie jej utrzymać. 972 nawet chciał w robocie dostać 2 dni okolicznościowego, ale wytłumaczyłem mu, że to nie to pokrewieństwo. 
  We wtorek rozmawiam z 303 przez tel. Podpytuje co dzieje. Otóż ma new pracę. W poprzedniej jakieś (w/g niego) pedalskie zachowania były, nie wytrzymał i pewnego dnia, jak to mięśniaki-skurwiel po prostu wyszedł. Niby dostał ostatnią wypłatę, ale czy całą, czy część, tego nie wiadomo, bo 303 nie umie liczyć. Obecnie ma już, w ciągu roku, 4-tą pracę przy składaniu nadbudówek do samochodów dostawczych. Pracuje z jakimś Białorusinem. Oczywiście w pracy najważniejsze są jaja, ja te są, to jest dobrze. Samo wykonywanie pracy jest jakby rzeczą wtórną. Nadal gra w gry i to w zasadzie tyle co udało się od niego wyciagnąć. Mało, bowiem jest jednodrożny. Jak odpisuje komuś na necie, to już nie koduje co się doń mówi. Jak ze mną mówi, to na necie nie jest w stanie pisać, mózg tego nie przetworzy. 
   Wracając do larwy, to jak powiedziała 811 chyba dobrze sie stało. On, ani ona nie zapewnili by odpowiedniej opieki, jeżeli larwa faktycznie miała by dysfunkcje ruchowe, a tym bardziej umysłowe. Na wcześniejsze jej wyjście mogły mieć wpływ ich zachowania. Przypomnę, razem pili, napierdalali się prowadzili/dzą niezdrowy tryb życia chyba nieszczególnie zdając sobie z tego sprawę. 
   Więc 303 o larwie nie powiedział nic. Czemu? 
   W następnej rozmowie podpytam go co z nią, a później czemu nie powiedział wcześniej. 
   Ok. tyle, bo pora poprzetaczać się po mieście. 
   Zdjęcie. 

  Zbliżają sie święta i sylwester, to po kolejowemu określenia (w sumie dla nie wtajemniczonych tajniackie), co dzieje z drugiej strony. Ponoć nawet opatentowane.
   Narka.

środa, 29 listopada 2023

Środa #2018

 Jest decyzja. Zmieniam pracę. Nałożyło sie na to kilkanaście spraw. Na czoło wysuwa się ostatnio polityka władz Katowic odnośnie ruchu miejskiego, mam na myśli kompleksowe rozwiązania, które nie są zbieżne z oczekiwaniami ludzi. Wiem, ludzie zawsze czegoś chcą niekoniecznie dobrze, ale w tym przypadku blokowanie ruchu i obrzydzanie korzystania z sam. osobowych w centrum przenosi sie bezpośrednio na mnie. Jest co raz więcej, a perspektywa nie jest optymistyczna, linii, na których w zasadzie ze startu wiem, że "ooo, to dziś jazda bez postojów". Ale czy o to chodzi? Oczywiście można wyciepować kółka, ale efekt jest taki, że zaczynamy być ostatnią zajezdnią pod względem wysokości wypłat. Innym nie ubywa kółek, nie ubywa nie małej kasy, to też mają m.in. na wynagrodzenia. 
   Abdullachy. To też jest istotne. Trza się śpieszyć, bo oni kontenerami napływają do nas, a ta praca jest o wiele łatwiejsza niż na budowie, dla przeciętnego abdulla, więc napór ich na te stanowiska jest wiynkszy niż na budowlankę. Też wolę jeździć w ciepłym, jak marznąć w deszczu na budowie. 
   Biorą mi wóz na stałe, a po okrojeniu naszego terenu, w zasadzie wozy na stałe to fikcja, a lubię mieć wóz na stałe. To jakby główne uwarunkowania. Jest też kwestia niemierzalna finansowo, to dojazdy i powroty z pracy. W new mam bliżej, a z pracy na st. mac. lezę (uwaga) pieszo. Także w czw. 30-go listopada składam wypowiedzenie. Okres miesięczny więc teoretycznie w new roku, new praca. 
   W rozmowie o przejście, przeszedłem sam siebie. Mózg wynajdywał z dawno zakurzonych szuflad określenia, aż sam byłem w szoku. Np. "wektor działań władz m-ta Katowic"... W każdym razie na "dyspozytorze" czy kierowniku zrobiłem wrażenie, bo na drugi dzień w rozmowie tel. stwierdził, odnośnie przytrzymania msc. pracy do stycznia, - jak przychodzi do mnie poukładany pracownik... noo, se pomyślałem, nieźle poszło. W rozmowie, co planowałem, przedstawiłem swoje priorytety:
1 - wóz na stałe, 
2- popołudniówki
3 - linia na stałe. 
   Na wszystko się zgodził, więc co więcej potrzeba, a i przy okazji, wypłata wyższa. Oczywiście wszedł na ten temat, ale od razu go zbiłem, mówiąc - 90% ludzi Pan na to przekona, na mnie to akurat nie działa. J/w. 
   Napisałem do dziecka, by przylazł z komórą, by nagrać jakąś jazdę na linii wozem, który jeszcze mam, bo jakoś po poprzednich pracach mam mało zdjęć, a filmów to już w ogóle. 

