piątek, 28 lipca 2023

Piątek #1998

   Ale wtopa, ale wtopa, taka przerwa. I to mimo tego, że na torach bocznych stoją (prawie) gotowe notki do wypchnięcia ze stacji. Tymczasem wypchniemy nową. 
     Jak to w życiu pojawiają się problemy, małe, średnie, duże. Otóż, żyjemy w czasach burzliwych zmian. Nie wiemy co będzie za 2 lata, bowiem AI (SI) zaczyna obok nas funkcjonować niejako równolegle. Ona, na co się już natknąłem dwa razy w necie, najlepiej nas poznaje po wpisach tu i po vlogach. Wiadomym jest, że automatycznie nas profiluje i wsadza do odpowiednich szufladek. 
   Na razie jest jeszcze ok. Ale..., no właśnie. Czytam bankier (tu rozszerzenie nasze krajowe) i jest to jeden z ostatnich portali, który ma jeszcze komentarze niewyłączone, ale jak to było na Misiu - jestem wesoły Romek, mam na przedmieściu domek, a w domku wodę, światło, gaz...
- nie bój, nie bój. Wyłączą Ci. 
   Otóż w nim jest art. że w Wlk. Bryt. banki zamykają konta ludziom o niewygodnych poglądach politycznych. W dwu komentarzach było odniesienie do czasów bez gotówki, które nadejdą, że skoro teraz już robią takie rzeczy, to co się będzie wyprawiać, jak już będziemy pod butem...
  No i wracamy do tego co tu możecie przeczytać, AI też, i pewnie już to zrobiła. No i teraz mam dylemat, na ile i co tu jeszcze pisać. Jakieś poglądy wyraziłem, one nie są korzystne dla tych sterujących statkiem. Niekoniecznie moją małą łódeczką chcę się znaleźć przed ich dziobem, bo wiemy jak to się skończy. 
   Chciałem tu kiedyś popełnić opowiadanie takie s m, ale teraz wiem, że już go tu nie będzie, bo jeszcze ona to zinterpretuje na swój sposób i będą kiedyś z tego problemy. Ktoś może stwierdzić, że wychodzę przed szereg, ale to raczej, jak często robiłem w życiu, wychodzę z szeregu do tyłu wcześniej niż później. 
   Wiem, przede mną jest wiele osób, które głoszą znacznie bardziej radykalne poglądy, ale ona jak zacznie wyłączać, to poleci cały dział z szufladami, jak na KingSajzie. Następnie będzie z Misia:
- nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi?
  Wnet koło historii zatoczy się i będziemy jak za komuny w kabaretach, tworzyć treści nie jednoznacznie mówiącą kto i co, a jednocześnie wiedząc o kogo chodzi i jeszcze może się z tego pośmiejemy. 
   W czasie spotkań ze znajomymi, to coś przez co często mówimy, do wiaderka, a wiaderko z dala od nas, by czasem nie nagrywało. Przecież oficjalnie wiadomo, że ci w morskim kolorze kupili konia ze skrzydłami Ver. 2, który ma takie możliwości, że.... strach się bać. 
   Pozostanie więc dylemat o czym pisać, by się nie pogrążyć czasem na przyszłość. Czy o tym, że 14 letnie skarpety przechodzą regularnie naprawy rewizyjne. Ostatnio jedna para przeszła naprawę średnią, bowiem powstały zaległości w bieżącym utrzymaniu, a teraz kolejna para została odstawiona na naprawę średnia, która we własnych warsztatach została przekwalifikowana na naprawę główną, ze względu na naruszenie konstrukcji nośnej. Obecnie już trwają prace naprawcze, ale przy NG potrwa to ponad tydzień (notka trochę poleżała, półmetek minięty).
   O pogodzie to tylko w ramach odnotowywania pewnych anomalii. O relacjach ze znajomymi? Można, na szczęście oni od początku są onumerowani, to też trudno będzie ich połączyć. I tu po latach, bo kiedy zaczynałem "Robokop" to wtedy s.f., a dziś skynet to już real, okazuje się, że było to b. dobre ponadczasowe rozwiązanie. 
   Tyle, bo czas do pracy. 
   Zdjęcia. 

   
Jedyny anglik (rozjazd angielski, krzyżowy), który był na kop. Pokój. Kiedyś go wykleszczyłem i musiałem wkleszczać sam, bez drogowców. Drezyna przez niego nie przechodziła, źle obliczone obrzeża. Na prostym torze szła, ale przez niego - nie. Trza ją było podnosić i przeciągać.

B. przyjemne, leśne otoczenie nastawni RCL. 

I dziś, mając wiedzę, nadto, te środki z UE, które naszły, było by to do uratowania. 

No cóż..., ile takich inicjatyw padło?
   Narka.

