sobota, 31 grudnia 2016

Sobota #1124

   Wczoraj jechaliśmy z 979 na pogrzeb kolegi żółto-zielonego. W drodze mijaliśmy inny pogrzeb, w którym w kondukcie żałobnym maszerowało może 10, 12 osób. Skromny pogrzeb i tak głośno z 979 się zastanawiałem, czy nie lubili tej osoby, była odludna, czy co się stało, że taka garstka ludzi kroczy. Do kościoła gdzie miał się odbyć pogrzeb żółto-zielonego przyjechaliśmy 10 min wcześniej, czyli ok. Większość ludzi już była i średniej wielkości kościół zapełnił się cały, nawet stali. Ale co się dziwić. Imprezki żółto-zielonego przyćmiewały nawet ten na stacji, choć czasami go doganiałem. Prawie 3/4 wiochy brało udział w imprezkach u żółto-zielonego stąd, połowa kościoła to imprezowicze z dawnych i trochę ostatnich czasów. Mszę odprawiał młody ksiądz. Widać poziom edukacji spada nawet w przygotowaniach duszpasterskich. Ksiądz z nie najlepszą dykcją, przy kazaniu trochę bredził, śpiewając fałszował, dobrze że była tam jakaś chórzystka, która nadrabiała za niego i nadawała tempo. Już jak wracaliśmy to powiedziałem 979, że jak się kiedyś przekręcę to żadnego młodego księdza nie chcę na pogrzebie. To podobnie jak byłem na ślubie u 823, był młody ksiądz, który równie beznadziejnie bredził dla pary młodej. Czasami tego aż nie da się słuchać i wczoraj wyłączyłem się ze słuchania myśląc o czymś innym. Nie wiedzieć czemu, ksiądz jakoś tak szybko z mszą, jakby na wyścigi, jakby następny termin czegoś tam, też tak trochę nie fajnie, ale co zrobić.
  W drodze powrotnej mówiłem 979, że raz byłem na pogrzebie na cmentarzu komunalnym i pracownik z ramienia UM wygłosił mowę. Było to może z 15 lat temu, ale do dziś pamiętam, że była to najładniejsza mowa jaką słyszałem na pogrzebie. Było to podsumowanie naszego życia, z dokonaniami, z przeżywaniem, do tego wplecione zręcznie informacje o zmarłym, którego znałem i to robiło wrażenie. Czyli ktoś odrobił zad. domowe. Wczoraj ksiądz w ogóle. Przecież żółto-zielony zapił się na śmierć, a ksiądz bredził jakby to była kryształowa postać, której się było nagle zeszło. Chyba nie tylko ja odniosłem wrażenie, że to miało być o kimś innym.
   Najgorsze przeżycie dla matki, chować dziecko do grobu, bo jak ta kolejność jest zachowana to jakby normalne, jak się zaburzy to już jest tak dziwnie. Matka przy grobie krzyczała, że to ona tam powinna być, a nie jej syn.
  979 był przedwczoraj we wrocku na wyjeździe wycieczkowym. Pojechał tam ze swoimi kolegami i dość trochę wypili. To łykanie było do tego stopnia, że w drodze powrotnej, już na dworcu katowickim od słowa do słowa i 979 pobił obydwu. Jednego ciulnął, drugiego sprowadził do parteru, ale sok-iści ich rozłączyli. Wracali na wioskę już osobno i 979 w drodze miał jeszcze jedno starcie. Z kimś już obcym od słowa do słowa i wpierw ten obcy załadował mu cios na żebra, następnie 979 plombę na ryj temu gościowi i poległ na msc. Jak opowiadał to 371 w nocy jak wszedł na stację to na koniec powiedział 371, że czuje się spełniony. No nie dziwię sie. Skurwiele wioskowe, podobnie jak małe skurwiele o 972 potrzebują okresowych walk ulicznych, aby adrenalinka, móc o czym opowiadać, chwalić się (jeżeli się wygrało) i być na topie i aktywnym. Podobnie tu, choć po obudzeniu się 979 miał kaca moralnego, że pobił swoich dobrych kolegów. Ale wyuczonych, nabytych odruchów skurwielowskich nie da się pozbyć. Rasowy skurwiel, zawsze czy do końca będzie rasowym skurwielem i podobnie jak 172 okresowe walki są czymś naturalnym.
  No dobra, teraz tyle, bo już w stacji 826 i 834 więc przymusowo muszę kończyć. Narka.

piątek, 30 grudnia 2016

Piątek #1123

  Jestem chyba nienormalny. Czytam coś takiego:"Trasa o długości 5,2 km, zgrabnie omijająca wszelką zabudowę, będzie gotowa do 2020 r." To czy ze mną coś nie tak, czy tramwaj powinien jechać przez zabudowę, aby właśnie ona była generatorem ruchu pasażerów. Na co komu tramwaj w lesie? Czyli na zasadzie negacji linię tramwajową nr 6 przebiegającą niezgrabnie przez centrum Bytomia, centrum Chorzowa i centrum Katowic nie omijającej wszelkiej zabudowy należało by przenieść na obrzeża, aby zgrabnie omijała wszelką zabudowę. Więc po 100 latach doświadczeń z tramwajami włodarze Katowic doszli do wniosku, że idealny jest tramwaj w lesie, bo nikomu nie przeszkadza, jednocześnie prawie nikogo nie będzie woził. A ekonomia..., a chuj z nią, ważne, że do kieszeni wpłynie jakieś 5-10% wartości inwestycji, a że ona później będzie nierentowna, to też chuj z tym. Wszak m-ta uwielbiają inwestycje, które następnie trzeba utrzymywać z budżetu. Np. stadion we wrocku, kosztował m-to 46 baniek na utrzymanie w ciągu roku. Widocznie Katowice też mają za dużo kasy i nie mając z nią co zrobić, chętnie utrzymają linie tramwajową w lesie.
   To jest idealny przykład jak w dzisiejszych czasach można porażkę przekuć w sukces. I po co oglądać wiadomości, informacje, czy jak oni to tam nazywają, kiedy dokładnie tak samo inne newsy są tam przedstawiane. Wszelką porażkę można łatwo, używając odpowiednich przymiotników, o stosowaniu których już kiedyś pisałem, przedstawić jako sukces. Po cóż więc oglądać te w/w, aby każda informację analizować co z nią nie tak. Jak to się dzieje, że większość ludzi bezwiednie ogląda te bzdety i mało tego wierzy w nie. Na samym końcu wychodzi, że to ja jestem nienormalny, bo przecież większość to ogląda i nic im nie jest, nawet nie zgłupieli wyraźnie, czy wymownie od tego oglądania.
   Straszne jak dziś można manipulować ludźmi, jak łatwo się to odbywa. Wystarczy spłodzić głupie społeczeństwo i ono wszystko łyka jak głodne pelikany. Zero refleksji nad tym co słuchają i co odbierają.
   Byłem u 824 i on w/w traktuje jako codzienny pkt. dnia. Jest godz. przełącza ze zwierzątek na w/w i mami się bezrefleksyjnie tym co płynie z odbiornika. W sumie jest na emeryturze to może mu to zwisać, ale czy będąc na emeryturze mamy się ogłupiać? Oby ze mną się coś takiego nie stało kiedyś, że tak bezwiednie będę wchłaniał w/w.
   Dziś pogrzeb kolegi z pierwszej ekipy, która wchodziła na stację. Zapił się na śmierć, nie wytrzymała wątroba i stanęła. Miała krótki epizod ruszenia cząstkowego do pracy, w ciągu ostatnich 3 m-cy, ale generalnie stwierdziła, że już się zmęczyła i więcej pracować nie będzie. To jest ten kolega, o którym napisałem, że jak odwiedziliśmy go z 979 w szpitalu to był żółto-zielony. Pozostał już taki do końca. W związku z pogrzebem musiałem wrócić wczoraj na stację, bowiem rano bym się nie wygrzebał i zdążył ze wszystkim. Czy go szkoda. Nie wiem. Niby o zmarłych nie powinno się mówić/pisać źle, ale dobrze wiemy, że są osoby złe na świecie i on chyba do takich należał. Może nie był tym całkiem złym, ale dobroć z niego nie emanowała, to też ktokolwiek ze mną na jego temat mówił to nie było po mnie widać wzruszenia, czy refleksji. Ot przyjąłem do wiadomości jego stan i tyle.

