poniedziałek, 30 marca 2020

Poniedziałek #1661

   Jednak wioskowe mięśniaki przydają się nie tylko mięśniami, ale też znajomościami. Od 230 mamy netflixa, a dwa dni temu, 979, zorganizował od laski z Katowic, HBO GO i teraz mamy full pakiet na stacji, za który oczywiście nie płacimy. Oczywiście mamy tez bieżące HBO 1, 2, 3. Tak przy okazji, to fajny film na netflixie widziałem - "Pralnia" z Meryl Streep w roli głównej.
   Oglądamy więc marwella, mangi, bo to w pierwszej kolejności dla 979. Niby moglibyśmy w ciągu dnia coś przycinać, ale bieżące zajęcia na stacji jakoś z tym kolidują. Nadto problemy z zasypianiem. Dziś zasnąłem dopiero ok. 03:00, choć godz. wcześniej spałem, ale się przebudziłem. 979 oglądał TV i też z tym spaniem nie najlepiej. Tzn. oglądał jeszcze mangę, ale jak sie przebudziłem i skończył się odcinek, to przełączył na błąda 007, bo akurat leciał na 1-ce.
   Po za tym ruch w czasie zarazy na stacji jak dawniej. Okresowo jest wiyncyj składów jak zakłada to min. zdrowia, ale co zrobić...
   Przychodzi też 172 więc w czasie zarazy nie mamy co narzekać. Niby do 11 kwietnia ma być stan zagrożenia, ale coś mi się widzi, że w związku z nagłym przyrostem, to się wydłuży do maja. Na razie znowu zimno, teraz na placu 1C, ale za 4 dni będzie z powrotem ciepło, to ludzi wyjdą, bo generalnie już słyszę od drużyn trakcyjnych, ze mają siedzenia w mieszkaniach dość. My też byliśmy w sobotę, bo ostatni dzień ciepła, na rowerze po okolicach. Świetny wyjazd, trochę pochodziłem po stacjach Ch-ów M-to oraz Ch-ów Stary. Na tej drugiej to w torach byłem jakieś 30 min. Dawno tyle nie chodziłem po torach, a dyżurny chyba oglądał jakiś film, bo kompletnie nie zwracał na mnie uwagi, mimo, że lazłem po torach głównych zasadniczych.
  Skoro o Ch-wie Starym to zdjęcie z paru lat stacji.
   Na pierwszym planie powtarzacz do semafora wyjazdowego J. Po prawej tej zieleni już nie ma, kosiarze wykosili wszystko, a było tak fajnie zielono. Zdjęcie ok. 2010.
   Tyle, to narka.
   

