piątek, 28 stycznia 2022

Piątek #1867

   Ja to zawsze muszę się w coś wpakować. Od nocy z nd/pn nie śpię normalnie. Budzę się w nocy, trudności z zaśnięciem, mózg jednak przeżywa sytuację, w którą się wpakowałem, a która się tak toczy. Jest to jednak mało normalne wyprowadzić dobrego znajomego z domu, do którego teoretycznie ma nie wrócić i to na pełnej nieświadomce. 
   Przedwczoraj zawiozłem kolejne rzeczy do domu starców, by 824 czuł się tam lepiej, w tym np. dwa zegary stojące na meblach, bo on lubi mieć zegary i w pokoju, w którym urzęduje jest ich 8. Oprócz nich jeszcze ulubione kawy, dalszą bieliznę. Wersja oficjalna dla niego, to że rzeczy zjechały dzień wcześniej wieczorem, ale leżały na portierni. 
   Przedwczoraj rozmowa z kierowniczką i panią psycholog. Rozmowa trwała 30 min. Celem było włączenie się moje do pomocy w przekazywaniu treści 824 o tym, że tam mu będzie dobrze i że w mieszkaniu średnio dawał sobie radę. Panie, zwłaszcza pani psycholog słuchała, relacji z zachowań 824, które obserwowałem w ostatnim okresie, jak również zmian, które następowały w długim okresie. No przecież rok u niego mieszkam (dokładnie ponad 11 m-cy). 
    Dziś znowu niedospanie. Przebudziłem się o 02:50, a ponownie położyłem się 06:20. Zjechałem na st. mac. może tu się odblokuję i przywróci się normalny tryb spania. 
  
   Oglądam film na ntlx. "Monachium: w obliczu wojny." Jedna scena spowodowała uruchomienie mózgu. Choć marginalna w tym filmie, to jednak mózg się uruchomił. W scenie gnębiono żydów w 1938 r., wyzywano ich itp. Znamy to z historii. Teraz mamy 84 lata później. Zarazę (za pewne za 5 lat wyjdą ciekawe fakty związane z nią), przy której podobnie steruje się ludźmi. Mało tego, przez te 84 lata odbywało się to na dotychczasowych zasadach. Wiele się nie zmieniło. Czy jako społeczeństwo nic się nie uczymy? Odp. jest znana i smutna. Rozwiązania nie ma, bo to podobnie jak w w/w filmie. Jak postawić się temu, tym rządzącym, którzy prą do przodu ze swoimi rozwiązaniami. Takimi, których skutek nie tyle znamy, co możemy sobie wyobrazić. 
   George Carlin w swoich standupach mówił Amerykanom, że są dziennie dymani przez wlk. amerykańskiego kutasa. 
    Podobnie jak muzyka, moda, to rozlało się na kraje rozwinięte, w których społeczeństwa są dymane właśnie przez lokalne, państwowe wlk. kutasy i dobrowolnie wypinają się do tego aktu. No poważnie tak to się odbywa. Przecież nie ma sprzeciwu na kolejne okradanie w kolejnych nowych podatkach, daninach, czy jakkolwiek to nazwać. Zapukają do drzwi:
- dawaj, qrwa, stówę na biedne dzieci z Pcimia Górnego!
- ależ oczywiście, tutaj macie stówę. Coś jeszcze opłacić?
- dwa drinki z palemkami, to nas jest dwóch.
   I nic, żadnego sprzeciwu, a może dam Wam 50 a nie sto? No nic. Po ile przyjdą, tyle dostaną. Strasznie bierne mamy społeczeństwo. 

    811 ma dzieci w przedszkolu. Jakieś tam problemy są, niewielkie, ale się pojawiły. Panie przedszkolanki trochę naciskają. Pod wpływem nacisków 811 chce iść do psychologa. Mówię jej:
- nie idz. To zostanie w papierach na zawsze, a nie wiadomo, kto i kiedy to wyciągnie i w jakim celu. 
    I teraz se myślicie, że jestem pierdolnięty, bo dobro dziecka jest najważniejsze. To mała dygresja nt. śledzenia nas przez nich. Niby taka drobnostka, taka głupota, ale... jednak. 
   Słucham tego nagrania -> https://www.youtube.com/watch?v=fEKZBgOlYKA
 podoba mi się w tym nagraniu drugi wokalista i częściej słucham tego z drugiej części. Jak się zaloguję do gmaila, to yt automatycznie się podładowuje. Niby normalne. Ok., ale w nagraniach proponowanych do wysłuchania pojawia się to -> https://www.youtube.com/watch?v=mI3z9BNXcEE , skąd wiedzą co zaproponować, choć wiem co to jest, bo raz (UWAGA!) tego wysłuchałem. Przeważnie puszczam oryginał, z którego przewijam pierwszą część. Wiedzą o nas wszystko, tylko z nielegalu (w PL z tego konia ze skrzydłami), ale jak trzeba to użyją tego przeciwko nam. Dlatego mówię 811 by poczytała na necie, znalazła jakieś sensowne materiały i próbowała sama rozwiązać problem. Ujawnianie tego może, aczkolwiek nie musi, mieć kiedyś fatalne skutki dziś dla dziecka, później dla dorosłej osoby. (jeszcze trochę takich rzeczy napiszę i będę na widelcu)

    W tym roku będę musiał wrócić do pracy. Planuję do komunikacji miejskiej, bo kiedyś ta praca mi się podobała, ale stale mam obawy. Autobus z wioski do 824 jechał rok temu jakieś 40 min. Dziś kolejny new RJ i obecnie jedzie równe 50 min. Kiedyś rozmawiałem z kierowcą na tej linii, to mówi, że sam nie wie, po co dokładają czas. Na 20 km dołożyli 10 min. Wnet autobusy będą jeździć jak tramwaje z zawrotną prędkością handlową 13 km/h. Kiedyś ten dystans pokonywał w 35 min. Nie wiem ile tam wytrzymam. 
   Z jednej strony władze miast chcą, by korzystać z komunikacji masowej. Z drugiej robią co mogą, by ją obrzydzić. Czy oni myślą, że ktoś faktycznie chce wsiąść do tramwaju i jechać z prędkością handlową 13 km/h?