   Wracam po pracy na st. mac. Jedzie nowy wóz - Isuzu, jakiś abdullach za kierą ubrany. Pomyślałem - wygrzeje się, bo na placu -4C. Wsiadam do wewnątrz siadam na siedzeniu i wieje mi na łeb. Po chwili odczuwam, że nie wieje mi ciepłe, ale chłodne, do tego nie wieje słabo, a naqrwia. Jadę i mózg zgłasza - co dzieje?! Na wyświetlaczu z przodu obok kierowcy jakieś cyferki zmieniają się, w tym pokazuje się temp. wewnątrz 10C. Ponieważ tym 10C mi wiało na łeb z góry, przesiadłem się obok na wolne siedzenie, bo bym czapkę musiał założyć. 
   A ja się dziwię, jak tych abdullachów mijałem, że oni w kurtkach zimowych jeżdżą i czapkach. No przecież jak nie umieją nastawić tego urządzenia do grzania, to głupki tak jeżdżą cały czas. Masakra. 
   Zdjęcia.

  Czasem takie ładne mięśniaki sie jeszcze znajdą, ale powoli to jak dinozaury. Ich ród ginie bezpowrotnie.

  No i teraz patrząc na powyższe zdj. większość pomyśli - branżowcy. Otóż - nie. To heterycy, którzy po prostu dorabiają pokazywaniem się przed kamerką. Oni to robią (akurat co widać na zdjęciu), bo im za to płacą, a to są w stanie dla jakiejś tam kasy zrobić. Jest to kolejny dowód, że za kasę, to można różne rzeczy zrobić. Zresztą w Am. Płd. kultura seksu jest chyba inna niż nasza. Pamiętam film "Ostatni mecz", który opisywałem na blogu. W nim było częściowo podejście do seksu w ichniejszej kulturze pokazane. To też nie dziwię się, że oni dla kasy są zdolni do jakiś ustępstw i nawet jakby to wypłynęło do ich środowiska znajomych, to nie wywołało by wstrząsu. 