środa, 25 marca 2020

Środa #1660

   Zaraza trochę inaczej. Będzie trochę dziwna notka, ale z pn/wt nie mogłem zasnąć i intensywnie myślałem o zarazie pod kątem finansowym, ale nie nas, tzn. tych na dole, tylko ich, tych ns górze finansjery.
    Trza się cofnąć do historii, ale nie tej z XV, czy XVI w, tylko tej bliższej początku tego stulecia. Pamiętacie WTC (11-09)? No pewnie, że tak. A pamiętacie co się stało na giełdzie nowojorskiej 9 i 10 września? No pewnie, że nie. Jak już ten kurz i pył po wieżach opadł to się okazało, że w tych dniach zostały sprzedane duże wolumeny akcji różnych firm, z tego co pamiętam, to jeden lotniczej też. Do czego zmierzam? Ktoś wiedział i to jest najważniejsza dla obecnej zarazy informacja.
   Przechodzimy prawię dekadę później, jest 2009 rok i co wtedy było w PL? Też zaraza tym razem świńskiej grypy AH1N1. Pewnie myślicie co to ma wspólnego z obecną zarazą? Ano dużo, czy b. dużo. Otóż ile ludzi mogło się u nas w PL zarazić tą świńską grypą. 5 tysi, 10 tysi, 20 tysi. Chwila, dziś mamy 900 zarażonych i zatrzymaliśmy 1/5 kraju, a to wtedy miało by być 20 tysi i ja nie pamiętam, by kraj zatrzymano. Jeździłem do pacy na kolej, pociągiem który był pełny ludzi, zestawiony z 5 bohunów i trudno było do niego wejść z rowerem. No i tak se pewnie myślicie - nie, to niemożliwe by było 20 tysi zarażonych w kraju i wszystko funkcjonowało normalnie, bary, restauracje, komunikacja miejska, turystyka itp. To się teraz zdziwicie. Było w 2009 roku 133 970 zarażonych, a z powodu tej grypy kopnęły w kalendarz 182 osoby. Teraz se myślicie, że ściemniam - nie. Dane są na wikipedii, można se sprawdzić. Jeszcze jedna dana z wikipedii - średnia dziennej zapadalności 43,91/100 000 mieszkańców. (oczywiście to tylko u nas w kraju) Szacuje się, bowiem WHO nie obligowało państwa do rejestracji przypadków, że łącznie na świecie padło 500-600 tysi ludzi.
   Pewnie się zastanawiacie - jak to możliwe, że kraj nie stanął, Europa też i wszystko funkcjonowało normalnie, a nas nie pozamykano w domach skoro kopnęły w kalendarz 182 osoby, a teraz tylko 10. Przecież jakby dziś były takie wyniki, to mamy stan wyjątkowy w kraju i tu bym się mógł założyć o kobel, że taki by zrobili. No i mnie to też nurtowało, czemu w takim razie w 2009 roku nie zrobili kwarantanny, stanu wyjątkowego etc. No i wymyśliłem. Trza się znowu cofnąć ale już nie tak bardzo, a o niecałe 2 lata wstecz. Mamy 2008 rok. I co się wtedy wydarzyło, co się działo? Kryzys finansowy, który zaczął się w listopadzie 2007. Ludzie szturmowali banki by wypłacić kasę. Kraje europejskie ratowały banki niebotycznymi dopłatami państwowymi, by te tylko nie zbankrutowały, co oczywiście ludzie w krajach musieli później odpracować. Nie wiem czy pamiętacie, ale w Hiszpanii, bo to zapamiętałem, zostawiono tylko w jednym roku pokryzysowym, 2 święta państwowe, a resztą na czas odrabiania tej kasy co rządy wpierdoliły do banków, trza było pracować. I znowu tłuszcza musiała robić na to co spierdolili na górze.
   W 2007 roku jak pracowałem na stacji to przychodziły do nas 4, 5 poc. z Niemiec, i tyleż odchodziło próżnych. Głównie wagony do Opla i innych firm. W kryzysie czyli 2008 przychodził już jeden skład, raz dziennie, albo raz na dwa dni. Kraj odbudowywał się i inne też po kryzysie i 2009 też to jeszcze trwało. I teraz sobie wyobrażacie, że wstajemy z kolan powoli, a tu nagle przychodzi zaraza i z nakłady nam na klatę i ponownie leżymy? Nie, to miało by b. długofalowe konsekwencje, więc co zrobiono? Nic. 
   Teraz wróćmy do giełdy papierów wartościowych. Tu uzyskamy odpowiedź czemu w 2009 nic nie zrobiono. Jest coś takiego na necie jak rocznik giełdowy. Za każdy rok, się ukazuje. Obejrzałem za 2008,  czyli rok 2007, a także 2009, 2010 i co tam widać. Od listopada 2007, kiedy krach zaczął wychodzić na jaw, giełda pikowała w dół, w grudniu się na trochę podniosła, pewnie sztuczne działania, by w całym 2008 roku spadać, aż do lutego 2009 roku. Dopiero od marca 2009 zaczęła się podnosić, ale do końca roku nie odrobiła strat z 2007 roku. I teraz wyobraźcie sobie, że 2009 roku rząd ogłasza zarazę i giełda zaś pikuje w dół gospodarka zaś dostaje po łbie. No przecież pogrążyło by to nas na lata, dlatego nic nie zrobiono w 2009 i tam na górze dobrze o tym wiedzieli. 
   Teraz przenosimy się do dziś. 2020 i wystarczy obejrzeć na pierwszej lepszej stronie wykres giełdowy, a w innych krajach pewnie jest podobnie, na to nałożyć wykres walutowy i już mamy odpowiedź co się dzieje. Żałuję teraz, że w lutym nie poleciałem, jak się ta zaraza zaczęła i nie kupiłem np. 1000 eurosów. A teraz wyobraźcie sobie kogoś kto wie podobnie jak przy WTC. W lutym sprzedaje akcje. Za tę kasę lezie kupić walutę dolki lub eurosy i teraz je właśnie sprzedaje, by za chwilę, bowiem giełda jest na samym dole, kupić ponownie akcje tym razem w zdwojonej ilości, bo nie dość że tańsze, to jeszcze zarobił właśnie na walucie. Niemożliwe? Niestety - nie. Wystarczy tylko wiedzieć, a tam na górze są tacy co zawsze wiedzą. 
   Smutne jest to, że w zależności od sytuacji gospodarczej, finansowej państwa mają nas w dupie bardziej lub mniej. Dziś mogą nas pozamykać w domach, bo jesteśmy po wzroście gospodarczym, to niby nas stać, a nawet jak nas nie stać, to jak Hiszpanie kiedyś, będziemy pracowali na okrągło na rozdawnictwo rządu. W 2009 nam i na świecie pozwolono się zarażać i umierać w imię wyższych celów... finansowych.
   Wiem, że to nietypowy głos, ale mam bardzo ostrożny stosunek do rządzących wszędzie i z założenia im nie wierzę.  
   Posterunek dróżnika przejazdowego przed Charsznicą. Pewnie już zlikwidowany. Pierwszy tor przy jego budzie to tor szeroki 1524 mm prowadzący z Rosji do Sławkowa. Zdj. ok. 2010.

