wtorek, 29 listopada 2022

Wtorek #1951

     W ramach realizacji długofalowych planów, poszliśmy do pracy. Na razie jej jeszcze nie odczuwamy, bo dopiero pierwsze dni za nami. Na kryzys najlepsza państwówka, to też w pierwszym dniu - obiegówka. Z listy pomieszczeń, w których mieliśmy być, odhaczyliśmy dział finansowy. 
    Potrzebna drobna dygresja. Ta państwówka jest stara, pomieszczenia biurowe w większości jakby czas się w nich zatrzymał, coś jak na kolei. Drzwi do nich stare drewniane z odpowiednimi na tamte czasy klamkami. W dziale finansowym drzwi nie odstawały zasadniczo od reszty, ale tu był jeszcze jeden smaczek. Stara, drewniana podłoga, skrzypiąca pod butami. Choć przykryta czymś nowym, jak w tych biurach na PKP, to jednak wydawała charakterystyczne odgłosy. Pani była w lekkim szoku, jak jej powiedziałem, że tu sobie trochę pokroczę, bo te odgłosy, to chyba jedno z ostatnich biur jakie znam. Innym zaskoczeniem było, że wypłatę można brać jeszcze do ręki w kasie. Od razu wybraliśmy tą formę, by choć trochę opóźnić wejście elektronicznej gotówki eliminującej w całości walutę papierową. Inną sprawą jest, po jakim czasie kasa będzie napierać na odbiór gotówki. Zapewne jak na PKP się tam szybko nie pokażemy, to oni sami zaczną nas ścigać. 

    Książki czytamy sporadycznie, w sensie od deski do deski. Znacznie częściej sięgamy do kolejowych, tematycznych, ale to jest w ramach pozyskania jakiś informacji, które nie zawsze znajdują sie w necie, a w domowej biblioteczce i owszem. Ostatnio jednak 811 pożyczyła nam książkę "Tech" polskiego autora Jana B. Książka z 2017 r, ale im dalej w las, tym ciemniej i groźniej. Jestem w połowie, ale już w 1/3 mówiłem 811, że to pozycja bardzo dołująca. Konkluzja jest smutna. Po co zastanawiać się co będzie za 10 lat, skoro my nie wiemy, jakie scenariusze są już napisane i co faktycznie z planów jakie mają wprowadzą. To że część na pewno wejdzie do życia bieżącego to pewne, bo już widać po 5 latach od wydania pozycji, że dzieje się, a autor sugeruje, że dziać to się dopiero zacznie po 2025, tylko brakuje nam jeszcze odpowiedniego rozwoju technologii. Ale nie martwmy się, to się na naszych oczach dzieje. 

    Mój mózg czasem broni się przed nadmiarem głupoty docierającej z zewnątrz. Ostatnio, po załatwianiu jakiś tam spraw biurowych związanych z przyjęciem do pracy wracałem do wioski i wchodzę do lasku, w którym są dwie ścieżki, krótsza do moich bloków i dłuższa do innych, ale można przejść do moich okrężną. Wszedłem już na ścieżkę do mnie i widzę stoi dwóch typów. Jeden wyglądał mi z tyłu na podobnego do 826, ale nie byłem pewien. Stali tyłem do mnie coś na komórce oglądając. Dwa kroki do przodu i zaczął się śmiać. Od razu poznałem - 826. Wtem mózg zarządził odwróc, wycofałem się i wszedłem na ścieżkę okrężną. To stało się tak szybko i impulsywnie, że dopiero na drugiej ścieżce zastanawiałem się czemu taka reakcja, ale najwidoczniej mózg nie chciał już odbierać treści poniżej pewnego poziomu. 
    W ogóle to przedwczoraj był 826 na stacji. To chyba jedno z jego ostatnich wejść, bo praca się już zaczęła, a on też do jakiejś nowej lokalizacji poszedł w swojej dotychczasowej pracy. Znowu stękał, jakie to życie jest złe, jak mu się wszystko pieprzy itp. Niestety na to nakłada się kilka czynników, o których on nie ma pojęcia, bo jest za głupi. Jest niestabilny emocjonalnie i to w wysokim stopniu. Huśtawka nastrojów u niego to rzecz normalna. Z takimi umiejętnościami, to mógłby w filmach grać. Raz prawie płacze nad sobą, by za, dosłownie, 2 sek. mówić głośno do tych przedmiotów, tak jakby chciał im wpierdolić. Trudno jest to opisać, ale brzmi groźnie, dlatego mam do niego dystans. Te jego zachowanie powoduje u niego niekontrolowane odruchy destrukcyjne. Denerwuje się na coś j/w, jak to mówią "kory mu wyjebuje" i w przypływie chwili niszczy to co przed chwilą np. chciał zreanimować, albo czymś ciepie co ma pod ręką, np. telefonem. Ileż telefonów tak rozpierdolił... Zupełnie podobnie jak 303. Mimo dekady różnicy wiekowej pewne ugruntowane zachowania pozostają i myślę, że u 303 też pozostaną. Jak pisałem wcześniej 303 ma idealne zachowania jak 826 tylko jest młodszy. 

  Ok. bo dziś też do pracy, tylko popołudniówka. Tyle, acha... i zdjęcie jakieś jeszcze.
  Zdjęcie.
  Długo się zastanawiałem skąd to zdj. jest zrobione, a to Wolbrom i nastawnia dysponująca od strony Jeżówki. 

  Oczywiście to stare zdjęcia. Dziś ta stacja jest już przebudowana i wygląda zupełnie inaczej. 
  Narka.

wtorek, 22 listopada 2022

Wtorek #1950

  (rzadko się ostatnio zdarza notka za notką, dzień po dniu, ale jakbym tego nie spisał, to zaś by umknęło.    
 Znowu przyjdzie mi odpowiedzieć na komentarz, a właściwie zapytanie pod poprzednią notką w poście, bowiem sprawa, jak to bywa na st. mac. prosta nie jest. 
    Otóż w walce wręcz 303 wygrałby ze mną. Powodów jest kilka. Jego wiek, sprawność młodego 18 letniego ciała, nadto iluśletnie ciągłe napierdalanie się, co tu często opisywałem, z braćmi, a następnie z innymi wychowankami w zakładach opiekuńczych, do psychiatryka włącznie. Ma on więc doświadczenie w walkach, którego nie mam i mieć nie będę (nawet nie chcę). Oprócz obecnego wirtualnego, jest to dosłowne. A teraz to czego nie ma. Pomyślunku (można by na alledrogo wystawić jego mózg, mały przebieg, małe zużycie, prawie nówka nieśmigana), nie ma znajomości, kolegów, a już tym bardziej przyjaciół. Nie ma tego, w ich środowisku, "szacunku ludzi ulicy", wreszcie nie ma odwagi, mimo ujadania tego zrobić. Dobrze wie, że może se te bzdury pisać, że 979 mi nie pomoże, bo 979 by mu chyba te ręce połamał i on to wie. Tak samo jak opisywałem w tej notce #1687   kiedy byliśmy na plaży przy jeziorze i 979 przycinał tego mięśniaka ze zdjęcia. Wnioski są jedne, nie ma się co porywać z motyką na słońce i nawet taki debil jak 303 to jeszcze potrafi zrozumieć. Nadto, kiedyś, o czym dowiedziałem się później, choć pisałem o tym kiedy oboje byli na st. mac., miał mini sparing z 826 na grupie D. 826 był wtedy w klacie, a mnie dziwiło, że tak długo jest na grupie D. Nie wiedziałem to tym, dopiero kilka dni później 826 mi o tym powiedział przy okazji jakiejś tam flachy. 303 dobrze musiał pamiętać słowa 826, by se u mnie nie grabił, bo nie warto. No i możecie sobie porównać na zdjęciach, bo przeca obu tu foty wstawiałem wielokrotnie, jak wygląda 303, a jak np. 826. Osobiście bym nie ręczył za 826, jakby się dowiedział, że 303 podniósł na mnie rękę, podobnie jakby był na miejscu w wiosce 172. 
    Reasumując. Od pewnego wieku wiemy już, że wrażenie paluchów do kontaktu [z prądem (elektrycy się oburzą, z napięciem)] grozi porażeniem. Podobnie 303 wie, czy zdaje sobie z tego sprawę, że podniesienie na mnie ręki grozi wtórnym pobiciem, to też on se może ujadać i w zasadzie tyle. 
   Nikt, przez okres mojego bytowania na st. mac. w wiosce z tych co wchodzili na st. mac., nie podniósł na mnie ręki. Owszem zdarzały się zapędy innych, ale od razu takie info przekazywałem dalej, tzn. do tych którzy właśnie stacjonowali często na st. mac. Te zapędy były dość szybko pacyfikowane, stąd pisałem wielokrotnie, że nigdzie nie czuje się tak bezpiecznie jak w wiosce, nawet w nocy. A przecież, teraz rzadziej, ale nocami to chodziłem czy to do sklepu, czy wracałem skądś. 

