Zmiennik zaczyna mnie denerwować. Powiedziałem sobie, że jak będzie dalej stękał, to się z nim rozstanę. Nic na siłę, ja nie mam 25 lat, by wysłuchiwać jakiś głupot. Dosłownie w sms-ie mi napisał, że burzę jego renomę budowaną przez 12 lat na linii, bo otwieram okna, kiedy on skutecznie zamraża ich od iluś lat.. Nie no prawie wysiadłem.
Miałem w pn. 12-kę. Po wymianie sms-ów ze zmiennikiem włączył mi się trybu żółwia, a ułatwił to mułek, którym jeździłem. Efekt. Wszystkie kółka jeździłem od połowy trasy z drugą 12-ką za mną lub nawet mnie wyprzedzali. O 23:00 przyjechałem na końcowy + 16 i na przedostatnim przystanku też 12-ka za mną mnie wyprzedziła. Miałem totalnie wyjebane. Przetaczałem się przez m-to podziwiając widoki. Ale za to, co mnie zaskoczyło, do domu wracałem niezmęczony. W sob. miałem 910, to krótka linia też po centrum, z większą ilością postojów, a mimo tego wracałem lekko zmęczony. W nd. miałem też 910, ale ruch był już mniejszy, bo galeria nieczynna. Szybka analiza i wywnioskowalem (co nie jest odkryciem, byście se nie myśleli), że jednak jeżdżenie szybkie po mieście takim gabarytem generuje szereg sytuacji na styk, w których rośnie automatycznie adrenalina. To w zasadzie naturalne.
Dotychczas w trybie żółwia były zazwyczaj pojedyncze kółka, ale jak długo jeżdżę tak nie miałem jeszcze całego dnia na tym trybie. Reasumując, dla mnie nie było źle. Wracam po pracy do domu niezmęczony, a przecież większości pracowników o to właśnie chodzi. Osobną kwestią jest, że jakby przez cały dzień nie było jednego wozu, ale mnie to już tam....
No i odmienne zachowania powodują reakcję innych. W zasadzie traktuję to jako zabawną sytuację z mojego pkt. widzenia. Otóż, co już wiecie znacznie więcej omijam dziur jak inni. Więc jeżdżę zygzakiem. I teraz jak szybko jadę i omijam dziury, to znaczy iż jestem pewnie pijany i mnie poniosła fantazja, nadto nie umiem utrzymać linii prostej. Jak jadę wolno i omijam dziury, znaczy pewnie zasłabł, źle się czuje, za chwile wykorkuje.
Wjeżdżam do zatoki po właśnie takim slalomie między pozapadanymi studzienkami i dziurach w drodze, a do samej zatoki wjeżdżam na sam jej koniec, bo ona oczywiście z kostki brukowej i kostka w stanie, że nic tylko wymienić później zawieszenie. Wjazd na koniec zatoki musi odbyć się mocnym skrętem, bo inaczej bym sie nie zmieścił, a w samej zatoce na lewym toku tuż przed momentem, w którym dokonuję gwałtowmego skrętu, też zapadnięta studzienka. No i jak już wjechałem do zatoki, wyprzedza mnie auto osobowe, trochę zajeżdża tak, że nie mogę wyjechać z zatoki, włącza awaryjne i wysiada kierowca. Starszy pan idzie w moją stronę, dając znak, że chce pogadać i bym otwarł okno. Ono i tak było otwarte. Podchodzi i pyta się czy ze mną wszystko ok, bo on myśli że może robi mi się gorzej, bo tak jadę zygzakiem i tak ostro wszedłem do zatoki i w ogóle czy nie potrzebuję pomocy. Wyjaśniłem, że omijałem dziury i jest ze mną wszystko ok.
Po za tym, jak jeździłem wolno i mimo tego omijałem te dziury, to myślałem nad tym, że w sumie robię pod górę zarządzającym tym całym cyrkiem. No przecież hipotetycznie, gdyby 100% kierowców oszczędzało wozy, to przeca kupno nowych odbywało by się znacznie rzadziej, a to nie dostarczało by tak potrzebnych kopert.
Poprzyjmowali jakiś abdullachów, którzy szybko i sprawnie wykończyli najstarszy tabor na zajezdni, co wszyscy wiedzą. No i co? No i zajezdnia kupiła nowe autobusy, tudzież łykła kopertę. Czyli omijając te dziury, działam jeszcze na szkodę zajezdni! Ach ten system kapitalistyczny..., nieprawdaż, że fajny.