wtorek, 27 grudnia 2016

Wtorek #1122

  Żeby nie było. Zasypiam myślę o 977 i o tym co bym mógł z nim zrobić. Przebudzam się w nocy, to samo. Budzę się rano to samo. Niech mi nikt nie pierdoli, że ludzie nie łączą się w pary z powodu seksu i że jest coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. To jest pożądanie od pierwszego wejrzenia tylko nazwano to znacznie przyjemniej, aby budować na tym inną otoczkę. Ładniej brzmi, zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia, niż chcę się z tobą pierdolić, bo jesteś taka ładna/y, że mi ta część mózgu odpowiedzialna za podtrzymanie gatunku rozpierdoli tą drugą część mózgu, która ma jeszcze jakiekolwiek obiekcje. No przecież dla mięśniaków-głuptaków, mam zawsze podręczne zdjęcie grubej kobiety (innej niż to poniżej),
bo jak mi zaczynają pierdolić, że łączą się z laską, bo ona ma takie zajebiste wnętrze [cokolwiek to dla nich znaczy (może im chodzi o nerkę albo wątrobę)], ma takie zachowanie rewelacyjne, ogarnia (to ostatnio bardzo modne stwierdzenie, choć zaczyna już schodzić) wszystko itp. bzdety, to zawsze pokazuje im pocztówkę z równie obszerną kobietą w stringach i mówię:
- ona ma wszystko, a nawet więcej od tej Twojej laski, tylko nie ma wyglądu, będziesz z nią?
 No oczywiście qrwa, że nie, bo przecież seks musi być, to z czym się tak nie wiedzieć czemu czają. Skąd w ogóle potrzeba nie mówienia jawnie o podtrzymaniu gatunku? Czyżby chcieli wciskać kit, ze ich larwę bocian przyniósł? Co jest takiego w społeczeństwie, że zwykły seks, już pominę w ogóle udziwnienia, jest tematem tabu? 
  Z jednej strony robimy wszystko, podporządkowujemy często swoje życie, aby się móc pierdolić, z drugiej wcale o tym nie mówimy. Rozmawiamy o nieistotnych rzeczach dla życia - zeżarłem kromkę z serem itp. No qrwa nie żyjemy dla żarcia kromki z chlebem, choć wiem, aby przeżyć musimy ją (w sensie żarcie) zeżreć. 
  Ze spraw bytowych, to po świętach, ale ich tu nie było, miast choinki na grupie A świeciły semafory kolejowe, porządków też nie było, a firana z grupy A była i tak w planie prania, czyli nic na święta nie posprzątałem. W ogóle nie uległem medialnej nagonce, społecznej presji i innym formą oddziaływania na to, że w szczególny sposób należy się zachować w te dni. Żałuję jedynie pobytu kolegi z Belgii, inaczej jakby siedział 25-go, ale akurat 24 chciałem być sam i nie udało się w wymiarze jaki zakładałem. Większą mobilizację dostaję na działania po jak przed. Wreszcie za zaległości trzeba się zabrać, ale w sumie tylko jeden dzień, bo jutro, choć nadal się zastanawiam, wyjazd do 824. Wyjazd miał być na 3 dni, ale 979 ma jechać do Krakowa, to chyba skrócę o jeden, bo ktoś stacji musi pilnować. Przebywający 371 nie nadaje się do tego. No co zrobić, jak grafik taki napięty. 
   Rozmawiałem z 979 wczoraj n.t. 977 i nawet prawie mnie przeprosił za swoje zachowanie, ale to już, jak to pisałem wcześniej - musztarda po obiedzie. Teraz to nie wiem czy w ogóle 977 się jeszcze pojawi, oby tak. Nie wiem gdzie przebywa, to też nie ma możliwości pojechania i ściągnięcia go tu. Zastanawiam się, jak to się w ogóle stało, że 979 miał taki CKM. No przecież co on sobie myślał do cyca? Że niby po co tu toleruję 977 na stacji. 
  Dobrze tyle, bo i tak na grupie jest już 826, na szczęście ze słuchawkami w uszach to do mnie nie nawija, ale trza kończyć co nie przyuważy wpisu. Narka.