środa, 19 lipca 2023

Środa #1997

      Wesele 979.
   To może wpierw o pozytywach, bo jeszcze pomyślicie że ze mną coś nie tak.
   Żarcie. Ono się obroniło, ale było go f uj za dużo. Obiad tradycyjny rosół, później dwa rodzaje klusek, jakieś oczojebne żółte, tych nie jadłem, bo (zosia) zawsze mówił, że jak coś ma nienaturalny kolor to je sztucznie barwione więc lepiej po to nie sięgać. Nadto, w książce Zofii Wysokińskiej, Zbiorowe żywienie, wyczytałem, że klusek nie powinno sie mieszać (różnych kolorów), bowiem są z innych mąk zrobione i źle się to następnie trawi w żołądku. Zastosowaliśmy się. 
   Jako mięso łyknęliśmy roladę i surówkę z kapusty. Niewiele tego naładowałem na talerz wiedząc, iż zaciepią nas tym żarciem. Tak też się później stało. Nałożyła się na to pogoda, było ok. 32 C na placu, to też wiadomo nie żre się tyle. Lekko połowa całego żarcia została, to też połowa kasy, która na nie poszła, poszła w pizdu. Tzn. żarcie spakowano, ale co tego, jak to jest drogie żarcie, bo z odpowiednim narzutem. Mało osób z takim narzutem by to zeżarło w takiej cenie. A mówiłem, nie wiem czy tu pisałem, że żarcie powinno być na stół (jakiekolwiek) podawane w odstępach 2,5h. min. No przeca w domach nie żremy co godzinę czegoś, no może grubasy. Nic nie można zarzucić samemu żarciu, bo dobre, choć jedno połączenie mnie zaskoczyło. Placek ziemniaczany, a na nim śledź w takiej a'la sałatce śmietanowej. Nwm. dokładnie, ale osobno, jak dla mnie ok. natomiast połączenie tego, jak dla mnie, średnio wypadło. 
   Później dwie ciepłe kolacje (nwm. po co?), które były obligatoryjne, coś jak w Misiu - bijemy się o złotą patelnie, kawa i wuzetka obowiązkowa. Tu również wynajęcie sali = dwie ciepłe kolacje, bo inaczej (uwaga!) im sie nie opłaca. No to fajne narzuty mają na te kolacje. 
  Układ stołów na U, szerokie u podstawy przy parze młodej. Nad parą młodą świecący się ledami neon "Od dziś mam teściową" choć teoretycznie ma się ją wcześniej, to formalnie faktycznie po podpisaniu cyrografu. 
   Teraz największa porażka. Czemu przeczuwałem, że tak będzie już wcześniej? A przecież rozmawiałem z 979, (nwm, czy to opisywałem tu, nie mam czasu tera tego szukać, bo notka pojedzie na tor boczny i tam ugrzęźnie) odnośnie grania kilka razy. Stanęło na tym, zresztą nwm. kto stanął, że zagra miejscowy dj. [już nie będę określał go tak, tylko - grajek (nie nawet na to nie zasługuje - zakłócacz ciszy)] przypisany do lokalu, sprzedawany niejako w pakiecie, do którego miałem już obiekcje wcześniej. (do którego tam kiedyś pojechaliśmy rozmawiać o tym graniu). On górnik dołowy, dorabiający jako zakłócacz ciszy. 
   Jak napiszę jednym wyrazem - chujowo, to pomyślicie, że już sfiksowalem, bo wszystko mi się nie podoba. Ciągle krytykuję i krytykuję i nie da się tego już czytać. Dlatego rozszerzę, by krytyka było konstruktywna z uzasadnieniem. 
  Pierwsze co się rzuciło na uszy, to jak się odezwał do mikrofonu. W ogóle się nie wybarwił, ale skonsultowałem moje spostrzeżenia z 979 i potwierdził, wszak już mu kilka razy wskazywałem 979, na różne błędy akustyczne przewijając materiały, bo ukazać o co mi chodzi, więc 979 jakąś tam wiedzę ode mnie przejął. No więc jak można dziś, przy obecnym sprzęcie nie wybarwić własnego głosu?! Mikrofon bezprzewodowy, to idę na salę za murek jakiś, by nie sprzęgało z kolumnami i się słucham. Wiem, że na yt. mam czasem wpadki foniczne, ale nie zarabiam na tym, więc czasem z biegu coś zrobię i pójdzie, choć ostatnio pierwszy raz materiał 1,5 h usunąłem na drugi dzień z konta, jak się z tym przespałem. Zresztą też nie inwestuję w sprzęt, tylko używam jakiś tanich badziewi, a ostatnio nagrywam na mikro ze śmietnika elektrowstrząsów, który dostałem od tego mięśniaka z m-ta 824, z którym się jakoś spotykałem. Korzystam z niego, bo dobrze przenosi pasmo głosu. 
   Drugie. Kolumny, zestawy grające. Od razu ciepło mi się w oczy, że źle ustawione, nie ten kierunek jednej, chciałem mu ją obrócić, ale się wstrzymałem, w końcu czy ktoś oprócz mnie to zauważył? Nawet grajek - nie. Pomijam sam fakt złego rozmieszczenia, ale tu się kłania akustyka pomieszczeń ich rozłożenie itp. Można wnioskować, że grajek nie uczy się na własnych błędach, bo skoro jest niejako przypisany do lokalu, to na zasadzie analizy (jeżeli on, górnik dołowy jest w ogóle w stanie ją przeprowadzić) powinien błędy poprawiać i dążyć do perfekcji. 
   Trzecie. Światła. One mają zasadniczo mniejsze znaczenie, są dodatkiem. Jeżeli dobrze ktoś gra, to mogą być chujowe i ludzie to przeżyją, ale jeżeli ktoś chujowo gra, do tego jeszcze chujowo rozstawione światła to robi się dramat.
   Tu drobna dygresja. Jak grałem w Bytomiu, to światła faktycznie były chujowe, ale ponieważ lokal był prawie stale z ludźmi, to się nimi nie przejmowałem. Muzyka się broniła, więc one zaniżały poziom, ale nie na tyle, by zniechęcić ludzi. Zdaje sobie sprawę, że maniacy świateł nie przeżywali tam euforii, ani orgazmu, ale jak mówił K. Durczok - jeszcze, qrwa, grafikiem komputerowym zostanę....
   A nasz grajek w zasadzie zdecydowaną większość ustawił na stoliku na którym miał sprzęt, czyli w jednym msc. Oprócz tego część stała po bokach tego stolika, na podłodze, zwrócona do góry. Zatańczyłem z żoną 897 tylko jeden kawałek, przez całe wesele i tylko przy tym jednym kawałku już mnie wqrwiało, że one waliły po oczach, wręcz oślepiały, a przecież przy pełnym parkiecie, to może z 2 razy się przy mnie zdarzyło i raz, jak pojechałem kogoś odwieźć, ale do tego jeszcze wrócę, trzeba patrzeć gdzie się idzie, robi obrót, by nie zderzać się z inną parą. Czy grajek też ma w domu światła na podłodze, które mu walą po gałach? No chyba, qrwa - nie. A przecież jest tyle możliwości dziś przyczepienia tego do sufitu, do ścian, na statywy, meble, itp., tym bardziej, że on zna lokal doskonale, bo przeca tam gra stale. "U mne" w Bytomiu w lokalu, były światła na konstrukcji nośnej nad tańczącymi. 
   Czwarte. Reakcja na zwracane uwagi gości. 
   Do tańczenia miał ustawiony jakiś poziom głośności. Ok. Ludzie się przyzwyczajają do tego. Do żarcia też, ale tu za niski, tam gdzie siedziałem, dwa krzesła od 979, było tak cicho, że nie rozróżniałem co leci. Poszedłem więc do niego i mu tłumaczę, by nie robił takiego rozdźwięku i by muza do żarcia była głośniej. Nawet jakiś poziom z nim ustaliłem. Tłumaczyłem mu również, że w czasie kiedy gra (te badziewia) to my gadamy i krzyczymy do siebie, a on później nagle to praktycznie do zera ścisza i nadal przez chwile do siebie krzyczymy, nim załapiemy, że on to ściszył, po czym po jakimś czasie zaś zaczyna napierdalać tak głośno. Przez chwilę to działało, a później zaś wrócił do tego co robił wcześniej. Nosz qrwa, niech se tam wrazi ogranicznik na suwak, by było skutecznie, skoro zapomina. 
   Piąte. Nagła cisza. 
   Siedzę przy stole, coś tam żremy i nagle mi czegoś brakuje. Mózg zgłasza - cisza! Wstaję idę do jego stanowiska, patrzę siedzi. Podchodzę bliżej i mówię:
- może by coś puścić, bo cisza się zrobiła
- zajęty byłem (odpowiedział prawie jak na Misiu - "jem przecież" (pani w okienku).
   Pomyślałem odchodząc, że co qrwa?! Dziś nie ma problemu ustawić 5 nagrań, nawet ustawić najazdy np. 10 sek i iść w pizdu na 15 min i samo bydzie lecieć bez ingerencji, ale zrobić ciszę... No mistrzostwo. Już 10 lat temu jak grałem to byly darmowe programy, gdzie takie coś sie ustawiało i działało, to tym bardziej dziś.
   Szóste. Muzyka. 
   Qrwa, qrwa, qrwa, chuj mu w dupę. 
   Przez niego sie nie napiłem na weselu, bo ktokolwiek się pytał, czemu nie piję, odpowiadałem:
- jak się napiję to pójdę i mu strzelę w pysk. 
  Została mi druga funkcja, oprócz świadka, byłem głównym kierowcą do samego końca. Ostatni kurs z parą młodą czyli 979 i wybranką przypadł mnie. 
   Ponieważ to przeczuwałem, te beznadziejne granie, to zrobiłem wcześniej listę nagrań. Oczywiście to niekompletna lista, ale zasugerowanie kierunku linii muzycznej, czego od niego oczekujemy. We wtorek ową listę wysłałem 979, a on @ wysłał zakłócaczowi ciszy. Ponieważ jest msc. to poniżej ją wkleję, byście nie myśleli, że jakaś ściema i nie starałem się. Lista jest podzielona na dwie grupy - do tańczenia i do słuchania przy żarciu. Podział jest umowny, można w zależności od sytuacji ruchowej przeciepować. Nie jest zachowana pisownia, czyli są częściowo z małych liter wykonawcy itp. 