    Wiem. Sąsiedzi są w szoku, bo właśnie ich nagłaśniam, a jest pt. Przeważnie to następowało w sob. Pewnie se myślą - co jest grane?
    Zdjęcie. 
Katowice, widok na ul. Warszawską ileś tam lat temu. 
  Dobra, pcham to bez jakiejś większej cenzury/korekty, bo jestem już trochę porobiony po spotkaniu z Amundsenem, a za chwile to może nie wyjść dziś. 
   Narka.

wtorek, 25 stycznia 2022

Wtorek #1866

     Kolejna noc i spanie 4,5 h. Później 2 h ciepania się w łóżku, w końcu opróżnienie zbiorników, bo to jednak skuteczny środek usypiający. Za działanie mózgu się kiedyś wezmę i napiszę, ale wybudził mnie o 07:28 jak 824 lazł do łazienki. Procedury poranne, jeszcze wyjście do sklepu, jakby nigdy nic i autobus o 10:45 do domu starców. Na msc. przyjęła nas kierowniczka w bocznym wejściu bo zaraza. Tam papiery. 824 podpisywał je nawet nie czytając, choć kierowniczka mówiła co daje do podpisu. Jak to 824 ma w zwyczaju przytakiwał na wszystko. Dopiero jak kierowniczka powiedziała:
- to co, idziemy do pokoju. 
   Coś tam mu się zaczęło w mózgu zwierać, jednak nie na tyle, by postawić jakiś opór. Powiedział tylko, że nie ma przyborów toaletowych, ale tu się wtrąciłem, że je dowiozę, zresztą taka była umowa po wczorajszej rozmowie tel. Kierowniczka jeszcze by się pożegnać, to uścisnęliśmy dłoń, ale nie patrzałem mu w oczy, nie mogłem. 
   Po wyjściu z ośrodka, jakby mnie ktoś pierdolnął młotkiem już 10 kg. Kac moralny od razu, zrobiło mi się głupio, nieswojo. Szedłem na przystanek przydupiony i nie mogłem dojść do siebie. Myślałem o tym, że to w zasadzie odbyło się na nieświadomce. Z drugiej strony, rozmowy z nim nic by nie dały, bo co pisałem wcześniej, jak rozmawiać ze zdefektowanym mózgiem. Przedstawianie mu pozytywów iścia do domu starców było bezsensowne, bo przecież po 5 min już nic nie pamiętał. Chyba kojarzy tylko, że stan obecny był dobry, a w dalszej kolejności, że to jego zasługa. 
    Na szczęście autobus miałem za 1 min, trafiłem niesamowicie. Pojechałem po rzeczy by mu dowieźć. 45 min na spakowanie rzeczy do autobusu powrotnego wydawało się czasem rozsądnym, jednak w końcówce była już panika, bo te autobusy rzadko jeżdżą, by zdążyć. Tradycyjnie wybiegłem na ostatnią chwilę z trzema pełnymi torbami na przystanek, ale zdążyłem. Znowu minutę przed odjazdem. 
   W domu starców zostawiłem torby i jakieś 10 min rozmawiałem z kierowniczką, by mnie nie postrzegała jako jakiegoś ułomnego, bo maseczka na niej zrobiła złe wrażenie. Rozmowa oczywiście o 824. Myślę, że zrobiłem dobre wrażenie, bo to istotne w dalszych kontaktach. 
   Pojechałem do 811. Przedstawiłem sprawę, a ona, że z dziećmi co chwile takie decyzje musi podejmować. Niby przygotowuje dziecko, że idzie do lekarza i będzie zastrzyk, i będzie bolało, ale jak jest ten dzień to wymyśla się jakąś ściemę, bowiem dziecko nie chce, a jednak wkłucie trzeba zrobić. To przykład, ale takich decyzji podejmuje więcej i częściej stąd może ja inaczej reaguje, bo przecież u mnie takie decyzje to rzadkość. 
   Coś tam zjedliśmy na szybko i po dzieci do przedszkola. W drodze dzwoni 824, by przyjechać po niego, bo on tam nie chce być. Po rozmowie od razu dzwonię do kierowniczki, a ta że w ostatniej chwili, bo do 15:00 są (było już po) i referuję. Ona na to, że nie mają prawnych możliwości trzymania go i jeżeli koniecznie będzie chciał wyjść to muszą go wypuścić. Nawet bym nie chciał by go tam siłą trzymali, ale bardziej liczyłem na personel, bo chyba część osób, która tam idzie nie chce tam być. Nie wiem jak duża. 824 może tu być wyjątkiem, bo fizycznie jest sprawny, przecież w lecie jeździliśmy na rowerach, tylko mózg mu wysiada. Ustaliliśmy, że jak sie uda, to przeciągniemy to do jutra. Jutro w domu starców ma być psycholog, który pracuje na pół etatu. 
   Po przyjeździe do mieszkania 824 on dzwonił jeszcze raz i mówi, by po niego przyjechać, bo nie może tam dłużej być. Walnąłem ściemę, że 979 przewozi meble i muszę mu pomóc, bo już auto załatwione i by spał do jutra. Na co 824
- nie mogę, bo już się wymeldowałem i nie mogę pokoju zajmować. 
  Fajnie. Do tego dochodzi nieświadomość bieżącej sytuacji. Pracownikom powiedział, że przyjadę po niego, ale muszę dojechać z wioski więc to potrwa. To co pisałem (chyba), że on nie kojarzy w ogóle, że rok mieszkam już u niego. Liczę na to, że jak się coś będzie działo, to zadzwonią. Telefon mają i wtedy podjadę, bo on stamtąd, mimo iż to jest to samo miasto, nie wróci, bo nie zna terenu, tym bardziej, że przecież nawet na "swoim" osiedlu się potrafi zgubić.
   Zdjęcie. 
To jest maseczka, którą se kiedyś uszyłem. Zasłania nos i usta, i normalnie się w niej oddycha. 
Zdjęcia zrobione na manekinie w jakimś sklepie. Kierowniczka w domu starców:
- niech Pan sobie ubierze to coś, bo to nawet nie jest maseczka.
- ale spełnia normy. Zasłania usta i nos. 
   Później odbyła się w maseczce rozmowa z nią, by nabrała jakiegoś zdania o mnie. 
   Tyle, bo siedzę jak na szpilkach co się wydarzy i kiedy. 
   Narka.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Poniedziałek #1865

