piątek, 30 listopada 2018

Piątek #1455

   Jakie mogę mieć sny. No wiadomo - kolejowo-mięśniakowe. I taki dziś też miałem. Akcja dzieje się w Krakowie w czasie wojny, coś tam mignęło, że 1942. Na dworcu kolejowym obstawionym przez wojska. Na tablicy odjazdów, obok której przeszedłem dosłownie kilka poc. w ciągu dnia. Pomyślałem - taka duża stacja i tylko tyle pociągów jeździ. Udałem się w kierunku peronów, bo widocznie chciałem gdzieś jechać. Dojście do peronu długim tunelem, w którym, jak na kopalniach był gumowy chodnik, jako taśmociąg, na którym innym jak i mnie udawało się utrzymać równowagę. Na dworcu, w okolicach peronów spotkałem młodzież to też, z zamiaru odjazdu gdzieś tam zrezygnowałem. Poszedłem z nimi i dotarłem do dawnego biura wagonowego umieszczonego na kładce nad torami. Murowana konstrukcja z cegieł czerwonych, w środku częściowo otynkowana, częściowo nie, z charakterystyczną dla zachodnich rubieży konstrukcją drweniano-murowaną. Obecnie (w śnie) z tego biura zrobiono internat. Konstrukcja nad torami przypominała spotykane w hutach, czy kopalniach. W pokoju do którego dotarłem mieszkało 4-ch chłopców w tym 230 trochę odmłodzony. Wszyscy oczywiście zajebiści to też zasiedziałem się u nich, jak to ja i okazało się, że się już z obstawionego dworca nie wydostanę, mogę co jedynie chodzić po nim. W biurze od razu zainteresowałem się starymi papierami, pomyślałem - wpadłem do raju, tyle oryginalnych papierów przewozowych i innych dokumentów, że można cipiozy dostać. Przez jakiś czas przeglądałem je pobieżnie, skurzone, na półkach starych drewnianych szaf biurowych byle jako powtykane w półki. Teczki w kolorach zielonych, kremowych, jedne bardziej grube inne cienkie. W takcie tej czynności, kiedy napawałem się papierami 3-ch z nich poszło gdzieś na dworzec. Pora była już wieczorowa, ubrani byli w piżamy (pasiaki). Pozostał 230 w takiej piżamie. Z okien biura/internatu było widać torowiska, pracowników kolejowych przechodzących gdzieś do pracy. Jeden pociąg przejechał, być moze to byl ten, którym miałem jechać.
   Do pozostałego w pokoju 230 powiedziałem - macie tu trochę przejebane, bo odcięci i nawet lasek nie idzie przelecieć. Spytałem 230 czy miałby ochotę "coś" zrobić i opróżnić zbiorniki. On na to przystał. Po krótkiej chwili rozebrał się z całej piżamy. Przylgnąłem do niego na stojąco ale z moim temperamentem po chwili on już leżał na podłodze ja na nim. Długo chwila ta nie trwała, bo kutas mi się (w realu) już tak wzbudził, że sam bym zbiorniki opróżnił. Przebudziłem się, dalsze śnienie cofnęło by mnie do wieku, w którym po drugiej stronie w śnie był 230.
   Jak kiedyś w ogóle mi się nic nie śniło, a przynajmniej budząc się nie pamiętałem, to ostatnimi czasu sny kolejowo-mięśniakowe są co raz częściej.
   No dobrze, bo jestem u 824 to za wiele nie napiszę, bowiem co jakiś czas spogląda co robię, a jednak blog ma być anonimowy dla znajomych, wszak często ich tu opisuję. To tyle. Narka.

środa, 28 listopada 2018

Środa #1454

    Już mnie dawno nie było, bo jakiś zapierdol się zrobił. Może uda się nadrobić. To tak.
    Szczury.
    Szczury wczoraj wyjechały. To pierwsza łapanka od dobrych 2 m-cy, więc było ciężko. Bodźcem do ich łapania, było przedwczorajsze działanie żyrafki, która wpierw przegryzła kabel od mikrofonu, następnie do klawiatury, skracając go jednocześnie, co okazało się dopiero po przylutowaniu kabla, następnie miała już mysz w zębiskach, ale wydobyłem ją i jej nie musiałem reanimować. No podniosła mi ciśnienie, ale takiego czegoś potrzebowałem. Przedwczoraj już miałem je łapać, ale jakoś po weekendzie nie umiałem się do tego zabrać. Ona to robiła, bo uzupełnia wystrój wnętrz w gnieździe i zbiera przeróżne rzeczy gromadząc je w nim. Nie wiem na co jej np. spinacze, czy wkładka do zamka, ale widocznie uznała, że trzpień z zamka będzie dobrze wyglądał w gnieździe. Może po ubytku młodych trochę ochłonie, bo nie będzie miała takiego łaknienia, wszak mniej będzie musiała karmić. I co najlepsze, to nie że jest jakaś wygłodzona. One są nażarte prawie jak ja, ale instynkt norowania się włącza i wszystko by zanosiły do norek, mimo iż czasami to się tam już nie mieści.
   Po za tym szczur (samiec) od czasu wizyty u weterynarza, który skrócił mu ząb, dziennie z wyjątkiem środy i wczoraj wchodzi do łóżka, czy w nocy jak się kładę, to już tam czeka. Przedwczoraj jak ubierałem pościel, to widziałem jak biegł z za biurka do łóżka i po 5 sek był już na nim. Przez kilka dni spał ze mną do rana, a przynajmniej rano budziłem się z nim. Czy w nocy wychodził nie wiem.
   Ze 172 nawet nie mam się kiedy spotkać, choć wczoraj go widziałem w kauflu. Może jutro go ściągnę na stację, bo przerwa już trwa kilka dni. W sumie jak patrzę na 973 to machnął bym go, ale nie wiem jak się do tego zabrać. To wydaje się trochę śmieszne, choćby ze względu na to co robiliśmy ileś tam lat wcześniej. O zdjęciach już mu powiedziałem. Szczególnie nie stękał, czyli kiedyś zrobimy. To kiedyś to może być w najbliższych dniach, baterię do aparatu już naładowałem.
   Od jakiegoś czasu szuka mieszkania, na razie pod wynajem, ale chyba będę musiał z nim pogadać, bo nie wie na co się pisze. Komornik nie zajął mu jeszcze żadnej wypłaty, ale w końcu to zrobi i wtedy dopiero będzie się mógł prawidłowo zbilansować. Obecnie i tak się nie bilansuje, a nadal myśli o mieszkaniu i ten tek, że - jakoś to będzie. No jakoś na pewno, tylko czy dążenie do stanu jak ma 972 jest właściwe?
   W marketach w zasadzie były już ostatnie przeceny napojów i słodyczy, teraz do stycznie już większych przecen nie będzie. Ostatnim nabytkiem w stonie były cole 2ltr. po zyla za sztukę. W ub. roku jak pamiętam było dokładnie tak samo i uzbroiliśmy się tą przeceną już na święta i sylwestra. Przecena była do niedzieli, a już w pn. widziałem stojące do kasy przede mną jakieś dwa predatory wioskowe, które po jednej sztuce miały na taśmie. 1szt - 2,35, kiedy dzień wcześniej i w zasadzie cały tydzień to było za zyla za sztukę. No jebnięte, jak to z wioski. Jak przychodzi wypłata rodzinnego lub 500+ to pierwsze w kolejce do bankomatu. Po co my w ogóle składamy się na to 500+ jak te predatory przedupiąją to w kasach w tydzień po otrzymaniu. Zero oszczędności. Łatwo przyszło, łatwo poszło, za m-c będzie następne.
   Tyle, bo niby taki luźniejszy dzień, ale mimo tego bieżące zajęcia na stacji trza realizować. To narka.