   do tańczenia

Bill Medley Jennifer Warnes - i've had the time of my life
Sandra - everlasting love
Boney m - daddy cool
- Rivers of Babylon
- Ma Baker
The Specials - gangsters
Patrick Hernandez - born to be alive
Modern Talking - you're my heart you're my soul
Milli Vanilli - girl you know it's true
Avicii- Levels
Serge Gainsbourg & Jane Birkin - Je t'aime... moi non plus
Robin Schulz feat. Erika Sirola - Speechless
The Prince Karma - Later Bitches
MARUV & BOOSIN — Drunk Groove
C-BooL - DJ Is Your Second Name
O-Zone - Dragostea Din Tei
Lady Gaga - Alejandro
maanam bez ciebie umieram 
maryla rodowicz sing sing
wes - alane
albano romina power - felicita
baccara - yes sir i can boogie
haddaway - what is love
madonna - hung up
Earth, Wind & Fire - Boogie Wonderland
męskie granie 18, 19, 20
joel corry - lionheart
meghan trainor - mother
village people – y.m.c.a
ricchi e poveri sarà perchè - ti amo
shouse - love tonight
alan walker - faded
louis armstrong - what a wonderful world
in grid - tu es foutu
clean bandit - solo
morandi - angels
pharrell williams - happy
los del rio - macarena
tones and i - dance monkey
piotr feszter - wodzionka
gusttavo lima - balada
sabrina - boys-boys
lady back - sunshine reggae
łąki łan - jammin

Do słuchania

duran duran - save a prayer
elderbrook - inner light
czerwone gitary - płoną góry płoną lasy
maria koterbska - augustowskie noce
- serduszko puka w rytmie cha-cha
teresa werner - miłość to nie zabawa
white town - your woman
the specials - a message to you rudy
alicja majewska - przed nocą i mgłą
eiffel 65 - blue
savage - don't cry tonight
robin schulz - speechless
fancy - flames of love
clean bandit - higher 
intelligence - august
stromae - alors on danse
fatboy slim - praise you
Kid Cudi vs. Crookers - Day 'n' Night
the bangles - walk like an egyptian
george ezra - shotgun
simple minds - don't you
bronski beat - smalltown boy 
lipps inc - funkytown 
kim carnes - bette davis eyes 
robert miles - chıldren
tasmin archer - sleeping satellite
lost frequencies - melody
męskie granie 21, 22
selena gomez - calm down
fiction factory - feels like heaven
grace jones - i've seen that face before
david a stewart - lily was here
manu chao - me gustas tu
jan hammer - crockett's theme
rod stewart - sailing
alan parsons project - eye in the sky
dusty springfield - in private
skaldowie - w żółtych płomieniach liści
sia - unstoppable
zayn - dusk till dawn
sobel sanah - czesc jak sie masz
andrzej rosiewicz - zenek blues
kaśka sochacka - niebo było różowe
LP - Lost on You
michael kiwanuka - cold little heart live
Jain - Makeba.

  Z tej listy zagrał ok 7 nagrań!, pewnie tylko dlatego, że są to standardy, a nie że przeglądał tą listę. 
  Teraz wrócę jeszcze do tego pełnego parkieru, co zdarzyło mu się 3 x. Ten 3-ci raz jak realizowałem autem jakiś kurs, ale jak zrelacjonował mi 979, nawet podał co zagrał, to tylko dlatego, ze chodzili do niego co ma zagrać. 
  A jak wyglądało jego granie? Zapisałem sobie jeden zestaw. Otóż puścił - męskie granie 21 (u mnie to je po stronie słuchania, ale niech będzie, to podział umowny), następnie - Modern Talking - you're my heart you're my soul, a po tym - Mr. President - Coco Jamboo i po tym zszedł do jakiegoś kompletnie nieznanego disco polo. Wcześniej zagrał też Sanach w duecie z kimś tam i zara po tym też, chyba tylko jemu znane, disco polo. I jak mu nie strzelić w pysk. 
  Totalny brak wiedzy nt. tego czego słucha para młoda. Przeca 979, to polski rock, polski pop, trochę zagranicznego popu. 
  I reasumując. Nie tylko jak byłem wqrwiony. Większość gości po stronie 979 to ludzie, którzy przewijali się długo na st. mac. 897, 832 wraz z żoną (on znacznie dłużej i częściej, ale ona też się przewinęła przez ileś imprezek), 823, jeden bez numerka i Ci ludzie mają pojęcie jak to wygląda z graniem u mnie, bo przeca byli i na zwykłych imprezkach, sylwestry tu co roku kiedyś były więc..., ja się tym co robiłem bronię. 
  No i na koniec, sam 979 stwierdził, że padaka totalna. No cóż. proponowałem, a przeca na ślubie dziecka bym nie dał dupy!
    Ok. tyle, bo to znowu stoi na torze bocznym i grozi niewyprawieniem w najbliższych dniach. 
   Zdjęcia. 
  No z tymi je tera problem, bo co pisałem wcześniej, na o2. nie dają miniaturek, i nie wiem co ściągam, więc tak losowo.
  Zdj. Z lokomotywowni Kraków Prokocim Towarowy. z 2014. 