    Z innej beczki. Przyjmuję się do pracy. Papierków tyle, że mam już uruchomiony segregator na to. Jak to się przez ostatnie lata zmieniło. Papierek na to, na owamto, na sramto itd. Ale z drugiej strony nie dziwię się, bo taka historia opowiedziana przez mięśniaka kolegę z wioski. 
    Przez lata pracuje przy kominach , wentylacjach, później przeniósł się do pracy przy piecach gazowych w firmie vaillant i tam prawie 3 lata pracował na serwisie i montażu, obecnie na własnej działalności dalej robi to samo. Ma odpowiednie uprawnienia, staż pracy. Tyle wstępem, teraz zbliżamy się do zdarzenia. 
    W ramach pracy zakładał klientce nowy piec vaillanta, a stary demontował. Stary do grzania wody nie miał nawet roku. Klientka stwierdziła, że go nie chce i mogą go sobie wziąć. Trudno było nie brać nawet nie rocznego, markowego pieca. Wziął go i wymienił starszy piec u siebie w mieszkaniu, gdzie mieszka z żoną i dzieckiem. Pozostał mu jego stary piec, ale sprawny, tylko nie taki młody. Zgadał się ze znajomą, która mieszka w kamienicy, i miała problem z piecykiem junkersa u siebie. Zaproponował, że za darmo jej wymieni, tzn. wstawi ten swój, bo musiałby z nim jechać na złom lub bawić się w wystawienie sprzedaży internetowej. Pojechał do niej w piątek (ten co był teraz) i wymienił. W trakcie wymiany, po zdemontowaniu starego junkersa stwierdził, że z rury odsysającej spaliny z pieca, która była wyciągnięta na czas jego wymiany wieje, choć nie powinno, bo to przecież szyb wyciągowy nie nawiewowy. Poinformował koleżankę, która w mieszkaniu mieszka sama z dzieckiem 8 letnim (bez chopa) o tym. Oprócz tego sprawdził szczelność instalacji gazowej miernikiem i nie stwierdził ulatniania się gazu. 
     Piec był używany w piątek po wymianie, bo się myły, w sobotę i niedzielę. Ale w niedziele zmieniła sie pogoda wieczorem. Był wyż z południa, przeto z komina zaczęło silniej napierać powietrze, a też cofać spaliny do mieszkania. Matka zaczęła sie źle czuć, dziecko też. Miast wpaść na to, że z powietrzem może być coś nie tak, tym bardziej, ze tyle się mówi o zaczadzeniach, to zadzwoniła do znajomego (tyle dobrze), że się źle czuje i by przyjechał, bo nie wie co dzieje. Ten po jakimś czasie przyjechał, ale już nie otwierała, mimo iż wewnątrz się świeciło. Mieszka na parterze, to też znajomy wskoczył na parapet, a przez (na szczęście) uchylone okno (może jednak w końcówce pomyślała i okno otwarła)  udało mu się dostać do wewnątrz. Wewnątrz była już nieprzytomna matka i jeszcze przytomne dziecko. Pogotowie, straż pożarna. One wpierw w jednym szpitalu, następnie na natlenianie przewiezione do drugiego bardziej specjalistycznego szpitala. Uruchomiła się sprawa dochodzenia kto winien. W pierwszej kolejności padlo na kolegę z wioski, bo ostatni tam łapy wraził do piecyka, no to pewnie on. To podobnie jak z tym wózkiem, który sie przewrócił w autobusie w Jeleniej Górze 3 lata temu. Winny kierowca, że na rondzie wózek się przewrócił z dzieckiem, ale nie matka, która wózka nie trzymała, a w tym czasie korzystała z komórki, co jest na nagraniu. Jej mięśniak robił dokładnie to samo, tylko na siedzeniu. Później pobił kierowcę, jako jedynego winnego tego zajścia. Tu podobnie, wpierw kolega od tej laski, który wszedł do mieszkania z ryjem na tego co wymieniał piecyk, bo jego wina. Wymienił i efektem tego one się zaczadziły. Tyle, że on ma podpisany protokół wymiany i zmierzenia szczelności układu gazowego. O kominie poinformował, a od tego jest kominiarz, nie on. Straż pożarna też do niego, że to jego wina i będzie odpowiadał, ale w sprawie są papiery na problemy z piecykiem gazowym, skierowane do administracji budynków mieszkalnych kilka m-cy wcześniej, nadto jest podpisany protokół kominiarski. Jak się wczoraj okazało, kominiarz protokół podpisał, ale na dachu przy kominie nie był, bo była założona kłódka na strych i nie umiał wejść. Po przecięciu kłódki i dostaniu się na dach (wczoraj) stwierdził częściowe zamurowanie przewodu kominowego, które nastąpiło najprawdopodobniej przy jakimś remoncie. Sprawa oczywiście w toku, ale pokazuje, że nawet w takich wydawało by się przysługach koleżeńskich trzeba być bacznym i wymagać podpisywania papierów, bo to w razie W ratuje dupę. 
   Zdjęcie.     
Nie wiedziałem co wstawić, to screen z wirtualnej stacji, którą buduję do gry. Głowica wjazdowa ze szlaku dwutorowego, jednotorowego i wlot z bocznicy zakładowej (to te trzy tory z lewej strony wchodzące do stacji prawym łukiem). 
   Narka.

poniedziałek, 21 listopada 2022

Poniedziałek #1949

    Nasze mózgi działają niby dziwnie, ale jak zauważyłem podobnie. Przy remoncie ścianki często, bo nie jestem budowlańcem, miałem zagwozdki, co i jak zrobić by było dobrze. Czasami proces decyzyjny zajmował wiele godzin, musiałem się z tematem zapoznać, przespać, by podjąć decyzję. Łapałem się na tym, że coś miałem zrobić, zastanawiałem się jak to zrobić by było ok, a tu nagle mózg wymyślał, by np. zamiatać plac budowy. Czynność kompletnie w danym momencie niepotrzebna, ale iluśkrotnie sie na tym łapałem, że zamiatam, miast podjąć decyzję i robić. 
   No właśnie. Z perspektywy czasu widzę, że chodziło o te decyzje. Mózg kierując organizm do prostych czynności dawał sobie czas na przemyślenie tematu, na rozważenie, wydłużenie procesu decyzyjnego. Może bym i na to nie wpadł, ale, co pisałem w którejś z poprzednich notek, pomagałem 979 rozkładać gumolit w mieszkaniu jego new laski. Ponieważ tam ściany, jak to w latach 80-ych nie miały kątów prostych, to gumolit należało przycinać na jego częściowym rozłożeniu. Otóż, dwa razy 979 podobnie ja ja, kiedy miał podjąć decyzję, jak rozwiązać jakiś problem z rozkładaniem gumolitu, on zabierał się za zamiatanie, co było kompletnie niepotrzebną czynnością w danej chwili. Dopiero na st. mac. zauważyłem zbieżność w jego działaniu i moim. To dobrze, bo myślałem, że mój mózg zgłupiał kierując mnie do zamiatania kiedy miałem robić coś innego. 
   Obecnie przed pójściem na etat, widzę, że mózg tez zaczyna działać jakby w swojej ochronie. Mam takie dni, że praktycznie mało co zrobię z listy rzeczy do zrobienia. One się przeplatają z dniami, kiedy z listy ładnie schodzi, ale zaraz po takim dniu następny to praktycznie przestój. Czyżby mózg dawał se fory przed tym co ma nastąpić? No pewnie wie, że łatwo na początku nie będzie. 
   Ostatnie dni na nadrobienie pewnych zaległych rzeczy, ale także już w kierunku wykonywanych za chwile czynności. M.in, przygotowanie roweru, a także zastępczego na dojazdy do pracy. I wszystko było by fajnie, jakby części do rowerów, te główne były kompatybilne. No nawet rurki do siodełek mają inną średnicę. Serio?! Nie szło tego unormować? Ach ten kapitalizm....

