piątek, 30 kwietnia 2021

Piątek #1775

   Do marketów podjeżdża cyklicznie autko (tak w przenośni, bo to wlk, ciężarówka) ReFood z napisem "zbędna żywność, źródłem niezbędnej energii". Że co? Jakieś jaja chyba. Czy ktoś qrwa rozumie ocb.? Tzn. może wyjdźmy od drugiej strony marketu. Znaczy się np. market zawyża cenę dajmy na to ananasa, który mógłby kosztować 3zł/kg, na 4,50 zł/kg, by resztę tych niesprzedanych ananasów mógł zabrać ReFood? Znaczy się w koszcie produktu jest zawarta cena refood. A może qrwa obniżyć ceny tego co zabiera re i dać ludziom taniej? Nie, qrwa. Przecież musi być drogo, bo (jak to było przy maśle, jak kosztowało po 6 zyla dalej u nas, kiedy na giełdach światowych spadło o 50%) ludzie przyzwyczaili się do takich cen. Nie, qrwa nie przyzwyczaiłem się. Wole masło w cenie 3zł za 200g. 
   Po za tym co to za jebniete hasło - zbędna żywność źródłem niezbędnej energii. Czyli co? Z nadwyżek w marketach robią wlk. dupny kompostownik i to tam wciepują, to generuje gazy i z tego mamy energię? No bardzo ekologiczny sposób pozyskiwania energii. W Afryce by się uśmiali... do łez...
  Ten kapitalizm jest na prawdę do dupy, tylko to ogłupione społeczeństwo tego w ogóle nie ogarnia i ogarniać już nie będzie. "System" zabezpieczył się przed tym, obniżając wymiernie poziom edukacji.  Zresztą by sprostać temu zadaniu znowu obniżyli poziom tegorocznych matur. Za niedługo, jak w ośrodku, w którym przebywał 303, będą oceny za oddychanie i to wszędzie. Wszyscy będą mieli 4-ki, 5-ki, 6-ki, niezależnie od poziomu wiedzy, wszak to tylko cyferki. A co... Niech się tłuszcza przez kilka lat cieszy. Następnie, podobnie jak przy szczepionkach, będą gadać z 4 m-cznym wyprzedzeniem, że np. w październiku wylądują Marsjanie, to we wrześniu 80% społeczeństwa w ankiecie potwierdzi, że Ci właśnie do nas lecą. I jak ktoś, np. jak ja zacznie mówić, - że, no niestety, oni nie lecą - to będą chcieli mnie spalić na stosie. A co? Nie chcemy innowierców. 

   W środę zjechałem na st. mac., bowiem 172 jeszcze się nie udał w miejsce odosobnienia, to pomyślałem - może i dobrze, coś się zrobi. Jechałem w zasadzie jak pies bokser śliniąc się po drodze na samą myśl spotkania. W autobusie, zresztą nie tylko w tym, co raz częściej piją, to na miejscu na st. mac. też łyknąłem łącznie 60-kę. Nie wiem czy to, czy coś innego, czy zbieg jakiś czynników, ale jak wlazłem na niego, to mi sie odechciało. Tzn. nie tak do końca. Chętnie bym go pomęczył (tak łagodnie napisałem), ale właśnie nie chciałem, bowiem mózg zapamiętał tą ostatnią wpadkę, kiedy łyknąłem, a on na trzeźwo i go zmasakrowałem za bardzo. Widocznie mózg nie chciał powtórzyć tego teraz i ... wszedł w tryb leżenia. Leżałem na nim i w zasadzie tyle by mi starczyło. Myśląc nad tym co dalej, mózg wymyślił, że jakby 172 też łyknął, to było by łatwiej, a tak, to ... się męcz. No nic. By nie wyjść, że już nie mogę, to na szybko wymyśliłem jakąś new pozycję i jakoś poszło. On leżał na pufie brzuchem, a resztę miał opartą na łokciach. Siadłem mu więc na plecach, a w zasadzie to na barkach i robiłem spank na plecy, na tyłek, trochę na uda, od tylnej strony i jakoś poszło. 
   Nawet jak to opisuję teraz, to bez jakiegoś entuzjazmu. Przy okazji przypomniało mi się, że miałem opisać sobotę, co robiliśmy. Napisać co w tej stodwójce jest nie tak na zdjęciu które umieściłem w którejś poprzedniej notce i pewnie jeszcze inne sprawy jak zdjęcia 172. 
   To dziś zakończymy stodwójkę. Otóż ta na zdjęciu poniżej
 ma pierwsze drzwi ze stopiątki, dlatego na górze nad drzwiami wystaje blacha, za którą umieszczono maszynę drzwiową ze stopiątki. Stodwójki miały inne maszyny i mieściły się w skośnym dachu. Ta stodwójka nr 247, to była jedyna w Bogucicach (tam kiedyś była zlokalizowana zajezdnia tram w Katowicach, dziś jest w Zawodziu, choć stoi w tym samym miejscu), która miała takie przednie drzwi. Pewnie genezą zamiany tych oryginalnych drzwi na te stopiątkowe były braki maszyn od stodwójek lub chęć eksperymentu. Musiałbym się spytać 825 lub jakiegoś starego motorowego z Bogucic. 
  Ta stodwójka ma jeszcze lusterko boczne na dolnym uchwycie. To był dopiero zjebany pomysł. W czasie jazdy w nim nic nie było widać, bo ono na tych drutach cały czas latało (góra-dół), to też mało kto w czasie jazdy z niego korzystał. Tramwaj w szynach to się tam szczególnie nie patrzało. Później zaczęli je przerabiać (uchwyty do lusterek) na wzór stopiątkowy, czyli mocowane na pałąku. Do tak umocowanych już dało się w czasie jazdy patrzeć. 
   Oki, dziś zjazd na st. mac. wydłużony, bo więcej wolnego. 824 nawet nie jest świadomy, że jutro sklepy pozamykane. No i dobrze. Za to 172 już się pytał kiedy zjadę. 
   To tyle, do następnego. (może z większym entuzjazmem opiszę spotkanie ze 172)
   Narka.