  Bo tera na nowo wszedł zakaz focenia dworców i terenów kolejowych, w ramach straszenia nas. Przeca to wszystko i tak je w necie.
  
No ale cóż, władza musi się wykazać, że nas broni, wydając kolejny bzdurny zakaz. 
   p.s. (nie, nie dział p.s.) korekta pobieżna, bo brak czasu.
   Narka.

sobota, 15 lipca 2023

Sobota #1996

   Głupota = biedota. No ponownie nic nowego nie odkryłem. 972 z żoną i 304 pojechał nawiedzić w Stęszewie 303 z jego new laską 31 letnią. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że oni mieli na bilety w jedną stronę i takie było założenie. Bilety powrotne miał im sfinansować 303 z wypłaty, którą miał dostać już po ruszeniu w drogę. Tzn. 972 pakował się rano do pociągu, a 303 po robocie na rano, czyli po 14:00 odbierał wypłatę. Okazało się, że ponieważ miał wypadek w pracy, L4 to potrącili mu za L4 i premię. Łącznie ubytek na wypłacie to 990 zyla (przynajmniej tak powiedzieli). Wobec tego nie starczyło już kasy, na bilety powrotne do 972 i rodziny, bo 303 się zadłużył w new pracy i, co naturalne, wierzyciele stanęli wraz z nim przy okienku, by im kasę oddał. W wyniku tych działań już 12-go, czyli 2 dni po wypłacie, on ponownie nie ma kasy. Przypomnę, że wcześniej, radośnie na podstawie domniemań ile to kasy dostanie poleciał wraz z tą swoją po new telefony do salonu. Nwm. co jeszcze nakupowali, z radości, że będą mieli tyle kasy. 
   Jadę do roboty przez wioskę 972 i wchodzi do autobusu mięśniak-skurwiel. Młody lat ok. 17, niższy ode mnie, krótkie spodenki, w bluzie z długim rękawem, Bluza podciągnięte rękawy. Lewa ręka zabandażowana na bicepsie, chyba, na moje oko, za mocno, ale pomyślałem - mięśniak-głuptak, to nie wie, że musi być przepływ krwi, to się obwiązał. Z pod bandaża wychodziły trzy czerwone kreski, grubsze przy bandażu, ciensze w miarę oddalania się od niego. Jak dla mnie ślady nacięcia skóry. Popatrzałem dokładniej na jego lewe przedramię i ono po wielu chlastaniach się. 
   Mięśniaki-głuptaki tak mają, że nie chlastają się w tych samych msc. tylko by pokazać, że jest problem, nadto że są przejebanymi skurwielami, wszak chlastają się, to robią to w nowych msc. Jak już pochlastają przedramię to idą w górę. Podejrzewam, że tu było podobnie. Ów 17 latek piękny. Taki mięśniak, bez przerostów o zajebistej figurze, b. ładnej twarzy. Jechał z młodszym bratem ok. 10 lat i matką. W autobusie przemieszczał sie krokiem mega skurwielowatym, takim chwiejnym z lewa na prawo, coś w stylu - zaraz komuś zajebie, albo krokiem wraz z innymi kibolami idącymi na mecz. 
   I reasumując - nic w wiosce, a przynajmniej bardzo niewiele, zmienia sie na przestrzeni lat. Chlastali się, za nim trafili na st. mac. 973, 975, 977. a 979 na szczęście nie zdążył, bo wcześnie tu trafił. Podejrzewam, że za kolejne 15 lat, nadal będą jednostki, choć mniej, bo jednak czasy się zmieniają, które będą sie chlastały, bo zobaczą to u innych i spróbują, przeżyją i może zastosują ponownie. 
  Wracając do 972 i rodziny. Różnica między mną a głupotą jest taka, że jakbym nie miał kasy na powrót skądś to bym nie pojechał, a oni radośnie pojechali, bo mieli dostać kasę na powrót tam. Nie zdążyłem spytać, jaki mieli i czy w ogóle mieli, bo przecież pamiętajmy, że piszemy o ludziach mało rozgarniętych, scenariusz na wypadek W? Ale postaram sie o to dopytać. Oprócz tego, jak to w takich rodzinach, wadzenie się jest sprawą naturalną, w zasadzie jest to styl życia. Rodzą się, hodują się w takich warunkach, gdzie starzy się wadzą, biją, po czym powielają te zachowania i tak z pokolenia na pokolenie, jak z tym chlastaniem się. 
   Nic to. Przesiadka, wsiadam do następnego autobusu, a tam siedzi w środku koleś ok. 25 lat, z pięknymi przedramieniami. Podobne miał 222. Żadne tam przerosty, normalne przedramienia, ale koleś miał delikatną, cienką skórę przeto doskonale na wierzchu było widać wszystkie żyły, które leżąc na mięśniu dźwigały cienką delikatną skórę więc doskonale były widoczne. Pielęgniarki pewnie sie cieszyły, bo nie było żadnego problemu z wkłuciem, pewnie sam bym nawet potrafił sie wkłuć. Niestety był, mimo gorącego dnia (temp. ok. 31C) ubrany w długie spodnie, więc nie widziałem, za pewne pięknych łydek, podobnie jak przedramienia z żyłami na wierzchu. Tylko 10 min mogłem mu się przypatrywać, bowiem wyszedł na którymś przystanku. On siedział na ostatnim siedzeniu przed przegubem, zwróconym do tyłu autobusu, dlatego stanąłem w przegubie po przeciwnej stronie i mogłem, w zasadzie przez cały czas, bo niby patrzalem do przodu, co naturalne, patrzeć na jego piękne ręce. Figurę też miał ładną, tylko te długie spodnie.... Termostat mu strzelił? Też jakiś taki bez kasy, bo ubiory no name i przedpotopowa komórka. Nie, nie N2600, ale tel. miał spokojnie 10 lat. Nawet się zastanawiałem czy nie jakiś Ukrainiec, bo takie rysy twarzy raczej nie nasze. 
   Co do Ukraińców, to w nd. miałem 910. To dojeżdża na 3 stawy. Dłuższa przerwa tam je od 18:30 do 19:00 przeto poszedłem nad jedno z tych 3 stawów. Obszedłem dookoła, a już w połowie spaceru czułem się jakbym był nad jeziorem nie w PL, a na Ukrainie, a nasi byli tam przyjezdnymi. Dominującym językiem był ukraiński. Oprócz tego, osobną kwestią jest spora ilość młodzieży mówiącej w tym języku, a mój dział p.s. od razu obcinał ich wyglądowo i tu wypadli znacznie lepiej jak nasi. Tak z 70% by się nadawało do przerobu, a ok. 20% to piękne sztuki. Generalnie to powinno być sporo branżowców wśród nich, bo jakbym tam mieszkał, był branżowcem i nagle otwarły by się granice, to długo nie zastanawiając się, walizy i w drogę... Nie biorę aktywnego udziału w światku branżowym, ale chyba podtytam tego z którym piszę, jak to wygląda z jego perspektywy.