piątek, 24 listopada 2023

Piątek #2017

    Na ntlx. obejrzałem serial szwedzki "Tore". to film o 27 latku, który w/g zamierzeń ojca i swojej przyjaciółki chce syna usamodzielnić, a przez to ągo od siebie i domu, w którym mieszka z nim razem. Tu jakby scenariusz niczym nie wybiega od normalności. Młodzież, choć w wieku 27 to już nie bardzo młodzież, mieszka co raz dłużej z rodzicami, co w obecnych czasach nie dziwi. 
   Natomiast po tym rozpoczyna się scenariusz, jak zwykle dziwny. Otóż Tore nie jest jakimś morświnem, a nawet, jak na swój wiek, przystojnym osobnikiem. Jednak okazuje się, że mimo tego jest prawiczkiem. Serio, to takie rzeczy jeszcze mają msc.? Nasuwa się stos pytanń w stylu - to jak to? Nie bywał nigdy na imprezkach, nigdy się nie upił, nie wyjeżdżał nigdzie, był w klatce zamkniony, co się do cyca z nim działo wcześniej?!
   W/g dalszego scenariusza wydawać by się mogło, iż nagle obudził się ze swoimi problemami okresu lat nastu w wieku 27 lat, a wcześniej życie mu gładko przeleciało u boku ojca. No to chyba tak nie wygląda, ale... cóż, dzisiejsza kinematografia ma wiele niespójności. 
   Skoro Tore w tym wieku ma czystą kartę, tzn. że niczego nie zaliczył. Nie bywał w lokalach branżowych, choć obok jest i chyba od dawna był. Nie pił, bo pierwsze wyjście na alko jest pokazane w sposób, jakby się rozdziewiczał z tym. Podobnie z seksem, też prawiczek. 
   Czyli mamy obraz takiego wczesnego nastolatka, ubranego w strój 27 latka poznającego plusy i minusy życia jednoosobowego. Czyli alko, coś mocniejszego, impry, no wszystko z czym startują nastki, tylko przesunięte o dekadę z niewiadomych powodów. I to trochę razi. było by to b. relane, gdyby to była prod. właśnie o 17 latku. Tak wycięto część spraw wieku naście, pozostawiono te startowe w tym wieku, co napisałem wyżej i taki treściowo okrojony serial powstał. 
   Prod. szwedzka, na którą sie przyjemnie patrzy, mimo nieścisłości scenariuszowych. Później jest już jakoś spójniej. Czyli pierwsza miłość, relacje koleżeńskie, przyjacielskie itd. Serial zrobiony z odcinków 30 min, jest ich 6 więc łykłem go przy okazji gry w jeden dzień. Natomiast dziwne jest zakończenie. W zasadzie to go nie ma. Po prostu się kończy kolejny odcinek i tyle. Sprawy zostają otwarte, jakby zespół tworzący czekał, czy robić v.2, czy się po opiniach wstrzymać. Myśłałem jeszcze nad tym, że może w Szwecji nie można robić filmów o 17 latkach, przeto zrobiono o 27 latku, z problemami wczesnymi. 
   Mimo tych kontrowersji wokół scenariusza sam film warto obejrzeć. 

   To już wiemy, że główne media są przeciwko nam. Coś przeczuwałem już wcześniej, ale by aż tak. Już w kampanii wyborczej, można było wyczuć że są pro jakiegoś tam nurtu. Wczoraj w radiu Z słyszę informację. Sąd w Szczecinie, by  nie było że ten lokalny z Białymstoku, wydał werdykt, że mur na granicy z Białorusią stoi 2 m od granicy po naszej stronie. 
   Ok. ta informacja jeszcze sama w sobie niewiele wnosi, przynajmniej dla mniej ogarniętych w sprawie, jak np. ja. Ale słucham dalej i mówią - w związku z tym, osoby które przyjdą pod mur z drugiej strony oprą sie o niego i zażyczą sobie azyl, to musimy ich na podst. przepisów unijnych wpuścić do kraju. 
   Wiem, że mur sam w sobie jest dziurawy jak durszlak, bo filmiki na yt. są, ale by ofen podać info, że teraz to już na legalu się tu dostajecie w dowolnej ilości. Czyli co? Korpo zachodnim jest na rękę destabilizacja kraju, przez otwarcie granic i wpuszczenie tu nieograniczonej ilości ludzi z przeludnionych krajów, jak np. z Indii, Bangladeszu...
   Słucham takiego ifno i zastanawiam się, jaki interes ma właściciel stacji podając takie info, jednocześnie tym info otwierając granicę i robiąc problem w kraju i to nie mały. 
   Już pominę to bredzenie przez ponad godzinę o tym, w tej samej st. radiowej, że dziś nas deszcz zaleje, cały kraj pod chmurami i w ogóle sie potopimy, a wygląda tak:

   No cóż, trza do realnej pracy, w której raczej się nie bredzi. 
   Narka.

niedziela, 19 listopada 2023

Niedziela #2016

    Te spowalnianie ruchu w końcu będzie przynosiło negatywne rezultaty. Czy o to chodzi mieszkańcom? Głosują na nich z myślą że będzie lepiej, a jest, jeżeli chodzi o ruch uliczny, gorzej. Na siłę chcą nas przesadzić na rowerki i hulajnogi elektryczne. Tylko czy wszyscy tego chcą... 
   W pt. na Granicznej w katosach ciężarówka wbiła sie pod wiadukt kolejowy. Nie udało się jej wyciągnąć do pn i efekt - nie dało się wjechać do centrum. To, że coś się stało to jedno, drugie to zawężanie ulic, spowalnianie ruchu. Efekt - o 18:15 miałem +80 min. Mikołowską do samego dworca sunąłem godzinę, gdzie normalnie to zajmuje jakieś 10 min, w rozkładzie jest 6. Na szczęście pogoda była bezdeszczowa więc przynajmniej to umożliwiało podciąganie w miarę normalne. I teraz takie wydarzenie w zimie, przy opadach śniegu, to paraliż m-ta do godz. wieczornych. Alternatywa - hulajnoga elektryczna przy -5C, w padającym śniegu. No brawa dla urzędników m-ta. Może ich tak puścić w taką pogodę do domów po 15:00 z UM na rowerkach ele. i hulajnogach. 
   Nic. Jest plan awaryjny przeniesienia się do pracy do prywaciarza na linię mniej obciążoną centrum aglomeracji, która żądna kopert postawiła w centrum ok. 7 mega dużych biurowców, nie zmieniając dróg dojazdowych doń, a nawet jeszcze pogarszając warunki drogowe. Jest jeszcze kilka plusów ewentualnych przenosiń. Wóz na stałe, to główna zaleta. Nam (zaj, w której obecnie pracuję) ze względu na zabranie części terenu, by w perspektywie sprzedać działkę na której stoi zajezdnia (podobnie jak teren lotniska w Okęciu), pod kolejne biurowce, wozy na stałe praktycznie zabrali. Jest ich na styk, więc wszystko musi jeździć. Do tego umiejętności jeździeckie kierowców, których szkoli się tylko aby sunąć do przodu. O omijaniu dziur, dbania o wóz, to już można zapomnieć. Ostatnio stoję, a obok na pasie, gdzie są zapadnięte studzienki, do tego stopnia, że ma urwać zawiecho, jedzie jakiś Edek naszym wozem, po tych studzienkach chyba z 40 km/h. No przeca jakbym go dorwał w ręce to od razu ma w pysk. Ale on ma wyjebane na to, to nie jego wóz.  Te studzienki omijam, trochę wymuszając na przeciwnym pasie, ale i tak jadę k/nich do 20 km/h. No ale z durniami nie ma co rozmawiać. 
   Inna spawa, to właśnie zatykające sie m-to. Są linie, na których w zasadzie nie ma postojów w ogóle, jak sie je dostanie, chyba że wyciepuje się kółka. No ale 10 km to ok. 350 zyla, więc pewnie krzywo sie patrzą na takich co stale wyciepują. Lepiej nie będzie, bo m-to działa na razie nie w tym kierunku, jaki jest pożądany, a wręcz przeciwnie. Perspektywa jest więc nieciekawa. 
   Ostatnia spawa, to wracam z pracy, bo zajezdnia tego prywaciarza jest blisko, pieszo na st. mac. 