   W poprzedniej notce jest wpis mojego tekstu wysłanego do 303. Napisał odpowiedź i oto ona:
"Oj tam oj tam weź kurwa nie popłacz się. A za te gejowskie (i tak dobrze, że nie napisał pedalskie. przypis własny) zachowania to cie ulica rozliczy a 979 ci nie pomoże nawet więc jeśli masz coś jeszcze do powiedzenia to zatkaj się zanim tam przyjdę ci zajebać."
   303 nie ma świadomości, że żadna ulica mnie nie rozliczy. Pisałem to już w blogu kilkukrotnie, że nigdzie nie czuję się tak bezpiecznie jak w wiosce. Połowa, jak nie 2/3 mięśniaków-skurwieli przewinęła sie przez stację macierzystą, przeto ich znam bezpośrednio i 303 nawet nie jest świadomy tego, że własnie mam tu "szacunek ludzi ulicy", czego on sobie raczej nie wypracuje, ale niech se myśli. 
   Wczoraj przyszedł na st. mac, po ubrania. W obstawie lub z 302 i 304. Oczywiście wywiązała się kłótnia, bo nie chciałem go wpuścić, ale w końcu uległem. To już była chyba ostatnia jego wizyta na st. mac. To jest jednak prawda, że obecne pokolenie młodzieży, oczywiście nie całej, ale znaczna część jest tak debilna, że pobija wcześniejsze roczniki. 
   Ok, tyle, wypycham notkę ze stacji, bo zaś zaliczy kolejny dzień na torze bocznym. 
   Zdjęcie. 
To jest zrobione na stacji Kraków Prokocim, ale w który miejscu to nie pamiętam, bo byłem tam z ponad 5 lat temu. Oba zdjęcia są z tej samej głowicy rozjazdowej. W zasadzie dolne powinno być pierwsze, bo tam są semafory B, C, a na górnym D i E. 
Musiałbym sprawdzić na necie czy jest schemat stacji dostępny, a następnie po tabliczkach semaforów określić w którym to dokładnie msc. było, ale nie sądzę by ktoś, aż tak bardzo dociekał. Powyższe zdj. również ze stacji Kr-ów Prokocim. Dość rzadkie jest umieszczenie światła czerwonego na głowicy na drugiej pozycji od dołu, przeważnie w semaforach 4-ro komorowych św. czerwone jest w 3-ej komorze od dołu. 
   Narka.

środa, 16 listopada 2022

Środa #1948

    303 to do pracy chyba szybko nie pójdzie. Życiowa nieudolność powoduje, że trzeba z nim za rączkę prawie wszędzie iść, oprócz jakiegoś napierdalania się, jakby takie gdzieś wyszło. Matka musiała z nim jechać do biura pracy tylko po to, by oboje się przekonali, choć ona się tam rejestrowała kiedyś, że potrzebne są papiery z firm, w których się pracowało, nadto dowód osobisty. Oczywiście któż by sobie gowę zawracał tymi szczegółami, najważniejsze, że pojedzie się do biura może uda się jakoś załatwić sprawę mimo oczywistych braków. Tak się jednak nie stało, co było do przewidzenia, tylko nie dla nich. Efekt - 303 się wypiął, on to pierdoli i nic już nie bydzie robił, by albo się zarejestrować, albo iść do jakieś pracy. Oczywiście wypiął sie na starych, którzy równie nieudolnie jak załatwienie sprawy w biurze pracy, podchodzą do wypchnięcia 303 na rynek pracy. Myślę, że jak tak dojdzie do wiosny, to później może być ciężko 303 iść do roboty. 
   303 przewinął się ostatnio 3x na st. mac. wraz z 304. Dwa razy to jakieś drobne naprawy przy rowerze 304. No to jeszcze zrozumiałe, bo 304 ma 10 lat, więc trudno wymagać, by se sam robił, ale raz 303 przyjechał z nim i też przy jego rowerze miałem zrobić regulację hamulcy. Zrobiłem ją trochę na odpierdol, bo - no sorry, ale takie rzeczy już powinien umieć w wieku 18 lat. W pn. wszedł z 304 na st. mac, Chyba głównym powodem była chęć pożyczenia laptopa, ale po ostatnich zachowaniach stwierdziłem, że ni chuja, nie pożyczę mu. To nie jest tak, że on będzie wszystko zlewał, a ja, jak jego starzy, jeszcze będę się nadstawiał. Niech spierdala na drzewo. To też jak na początku zaczął zadawać pytania odnośnie częstotliwości uruchamiania laptopa, to po trzecim pytaniu dot. jego używania, odpowiedziałem wprost, że mu go nie pożyczę. Poprzednim razem jak był, to rozmawiałem z nim czy mi pomoże przy ostatnim oknie, w sensie zamontowania w nim wkładu szybowego. Ten wymiarów 105x148 więc sam go poprawnie nie umieszczę w otworze ramy. Na prośbę o pomoc odpowiedział - "nie, bo teraz jeżdżę załatwiać papiery i dziennie jestem po 18:00 w domu". Więc j/w też go zlałem. Wobec tego ruchem manewrowym przeniósł sie na grupę D, by uruchomić tam kompa i pozabijać na ekranie przez ok. 1,5 h. 
   979 w przeciwieństwie do mnie przybiera, kiedy mnie ubyło na wadze. Ostatnio pomagałem mu z jego mieszkania wynosić rozmontowane szafy, by je przewiózł do mieszkania swojej new laski. Jego mieszkanie jest na 4 piętrze. Jeszcze rok temu, to on praktycznie wbiegał na ten sztok, a ja musiałem się wciągać, by za nim nadążyć. Teraz wbiegam na 4 sztok, kiedy on się tam wciąga. Praca w biurze, do tego nadmiar żarcia w mieszkaniu u laski robią swoje. Jak pomagałem mu przy składaniu szafy, takiej dużej z rozsuwanymi drzwiami, to jakby po, jego new laska zrobiła kolację. Ta wystawna jak na jakimś przyjęciu. Żarcia tyle, że na drugi dzień dopiero pierwszy posiłek zeżarłem po 13:00, bo organizm najzwyczajniej nie zgłaszał potrzeby kolejnego wciepowania żarcia do wora. Pochłaniając kolejne przygotowane przez nią potrawy myślałem - jak on ma tak codziennie to nie dziwi mnie, że nawet w biurze wypominają mu, że zaczyna wyglądać jak w ciąży. A z tego jest niestety trudno wyjść, tym bardziej jak się egzystuje w rodzinie (ich tam jest obecnie czworo). Samemu jest łatwiej, bo ograniczę posiłki, zmniejszę racje żywnościowe, mniej będę kupował, a w rodzinie obiad, kolację robi się dla wszystkich i trudno jest nagle nie żreć, kiedy to żarcie i tak je. Zresztą gołym okiem widać nadmiar żarcia, bo ono, podobnie jak u 824, nawet zalega na balkonie, a w kuchni dwie lodówki i zamrażarka. 
    