piątek, 23 listopada 2018

Piątek #1452

(to poniżej miało się ukazać wczoraj, to też sformułowania - wczoraj, przedwczoraj itp. należy przesunąć o jeden dzień) 
Napiszę, bo mi to wszystko spierdoli. Otóż ostatnio śnią mi się różne rzeczy. Przedwczoraj, bo takie zaległości mam we spisach wpierw śniło mi się, no co innego mogło by mi się śnić? Akcja toczy się w pociągu z mięśniakami. Otóż jakaś tam ustawka się zrobiła, jedni na drugich napierali. W wyniku przeróżnych potyczek, które w zasadzie w śnie zostały pominięte wylądowałem z mięśniakiem z drużyny przeciwnej, którego miałem przełożonego na kolanach, klatą do góry i na tą klatę odbywał się spanking. Pewnie by się to zakończyło w realu opróżnieniem zbiorników, ale jak mój kutas był już naprężony do granic to się przebudziłem. Jakbym się nie przebudził, to jak w młodości zbiorniki zostały by opróżnione. A mięśniak na kolanach nie przypominał żadnego ze znanych mięśniaków. Jedynie jego karnacja mulata, bez zarostu na klacie przypominała trochę 977, 975, bo to była taka średnia klata, dobrze umięśniona.
   Drugi sen to jazda składem 2x105Na gdzieś między Będzinem, a Dąbrową Górn. Popylałem tym składem przez nierówne torowisko, z rzutami bocznymi i pionowymi wkomponowując się w nierówności torowiska na wysokiej prędkości. Tak płynąłem tym składem i płynąłem, aż się przebudziłem na siku.
   Teraz wizyta na basenie w Rudzie śl. Halembie. To ten basen, do którego m-to dopłaca rocznie 8,5 mln złotych. żadna rewelacja. Byłem tam w 979 i jego niby laską i jeszcze jakimś kolegą od niby laski. Oczywiście jak w takich inwestycjach po 2 latach cześć jest już zdupiona i nie ma komu naprawić. Jak na basenie w Tychach, tak tu też poręcze podgrzewane (pewnie do tego trza tyle dopłacać). Drogi dojścia do basenów specjalnie wydłużone, już dłuższych się nie dało zrobić? Baseny miedzy sobą sztucznie odgrodzone, tylko po to, by więcej łazić a nie przejść z jednego do drugiego w szybkim tempie. Wszystko maksymalnie rozpierdolone, chodzi o drogi dojścia, jakby nie dało się tego skupić, by było korzystającym dobrze.
   Jak to się dzieje w tym pierdolonym kapitalizmie, że jedni stale wypierdalają drugich bez mydła i ci wypierdalani nie są w stanie się temu przeciwstawić? No chyba zdechnę i nadal ta głupota będzie dymana bez mydła, a reszta się będzie musiała do tego dostosować. Gdzie nie spojrzę, to ta głupota jest jebana, wyciskana z kasy i biernie na to patrzy. Tak jakby tak miało być. Szkoda, że w tym wszystkim muszę się obracać i widzieć to, i w zasadzie biernie na to spoglądać.
(tyle wpisu z czwartku)
  W tym tyg. jakaś masakra. Od czasu jak zrobiło się zimno na placu, to ciągle ktoś przesiaduje w budynku dworcowym. Od pn. do dziś rano, albo jestem budzony, albo jest to w chwilę po wybudzeniu. W pn. 826, wt. 230, śr. 230, czw, 230, pt. 172. 230 tak dbał o pracę, że ją praktycznie stracił. Miast robić coś, to wchodził na stację i przeważnie, ponieważ miałem inne zajęcia grał, albo w zabijanie na ekranie, albo w jeżdżenie autem ciężarowym w terenie. I tak czas mu mija bezsensownie. Dziś też już jedzie, właśnie zgłosił zajęcie szlaku. Czyli standard 172 w stacji, 230 za chwile stanie pod wjazdowym.

  Po za tym odbija się na mnie co raz bardziej braku ludzi na rynku pracy. Coraz częściej ktoś coś ode mnie chce, wbija się w to również 979, ale to zupełnie inna sprawa, choć mówię mu, że jestem ostatnio przemęczony.


  No trudno, wyjdzie taka jaka jest, bo już dwa składy w stacji, to tego nie dokończę już dziś, podobnie jak wczoraj. Chyba, że wieczorem coś jeszcze spłodzę, ale fakt zaczyna się weekend, to będzie trudno. Trudno, narka.