poniedziałek, 23 marca 2020

Poniedziałek #1659

Zaraza w kraju i nie tylko panuje, a my tu nic nie piszemy. Przy zarazie to jeszcze gorzej z wolnym czasem na st. mac. bowiem, może nie tłok, ale przeważnie jakieś tory są zajęte, bo już nie mają co z sobą zrobić.
  979 i 230 grają w Mario Bross. Pościągali z neta i przechodzą jakieś misje, ja, skoro TV zajęty, ugrzęzłem w symku, w którym jeszcze się nie kapli, że to ja.
  Zastanawiam się czy jeszcze raz nie pojechać do 824 bo liczba zarażonych zarazą rośnie ostatnio o 100 dziennie, a w ogóle pewnie jest wyższą, tylko mało testów robimy. W takich Czechach jest 1000 zarażonych na 10 mln, a u nas 600 na 30 mln. Nie chciałbym czegoś do niego przywieźć, ale też realnie patrząc za 2 tyg. to mogą nas pozamykać, bo na razie środki ostrożności są takie sobie. Podwyższono higienę, ale ludzie nadal się kontaktują ze sobą w pracach, na dworze, a w kolejkach itp.
  Przyszła ponownie zima, w nocy po -3C, za dnia 2C więc wiosnę odsunęło w czasie. I dobrze, bo jakby taki atak przyszedł pod koniec kwietnia to kapa z owocami.
  W ogóle to jak poszedłem w ub. tyg. do lekarki do przychodni, to wchodzę tam, a pielęgniarka:
- tu nie wolno wchodzić, co Pan tu robi?
- przyszedłem na wizytę
- czy Pan zwariował? Przychodnia zamknięta.
- ale jestem umówiony na wizytę
- jak to?
- tak to, z Panią doktor.
- proszę tu usiąść (wskazała najbardziej odległe krzesło od nich) i poczekać. Sprawdzę.
   Z Panią doktor już się normalnie rozmawiało, ale też jest zdania, że realna liczba zarażonych zarazą jest większa, tylko tych testów mało robimy i dopiero wyjdzie ile ich faktycznie jest za jakiś czas. Powiedziała, że kobel to lekko przekroczy.
   Dziś widać, że jednak idzie w tą stronę i to dość szybko.
   Zastanawiałem się też i rozmawiałem o tym z 979, że jakby tak faktycznie kiedyś nas pozamykali w domach, mieszkaniach, to część w nich zgłupieje. To co pisałem kiedyś, że u 811 jak jestem to po paru godzinach już czuję dyskomfort siedzenia a małym mieszkaniu, u 824, jak jeszcze nie było szczurów i jeździłem na 3 dni, to w trzecim to już był ten czas by wypierdalać stamtąd bo, może nie klaustrofobia, brak przestrzeni. Na stacji na szczęście mamy dobrze, bo przestrzeń jest no i na wiosce tak nie kontrolują jak w miastach.
   Ale Ci ludzie mieszkając w tak małych mieszkaniach sami mają potrzebę wychodzenia z nich codziennie. Tu na stacji, jak były srogie zimy, to jak się zatowarowałem, to nawet 3 dni nie wychodziłem marznąć, bo po co?
   824, 811 i pewnie inni, mają potrzebę dziennie wyjść z mieszkania, a to jak nas pozamykają, to może dla niektórych być kiepsko. Zresztą na filmikach na necie widać czasem, bo mi pokazują, jak w rejonach gdzie jest ścisła kwarantanna, ludzie uciekają i goni ich albo wojsko, albo policja.
   No i po tym wszystkim szykuje nam się kryzys ekonomiczny. Turystyka stanęła, gastronomia, transport publiczny (PKP IC odwołało 174 krajowe pociągi), fryzjerstwo, szkolnictwo. Teraz ile czasu tych ludzi można utrzymywać i płacić im wypłaty za nierobienie? W gastronomii, hotelarstwie już zwalniają, we fryzjerstwie za jakiś czas pewnie też, bo urlop 20 dni, a co dalej? I teraz rzesza ludzi zostanie bez kasy do życia nagle, bo nie byli na to przygotowani, z kredytami, z ratami... Oj wesoło nie będzie.
  Wnętrze nastawni na stacji Gliwice Port i widok na zarośnięte tory prowadzące do kanałów w Gliwickim porcie. Po lewej stronie stoi jeszcze skład kubłów na węgiel. W głębi zabudowania Gliwickiego Portu.
  Tyle na razie, może uda się częściej pisać. Narka. (poszło bez korekty, to sorka za błędy)

środa, 18 marca 2020

Środa #1658

  Wirus w kraju, a tu nic nie piszemy. To nadrabiamy.
   W pn. pojechałem do 824, bowiem tak sobie myślałem, nim nas zamkną to jeszcze do niego pojadę. Z przystanku, na którym wsiadam, jechały oprócz mnie jeszcze dwie osoby, więc autobus prawie pusty. Okna pootwierane, choć nie było zbyt ciepło, to część w tyle zamknąłem. Widocznie kierowca spanikowany lub jakiś pasażer je otwarł. Tylko jak kierowca otwarł to powinien uchylić przednią pierwszą połowkę drzwi, a nie okno k/siebie. Przy takim rozwiązaniu (z tym oknem) to wszystko z autobusu przelatuje przez jego kabinę. I co tego, że we wszystkich autobusach wydzielono przednią część tasiemkami z napisem "Strefa wydzielona", jak oni otwierają okna w kabinie. W stanach kiedy były ataki grypy, zawsze otwierałem, czy uchylałem połówkę drzwi, a nie okno, no ale nie wszyscy myślą. Co zrobić....?  Teraz się mści, podobnie jak w aptekach, zrezygnowanie z pełnego odgrodzenia. Kiedyś kabiny w autobusach były pełne, jak w tramwajach. Później frontem do pasażera i kabiny zaczęli likwidować. Teraz strefy, by tam nie stać, ale co to daje jak powietrza się nie zatrzyma. W tramwajach mają pełne kabiny, to mają wyjebane, a w autobusach to kiepsko.
  824 w ogóle myśli, że to jeszcze dwa tygodnie i się skończy. Z jego pamięcią krótkotrwałą jest co raz gorzej. Teraz to już nie pamieta bieżąco co się dzieje. Domokrążcy wciśli mu ostatnio książkę, w zasadzie album formatu A4 o malarstwie. Oczywiście gdzież by się tam przyznał, że kupił to za absurdalnie wysoką cenę, ale jego wymówka jest, że sąsiadka mu dała. Kiedyś się wqurwie i do niej polezę się spytać przy nim, czy faktycznie mu wszystko daje. Bo czego jest za dużo u niego w domu, to sąsiadka mu daje. Widać odjebało jej na starość, bo jak tam jeżdżę to w poprzedniej dekadzie nie dawała mu. Czasami się lepiej nie denerwować.
   Jak oglądał te programy o zwierzątkach z komentarzem jak dla przedszkolaków, to założyłem słuchawki na uszy by tego nie słyszeć. Niech się tym ogłupia kiedy mnie tam nie ma, a nie na siłę włącza te programy z tym scenariuszem dla dzieci.
   W drodze powrotnej już więcej ludzi, ale część jak zwykle wraca z pracy, to jakoś się muszą dostać. Jednak nie było takiego tłoku jak zwykle, że msc. stojące są zajęte.
    Przychodnie zamknięte, szpitale nie przyjmują, oddziały onkologiczne również, operacje częściowo wstrzymane. Ciekawe ile ludzi zejdzie ze względu na brak bieżącej pomocy. Przecież w leczeniu liczy się szybkie zdiagnozowanie, a teraz jest trudno się gdzieś dostać, a co dopiero mówić o leczeniu. Oj, współczuje ludziom starszym. Ciężkie czasy dla nich przyszły. Na wizyty czeka się czasem pół roku, rok, a tu odwołano i nie wiadomo na kiedy przełożą.
   Ruch na stacji w normie. Wirusa w wiosce nie obawiają się tak jak w dużych miastach, co zresztą zrozumiałe, to też życie towarzyskie w normie.
   Tyle, bo mnie się jednak udało po "wizycie" telefonicznej jednak dostać do lekarza, to zara do niego lezę.