    Dostanę do gowy i będę miał zdefektowany mózg jak 824. 
   Wczoraj zjeżdżam na st. zwr., rozpakowałem się, zasiadłem do kompa i przychodzi 824 i mówi:
- ja tam do nich nie pójdę...
- do kogo?
- no tam do tego domu. Wydzwaniają do mnie i nagabują mnie, bym tam poszedł i bym to jeszcze przemyślał, ale już przemyślałem. Pytam się ich [w sensie kogoś z tego domu starców (przypis autora)], a co z mieszkaniem, a oni mi mówią, że w takim razie chcą przejąć to mieszkanie, ale ja im go nie chcę oddać. Mogę z nim zrobić co chcę, mogę go np. sprzedać, bo to moje własnościowe.
  Znowu jakby mnie ktoś pierdolnął 5 kg młotkiem w łeb. Uruchamiałem jak to mówił ETS2, by jeszcze mózg czymś zająć, bo eksplozja była gotowa w krótkim okresie czasu. Tak mózg zajął się równolegle czymś innym. Uruchamia się ETS2 ciężarówka gotowa do jazdy, więc pytam się:
- to kiedy dzwonili
- (chwile myśli) w piątek
- nie dzwonili w piętek, bo tu cały czas byłem, po za tym nie mogą przejąć tego mieszkania, bo to nie jest Twoje mieszkanie i raz je już sprzedałeś, nie możesz tego zrobić drugi raz. To kiedy byłeś tam obejrzeć?
- (znowu chwilę myśli) w zeszłym tyg. jakoś. 
- nie byłeś, bo przecież tu siedzę. 
   Wstał i zabrał się do "swojego" pokoju. 
   Jest tragicznie, bowiem jego mózg wymyślił historyjkę, którą wsadził w obszar zapamiętany. To nie ten, z pamięcią krótkotrwałą, do której trafia to co mówię, tylko on układał tą historię pół dnia, a im dłużej ją układał, tym bardziej się utrwalała. Co teraz z tym zrobić - kompletnie nie wiem. Jakieś tam scenariusze mam, ale też nie wiem, który zastosować, bo to tak jak z tymi wajchami przed pociągiem. Źle przełożona i nieodwracalnie kierujemy poc. nie na ten tor co trzeba. Jest opcja, że mu wyślę sms-a, że zapraszającego na obejrzenie domu, bo np. na tego sms-a z zaketchupowaniem zareagował i poleciał się zaketchupować, to może tu też to podobnie zadziała. Z drugiej strony, może to znowu przetworzyć u niego ta część mózgu, która se wymyśliła, że go nagabują i efekt będzie jeszcze gorszy od zamierzonego. Pojechać z nim tam na żywioł, a później popołudniu dowieźć resztę rzeczy, bo jak pojedziemy z pełnymi torbami, to może mu się zaś zważyć. Zaangażować jakąś znajomą mu osobę, do nakłonienia go, nie wiem co jeszcze wymyślę.
   Qrwa, przez to wszystko spałem w nocy trochę ponad 4 h i to szarpane godziny. 2 h przerwy na porniole, bo wiedziałem że mózg i tak by się zapętlił. Po tych porniolach jakoś tam w 3-ch ratach do rana trochę przysnął. 

    Wczoraj dzwonił 172, ale odkurzałem, bo kota nie było, a on (kot) nie lubi odkurzacza, zresztą szczury też nie lubiały, o czym pisałem, więc częściej zamiatałem dywan, to nie słyszałem telefonu, bo do tego odkurzania głośniej puściłem muzykę. Trudno, 172 będzie musiał poczekać na kolejne okienko do dzwonienia. 
   Zdjęcia nie będzie, bo funkcjonuję fatalnie. 
   Narka.

niedziela, 23 stycznia 2022

Niedziela #1864

    Im bliżej do przemieszczenia się 824 do domu starców, tym częściej on mówi, że nie chce tam iść, czy dosłownie - "po co tam mam iść". Co pisałem już jak wytłumaczyć zdefektowanemu mózgowi, że zdefektował?
    Mimo tego sprawy posuwają się do przodu. Tzn. test zrobiony - wynik negatywny, kartoteka skserowana i właściwie pozostało spakowanie go i zawiezienie. Ma to nastąpić we wtorek. On o tym jeszcze nie wie, bo na koniec tygodnia jestem już psychicznie trochę wyczerpany, więc na świeżo w nd. mu o tym nadmienię, a w pn. zaczniemy się pakować. 
    Na razie dla mnie też jest szokiem, że po prawie roku czasu pojawi się względna wolność. Nie mam żadnych planów, bo jeszcze będę musiał się dostosować do tego, że on tam przebywa i brać go na dzienne spacery lub w miarę często na ile będzie to możliwe, bo przedwczoraj np. o 09:12 już było - no czemu jeszcze nie idziemy, jest przecież po 09:00. Nie wiem jak on to tam strzyma i czy go będą wypuszczać regularnie po 09:00 skoro on tam nie zna terenu i najprawdopodobniej się zgubi. 
   W piątek zrobiłem prawie flaszkę u niego. Żołądek gorzki klasyczny z orzeszkami solonym (wiedzieli w stonce kiedy przecenić). Do tego symek kolejowy i nagrywałem materiał z symka, ale cały nie pójdzie na yt bo zacząłem w końcówce już trochę bredzić więc muszę resztę obciąć. 
   Zjazd na st. mac. Nie, nie spotkałem się z Amundsenem, po piątkowym łykaniu trochę mnie porobiło, nawet bardziej jak tydzień temu, więc sobota bez łykania, dzięki temu na st. mac. był wieczorem 979, bo z racji odstawienia alko na razie na stałe, nie lubi przebywać z ludźmi, którzy łykają, a ja (ponoć) potrafię być uciążliwy po łyknięciu. No, pewnie tak jest. Nie nagrywam się, a może by trza było, choć z drugiej strony, te resety raz w tygodniu są jednak potrzebne i skuteczne. Mimo tego, że na st. mac. przebywał 979 to ok. 22:00 już mnie pokładało i ciągnęło do spania. Z pt./sob. spałem ok. 11 h mimo tego mózg od tygodni kojarzy zjazdy na st. mac. z odrabianiem zaległości w spaniu z tygodnia, to myślał o tym i faktycznie ok. 22:30 wyglebiłem. 979 przeniósł się do kuchni coś tam jeszcze dłubać, a ja dość szybko zasnąłem i nie słyszałem już jak krząta się po stacji. Nie przebudziłem się ani razu w czasie jego obecności. Dopiero nad ranem do wucetu, a tak to walnąłem 10 h spania. 
    Poranek niedzielny standardowo. Później zabrałem się za odkurzanie grupy A, bowiem 979 zrobił tu względny porządek. Grupa torowa stała się drożna, to zacząłem odkurzać m.in. dywan. Wiem niby nic nadzwyczajnego, ale przy tej czynności mózg cofnął się o jakąś dekadę, a w tamtym czasie często odkurzałem dywan przed np. zapasami z mięśniakami. Kiedy wiedziałem, że przyjdzie jakiś mięśniak, to odkurzałem, by w klatach można się było po nim ciorać. Oczywiście wygrzebał z archiwum dwu mięśniaków, z którymi te zapasy mu utkwiły, w tym 181 i jakieś tam obrazy, czy krótkie "filmiki" wygenerował. I po tym zdarzeniu dostałem poweru. Dawno tak nie miałem. Naszła mnie energia jak z dawnych czasów. W sumie to jak nic z 3 m-ce takiego stanu nie pamiętam. Od razu lepiej się poczułem. Pewnie świadomość, że 824 we wtorek ma iść do domu starców dodatkowo spowodowała wyzwolenie tej energii. Może wreszcie, bo powtarzam ludziom, że jeszcze może być tak, że ponownie powie pod domem starców:
- ja chyba z ich usług nie skorzystam,
 i będzie kapa, a tu już w części czuję się wyzwolony. 
   Im jestem starszy tym bardziej, wiem to zabrzmi dziwnie, ale przyglądam się, choć to ten sam organ, pracy własnego mózgu. Teraz dopiero widzę, jak ciekawie on działa i że dobrze, że go tak często "słuchałem" i realizowałem jego wytyczne biologiczne. Na razie tylko taka wzmianka, ale pewnie do sprawy jeszcze wrócę, bo to ciekawe, przynajmniej dla mnie. 
   Tyle, bo część notki była pisana na st. zwr., a reszta na st. mac. 
Zdjęcia. (nie, nie są mojego autorstwa. Są zrobione przez byłą niby laskę od 979)
Zdjęcie zrobione w okolicach spodka w Katowicach.
Są to dość archwalne zdjęcia, strzelam, że wiyncyj jak 7 lat nazot. 
Pomnik powstańców śląskich.
Widok na przebudowane już Rondo katowickie.
Superjednostka, jeszcze przed remontem elewacji. 
Widok na Hotel Katowice, za nim (nieistniejący już) budynek DOKP, no i spodek. 
   Narka.