wtorek, 20 listopada 2018

Wtorek #1451

   Ja pierdole. Od rana, praktycznie w minutę po tym jak się przebudziłem, to tory stacyjne zajęte. Wpierw 826, następnie jakieś 15 min później 230. Kiedy już 826 opuścił stację, to zaanonsowała się i weszła na stację 815-ka. Zajmowała tor przez następne 6h. Wybawieniem był tel. od 979, że jadą po mnie i na jakieś żarcie biorą. Och wybawco, powiedziałem do 979 już siedząc w aucie. W trakcie zajętości torów przez stację przewinął się 172. Umówiliśmy się, że w wolnej chwili wpadnę do niego. Jest 22:53 i już do niego nie polezę, bo tu nadal tory zajęte. To jakieś wariactwo. Ani chwili nie byłem sam. Jedynie zrelaksowałem się w czasie wyjazdu z 979 i niby laską do chinola, jak się potocznie mówi na punkt gastronomiczny w wiosce. Siedząc w nim i oglądając lokal przypomniały mi się programy Gesslerowej, która naciska na wystroje wnętrz, zmienia je, czasem bezsensownie, ale zawsze zmiana musi być. Natomiast i chinola wystrój jak w latach 80-ych, ale żarcie spełnia trzy podstawowe wymogi. Jest dobre, tanie i jest go dużo. Czegóż więcej potrzebować? Wszak do lokalu idziemy głównie zeżreć.
   Teraz procedury wyłączeniowe. Notka, byście wiedzieli, że funkcjonuję.
   A jeszcze szczury.
   W pn. wyjechały dwa samce. Okazało się, że tyle ich jest. Fakt, ten starszy albinos strzelał ślepakami, a zapładniał młody biało-czarny. Samce dały się złapać, bowiem, jak to samce, myślą tylko o dupieniu, to też wpierw z tej szuflady, gdzie była samiczka z dwudniowymi małymi szczurkami je wyciepłem, by jej dały spokój i tym młodym, a następnie one tam znowu polazły ją kopulować. W tym momencie pomyślałem - skoro są takie nachalne to same się ładują do wywiezienia i drugi raz wyciągnąłem je od razu do klatki, w której w pn. wyjechały. Teraz mam trzy mioty, a następny w ciągu dwu dni się wykluje u żyrafki. Trzeba będzie znowu  je wyłapywać i wywozić. Na szczęście jeden miot jest już w szufladzie, a drugi się w innej wykluje. Jeden  w fotelu jest niedostępny, drugi średnio dostępny. Takie są skutki zawalania spraw, które powinny być załatwione do końca. Trudno, znowu będę miał nieprzyjemną rolę wyłapywania szczurów.
   Dobra, tyle, bo 973 poszedł już spać, a kiedy mu zrobię foty - nie wiem. Ostatnio to jakieś wariactwo jest. Ogólnie jestem padnięty i zaraz znowu trza wyglebić, a jutro..., oby było spokojniej. Już mi się nawet nie chce iść do 172 taki jestem zmęczony. Ok., narka.

sobota, 17 listopada 2018

Sobota #1450

   Wiem, wiem. Nie pisałem tu od kilku dni. Jest tyle zajęć, tyle spraw do załatwiania, że nie mam kiedy siąść i coś sensownego napisać. Nawet ze 172, mimo jego pustego mieszkania, nie mam się kiedy spotkać.
   Był 972 ze swoją żoną, krótko przed rozprawą w sprawie alimentów (czwartek), bo okazało się, że to w sumie nie takie alimenty, a opłata na najmniejszego skurwiela na przyszłość. Wyszło, że żona już jest po takiej rozprawie i nałożoną na nią opłatę 50zł miesięcznie. Za to dwa najstarsze skurwiele niby miały być już teraz, a jak był 972 z żoną, to ona stękała, że to jeszcze z 2-3 m-ce. W sumie to może dobrze. Wydaje mi się, że im później będą w domu tym lepiej, bo finanse są kiepskie. No cóż, to nie będzie jedyna rodzina z problemami finansowymi, a zresztą, kiedy oni nie mieli problemów finansowych.
   Dziś byłem kolejny dzień na instalacji elektrycznej w Katowicach. Nie chce mi się tam jeździć, ale skoro zgodziłem się, to jakby mam małe wyjście. Na szczęście dobiega ku końcowi, więc nie jest źle. Jednak zabiera to czas, tak cenny dla mnie, który mógłbym wykorzystać na st. mac. A tu zajęć jest pełno i kolejka długa. Na to nakłada się jakieś przemęczenie, czy znużenie monotonią dziennych zajęć i brakiem dnia wolnego, bo przecież ruch na stacji odbywa się przez cały tydzień, zwłaszcza w weekendy, które są trudne, a w taki kolejny właśnie wchodzę. Do tego ciągła kolejka rzeczy do zrobienia i od patrzenia się na nią dostaję automatycznie "czegoś". Nie daję sobie ambitnych planów na realizację znacznej części od razu, bo później jeszcze bardziej bym się pogrążył z niezrobienia. A tak kilka rzeczy, spraw dziennie i jakoś to leci.
  No i przyszła zima, dziś rano -3C, a wiadomo dla mnie ciepłolubnego to dramat. Ten dramat będzie się już ciągnął do kwietnia lub coś k/tego.
   Szczury.
   Szczury się mają dobrze. Czwartkowe łapanie samca zakończyło się klapą. Gdzieś się schował, a z powodu napiętego czasu, 979 popo poprzebował auto, o 13:45 przestałem go szukać. Dwie samice już urodziły. Małe w przyszłym tyg. we wtorek będą wywożone, ale tylko do jednych się dostanę, drugie są w miejscu dla mnie niedostępnym. Z najstarszym samcem muszę iść do weterynarza, bowiem ząb dolny mu krzywo rośnie i poszedł na bok i teraz wystaje mu po za obrys, a zauważyłem to w pt., ale ta instalacja to nie mogłem z nim iść. Dziś na szczęście czynne to podejdę zrobić oględziny. One biegają po budynku stacyjnym, więc nie mam takiej możliwości ich obserwacji dokładnej.
   W firmie, w której pracuje 973 kilka osób chciało się zwolnić, w tym 973, bo pracują tam po 10h i w zasadzie wszystkie soboty. Wieść o tym doszła do dyrekcji, to postanowiono na szybko, że teraz będą pracować po 8h i wszystkie soboty wolne. Tak se pomyślałem, wczas się otrząsnęli. W pt. zrobili zebranie i gadali o reorganizacji, jakiś brygadach, z tworzenie których 973 się śmiał, bo pracuje w dwie osoby, a w pt. mu tą jedną, czyli pomocnika jeszcze wzięli do asfaltowania gdzieś tam. No to jakie brygady do cyca? Tyle dobrze, że ujęli nadgodziny i 973 teraz jest praktycznie 1,5h wcześniej na stacji. Jednak w jego grafiku nic się nie zmieniło. Nadal w zasadzie prawie po wyjściu z wanny opuszcza stację i lezie w teren. No po 5 latach jakby nadrabia bycie w terenie.
   Tyle, bo wyjście do weterynarza, później realizacja spraw z listy i będzie po kolejnym dniu.