   Ze zmiennikiem nadal sytuacja niepewna. Zastanawiam się i realnie do tego podchodzę, by zejść z wozu. Nic na siłę. Eskalacja zachowań może doprowadzić, że będzie mnie podpierdalał, już w kilku wypowiedziach się takie sugestie pojawiły, a nieszczególnie mam ochotę chodzić do biur i mówić - nie wiem, nie pamiętam etc. Plusów za zostaniem, jest podobnie jak plusów za odejściem. Nie ma tu jednoznacznego wskazania, jak dla mnie. Nwm, czy robić szczegółową rozpiskę, co na tak z jednej strony, co na tak z drugiej? Jakby ktoś chciał, to mogę to rozpisać. Może i mnie by to ułatwiło podjęcie decyzji, bo przy takich trudnych decyzjach z reguły takie rozpiski robiłem i z perspektywy czasu uważam, że decyzje były słusznie podjęte. 

   No to je hit. Okazuje się, że 303 mieszka ze swoją lubą (tą co ma 31 lat) na ogródkach działkowych. Na działce, na której bytują nie ma wody pitnej, przeto chodzą po nią ok. 100 m dalej, by nabrać do baniaków i przynieść na ogródek. "Dom" wolnostojący jest małym domkiem stojacym na ogródku działkowym, gdzie oprócz nich (na tych ogródkach) bytują jeszcze 3 rodziny. Co ciekawe, jak zacząłem zadawać szczegółowe pytania, to nagle 972 stwierdził, że jadą wcześniej, jak mieli (pierwotnie pół godz. później, następnym autobusem). Czyżby szczegółowe pytania, w tym ekonomiczne były bardzo niewygodne? No bo jak można jechać gdzieś, skąd nie ma się kasy na powrót? No szał macicy, bo nwm, jak to inaczej nazwać. Jak pytałem się żony od 972 czm. tak szybko zjechali, to odp. - nie ma to jak u siebie w domu. Że co qrwa?! To po co ruszała sie w ogl. z domu?

    Media jak zwykle zajmują się straszeniem nas. Idą upały, które Was zabija itp. Nie wychodźcie z domów, bo zginiecie itp. Może przypomnę, tym co żyją, że w 2010 r. na koniec czerwca 29, 30, 01-07 były temp. u nas ok. 32, 33C. I co? I wtedy media jeszcze nie były tak nastawione na straszenie nas jak dziś. Nikt z tego nie roibł jakiejś afery, po prostu lato, to tak jest. Ale by nie było to jeszcze się cofniemy. 93 r. Lato i podobnie temp. powyżej 30 C ok. 32, 33 C. I co? I nic. Po prostu wtedy traktowano to jak na filmie MIś. 
- Pani kierowniczko, ja to wszystko rozumiem, ja rozumiem, że Wam jest zimno, ale jak jest zima, to musi być zimno. Pani kierowniczko, takie jest odwieczne prawo natury.
   A dziś się to przedstawia - o rety! W lecie będzie ciepło?!
   Mało tego, podano, że czerwiec był najcieplejszy od ilus tam lat. Że co qrwa?! Miałem urlop, własnie liczyłem na jakieś wygrzewanko, a tu kapa jeża. Wcale nie było gorąco, mało tego czułem niedosyt, z powodu właśnie chłodnych dni, ledwo 25 C naciągało, może 3 dni były ok. 30 C. 
   Najgorsze, że dziś wesele dziecka, i co mu już powiedziałem, nie będę mógł nagrzewać budynku stacyjnego, ale jutro ma być jeszcze podobnie. 

   Jeszcze dopiszę, ze ten z tymi przejebanymi rękami wracał ostatnio wraz ze mną autobusem. Ręce piękne, nawet dupa taka kształtna, ale on chyba jakiś autystyczny. W autobusie stał na msc. dla wózków przy drugich drzwiach w przegubie i jakby zawiesił się. Patrzał przez jakaiś czas na ulice za szybę. Unika, co już zauważyłem pierwszym kursem, patrzenia na innych, więc nie mogę wywnioskować, czy woli baby, czy facetów. Za pierwszym razem równie długo obcinał mnie, co laskę siedzącą przede mną. Pracuje w kato od 11:00 do ok. 18:30 lub 19:00, ale urywa się wcześniej, bo na przystanku był już 19:05. Jeżeli tak, to w przyszłym tyg. go chyba zobaczę. 
    Tyle, bo wesele dziś i jeszcze przygotowania, a notka miała tradycyjnie wyjść wczoraj. 
  Zdjecia.
 Lokomotywy już pewnie na torach nie ma...,

jak i tego co ciągnęła..., wszystko miało zapewne bliskie spotkanie z prasą, 

jak ta ST43-170. (zdj. Po-ń 05-2014)
   Leze wypełnić obowiązki świadka i m.in. obżerać, przeto wcześniej ściepłem jeszcze 1 kg. z wagi, by nie było zbyt dużego wachnięcia. 
  p.s. (nie nie dział ps.) notka na szybko, więc pobieżna korekta.
   Narka.