środa, 19 stycznia 2022

Środa #1863

    Żyjemy w kraju, w którym wszędzie robią nas w balona, czy chcą. Pisałem to już na blogu, jest też na necie, można se znaleźć, że główną przyczyną inflacji jest dodruk pieniądza. Drugim czynnikiem jest przepływ tego pieniądza w gospodarce. Pisałem to również tu, że za 2020 rok, miesięcznie wpuszczaliśmy na rynek 26 mld zł., czyli dziennie w dni robocze, z sobotami włącznie drukowaliśmy 1 mld zł. 
   Teraz słucham na "onet rano" Marka Belki i on mówi:
- i nie wiem co musiało by się stać, żeby ona została zahamowana (inflacja. przyp. autora).  
   Podpowiem, przestać drukować nową kasę. To ze mną jest coś nie tak, czy czemu oni tego wprost nie mówią. Czyli nie ma opozycji, skoro opozycja jest po stronie rządzących. Bo z jakiej okazji "głównemu" ekonomiście nagle mózg się zlasował i on nie wie, że inflacja do dodruk kasy. Rozumiem, że 303 może tego nie wiedzieć, 972, czy 172, ale Marek Belka?!
   Straszne. Po 5 dalszych minutach przestałem go słuchać, a przełączyłem na Sławomira Mentzena, który w tym odcinku, jak zwykle mówi do rzeczy. 

   Słuchałem też kiedyś Romana Kluski, tego z Optimusa. W obszernym godzinnym materiale, w końcówce mówi, by młodzież zaczęła myśleć. 
   Teraz mała dygresja. Stoję z 824 na przystanku autobusowym i jedzie na rowerze rozwozicielka żarcia z pyszne.pl ubrana od pasa w górę na pomarańczowo, torba na plecach w tym kolorze, wiek ok. 20 lat. Jest zima, jakby to kto czytał w lecie, temp. na dworze była -2C. Na nogach miała jeansy z modnym rozcięciem materiału na kolanach, takim dużym rozcięciem, bo jakby nie, ona chce być modna. 
  Od razu przypomniała mi sie wypowiedź Romana i pomyślałem, bo ta rozwozicielka pewnie nie, że jak ta młodzież ma walczyć kiedyś o to, by nie zrobili z nich niewolników, nie ograniczyli im swobód obywatelskich do minimum, nie oczipowali, nie skodowali, nie wystawili opinii elektronicznej itp. Skoro ona nie potrafi zadbać o własne dobro (zdrowie), to jak ona myśli? Przecież z takiego myślenia nie będzie walczyć o swobody obywatelskie, bo pewnie w ogóle nie ogarnia terminu. Szkoda i nie szkoda mi tych ludzi, bo za swoją głupotę przyjdzie im grubo zabulić. Będzie to, niestety, efektem świadomych działań rządów w świecie ogłupiających celowo kolejne roczniki, by one nie były świadome co dzieje i jakie są/będą konsekwencje tego co dzieje. Wystarczyło wyłączyć u nich związek przyczynowo-skutkowy i już mamy bezwolną masę sterowalną w zależności od potrzeb. To przecież rodzice, a to nie mała grupa społeczna, pozwala na obniżanie poziomu nauczania w szkołach nie protestując. Pewnie dlatego, by mieć mniej zajęć ze swoimi dziećmi. Tak nie muszą im tłumaczyć skomplikowanych wzorów, pomagać z fizyki, chemii, historii itd. Rykoszetem oberwą w ostatnich latach swojego życia, bo oni (ja też) będą już za starzy by działać, a oni (ci młodzi) nie będą w stanie działać. 

   Wczoraj wchodzi do pokoju, w którym tymczasowo mieszkam u 824, on, trzymając w ręku listę rzeczy do zabrania do domu starców i mówi:
- ja jednak nie skorzystam z ich oferty. 
   Jakbym dostał 5 kg młotkiem w łeb. Musiałem trochę ochłonąć, nim się odezwałem i, bo należy pamiętać, że 824 to samodzielna jednostka, zacząłem delikatnie mówić o jego ułomności mózgu, bo fizycznie jest sprawny, co też mu powiedziałem. Jakoś to strawił i sytuacja powróciła do poprzedniego stanu, że idzie, ale jak będzie dalej nie wiem, bo pewnie dziś tej rozmowy już nie pamięta, tak samo, jak porannej wizyty u lekarza. 
   Nadal nie mam scenariusza na wypadek, jak powie w dniu, w którym będzie się miał stawić w domu starców, że jednak nie skorzysta z ich oferty. 

   I jeszcze jedno, bo jakoś mi to umyka. Pamiętacie, jak pisałem o tym, że muszę włączyć hamulce popędu seksualnego? Otóż po tym wpisie one zdefektowały. Przez dwa następne dni odbyła się jazda bez trzymanki. Zbiorniki były opróżniane do zera. Na szczęście po tych dwu dniach się uspokoiło i wróciło do, powiedzmy, normy. 
   Zdjęcia.
EDYTOWANO
 To jak wróciliśmy do popędu seksualnego, to 826 kiedyś tam. Przegrzebuję czasem archiwum co tam nagromadziłem.
EDYTOWANO
Ujęcie w drugą stronę no i druga ręka. Ale też, to co kiedyś pisałem, widoczne tutaj, to szyja, która wskazuje na mięśniaka. Czyli szyja z widocznym, wystającym kręgosłupem, płasko wchodzi w plecy. Nie jest z tyłu okrągła, a rozszerza się do mięśni barków. To po czym w lecie, nawet w koszulce i bluzie można poznać mięśniaka.
EDYTOWANO
To jeszcze jego plecy. Jakieś tam ujęcia pleców już były, ale czy to, nie wiem, nie chce mi się sprawdzać, dlatego zamieszczam. 
   Narka.