    Wstawiałem kiedyś 1-kę górną prawą. Teraz znowu jej nie mam, bowiem, jak to określił dentysta, odcementowała się od podstawy. Efektem tego pojechała na reklamację, a na kilka dni jestem bez niej. Za to zauważyłem, że lepiej wymawia sie niektóre angielskie słowa, bowiem nie trzeba szczególnie układać języka, za to robotę robi szpara między zębami, choćby proste "this". 
    Z innych spraw. Pozostało mi ok. 1,5 tyg. wolności. Następnie wracamy na rynek pracy. Wiemy już gdzie, na jakie stanowisko. Odnowiliśmy uprawnienia, obecnie czekamy na stosowny dokument. Trochę się boję, po takiej przerwie wracać do pracy etatowej. Nie wiem ile potrwa aklimatyzacja, a i też zmieniły się stosunki międzyludzkie w zakładach. Przyjdzie nam sie z tym zmierzyć. Wybraliśmy państwówkę, bo na kryzys to najlepsze stanowiska. Się kiedyś zastanawiałem, że np. na PKP ludzie którzy przepracowali tam ciągiem od lat 80-ych do np. 2010 to o kryzysach które miały miejsce, wiedzieli ze słyszenia, bo ich to w małym stopniu dotyczyło. Stała praca, stałe zarobki więc problemów większych nie było. 
    Przebudowa ścianki okazała się strzałem w 10-kę. Temperatury schodzą już w nocy na placu do 1C, a mimo lekkiego grzania na grupie A mamy tu ciepło (22C). Jesteśmy z tego bardzo zadowoleni, tym bardziej biorąc pod uwagę ceny nośników energii obecne i te przyszłe. Zajmujemy się też w końcówce wolności ostatnimi czasem drobnymi rzeczami na st. mac. by zdążyć przed. Później obawiam się zastoju w pracach przynajmniej na 2 m-ce. Energie pochłonie new praca i nie wiem czy mi się będzie chciało. Niestety równolegle nakładają sie na to potrzeby innych ludzi wokół, którzy wybijają z dni cenne godziny. Np. w sobotę sąsiadowi spawałem płot przez 2,5 h, oczywiście na najlepszych godz. do pracy (11:00 - 13:30). No i j/w potrzeby 303, 979 do tego załatwianie spraw terenowych, wyjazdy związane z odnawianiem uprawnień, techniczne własne i tak czas umyka. 
   Wczoraj wpierw na st. mac., akurat jak robiłem liva wszedł 826 z rowerem, bo chciał przy nim coś porobić, po czym po niecałej godzinie weszły składy 302 i 303. 302 chciał by na alledrogo kupić mu ładowarkę do telefonu, a 303 przetoczył się na grupę D, by zabijać na ekranie. Po zakupie owej ładowarki 302 przetoczył się również na grupę D, ale po ok. 30 min wrócił na A z pytaniem, czy pożyczę 303 laptopa. 
   Po pierwsze to nie przylazł 303, bo mu ostatnio powiedziałem, że nie, to wysłał 302, po drugie nagadałem na 303 302, że szcza na wszystkich dookoła ciepłym moczem i myśli, że jest ok. Matce pluje w twarz (przenośnia), ta włącza wycieraczki i jeszcze do niego - ależ oczywiście, że możesz wrócić kochany do domu. Mogę to w części zrozumieć bo matka, ale chyba bez przesady. Po iluś jeszcze zdaniach odnośnie jego odmowy pomocy przy oknie na grupę A wszedł 303 trzepiąc warami, ze co to za obgadywanie jego za plecami. Jak chcę to mam mu to powiedzieć w ryj, a jak będę go obgadywał za jego plecami to on strzeli mi w ryj. W tym momencie powiedziałem mu:
- ale to Ty przychodzisz do mnie. Nie podoba się to tu nie przyłaź. 
   Coś tam jeszcze trzepał warami, ale 302 mu to samo powtórzył, nie chcesz to nie przyłaź. 
   Dziś na mess wysłalem do 303 info:
- Po wczorajszym, problem Twojego przychodzenia do mnie się rozwiązał. I bardzo dobrze, też się cieszę. Nie stanowiłeś wartości dodanej więc dobrze się stało. Być może kiedyś się gdzieś tam spotkamy na neutralnym gruncie, tymczasem udział wzięli... i powodzenia w życiu.
   Na razie tego nie przeczytał, bo zapewne śpi po oglądaniu wyspy miłości, to nie ma odpowiedzi, ale też nie wiem czy w ogóle będzie. Udało się natomiast odebrać, na razie jeden klucz od 302, bowiem otwarli sobie wjazd do stacji, więc 302 nie mógł już powiedzieć, iż nie ma klucza przy sobie. Ściemnił, że drugi klucz ma w pracy w szafce. Od razu pewniej się czuję, bowiem kiedyś 303, kiedy nie było mnie na st. mac., wszedł se na st. mac., a ponieważ nie jestem pewien za niego, to lepiej jak tu nie będzie wchodził, zresztą nie ma takiej potrzeby aby którykolwiek z nich wchodził se sam na st. mac.
   I jeszcze jedna sprawa z wioski serii 300. W lecie, jak czytaliście, przy kuciu balkonu, pomagali mi 303 i jego kolega K. K. miał kolegę Z. Kiedyś z nim stanął pod wjazdowym wyjaśniać jakąś kwestię sporną dot. 303 i jego. Ponieważ było lato, to Z. był ubrany w koszulkę z krótkim rękawkiem i krótkie spodenki. Krótki rzut oka nań pozwolił od razu stwierdzić, iż mieści się w widełkach wyglądowych w ich górnej granicy. Z. był po prostu ładny. Może nie tyle z twarzy, ta średnia, ale za to reszta piękna. Przedramienia umięśnione, ładne łydki, charakterystyczna dla mięśniaków prosta szyja.  Wczoraj 302 mi powiedział, że Z. nie zyje. 26 lat, w ub. czwartek był pogrzeb. Przedawkował, jednocześnie z alko i go pozamiatało. Ci ludzie się co raz wcześniej wykańczają. Dopiero co zszedł 174 (34 lata), a tu kolejny mięśniak jeszcze młodszy. 
   Po wyjściu 302 i 303 pozostał na stacji 826. Po dość krótkim czasie rozebrał się do klaty. Oczywiście moje ręce również w krótkim czasie spoczęły na jego plecach kiedy naprawiał coś przy rowerze. On w półzgięciu, więc plecy wygięte, mięśnie ładnie napięte, aż miło sie gładziło go po skórze, pod którą te mięśnie. Nie męczyłem go długo, bo północ sie zrobiła i, raz że chciałem się wyspać, by dziś jeszcze coś zrobić, bo jakiś atak zimy nadchodzi, dwa powiedziałem oficjalnie 826, że kusi mnie, a mój mózg sie potrafi rozpędzić, więc nie chcę przypału i ewentualnego jego odruchu pozbawiającego mnie części uzębienia. 826, że nigdy by mi nie wyjebał (słyszał tą rozmowę z 303) i powiedział by mi, gdybym się za daleko posunął. Wypowiedział to w sposób jakby jeszcze kuszący mnie. Ach te mięśniaki. 
   Ok. kończę, bo to miało iść wczoraj, ale ruch na st. mac. to zaś stało na bocznym torze. 
   Zdjęcie.
Semafor wjazdowy A1/2 do Krakowa Płaszowa od grupy towarowej Krakowa Prokocimia.
  Narka.

sobota, 12 listopada 2022

Sobota #1947

    Za niedługo by wejść na konto google trza bydzie podać im swoje DNA. Tak porobili, że obecnie nawet jako anonim nie mogę dawać komentarzy pod własnym postem będąc zalogowanym do konta. 
   Dlatego tu odpowiedź do Dariusza na ostatni komentarz. Ale ryzyko związane z czym? Na prawdę sądzisz, że jakiś wioskowy mięśniak-skurwiel obnażyłby się ze sprawą w wiosce? 