wtorek, 11 lipca 2023

Wtorek #1995

    Zmiennik zaczyna mnie denerwować. Powiedziałem sobie, że jak będzie dalej stękał, to się z nim rozstanę. Nic na siłę, ja nie mam 25 lat, by wysłuchiwać jakiś głupot. Dosłownie w sms-ie mi napisał, że burzę jego renomę budowaną przez 12 lat na linii, bo otwieram okna, kiedy on skutecznie zamraża ich od iluś lat.. Nie no prawie wysiadłem. 
   Miałem w pn. 12-kę. Po wymianie sms-ów ze zmiennikiem włączył mi się trybu żółwia, a ułatwił to mułek, którym jeździłem. Efekt. Wszystkie kółka jeździłem od połowy trasy z drugą 12-ką za mną lub nawet mnie wyprzedzali. O 23:00 przyjechałem na końcowy + 16 i na przedostatnim przystanku też 12-ka za mną mnie wyprzedziła. Miałem totalnie wyjebane. Przetaczałem się przez m-to podziwiając widoki. Ale za to, co mnie zaskoczyło, do domu wracałem niezmęczony. W sob. miałem 910, to krótka linia też po centrum, z większą ilością postojów, a mimo tego wracałem lekko zmęczony. W nd. miałem też 910, ale ruch był już mniejszy, bo galeria nieczynna. Szybka analiza i wywnioskowalem (co nie jest odkryciem, byście se nie myśleli), że jednak jeżdżenie szybkie po mieście takim gabarytem generuje szereg sytuacji na styk, w których rośnie automatycznie adrenalina. To w zasadzie naturalne.
   Dotychczas w trybie żółwia  były zazwyczaj pojedyncze kółka, ale jak długo jeżdżę tak nie miałem jeszcze całego dnia na tym trybie. Reasumując, dla mnie nie było źle. Wracam po pracy do domu niezmęczony, a przecież większości pracowników o to właśnie chodzi. Osobną kwestią jest, że jakby przez cały dzień nie było jednego wozu, ale mnie to już tam....
   No i odmienne zachowania powodują reakcję innych. W zasadzie traktuję to jako zabawną sytuację z mojego pkt. widzenia. Otóż, co już wiecie znacznie więcej omijam dziur jak inni. Więc jeżdżę zygzakiem. I teraz jak szybko jadę i omijam dziury, to znaczy iż jestem pewnie pijany i mnie poniosła fantazja, nadto nie umiem utrzymać linii prostej. Jak jadę wolno i omijam dziury, znaczy pewnie zasłabł, źle się czuje, za chwile wykorkuje. 
  Wjeżdżam do zatoki po właśnie takim slalomie między pozapadanymi studzienkami i dziurach w drodze, a do samej zatoki wjeżdżam na sam jej koniec, bo ona oczywiście z kostki brukowej i kostka w stanie, że nic tylko wymienić później zawieszenie. Wjazd na koniec zatoki musi odbyć się mocnym skrętem, bo inaczej bym sie nie zmieścił, a w samej zatoce na lewym toku tuż przed momentem, w którym dokonuję gwałtowmego skrętu, też zapadnięta studzienka. No i jak już wjechałem do zatoki, wyprzedza mnie auto osobowe, trochę zajeżdża tak, że nie mogę wyjechać z zatoki, włącza awaryjne i wysiada kierowca. Starszy pan idzie w moją stronę, dając znak, że chce pogadać i bym otwarł okno. Ono i tak było otwarte. Podchodzi i pyta się czy ze mną wszystko ok, bo on myśli że może robi mi się gorzej, bo tak jadę zygzakiem i tak ostro wszedłem do zatoki i w ogóle czy nie potrzebuję pomocy. Wyjaśniłem, że omijałem dziury i jest ze mną wszystko ok. 
   Po za tym, jak jeździłem wolno i mimo tego omijałem te dziury, to myślałem nad tym, że w sumie robię pod górę zarządzającym tym całym cyrkiem. No przecież hipotetycznie, gdyby 100% kierowców oszczędzało wozy, to przeca kupno nowych odbywało by się znacznie rzadziej, a to nie dostarczało by tak potrzebnych kopert. 
   Poprzyjmowali jakiś abdullachów, którzy szybko i sprawnie wykończyli najstarszy tabor na zajezdni, co wszyscy wiedzą. No i co? No i zajezdnia kupiła nowe autobusy, tudzież łykła kopertę. Czyli omijając te dziury, działam jeszcze na szkodę zajezdni! Ach ten system kapitalistyczny..., nieprawdaż, że fajny. 

   Przygotowania do ślubu trwają, już w zasadzie ostatnia prosta. Na st. mac. dziecko zwiozło napoje, w tym alko i w pt. wyjedzie to stąd dalej. Lista nagrań ode mnie dziś wyszła, 979 był zrobić oględziny garniturów, krawatów, koszul i wybraliśmy kreację, w której pójdę jako świadek do niego. O prezencie rozmawiałem z 811 i doszliśmy do wniosku, że 5-ka to jest dobra opcja, to też tyle dostanie. 
  Nie wiem czy zdąże jeszcze cos opublikować przed ślubem, to chyba w następnej notce będzie już o ślubie i całej ceremonii. 
   Konczę, by to zaś nie utknęło na torze bocznym.
   Zdjęcia.
St. Libiąż, jeszcze przed remontem. 07-2015
Widok w drugą stronę.
  Narka.