wtorek, 27 kwietnia 2021

Wtorek #1774

      Oglądam te filmy branżowe na cda i w jednym para jest w łóżku, kopulują się i niby jest już po i jeden pyta drugiego - doszedłeś?
    Że co qrwa? To laski mogą bardzo udawać lub ściemniać, ale bez jaj... ja czasem markowałem, nawet przy 172, ale to po to, by go więcej nie męczyć lub kogoś innego nie męczyć. Pewnie on wiedział, bo jakby nie (i inni też). Po za tym to przecież jest wyczuwalne czy partner doszedł czy nie. Coś z tym scenariuszem źle wypadło w tym msc., albo konsultant był do dupy.
   No dobra. Po kolejnym spotkaniu ze 172 tak se myślę, że te mięśniaki-skurwiele trochę biseksualne potrzebują z drugiej strony, tej właśnie homoseksualnej, kogoś normalnego. I chyba tu wbijam się ze swoim zachowaniem, ze swoją empatią w ich oczekiwania. Przecicż dopiero co zszedłem ze 172 przyszedł nadzór i jakby nic się nie stało. A jednak był napierdalany, brał w tym udział aktywny, Ale co tam, napiszę to po raz kolejny. Kiedyś jakiś inny mięśniak z wioski nakrył 172 z innym mięśniakiem jak robili trochę wiyncyj jak przewidują normy wioskowe. I co taki mięśniak-skurwiel ma zrobić po takim czymś? Schodzi do podziemi i tam szuka realizacji. 
   Jak wszedł nadzór to ja się ubrałem, 172 też, by nie było wtopy. W trakcie pobytu nadzoru na st. mac. 172 się ponownie rozebrał. I co? I ja, qrwa, musiałem się wstrzymywać, by tych jego mięśni czasem nie musnąć, dziwnie się nie prześlizgnąć obok niego, ocierając się o te mięśnie. Piszę to, bo często w filmach jest ukazywane, że osoby drugie jakby dążą do samodestrukcji, niby ze swoim lubym w miejscach publicznych coś robiąc. Po chuj? Wiem, to tylko w filmach, by zrobić akcję, reakcję, by film stał się medialny. Ale w realu to tak, a przynajmniej u mnie, nie działa. Trza spiąć dupę i dać se na luz przy innych ludziach.
    Po za tym, te mięśnie 172... Ach, ileż młodych mięśniaków ma takie na stanie? Te miastowe szczupłe flaczki to raczej odpadają z tymi niby mięśniami. Nawet seria 300, wypada blado, choć ma geny. Przecież 301 się spasł, 302 raczej odpada, 303 mógłby być jakby poćwiczył. bez tego, to jak pisałem kiedyś tam, brak mięśni do kości, ale wygląd niby mięśni jest. Mówiłem kiedyś do 975, że on jest jeden na 100. drugiego takiego znaleźć z takim umięśnieniem to kapa jeża. Podobnie z innymi mięśniakami wioskowymi. No taka wioska,....
    Zaproponowałem 172 oddanie się w ręce państwa z np. 2, czy 3 dniowym opóźnieniem. Jak wyjdzie - nie wiem. Wiem, qrwa, taką propozycją robię źle, ale czy on (172) nie robi ciągle źle? I czy tylko ja mam być w porządku? A w ogóle to nie wiem, czemu teraz wzięło mi się na bliskie spotkania ze 172, jak przecież były okresy, że stacjonował na st. mac. przez np. 2 tyg. I co wtedy robiłem? Dwa dni szału i tyle. No i co z tym mózgiem jest nie tak ?  To i tak dobrze, że z drugiej strony pozwolił mi (sobie) na tyle "rozrywek".
    Z drugiej strony patrzę na tą laskę od 172 i ona taka męska jest. Która laska napierdala np. pyrlikiem 10 kg przy rozbiórce złomu? Która laska wygląda mimo cycków tak męsko? Nie pytałem się jakie są role w łóżku. Nie zdziwiłbym się gdyby były jakieś trochę inne. A może tak, jak kiedyś mi mówił 975, że z nią musi być aktywny, a jak przychodzi do mnie to role się odwracają. 
   Dawno temu jak się przeprowadzałem z centrum K-ic do wioski myślałem - co to za ściema... Dziś nie żałuję tej przeprowadzki. Tyle mięśniaków-skurwieli ile tu przeszło przez moje ręce to w centrum Katowic jest niemożliwe do przerobienia. Nadto, te specyficzne relacje między nimi, a mną...
   Nawet jeżeli moje wyobrażenia są inne niż tych mięśniaków-skurwieli, to co? To przecież i tak to z nimi robię. Ileż było takich przypadków, że to oni mnie drażnili, oni chcieli "to" zrobić. Są wyjątki, jak 979 i tu nie mam żadnych wątpliwości. Nawet, obecnie i wcześniej też, od kilku lat, nie chcę z nim nic zrobić. 
   (poniżej był tekst na czerwono, ale ponieważ nie cenzuruję się, to mogę tylko nie umieścić i to na razie zrobiłem. Kolejny na odstawkę. Może kiedyś wypchnę.)
  
   Spotkanie ze 172, o którym wyżej pisałem lakonicznie takie bez szału. On wcześniej pił już dwa dni, bo ostatnie dni, to tym razem nie chciał za dużo, to też mnie też tak średnio siekło. W związku z tym szczególnie go nie masakrowałem. Poszło dość łagodnie jak na mnie po spożyciu. Tym razem padło na plecy, a ponieważ pozycję wyciągnąłem z archiwum, dawno jej nie stosowałem, to zrobiłem zdjęcia. Ale dziś ich nie będzie, bowiem jeszcze nie ściepnięte, nie obrobione, nie przejrzane. Szerzej też opiszę jak wciepnę zdjęcia.
   W takim razie inne zdjęcie, bo kończę, bowiem jak tego dziś nie wypchnę, to jutro może być problem. 172 miał się zgłosić, ale... na razie pozostał i jutro mamy się spotkać na st. mac. Może przeciągnie na majówkę, to jeszcze jakieś impry z nim zrobię.    
  Widać, nie moje zdjęcie. Dlatego nawet nie wiem w którym miejscu zrobione. 
   Narka.
   

piątek, 23 kwietnia 2021

Piątek #1773

    W środę spotkania ze 172 nie było, mimo iż wcześniej wstępnie umówiliśmy się. Dzwoniłem do niego jak już byłem na st. mac. dla przypomnienia, ale nie odebrał, nie oddzwonił. Dziś w rozmowie tel. stwierdził, że zasnął. No tak już ma, że funkcjonuje całą dobę, nawet dwie, do oporu, a gdy ten przychodzi to śpi np. 2 dni ciągiem. Trochę się nie dziwię, wszak ostatnie dni w wiosce, to musi grasować. Czy jutro się zobaczymy, jest plan, ale jak wyjdzie - nie wiem. Nic, pozostaną wspomnienia masakracji z przed dwu tygodni, kiedy trochę popłynąłem, choć nie zaprzeczę, że bym to chętnie powtórzył. Może on po alko też by to inaczej zniósł. 
    W życiu nie wiemy, czy decyzje podejmowane operatywnie są dobre, jakie mają konsekwencje na przyszłość, czy warto coś robić, czego nie itp. To wychodzi po miesiącach, latach. Wtedy analizując możemy starać się błędów nie powtórzyć. Dlatego, wydaje mi się, warto rozmawiać, słuchać innych, by ponownie nie odkrywać Ameryki, choć kiedyś 979 powiedział mi, że może on chce ją ponownie odkryć, ale czy warto na to tracić czas?
    Ścieranie się zakupoholizmu od 824 i mojej, może, przesadnej oszczędności balansuje na cienkiej linie, czy na krawędzi. Nie wiem ile wytrzymam, ale jak nie wytrzymam, to będzie jak z resztą rodziny. Buzi, pa, do zoba tam po drugiej stronie. Najgorsze, że tu, co już pisałem, rozmawiać się już nie da. Ten okres już minął, a ze względu na zmiany mózgowe, już nie nastąpi. 

    Oczywiście pamiętacie ten fragment z Misia - "ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział..." Otóż ZTM podniósł ceny biletów od 19 kwietnia. W uzasadnieniu czytamy: "W związku z ograniczeniami z powodów pandemicznych, pokrycie kosztów funkcjonowania komunikacji metropolitalnej spadło już do blisko 20 procent". No cóż, może byśmy w to uwierzyli, gdyby nie to, że mamy tam wtykę w postaci 825, który nam powiedział, a co tu gdzieś napisałem, że tramwaje mają pokrycie na poziomie 3-5%. Nie wierzę, że autobusy zamykają się na poziomie 30%, ale rozumiem podanie takiego z dupy %-ta, bowiem opisywałem tu wpadkę bielskiego prezesa MPK, to by nie powielać tego błędu, a wszak u nas jak zawsze plany zakupowo-taborowe ciągle nowe, to podali tyle. Mało tego dalej czytamy: "Ponadto wzrastają wydatki związane z funkcjonowaniem komunikacji zbiorowej - przede wszystkim rosnące ceny paliw, poziom inflacji, czy ceny energii elektrycznej." Jakoś jak spadały na łeb na szyję ceny paliw, to nikt się nawet nie zająknął o tym, że w cenie biletu to ma jakiś udział, a teraz nagle okazuje się ważne. Ciekawe...
   Echh. Dobrze, że anektowałem mały pokój u 824, to ponownie odciąłem się od tego bełkotu politycznego i wszechobecnej propagandy. 
   Dobra, tyle, bo zaś tego dziś nie wypchnę, a jutro zjazd na st. mac. dla odreagowania. 
   Zdjęcie.
  Czyje zdjęcie widać. Na nim OK1-175 w Otmuchowie. 
  Narka.