   Ostatnie dni to pomoc dziecku w remoncie w jego mieszkaniu. Tzn. układania wykładziny w 3/4 mieszkania. Co się z tym wiązało, to przestawianie wszystkich szaf i tego co stoi na podłodze. I teraz nie, bym robił mu wyrzuty, by se ktoś nie pomyślał, ale informacyjnie. W sob. byłem u niego 5h, w nd. 9h, we wtorek (w pn. byłem na kursie doszkalającym) zajął mi 6h po swojej pracy. St. mac. otwarłem 22:15. To też w środę nadrabialiśmy zaległości w pracach stacyjnych, bowiem pozostało mi mniej więcej 2 tyg. wolności, a później do pracy. Lista rzeczy do zrobienia w zasadzie jest, tylko nie wiem ile z tego uda się zrealizować. Do tego dochodzą i tak dni wyjazdowe jak np. czwartek, kiedy wróciłem wieczorem, przy zamknięciu st. mac. dla ruchu od 10:30. 

  Z info co u mięśniaków wioskowych. 303 chyba zrezygnował z pracy w miejscu gdzie pracuje 302, bowiem we wtorek pytał sie czy go zarejestruję w biurze pracy. Co pisałem, on dla mnie jest na drodze do pogrążenia sie życiowego. Już jest życiowo nieudolny i społecznie nieprzydatny i jak tego szybko nie zmieni, to może sie to ugruntować. W czwartek pojechał z matką (bo on życiowo nieudolny), do biura prcy zarejestrować się, ale, nadal nie ma dowodu osobistego, więc odbył z nią wycieczkę. Pytałem się kiedy ów dowód do odbioru, to nie wie. No jakoś mnie to nie zdziwiło. 
  972 we wtorek odezwał, ze chce na piwo wbić, ale niestety jechałem do 979 w ramach pomocy rodzinnej, więc piwo odpadło. 
  826 ma również trudny okres życiowo. Jedyna jego laska, właśnie po perypetiach rodzinnych wyprowadza się do miejscowości położonej 90 km stąd.
  To jest zastanawiające. Mięśniak, z takim wyglądem zaczął seks w wieku 27 lat, a wygląda na to, że za chwile skończy. Brat od 826 wyjechał do Niemiec, to też 826 częściej bywa na st. mac. Wie, że podniecam się jego wyglądem, szczególnie pieknymi żyłami na rękach, to też często rozbiera się do klaty i tak przemieszcza się po st. mac. drażniąc mój mózg. 
  Przestaję się dziwić, że dzietność tak spada, skoro nawet samce odpuszczają gonienie za samicami. O ile 301 ma laskę, 302 ma wirtualną, to 303 nie ma żadnej, a przecież obecnie z serii 300 jest najładniejszy. Demografowie mówią otwarcie, że pewne narody są skazane na wymarcie. My chyba też, biorąc pod uwagę szybkie łapanie, niekoniecznie, dobrych wzorców z zachodu. 

   Na st. mac. mamy garaż. Nic dziwnego przy rozległej stacji. W nim zgromadzone są różne badziewia, przydasie oraz stare rzeczy kolejowe. Ponieważ rok, kiedy stacjonowałem na st. zwr., garaż nie byl często otwierany, to utworzył się w nim specyficzny zapach starego warsztatu kolejowego lub innego zakładowego. Jak wchodzę do garażu, to oddycham i czuję zapach jakby starej lokomotywowni, czy warsztatu kolejowego. Mógłbym tam siedzieć i tak oddychać, oddychać i nacieszać się tym zapachem. Pewnie opisywałem kiedyś, jak zwiedziałem, nieistniejącą już, lokomotywownię w Bytomiu, do której wlazłem przez jakąś wybitą przez złomiarzy szybę. Podobnie i tam, zapach starego budynku, smarów, sodafosu, innych płynów, które latami wsiąkały w podłogę i tworzyły specyficzny zapach tego szczególnego miejsca. Teraz, zupełnie przypadkowo, podobny zapach udało mi się uzyskać w garazu. Przyjemnie mi się tam chodzi po jakieś rzeczy, bo ilekroć wchodzę to przymykam za sobą drrzwi, by ów zapach nie ulatniał sie do atmosfery. Taki drobiazg, a tak potrafi nacieszyć, nadto nienamacalny, ulotny, nieprzenośny i tylko w tym msc. zlokalizowany. 

  Zdjęcia.
Mina mięśniaka, któremu nagle zaczęły się sypać tokeny i to w niemałej ilości.
W pewnym momencie sam myślałem, że jakiś błąd systemu i się coś zawiesiło.
Na te ilości, które spływały na ekranie inni "pracują" tygodniami.
Tym bardziej, że on nie miał jakiegoś dużego wzięcia, tzn. to nie jest ta osobą, którą ogląda np. ponad 500 widzów. U niego to jest w dziesiątkach, rzadko przekracza setkę oglądających. 
 Gość ma 21 lat i... nie jest to osobnik w mojej topce, natomiast czysty zbieg okoliczności, że akurat wtedy leciał na jednym ekranie. 



   Narka.

poniedziałek, 7 listopada 2022

Poniedziałek #1946

   (notka miała wyjść ze st. mac. wczoraj, dlatego wpisów dot. dni już nie przerabiałem, cofnijcie sobie o jeden dzień)
 