  Rozjazd angielski na st. Gliwice Port. Nastawni parterowej w prawym górnym rogu już nie ma. Numeru rozjazdu też nie wiem, musiałbym sięgnąć do planu stacji, ale teraz nie mam czasu. Po lewej wagony z tzw. kubłami. Przewożono w nich węgiel na barki.
   To narka.

sobota, 14 marca 2020

Sobota #1657

  Wirus w PL. Tyle się dzieje, a tu nic nie piszemy. To zaczniemy od humorystycznego tekstu, którego w necie pełno, ale jeden mi się spodobał:
- te zapasy, które zrobiliśmy, to można już jeść, czy na coś czekamy?
  Znajoma w stonce powiedziała mi i 979, że takiej premii to jeszcze nie mieli, bo mają premie od obrotu, a to co się teraz dzieje to przewyższa święta bożonarodzeniowe. Wczoraj akurat myła lodówki, bo całe mięso wykupili i było wietrzenie lodówek.
  Widać, że jednak są branże, które na wirusie zarobią, jak spożywka no i oczywiście państwo dostanie zastrzyk kasy, ale chwilowy, bo już staje garmażerka, czyli restauracje, lokale, puby itp., więc strumień kasy się zmniejszy. Co zrobią w takim Krakowie, kiedy zamkną cały rynek, bo wszystkie lokale nieczynne i jak m-to domknie budżet?
  My też się zatowarowaliśmy, ale na szczęście wcześniej, bowiem po komunie mamy taki zmysł gromadzenie, bo a nuż za chwile nie będzie. I tak zgromadziliśmy pancerniki, mydło w płynie i inne potrzebne art. do bieżącego życia.
  Na spotkaniach mówi się głównie o wirusie, a zamykanie galerii handlowych spowodowało jeszcze większy impuls do robienia zakupów u tych, którzy jeszcze powstrzymywali zakupowe szaleństwo na wodzy.
   Bredzenie rządu też nie pociesza, skoro słyszę w radiu wypowiedź jakiegoś ministra, który mówi:
- nie planujemy zamykania sklepow spożywczych dużych, po czym w tym samym dniu wieczorem ogłaszają zamkniecie galerii. Przecież następne będą sklepy wielkopowierzchniowe.
   Na prawdę powinna być jakaś forma pozbywania się takich ludzi, ale nie w pseudo wyborach, tylko tak na żywca. Bredzisz - to cię żegnamy, na trwałe. Narka.
  A tak to oni bredzą i tyle. No bo po co on mówi, że nie mają planów. Lepiej jakby powiedział, że nie wie, czy będą zamykać. A co jak liczba chorych wzrośnie do 1,500 tys., to nadal nie będą mieli planów. Sęk w tym, że je mają, tylko o nich nie mówią, a tak jest od dawna. Jakby ktoś myślał, że polityka jest taka transparentna, czysta i w ogóle, to wystarczy się zastanowić po co w takim razie w krajach działają tajne służby, skoro wszystko jest takie czyste, jak nam się wmawia.
  Głupi rząd, głupia znaczna cześć społeczeństwa.
  W pn. chcę jechać do 824. Może jeszcze miast nie zamkną, to pojadę, bo nie wiadomo.
  Zastanawia mnie jednak jedna rzecz. Przemieszczanie się lub przenoszenie wirusa. Otóż w mediach podano, że w wawce jest chory nauczyciel, który był z wycieczką w Hiszpanii. Autokarem jedzie się tam z Wawki ok. 28h. To zamknięte miejsce, a nauczyciel nie wiedział, że jest zarażony to też w czasie wycieczki normalnie kontaktował się z uczniami i innymi nauczycielami, kierowcami. Jak to się stało, skoro wirus się tak (niby) mocno przemieszcza, że na (zakładam) 45 osób, które przed dobę przebywały z nim w autokarze nikt tego jeszcze nie chycił? Tylko mnie to wydaje się dziwne? Z drugiej strony mamy się trzymać od siebie o metr czy więcej, a tu w zamkniętym autobusie nikt się od niego nie zaraził, mimo tak długiej ekspozycji na wirusa. Czyli jest jakaś naturalna odporność na niego, a panika, którą się sieje ma jakiś wyższy cel? W Anglii, chyba, że się na interii pomylili, ale pierwszy przypadek był w styczniu. No i? Co przez 2 m-ce się stało? Nic. Nagle ukazał się on w Chinach. A co z Anglią?
"Pierwsze dwa zakażenia w Wielkiej Brytanii wykryto 31 stycznia, natomiast pierwszy zgon miał miejsce 5 marca"
Mało tego:
-" (13.03.2020, 16:44) Liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa w Wielkiej Brytanii zwiększyła się w ciągu ostatnich 24 godzin z 590 do 798".
  No ok, ale to co, od stycznie się nie infekowali i nagle, w marcu, taki przyrost. Tj. 42 dni na rozwiezienie tego po kraju. To ten jeden jeździł po kraju i infekował? Na prawdę jak się przyjrzeć rozprzestrzenianiu tego wirusa, to jest to jakieś dziwne. Ja rozumiem, że w tym czasie wracali z zagranicy samolotami, autokarami, ale jak widać na przykładzie PL autokaru z Hiszpanii, to tak nie działa.
  Dobra, dość spekulacji, bo takie zawsze będą, mnie jednak najbardziej dziwi przenoszenie się tego i zarażanie. Może kiedyś to ktoś wytłumaczy, że pełen autobus ludzi, zamknięty przez dobę, nie zaraził się, a w sklepie w ciągu kilku sekund mam się już zarazić od kolesia stojącego 0,5m ode mnie.
   Oprócz zajmowania się i słuchania, czasem czytania o wirusie, remont u 979 oraz symek, choć mnie zaczyna już trochę denerwować, bo układnie RJ jest tam ewidentnie spierdolone.
  Tyle, bo zara będzie z powrotem, bo pojechał po materiały budowlane, 979 i 230.
 Dawna grupa odstawcza dla składów PR, w Gliwicach. Tor, na którym jest jednostka prowadzi do Zabrza, tor po lewej do Maciejowa Północnego i dalej na Zabrze Biskupice, a z płytami betonowymi tory odstawcze dla zespołów EN57.
  Narka.