środa, 21 kwietnia 2021

Środa #1772

   Ponieważ TV ciągle powtarza te same filmy, to sznupiąc na cda obejrzeliśmy ponownie (https://www.cda.pl/video/869735e4) "Ostatni mecz". Produkcja kubańska, no i z ładnymi młodymi mięśniakami. O filmie pisałem tu. Co można jeszcze dodać, to działający na większości świata pęd za posiadaniem szczególnie w warstwach biedniejszych, markowych ciuchów. Nie mamy kasy, ale zadłużymy się, byle mieć. Film jest kubański, ale to co pisałem już w poprzedniej notce, działa tam i tysiące km. dalej, jak i tu, i by nie było w Afryce też jest podobnie, i to dokładnie tak samo. Ciekawe jak oni, Ci na górze, to robią. 
   Podobnie z kasą. Tysiące km. dalej i tak samo,. Warstwy ubogie w ogóle nie myślą o jutrze, by mieć jakąś rezerwę finansową, a zresztą nawet jakby mieli, to co z nią zrobić, jak w tych rodzinach się wzajemnie okradają. Jest to w filmie pokazane, dzieje się dokładnie tak samo i w wiosce. To co kiedyś tam pisałem, jak mięśniaki spotykają sie na placu i któryś mówi:
- masz coś? (w sensie kasy)
- nie, a ty?
- też nie, a Ty (pytają trzeciego)
- też nie. 
   I to jest istota ich funkcjonowania. Nie mieć kasy, jak się idzie na spotkanie z innymi, bo jak będzie, to od razu, to kup to, kup to, a kiedyś Ci tam oddamy. I ten chroniczny brak, a jak już jest to natychmiastowa potrzeba wydania, ciągle działa. 
   Czyli wytwarza się chęć posiadania i to silną chęć posiadania, ładniejszego wyglądu po przez ubiory, tak jakby bez koszulki markowej (ten z filmu) wyglądał gorzej. Ale ta presja wyróżniania się z otoczenia, od kolegów, to bycie "lepszym" po przez ubiór. Nie rozwój umysłowy, a ubiór. Przecież w filmie babcia mówi do mięśniaka:
- Szkoła to strata czasu. Nic dobrego z tego nie będzie. Słuchaj, chłopcze. Złap się lepiej tego Juana (to ten z którym chodził do łóżka). Jedź z nim do Hiszpanii i weźcie ślub. Nie patrz tak (on patrzy na nią pewnie kwadratowymi oczami), tam to legalne. A potem ściągniesz tam nas i Twojego syna. 
   Niestety to kolejny film, w którym nie promuje sie rozmów. To też chyba jakiś spisek tak jak z tymi modami ubiorowymi, to na tym polu również. Trochę filmów już widziałem i mało, by nie rzec bardzo mało ukazuje rozmowy. Jednym z takich filmów był francuski film "Miłość". Może właśnie dlatego, bo przecież media wywierają silny wpływ na zachowania, dziś nie umie się rozmawiać. I widzę to w spotkaniach z pokoleniem lat 90-ych, a już szczególnie dot. to pokolenia po 2000-ym. Ile razy przysłuchuję się takim rozmowom w terenie w autobusie, czy innych miejscach, to mówią oni w zasadzie o niczym, a nadto, Ci ludzi mają problemy z wysłowieniem sie i budowaniem pełnych zdań. Jak później w kryzysowych stanach rozwiązywać problemy, skoro nie potrafi się sprawnie komunikować. Dochodzi szybko do kłótni, a jak wiadomo to niewiele rozwiązuje, a wręcz jeszcze bardziej psuje. Dlatego z 979 już dawno, co też tu wspominałem, wypracowaliśmy standard, że jak się mamy wadzić, to należy się szybko rozejść. Piruet na pięcie, buzi pa, a jutro też jest dzień. Można zbyt wiele powiedzieć, zupełnie niepotrzebnie, nadto wypowiedzianych wyrazów się nie cofnie. To nie jest jak w sądzie, że proszę tej wypowiedzi nie brać pod uwagę. 

    I jeszcze na koniec odnośnie szczepień. Oczywiście w mediach mówi się tylko o pozytywach tych szczepień, ale już o efektach ubocznych nie, o reakcjach organizmów różnych ludzi na szczepienia już w ogóle. A tu sąsiadka od 824 (drzwi obok) 70 lat w ub. sobotę, bo oni jak większość geriatrionu panikuje pod wpływem mediów, poszła się z mężem zaszczepić na zarazę. W piątek (ten przed szczepieniem), jeszcze z nim rozmawiała, bo się tej rozmowie przysłuchiwałem, właśnie nt. szczepień. Rozmawiała normalnie, była sprawna, choć jakieś tam choroby miała. Przedwczoraj kopła w kalendarz. W jakim stopniu szczepionka ze swoimi efektami ubocznymi poszczepiennymi jej w tym pomogła? Dlatego 824 trzymam z daleka od tej narodowej nagonki, choć nie wiem jaki mają plan, bo w radiu powiedzieli w wiadomościach, że do sierpnia rząd chce (uwaga!) KAŻDEGO zaszczepić. Czyli mają jakiś misterny plan, o którym nie wiemy, albo się ktoś przejęzyczył. 

   Zdjęcie. Dziś jadę na spotkanie ze 172, to jedno ze zdjęć z ostatnich dni. Może dziś jeszcze coś pyknę, bo jednak go tyle nie będzie, a jak wróci to nie wiadomo, jak będzie wyglądać. 
EDYTOWANO
  Już na sam widok mózg kombinuje scenariusze spotkania. 
  Narka.