niedziela, 25 grudnia 2016

Niedziela #1121

  Miałem wczoraj zrobić wpis, ale w rezultacie ciągłego przewijania się składów przez stację nie udało się, a jak już w okolicach 17:00 zrobiło się pusto na torach stacyjnych, ostatni skład 979 odszedł, to włączyłem symka i wyciągnąłem flachę żoładkowej gorzkiej klasycznej. Za nim owy trunk zaczął działać zadzwonił kolega z Belgii, że w sumie zeżarł kolacje, nie ma co robić i wbije zająć tor stacyjny na grupie A. No pięknie qrwa, 2h wolnego w roku, które miały nastąpić w jednym dniu w roku trafiło. Odstawiłem flachę i oczekiwałem się na zjawienie się pod wjazdowym składu z Belgii. Zjawił się po ok. 15min i przywiózł kolację wigilijną - karpia, ziemniaki, kapustę. No pięknie, jakbym nie tonął w żarciu to jeszcze zjechało dodatkowe. W ogóle żyjemy w czasach kiedy żarcia jest pod dostatkiem i w zasadzie za dużo. Na święta kupiłem tylko dwa chleby. Wyprawa aby je zdobyć nastąpiła w czwartek. Obudziłem się wtedy ok. 09:40 ubrałem się i odpaliłem maszynę i w drogę. Będąc w 3/4 drogi przypomniało mi się, że z tego nie rozbudzenia nie wziąłem środków i nie kupię chleba. Powrót na stację, w trakcie którego myślałem -właśnie wynoszą Ci ostatnie chleby. No nic, znowu ta sama trasa, ale wewnątrz okazało się, że jak przy poprzednich świętach (w ub. roku) chleby są, bo akurat te święta mało na chlebie. Wielkanocne są oparte na chlebie, tam go idzie dużo. Kupiłem dwa małe, nic więcej i zjazd na st. macierzystą. Wieczorem przylazł 371 z dwoma dużymi krojonymi chlebami, jednym dla siebie drugim dla mnie. Po co - nie wiem. Już miałem 3 chleby. Dobrze, że na placu zimno to się jakoś utrzymają. Jak zwykle po zeżarciu położył się spać przy TV i oczekiwał transportu do rodzinnej wioski w górach  na święta. Spał jak zwykle, jak nieżywy. Co jakiś czas trzeba go było budzić na dzwonki wywoławcze, bowiem dzwonił transport, a on ledwo przytomny. Wreszcie ok. 21:30 transport się zjawił. 371 w popłochu zaczął się pakować zbierać, ale w tym zbieraniu zostawił duży krojony chleb i w ten sposób na stan magazynowy został wpisany 4 chleb. No oczywiście tyle nie wchłonę.
   Za to przed południem wczoraj przylazł 826. Postanowiłem go trochę więcej podotykać jak zwykle i tym razem oprócz bicepsów, przedramienia w pole rażenia doszedł brzuch. Ach jaki on ma pięknie umięśniony brzuch, taki twardy od mięśni, z 6 pakiem, który w palcach robi wrażenie. Takiego mięśniaka chciało by się mieć do dyspozycji. Po za tym jakoś tak wczoraj 826 wybitnie nie stękał przy sprawdzaniu stanu umięśnienia, za co załapał się na śniadanie, z czego był bardzo zadowolony. Zresztą ja też, ale nie z dania mu śniadania co z macania. Wilk syty i owca cała.
  Tak myślę o zajściu z 977 i jak to bywa, żałuję swojego asertywnego zachowania. Miałem być bardziej stanowczy, może udało by się 977 utrzymać, tak reakcja 979 spowodowała, że szybko on tu ponownie nie dotrze, jeżeli w ogóle to kiedyś nastąpi. Wyjaśniłem 979 jego wątpliwości, ale to już musztarda po obiedzie. Wcześniej przez dwa dni obstawał przy swoim i nie dało się zmienić stanowiska. Nadto powiedziałem, co łączy mnie z 977, aż dziw, że sam na to nie wpadł wcześniej, co to jakiś CKM go chwycił. Teraz jakby przylazł 977 było by inaczej, ale, no właśnie, czy się jeszcze pojawi? A mogło być tak pięknie, przynajmniej jeżeli chodzi o doznania seksualne.
   To jest zresztą złożona sprawa. Dochodzą tu kwestia bezpieczeństwa, kwestia ostatniego okresu nerwowości w życiu 979 i trochę chciał się wyładować na 977, ja też nie wiem, bo nie zdążyłem pogadać z 977 co się stało, że po pół roku dotarł, a tu takie niemiłe przywitanie od 979. Podobnie jak wyjazd 171 to wydarzenie będę przeżywał i przeżywam przez najbliższe dni, tygodnie. Jednak nie ma nadal wyłącznika popędu seksualnego, a nadto wspomnienia tego co się robiło z danym osobnikiem pogarszają sytuację.
  Na koniec, ponieważ na stacji święta odwołano, to nie pojawiły się na blogu życzenia. One są wszędzie to niekoniecznie jeszcze tu muszą być.
  Prezenty mnie ominęły, zresztą kupowanie ich też mnie ominęło i chodziłem po sklepach z 979, który wybierał prezenty dla dość licznej rodziny. Zresztą oglądanie na siłę kupujących, kiedy samemu się tego nie robi - bezcenne. O wyborach można by pracę socjologiczną napisać. Chyba najlepszy jest dział zabawek, gdzie dorośli rodzice, zwłaszcza faceci, realizują swoje ukryte pragnienia z dzieciństwa, młodości kupując dziecku niekoniecznie to co ono chce, ale dorosły samiec się cieszy.
   Dziś imprezka u 971 wśród 40 kotów (jak podaje GUS), zweryfikuję ilość na proszonym obiedzie.