czwartek, 12 marca 2020

Czwartek #1656

   No i się porobiło. W stonce byłem wczoraj wieczorem nie dość, że pełno ludzi, to jeszcze wszyscy z pełnymi koszykami - makaronu taniego, średnio cenowego - brak; masło tanie - wykupione, żółte sery, tańsze i średniocenowe - wykupione; padliny tanie i średniocenowe - wykupione; ryżu - brak. Kiedy oni to wszystko chcą zeżreć i ile z tego wyciepną?
   Wczoraj jak jechałem z 979 do brico ciulstwo (bo 979 ma remont), to na każdym parkingu przy jakimś markecie pełno samochodów, jak przed świętami.
   Co ciekawe to - szkoły pozamykali, uczelnie pozamykali, kluby seniora pozamykali, złote rączki odwołali, kina, opery, imprezy masowe odwołali, a kościoły, gdzie jest największe skupisko geriatrionu, czynne całą dobę. No rewelka.
   A ruch na stacji w normie, na razie wirus niczego nie spowodował w wiosce, oprócz ataku na okoliczne sklepy. W zasadzie jestem zatowarowany, bo mamy puszki, które gromadziliśmy już jakiś czas, a chleb, myślę, będą wypiekali normalnie, to jakoś przeżyjemy. Po za tym w wioskach to mało dochodzi. Głównie w dużych miastach, gdzie mobilność ludzi jest znacznie większa. Do wioski to ktoś musi przywieźć, a rzadko ktoś z wioski jedzie za granicę. Ludzie się też rzadziej spotykają, w dobie internetu za chwilę, kontakt możemy utrzymywąc przez neta, to służby będą prawie wszystko wiedziały. 
  Co do samego wirusa, to widać napylanie nie pomogły, to rozprowadzono, świadomie, czy nieświadomie, droga lądową. Jak nic społeczeństwa się przerzedzą, strumień kasy miast na rozrywkę został już przekierowany na żarcie, ale z podatków strumień bieżący jest nawet większy, bo sklepy oblegane jak w grudniu, to budżet państwa się cieszy, a że część wyląduje na śmietniku, to już mniejsza, budżet będzie i tak syty. Mimo tego pewien kryzys się szykuje, bo np. firma gdzie pracuje 979, jeżeli zamkną miasta, ona też będzie zamknięta, bo działa wysyłkowo. Już teraz, mimo że to sprzęt budowlany, firmy towarują sie jak głupie, jak powiedział 979, przez co roboty f chuj.
   Znowu nie dokończę notki, bo lezie 815, która se wzięła wolne w robocie i zaś tu bydzie siedzieć i gadać o pierdołach. Ach...
   Może jutro coś jeszcze spłodzimy, to narka, a no i bez zdjęcia, bo czas nagli.