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

Poniedziałek #1771

   Mięśniak się nie skontaktował, jak dzwoniłem nie odebrał. Może i dobrze, bo tak istniała groźba, że zawali mi sobotę, a przecież spotkanie ze 172 i to jedno z ostatnich. 
   W sobotę wszedł na stację 172. Wybitnie wcześnie, bo był już ok. 17:30 wraz z nadzorem i miał już zostać do końca. Skoro tak, to zaczęliśmy powoli łykać. Przy pierwszym sznapsie na stację wszedł 979, ale tylko przewinął się, bo coś tam potrzebował. Nieśpieszno polewałem, trochę wstrzymywał 172, że niby za szybko. Ok. zwolniłem. Gdy było coś ok. 19:30, to już alko zaczęło działać. Zadzwonił nadzór od niego, że przyjechał jego siostrzeniec i pilna sprawa, bo, jak zwykle, zawiłości życia codziennego. 
   Tak dla przypomnienia ten siostrzeniec jest z domu dziecka (gdzieś tam o nim pisałem). Przyszedł kiedyś prosto po tym domu dziecka, jeszcze z jakimś kolegą też z domu dziecka. Wtedy jak go, "przypadkowo" dotknąłem w rękę, to tak jakby 220V przeskoczyło (też to gdzieś opisywałem). Wtedy też stwierdził, że ma "takich" kolegów i jak chcę to on mnie może z nimi poznać. Jakoś nie chciałem. 
   Ponieważ dla siostrzeńca wzorce to więzienne mięśniako-skurwiele, to też dość szybko wszedł na ścieżkę więzienną i zgarnęli go na 7 m-cy. Wypuścili warunkowo, ale, jak to w takim wieku i z mózgiem trochę niedorozwiniętym, kartoteka zaczęła pęcznieć. Efekt - na dziś ma 7 lat i miał się zgłosić na początku tego m-ca. W ramach ucieczki przed niezgłoszeniem się, pojechał za granicę pracować do Niemiec. Tam, pobił jakiegoś zwierzchnika na budowie i deportowano go do kraju. W zasadzie w dwa dni po tym, pod jego mieszkaniem stanęli, by go zawinąć tam gdzie miał być. Jako młody, sprawny mięśniak uciekł im i właśnie zjawił się w mieszkaniu 172, z którego zadzwonił nadzór. Ustalono, że przyjdą i przyszli. Od razu na wejściu pytam się:
- komórka wyłączona?
- tak.
- karta wyciągnięta?
- nie
- to na co do chuja czekasz? (wyciągnął ją)
   On piękny, młody, sprawny fizycznie nic tylko zająć się, no ale ten mózg... W zasadzie nadający się do przeszczepu, bardzo mało używany. Nówka, nieśmigana.
   Rozmawialiśmy chwilę sami na grupie A, kiedy 172 z nadzorem byli w kuchni. Tym razem jak go "przypadkowo" dotknąłem i to parę razy, nie było efektu jakby przeskakiwało 220V. Coś życie zweryfikowało u niego, ale nie do końca. Mimo potoku słów ode mnie do niego, co raz bardziej przypuszczam, że rozjeżdżam się z tymi młodymi mięśniakami-skurwielami. Jeszcze jak na stacji przybywały poprzednie mięśniaki jak 979, 172, seria 200, to dobrze mi się z nimi rozmawiało. To pokolenie lat 90-ych jeszcze było jakoś wychowane. Obecne, wychowane na komórkach, mózgowo funkcjonuje inaczej. Czuję to, odbieram to i efekt - trudniej do nich dotrzeć (tak mi sie wydaje). 
   Wracając do siostrzeńca. Dla niego idolem, wzorcem jest 172. Osoba, która zbiera złom, chodzi po śmietnikach (swoją drogą, tam co raz więcej dobra, jest wyciepowanego), jest więziennym mięśniakiem-skurwielem. Mimo tego, bo przecież widzi, jak mieszka 172, jak żyje, dąży do takiego. Po co? Nie było czasu, by się o to zapytać. 
   Po rozmowach, opowieściach jak mięśniak uciekał tamtym, poszli ok. 21:00. Zaczęliśmy dalej łykać. W sumie to pierwszego, po przerwie, nalaliśmy jak oni jeszcze byli. Później poszły następne, ale widziałem, że 172 już nie ma takiego humoru, jak wcześniej i tego, nawet laniem wódki, by się nie zmieniło. On zresztą zaczął hamować łykanie, a widząc to zacząłem się dobierać do niego. Nie było tak, jak miało być. On z przywalonym humorem, ja widzącym to i reagującym na to. Też czułem się średnio, bo takie rozmowy z osobami, które mają zjebane życie i brną w jeszcze większe zjebanie nie nastrajają optymistycznie. Wiem, no przeca oni nie muszą na mnie w ogóle reagować. Ale, do chuja, niech później nie stękają, jak jest źle. 
    Jak po tym miałem sprawnie napierdalać 172, kiedy mu też zjebali humor. To też, wypadło tak średnio. Tradycyjnie mu związałem ręce, trochę spanku i napieprzania po brzuchu i w zasadzie tyle. No co zrobić, jak życie układa inne scenariusze. 
    Pewnie siostrzeńca zgarną szybko, bo w nd. pojechał do żony i dziecka. Ja bym mu powiedział, że mieszkanie spalone, jak w czasie wojny, ale on przecież by tego nie zrozumiał. Tak oni wieczorem, jak będzie zapalone światło, tam podejdą i go zgarną wiedząc już którędy ucieka. W rozmowie powiedział, że jak go zamkną to dziecko pójdzie do domu dziecka. No cóż...
    Mnie też już niedługo przyjdzie się nacieszyć 172. Zostało jeszcze 1,5 tyg. 
    W nd. poszedłem do 979, bo był na mieszkaniu. Chwilę pogadaliśmy, on jak zwykle w biegu, jak zwykle trochę nadpobudzony. Nie chcę tu pisać o wszystkim, ale trochę źle, że ja tu, a on tam, bo nie wiem czy nie trzeba by było zacząć jakieś rozmowy z nim. Tego się nie da załatwić w biegu, a my tak rzadko mamy możliwość pogadania. Może jak 172 zniknie na pół roku, pojawią się możliwości do rozmowy, bo sobotnie wieczory. To oprócz samej możliwości powinien być nastrój po obu stronach, a połączenie tych zależności, może być trudne. 

  Na cda pojawiły się nowe filmy w dziale lgbt, to nim się staną premium, można je obejrzeć i radzę tu zajrzeć nim nie będzie można ich obejrzeć. Tak stało się z wieloma filmami, które, na szczęście, udało się zobaczyć nim je zmienili na płatne. 
   Oki, tyle, bo zajęcia dnia. 
   Zdjęcie. 
   Wagon 102 na pętli w Katowicach Wełnowcu. Ktoś wie co w tej stodwójce jest nietypowego?
   Poczekam, a jak będę pamiętał, to w jakiejś następnej notce napiszę. 
   Narka.

piątek, 16 kwietnia 2021

Sobota #1770

     W ramach naprawy tego co sie zepsuło, czyli pociągnietego kabla, to udało się. Okazało się finalnie, że była jedna końcówka RJ45 zabrudzona, ale i tak założyłem nowe końcówki, sprawdziłem i kabel w całości, bo 2 źyły są rezerwowe, działa. Dobrze, w razie W są dwie żyły w zapasie. 
     Przeniesienie kompa jak zwykle ma plusy i minusy. Plusów jest znacznie wiyncyj, dlatego też taki ruch był wykonany. Zasadniczym, to możność swobodniejszej pracy na kompie i może wrócenie do nagrywania jakiś odcinków na yt. Już z ponad rok, jak nic nie nagrałem. Druga istotna sprawa, to wreszcie oddalenie się od monitorów. To doniosłe wydarzenie dla oczu. Będzie im lepiej, a też monitory są wyżej, więc i dla kręgosłupa radość. Co do nagrywania to może livy pójdą sprawniej, bowiem u 824 zajebiście szybki internet, którego on w ogóle nie wykorzystywał. No nie to co na st. mac., ale za to tam mamy za darmo, więc jak nas nie ma, to nie ponosimy zbędnych kosztów, bo przecież nie da się nagle przerwać umowy i zrezygnować, a też nie do końca tak, bo przecież jak zjeżdżam na st. mac. to z neta korzystam. 
    Jak byłem w środę, po sprzęt do sprawdzenia i naprawy kabla, na st. mac. to przylazł też 172. Tym razem umówił sie na sobotę, że wbije i ponoć już nadzorowi powiedział, że w sobotę albo wróci późno, w sensie, że może być w nd. w nocy, albo wróci dopiero rano. Hmm, zapowiada się ciekawie. Tym razem on sam wyszedł z propozycją, choć i tak będzie można pisać o sukcesie jak się to odbędzie i nie wydarzy się nic innego, co mogło by przeszkodzić. 
     No i jak mnie nie było, to 824 zrealizował swój zakupoholizm. Myślałem, że popo raczej nie chodzi na zakupy, ale..., wyrwało mu się. Oczywiście kupił zupełnie niepotrzebne następne żarcie. No cóż, to był wyjazd awaryjny, pozostaniemy przy zjazdach weekendowych, by nie doszło znowu do zapełnienia lodówki. Jemu by się przydała lodówka z szybą, by widział co w niej ma. Już są takie, ale pewnie f chuj drogie. Na razie albo magnesy na lodówkę, albo kartki samoprzylepne zorganizuję. 
   Z innych spraw. to jutro spotkanie ze 172, a mnie wczoraj wysiadł żołądek. W zasadzie to już przedwczoraj, ale wczoraj jakaś kumulacja. Co zeżarłem, to przeleciało przez przewód i znalazło się dość szybko w muszli. A tu imprezka jutro ze 172 i nie za bardzo jest ją jak odwołać, bowiem za tydzień może być ostatnie spotkanie z nim. 