czwartek, 22 grudnia 2016

Czwartek #1120

   Wczoraj jak byłem w wannie to postanowiłem posiedzieć dłużej. Zawsze to tak na szybko to jeszcze to do zrobienie, jeszcze tamto, jeszcze sramto. Siedząc i relaksując się w wodzie przypomniały mi się chwile spędzone w wannie z 977. Tak myślałem o nim, że dawno go nie było, nadto cały czas ciąży film "Eastern boys" francuski z 2013 o emigrantach rosyjskich we Francji, skurwielach i w śród nich jednym nie skurwielu, który zakochał się w lokalnym facecie. To pod kątem też wyznania miłości przez 977 mnie kiedyś tam po jakimś czasie znajomości. Powtarzał to kilkukrotnie przy różnych okazjach. Ja nieugięty, z powodu, wtedy, nadmiernego ruchu na stacji mówiłem, że lubię go, ale nie kocham, choć uczucie tłumiłem w sobie może przewidując nie taki rozwój sytuacji jaki docelowo miałby być. Zastanawiałem się w wannie, czy mógłbym stworzyć związek z 977 i jakby on wyglądał.
   Po wyjściu z wanny zabrałem się za prace domowe, otrząsnąłem z marzeń i wtedy stwierdziłem, że chyba nie nadaję się do związku, bo przecież po 4 i więcej dniach przebywania kogoś na stacji, z różnych przyczyn, mam go dość mimo jakby ciągłego dostępu dla celów seksualnych.
   Dzień zleciał standardowo, trochę porządków, w tym ściąganie na grupie A mega zajebistej, ze śmietnika, firany i płukanie jej. Popo obieg z cysternami, chyba już ostatni i jakoś ok. 22:30 włączyłem procedury wyłączeniowe. Już prawie były na ukończeniu kiedy o 23:15 pod wjazdowym ktoś stanął oznajmiając to dzwonkiem. Poszedłem sprawdzić, a to 977. Przypadek, intuicja, zbieg okoliczności? Idąc wpuścić na stację 979 spytał się kto. Jak usłyszał to ciśnienie mu się podniosło, rozbudził się w chwili, choć już prawie zasypiał. Wpuściłem 977, ale 979 nie dawał za wygraną, że mu wjebie i aby wypierdalał. No cóż, wiele zdziałać się nie dało. 977 zrobił obrót i skierował się na tor wyjazdowy. Powiedziałem, aby przyszedł jutro (znaczy się dziś) jakoś rano, po 09:00, ale czy przyjdzie nie wiem. (nie przyszedł)
   Zasypiałem cały czas myśląc o stracie i o chwilach jakie mogły być. Przecież z nikim innym jak z 977 robiłem tyle rzeczy w seksie. Czy to źle rozegrałem i tak 979 pytałby się kto, a jesteśmy szczerzy choć czy tu trzeba by włączyć politykę?
   Od rana oczywiście wyczekuję dzwonka z pod wjazdowego, ale cisza. Naładowałem nawet baterię do aparatu foto, aby nadrobić zaległości. Oczywiście przez myśl przeszło mi również, że 979 jest takim wentylem bezpieczeństwa. Przecież gdyby nie on, to też by na stacji wyglądało inaczej w sensie doboru towarzystwa. Moje ciągoty nie były by poskramiane i nie wiadomo do czego by to mogło doprowadzić. Tak nie ma zajebistej kopulacji, ale też jest stagnacja, bez wydarzeń jak na początku filmu Eastern boys.
   Swoją drogą muszę poszukać na necie tego filmu i obejrzeć go jeszcze raz.
   Miało być o nie byciu świąt, ale może jutro wpiszę, wszak jeszcze trochę czasu jest. Narka.

środa, 21 grudnia 2016

Środa #1119

   Ostatnio w wiosce jest moda na zamykanie śmietników. Zastanawiam się co właściwie stoi na przeszkodzie, aby były one nadal otwarte i jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę.
  Mieszkańcom wciska się kit, że jacyś Marsjanie chodzą i wciepują im do kubłów śmieci przeto w kubłach jest wiecznie pełno. Oni jakoś bezkrytycznie to łykają i przystają na zamykanie śmietników. Parokrotnie zdarzyło mi się już widzieć te zamknięte śmietniki przepełnione w środku z walającymi się po podłodze śmieciach, bo nie mieściły się w kubłach, czyli teoretycznie info o tajemniczych Marsjanach wciepujących tam swoje śmieci jest chybiona, mimo tego następni na tą bajeczkę dają się nabrać. Prawda jednak jest inna. Firmy wywożące śmieci startując do przetargu zakładają, że w owych śmieciach będzie procentowo ileś złomu, ileś makulatury, ileś plastiku itp. Jednak jeżeli śmietniki są otwarte to złomu tam nie ma  w ogóle (złomiarze nie śpią), z makulaturą średnio, a reszta mniej wartościowa to jest. Jakoś w sąsiednim mieście na blokowiskach śmietniki są otwarte i jakoś nikt ich nie zamyka, może tam grzebanie mniejsze, ale też nie, bo przecież pisałem, że w trasie do biura pracy, choćby jeden z nich jest obstawiony przez zbieracza, a przeważnie tam dwu się spotka.
  Jest jeszcze drugi aspekt. Skoro śmieci się nie mieszczą w kubłach, śmietnik jest zamknięty (Marsjanie tam nie wciepują) to przy dwu, czy trzykrotnym nie zmieszczeniu się ich firma występuje na podstawie przepełnionego śmietnika o zakontraktowanie następnego kubła, za który mieszkańcy, którzy tak ochoczo zamknęli śmietnik, teraz z braku argumentów muszą zapłacić.
  Najlepsze w tym wszystkim jest to, że owi mieszkańcy myślą, że proces decyzyjny dot. zamknięcia śmietników jest ich decyzją, a tak na prawdę decyzje podjęto na górze, a im podsunięto bajeczkę, którą łatwo łyknęli, ciesząc się, jacy to jesteśmy mądrzy bo zamknęliśmy śmietnik. Tak na prawdę to firma wywożąca śmieci w porozumieniu z władzami wioski zamknęły śmietniki posługując się po raz kolejny tłuszczą wioskową.
   Gorzej mają się jedynie lokalni złomiarze i zbieracze, bo wędrować muszą do ościennego m-ta tam na żer dla skner. Przy okazji tematu o śmietnikach warto wspomnieć, że segregacja to działa może w połowie społeczeństwa, reszta, co już niedawno pisałem, ma na to totalnie wyjebane i wrzuca co ma tam gdzie popadnie. Zaglądając do kubłów to we wszystkich jest prawie wszystko niezależnie od koloru i przeznaczenia kubła. Śmieci są i tak drogie, a nie wiem czy następne podrożenie cokolwiek by w myśleniu społeczeństwa zmieniło.
    Przy okazji świąt sprawa jest jeszcze bardziej widoczna, bo opakowania po tym co masowo kupujemy w grudniu można zobaczyć w każdym kuble niezależnie od przeznaczenia. Tam gdzie się zmieściło jest ok.
   Po za tym jak co roku świąt nie będzie, zostały odwołane, ale o tym może jutro w notce. Myślę, że powstanie. Narka.