poniedziałek, 17 stycznia 2022

Poniedziałek #1862

     Dziś trochę takich pierdół, ale zaległych. 
     Ide na przystanek tramwajowy ścieżką prostopadłą do głównej drogi i widzę jedzie tramwaj w drugą stronę niż ja chcę jechać. Na drugim rozwidleniu ścieżki widzę zaczyna biec do tramwaju nastolatek. Rozpięta kurtka, plecak w ręce, w drugiej tel. komórkowy, coś tam chciał poprawić i tel. wypadł mu z ręki, poleciał przed nim na chodnik rozczłonkowując się. W jakim stanie przy tej prędkości był po upadku nie wiem, ale tramwaj mu pojechał nim tel. poskładał. 
    I tak se myślałem, czy oni mają w ogóle poczucie wartości standardowej rzeczy, którą dziś jest telefon. Widzimy, że niektórzy mają go wrośnięty praktycznie w rękę, nawet matki z dzieckiem na ręku, w drugiej telefon, następnie dylemat, bo nie ma trzeciej ręki i nagle przy czymś tam tel. upada. Czy to na prawdę jest warte te 200-300 zł, takie działania? Zakładam tyle, bo jak spadnie, potrzaska szybkę, obije się, to mniej więcej tyle traci na wartości. Czy on biegnąć do tramwaju zarabia tyle na godzinę? Nie sądzę. Czy ta matka z dzieckiem na ręku, też tyle wyciąga? Również nie sądzę. 
  Od 979 dostałem tel. Od lipca upadł mi 3x i to z niewielkich wysokości. Po za tym jest trzymany bezpiecznie w kangurze, zamknięty by nie wypadł, bo zdaję sobie sprawę, że kupno innej używki kosztowało by kilka stówek, a niekoniecznie chcę tyle wydawać, za swoją głupotę.
   Piszę to i przypomniało mi się, jak 303 wykończył nówkę tel. warty dobrze ponad kobel. To co ja mam za dylematy. 

   Blok od 824. W dni nauki szkolnej, pod ten blok, przyjeżdża bus po ułomki z osiedla. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że matka od jednego ułomka, też jakaś ułomna, przychodzi z psem. Ten pies, tak jak ona tu stanie, szczeka non-stop przez ok. 5 min nim podjedzie bus. Ona oczywiście nie widzi nic dziwnego w tym, że jej pies szczeka od ok. 07:10 do 07:15 pod blokiem i budzi mieszkańców, którzy być może chcieli by dłużej pospać. Niezmiernie rzadko zdarzy się u 824, że np. w nocy łazi, to następnie rano trochę przeciągnie. Pospałbym dłużej, ale ta jebana kretynka z tym psem stoi pod blokiem i miast uciszyć tego psa, jak gdyby nigdy nic pozwala mu ciągle ujadać. 

   Ruszyły procedury umieszczenia 824 w domu starców. Im bliżej jest umieszczenia go tam, tym on bardziej stęka, że jak mu się tam nie bydzie podobać to wróci. W ogóle dziś wymyślił np. że pójdzie tam tylko na noc spać, a za dnia bydzie siedzioł w doma. 
  W ogóle jest nietypowa sprawa (ja to przeważnie takie mam), że oni tam biorą przeważnie osoby już nie mobilne, tzn, nie poruszające się samodzielnie. Są w szoku, że on w ogóle chodzi, a jak na początku (listopad) załatwialiśmy to przyjęcie, to powiedział, że lubi jeździć na rowerze, to babka powiedziała, że nawet tego nie zapisuje. 
Podobnie teraz z testem. Do wszystkich innych zamawiają wymazobus i dwa razy dzwonili, czy aby na pewno go nie trzeba. 
Więc jest zupełnie inaczej, jak daje się tam osobę, która nie chodzi i leży, czy bardzo słabo się porusza, a inaczej, jak on łazi i to dziennie prawie 4 km. Więc dla niego wrócić tu, to żaden problem, oprócz tego, że może się zgubić na mieście, bo stamtąd nie zna drogi, ale jak dojedzie co centrum to już se radę da. Choć ostatnio wracałem z nim i było ciemno, to przystanek swój przejechał, a ja wysiałem, bo byłem pewien, że wysiądzie. Na szczęście drugi jest niedaleko, a jeszcze szybko chodzę to tam na max obrotach silników trakcyjnych na ten przystanek. Dzwoniłem tel, to jak zwykle nie umiał odebrać, ale znalazłem go w osiedlu, stał i nie wiedział kaj ma iść. Na swoim osiedlu, by to było jasne, a tam chodzimy.
   Z tym powrotem pytam sie go i co dalej?
- nic.
- jak to nic? Przecież lepiej nie będzie, a kto się Tb. zajmie jak coś się stanie.
- cisza...
Mówię mu, że mu mózg wysiada, bo w zasadzie prawie nic nie pamięta.
- no to z wiekiem tak jest
- a od kiedy u Cb. mieszkam?
- zdanie w tonie pytającego - od wczoraj...?
- od roku
- no to sobie mieszkaj. 
I jak tu rozmawiać z mózgiem, który defektuje. Inaczej, jak głupkowi powiedzieć, że jest głupi? 
A tam nie będzie mu się podobało, co już wiem. A scenariusza na tą okoliczność nie mam przygotowanego jeszcze.
   Zdjęcia.
Pulpit nastawczy nastawni wykonawczej CS2 stacji Chorzów Stary. 
Lewa część tego pulpitu. 
Prawa część, na której załapał się na fotę mój telefon leżący na przełączniku rozjazdu nr 63 i tarczy manewrowej nr 14. Tel. (nokia 2600) jest jeszcze w użyciu czynny, na jednym z moich numerów.
   Narka.