wtorek, 13 listopada 2018

Wtorek #1449

   Weekendy zawsze są trudne na stacji, bo ruch wzmożony. Więcej ma wolne, to nawiedzają, ale znamienne jest, że to raczej nie mnie, bo często działa tu syndrom pustego lokalu. Jak staną pod wjazdowym to pytają:
- jest jakiś skład na stacji?
 i teraz wersja a) nie ma żadnego składu.
- a to leze na szlak, wpadnę później.
 wersja b) tak, jest i tu podaje nr składu w stacji
- a to wejdę posiedzieć.
  No i tak to jest. Jak jest pusto, to czasem się uda to utrzymać, jak już jeden skład zalegnie w torze, to zaraz następny ustawia się na torze obok.
  Ale mniejsza. Po posiedzeniu z 979 niedospałem, bo się nie dało, bowiem z powodu wolnego i "nudzi mi się" pod wjazdowym stanął 834 już po 09:00, ale wzięliśmy go dopiero w tor na stację po 10:00. Wobec tego odespanie nastąpiło z przedwczoraj na wczoraj pociągnęliśmy 10h, dzięki temu już lepiej funkcjonowałem.
  Po za tym, jak zwykle, 172 nie zarejestrował, że święta i oczywiście musiałem mu donieść wczoraj żarcie, bo zdycha z głodu. Na szczęście z tyłu stonki było sporo, to część z tego mu przekazałem - niech ma. Choć zdaję sobie sprawę, że nie wszystko dla niego, bo mieszka od jakiegoś czasu z laską, która nie wiem czemu z nim jest. Chyba dla tego dużego organu i może dla tego jak kopuluje, na pewno dla wyglądu, bo życiowo to on jest nieudolny. No nie wytrzymałbym z nim dwu tygodni, zresztą już były takie okresy, że stacjonował tyle. Już po 4 dniach miałem dość, ale skoro ona tyle wytrzymuje, to jestem pełen podziwu. (z ostatniej chwili - jednak nie, wyprowadza się dziś od niego) Jak sam powiedział, teraz będę mógł częściej przychodzić do niego. No jasne, że skorzystamy, tylko się będziemy musieli hamować.
   No i był dziś przed południem 172. Zrobiliśmy to, ale poprzestaliśmy na poprzednich standardach. Czyli spank na klatę, brzuch, on przywiązany. By nie było jakiegoś falstartu, to półtorej godz. wcześniej opróżniliśmy zbiorniki, co umożliwiło dłuższe nacieszenie się nim, choć teraz to może częściej będzie następowało. W stosunku do poprzedniego mieszkania, to jest b. wyciszone od klatki schodowej, to też odgłosy nie będą tak słyszalne, a i podejście do bloku jest korzystniejsze. Przy poprzednim było widać jak na tacy, kto wchodzi. Tu można z za węgła i już się jest na klatce.
   Po takim miłym spotkaniu, można zabrać się za prace bieżące, w tym zaległe mycie naczyń z wczoraj.
   A bo bym zapomniał. 973 zjawił się wczoraj po 2 dniach nieobecności, w których trochę popłynął, bowiem jego dawna laska, z którą ma dwójkę dzieci nagle zniknęła w sobotę i wyłączyła telefon. Okazało się, iż pojechała do żywca (nwm, dlaczego nie pisze mi się duże ś i ż, ale np. Ę, Ą i Ł już tak) z larwami. Skontaktowała się z 973 dopiero wczoraj i to przez tel. matki, mając swój nadal wyłączony. Te mięśniaki wioskowe widzę, że mają problem z wzajemnymi relacjami w związkach. Najprawdopodobniej przenosi się to z domów rodzinnych i jest powielane, bowiem jakie wzorce może mieć 172, małe skurwiele od 972, czy 222 i inni, jeżeli w domach, w których dorastali, nie działo się dobrze. Na szczęście poprzez znajomość ze mną wybrnął z tego 979 i teraz w rodzinie, wszak jest ich 4-ch skurwieli, jest postrzegany jako ten najbardziej zaradny i rozwinięty umysłowo. No jakiś udział, z czego się cieszymy, w tym mamy.
   Dziś po 15:00 jadę do 972 przejrzeć papiery sądowe odnośnie małych skurwieli i jego pozwania o alimenty, bo 15-go ma sprawę w sądzie. Tam to się dopiero dzieje.
  Tyle, bo prace czekają, wyjazd do wioski 972 później, a popo już nic nie zrobię, bo obieg z cysternami, to do zaś. Narka.

niedziela, 11 listopada 2018

Niedziela #1448

   To jest niesamowite. Właściwie to nie wiem czy to powinno być na czerwono, czy jeszcze nie.
   Po opustoszeniu stacji i po obiegu z tyłu stonki wszedł na stację 979. Ponieważ trochę łyknął, to temat zszedł na testament, który kiedyś spisałem. Chyba z 10 razy się pytał czemu on i za każdym razem musiałem odpowiadać to samo. Łączą nas szczególne relacje, traktuję Cię jak syna, (on też) ma do mnie szczególny stosunek. I to w zasadzie tyle, albo aż tyle. W czasie rozmowy przy flaszce, a właściwie dwóch prawie oboje popłakaliśmy się. To było tak na zmianę, raz jego brało, raz mnie.
  Pisałem to już wielokrotnie. To są szczególne uwarunkowania, szczególne zachowania z obu stron, które w finalnym efekcie przyniosły taki rezultat. Dziś jest już pewne, że ja go traktuję jak syna, a on mnie w szczególny sposób "kocha". Finalnie - oboje możemy liczyć na wsparcie drugiej strony. Wyjaśniliśmy też kwestie testamentu spisanego na niego. Powiedziałem mu to kilka razy, iż wiem, że będą gdakać, że dawał dupy, by dostać spadek po mnie, ale tacy są ludzie i zawsze będą gdakać i kłapać dziobami. To jest nieuniknione, ale czy z tego powodu majątek po mnie ma iść na Marsa? Wiadomo, że kolejność jest taka, iż starsi schodzą przed tymi młodymi. Skoro 979 jest w wieku, w którym mógłbym mieć syna, to jest oczywiste, że on jest tym, który powinien spadek po mnie przejąć. Oczywiście jego duma, jego skurwielowstwo nie pozwala na przejęcie po mnie schedy. Ale kto jak nie on ma to przejąć? O co pytałem się kilka razy, jak to jest przy spożyciu. Jego typy, były oczywiście nietrafione. Bo co kogoś wskazywał, to od razu odpadał, bo przecież z nikim nie mam takich relacji jak z 979. Zdaję sobie sprawę, o czym mu mówiłem kilka razy, że będą go obgadywać (i tego się boi), że daje mi dupy, by dostać spadek po mnie. Powiedziałem mu to, że ludzie zawsze będą gadać, ale to nie ma oznaczać, że to (w sensie spadek po mnie) pójdzie na Marsa. Po co? Komu jest to potrzebne? To są trudne sprawy. Sam mu to powiedziałem, choć nie wiem czy zakodował z powodu dużego spożycia, że do napisania testamentu zabierałem się ponad rok. To był okres, w którym były przewidywane przeróżne opcje, w tym te niekonwencjonalne czy groźne. Jednak spisałem. Czyli przeważyło zaufanie, wypracowane relacje, współżycie przez ileś tam lat (nie, nie te intymne), wzajemne relacje. Dziś mam do niego zaufanie, on do mnie. Mimo tego, iż wiem, że jest najebany totalnie i jakbym coś teraz z nim zrobił, to rano by tego nie pamiętał, to traktuję go jak syna, przeto nic z nim nie zrobię. Może czuć się tu bezpieczny, a w zasadzie to ma się tu czuć bezpieczny jak nigdzie indziej. To st. mac. ma być tą ostoją dla niego, gdzie nic mu nie grozi.
  Ja się też prawie poryczałem, bo... No właśnie. Bo - nigdy nie będę miał syna, czy córki. Nigdy nie będę miał takiego rasowego skurwiela jak 979, jako przybranego syna. Nigdy nie będę mógł w takim stopniu wpłynąć, co on sam przyznał, na jego wychowanie, w jakim stopniu wpłynąłem na 979 i nigdy nikt nie będzie się mną opiekował tak jak 979. To on dzwoni do mnie jak jestem w objeździe środkami (prawie) masowego rażenia po Górnym śląsku (zaś to ś), czy wszystko ok, czy mam co pić, jeść. To on martwi się o mnie i dzwoni sprawdzając czy wszystko jest ok. To jest miłe. To jest, qrwa, bardzo miłe. To tak łechta mózg, serce że nie wszyscy może to wiedzą. Ile pracy trza było włożyć, by teraz to tak działało. I te rozmowy przy flaszce, kiedy zarówno jemu, jak i mnie oczy się szkliły na wskutek tego co mówiliśmy do siebie. I na koniec - ile branżowców (pedałów) ma takie relacje? Ilu udało się takie wypracować? Nie z innym branżowcem (pedałem) którego ruchamy dziennie, ale z (teoretycznie) obcą osobą. Uważam, że to jest mega osiągnięcie. I, i nie wiem czy dzieci od 972 tak by się postawiły za nim, co 979 za mną.
  Ja pierdole, już jest 04:20, to trza kończyć i może dopiszę coś dziś... A nie, puścimy to tak jak jest. Może skomentujecie to co przeczytaliście? Narka.