poniedziałek, 19 grudnia 2016

Poniedziałek #1118

   Jedzie przez wiochę straż pożarna na sygnale i się zastanawiam, bo dźwięki się zbliżają, do czego ona tak pędzi na sygnale? W końcu zajechała nieopodal, patrzę a oni na sygnale przyjechali do plamy oleju, którą zostawiło auto na parkingu. Nie na środku jezdni, tylko na parkingu. Zastanawiam się czemu w ogóle leci do tego straż pożarna na sygnale, jakby nie mogło przyjechać auto z ZDiM i zasypać owej plamy piaskiem, tylko robi to straż pożarna, do tego jadąc na sygnale.
   Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę. Otóż wyjazdy na sygnale są traktowane jako zagrożenie bezpieczeństwa narodowego (bardzo lubię te określenia, pod nie idzie wszystko podciągnąć) i są inaczej rozliczane jak wyjazdy bez sygnału. Z tą plamą oleju to już drugi raz zaobserwowałem straż na sygnale pędzącą do plamy oleju. To znowu zrobiła się furka do wysysania kasy z systemu (to też pięknie określenie), a że system działa jako samodzielny byt, należy uznać, że jest to dodatkowa forma dofinansowania straży przez gminę, czy powiat. Ot nic się nie dzieje, a utrzymać ich trzeba, to jadą sobie na interwencję do plamy oleju na parkingu, ssając kasę z systemu, który my znowu musimy dofinansować. Oczywiście jakby zacząć drążyć temat, to zostanie się pogrzebanym przez owy system, bo on się broni skutecznie jak nikt inny. 
   Weekend przeleciał bez jakiś szczególnych wydarzeń. Trochę sprzątania, w sob. trochę symka, a wczoraj (uwaga) dzień bez symka. Obudziłem się o 12:40, bowiem położyłem się ok. 05:00 z powodu wożenia 979, który grasował w Ka-ach na imprezkach. Wpierw był na rap festiwal, a następnie przewiozłem go na Mariacką ok. 01:00, a odebrałem go 03:10. W tym czasie zjechałem na stację macierzystą, położyłem się do łóżka i jak już zasypiałem zadzwonił 979, czy mogę po niego przyjechać. No tak, bo jeszcze mu się coś w drodze stanie i będzie jak skurwiel-spiderman leżał w szpitalu podłączony do rurek. Właśnie co do tego kolesia, to miał 979 jechać na odwiedziny, ale na razie nie pojechał. Kilka dni temu jak wiozłem go i jego kolegę, i się zastanawiali co mu kupić, bo przecież na ojomie nie może nic wdupiać to zażartowałem kupcie mu dodatkową rurkę. Można by po raz już nie wiem który, przypomnieć, że głupota ludzka nie zna granic. 
    Dlatego nawet w nocy wolę jechać po 979 i zholować go na stację macierzystą, jak ma mu się coś stać, bo jak łyknie to też mu się fantazja włącza, a raz już wrócił w dziurą w głowie, na szczęście bez następstw, choć jak wiozłem go właśnie w nd. w nocy, to powiedział, że rzekomo po dniu, w którym w wyniku starcia zrobiła się dziura w głowie, ma gorzej z pamięcią. Niby zapomina, ale przecież też zapominam czasami, a urazu głowy nie miałem, oczywiście zależy jeszcze jaka jest skala tego zapominania. 
    Po zawiezieniu 979 i 897 na rap festival, wpadłem do 825, bo mieszka prawie obok. Jak zwykle dałem mu się wygadać, trochę od siebie dorzucałem, ale generalnie to on nawijał. Ot taka przypadłość ludzi samotnych, że czasami muszą się wygadać.
   To teraz tyle, bo jak zwykle sporo zajęć, a czas leci. 

sobota, 17 grudnia 2016

Sobota #1117

W dzisiejszych czasach, jest tak, że większość ma tzw. wyjebane na to co robi i robi, aby robić i dostać za to kasę, i tyle. Co się będą przejmować. Obejrzałem wczoraj film dokumentalny na TVP Kultura "Droga na drugą stronę" o Rumunie, który został oskarżony o kradzież portfela sędziemu sądu w jakimś sklepie w Krakowie. W zasadzie wydawać by się mogło błaha sprawa, bo okazało się później, że 11 lipca 2007, którego rzekoma kradzież miała się odbyć Claudio Crulic był we Włoszech, dokąd przyjechał autokarem Eurolines, mając kupiony bilet, a sam autokar był z pilotem z listą podróżnych i z kraju (raju) wyjechał 10 lipca. Niestety jednak, przez pół roku nikomu nie chciało się zadać trudu, aby sprawdzić wersję oskarżonego i wszyscy, prokurator, ambasador, dyr. więzienia,  do którego osadzony słał listy mieli na to wyjebane, wszak nie ich osadzono. 
 Już po sprawie odezwały się głosy - trzeba znaleźć winnego i go ukarać, ale jak to w naszych warunkach, nikogo się nie znajduje, nikt nie jest winny. To co, ze mediom zajęło 2 dni znalezienie Pani pilot z autokaru, która potwierdziła fakt przejazdu Clulica. Tak jest we wszystkich sprawach, w tych kolejowych też. Otóż 10 grudnia doszło do awarii systemu (to fajna nazwa, bo nie wiadomo co się pod tym kryje) komputerowego na st. Poznań Główny w wyniku, którego przestały działać rozjazdy oraz semafory na tejże stacji. Oficjalnie na stronie http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/poznanski-wezel-kolejowy-sparalizowany-testami-systemu-79413.html usterka nastąpiła w czasie testu nowych urządzeń sterowania ruchem (brakuje tylko komuniktatu, że test okazał się pełnym sukcesem, bowiem bezpieczeństwo ruchu było w pełni zachowane przez nieporuszanie się pociągów, a wiadomo - jak stoją to niebezpieczeństwo zdarzeń spada znacznie. Swoją drogą zastanawiam się nad tzw. systemami, przecież w poważnych instytucjach są one dublowane (nawet w mniej poważnych, w mojej firmie też były dublowane). Jak zdechnie jeden komputer to ma zadziałać zastępczy z ostatnim backupem. Co się więc stało - nie wiemy, nie dowiemy się, nastąpił paraliż i tyle, i mamy wyjebane na to wszak to nie my (w sensie PKP PLK) jesteśmy winni tylko firma podwykonawcza. To wyjebanie miało ciąg dalszy, bowiem do 13-go nie zdołali uniknąć poprzednich błędów i w tym dniu kolejny raz ich (rewelacyjny, przenikliwie przyjazny, ponadczasowy, wypasiony, pięknie doskonały, zwiększający bezpieczeństwo, radośnie przyszłościowy) system padł o 12:30. http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/paraliz-kolei-w-poznaniu-znow-problemy-z-systemami-srk-79450.html Na tą okoliczność powołano specjalny zespół PLK i przewoźników (tak jakby takiego nie powołano w sobotę, czyli 4 dni wcześniej).
   I znowu kolejna informacja, w wyniku której ktoś mógł ucierpieć (no nie zejść z tego świata), ale generalnie jakby ktoś się tam zwrócił z odszkodowaniem, to: no przecież widzicie, że jest awaria, nie zawracajcie nam dupy. I tak podobnie było z Claudio Crulic'iem i podobnie jest w innych sprawach nagłaśnianych przez "Sprawę dla reportera", "Ekspres reporterów", "Interwencję", czy masakry rodzinne na TVN. Takie czasy, że ludzie mają wyjebane i nic nie można im zrobić, bo" oni przecież robili, a że tak opieszale i długo..., ale robili to za co mają być ukarani? Przecież to system jest winny. 
  Smutne, że jako społeczeństwo samo tak pracujące nie wymuszamy na innych lepszej pracy. Nie mamy wpływu na ukaranie tych, robiących jawne błędy, bo ich ukaranie jest w rękach, tych robiących właśnie błędy. To jak ktoś robiący błędy ma ukarać kolegę, także robiącego owe błędy? I koło się zamyka. Obyśmy nie trafili w ręce tych robiących te błędy, bo możemy mówić nawet o przylocie Marsjan i wezmą to na poważnie. A system mimo jawnych błędów i wad, ma się dobrze, no bo kto odważy się ukarać system?
  To nic, że jak w sprawie Crulica i innych pokazywanych przez reporterów sprawy wydają się z zewnątrz na proste i łatwe do rozwiązania. Gdzieżby sobie prokurator zaprzątał głowę informacją, że oskarżonego w dniu czynu nie było w kraju. Był i koniec, bo system tak określił.
  Claudio Clulic zmarł 19-01-2008 w szpitalu z powodu wycieńczenia po przeprowadzonej głodówce protestacyjnej. I znowu rodzi się pytanie, jak to się stało, że lekarze i szpitale nie pomogły mu? Czyżby znowu zawiódł system....
  Nie życzę nikomu, sobie także spotkać się oko w oko z systemem. Pozycje z góry są przesądzone. 