Przygotowania do ślubu trwają, już w zasadzie ostatnia prosta. Na st. mac. dziecko zwiozło napoje, w tym alko i w pt. wyjedzie to stąd dalej. Lista nagrań ode mnie dziś wyszła, 979 był zrobić oględziny garniturów, krawatów, koszul i wybraliśmy kreację, w której pójdę jako świadek do niego. O prezencie rozmawiałem z 811 i doszliśmy do wniosku, że 5-ka to jest dobra opcja, to też tyle dostanie.
Nie wiem czy zdąże jeszcze cos opublikować przed ślubem, to chyba w następnej notce będzie już o ślubie i całej ceremonii.
Konczę, by to zaś nie utknęło na torze bocznym.
Zdjęcia.
St. Libiąż, jeszcze przed remontem. 07-2015Dotychczas w trybie żółwia były zazwyczaj pojedyncze kółka, ale jak długo jeżdżę tak nie miałem jeszcze całego dnia na tym trybie. Reasumując, dla mnie nie było źle. Wracam po pracy do domu niezmęczony, a przecież większości pracowników o to właśnie chodzi. Osobną kwestią jest, że jakby przez cały dzień nie było jednego wozu, ale mnie to już tam....
No i odmienne zachowania powodują reakcję innych. W zasadzie traktuję to jako zabawną sytuację z mojego pkt. widzenia. Otóż, co już wiecie znacznie więcej omijam dziur jak inni. Więc jeżdżę zygzakiem. I teraz jak szybko jadę i omijam dziury, to znaczy iż jestem pewnie pijany i mnie poniosła fantazja, nadto nie umiem utrzymać linii prostej. Jak jadę wolno i omijam dziury, znaczy pewnie zasłabł, źle się czuje, za chwile wykorkuje.
Wjeżdżam do zatoki po właśnie takim slalomie między pozapadanymi studzienkami i dziurach w drodze, a do samej zatoki wjeżdżam na sam jej koniec, bo ona oczywiście z kostki brukowej i kostka w stanie, że nic tylko wymienić później zawieszenie. Wjazd na koniec zatoki musi odbyć się mocnym skrętem, bo inaczej bym sie nie zmieścił, a w samej zatoce na lewym toku tuż przed momentem, w którym dokonuję gwałtowmego skrętu, też zapadnięta studzienka. No i jak już wjechałem do zatoki, wyprzedza mnie auto osobowe, trochę zajeżdża tak, że nie mogę wyjechać z zatoki, włącza awaryjne i wysiada kierowca. Starszy pan idzie w moją stronę, dając znak, że chce pogadać i bym otwarł okno. Ono i tak było otwarte. Podchodzi i pyta się czy ze mną wszystko ok, bo on myśli że może robi mi się gorzej, bo tak jadę zygzakiem i tak ostro wszedłem do zatoki i w ogóle czy nie potrzebuję pomocy. Wyjaśniłem, że omijałem dziury i jest ze mną wszystko ok.
Po za tym, jak jeździłem wolno i mimo tego omijałem te dziury, to myślałem nad tym, że w sumie robię pod górę zarządzającym tym całym cyrkiem. No przecież hipotetycznie, gdyby 100% kierowców oszczędzało wozy, to przeca kupno nowych odbywało by się znacznie rzadziej, a to nie dostarczało by tak potrzebnych kopert.
Poprzyjmowali jakiś abdullachów, którzy szybko i sprawnie wykończyli najstarszy tabor na zajezdni, co wszyscy wiedzą. No i co? No i zajezdnia kupiła nowe autobusy, tudzież łykła kopertę. Czyli omijając te dziury, działam jeszcze na szkodę zajezdni! Ach ten system kapitalistyczny..., nieprawdaż, że fajny.
Przygotowania do ślubu trwają, już w zasadzie ostatnia prosta. Na st. mac. dziecko zwiozło napoje, w tym alko i w pt. wyjedzie to stąd dalej. Lista nagrań ode mnie dziś wyszła, 979 był zrobić oględziny garniturów, krawatów, koszul i wybraliśmy kreację, w której pójdę jako świadek do niego. O prezencie rozmawiałem z 811 i doszliśmy do wniosku, że 5-ka to jest dobra opcja, to też tyle dostanie.
Nie wiem czy zdąże jeszcze cos opublikować przed ślubem, to chyba w następnej notce będzie już o ślubie i całej ceremonii.
Konczę, by to zaś nie utknęło na torze bocznym.
Zdjęcia.
Narka.
Dobrze świadczy o starszym panu, że się zainteresował zdrowiem kierowcy :)
OdpowiedzUsuńAkurat jego nie podejrzewałbym, że robił to, bo może była by okazja zaistnienia w świecie mediów, bardziej byłbym skłonny przypuszczać, że miał lub ma, coś wspólnego ze służbą zdrowia, bo jak się pytał, to tak mi coś zalatywało
Usuńmedycznego.