   Pamiętacie jak pisałem o tym szefie wszystkich szefów, któremu się niedawno zeszło i tym mięśniaku, którego kiedyś tam przyprowadził?
   Otóż wczoraj awaryjnie znowu byłem na wiosce, bo 824 zawiozłem do protetyka. W wiosce taniej, zresztą sam też siadłem na fotel, bo już się potrzeby klują. Wracając do mięśniaka, to w tym krótkim czasie kiedy byłem wbił. Wziąłem go do kuchni, bowiem na grupie A stacjonował 824 i nawija mi o tym szefie wszystkich szefów, który mu zmarł na rękach. No to jest przeżycie dla kogoś uczuciowego. Wiem jak mi szczury schodziły na rękach. Mało tego, to niedawno powiesił mu się (dlatego tak przejąłem się tym 303) brat, który miał 16 lat. W mojej wiosce, oraz sąsiedniej od 972, to już tyle zajebistych wyglądem mięśniaków przedwcześnie odeszło... Oczywiście nie pisze się o tym głośno, nie mówi, by nie podsycać lub nie podsuwać innym pomysłów. Mimo tego w wioskach te info się rozchodzi i co jakiś czas ktoś takie rozwiązanie stosuje. Pewnie są to osoby do uratowania, tylko... No właśnie. Nie ma tego kto zrobić. Jak się jest otoczony zewsząd głupotą, innymi mięśniakami-skurwielami, to czasem tej presji nie da się samemu znieść i... o jednego mniej. No bo do kogo może się zwrócić z problemem 303? Do 972 - nie, do matki - nie!, bo przecież kilka notek wstecz mogliście przeczytać co o niej myśli. Do braci - nie, kolegów tym bardziej, bo on z ośrodka, to nie ma tu wypracowanych znajomości, koleżeństwa, nie mówiąc już o przyjaciołach późnego wieku lat nastu. Jest sam do rozwiązania problemów, które zaczynają się piętrzyć wokół. 
   Teraz wracając do mięśniaka, to on też do mnie, że ma fatalny okres w życiu, śpi po klatkach schodowych i bym go zadekował na st. mac. Od razu se pomyślałem - nosz qrwa, zaś tam na górze podsyłają mi mięśniaka-skurwiela na tacy, a ja nie mam możliwości techniczno-ruchowych, bowiem obsługuję stację zwrotną, a nie macierzystą. Pogadałem z nim ok. 10 min informując, że jego pomysł bytowania na st. mac. na razie odpada, bo mnie tam nie ma, ale zachodzi 979, a oni się nie znają więc... - niestety - nie. Za to mój popęd seksualny od razu zaczął działać i wymyślać scenariusze zastępcze włącznie ze ściągnięciem go na st. zwrotną do 824. Jednak operatywnie wymyśliłem, że w sumie to mogę dziś zjechać na st. mac. i tak tam będę ponownie z 824 u protetyka, może się z nim spotkam, bo mam do niego zadzwonić, i wtedy zadecyduję, czy odwiozę 824 i zjadę, czy od razu zostanę na st. mac. 
   Tak mi przyszło do gowy porównanie problemów bytowych tych osobników, z moim zawrotem gowy, do którego się i kiedy dobrać. Ale nie tylko dobrać, bo przecież też od siebie przekazuję im treści, podsuwam rozwiązania, wskazuję ścieżki życiowe możliwe do dalszego dreptania ukazując na co warto zwrócić uwagę itp. Ogólnie przekazuję im wiedzę i wsparcie. Może to mało, może tyle co trzeba. Wiem tylko, że mimo tego, że dość sporo wioskowych mięśniaków przeszło przez moje ręce, to tylko 974 ma do mnie pretensje, ale to, jak podejrzewam, że sprawa wyszła na powierzchnię i to przez niego, nie przeze mnie. Wiadomo, jak się takie info rozejdzie, to robi się niesmacznie. Czemu się wygadał lub nie był w stanie zaprzeczyć - nie wiem. Po za tym z całą resztą utrzymuję kontakt mniejszy lub większy i jak się spotkam, to przeważnie chwilę pogadam, jak obie strony mają czas. Często oni sami mówią (może tak kurtuazyjnie), że kiedyś wpadną pogadać. Tak mówią, ale wiadomo jak to jest we własnym domu z predatorem nad gową i larwą u boku. 
    Zrobiła sie przydługa notka, to kończymy i zdjęcie.
Zrobione jakąś dekadę temu, jak nie wiyncyj. Jaka to stacja nie wiem, musiałbym sprawdzić, a brak czasu, ale gdzieś przy linii LHS (tej szerokotorowej) i na tej właśnie linii rosyjski skład ichniejszych "węglarek" do Sławkowa. Nie wiem czy zrobione w czasie objazdu, czy w drodze do takiego mięśniaka, który mieszka przy Gajówce k/Miechowa, ze okna składu EN57.
   Narka.

środa, 14 kwietnia 2021

Środa #1769

   Ja to, jak zwykle, zabieram się od dupy strony do pewnych rzeczy. Otóż z myślą o zaanektowaniu małego pokoju u 824 przywiozłem ze st. mac. kabel internetowy z końcówkami, by przenieść kompa do małego pokoju i tam się podłączyć do interneta. 
   Gdy 824 wczoraj znowu puścił swoje zabijające się zwierzątka w kwadratowym pudełku, to dostałem powera i stwierdziłem - przenoszę się. Zabrałem się za rozmontowywanie kompa i przenoszenie go z monitorami i oprzyrządowaniem. Już na początku spodziewałem się, że 824 dostanie swojego swoistego ataku agresji i nic z tego nie wyjdzie, to też bardzo powoli, po jednej, po dwie części przenosiłem między pokojami. W trakcie wyszło, że podłączę mu jego stary komputer ponownie, więc się ucieszył, co mnie też ucieszyło, bo jakieś przyjemne doznanie. Mimo tego cały czas obawiałem się, ze strzeli mu żyłka i będzie niepotrzebny dym. Uruchomiła mu się faza, bo wszedł po przeniesieniu kilku rzeczy do małego pokoju i tonem już w mini agresji powiedział - ale abyś mi tu mebli nie przestawiał. Po tych słowach zastanawiałem się, czy cała operacja dojdzie do finału, bowiem już się zaczął montować. Finalnie, na szczęście, odebrał przenosiny pozytywnie. Wszak nie będę mu zabijających się zwierzątek wyłączał i będzie mógł, prowadzić dialog z kwadratowym pudełkiem. Tak, gada do niego, jak oni z niego "gadaja" do niego.
   Po przeniesieniu kompa zabrałem się za przeciągnięcie kabla przez przedpokój, pod boazerią i przez inne zakamarki, by nie walał się na środku. Podłączyłem kompa, podłączyłem kabel i..., (jak dobrze przypuszczacie) komp ruszył, kabel nie. Fuck!
  Zwinięcie kompa ponownie, przenoszenie odpadło, bo nie będę cyrku robił, wszak 1,5 dnia bez neta się chyba (dobre sformułowanie w tym miejscu) wytrzyma. 
  Człek się tak przyzwyczaja do neta, że nawet nie zauważa, że odcięcie nagle robi problemy. Siedząc przed kompem zastanawiałem się przez chwilę co robić?, skoro nie ma interneta. Na szczęście pozostały gry kolejowe na kompie, można pisać, jak ten wpis i słuchać muzyki (ta na szczęście pozostała po urodzinach 979 w ub. roku). Dziś mało się ściąga muzy, w zasadzie bazuje się na zasobach internetowych. A co jak nas od tego kiedyś odetną?  
  Wróćmy do niedzieli. Wszedł na st. mac. 172. Ponieważ miałem plan przeprosić go za to co zrobiłem z nim w ub. sobotę, to po jakiś 3 min rozmowy powiedziałem mu, że przepraszam go za tą masakrację z soboty. Odpowiedział:
- przeżyłem.
- to widzę, ale mimo tego przegiąłem pałę. Ja łykłem, ty nie i mi puściły hamulce. 
  Zastanawiałem się czy jak mu to powiem, to czy będzie dalej się upierał, że nic się w zasadzie nie stało, bo przy takim sformułowaniu już mu chciałem odpowiedzieć, że takie teksty działają na mnie jak płachta na byka. Nic takiego nie powiedział (w sumie po cichu myślałem, że powie, że nic się nie stało), a to znak, że faktycznie przegiąłem. Mimo tego umówiliśmy się na ten weekend na flachę, jeżeli nadzór (jego laska) mu pozwoli. 
  Wobec tego co sobie powiedzieliśmy, spotkanie odbyło się bez większych przegięć. Oczywiście spank był, bo to już standard, ale gra wstępna dłuższa, by też z tego coś miał, a może on woli to napieprzanie - nie wiem. To z tych niewygodnych pytań, których nie zadaje się. Ludzie pierwotni chyba nie mieli takich problemów. U nich polityki takiej jak w obecnym wymiarze w naszych działaniach nie było. 