środa, 14 grudnia 2016

Środa #1116

   To zawsze jest tak, że jak na stacji nie tyle jest duży ruch, co składy zalegają, to z pisaniem jest beznadziejnie, bo nie ma kiedy zrobić wpisu.
   Chciałem w pt., ale jakoś nie było sposobności, zresztą dziś już nie pamiętam co zaważyło o nie zrobieniu go. W pn., bo na weekend to już obecnie nie możliwe bowiem 979 i 371 prawie ciągle sa w torach, też 371 krótko po włączeniu rozruchu porannego objawił się. Byłem chyba z 10 czy 15 min rozruchu i słyszę ktoś wchodzi do budynku stacyjnego. Albo 371, albo 979. Okazało się ten pierwszy, który załatwiał jakieś spr. biurokratyczne i w robocie wziął wolne. Trochę mi to pokrzyżowało plany, bowiem nie lubię sprzątać na stacji jak inni na to patrzą, a lepiej jak się nie biorą do pomocy, bo, jak w pingwinach z Madagaskaru - jak król Julian ma pomagać, to lepiej aby tego nie robił, bo efekt będzie gorszy.
  No cóż, po weekendzie dzień sprzątania odpadł, mało tego wydajność miałem na poziomie zero. Tzn. coś tam zrobiłem, ale nic grubszego, nic z czego byłbym zadowolony.
  Wczoraj z kolei, już miałem ambitny plan zrobić tu wpis i podobnie jak w pn. w ok. 15 min rozruchu porannego przylazł 826 i zalegał w torach 4h, zresztą na jego pobyt wszedł na stację 979, który na bóle kręgosłupa dostał L4. Swoją drogą w jego wieku, bo byłem chyba nadzwyczaj sprawny, ale jak to skurwiele on też jest po jakiś przejściach i teraz to wychodzi. Zresztą na weekend inny, dawniej mięśniak, skurwiel, zapragnął popisać się przed innymi skurwielami jaki to on jest przejebany skurwiel i postanowił wejść na 2-gie piętro starego bloku. W zasadzie był już prawie przy tym drugim piętrze, kiedy ze starej elewacji budynku cegła, której się trzymał wysunęła się i w raz z nim spadła na ziemię. Co się stało z cegłą nie wiem, ale on ma połamane wszystkie żebra, złamany mostek, uszkodzone oba płuca i jest już po operacji w szpitalu. Oczywiście po jego upadku inne mięśniaki-skurwiele pewnie się śmiały, po czym spierdoliły i pozostał tylko 174, który wezwał pomoc. To podobnie jak na krótkometrażowym filmie "Mucha nie siada". I na nic takie cykliczne wypadki mięśniaków-skurwieli, bowiem kolejne w przypływie fantazji chcą pokazać jakimi to przejebanymi skurwielami są. Straty jakie wystąpiły w organimie, pewnie spotęgowała jego masa. Jak przystało na szczupłego kiedyś mięśniaka-skurwiela i on zapragnął być dużym (już nie chudym) mięśniaki i zrobił się bezkształtnym klocem z wagą ok. 100kg. No jak taka masa spada z wysokości..., to fizyka robi swoje.
   Za to w ub. tyg. byliśmy z 979 w szpitalu u innego skurwiela, który nie umiał się opanować w lykaniu trunków. Wybieraliśmy się tam już jakiś czas, ale jego kolejna laska przekazała nam info, że w tym tyg. odwiedziny mogą być już niemożliwe, ze względu na pogarszający się stan.
   Jak nam przekazano faktycznie wyglądał fatalnie. Skórę na całym ciele miał koloru żółto-zielonego, włącznie z białkami w oczach. Wątroba przestała mu pracować w całości, wychudł znacznie. Jakiś tam miał krótki okres tygodnia, kiedy ruszyła, na przestrzeni 4 m-cy, ale to taki krótki epizod, po za tym nie pracuje w ogóle, przeto zatruł się już mózg i kolega trybi bardziej lub mniej, akurat byliśmy w dniu, w którym niby było lepiej. Jak to było lepiej, to dobrze, że nie widzę tego gorzej. Na nic takie przykłady smutnego kończenia skurwieli, kolejne młode pokolenia w wiosce prześcigają się w "kto będzie bardziej przejebanym skurwielem". Jednak kulura wyhodowania ich nie zmienia się od pokoleń i szybko się nie zmieni. Prym wiedzie bycie przejebanym skurwielem, a nie bycie w miarę mądrym, bo jakieś górnolotne założenia to lepiej pominąć.
   Kolejnym takim może być 826, który ciągle funkcjonuje na jakiś poprawiaczach samopoczucia. Np. z rana potrafi łyknąć 3 kawy, energy drinki i inne ciulstwa, które w jego mniemaniu poprawiają mu funkcjonowanie. No cóż, wioski nie zreformujemy więc możemy patrzeć i rejestrować zdarzenia w niej.
  Po za tym tradycyjnie symek, trochę przebudowałem układ torowy w stacji, w sumie dobrze, bo sceneria jest żywa, nie ma tak jak na innych, że po zrobieniu już nikt w nich nie dłubie i nie poprawia błędów.
  No i do statystyki, znowu zaatakowało nas białe gówno, ale jutro popo ma go już nie być, bo jednodniowe ocieplenie.