środa, 5 lipca 2023

Środa #1994

     Kawalerskie dziecka. Odbyło sę w trzech aktach. Pierwszy akt, to salon gier w kato - cybermagia. Jak tam jechaliśmy i wcześniej niektórzy stękali:
- co my tam bydziemy robić tyle czasu?
   Okazało się, że 4 godz. przeleciało jakby to było trochę ponad godzinę. Nie zdążyłem nawet wszystkich urządzeń przejść, bo nie by były stale zajęte, ale np. jak dosiadłem się do Xplane11 to tam chyba ponad 2 h w dwu turach przeleciały. Do tego biesiada okresowa przy stole i w zasadzie przed 19:00 mi przypomniano, że to w zasadzie już koniec i trza opuścić lokal, bo mieli przyjść następni. No jakoś jak wychodziliśmy, to ich nie widzieliśmy, ale w sumie to już nie nasze zmartwienie. 
   Oprócz xplane z googlami co jednak dodawało atrakcyjności grze, ale do tego wrócę, jeszcze jedną grę z googlami w 4 osoby żeśmy odwalili, jakieś lecące kwadraty, które trza było rozwalać do rytmu muzyki świetlnymi mieczami, a'la Lorda Wadera. Średnie, nie wiem kto to wybrał, a później np. mieli strzelanie z łuku, w terenie coś jak w CS-ie, i to bym chętnie przyciął. No cóż.... Były też stanowiska z rajdówkami, 979 nawet mi proponował, ale mu powiedziałem, że rajdówkę, nawet taką dużą, to mam praktycznie na co dzień z realnymi wrażeniami. Skupiłem się więc na xplane. Pierwszy lot awionetką, drugi już większą maszyną, którą po pierwszym dłuższym przelocie do Pyrzowic, bo na Muchowcu podchodziłem 5x do lądowania i to by się i tak nie udało, wylądowałem. Postanowiłem więc startować i zaraz lądować, by poćwiczyć lądowania. I tak udało się 4 x zrobić. Następnie, już przez 19:00 o czym nie wiedziałem, wziąłem jakąś dużą pasażerską maszynę. Też chciałem wystartować i wylądować. Wystartowałem, zrobiłem zbyt małe kółko do lądowania i odszedłem na drugie i podczas niego, bo jednak większa maszyna, a przyrządów dobrze nie opanowałem, zgubiłem lotnisko, przeto wylądowałem na jakimś polu, bo było przed 19:00. 
   Drugi akt odbył się na 3-ch stawach. 979 chciał tam jechać po grach, a ponieważ wbrew zapowiedziom, pogoda była dobra to pojechaliśmy. 
   Wcześniej oni kupili dodatkowe flachy (nwm. czemu aż tyle, chyba źle policzyli), a następnie kupiliśmy w pizza hut 4 pizze i z nimi poszliśmy już nad staw. Jak jechaliśmy na kato, to wziąłem ze sobą starą siatkę, prawie tak starą jak naprawiane ciągle skarpety, zresztą siatka też już po naprawach rewizyjnych i awaryjnych. Te flachy wylądowały w niej, bo w reklamówkach, to pewnie znalazły by się na glebie. Oprócz flach były i soki, więc siatka obciążona do granicy nośności. Zresztą przy tej granicy obciążenia jeden uchwyt zaczął się urywać. Dawno nie miała kontroli. Na szczęście w szwach stosuję dylatacje, które ograniczają jednoczesne prucie się całości, dzięki temu "objechała" dzielnie szlaki i wróciła na st. mac. na naprawę awaryjną. Ta przeprowadzona po za kolejnością.
   Na 3-ch stawach biesiada przy pizzach i flachach, ale znowu jako jedyny musiałem pilnować porządku i ich ogarniać, bo jeździli obserwatorzy, a im po jakiejś dawce puszczały hamulce. Na szczęście udało się zeżreć i zapić bez problemów. Akurat jak zeżarliśmy przyszedł deszcz więc schowaliśmy się pod pobliski most pod A4. Tam został ustalony, bo 979 chciał, trzeci akt imprezy. 
   Samce jak już łykną to się odklejają od rzeczywistości. Mówiłem idźmy na darmoautobus i nim do centrum. Nie, zamówimy jeździdełka. No spoko, co będę napierał, argumentował, skoro chcą. Jak chcieli, tak zrobili. Oczywiście czasowo wyszło by lepiej po mojemu, ale będę ich na siłę przekonywał. 
   Taryfiarze to mają jakiś taki zwyczaj naciągania. Ten również. Miast jechać najkrótszą drogą, bo sob. wieczór to pusto w mieście, to pojechał jakąś okrężną. Nie ciepałem się ponownie, tylko lekko zasugerowałem, że może jednak jechać krótszą trasą, ale któryś tam:
- on ma nawigacje to wie gdzie jedzie (pomyślałem tylko, że dzisiejsze nawigacje nie kierują już chyba na środek jeziora, bo je poprawili, aczkolwiek może nie pod kątem dobra pasażera).
   Oczywiście taryfiarze tak mają, że jak jadą pusto, to przepisy mają gdzieś, jakby ich nie było, ale jak jadą ładowni, to nagle se o nich przypominają i wszystko regulaminowo, by licznik nabił ile trza, ale to już powiedziałem pasażerom, jak wysiedliśmy z auta. Na drugą część ekipy czekaliśmy chyba z 20 min, to już dawno bylibyśmy wszyscy darmobusem. 
   Poszliśmy na 3-go maja pod lokal raisefiber i sixa. Mieliśmy iść do tego drugiego, ale (uwaga) wpuszczali do niego dopiero o 23:00. Godz. mnie zaskoczyła. Ponieważ było jeszcze 20 min, to nieopodal wejście zrobiliśmy mini imprezkę posiadając napoje własne no i by nie przepłacać na górze. Opcja f uj dobra, często zresztą praktykowana. Część nie chciała tam iść, jak miałem stanowisko zerowe. Dawno nie było w żadnym lokalu, to jakiś mogę zobaczyć pod wieloma kątami. 
   No i tu nie wiem co napisać. Tzn. ogólnie wiem co widziałem, ale wiedząc, że AI przegląda blogi, analizuje je itp. to zastanawiałem się na ile podawać informacje. Sixa to lokal specyficzny. Ciekawe czy 979 tam kiedyś był wcześniej, bo nie pytałem się go o to. Lokal (to dużo powiedziane) zrobiony praktycznie w pustostanie. Nwm, czy sa zdj. na necie, ale w środku nie mogłem robić, bo tel., który dostałem ma uszkodzony aparat. W takim razie opiszę. Wyobraźcie sobie mieszkanie, które zostało po jakiejś starej babci, która, co naturalne, nie remontowała go dłuższy czas. Farba odpada z sufitu, ściany częściowo bez tynku, do tego elektryka na wierzchu, bo ta pod tynkiem pewnie nie działa. Ogólnie lokal dla porobionych, a my nie byliśmy porobieni, to też np. do mnie muza którą puszczali dj-e, w ogóle nie trafiała. Ona jednostajna, w zasadzie o 23:00 leciało to samo co o 03:00, choć do tego czasu (uwaga!) był już 3-ci dj. Tzn. w środku grała laska, ale w zasadzie niewiele się to różniło od reszty. 
   Branżowiec, jedyny z którym piszę na felku, dał info, że chodzi tam czasem, ale właśnie porobiony, bo wtedy ta muza wchodzi inaczej. No ok. widocznie tak je, nie będę sprawdzał. 
   Ok. 01:10 przeprowadziłem mini akcję zawinięcia się, ale część chciała zostać, zresztą pomyślałem - to w końcu impra 979, on ma się dobrze bawić, cokolwiek to w tym lokalu znaczy. Zresztą wiedziałem z doświadczenia, że samo się wykruszy do jakiejś godziny. Wracając do lokalu, to ludzie w nim, to ok. 25 lat i więcej wzwyż tak do 30-ki. Kilka osób dosłownie starszych, w tym jeden w garniaku, nawet nie wiem skąd się wziął bo jakoś nie pasował do towarzystwa. Cały siwy, włosy z tyłu spięte na kok, wzrostu ok. 170 cm. i robił wrażenie jakby sie zgubił. 
   Oczywiście mój dział ps. prześwietlił rodzaj m. w lokalu i lipa f uj. W zasadzie to 3-ch (dosłownie) nadwało by się do czegoś. Jeden, to piękna sztuka. Taki chudy mięsniak też wzrostu ok. 170 cm, czerwona koszulka z krótkim rękawkiem, spodnie dżinsy, długie. Figura b. ładna, bez brzucha. Dział ps. od razu przekierował obserwację głównie na niego, bo po co patrzeć po ścianach z fatalnym stanie, jak można na ładny obiekt. Oprócz przekierowania wzroku dział ps. się trochę aktywizował, ale zarząd trzymał rękę na pulsie i skończyło sie na obserwacji, choć dział ps. ambitnie parł do przodu, dając zarządowi info, że przeca mamy w odwodzie stado mięśniaków-skurwieli wioskowych, to byliśmy chronieni. 
   Na tle niezbyt dobrze wyglądających samców, lepiej wypadły samice. Nawet nie będąc nimi zainteresowany 5 nadawało by się od razu na jakieś działania, a do nich można by jeszcze kilka dokoptować. Jednak w późniejszym wieku widać różnicę między dbającymi o się samicami, a mającymi to gdzieś samcami. 
   Ok. Musze kończyć wpis, bo zaś nie wyjdzie ze stacji w rozsądnym terminie. 
    Zdjęcia.