poniedziałek, 9 marca 2020

Poniedziałek #1655

   Trochę się uspokoiłem po zejściu szczurów, ale następna szczurzyca w przyszłym tyg. będzie musiała iść do weterynarza, bowiem ma guza, a przynajmniej tak mi się wydaje. To ta półtoraroczna.
   Po za tym 824 ma najprawdopodobniej coś z nerkami. Oczywiście czai się z tym, jakby to było prawidłowe i normalne. Wyniki, które mi ostatnio pokazał są niedobre. Był u lekarki, a ta wysłała go na specjalistyczne badanie i pisze mi o tym, jednocześnie dodając, że nic mu nie ma. To po cholere wysyłała go na specjalistyczne badania, skoro mu nic nie jest?
   Był w piątek 172. Wczoraj, jak powiedział, napierdalał w robocie młotem 10 kilowym (pyrlikiem). Dziś jak go chwyciłem za barki to prawie odpłynąłem. No i z czym do ludu chce startować 372 po zmianie wyglądowej? A tak, w dotyku barki od 172 i bicepsy rozwalały mój mózg. Chciałem dłużej, ale..., no co zrobić. Przy tym jego wyglądzie jest trudno.
   Weekend zleciał jak inne. W zasadzie nic ciekawego się nie wydarzyło, a ruch na stacji jak w weekendy.
   Dziś rano, ten co też chciał mi ostatnio obciągnąć (nie ma numerka) wyciągnął mnie jako kierowcę do swojej firmy. Pisał już o tym wczoraj. Nie ma kierowców, bo - mało płaci. 15zł/h na lewca, przy czym jeździ się 3 lub 4h. To mała stawka, na budowlance tyle dają, albo nawet więcej na lewca, przy zerowych umiejętnościach. 826 kiedyś dostawał 20 zyla/h za ciągnięcie druta.
   Na początku jak dał ogłoszenie, to chwalił się, że ma naście rozmów kwalifikacyjnych. Z tych nastu, ostatni który u niego jeździł, do tego "lekko" było od niego czuć, w sobotę napisał mu sms-a, że rezygnuje z roboty. I on miast pomyśleć, że skoro nikt nie chce jeździć, to coś musi być nie tak, dalej trzyma się tych 15 zyla. Niektórzy są niereformowalni.
   181 napisał ostatnio, że chce oddać psa, owczarzyce niemiecką (uwaga) 7 letnią z powodu dzieci, które ma. Co z tymi ludźmi jest nie tak? Przeca jak ma się 18 lat i bierze psa, to chyba logiczne, że za jego życia będzie się miało, na 90%, larwę. To tak trudno pomyśleć mózgiem (jeżeli się go ma sprawnie działającego), że to może następnie być skonfliktowane. Ach te mięśniaki wioskowe... Nie przestaną mnie zadziwiać.
  Jutro instalacja u 979, to nie wiem czy coś spłodzę.
  Dziś bez zdjęcia, bo nie chce mi się przeszukiwać poczty za archiwalnymi.
  To narka.

czwartek, 5 marca 2020

Czwartek #1654

  Musiałem się trochę otrząsnąć po ostatnich zejściach szczurzyc. Dziś nie będzie ich zdjęć, ale może w następnej notce jeszcze ostatnie zdjęcia za życia ostatniej albinoski, która przeżyła prawie 3 lata. Do dużo jak na szczury.
   Wiadomo, że w społeczeństwie w populacji samców jest ok. 10% naszych, a coś ok, 25% biseksów. Niektórym mięśniakom wioskowym, na starość (ja to tak ująłem, ale oni ok. 30-ki) włącza się popęd do drugiego samca, a wśród takich z którymi mogli by to zrobić i nie być gdzieś rozpoznani, jestem ja. No problem w tym, że np. taki 372 ostatnio przylazł na odwiedziny, ale strasznie zgrubł. Nawet w kurtce nie dało się tego ukryć co potwierdził 230 bo też był na stacji.  No i jak mam np. iść z nim coś zrobić, skoro on przeszedł transformację. Kiedyś, to jasne, nawet wylądowaliśmy w łóżku, co tu opisywałem, ale dziś, jak tak przytył, to nie, niestety nie. A najlepsze jest to, że oni tego w ogóle nie rozumieją, że ja nie potrzebuję wszystkiego co nie ucieka na drzewa, ale konkretną figurę. Nawet sms od 372, którego wczoraj wysłał, bo zdawkowej romowie tel. bowiem na stacji były 230 i 979 - "Obciągnąłbym Ci." niewiele zmieni. Zapraszał mnie nawet do siebie, choć nie wiem gdzie teraz mieszka, ale ok. Jakby wyglądał jak kiedyś, to jasne, ale dziś... A jak kiedyś mieszkał u mnie to nie chciał. Nawet dobieranie się do niego niekiedy odpierał, a teraz..., teraz jest za późno.
  