czwartek, 8 grudnia 2016

Czwartek #1115

    Przyrody nie da się oszukać, organizm się o swoje upomni. Po kilku dniach nie opróżniania zbiorników i zajmowania się symkiem, nawet jak zasypiałem to myślałem o poprawkach do scenerii. Dziś w nocy nad symkiem przeważyły potrzeby biologiczne. Otóż w dwu częściach miałem sen erotyczny. Jakiś taki mały cyganek, a'la Taj, czy jakaś taka nacja przewijała mi się wpierw raz w dość długim śnie, a następnie po przerwie na siku, drugi raz na dosypianiu mózg wygenerował znowu tego osobnika. Oczywiście po obudzeniu się nie pozostało nic innego jak zbiorniki opróżnić już przywołując z pamięci 977, bo ten jakby najbardziej zbliżony do osobnika ze snu.
  Do jeżdżenia po naszych drogach to trzeba mieć nerwy ze stali. To co wyprawia część kierowców to jakiś ogólny dramat. Współczuję tym jeżdżącym w zawodzie, bo czasem można wyzionąć. Wczoraj znowu jechałem z 979 na Ligotę i taki krótki kawałek drogi wystarczy do podniesienia ciśnienia. A może to ja jestem nieprzystosowany do przemieszczania się po drogach?
  Dziś mamy jechać z 979 do szpitala do kolegi, który jest w fatalnym stanie i ponoć też tak wygląda. Chciałbym go zapamiętać jaki był, bo czasem ostatni widok może przesłonić dotychczasowe.
  Zabieram się za bieżące czynności. Narka.

środa, 7 grudnia 2016

Środa #1114

   Wczoraj zawiozłem 979 do koleżanki na Ligotę. Początkowo miał tam być jakieś 3h, więc postanowiłem odwiedzić 825, bo niedaleko. Tak też się stało, po odwiezieniu 979 pojechałem do 825. Jeżdżąc po drogach cieszę się, że nie wykonuje zawodu kierowcy. To co wyprawia część bezmuzgów na drogach to jest straszne. Ten brak myślenia poraża i to zachowanie jakby byli sami użytkownikami dróg. Nie zrobią msc. dla innych aut, jak skręcają w lewo, mimo że to msc. jest. spowalniają ruch, a następnie się dziwią, że stoją w zatorach. No jak takich się zbierze 10-ciu to wyjazd skądś może trwać i trwać, i trwać... A tu z braku kierowców na rynku pracy, przepisy odnośnie zdawania praw jazdy zostały poluzowane, aby jednak ich produkować.
   Przy okazji produkcji, przypomniało mi się. Jest już budowana scena na zabawę sylwestrową k/spodka w Ka-ach. Obok tej budowy stoją kontenery z napisem "Biuro produkcji sylwestra". Nie wiedziałem że jakieś dni w roku można produkować, ale skoro jest "Fabryka fryzur", "Galeria smaku" itp. bzdety, to widać dni w roku kalendarzowym też można produkować. Mniejsza.
   To czego się wczoraj nasłuchałem o tramwajach w aglo, to postawiło mi włosy na głowie. Ilość kasy, jaka jest rozdupiana przy okazji poruszania się tych wozów po szynach jest skalą nie do objęcia dla przeciętnego zjadacza chleba. Mało tego, jak się kasa tu skończyła i nie ma już skąd ciągnąć to organizator występuje do wawki o dotację (http://www.wykop.pl/ramka/3475781/kzk-gop-apeluje-o-rzadowe-dofinansowanie/). To jest w ogóle rewelacyjne. Podobnie jak przy kolejach śmiesznych. Wpierw ukradli w pierwszym roku 36 baniek, też o tym było, następnie występowali o zwiększenie dotacji do Marszałka, bo... ukradliśmy, to daj nam, bo chcemy jeszcze więcej ukraść.
   W tramwajach podobnie. Tyle się tej kasy marnuje, że obecnie koszt jazdy 1km tram jest zbliżony do kosztu przejazdu 1km kolei śmiesznych, a gdzie tu porównywać tram do pociągu. Szczegółów opisywać nie mogę, ale w przyszłym roku, może nastąpić załamanie finansowe, co zresztą już następuje, skoro występują do wawki o dotację. Zresztą 825 mówił o tym na wiosnę, że w obecnej formie z błędami jakie działają w systemie to nie sfinansuje się w dłuższej perspektywie i teraz to wychodzi. Ale państwówka zawsze da sobie radę, bo przecież dźwigną podatki, inne opłaty miejskie i budżet się zamknie.
  Od 825 pojechałem do st. macierzystej, bowiem 979 się przedłużyło i pojechałem go zcholować o 01:05 z przyjściem na stację o 01:55. Rano i tak musiałem się zbudzić o 06:05, aby go obudzić do pracy. Tzn. jego budzik dzwonił, bo się przebudziłem, ale nie widziałem reakcji po 5 min to go chwyciłem za rękę, że już czas, a on że wie i zara wstaje.