p.s. szczury dziś dostały łososia ze stonki (z tyłu), były wniebowzięte.

sobota, 10 listopada 2018

Sobota #1447

Ja to przeginam z tym 172. Notka miała być przedwczoraj, ale zaraz po uruchomieniu stacji pod wjazdowym stanął 826, następnie po chyba 30min 230, który miał nieoczekiwane wolne. Nadal nie zabrał się za naprawę auta, którym jeździ (to auto od laski) i zarabia, a że pizze mają swoje auta "pan da" to czasem mu dają, ale akurat przedwczoraj nie nastąpiło pand da i było pan nie da. W ogóle nie wiem co on sobie myśli, czy to auto się samo naprawi, czy Marsjanie dadzą mu następny pojazd? Ta dzisiejsza młodzież to dziwnie myśli.
   Wracając do 172 to tym razem odbyło się to u niego. Choć zakładałem, że tego nie zrobię w sposób jak ostatnio, to niestety odbyło się to tak. Wpierw gra wstępna. On wygląda ostatnio tak, że prawię dygoczę na jego widok, do tego świadomość co można z nim zrobić. Leżąc na nim odbierałem ciepło od niego. Jego kutas zaczął się budzić i napierać na brzuch. Widok jego barków, bicepsów, żył wystających na powierzchni skóry robił niesamowite wrażenie, ale przecież nie mogłem na tym etapie poprzestać. Kiedy jego penis był już naprężony siadłem na nim umieszczając go między pośladkami. Ciepły fallus między pośladkami, naprężony, wielki powodował przyjemność dla tej części mózgu odpowiedzialnej za podtrzymanie gatunku. Dopełnieniem była naprężona klata przede mną, oraz wyciągnięte za głowę ręce przywiązane do butli gazowej. Nie było nic innego, do czego by mu można było przywiązać, to skorzystałem z butli gazowej. Pomyślałem, najwyżej ją przewróci. Na szczęście tak się nie stało. Siedząc na nim cały czas myślałem o poprzednim razie, kiedy to odwróciłem się i siadłem mu prawie na twarzy. Coś mnie podkusiło i zmieniłem pozycję. Znowu jego klata była przede mną, ale z innej perspektywy, teraz widoczna z brzuchem i kutasem.  Nadto widziałem też umięśnione uda, których z reguły nie widzę. Siedząc mu prawie na twarzy, czując jego zarost na pośladkach wzbierało we mnie. Nie wiem czmu, ale ten lekki zarost, lekko drapiący pośladki, jakoś miło stymulował. Do tego jak się wychylałem to chwytałem go za uda, mocno ściskałem w rękach. Długo to oczywiście nie trwało, bo ten jego widok i to co z nim robię, to mózg długo nie czeka z finalizacją. Mimo tego postanowiłem, że muszę na jakiś czas zrezygnować z tej pozycji. On nic nie mówi, ale czasem tak jest, że się nie mówi, a z różnych przyczyn toleruje. Jednak nie wiem jak to się może zakończyć, to wolę nie przeginać. Reszta jest jakby ustalona i akceptowana więc po cóż aż tyle eksperymentować. Jak podejmie kiedyś temat to wrócę, a na razie muszę szanować to co mam, a tyle, czy aż tyle, to i tak rewelacja.
   Dobra, bo się zrobiło b. późno, a jeszcze 979 w dyskusję z 973 wpadł, a że oboje po iluś piwach, to im się dobrze gadało, a jako gospodarz stacji musiałem pilnować ruchu, to też, jak zwykle, ostatni lezę spać. Notka w nocy, bo nie wiem co będzie rano, a tak przynajmniej się ukaże. To do zaś, narka.