   Musze w pokoju zamontować małe lusterko, by widzieć ewentualne wejście 824, bo siedzę totalnie tyłem do wejścia i nie widzę jak wchodzi, a on po nieoczekiwanym wejściu widzie ekrany komputera i co się na nich dzieje. Do tego jak leci muza z głośników, to czasem mnie zaskakuje. 

  Z innych spraw. 302 już olał szkołę, tzn. ona go chyba wyciepła, bo ani szkoła, ani praktyki, ma już wolne jak napisał. 303 też w tym roku zakończy edukację, więc tradycja rodzinna zostanie zachowana. Oczywiście na tym etapie oni myślą, że będą mieli lepsze życie niż 972 i jego żona, ale widać, że osoby z niskim wykształceniem mają życie do dupy i to wbrew pozorom bardzo szybko. Ich "zabawa" często kończy się ok 24 roku. To wtedy większość z nich ma już larwy i kobietę siedzącą w domu i wysysającą z nich kasę, a oni szybko stają się niewolnikami ekonomicznymi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie będę kolejny raz rozpisywał sie o tym samym, już tyle razy opisywałem zwalone życie mięśniaków-skurwieli. 

  No i nie będzie dziś wyjątkowo zdjęcia, bo podpiąłem kompa do sieci, to jeszcze przed wyglebieniem chcę wypchnąć notkę ze stacji. 
   Tyle, narka.

sobota, 10 kwietnia 2021

Sobota #1768

    No dobra, będzie dziwny post, ale w końcu pewnie niektórym o to chodzi. 
    Ostatnio obejrzałem kilka filmów w różnych mediach. Intenetowych, kanałowych na TV. Oczywiście wybrałem te filmy, bo jeszcze mamy wybór. Otóż, w tych co wybrałem, kwestią (w tych filmach) nie nadrzędną jest komunikacja międzyludzka. To piszę od jkaiegoś czasu, że filmy pokazują to ułomnie i w społeczeństwie to sie kultywuje, przenosi. Efekt? Ludzie ze sobą nie rozmawiają. Niby banalne, ale jednak prawdziwe. Nie ma odważnych rozmów, takich wzniosłych o tym co nam dolega, co się dzieje w naszym życiu - tak szczerze, o tym z czym się skonsultować z drugą, tą zaprzyjaźnioną osobą, z tym przyjacielem etc. Nie ma tego qrwa. Miast tego oglądam film "Foxcatcher", w którym to wszystko co wyżej napisałem jest. Przedstawia się obraz, bez narracji. No ok. Trener dobierał się indolentnie do zawodnika i co dalej? To na poważnie w nim spowodowało taki odruch wymiotny? Nawet jak spowodowało, to czemu nie wypierdolił od niego? Aaa..., zapomnieli dodać w filmie, że się właśnie sprzedał za kasę i mimo tego, że się sprzedał  to narzeka. No qrwa - sorry - nie, nie kupuję tego. Nie wiem, może jestem zjebany, ale jednak działam w wiosce mięśniaków-skurwieli i wiem jak to działa. Owszem media chcą nam wcisnąć coś zupełnie innego, by zarobić, ale realia są zgoła inne. Wiem, w filmie 1,5h nie da sie tego przedstawić normalnie..., really? Da się, tylko trzeba chcieć. No z drugiej strony, jest przecież jak większość w filmie "Modlitwy za Bobbiego", która w ogóle nie kuma czaczy. No i chyba dla tej większości robi się takie filmy. Przeinaczając rzeczywistość, by ona była medialna, sprzedawalna. No niestety, qrwa, tak powstaje większość filmów branżowych. To podobnie jak w naszym sejmie. Jak sie na powierzchnie wyprowadza pedałów i aborcie, to jak to mówił, o. Natanek - to wiedz..., że coś..., się dzieje...
  I na tym może poprzestańmy. Smutne to, ale a z drugiej strony... ta medalna nagonka do czegoś jednak ma służyć. 

    Dobra, bo bredzę. Trochę łyknąłem, ale nie na tyle, by było na czerwono. W ogóle nie wiem czy w najbliższym czasie będzie na czerwono, bo przeca nie jestem u się. Tu, u 824 nie mogę się przecież napierdolić jak na st. mac. ale jednak czasem nie wytrzymuję i mnie bierze. Walka z zakupoholizmem jest czymś, co wydawało by się zwykłym szaraczkom, czymś niewyobrażalnym. Ileż forteli trza użyć operatywnie, by nie doszło do kolejnego zbędnego zakupu żarcia, które następnie zostanie wypierdolone do kosza. To jest zmiana planów choćby przez przejście na drugą stronę ulicy by uniknąć przejścia obok sklepu, w którym zaraz dokona się niepotrzebny zakup, zmiana miasta docelowego zakupowego, zmiana środka lokomocji, by zmienić miejsce pobytu, a tym samym ominąć sklep, w którym 824 dokonałby zakupu. To wszystko, by nie musiał, zupełnie nieświadomie, żreć starych spleśniałych art. spożywczych. On oczywiście tego z tym Alzhaimerem nie docenia, ale co zrobić skoro takie schorzenie. Z drugiej strony, chciałbym, aby mną się kiedyś tak ktoś opiekował. Mimo tego co narobiłem innym, co narobiłem 979, bo to głównie o niego chodzi, to chciałbym by kiedyś się mną zaopiekował, choćby w stanie podstawowym. Choćby w odwiedzinach gdzieś w jakimś ośrodku, w którym przyjdzie mi zgnić. Banalne? Jednak chyba - nie. Sam nie wiem co dalej ze mną, co dalej z 824. Jak to się potoczy dalej. Na ile wytrzymam, nim mi żyłka strzeli. To wszystko balansuje na krawędzi. Kto będzie się chciał poświęcać tyle? Czy to tylko ja jestem taki pojebany? 
    Z drugiej strony. Kto zajmie się 172, kto zajmie się (na dziś), 979, kto zajmie się innymi. To jest fajne, jak sie z tym nie spotykamy, nie mamy do czynienia, żyjemy młodością (wiem, qrwa się do tego nie kwalifikuję, ale taki 303 jak najbardziej) i chuj z tym, co się będzie działo po nas. Tak wiem, sam tak myślałem dwie dekady temu. Teraz się zmieniło, mało tego zmienia sie pod kątem opieki nad 824. oczywiście nie musimy się przejmować ludźmi wokół nas. oczywiście są ludzie, żyjący w odosobnieniu, prawie na pustelni, których pokazują media, ale... No właśnie. pokazują ich jak są jeszcze sprawni. Jak się zaczną rozpadać, z różnych stanów chorobowych, to już ich nie pokażą, bo... przecież to takie nie medialne. I co te osoby robią wtedy? A no ciążą na miasta, by im jednak pomóc, by mieć opiekę w szpitalu, w domu opieki. Nie chcą dogorywać tam w tej pustelni, którą sobie przez lata stworzyli i w której żyli. 
  