   Był 826. Nic nowego bo ostatnio częściej wchodzi na st. mac. Ja wcześniej trochę łykałem ale jak przylazł 826 to już niekoniecznie chciałem, za to 826 popłynął. Wyglebiłem ok. 03:00. Nie bym był tak ściorany, ale w ciągu dnia chciałem coś zrobić więc nie chciałem doprowadzać do sytuacji, iż nie będzie mi się chciało. Zostawiłem 826 przy kompie i se siedział, i łykał. 
   Przebudziłem się lekko po 05:00 on jeszcze funkcjonował choć już prawie na odcięciu. To odcięcie nastąpiło ok. 05:15. Tradycyjnie, mimo iż był materac na podłodze na grupie A, na którym spałem ostatnimi dniami, to wyglebił na podłodze, a na ów materac położył tylko gowę. Leżał w klacie, a mnie już przeszło i się zastanawiałem co z nim zrobić. Włączył się popęd seksualny do gry i jakby przejął inicjatywę sugerując, że takiej okazji może już nie być i by działać, tym bardziej, że 826 był na odcięciu. Tym razem ta porządna strona nie oponowała i poczekaliśmy do 05:35 dając 826 zasnąć głębiej. Wcześniej jeszcze zrobiłem herbatę na rano, bo to taki standard, którego nie wykonałem wcześniej. 
   826 leżał na prawym boku. Oświetliłem go lampą z zarówką 25 W, a więc nie mocną, ale za to doskonale widziałem jego mięśnie. Rozebrałem się i klęknąłem za nim. Uda przywarłem do jego pleców. Rękami głaskałem go po ciele. Organ szybko się wzbudził, naprężył, był gotowy do działania. Lewą ręką zacząłem go głaskać po lewym boku, także po barku, bicepsie, który ugniatałem na tyle, by się nie zbudził, ale jednocześnie bacznie obserwowałem czy sie nie wzbudza i jak reaguje na wzmożony dotyk. Tak samo lewe przedramię, które ściskałem w prawej dłoni dzierżyłem "konia", a nią wykonywałem ruchy posuwiste. Plan był od początku, że te z ogonkami wylądują na nim. Skoro do końca sie nie obudzi to zaryzykuję. Mięśnie 826 nawet w spoczynku, dostępność piersi, którą jak głaskałem lewą ręką, to jednocześnie udami bardziej przywierałem do niego. Różnica między bicepsem w dotyku w spoczynku do mięśni przedramienia jest taka, że by dobrze czuć w dłoni bicepsa, ten powinien być naprężony. Z przedrraamieniem tak nie jest. To są mięśnie, które w zasadzie mają niewielką różnicę miedzy stanem spoczynkowym, a napięcia, przeto jak lekko ściskałem go w przedramieniu to mózg dostawał wariacji. To nie takie flaczki jak u 303, choć one u niego wyglądają, to jednak nie ta półka. Dlatego długo nie trwało, bo jednak 826 jest w górce wyglądowej. Nastąpiła erekcja, te z ogonkami poleciały na jego lewy bok. biceps, ale też wkomponowały się między rękę a bok pleców. Po wypróżnieniu zbiorników, musiałem go oczyścić. Wziąłem szmatę i zacząłem nią go wycierać, ale ona go chyba łaskotała, bo zaczął reagować. No tyle co mogłem zrobiłem, bo odnosiłem wrazenie,że co raz bardziej się wzbudza. To by była scena, jakby się totalnie rozbudził, a tu lepka maź na lewym boku. I jak bym mu to wytłumaczył? Nadto on bardzo nerwowy i mógłbym jakieś uzębienie stracić. On jest z tych, co wpierw mają odruchy, a później myślą (nie wiem czy to za dużo nie napisane - z tym myśleniem). Pozostał problem jak z pod ręki je oczyścić. Jak chciałem mu podnieść rękę, to zaczął sie jakby przebudzać. Nie chcąc by to nastąpiło wytarłem tyle ile mogłem, resztę zostawiłem na ewentualne wysuszenie się. 
   Cała sytuacja przypominała trochę te z 174, tylko że na tego to siadałem. Może gdyby 826 leżał na brzuchu to bym na nim siadł, ale jak był na boku i do tego na podłodze, to siednięcie na niego, by go na pewno wybudziło. I tak miałem szczęście, bowiem po 20 min od zakończenia akcji, nim jeszcze zasnąłem 826 się przebudził by iść do ubikacji. Pomylił drogi i musiałem wstać i nakierować go gdzie ma się przetaczać. Z powrotem ledwo wrócił, wiec nadzorowałem by tym razem wyglebił na materacu, a nie na podłodze. Udało się. Położyłem się w swoim łóżku, ale znowu włączył się popęd sugerując, że skoro ledwo co się przetaczał, to trza to wykorzystać. Odczekałem więc, aż jego oddech wpadł w rytm głębokiego snu, to można usłyszeć. Kiedy już tak oddychał wylazłem z łóżka i przetoczyłem się na materac. Ten szeroki 120 cm, więc nie było problemu by się zmieścić. On leżał na plecach, dalej bez koszulki. Prawą rękę przeniosłem do jego lewej ręki i chwyciłem za przedramię. Ach te mięśnie. Dłoń dostała lekkiego skurczu i w takim stanie trzymała dość długo jego przedramię. Efekt rewelacyjny. Takie mięsiste, już na prawdę bardzo rzadko spotykane. Leżało mi się rewelacyjnie. Wspólnie pod kołdrą, więc dla mnie ciepło, do tego mięśniak obok nie, ja, na tyle na ile się dało przyklejony do niego i w prawej dłoni jego mięśnie lewego przedramienia. Czasami puszczałem te mięśnie by rękę przenieść na klatę, by po chwili powrócić do przedramienia. Organ znowu dość szybko się wzbudził, tylko nastąpił problem co z tym zrobić. Jego leżenie na plecach wszystko psuło. Usiednięcie mu na brzuchu odpadało, bo mogło by mu się dźwignąc, w ogóle nie wiem jak by strawił cieżar na sobie, a pewne doświedczenie z nim już mamy, że mimo głebokiego snu, potrafi się nagle przebudzić. W sukurs przyszła część mózgu odpowiedzialna za bieżące bytowanie i zaczęła sie awanturować, że może by już skończyć i przenieść się do swojego łóżka, bo już było przed 07:00, a ja po ok. 1,5 h spania. 
   No uległem, bo co zrobić. Mózgowi nie ma co podskakiwać. Udało się następnie jeszcze dospać  3,5 h. 
   Krótko po mnie wstał też 826. Znowu zaczął gadać bez przerwy, co mnie męczy, bo to ani treściwe, ani spójne, ani nie wiem co ma w gowie, więc czasami nie rozumiem jego przenośni, których notorycznie używa i wydaje mu się, że to jest fajne. Udało mi się jeszcze wynegocjować ok. 15 min masażu. On położył sie na materacu, siadłem nań i miałem dostęp do jego pleców. Siedziałem na nim, ale nie mogłem go już słuchać. Minęło jakieś 10 min i na szczęście skomunikował sie z bratem i wylazł. 
  Ile razy patrzę na 826 to myślę, że 303 będzie bardzo podobny w rozwoju umysłowym do niego. Choć ostatnio, co pisałem, sam 826 stwierdził, że 303 "to debil je", to można rzec - przyganiał kocioł garnkowi. 

    Odnośnie pracy mózgu, to ona jest czasami zaskakująca. Staram się zawsze analizować działem nadrzędnym działanie innych działów i dochodzę do ciekawych wniosków. Otóż, co już wiecie 172 siedzi w Nysie. Sprawy poza więzienne, ale dot. trochę jego przeciepuje na mnie. W tych czasami są przysługi w transporcie rzeczy. Iles tyg. temu na st. mac. wprowadziłem ładowny wagon i stoczyłem na którąś grupę na odstawkę, bo nie było decyzji co z nim dalej. Jako że na st. mac. remont, to o miejscu położenia wagonu zapomniałem. Miałem sobie wpisać w papiery owe położenie, ale jak to u mnie przy remoncie, bieżącym ruchu, załatwianiu spraw techniczno-ruchowych o wagonie zapomniałem. 
   Po jakimś kilku tygodniach nadeszła decyzja z Nysy co z wagonem zrobić. Problem w tym, że kompletnie nie wiedziałem gdzie wagon odstawiony. Pobieżne chodzenie po grupach torowych nie dało rezultatu. Czas leciał, bieżące zajęcia w tym myślenie, gdzie ów wagon mogłem odstawić. Sprawa zaczęła nabrzmiewać, bo przesyłka wagonowa zaczęła się robić pilna, a co wiem, nadawcy i odbiorcy potrafią być niegrzeczni. W końcu postanowiłem gruntownie przeszukać możliwe miejsca stacjonowania wagonu, bo zaczęły się naciski i pojawił się nawet termin. No ok. wczoraj (nd.) postanowiłem to zrobić. Szukałem już 1,5 h i bez rezultatu, kolejne pomysły gdzie go mogłem przetoczyć i odstawić upadały. W końcu stanąłem w pewnym pkt. stacji myśląc nad nowymi lokalizacjami do przeszukania. Wtem dział mózgu odpowiedzialny za jakąś tam pamięć zaczął działać. Uruchomił motorykę organizmu i zupełnie bezwiednie poszedłem do przodu, następnie w tym uruchomieniu motoryki doszedłem do szafki z powodu remontu tymczasowo leżącej na boku, wysokiej w tej pozycji na ok. 1,30 i mózg wygiął ciało do przodu następnie, jakiś głos wewnętrzny powiedział:
- no naciągnij ten łeb i popatrz w dół!
  Naciągnąłem się przez szafkę, a tam za nią poszukiwany wagon. Działy mózgu odpowiedzialne za bieżące bytowanie były w takim szoku, że przez 1 czy 2 sek w tej pozycji zamarłem. Znowu wewnętrzny głos, bo nadal byłem w tym szoku, powiedział:
- no weź qrwa łapę i wyciągnij go!. 
  Tak się stało, ale w szoku byłem przez najbliższe minuty. Co później opowiadałem 979, że to było by jedno z ostatnich miejsc, które było by przeszukane w poszukiwaniu wagonu. 
  Cała ta historia nawet z perspektywy niewielkiego czasu jest zastanawiająca. Dziś robi to wrażenie, jakby na krótki czas w mózgu poprzełączały się przekaźniki i jakaś zewnętrzna aplikacja kierowała ciałem i skierowała je w to miejsce, z wyłączeniem innych partii mózgu, by te nie przeszkadzały w dotarciu do celu. No przecież, żaden inny dział w tym czasie nie oponował - po co tam leziemy, kto nas w ogóle tam skierował? Nic takiego się nie działo. 
  Ciekawe, dlatego to spisałem prawie na gorąco. 
  Oki bo się rozpisałem, to zdjęcia. 
  Jakoś mnie naszło, by do spanie przeglądnąć jeszcze co się dzieje u wirtualnych mięśniaków. Natrafiliśmy na takie ciasteczko.
  Oczywiście lekko podrasowany natural, jeszcze bez przerostów mięśniowych, ale już wyćwiczony, co widać po ładnie układających się żyłach na rękach. 
  Do tego wygimnastykowany, choć w jego wieku to nie powinno dziwić (poniżej).
  No piękna pozycja, ale jeszcze uchwyciliśmy podobną.
  Po tych jego pozycjach, to w nocy miałem pewne problemy ze spaniem, bo organ był prawie cały czas pobudzony. Najprawdopodobniej, tak jak dział historyczny przejął na jakiś czas motorykę ciała, tak popęd seksualny sobie fantazjował w czasie spania nad figurami i możliwościami.
  