wtorek, 6 listopada 2018

Wtorek #1446

  Trza dokończyć objazd po aglo, bo później pozapominam co było. Dziś mięśniaki w trakcie objazdu. Co do skurwieli, to przez cały dzień natknąłem się na dwu rasowych. Jeden w T.G. nawet wsiadł ze swoim kolegom również do aut. 671, a drugi w Sosnowcu jak jechałem tram 21. Ten pierwszy to z jakiejś wioski był, taki średni w wyglądzie, ale czasem właśnie to skurwielowstwo robi ten smaczek w dosiadaniu takiego CS-a. Jego kolega powiedzmy, że chciałby być CS-em, ale nie, to nie ten typ, nie to zachowanie. Wiek ok. 18 lat, kolega też.
   Ten drugi w tram, to jakby się przewinął nawet przez jakiś poprawczak, bo wydziarany i, nie nie jestem znawcom dziar, ale tak mi się wydaje, że część to nabył będąc w jakimś ośrodku, chyba nawet bardziej zamkniętym, jak otwartym, a na 1-go go wypuścili do dom. Nawet fajny, taki ok. 19 lat, oczywiście odpowiednio umięśniony, bo oni to mają raz w genach, dwa w toku dorastania, by być CS-em, bo ustawki są nieuniknione, a by je przejść pomyślnie, to mięśnie muszą być. I to tyle. Tyle do cyca! Gdzie te skurwiele? Czyżby to już wymierający gatunek lub nie korzystają z komunikacji miejskiej.
  Ciasteczek też mało było, ale prawie na zakończenie z Katowic, jak jechałem na Dąbrowę Górn. to wsiadł taki piękny, siedział dwa rzędy przede mną, przy 3-ch drzwiach, a tam szyba, to jego odbicie widziałem w szybie, bowiem kurs był o 20:05 to już ciemno na placu. Za przystankiem K-ce NOSPR wstał, podszedł do mnie i zapytał się o przystanek na  środuli (qrwa z tym dużym ś coś nie tak). Taki piękny i przemówił do mnie, do tego tak grzecznie. Mnie prawie zamurowało na 2 sek., ale odblokowałem się. Ubrany był b. ładnie, jakby na randkę z laską, lub synkiem jechał. Styl młodzieżowy 100%, bez jakiś udziwnień. B. ładna twarz, sylwetka, szczupły ok. 18 lat, ok. 170 cm wzrostu. Wszystko ok. Taki, jak szeregowy, rozwalający ubersłodyczą. Wyszedł na środuli i widać było, że tam jest pierwszy raz, bo po wyjściu nie wiedział, w którą stronę iść. Już później zastanawiałem się, iż mogłem więcej do niego zagadać, posadzić go na siedzeniach na przeciw mnie, ale..., no co by to dało, oprócz jakiejś 10 minutowej, bo tyle jeszcze jechał od momentu krótkiej konwersacji, dalej.
  Kolejne, no powiedzmy ciasteczko, wsiadło już w drodze powrotnej z Zagórza do aut. 18-cie wraz z rodziną. Wiek 16-18, bo jeszcze widać w nim było bunt młodzieńczy. Oprócz niego brat ok. 11-12 lat. Siedli na 4 siedzeniach przede mną, z których dwa są obrócone tyłem w kierunku jazdy. Wpierw on wrzucił się na fotel pod okno, takim stylem - wszystko mi wisi, mam wyjebane i odpierdolcie się. Obok niego usiadła mama, a na fotelach po drugiej stronie tyłem do kierunku jazdy, usiadł tatuś. Mały siedział na przeciw brata, przy oknie, zwrócony do mnie. Minęło kilka przystanków i, ponieważ mały chciał widzieć gdzie jedzie, to mama nacisnęła - przesiedli się. Od tej chwili siedział praktycznie naprzeciw mnie, ale czasem go trochę przysłaniała, na szczęście, szczupła mama. On też szczupły, twarz pociągła, z trądzikiem młodzieńczym, ale niewielkim. W pewnym momencie nasz wzrok się skrzyżował i to, do cyca, na dłużej. Zawiesiłem się i gapiłem się na niego, a wydawało mi się, że on gapi się na starą, to też nie uciekałem wzrokiem, ale w końcówce tego gapienia się byłem już pewny, że jednak nie gapi się na nią, tylko na mnie. W autobusie przewalali się nieliczni pasażerowie, w tym laski, za którymi oglądał się łakomym wzrokiem. No to jednak heteryk, ale co z tym wzrokiem, kiedy tak zawiesiliśmy się? To nie był ten wzrok, który wiele mówi, raczej taki badawczy z jego strony, czemu w ogóle się na niego gapię i coś w stylu, kto dłużej wytrzyma. No gapiłem się, bo autobus prawie pusty, a od Niwki w zasadzie to jechali tylko oni i ja i nikt więcej! To też na kogo miałem się patrzeć skoro za oknami ciemno, mało co było widać, a tu takie w miarę ciasteczko siedziało, jeszcze zwrócone do mnie. W miarę, bo patrząc na niego i mając doświadczenie, to przyjemna twarz, ale mięśniak z niego nie był. Nawet w zimie jestem w stanie określić, mniej więcej resztę budowy ciała, na podstawie tego co wystaje, a ręce (dłonie) nie wskazywały na jakieś spore umięśnienie. Pewnie jakby się rozebrał to taki, standardowy na dzisiejsze czasy, klocek. Oni jechali do centrum Mysłowic i tam wysiedli przy kościele. Tu nastąpił dziwny zbieg okoliczności, bowiem przez otwarte drzwi słyszałem jak coś z tyłu podjechało. Odwróciłem się, by zobaczyć co się za nami toczy, a wtem widziałem jak z maszerującej rodziny tylko on się odwrócił i popatrzał na autobus, z którego wysiadł, tzn. patrzał się, czy ja się patrzę. To se w tym momencie musiał pomyśleć...
   Od Mysłowic do Katowic zostałem sam w autobusie, choć była 21:53. Kierowca dwoił się i troił by być planowo, więc tradycyjnie polowanie na czerwone światło, odstawanie na przystankach itp. Zresztą jak jechałem z Mikołowa 19:08 linią 37, to odjechał 2 min późno, na 3-cim przystanku miał już 5 min później, a i tak przed Katowicami, w Piotrowicach, rozpoczęło się polowanie na czerwone światło. Odnośnie RJ, to chyba jakąś osobną notkę trza bydzie spłodzić.
   No i tyle z mięśniaków przez cały dzień więc dramat. Może być tak, ze te po 18-ce prowadzą już auta rodziców i nie korzystają, skurwiele raczej prowadzą osiadły tryb życia, więc cmentarze mają wokół i nie potrzebują się przemieszczać i może jeszcze jakieś inne uwarunkowania, czy choćby zbiegi okoliczności, że te CS-y i mięśniaki jeździły nie tymi aut. i tram, którymi się przemieszczałem.
  Generalnie było fajnie. Dzień relaksu, taki inny, od innych, a następny objazd będzie w przyszłym roku na industriadę, bo od tego roku zrobili darmo komunikację, więc tym bardziej trza bydzie skorzystać, bo w lecie.
   Tyle, bo trza coś robić. Na placu znowu dziś ma być 18C. Pogoda w tym roku na pewno przejdzie do historii. Listopad i na razie dziennie jest ok. 15C lub więcej, to też lezę jeszcze wykonać prace, które przy takiej pogodzie się dobrze wykonuje. To narka.