  Teraz wpis, który miał być w ub. tyg. ale zejścia szczurzyc spowodowały jego stanie na torze bocznym.
  "Był w ub. tyg. 972. Pisałem kiedyś, że w grudniu wyszedł najstarszy młody skurwiel od 972. Nawet sam nie przewidywałem, że to tak szybko się potoczy. Mieszkał z nim dwa m-ce po czym wyprowadził się do swojej laski, bowiem matka zaczęła od niego wymagać zajmowanie się najmniejszym skurwielem, którego państwo oddało do domu, w którym nic się nie zmieniło. To tak by ratować budżet. Taniej wychodzi dać 500+, jak 3100+. Wystarczy zwolnić do domów 100 małych skurwieli i budżet już odżyje. Ile faktycznie zwolniono, oddano do domów, tego nie wiemy.
   Wracając do najstarszego, to odmówił odprowadzania i odbieranie ze szkoły najmniejszego oraz zajmowaniem się nim w czasie niebytu starych w domu. Efekt. Żona od 972 zwolniła się z pracy i teraz znów na karku 972 będzie utrzymanie całej rodziny. Na razie 972 pracuje, daje sobie radę, ale ciągła praca na dwa etaty, może zakończyć się porażką jak u 971. Powiedziałem mu to jak był ostatnio, ale, to podobnie jak u 971 nie dociera. Oni nie wiedzą, nie chcą wiedzieć, że mają jedno życie do tego już zdupione.
  No cóż. Żona mogła to inaczej rozwiązać, ale czego wymagać od niezbyt rozgarniętej kobiety. Przecież najprościej jest zwalić zarabianie kasy na faceta, który i tak już jedzie nz dwa etaty. 500+ nie utrzyma i małego skurwiela i matki, więc 972 będzie musiał wiyncyj napierdalać. Smutny jest los lokalnych mięśniaków-głuptaków."
   Wczoraj wracając od 824 pojechałem do 972, bowiem dzwonił, by do niego przyjechać. On też chce ciągle by go przelecieć i choć może czasem bym chciał, to jakoś ostatnio, jak przy 971, nie mogę się przemóc.  Wczoraj dopomógł czas, bowiem on do drugiej pracy, a ja wcześniej nie mogłem przyjechać.
    972 wygląda na zmarnowanego. Co zrobić jak dwa etaty i ciągle na nie napierdala od iluś już lat. On sam twierdzi, że dobrze wygląda, ale niestety jest inaczej. Powiedziałem mu, bowiem ma urlop, by poszedł do lekarza na podstawowe badania krwi i moczu. Ciekawe czy polezie? Miał też rozwiązać umowę z t-mobilem, bowiem płaci absurdalny abonament 70zł, też ciekawe czy to załatwi, bo w tym m-cu mu się kończy stara umowa, choć przypominałem mu o tym w styczniu i nawet pod koniec jeszcze wysłałem sms-a przypominającego. Auto na parkingu dalej stoi nie opłacone, choć już raz spłacał komornika za nie (OC).
  I teraz najlepsze. Po dwu tygodniach wrócił do domu najstarszy skurwiel. Do pracy nie chodzi, a by do nie j nie iść mami starych teraz, że pójdzie do szkoły (uwaga!) we wrześniu, a oni to łykają jak głodne pelikany. W domu mięśniak śpi, gra na telefonie i w zasadzie tyle. Od laski wyszedł bo niby go wqrwiała. Ale mogło być tak, że laska mieszka z matką sama, a tu nagle zwala się 18 letni żarłacz i trza go utrzymywać, a nie dorzuca się do życia, więc... wypad (tak mogło być), a starym przedstawił inną wersję.
   Tyle, bo wstałem o 10:45. Nie wiem co się ostatnio dzieje, bo mam problemy z zasypianiem. Długo nie mogę zasnąć, a następnie długo rano śpię. Jakiś dramat, bo zawala mi to harmonogram dnia.
  No cóż, jeszcze zdjęcie kolejowe.
Dwie ST44 przy podg. Trzebionka.
  Narka.