   Tyle. Dodam jeszcze, że z powodu małej ilości wolnego czasu, notka przed wyjściem ze stacji doznała tylko pobieżnej korekty, więc literówki, interpunkcje na pewno się znajdą. 
   Narka.

piątek, 4 listopada 2022

Piątek #1945

     Z 972 standard. Wytrzymał na st. mac. dwa dni, po czym pojechał do się po ubrania. Przeca 972, podobnie jak 303, nie jest w stanie samodzielnie bytować, a przecież nie będę się ciągle nim zajmował i robił mu nawet żarcie. Z czasem i tak wyczaili by, że stacjonuje u mnie więc dalsze komplikacje zbędne. 
    Zabrałem go więc przedwczoraj z sobą w obieg do m-ta 824. W mieszkaniu 824 okąpałem się, 972 też, choć umycie się w 5 min w wannie to czasowo jednak wyczyn. Ja lubię się moczyć w wannie, widać 972 - nie. W mieszkaniu powycierałem jeszcze podłogi, bowiem od wyjazdu w kwietniu nie były przecierane. Pojechaliśmy autobusem do domu starców, miałem rzeczy dla 824 w tym new tel. w starym wybrzuszyła sie bateria, nadto wyłamał gniazdo ładowania, więc naprawa wyszła by więcej jak kupno nowego za 104 zyla. 
   Niestety w domu starców ogłosili już 158 falę zarazy, więc dom zamknięty, widzenia wstrzymane, zapewne do wiosny. No cóż, staruchów się nadal straszy, im wiyncyj tym, pewnie, lepiej. Rzeczy zostawiłem więc kierowniczce, w tym papiery bieżące z mieszkania. 
   Wracając jeszcze do 972 i serii 300. Taki 303 uważa, że oczywiście - on będzie lepiej funkcjonował jak jego starzy, bo on jest kozak, wszystko już wie, odnośnie życia i nie popełni tych błędów co stary. Jakże naiwnie to wygląda w moich oczach, kiedy porównuję 972 z okresu wieku obecnego 303, do tego jak je teraz, a co mówił i jak zachowywał się 972 wtedy. Po pierwsze był znacznie ładniejszy. Po drugie, nawet po szkole specjalnej był bardziej rozgarnięty. Po trzecie załapał się na lata do stałej pracy, to miał dochody, mimo tego i tak popadł w znaczne zadłużenie, które od dwu dekad spłaca. Brak wiedzy, sprowadził go na równię pochyłą, gdzie obecnie zszedł już bardzo w dół. Nawet nie potrafi sobie samodzielnie zrobić żarcia. 
   I tera taki 303, który już na starcie jest na gorszej pozycji wyjściowej, myśli że będzie miał lepiej, będzie lepiej funkcjonował. To dopiero będzie dramat.
   Za to 302, który jeszcze robi na etacie w śmieciach, w których dziś dobrze płacą, kupił sobie ostatnio głośnik za 600 zyla. To są dopiero przemyślane zakupy... Przypomnę, że jak tylko zaczął robić, to od razu wziął kredyt na 2 koła, za które kupił kurtkę zimową, buty i coś tam jeszcze. Mechanizmy, które tu dość szeroko kiedyś opisywałem, działają doskonale na młode, bezmyślne osobniki. Reklamy, wciskanie im do łbów, przeróżnymi kanałami wzorców zachowań działa doskonale. Oni kompletnie nieświadomie łykają to jak głodne pelikany, ale jak z nimi pogadać, to przeca to są ich wybory. 

   Z domu starców pojechaliśmy autobusem do 811. Poznała 972, choć zakładałem, że to nie nastąpi, bo dawno się nie widzieli. Jak zwykle gadaliśmy przez cały czas. 972 albo był w szoku, że tyle można treściwie gadać, albo jego mózg po paru minutach się wyłączył od nadmiaru treści i reszty już nie rejestrował. Trudno to określić, bo przeca na jego st. mac. żona potrafi tylko ciepać mięsem, treściwie, bo do obiadu robi mięso nietreściwe (jakiś padliny, bo jak nie ma kasy...). 
   811 jeszcze kawałek odprowadziliśmy w drodze po larwy, a następnie na autobus i do wiochy. Zrobiłem kartofle i jajka z cebulą, później jeszcze jakaś kolacja, ale wczoraj przy śniadaniu, bo sam sobie robiłem, powiedziałem 972, że żarcie robi se sam, bo to nie hotel. Nie zrobił sobie. Później, j/w pojechał po rzeczy. Z rzeczami przyjechał, dwie reklamówki. Nim pojechałem do m-ta 824 na szkolenie odnośnie przewozu osób, to zadzwonili z domu 972, że 304 chce go widzieć. No najstarszy, tani chwyt na larwę, choć jak powiedziałem to 811, to od razu przekazała, ze 10 letnie larwy juz nie chcą widzieć rodziców. Mimo tego 972 się na to chwycił i pojechał do swojej wioski. Dla mnie lepiej.
   Przedwczoraj przewinął sie 826. Przeczuwałem, że odbył by sie masaż, gdyby nie stacjonowanie w torze  stacyjnym 972. Zawsze to pisałem, że nadmiar mięśniaków wychodzi bokiem. 
   My już docelowo chcemy być sami. Tzn. w życiu bieżącym. Owszem jakieś wchodzące składy na stację tak, ale stale tu stacjonujące - nie. One wywalają do góry nogami mój harmonogram dnia, który na przestrzeni lat został dopracowany na miarę naszych potrzeb. No przecież na przeciwległym biegunie do kontaktów z mięśniakami-głuptakami, muszę mieć rozrywkę czy dopust treści, które utrzymają mój mózg na jako takim poziomie. Na razie udaje nam się to dobrze, bowiem w ramach powrotu na rynek pracy rozwiązywaliśmy test Ravena i, dla naszej kategorii wiekowej (staruchów), wyszliśmy po za skalę. Udało się nie zgłupieć przy mięśniakach-głuptakach, choć 826 nas wczoraj zmęczył swoim gadaniem. No dramat. Widać nie miał do kogo gadać w ciągu dnia, to na st. mac. wylał się z wszystkiego co nazbierał w ciągu dnia.
   Samo odnawianie uprawnień dla kierowców to jakaś gigantyczna maszynka do wyciągania kasy z rynku przez państwo. O jakości tych działań z drugiej strony, za które niemało się buli szkoda nawet pisać, bo gołym okiem widać, że głównym skutkiem ma być właśnie wyciągnięcie kasy do budżetu państwa. No cóż... transport w PKB ma swoje 10% i z czegoś się to bierze. 
   Zdjęcie. 
Szukając informacji o kursach "doszkalania" natrafiłem na stronę. Serio!? W XXI w. można jeszcze wyprodukować taką stronę i ją utrzymywać? 
   Ale by nie było, że tylko jedna taka perełka, to ze strony ośrodka w którym sie szkolę.
  Rozumiem, że transportowcy nie muszą się znać na grafice komputerowej, ale żeby aż tak. 