  Na ntlx obejrzałem film "Land" ("Ziemia"). Zakwalifikowany jest w kategorii filmy akcji i przygodowe. Kto to tam wciepł, to nie wiem, ale chyba nie zastanowił sie co robi, no chyba, że teraz tą kwalifikację robią automaty, na podst. jakiś algorytmów. Jeżeli tak, to te algorytmy sa do kitu. Ani to film akcji, pomijam jakiś tam scenariusz, ani przygody. Jeżeli wyjazd w góry, dla oderwania sie od rzeczywistości można nazwać przygodą (wiem, że indywidualnie to może tak), to wysiadam. Jedyne co w filmie ładne to widoczki, bo faktycznie plener do zdjęć wybrali ładny i to tyle. Treści tyle, że można by to zawrzeć w krótkometrażówce i też wyszło by to samo. Dla oglądania widoków to można se puścić widoki z dronów i efekt będzie podobny. Amerykanie mają specyficzne sposoby na wiwisekcję, to chyba jeden z takich, tylko miast kręgu kółka zainteresowań, tu poszli na całość z pozbawieniem sie tego kółka zainteresowań jak np. AA. To taki film, przy którym człek się cieszy, że jest funkcja przewijania o 10 sek do przodu. 

   Jadę kusem z kato, na swojej linii i, co opisywałem kilkukonie, to szczególne uwarunkowania mózgu. Otóż my czujemy, mamy jakąś tam więź z innym osobnikiem. Pisałem to, jak patrzę na np., 4-ch młodych i szzególnie na tego jednego, to ten jeden się odwróci, czująć, że nań patrzę,. Tu było podobnie,. Ruszyłem z kato. Na siedzieniu przy pierwszych drzwiach siadł gość. Gość jak gość zwykły. Po jakimś czasie mózg zwrócił mi info - ten gość patrzy jak jedziesz, kaj jedziesz. I teraz ten sam mózg zwrócił info, że jest to starszy gość. No w sumie tyle. Jakby to był jakiś 18 latek może bym się obejrzał, ale tak nie. Nie patrzałem w lusterko nie widziałem jego twarzy. Mimo tego mózg mi cały czas zwracał info - ten gość patrzy jak jedziesz, kaj jedziesz, on koduje. Gość siedział na tym fotelu od katos i jechał dalej. Już jakiś czas temu po wyjeździe z centrum włączyło mi sie płynna jazda i tak jechałem odbierając cały czas iż on obserwuje W płynnej jeździe dobrnąłem do Mikołowa., Na ostatnim przystanku gość podchodzi do kabiny, pokazuje identyfikator od nas z zaj. i przedstawia sie jako kier. Później na pętli rozmawialiśmy i praktycznie do samych katos już przyjemnie gadaliśmy. Okazało się, iż on już jeździł na linii komunikacji miejskiej, ale w Bytomiu. Zwracałem mu uwagę na łapaczy lusterek, ale powiedział sam od siebie, ze już jedno z solara całe wyrwał w Chebziu. Wiem gdzie, bo znam tam łapaczy. Jednak zdziwiło mnie, że jeździł, to też powinien mieć obycie, a tu całe lustro...
   Później miło mnie pożegnał i powiedział, że będzie mi machał z za kierownicy jak mnie bydzie widzioł. No domyślam się, bo kto tak jeździ jak ja?
   Zjecia
Z tego co pamiętam, to ma 29 lat. Można być utrzymanym w tym wieku. 


Może składy ze st. mac. aż tak nie wyglądały, ale trzymały poziom. 

 Niestety zawsze, przynajmniej dla mnie, pozostaje to pytanie o to co on ma w gowie. No bo do łóżka byśmy weszli łącznie może 2h na dobę, a co dalej?
   Tekst bez jakiejś wiekszej korekty, aczkolwiek nadal myślę o konwerterze mowy na tekst.
   Narka.