poniedziałek, 2 marca 2020

Poniedziałek #1653

   Dopiero co pożegnałem się z albinoską, a tu druga zachorowała. Do dziś nie wiem czy to jej siostra, czy z innego miotu. Jak ich tu było dużo na stacji, w szczytowym okresie coś ok. 150 sztuk, to trudno było je rozróżniać, nawet kiedyś omyłkowo myszyn została by wywieziona, bo już była w klatce, ale jak pamiętam nie uciekała w niej ode mnie, tylko stała i patrzała. Dopiero bliższe oględziny i wzięcie jej na rękę dowiodło, że zrobiłbym niewybaczalny błąd. 
  Po zejściu w czwartek jednej z kiwaczek, druga w piątek wieczorem zaczęła trudno oddychać. W sobotę stan się pogorszył, ale jeszcze nie było to takie uciążliwe dla niej, jak mi sie wydawało. Popołudniu w sobotę się nasiliło, ale weterynarz był już zamknięty. Zaczęła oddychać trudno, prawie jak myszak, jak był w swoich ostatnich dniach. 
   Zaniepokoiłem sie w sobotę, jak wlazła do fotela, z którego już dwie wyciągnąłem, jednak wieczorem przemieściła się do swojej norki, więc sie uspokoiłem. Trudno mi się też było nią zajmować, bowiem na stacji składy, więc wyciąganie jej przy nich też było by głupim pomysłem, bowiem ona nieoswojona ze mną, a co dopiero z innymi drużynami trakcyjnymi. Dopiero by sie denerwowała. 
  W niedzielę znalazłem ją na podłodze w kuchni przy ich przejściu z jedne strony kuchni do drugiej. Postanowiłem iść z nią do weterynarza, bowiem, jak pamiętam, w nd. ma dyżur godzinny w lecznicy. Zadzwoniłem do niego, o której będzie i po procedurach porannych złapałem ja, z tym nie było problemu, bo wystarczyło nasłuchiwać gdzie jest, do pojemnika i do weterynarza.Była 12:05.
   Mimo iż była słaba, to generowała jeszcze dość siły, by z pojemnika się wydostać. Może dlatego, że ciężko oddychała, to nie chciała zamkniętej przestrzeni, może taki odruch, bo przecież one nieklatkowe. 
   Jak wszedłem do weterynarza, to znowu się poryczałem. Coś puściło, no i do tego kolejna szczurzyca chora, a w ub. tyg. już dwie zeszły. 
   Weterynarz ją zbadał, guzów nie miała, choć kiedyś wydawało mi się, że widziałem u niej i nawet mu mówiłem, że kiedyś przylezę z nią na operację. Podał jej dwa zastrzyki, podskórny i domięśniowy. 
   W drodze do domu, ponieważ znowu nie chciała być w pojemniku, to zdjąłem wieko i zostawiłem ją bez niego. Siadła w pojemniku, tak że głowę miała na zewnątrz i zasnęła, albo przysypiała. Nie chciała się wydostać z siatki na zewnątrz. 
   Na stacji wpierw dałem ją przy jej gnieździe. Weszła do niego więc się trochę uspokoiłem, ale po chwili z niego wylazła i ślamazarnie szła w stronę spiżarki. Widziałem, że była słaba, to też zdecydowałem ją dać do swojego łóżka, tym bardziej, że podłoga w kuchni niezbyt ciepła, a ona nie jadła dzień wczesniej, bo nie widziałem tego. Łapki miał zimne, to też przeniesienie do łóżka wydawało się najrozsądniejsze. Położyłem ją na poduszki, a resztę łóżka odgrodziłem, by nie spadła kołdrą. Mogłem się wreszcie rozebrać w ubranie domowe, ale co chwilę patrzałem co robi, czy czasem nie zamierza się gdzieś przenieść. Nadal ciężko oddychała, choć już tak nie charczała jak poprzednio. Oddech ciężki, ale już bardziej płynny. 
   Po przebraniu się w ubranie domowe siadłem na łóżko i wpierw jedną rękę położyłem przy niej, następnie w zasadzie sama weszła mi na ręcę. Nadal ciężko oddychała, ale przynajmniej było jej ciepło od moich rąk. Problem w tym, że nadal trochę płakałem, a ręce miałem zablokowane nią i dostęp do chusteczki niemożliwy. Po kilku minutach wyswobodziłem jedną rękę i mogłem już sięgnąć po chusteczkę. Widziałem, że ma co raz większe problemy z oddychaniem, to też postanowiłem z nią być ileś czasu, tym bardziej, że na stacji 979 to jakby ktoś stanął pod wjazdowym, to wpuściłby na stację. Mijały minuty, a ona co raz ciężej oddychała. Była chyba 13:20 kiedy wiedziałem, że do jutra już nie dociągnie, dlatego siedziałem z nią cały czas. Będąc na moich rękach, czułem że trochę chłodnie, nie ma już takiego ciepła jak wcześniej, oddech zaczął jej się spłycać, choć organizm nie poddawał się, i co jakiś czas jakby się zrywała, by wziąć większy haust powietrza, po czym znowu co raz ciężęj oddychała. Kilka razy miała takie zrywy by zaczerpnąc więcej powietrza, ale po każdym już słabiej oddychała, widocznie to były resztki energii, które miała. 
  O 13:35 przestała oddychać na moich rękach. Nie mogłem w to uwierzyć, a jednocześnie nie chciałem się z nią rozstać. Trzymałem ją dalej na rękach. Dwie minuty później widziałem kilka rozrpężeń klatki piersiowej jakby chciała jeszcze oddychać, ale to trwało może 3 sek, po czym znowu przestała oddychać. Do 13:45 miałem ją jeszcze na rękach. Wyglądała, jakby zasnęła. Tak jak kiedyś inne szczurki zasypiały na moich rękach, tylko żywe. 
   Za dużo tych odejść szczurzyc. Cała niedzielę do wieczora byłym przymulony, choć przy popołudnowym ruchu na stacji nie chciałem dawać po sobie znać. O 16:30 pojechałem z 230 na pizzę, bo musiałem ze stacji się wyrwać. Tak zleciały kolejne godziny, choc wewnętrznie byłem osłabiony tymi odejściami. 
   Wieczorem przed pora karmienia przy gnieździe poprzedniej albinoski przewinęła się inna szzurzyca. Widać one się co noc musiały odwiedzać, że się następnie szukają. Już to kiedyś pisałem, jak żyrafka odeszła, to też do łóżka weszła nieoswojona szczurzyca pod kołdrę, czym mnie zadziwiła, by ją znaleść. Podobnie było jak myszak zszedł, też myszyn i żyrafka szukały go w łóżku. Widać są stadnymi zwierzętami i zapamiętują ilość i gdzie, które urzędują. Jak pisałem, tylko albinoski nie chodziły na grupę A, reszta się wymieniała i wzajemnie odwiedzała. 
   Teraz zostały już tylko trzy szczurzyce. Nie wiem co będzie z nimi, tzn. jak dalej będą żyły. Z mojej strony nic sie nie zmieni, żarcie i picie będą dostawać normalnie.  
   Na koniec kolejnej smutnej wiadomości zdj. poprzedniej albinoski (kiwaczki). W poprzedniej notce były już zdjęcia niestety po, tym razem jeszcze za jej życia.


   Przedostatni jej posiłek.
Widoczny jest guz przy przedniej prawej łapce, ale ze względu na jej ciężki stan na drugą operację już nie zdecydowałem się.
  Zdj. robił 230, oczywiście bez lampy błyskowej, dlatego trochę ciemne.
  Narka. (notka bez korekty więc mogą być błędy)