   Powyższa notka powstała dwa dni temu. Za to dziś do śniadania i po nim obejrzałem wreszcie ciekawy film. Nnazywa się "Chłopcy i Guillame do stołu". Link -> https://www.cda.pl/video/527089cc . 
   Film zaczynał się inaczej, niż te które widziałem wcześniej, a jednak od początku przyciągnął moją uwagę. Dość szybko się rozkręcał i okazało się, że to bardzo przyjemna komedia. Opowiedziana inaczej, dobrze skręcona, fabuła ciekawa, no i dawno nie śmiałem się tak na komedii branżowej. Pozytywnie zaskoczył mnie zwłaszcza scenariusz, jak i reżyseria. Zresztą co się będę rozpisywał. Jak ktoś obejrzy to w komentarzu może napisać o swoich wrażeniach, może skonfrontuję kiedyś swój pogląd z innym. 
   Po za tym tydzień zleciał w sumie jak poprzedni. Choć minęło już ich kilka to nadal usiłuję wstawić się z moim grafikiem w grafik 824. Trochę blokuje mnie zima, bo jednak dla osoby ciepłolubnej łażenie po tym zimnie to nie dla mnie. Ale wczoraj zrobiło sie trochę cieplej to wybrałem się do 811. Jak zwykle przyjemna rozmowa. Z nią się zawsze dobrze gada, ale to taka szczególna relacja laski z pedałem. Kiedyś to już chyba opisywałem, ze laski doskonale się czują przy pedałach, bo nie czują zagrożenia ze strony takiego samca, a jednak inaczej się gada jak z resztą koleżanek i przyjaciółek. Mnie też się taka relacja podoba, choć na razie jedna, ale... przy moim stylu życia starcza. 
   Aaa, bo mi się przypomniało. Nie wiem czy pamiętacie tego z wioski, który się do mnie dobierał, ale który mi sie nie podobał. Niestety zmarło mu się z przepicia. Problemy z alko miał od ponad dekady no i to co mówiłem innym, kiedyś jak u jego kolegi, który też zszedł na to samo jakieś 3 lata temu, wątróbka powie - od dziś już nie pracuję - i tak zrobiła. 
   Oczywiście trochę winne jest najbliższe otoczenie, które nie dość mocno wpływało na niego, bo przecież, kto jak nie osoby z pobliża mają wpływ na nasze zachowanie. To one często, zupełnie dla nas nieświadomie, oddziaływują na nasze decyzje, nasze wybory itp. 

   Oki, bo obawiałem sie, że nie będzie notki przed zjazdem na st. mac., ale jednak się udało. 
   Zdjęcie.   
EDYTOWANO
  Wiem, wiem. Plecy 222 już były, ale akurat, bo sprawdziłem, tego zdjęcia nie było. No to jest. No i tam w górnej części widać, między łopatkami, co u bardzo niewielu mięśniaków jest, mięśnie w charakterystycznym trójkącie skierowanym wierzchołkiem w dół. 
  Tyle, do następnego tygodnia. 

wtorek, 6 kwietnia 2021

Wtorek #1767

    Ja z tymi mięśniakami zgłupieję. Po zjeździe na st. mac. wszedł na stację, choć z opóźnieniem 172. Ponieważ już łyknąłem, to mnie hamulce poluzowały, jemu nie. Dobrałem się do niego tradycyjnie od tyłu, podciągając mu ręce do góry. Jednocześnie ładując mu klepy na plecy i poślaki bowiem były w zasięgu ręki. Wygiąłem go również do przodu i nadal waliłem z otwartej w jego plecy, jego boki klaty. W końcu skierowałem go na pufy, które wcześniej sam ustawił i na nich się położył. Już na nich napieprzałem go nadal po plecach i po obróceniu się po poślakach, które robiły się czerwone i jak w któryś przywaliłem to automatycznie pociągał nogi go góry. No zajebisty widok, aż chciało się wiyncyj napierdalać, co też czyniłem. Po jakimś czasie, bowiem mnie po takiej klepie bolały już opuszki palców i dłoń, to spytałem się czy wszystko w porządku. Wiem, idiotyczne pytanie, bo co mięśniak-skurwiel ma odpowiedzieć? No może powiedzieć, że nie, że za bardzo go boli i bym przestał. Wszak parę razy już to słyszałem i nie było to nic dziwnego, przynajmniej dla mnie. Ale od 172 tego nie słyszałem, tylko jest wszystko ok., to też nie zważając na lekkie pieczenie w opuszkach palców i dłoni przywalałem w jego poślaki i boki ud dalej. Z drugiej strony tak se myślę, że przecież czasem te mięśniaki chcą by im tak przydupić, by ich zabolało. Jak oglądam czasem porniole, to to co się tam wyprawia to czegoś takiego tu nie robię, bo bałbym się dostać w ryj. Mimo tego, ta powściągliwość 172 mnie kieruje ku wiyncyj, a i on sobie z tego zdaje sprawę pewnie, bo po każdym takim - jest ok. ja się jeszcze bardziej nakręcam i ładuję w niego. No trudno, by tego nie zajarzył, skoro tu już tyle przyłazi. Jak siedziałem na nim i ładowałem mu w plecy, a jego głowa zwisała w dół i uwydatniała mięśnie pleców, to mi się aż mega przyjemnie robiło, choć po każdej mocniejszej klepie na plecy, kiedy on je spinał miałem mini kaca moralnego. Ja mu przywalałem, on się automatycznie spinał, po czym ten widok mi się podobał, chciałem jeszcze raz, to jeszcze raz dostawał w plecy.
   To wszystko było popołudniu, czy pod wieczór. Jak już wyszedł mnie dopadł kac moralny, bo przecież dobrze wiedziałem, ze on nie łykał, to też to było takie jednostronne wyżycie się, a jak on to odebrał?
   Powiedział, ze przylezie na flachę później, ale nie przylazł. W niedziele świąteczną też była taka wersja, ale też nie przyszedł, choć wcześniej zrobiliśmy to. Tym razem na klacie, to też trochę mu ją zaczerwieniłem. Wiem, że przegiąłem, choć on tego nie powiedział. No trudno, nauczka dla mnie, by albo łykać razem, albo po tym łykaniu nieszczególnie się dobierać, choć..., historia pokazuje, że różnie z tym bywało. 
  
   Święta na st. mac. Odpoczynek, bo samemu na stacji. Jedynie w drugie święto dotarł 844. Trochę zaburzył mój spokój ducha, ale na szczęście po ok. 40 min się go pozbyłem. Oprócz tego żadnego cyrku żywieniowego nie robiłem, a na obiad w niedzielę i poniedziałek wielkanocny była tradycyjna wigilijna fasolka po bretońsku z krauzy, tym razem z makaronem, bo był do wykorzystania. W ogóle teraz jest problem żywieniowy, bo na st. mac. zgromadzone produkty, a u 824 też ich pełno. Jedne i drugie należało by zeżreć, ale kiedy to nastąpi? Nie wiem. 

   Do 824 wracałem popo wczoraj. Zakładałem, że w komunikacji miejskiej będzie pusto, a w niej pełniej, jak tydzień temu. Przy okazji przejazdu, w drodze wsiadły młode laski, chyba z 7 sztuk i 2 synki. One jakieś ok. 15 lat. Teraz taka moda, że nosi się spodnie rurki, czyli obcisłe i do tego na dole jeszcze się je podwija z 2 lub 3x. Nie dość, że same spodnie obcisłe działają trochę jak bandaż elastyczny, to jeszcze to zawinięcie na dole nogawek jeszcze nasila to działania. Efekt widoczny. Siedzi laska luźno, noga założona stawem skokowym na kolano. Patrzę, a poniżej tego miejsca z podwiniętą nogawką noga sina. Wpierw pomyśłałem, że może jakiś stan chorobowy, ale patrzę na drugą nogę to samo. Ona zwróciła uwagę, że przyglądam się jej nogom, ale nie zważałem na to, wszak u samców to niby normalne. Siedzenie dalej siedziała koleżanka, też z identycznymi spodniami, identycznie zawiniętymi na dole. Podobnie jak u pierwszej też sine poniżej miejsca zawinięcia nogawki. Po jakimś czasie ta pierwsze zaczęła sobie poprawiać owe zawinięcie nogawki wpierw je odrolowując, a następnie ponownie zawijając. Już po zawinięciu, zaraz obok tego zawinięcia skóra zrobiła sie biała od ucisku. 
   Od razu sobie przypomniałem poprzednie i obecnie równie głupie mody ubiorowe. Np. skarpety stopki i krótkie spodnie, właśnie z podwiniętymi nogawkami, w zimie. Odsłonięty staw skokowy nie da nam znać od razu że zmarzł, bo kości raczej nie dają znać, ale po latach może to wyjść. Jakie skutki zdrowotne może mieć chodzenie z tak zawiniętymi spodniami, które powodują sinienie nóg - nie wiem, pewnie lekarze będą wiyncyj wiedzieć. 
   Nic to, idiotki po jakimś czasie mogą mieć problemy ze stopami, bo nie chce mi sie wierzyć, że doprowadzenie stóp do stanu, kiedy w wyniku braku krążenia stają się sine nie niesie ze sobą konsekwencji. Już Ferdek Kiepski, w jakimś odcinku obcinał chińskie skarpety z gumkami na górze, by właśnie nie były uciskowe. Pewnie idiotki nie widziały tego odcinka. 
    Kończymy, bo tego dziś nie wypchnę, a jak zwykle kolejka notek do spisania, tylko warunki miejscowe średnio pozwalają i piszę ratalnie, bo 824 przez większość czasu z nudów stale patrzy na ekrany co dzieje, a, oczywiście, nie chcę by czytał co płodzę. 
   Zdjęcie. (echh, z tym wyborem, niby proste, a jednak - nie).
 Nie wiem czy to zdjęcie było. W necie go też nie ma, bowiem autor usunął kiedyś te zdjęcia. Ok1-141 w okolicach Głogowa. Kiedyś to były fajne czasy z parowozami. Ach, cofnąłbym się do tych czasów. 
   Narka.