piątek, 14 stycznia 2022

Piątek #1861

   Mimo tego, że blog się trochę zmienił, to zawsze coś się dzieje. Nie wiem czy pisałem, bo już się gubię, że do 824 przyszło pismo na początku stycznia, iż jest decyzja pozytywna i biorą go do domu starców. W liście oczekujących jest jako 7 osoba. Teoretycznie miało to nastąpić, jak było w piśmie, w okolicach marca. To też nie panikowałem, bo czasu sporo, by zejść z holizmem i zeżreć nagromadzone rzeczy. 
   Teraz zadzwonili przedwczoraj z MOPS-u, że miejsce już jest i można wszcząć procedury przyjęciowe. 
   Że co?! Oni tam tak szybko kopią w kalendarz? W ciągu dwu tygodni wykorkowało 6 osób... Rotacja na wysokim poziomie. 
   Oczywiście info mnie zaskoczyło, bo kompletnie nie jestem przygotowany. Mało tego, ponieważ w pn. byłem na widzeniu u 172, to on zrealizował holizm i zaś napełnił lodówkę, a to jest nie do zeżarcia do przyszłego tyg., przynajmniej w tych artykułach krótkotrwałych. No nic, przyjdzie mi wywalać część do kubłów. Chciałem odmrozić lodówkę, ale chyba jeszcze tydzień wytrzyma, po za tym tera dwa dni bydzie powyżej zera na placu. 
   Jeszcze wczoraj mnie poinformowali, że z powodu zarazy, nawet jak wynik będzie negatywny, to i tak siedzi w izolatce przez tydzień. Jak on to wytrzyma z potrzebami dziennego holizmu, a równocześnie spaceru w ciągu dnia, to nie wiem. Cyrk będzie jak zrezygnuje i stwierdzi, że nie chce tam siedzieć i wróci. 
   Trudne decyzje przed nim, przede mną. To co pisałem kilka razy to przeciepowanie wajch właśnie będzie następowało, a źle przeciepnięta wajcha, to niestety skutek w długim okresie czasu nieodwracalny. Tego się boję najbardziej, bo jeszcze jak coś jest do cofnięcia to ok, ale tu będą sie ważyły losy jego i moje. Na razie jest decyzja, by o np. 4 dni to jego przyjęcie do domu starców opóźnić. Pani powiedziała, że od testu w ciągu 6 dni go przyjmą, to myślę test zrobi się w pn. o czym ją poinformuję, by był przepływ informacji i wtedy teoretycznie 24 powinni go przyjąć, to akurat zejdzie się z żarciem w lodówce do minimalnych wartości. Tzn. ja tu zostanę dłużej, bo mieszkanie jakby opłacone, ale nie żrę za wiele, to mi pełna lodówka niepotrzebna. 
   Spraw papierkowych trochę do załatwienia jest, papiery dla domu starców, upoważnienia itp.

   Na widzenie do 172 jechałem ze st. mac. Nie jechałem na st. zwr. bo miałbym dalej. Widzenie miało być o 10:00, ale jak to w więzieniu czas im biegnie wolniej, to też średnio przejmują się światem zewnętrznym i dopiero z 56 min opóźnieniem odbyło się widzenie. Pierwszą grupę skazanych przyprowadzili z 36 min opóźnieniem i tych z widzenia wyprowadzili wcześniej. Sam 172 oczekując tyle w celi już myślał, że widzenia nie bydzie. 
   Wygląda dobrze, by nie rzec b. dobrze. Ściągnął katanę i jak zobaczyłem te przedramienia i bicepsy to jak zwykle mi się słabo zrobiło. Przeleciałbym go w tym pomieszczeniu na widzenie, ale tam, ze względu na zarazę, pleksę dali i zaś prawie jak przez szybkę. No niestety oczekiwanie na niego jeszcze kilka lat potrwa. Powiedział, że jak wyjdzie to dwu dniową imprę zrobimy. 
   No żyjemy marzeniami, ja też se wymyślam scenariusze co z nim zrobię, a jak będzie... Tego najstarsi górale nie wiedzą. 
   Na widzeniu napisaliśmy pismo do ZBM o wstrzymanie naliczania czynszy, ale jak poszedłem do administracji je złożyć, to panie przekazały, iż on nie dopełnił formalności i mieszkanie nie jest w papierach jego (brak przydziału), a teraz z oczywistych względów już tego nie załatwi. Te mięśniaki-głuptaki wioskowe są tak mało ogarnięte, że szok. Są mistrzami w zawalaniu sobie życia i to tak się dzieje u następnych pokoleń, jakby nie dało się nauczyć na błędach rodziców. Oni się nadają do napierdalania się, kopulacji i ciężkiej pracy fizycznej i to tyle, tak zgrubsza.
   Pogadaliśmy w sumie o takich pierdołach, bo o czym mam mu mówić, jak ja w podobnej sytuacji, więc informacji ze świata zewnętrznego mam mało. W wiosce nie urzęduje, więc stamtąd też brak u mnie info, on więcej sie dowiaduje z wioski przez telefony, jak ode mnie. To w sumie on mi przekazuje co w wiosce się dzieje wokół "jego" mieszkania. Otóż niby laska od niego, poszła do innego mięśniaka-skurwiela, znam go, a jakże, który też za chwilę lezie siedzieć do miejsca odosobnienia tylko krócej, bo na 5 m-cy. Była na tyle przebiegła, że opróżniła mu z tym drugim mięśniakiem-skurwielem mieszkanie i kilka rzeczy tam zostało o czym poinformowała go siostra, która też się zbierała z przewierceniem zamków 2 m-ce. Zresztą to mieszkanie i tak jest do dupy, bo to pełna rogówka, więc ciężko do zagrzania, a przy rosnącej ilości pustych mieszkań, co w wiosce widać gołym okiem, jak wylezie za ileś tam czasu, to wioska bydzie jeszcze bardziej wyludniona. 
  Ok, tyle, bo to miało tradycyjnie wyjść ze stacji wczoraj, a jak zwykle...
  Zdjęcie. 
To z tego wyjazdu do Mieroszowic w sierpniu. Stacja Wałbrzych Główny, peron nr 2 i widok na głowicę rozjazdową w kierunku Jaworzyny Śląskiej (na lewo) i Kłodzka. 
Bardzo stary i ładny słupek hektometrowy. Takie były po kolei niemieckiej lub nasze, ale wstawiane krótko po wojnie. Później kształt już uproszczono do prostokątów, by było je łatwiej robić. Zdjęcie zrobione z peronu nr 1, za słupkiem peron nr 2, za nim 3. 
Stary, nieczynny magazyn. Przybudówkę z przodu już jakiś czas temu zburzono, ale ślad na ścianie bocznej pozostał. Takie czasy, że kolej w transporcie schodzi na drugi, jak nie trzeci plan. 
Peron nr 3. Oczywiście jak dla mnie najładniejszy, bo lubię takie stare, oryginalne jeszcze z kostką brukową dawno, dawno temu ułożoną, po lewej stronie już zarośniętej, bo nie pryskanej jakimś środkiem przeciw roślinności. Wiatka pewnie z czasów komuny, czyli prosta, wykonana małym nakładem sił i środków, ale spełniająca swoje zadanie, maksymalnie dosunięta do torów (skrajnia budowli).
  Narka.