   Święcę dla notki S10 i niech rusza. Za chwilę jadę dalej na szkolenia. Popołudniu stacja może być zajęta, przeto wysłanie planowe może stać się utrudnione, a nie chcę jej przetrzymywać do jutra lub nawet pojutrza. Ubocznym skutkiem jest pobieżna korekta, ale myślę, że wybaczycie. 
   Narka.

wtorek, 1 listopada 2022

Wtorek #1944

     Wczoraj wracałem rowerem z cmentarza przed 18:00, ale po przesunięciu czasu było już ciemno. Dzwoni tel. Zjechałem na pobocze, odbieram, a tu 972, co robię i czy może wbić na flachę. Szczególnie nie chciałem pić, bo przedwczoraj już łyknąłem trochę i tak dzień po dniu, to średnio. Zgodziłem sie, bo dawno żeśmy razem nie łykali. W drodze miałem kupić jeszcze ową flachę. Usiłowałem wytłumaczyć 972, że mam na stanie amundseny, a to gatunkowo dobry płyn, ale chyba nie załapał mojego wywodu. Stanęło na tym, że mam kupić żołądek gorzki biały. Kupiłem za 24 zyla i zjechałem na st. mac. Chwilę po otwarciu stacji pod wjazdowym stanął 972. Wszedł na stację, ale nim zaczęliśmy łykać jeszcze stos procedur na później, bowiem w stanie po, mogę ich nie zrobić. W końcu zasiedliśmy. On oczywiście na sępika w całości, więc wszystko musiałem sam dać na stół. Gadaliśmy jak zwykle o pierdołach, bo o czym można gadać z osobą, która mało czym się interesuje, do tego ma ograniczoną zdolność przyswajania wiedzy, w tym informacji wymawianych. 
   Jak przewidywałem, po tej flaszce było mało i tak musiałem zejść do piwnicy po amundsena, z którego na szczęście niewiele zeszło. Było coś ok. 22:00 kiedy prawie mnie siekło, to też wyglebiłem na materac od 825, który jeszcze stacjonuje u mnie. Obok mnie wyglebił 972. On chciał się seksić, ale mnie już przeszła dawno chęć z nim robienia, to też zwaliłem na ostre zmulenie po alko, i nie nie robiłem. On jeszcze próbował wzbudzić mój organ przez obciąganie, ale nigdy tego nie potrafił robić, a wręcz robi to nieudolnie, to też nie musiałem się obawiać iż ten się wzbudzi i będę musiał się aktywować do czegoś więcej, bo on chce. 972 widząc brak efektu z mojej strony przestał się nim zajmować i chyba też wyglebił obok. Przez część nocy się jakoś dusił, często kaszlał, przez katar ciężko oddychał, wiercił się i mnie tym budził. Efekt - rano byłem totalnie niewyspany, ale mózg coś tam kombinował by jednak z nim zrobić. Na szczęście nadzór powstrzymał zapędy, bo organ już się wzbudził i praktycznie był gotowy do akcji. Pamiętając jednak, że to w pewnym momencie i tak nie wypala, dałem se spokój. Za to 972 po jakimś czasie funkcjonowania nadal napierał by się seksić. Dyplomatycznie zwaliłem na znacznie obniżony popęd płciowy, co oczywiście nie jest prawdą. 
    Z opresji wybawił mnie trochę 825, który zadzwonił, a rozmowy z nim trwają ok. godziny. Po rozmowie 972 stwierdził, że jedzie do swojej wioski, autobusem o 12:20. Uff, ulga. W końcu swoboda na st. mac. Mogłem zeżreć śniadanie. Jak to po żarciu bywa, jeszcze bardziej mnie muliło spanie, wobec tego o 14:00 wyglebiłem. Nie wiedzieć czemu nie mogłem długo zasnąć i chyba właśnie zasnąłem, gdy na st. mac. wszedł o 14:37 979. No to se pospałem. Wygramoliłem się z materaca i zacząłem funkcjonować. Pogadałem z 979 i jak wyszedł to jakieś 30 min i dzwoni 972, że nie wpuścili go w wiosce do mieszkania i czy może przyjechać do mnie. No co miałem naonczas odpowiedzieć?
    Po jego telefonie dzwoni 303 czy 972 zgłosił mi, że jedzie na stację. Wybrnąłem z tego, że nic mi o tym niewiadomi. 303 kontynuował, że 972 miał wczoraj zostać w mieszkaniu, nie ruszać się z niego i być na noc, a oni pojechali na groby. Na noc go nie było, więc złamał umowę przeto nie wpuścili go do dom. Mało tego miałem dać znać na mess 303 jak 972 by się u mnie objawił. 
   Pociągnąłem za język 972, co właściwie się stało i czy co mówił 303 jest prawdą. Było prawdą. Prawdą jest też, że 972 ma od lat problemy z alko. Prawdą jest też, że 972 ich tam utrzymuje w wiosce, bo przeca ani jego żona, ani 303 nie robi, a 302 z wypłaty w zasadzie nic nie daje do wspólnego budżetu. 
  Patologiczna sytuacja trwa już 18 lat. Może by się i skończyła, ale, co chyba tu opisywałem dawno temu, jak ściągnąłem kiedyś na st. mac. 972, by go oderwać od żony, to ta po 3-ch dniach zaczęła wojnę, w tym sms-y, że 972 się przeprowadził do pedała, a mnie bym się od niego odpierdolił. 972 wymiękł i wrócił, ale też, co pisałem, podobnie jak dziś 303, jest niezdolny do samodzielnego bytowania, choć im się zdaje, że jednak są. 
   Teoretycznie mógłbym przytrzymać 972 na st. mac., ale będzie dalej jak po raz któryś już, że jak im zacznie kasy brakować, to będą atakować, a po chuj mi to? Dlatego nie będę go tu na siłę trzymał, tym bardziej, że i tak mam dni załatwiania spraw papierkowych w związku z powrotem na rynek pracy. 
   
   Na grobach dziś nie byliśmy i nie jedziemy już. Załatwiłem w poprzednich dniach. 2x byłem na czyszczenie, a poświeciłem wczoraj. Nie jeżdżę 1-go, bowiem nie chcę się spotkać z rodziną, która akurat w ten dzień ma 1000 pytań do... Jakoś przez cały rok się nie potrafią aktywować, ale w tym dniu jak już mnie ustrzelą, to jednocześnie strzelają pytaniami jak karabinu maszynowego. Skutecznie więc od ponad dekady 1-go nas na grobach nie ma. 
   W tym roku też po raz pierwszy, mimo wysokich temperatur na placu (15C) nie zrobiliśmy objazdu komunikacją miejską. Nie chciało mi się, a na st. mac. jest f uj do zrobienia. Czas mi się dramatycznie kończy wiec nie wiem ile będę miał energii, jak polezę do pracy, a właściwie po niej, stąd chcę jak najwięcej, na miarę możliwości, zrobić jeszcze przed. 
   Zdjęcia.
  Maszyna torowa na st. Strzelce Op. To z wyjazdów do 172. 

  Całkiem spory agregat prądotwórczy, a poniżej ciekawy sposób podklinowania (zabezpieczenia przed zbiegnięciem).

Normalnie używa sie płozów metalowych na kolei, na który wchodzi zestaw kołowy i to zabezpiecza przez zbiegnięciem. Tu użyto dziwnych drewnianych klinów. 

Rozumiem, że nie dają metalowych, by złomiarze ich nie przygarnęli, ale czy DR wie o takiej formie zabezpieczenia składu? Na szczęście na tym torze spadek jest w stronę kozła oporowego, więc nawet jakby to ruszyło, to szkód większych nie wyrządzi. 
   Tyle, bo 972 śpi i nim sie obudzi to chcę notkę wypchnąć ze stacji. Niestety z przyczyn techniczno-ruchowych korekta na niskim poziomie, ale myślę że przeżyjecie. 
   Narka.