sobota, 3 kwietnia 2021

Sobota #1766

    Jak mnie tu kiedyś nie rozdupi po ścianiach to bydzie dobrze. Walka z zakupoholizmem trwa i pewnie bydzie trwać jeszcze dugo. I tak są postępy, bo zaczyna mu się włączać niekupowanie, mimo nieustającego oglądania wystaw sklepowych, wchodzenia do sklepów, kupowania wszystkiego jak dziecko. 
    Dziś też się z samego rana uruchomił i (uwaga) o 07:30 już wypierdalał z mieszkania po zakupy, bo brakło (niby) śmietany i mieszanki warzywnej (nie wiem po chuj). Śmietany dwie na balkonie stoją i to duże bo wczoraj kupił w stonce, to w sklepie zaś mu się włączył agresor i uparł się i jedną małą wziął do koszyka. Gdybym się w ciągu 3 min nie pozbierał, to wypierdoliłby sam i przyniósł pełną siatkę zbędnych rzeczy. I tak wczoraj znowu na spacer, bo zawiało zimą, wziąłem padliny z lodówki, by mu ewentualnie w sklepach pokazać, że ma, ale nie trza było bo kolejki przedświąteczne, to mu sie nie chciało stać. W drodze, w świetle dziennym jedna wylądowała i tak w koszu miejskim, bo już się zielona zaczęła robić. 
    Skoro o 07:30 był gotowy do wyjścia to musiał latać już po mieszkaniu ok. 06:40, bo tyle jego procedury poranne trwają, tak mniej więcej. Jego misterny plan był pewnie nastawiony na to, że mnie się nie będzie chciało zaraz po obudzeniu wyjść z mieszkania i prawie otarł się o realizację, ale dwie minuty i się już, przydupiony, bo dopiero co wylazłem z wyra, ubierałem. 
   Całe szczęście, że nadal w pokoju leci radio CCC to jakoś wytrzymuję, bo już, chyba 2 dni temu, szukał geriatrycznej stacji radiowej, ale na skali poleciał w drugą stronę i nie znalazł. To też cofnąłem na skali ponownie do CCC, bo ustawił RMF fm. 
   Po za tym mieszkanie w małym mieszkaniu to jakiś dramat. W zasadzie to 3x dziennie muszę wyjść z niego, bo można dostać do gowy. Nie ma się gdzie ruszać, wszędzie blisko, a przecież nie będę się tu obijał o ściany. Przebywając tu "wieszam" na drugą część szali pobyt 172 w miejscu odosobnienia, by mózgowi dać znać, że oni stamtąd dali by wiele, by się zamienić miejscami, wiync ogólnie nie ma co narzekać. Są chwile zwątpienia, ale skoro się w to wpakowałem...
  No i nie opisałem flachy ze 172 w ub. tygodniu. Przylazł ok. 20:30, ale na wstępie powiedział, że jeszcze o 21:00 bydzie musiał wyjść, bowiem ma kierowniczkę z wioskowego sklepu odprowadzić do dom. To zacząłem rozlewać tak średnio, bo on jeszcze w teren, nadto nigdy nie wiadomo czy wróci, bo to taki łazik wioskowy. Chyba z 3 kolejki poleciały i tyle, choć on napierał na trochę szybsze tempo, ale, co wyżej napisałem, więc nie podkręcałem tempa. 
   Przylazł ok. 21:30. I od tej godz. już powiedzmy normalnym tempem zacząłem polewać. On już po wejściu rozebrał się do klaty, a po chyba pół godzinie ściągnął i spodnie z dresu. To chyba jeszcze z 20 min trwało i jak czułem, że alko zaczyna działać, to poszedłem do niego, klęknąłem przed nim i zacząłem dobierać się do jego nóg. Dawno tego nie robiłem, a trza wiedzieć, że nogi ma równie piękne jak resztę. Proporcjonalnie zbudowane, zgrabne uda, wyrzeźbione łydki. To też w ręce wpadły całe. Początkowy masaż przeszedł z czasem w ugniatanie i to dość mocne jego ud i łydek oraz pojawiły się klapsy na i górne i dolne części nóg. On siedział z telefonem w rękach i grał w swoją grę. Mimo tego widziałem, że coś jest nie tak. Siedział wybitnie biernie i zastanawiałem się co zrobić z misternym planem powiązania go w nie przerabianych jeszcze pozycjach. W trakcie masażu jeszcze trochę polewałem, ale bez szału bym nie odpłynął. Trwało to może z 20 min, to moje zajmowanie się jego nogami, gdy mój kutas stojący już od tylu minut domagał się dalszych działań. 
   No i tu pojawił sie dylemat, bowiem widziałem po nim, że jest coś nie tak, no więc średnio go masakrować, z drugiej strony jednak bym go pomęczył. Zdecydowałem przenieść go obok na łóżko i położyłem go, a następnie siadłem na nim. No i standard. Klepy na klatę, pomęczyłem mu prawą rękę. Kilka ciosów na przedramię, na bicepsa, aż cofał niekiedy rękę, ale widziałem, że to nie ten dzień u niego. 
   Doszedłem i zszedłem z niego. Posiedział jeszcze trochę i polazł ok. 02:00. W sumie to chyba z godzinę się nim zajmowałem. Czas jakoś tak szybko zleciał. Później jeszcze gadaliśmy o jakiś pierdołach. Nic poważnego skoro nie zapamiętałem. 
   Przyszedł przed południem. Powiedział mi, że nie miał wczoraj dnia i w ogóle włączył mu się agresor. Ode mnie polazł jeszcze na wioskę, jakieś dwa synki go zaczepiały, nawet zaczął ich gonić, ale mu spierdolili (szczęśliwie dla nich). 
   I z mega planów, naszykowania dodatkowego sznura do wiązania nic nie wyszło. 
  Dziś zjazd na st. mac. Nie umawiałem się ze 172 na flachę więc nie wiem jak będzie. Chcę też ściągnąć 303, też nie wiem jak będzie. Nawet jak zostanę sam, to dobrze, bo reset jest BARDZO potrzebny. Jednak przyzwyczajenia do bytowania zasadniczo (bo na st. mac. to wiadomo jak wyglądało) samemu robią swoje. Ale to nic nadzwyczajnego. 811 ma to samo. Przyzwyczajona do braku chłopa w domu, jak ten zjeżdża na święta i może trochę dłużej, to po kilku dniach ma go już dość. Dlatego wnioskuję, że nie jest w tym nic dziwnego. 
  Oki, bo trza się zbierać do wyjazdu, a przyzwyczajenie robienia wszystkiego na ostatnią chwilę robi swoje i jeszcze bym notki nie wypchnął. 
  Zdjęcie.
Wiecie jak to jest z mediami? Tak jak z tym tekstem w Misiu - "ten człowiek w życiu słowa prawdy nie powiedział"
   Rozblokowywanie Suezu miało trwać 4 dni, przy przepustowości 50 statków na dobę i kolejce 370, co od razu było nierealne. Oczywiście do dziś kolejka nadal jest i to nie mała. Powyżej wlot do Suezu od Afryki. Poniżej od Morza Śródziemnego.
  Za ewentualne błędy przepraszam, wyjątkowo na szybko było pisane. Narka.