wtorek, 11 stycznia 2022

Wtorek #1860

 Wiem, blog się trochę, albo nawet bardzo zmienia, ale mnie już nie ma na st. mac., mięśniaków już też, stąd relacje moje z mięśniakami się skończyły. No ostatnio sprowadziliśmy 826 na st. mac, chcemy go jeszcze sprowadzić ponownie, ale jak to będzie - nie wiem. 
   Z przyczyn jakby niezależnych przeprowadziłem się na st. zwrotną do 824, z którym jest jak jest, co opisuję. Pozostały jeszcze relacje z 979, ale tu też za chwilę się urwą, bowiem poznał laskę z dziećmi, co opisywałem gdzieś tam i przeprowadza się do niej. Mało tego, kot (zwierz), który był u mnie pojechał w sobotę na "próbę" do laski i dzieci, jak one się z kotem będą zachowywać. Nie jak kot to zniesie. ale jak dzieci się z nim będą obchodzić. To że mu wyrwą nóżki i rączki to mniejsza, ale jak będą po takim fakcie zadowolone to ok, a kot... no przecież to prawie jak pluszak, to kto by się przejmował. 
   Szkoda mi go, ale przecież, jak to się mówi, świata sie nie uratuje, a czego oczy nie widzą, sercu nie żal. No to mnie nie żal, co się tam wyprawia, przynajmniej tak z grubsza, bo jednak z kotem ileś tam przeżyłem, mało tego zaczął wychodzić na zewnątrz, integrować się z innymi kotami, a tu nagle został przeprowadzony do innego bloku na 3 piętro i kapa jeża dla niego, bo już nigdy nie wyjdzie na ziemię i nie będzie miał kontaktu ze światem innych kotów, żyjących na "wolności". Pamiętacie, jak 979 mi mówił, że behawiorystka od kota stwierdziła, że kot nie powinien się często przeprowadzać, bo zmiana terenu źle na niego wpływa? No i jakie znaczenie mają teraz jej słowa, po tych paru miesiącach u 979? No chyba niewielkie, a przecież mi powtarzał jej słowa, że przeprowadzka kota do mnie poczyni u niego zmiany w psychice itp. Rozumiecie, do mnie, osoby, która niezmiernie lubi zwierzęta. No dobre....
  Nadmienić jeszcze trzeba, że dzieci nie potrafią się zajmować zwierzętami. Traktują je jak żywe pluszaki, a nie jak samodzielne jednostki, żyjące w trudnym otoczeniu. Jak takie zwierzę ma się czuć w takim środowisku? Na pewno niedobrze, ale kto to zauważa. Zawsze tu pisałem, że 80% ludzi nie powinno mieć w ogóle zwierząt w mieszkaniach. Nie potrafią się nimi zajmować, są to tylko dodatki do ich życia. Szkoda, że takie dodatki robimy z innych istot żyjących obok nas. Na szczęście komórki ten trend powstrzymują i dzieci miast potrzebować zwierzów obok siebie, częściej potrzebują komórek (telefonów).
   Byłem wczoraj na widzeniu u 172, ale to już opiszę w następnej notce. 
   Zdjęcie. 
Oglądałem to zdjęcie jakiś czas i zastanawiałem się jaka to stacja, ale w końcu wpadłem. Stacja Chorzów Stary, a zdj. zrobione jest w torze nr 3 tej stacji, po którym, dawno, dawno temu jeździły poc. pasażerskie z kierunku Siemianowic Śląskich. 
To jest przykład gospodarności w PL w firmach państwowych. To jest złącze szynowe w tej stacji co napisałem powyżej, ale w torze głównym zasadniczym nr 1 przez które przejeżdżają poc. pasażerskie, w tym pośpieszne. 
Jak to przechodziło okresowe, powinny być co 3 lub 4 dni, obchody obchodowego, to nie wiem, ale pewnie to tajemnica wewnętrzna. Nie wiem czy bym to puścił choćby ze względu na własny spokój. 
Dziś jest tam nowy tor, ale co opisywałem w notce #1579 odnośnie semaforów, to tu zastosowano takie samo rozwiązanie. Miast łatać ten tor własnymi środkami poszli na rozwiązanie droższe, ale z kopertą, bo przecież wymiana całego toru, to przetarg, koperta (łapówka) i wiemy jakie tam kwoty mniej więcej się kręcą. 
Po prawej stronie do tej szyny krawędź peronowa stacji Chorzów Stary. 
  Ok. tyle, do następnego, narka.

piątek, 7 stycznia 2022

Piątek #1859

    Z rana przedwczoraj interwencja u 824, bo na śniadanie już jednego kęsa zrobił starego spleśniałego żółtego sera. Czasem nie wiem gdzie on to w tej lodówce znajduje. Staram się wywalać, ale nie wszystko mogę na raz, bo się zmontuje. Na szczęście była bryła żółtego sera jeszcze oryginalnie zamknięta, którą kupowałem jak jeszcze funkcjonowałem w połowie grudnia. Obyło się bez wzrostu ciśnienia, podmienił. 
    Nie mogę oglądać zdjęć z archiwum, bo mi się mózg montuje. O ile w czasie zarazy, jej przechodzenia, wyłączył popęd seksualny (da się!), to teraz się odblokował, a zajęcie się archiwami niestety wyzwoliło fantazje połączone z tym co było. No przecież jak oglądam tych mięśniaków, z tym co przecież z nimi robiłem to mózg se produkuje następne scenariusze. Dochodzi do tego, że 4x dziennie opróżniam zbiorniki. Muszę włączyć hamulce!
   Jest inaczej, jak oglądam na necie tych mięśniaków przed kamerkami. To są osobniki nieznane, to tylko obrazki i tyle. Nie wiem jaką mają skórę w dotyku, nic z nimi nie robiłem. Z mięśniakami wioskowymi zupełnie inaczej. Rozrządy na st. mac. leciały prawie non-stop przez pewien okres. Mózg zapamiętał doskonale, co który skład lubił i dziś nie było by problemu z odtworzeniem sytuacji, no może oprócz tego, że obsługa stacji i składów się zestarzała. Ale zdjęcia, takie jak to w poprzedniej notce, przywołują wspomnienia tamtych czasów, bo przecież patrzę na zdj. z tamtego okresu. Co ciekawe mózg doskonale pamięta wszystkie (no może do 10-ć by się uzbierało) sytuacje, w których, jak to ja, spasowałem i rozrząd nie dokończył się. Część to z mojej winy, nie chciałem przeginać, jak mi się wydawało, a trzeba było, najwyżej by powiedzieli STOP, część to nieoczekiwane wejścia na stację składów, głownie 979, i stawanie pod wjazdowym, jak choćby z tej notki gdzie jest zakrwawiony 826, a miała być (w sumie się zaczęła) imprezka ze 172. Z jednej strony rozumiem mózg, bo to miały być takie przełomowe chwile, które mogły posunąć robienie z mięśniakami czegoś wiyncyj jak dotychczas. Ile dochodziłem do tego, by przywalić 172 pasem. Jest to opisane tu, a przecież takie rzeczy mogły się wydarzyć wcześniej. Tak nawet się tym nie nasyciłem, bo go zgarnęli i nim wyjdzie, to nie wiem co bydzie. Też tylko 3x z pasem robiliśmy to, więc nawet nie dało się rozkminić jak on to trawi, gdzie można wiyncyj, gdzie mniej, w jakich pozycjach itp. 
   Wszystko to są takie sytuacje, które mogły się wydarzyć, ale z różnych przyczyn, część podanych wyżej, nie nastąpiły. Czy dobrze, czy źle? Z perspektywy czasu - źle. Trza było napierać, napierdalać ich, ale to moje chcenie bycia porządnym komplikuje sprawy. Nie potrafię być jak te skurwiele, które podlegały rozrządowi. Nie mam takiej natury, a zmiana tego nie jest przecież taka łatwa. 