niedziela, 4 listopada 2018

Niedziela #1445

  To jest niesamowite. Był 172, ale w sumie nie to, tylko to w jakiej pozycji to zrobiliśmy. Owszem były takie kilka razy, ale dziś znowu taką zrobiłem i przyjął to na klatę. On leży, ja na nim. Wpierw gra wstępna. Głaskanie go po bicepsach, ramionach, klacie. Lizanie go po szyi, barkach, bicepsach, klacie. Leżąc na nim i zajmując się nim czułem jak organ mu się budzi do życia, napręża i zaczyna leżeć obok mojego. Czuję go napierającego na mój brzuch, lekko się weń wbijającego. Następnie siadłem na nim. Jego organ naprężony między moimi pośladkami. Lekki spank na klatę, brzuch. Przy spanku na brzuch musiałem zręcznie omijać jego duży organ, większy od mojego. Z czasem spank na brzuch się nasilał. Jego napięta klata, żyły na niej, brzuch wklęsły, lekko owłosiony wokół pępka robił na mnie takie wrażenie, jakby tu był szeregowy i swoją uber słodyczą mnie powalał. Tu powalał mnie wygląd 172, pozycja w jakiej leżał. Niby zwykła, ale jednak uwypuklająca jego walory. I ten organ leżący na brzuchu praktycznie przy pępku z naprężoną główką, w sumie to nawet głową. 172 ma się czym pochwalić. Spank nie tylko na klatę, ale również na jej boki, trochę przy ramionach.
EDYTOWANO
  (to oczywiście zdjęcie nie z dziś, ale czy te ręce nie robią wrażenia? takie przedramiona wyżyłowane, napięte, ta żyła na prawym bicepsie widoczna nawet na zdjęciu, no aż mi staje jak na to patrzę)
Następnie przesiałem się i to jest niesamowite. Siadłem mu na klacie skierowany w stronę nóg, czyli dupą w stronę twarzy. Teraz zaczął się spank na brzuch i dolną część klaty. Nie wiem czy jesteście w stanie to sobie wyobrazić. Ja na przejebanym wioskowym mięśniaku-skurwielu. Kibolu drużyny piłkarskiej, biorącym czynny udział w starciach między drużynami. Takim, który powaliłby mnie jednym ruchem ręki. Już samo dosiadanie takiego osobnika robi rozpierdol dla mózgu, a co dopiero jeszcze możność zrobienia z nim takich rzeczy. To jest sprawa dla psychologów, bo ja tego nie ogarniam tak daleko. Siedzę na nim, praktycznie między moimi pośladkami mam jego brodę, czuję ją między nimi, lekko obrośniętą. Te włoski trochę drapią boki pośladków. W tym czasie zachwycam się jego klatą, brzuchem, udami i łydkami. Te żyły na klacie, brzuchu, dolnej części koło organu i ten organ stojący... Piszę to i w zasadzie mi stoi. Jeszcze to napierdalanie go po brzuchu powodujące jego naprężenie i klaty również. Ja pierdole, jaki rozpierdol...
   A do tego równolegle mam 979, który prawie jak mój syn martwi się o mnie, dzwoni, pyta się czy wszystko ok. jak jestem gdzieś w terenie, choćby ostatnio w objeździe po G. śląsku (zaś to ś), rozmawiamy na różne b. intymne sprawy oczywiście z wyłączeniem z kim to robię, choć on się domyśla, że w tym gronie jest 172, co dał mi już do zrozumienia kiedyś. I teraz taki wyjazd do sauny. Z kim takie coś bym zrobił? Z kim tak umięśnionym jak 172? A wczoraj jeszcze głaskanie 973. Jego bicepsy to już w ogóle rozpierdol. Zrobię zdjęcia, to je zobaczycie. Już mam pomysł na foty jego rąk.
   No qrwa to że się tak ustawiłem to jakiś cud, mega szczęście, mega zajefajne relacje z tymi mięśniakami. Pisałem to kilka razy. Gdzie w mieście takie relacje udało by się zbudować? Przecież te miasta jakieś chore są. A tu, mięśniaki wioskowe udało się przerobić, czy wyzwolić w nich pewne potrzeby. No jeszcze 977 siadałem na ryju i to w zasadzie tyle, albo aż tyle. Tylko jeden branżowiec ściągnięty z lokalu z kato chciał, czy zezwolił by mu się spuszczać na ryj. Po za tym, dla reszty to nie do przeskoczenia. Jeszcze jeden z Sosnowca chciał by mu się spuszczać na klatę, ale był piękny i chętnie to robiłem. Po za tym, to reszta jak delikatne ciotki. Tego nie, tego też nie, to mnie boli, to też, tak nie rób, tak nie chcę itp. A tu, pełen komplet potrzeb zrealizowany. Przecież nawet z dupy do ust wziął kiedyś 972 co opisywałem. Czegóż jeszcze chcieć? W zasadzie prawie wszystko czego chciałem w życiu spróbować to miałem i to bez jakiegoś wyglądu zajebistego, jak te przejebane mięśniaki-skurwiele.
  No przecież dziś siedziałem na 172 i się zastanawiałem ile w tym jest przypadku ile celowych działań? Oczywiście to trochę wydłużyło dochodzenie, ale 172 to jakby nie przeszkadzało. Jak się nim zajmowałem, to był zadowolony. Oczywiście wiem co im pasuje i to robię, ale też później przechodzę do tego co ja lubię, ale ta jazda - no rozpierdol. No jakby mnie jutro auto trzasnęło, to w zasadzie miałem wszystko w seksie co chciałem i ta różnorodność mięśniaków. Od takich praktycznie w ogóle bez zarostu, zarówno na rękach jak i nogach oraz szczątkowym przy organie, do takich bardziej obrośniętych, ale klaty bez zarostu zasadniczo, bo nie lubię klat zarośniętych. Mięśnie, jakie tylko można se wymarzyć to były, duże, mniejsze, wszystkie twarde - flaczki niemile widziane, bardziej rozbudowane ręce, bardziej klaty, bardziej plecy. I do tego jeszcze bieżąca aktywność ze 172.
   Dobra, bo trochę popłynąłem po tym spotkaniu nocnym ze 172, które odbyło się w piwnicy, bowiem 973 stacjonuje na grupie C, to musieliśmy iść w ustronne miejsce. Odbyło się to na moich ubraniach roboczych zimowych przyniesionych z kopalni, na wąskiej przestrzeni piwnicznej, co też akurat w tym spotkaniu dodawało pewnego smaczku. (na rękach jeszcze czuje zapach 172) Lezę spać bo już 02:00, ale po takim spotkaniu, to się będzie dobrze spało, oj bardzo dobrze.
   W związku z tą notka, dalsze wnioski i przeżycia związane z objazdem po aglomeracji, w następnej notce są planowane. Narka.