Pewnie wiecie kto jest moim faworytem w tym zestawieniu. 

Jak będą wyglądali za 5, 10, 15 lat?

Czy będą mieli motywację do dbania o swój wygląd?
   Narka.

 p.s. (nie, nie dział ps.) korekta tekstu były pobieżna, stąd możliwe błędy w tekście.

sobota, 1 lipca 2023

Sobota #1993

    Nasz mózg działa ciekawie. Potrzeba niewielkiego impulsu, by z dawno nie używanych pokładów wydobyć od lat nieużywane informacje, doznania, wspomnienia. 
    St. mac. przeżywa bezruch. W ramach tego zabieram się za sprzątanie kątów, które od lat pozostawały nieruszane. Ostatnio padło na strych. To zawsze jest kopalnia staroci, jednocześnie ukrytych wspomnień. Otóż na strychu trafiłem na zeszyty z pierwszej klasy technikum. W jednym z nich były sprawdziany z podstawówki z 8 kl. moje i (widać porwałem mu je kiedyś) od mojej pierwszej miłości platonicznej. Jak wziąłem do ręki sprawdziany z podstawówki moje i jego na te same tematy to mózg wykopał obrazy jego rąk. odtworzył kilka cielesnych spotkań, przeszył mnie lekki dreszcz. Rozumiecie sytuacje? Akcja z przed 30 lat, a tu mózg nagle wykopuje jakieś doznania, które wtedy miałem z nim. Kilka urywków, ale potrafiły spowodować lekki dreszczyk na ciele. Niesamowite. Fakt, tych kontaktów cielesnych było ileś tam, bowiem siedzieliśmy od jakiejś tam klasy, chyba 6-tej, a na pewno przez 7-mą i 8-mą, w jednej ławce. Jak to ja, jakoś to zorganizowałem, że siedliśmy razem, choć już wtedy była między nami różnica poziomów umysłowych, co widać w tych sprawdzianach, jednak jego wygląd spowodował, że chętnie z nim siedziałem. Nie obywało się bez kontaktów cielesnych przedramieniami, bo w jednej ławce, ale byłem bardzo ostrożny, by nie było posądzenia o branżowstwo. W tamtych czasach to by było tragiczne. Czasami przy jakiś grach, bo spraszałem go do mieszkania, ale bywałem też u niego, robiłem z nim coś a'la zapasy. 
   Pamiętam, że jak nie było rodziców, to z okna kuchni podglądałem go na jego balkonie jak się opalał przez teleskop, który dostałem chyba na urodziny, albo na jakąś inną okazję. Rozstawiałem teleskop na trójnogu w oknie w kuchni, maskując go trochę firaną, bo wiecie komuna, jakby tak ktoś dojrzał, że ja z bloku obok przez teleskop gapię sie na inny blok...., to by było. 
   A on oczywiście jeden z ładniejszych w klasie. Kiedyś tam słyszałem, jak się jego losy potoczyły, jak ruszyła NK, ale teraz już pamiętam tylko tyle, że nic szczególnego z tym, że jakieś tam niepowodzenia w związku, czy związkach miał. Ot w zasadzie codzienność.

   Dziś kawalerskie 979. Na szczęście, choć z przerwą wyspałyśmy się. Obudziłem się o 11:30, to spanie mnie szybko nie bydzie walić ponownie. Przerwa w spaniu od ok. 05:00 do 07:20. Ekipa na impę 11 osób, a sama impra głównie ma być w lokalu z grami. Tak chciał 979 (w końcu to jego wieczór). Fajnie napisane - wieczór. Zaczynamy już 14:00 i jedziemy na Katowice, stąd dzisiejszy wpis trochę na szybko. No cóż, nie zawsze da się coś poprawnego spłodzić. 
   Narka.
   Zdjęcie.
Widok z nastawni Sis2 w stronę stacji Siem-ce. Zdj. z 04-2016. 

Sama nastawnia z zewnątrz. dziś tory już są tam po remoncie, więc tych na zdj. nie ma. 
Widok w stronę stacji. Jak pisałem wyżej, tych konkretnych torowisk juz nie ma, są nowe. Nie wiem czy dawny układ torowy został zachowany, ale znając życie na pewno jakieś tory z boku skubnęli.

I jeszcze widok z drugiej strony torowiska, bliżej stacji. Zdj. mogłem robić, bo, czego można sie domyśleć, kolega siedział na nastawni.

A to nie wiem skąd to jest. Jest w tym samym @, co zdj. z Sie-ic, ale to nie są Siem-ce, a nie udało mi się na szybko ustalić co to. Wykluczyły Siem-ce widoczna na tym zdj. nieczynna nastawnia po stronie na której robiłem zdj. Siem-ce nigdy nie miały po tej stronie torowiska nastawni. Poniżej widok w drugą stronę. 

Początkowo myślałem, że to Siem-ce, ale coś mi tu nie pasowało. Porównałem ze zdj. sat. i przyznam się, iż nie wiem, ale już nie będę ich kasował. Zostanie jako zagadka. 
   Narka.