    Pisałem o tym, że 824 się posunął dość mocno. Przedwczoraj nawet sąsiadka się go zapytała, czy nie choruje, bo źle wygląda na twarzy. On, oczywiście, że nie, wszystko w porządku, ale powiedziałem jej, że się zaketchupował i bardzo realne, że właśnie po tym tak się posunął. Pokazał mi kartę, na której była data przyjęcie pierwszej dawki. Na drugą nie chcę go puścić. Przypomnę, że jego druga sąsiadka po zaketchupowaniu przeniosła się na drugą stronę po tygodniu. 
   Nie pytałem się go bezpośrednio czy się zaketchupował, ale w rozmowie tel. mi wspominał, że dostał SMS-a, by iść przyjąć ten specyfik, a że on taki prawy jest, to polazł. Zaraza rozłożyła mnie, a specyfik jego. Teraz się tego nie cofnie. Odebrał sobie ileś tam m-cy życia. 
   Wiem, że części populacji nic się nie dzieje. Nie wiadomo zresztą czy wszyscy dostają jakiś specyfik, czy część nie dostaje jakiegoś placebo, bo produkcja iluś tam milionów tego specyfiku, to jednak przedsięwzięcie logistyczne. Prawdy się zresztą nie dowiemy, musielibyśmy mieć znajomego przy linii produkcyjnej i wtedy dało by się info wyciągnąć. No i cóż z tego, jak to i tak wtedy rozeszło by się małym obiegiem. 
   Zdjęcie.
EDYTOWANO
Nie chciało mi się tego drugiego zdjęcia (powyżej) obrabiać ostatnio, to w tej notce. Opis do zdjęcia w poprzedniej notce. 
  Narka.

wtorek, 4 stycznia 2022

Wtorek #1858

    Zjazd na st. zwr. Tu zaskoczenie. Holizm, mimo iż mnie nie było, nie wyrwał się. Ogólnie myślę, że jednak 824 zarazę ode mnie podłapał w jakimś tam stopniu. Po przyjeździe jak go obejrzałem to posunał się mocno, a to tylko 1,5 tyg. W takim tempie to nie dociągnie do końca roku, ale to chyba tylko z powodu zarazy tak się stało. Nadto nie wiem jak wyglądało branie leków, wszak już przed wyjazdem zapominał ich zeżreć, źle je dawkował itp. Wczoraj np. nie zeżarł obiadu, choć zrobiłem, w dniu przyjazdu było pół rolady na talerzu, czyli też nie dojadł. Utrzymuje mu się lekki kaszel, to ja mam większe ataki jeszcze po zarazie jednak mimo tego widać, że organizm z tym walczy na miarę swoich możliwości i genów. Temperatury nie ma, zakładając, że prawidłowo mierzy, tzn. trzyma termometr.
   Lodówka pozostaje do przejrzenia, bo trochę z niej jedzie, ale też nie mogę wszystkiego na raz wyciepnąć, choć trza tak bydzie zrobić, bo jak przyjdą mrozy, to do rozmrożenia i mycia idzie. 
   Wyjeżdżając ze st. mac. kot nawet nie reagował na moje ubieranie i wychodzenie. No trochę mu się przestawiło, że ciągle byłem od 1,5 tyg. to nawet nie przypuszczał, jeżeli koty coś takiego mają, że wychodzę i będę w zasadzie dopiero za tydzień, i biedak zaś bydzie sam na st. mac. przez większość czasu. Nie zjeżdżam jutro, bo to na jeden dzień to średnio mi się chce. 
   Za to na st. zwr. poprawiłem obróbki przy oknach i drzwiach balkonowych. Robole zrobili to lipnie i część się już wykruszyła, odpadła, wiało przez to, więc w mieszkaniu było chłodno przy mrozach, bo ktoś w ramach oszczędności na całym bloku przykręcił gałę z ogrzewania i teraz kaloryfery są tylko na górze ciepłe, a na dole zimne. Kiedyś były tu do dołu ciepłe. Nie wiem czy to konsultowali z mieszkańcami, czy czyjaś samowola, a kasa wpada do czyjejś kieszeni z oszczędności, bo to nie jest mała kasa na 11 piętrowym bloku. Ach, co za czasów dożyliśmy. Wszędzie nas szwabią i zdzierają kasę. A obróbki zrobiłem już z siatką, by nie pękały i odpadały od okien. 

   W mediach mnie śmieszy "walka z inflacją". Przecież inflacja to jest (najkrócej pisząc) legalizacja dodruku kasy (papierków) i tyle. Nawet na wikipedii pierwsza przyczyna to: nadmierne zwiększanie podaży pieniądza, przez jego emisję przez bank centralny i banki komercyjne (to tak ładnie ubrali w słowa). Czyli w/g mnie walka z inflacją to jest natychmiastowy zakaz dodruku kasy i po inflacji. Czy mnie się tylko wydaje. Ale dla tłuszczy wymyślają jakąś walkę z inflacją podnosząc stopy %-owe. Po co? Wystarczy zakaz druku kasy i po inflacji. 
   Przychodzi Edek do banku po kredyt, a bank mu mówi - nie dostaniesz kredytu, bo nie mamy kasy, uzbieramy to dostaniesz i już. A nie, że każdy kto przyłazi dostaje świeżo wydrukowaną kasę i się cieszy jak dziecko. 
   A tak przy zarazie wszystkie kraje uruchomiły drukarki na wysokich obrotach i się dziwią, że inflacja rośnie. No przestańcie drukować, to nie będzie rosła. 
   Ech, wszystko na głowie postawione. 
   Zdjęcie.
EDYTOWANO
Ostatnio przeglądam archiwum zdjęciowe, a tam takie perełki. Ten po lewej nie ma numerka, ale kiedyś o nim pisałem. Zapragnął być "duży", a by być takim oni wpierw żarli na masę, a później mieli ćwiczyć. Kończyło się przeważnie na pierwszym etapie i u tego też się tak skończyło. Z takiej zajebistej figury została gruba locha. Kiedyś mu zresztą powiedziałem - coś Ty z sobą zrobił?, ale jakoś trudno mu było się przyznać do błędu, zresztą jak później taki przyrost masy cofnąć? Co ciekawe, to w wiosce kilkoro zajebistych mięśniaków poszło tą drogą i zrobiły się z nich grube lochy. Nie wiem, czy na prawdę oni nie mają samokrytycyzmu? Spierdolić taki wygląd... Z takim wyglądem i moim mózgiem to bym zwojował świat.
  Ten po prawej to 973, który dziś wygląda nawet lepiej jak na tym zdjęciu, no wręcz zajebiście. Udało się go uchronić przed durnymi pomysłami bycia "dużym". 
   Tyle, bo po zarazie jakoś dochodzę do siebie. Jest lepiej, ale szału jeszcze ni ma. 
   Narka.