piątek, 2 listopada 2018

Piątek #1444

   Nie pamiętam, od 4 lat, by objazd po Górnym śląsku (znowu to ś) odbywał się przy tak wysokiej temp. (było ok. 19C). W zasadzie plan został zrealizowany z małym opóźnieniem na początku. Otóż 91 z By-mia odszedł +7min, a w Sosnowcu na przesiadce miał już +18min. Połączenie się zerwało i jechałem 20 min później tram 21. Wróćmy jeszcze do linii 91. Nie spotykam teraz kierowców, którzy jak mają opóźnienie, to nadganiają je sprawniejszą jazdą, szybszą obsługą przystanku itp. Na 91 jechała hybryda, tzn. głównie napęd na silnik spalinowy, a ruszanie na elektryku. Nie wiem w ogóle po co coś takiego, skoro to służy tylko do ruszania, a przy prędkości 10-20 km/h w zależności od wciśniętego pedału "gazu" przełącza się na silnik spalinowy (tzn. uruchamia go). Czyli co przystanek, co stanięcie na światłach silnik się wyłącza i włącza. Tylko po to, by na elektryku osiągnąć 15km/h. Chyba jakiś przerost formy nad treścią. Przecież to jest koszt, ta cała instalacja elektryczna, ciężar akumulatorów, ich zużycie itp., a efekt..., trochę mizerny. Mało tego w nadganianiu opóźnienia to nie pomaga, bo uruchomienie silnika spalinowego i włączenie go do jazdy powoduje 2 sek. wyłączenie napędu. Dopiero po uruchomieniu spalinowego, autobus ciągnie dalej. Ale czego się nie robi w wyścigu za modą.
   Na linii tram. 21 niewielka odległość torów od Sosnowca dw. PKP zmieniona, to też upajałem się mknącym składem po krzywych torach i 105-ką wykonującą rzuty pionowe i boczne. Ach... ostatnia enklawa starych dobrych czasów. Inna rzecz, to totalnie niedbanie o torowisko. To co opisywałem kiedyś przy torach kolejowych, to jest również przy tramwajowych. To czekanie jak pająki w sieci na koperty i łapówki. A im bliżej zużycia torowiska, tym szybciej koperta i łapówka z przetargu na jego zmienienie. Po cóż więc naprawiać styki między szynami, skoro można to olać, a włodarzom m-ta powiedzieć:
- widzicie jakie krzywe tory? Trza je wymienić na nowe (w domyśle, czekamy na przetarg i koperty).
   Konserwacja, termin już zapomniany, dawno odszedł do lamusa. W ub. roku jak jeździłem to w tym msc.
tam gdzie ta strzałka w kółku wskazuje, był urwany styk. Nawet na tych zdjęciach widać, że już wtedy z nim było nie tak
  Myślicie, że coś z tym przez rok czasu zrobili? Nic, nadal tam napierdala wózkami, które spadają z jednej szyny na drugą. Takich msc. na sieci jest pełno, a wystarczy to raz porządnie zrobić i sprawa załatwiona na lata. Oni oczywiście umieją, bo na innych częściach torowiska to czasem widać, ale pewnie tam wsadzają łapy dopiero wtedy jak, któryś skład wykolei, lub grozi to już wykolejeniem. Po za tym, to leżenie przez część dniówki w samochodach po kątach za zezwoleniem kierownika, bo przecież on też jak pająk w sieci, czeka na kopertę od wykonawcy, a naprawiając torowisko oddala jego działania związane z wymianą torowiska i dla siebie kopertę. Po cóż więc się starać, skoro można tylko awaryjnie łatać, a zasadniczo nadal czekać w sieci na koperty.
  I by nie było, że nie potrafią, to są sporadyczne przypadki na sieci, że są styki zrobione, porządnie no bajka, to czemu przez rok czasu jest ich tylko kilka, a reszta? Czyli co, pracowali miesiąc w roku? bo te parę styków co naliczyłem to miesiąc roboty (już z nadwyżką).
  Kolejna sprawa - te pierdolone kostki w zatokach autobusowych. Co za tępy chuj to wymyślił, i czemu drugi tępy chuj to zatwierdził?
  Co 2 min średnio autobus wpada na to gówno, niszcząc zawieszenie. Ta na zdjęciu wygląda jeszcze normalnie, ale w innych to łamanie konstrukcji autobusu i testy dla amorów i reszty zawiecha. Ciekawe, że te tępe chuje nie zatwierdzają takiej nawierzchni na drogach w miastach, tylko jakoś dziwnym trafem jest asfaltowa. To czemu zatoka nie może też taka być? Już nie wspomnę o kosztach naprawy zawieszeń w setkach autobusów z powodu wjeżdżania do takich zatok. Jakby jednego z drugim tępym chujem obciążyli za ich naprawę, to może te mózgi by im zaczęły pracować.
   No i na koniec tego wpisu z objazdu styl jazdy. Znowu w tram wygrała kobieta na 22. Jechałem tylko część tą linią, ale jak mknęła po tych dziurawych torach, to marzenie. Znała na pamięć wiedziała gdzie przycisnąć, gdzie przyhamować i jechała płynnie. Szkoda tylko że unowocześnioną 105-ką, Później z Będzina do Sosnowca jechałem starym klasycznym składem 105Na, ale powożąca to jakiś dramat. Chyba świeżo po kursie, bo jeżeli to ma być już docelowy styl jazdy to katastrofa. Wyglądała jakby się na wybieg mody wybierała, długie włosy, rozpuszczone, co chwile zmanierowanym ruchem je odrzucała do tyłu i więcej zajmowała się chyba włosami, jak jazdą. Jakby ją zdjęli z wybiegu i wsadzili do 105-ki.
   Pisałem to już przy okazji praw jazdy. Już na wstępnych jazdach powinna być informacja. Pani, Pan nie nadaje się do prowadzenia pojazdów i lepiej nich se da spokój. Ale nie, na siłę z każdego robi się motorowego, z każdego robi się kierowcę.
  Z dwoma facetami prowadzącymi tram jechałem, ale nie porwali mnie jazdą, a nawet zdołowali.
  W autobusach też źle. I znowu wybiła się jedna kobieta, z którą jechałem linią 180 ze Strzybnicy do Tarn. Gór. Albo dobry instruktor jazdy no i dobra ona, że to podchwyciła, albo sama doszła do pewnych rozwiązań. Nie omieszkałem, jak 2 lata temu kierowcy 188, iść i powiedzieć jej, że jej styl jazdy robi wrażenie. Po niej do Gliwic jechałem 80-ką, i długim solarisem. Kolejny dramat. Dopiero z Gliwic do Mikołowa 41 facet ratował rodzaj męski, ale jednak ta ze 180 chyba lepsza. Jak to śpiewała Danuta Rin? Gdzie Ci mężczyźni....
   Teraz tyle, bo zajęcia czekają. Narka.