wtorek, 6 grudnia 2016

Wtorek #1113

  Dziury tu są co raz większe, ale też za wiele się nie dzieje, tym bardziej, że zima nastała, a mrozy dopiero idą z tego co widzę. Zaczyna napierdalać zimnym powietrzem z płn.
  Wczoraj byłem z 979 i jego kolegą, no znam go, bo przychodzi tu z rzadka, na zakupach mikołajowych. Choć wiadomo nawet w listopadzie, że mikołaja 06-12 to w auchanie wczoraj pełno. Nie tylko 979 i jego kolega na ostatnią chwilę pojechali do sklepu robić zakupy. Choć byłem wcześniej z 979 w tym samym sklepie to nie umiał się zdecydować, co kupić, a wczoraj, jak stwierdził, ceny poszły już w górę. No cóż, będę musiał go nacisnąć, co by na 24-go nie kupował prezentów 23-go. Też będzie drożej, jeżeli nie już jest drożej.
   Mnie na szczęście jak co roku szał kupowania prezentów omija. Zarówno tych dla małych, czyli na 06 grudnia, jak i dorosłych na 24 grudnia. U 824 będę z wizytą przed świętami, to na one już nie muszę tam ponownie jechać, zresztą trzeba pilnować stacji, bo jak przyuważą, że pusta, to mogą ją opróżnić, wszak to najlepszy okres dla złodziei.
   Po za tym symek, skutecznie tłumi popęd seksualny, nadto zima sprzyja nie oglądaniu się za ciasteczkami, bo oprócz twarzy wiele nie widać to i jak lezę czasami ulicami, to mi się nic nie dzieje. W lecie to można czasem pierdolca dostać od widoków (jak to na "Rejsie" było) przyrody.
  Do 19-ki z katos się nie odzywałem, bo brakuje mi u niego tego skurwielostwa, to co mają lokalne mięśniaki, a i też z racji nie bycia skurwielem nie jest tak wytrzymały jak one, to czasami myśląc o nim, zawsze jednak decyduję się go nie ściągać. Jednak bogactwo produkcji krótkometrażowej na necie jest wystarczające na zimowe przedpołudnia.
  Wczoraj miałem zrobić wpis, ale zabrałem się za sprzątanie. Po weekendzie, kiedy część przesiedziałem w symku, trzeba było odrobić zaległości. Po za tym jakoś źle się czuję, jak sprzątam, a reszta leży i patrzy co robię, to też wykonuje te czynności jak przeważnie stacja jest pusta. Unikam też niepotrzebnych dyskusji z nimi, nt. tego czemu nie sprzątają itp. Z 979 przerabiałem to już naście razy to kolejny nie jest już potrzebny i mimo tego, że nie sprząta, to chcę aby nadal tu przebywał i udaje się jego pobyt na stacji przedłużyć.
  Lecę wywieźć cysterny z wczorajszego obiegu, jedną z pierogami, drugą z zupą jarzynową, bo i tak opóźnienie. To narka.

piątek, 2 grudnia 2016

Piątek #1112

  Ekonomia. Widzę po wioskowych mięśniakach, że jest to trudna dziedzina, w której nie odnajdują się w dorosłym życiu. Ten rozziew w wieku lat nastu, kiedy odłączają się od rodziców i żyją własnym życiem często w wyimaginowanym świecie powoduje po przejściu do życia realnego często perturbacje z zasobami finansowymi ciążące na reszcie życia. Część z tego potrafi się otrząsnąć, cześć już jest skazana na pracę dla państwa, siebie i wierzycieli. Jedynie 979 jakoś jeszcze ciągnie i udaje mu się bilansować m-c. Reszta tak średnio, a nawet bardzo średnio. Jeszcze 374 po przez kombinacje z dofinansowaniem m-ta do czynszu i prądu jakoś ciągnie. Swoją drogą te instytucje są tak naiwne, że czasami jest to aż zabawne.
  Wczoraj był 826. Po iluś dniowej przerwie. Jak zwykle jak się rozbierał z bluzy to podciągnęła mu się koszulka, tak że prawie był w klacie. No widok fajny, tym bardziej że ostatnio trochę go wyżyłowało, to mięśnie i żyły mu doskonale widać. Nie wiem co mu się stało, ale jak przeważnie jest niedostępny, w sensie nie pozwala się za bardzo dotykać, to wczoraj była jakaś amnestia. Biceps, bark i przedramię stały się dostępne, w jakimś tam czasie, ale jednak. Jeszcze do tego kiedy go trzymałem za biceps to naprężył to, to myślałem, że zjadę. Doznania dla mózgu niesamowite. To jest to czego mój mózg potrzebuje - naprężony, wyżyłowany, bez tkanki tłuszczowej biceps, tudzież bark i przedramię w mocnym uścisku mojej ręki. No i jeszcze widok, zapamiętany przez mózg.
   Po wyjściu 826 ten widok, oraz doznania dotykowe musiałem przerobić i przy okazji opróżnić zbiorniki.
   172 kontaktował sie na fejsie z 826. Ponieważ ten zostawił fejsa zalogowanego, to napisałem do 172 czy jest z nim jakiś inny kontakt, np. przez @, ale nie ma na razie odpowiedzi. Z tego co wyczytałem to 172 pracuje na myjni samochodowej. Od razu jak powziąłem to info, to nie wiem dlaczego, ale wyobraziłem sobie 172 w stringach myjącego auta kobietom i on w tej pianie na masce czy na przedniej szybie się przemieszcza. Może dlatego, że całkiem niedawno oglądałem porniola ze spankingiem, gdzie aktor, jak mu mocniej przywalili powiedział qrwa, od razu pomyślałem - nasz, dorabia w Anglii, a dla pewności dwa razy przewinąłem porniola czy czasem się nie przesłyszałem, ale akcent jakby nasz. No też tak można i pewnie część tak zarabia, wszak najstarszy zawód świata trzyma się dobrze.
   Zresztą ze 172 z wodą i mydłem to robiłem więc jest efekt (no nie tylko z nim, bo 971, 972, 975 np. też).
   Wracając do wyprowadzki 979 ze stacji, to rozmawiałem z nim ostatnio, oczywiście że chcemy aby był tu jak najdłużej, i przedstawiłem ekonomiczne warunki jego odejścia. Nic tak jak kasa nie trafia do umysłów mięśniaków i tu też chyba trafiła. Na razie, choć od pn. miał się przeprowadzać sprawa stanęła i nadal mamy 979 w stacji, z czego się niezmiernie cieszymy.

środa, 30 listopada 2016

Środa #1111

   Fajny nr dla notki - cztery jedynki.
   Przyszła zima, a właściwie spadło trochę śniegu, w ciągu dnia temp. obniżała się z rana +2C do popołudnia na -2C. Wiadomo o tym było, bo prognozy pogody prawie wszędzie były jednakowe. Teraz mając te dane co się wydarzyło w wiosce. od godz. ok. 16:00 nastąpił paraliż na drogach. O 16:20 pojechałem z 979 zawieźć go wpierw do sklepu, następnie na imprezkę do koleżanki. W tym czasie wszystkie drogi ze wniesieniem stały się prawie nieprzejezdne, zakręty też mało co, zresztą w jednym zakręcie, na niewielkiej prędkości 979 kierujący pojazdem, miast skręcić w prawo pojechał prosto i oparł się o krawężnik. Musiałem po wyjściu 826, bo ten jechał kawałek z nami przystąpić do dawania porad 979 jak jeździć w takich warunkach. Jeszcze czekał nas podjazd niewielki pod jedno skrzyżowanie na drodze z ustąp pierwszeństwa i po dojeździe do sklepu 979 stwierdził, iż dalej nie jedzie przekazując mi kluczyki. Mnie te warunki nie sprawiły większych problemów, lata doświadczenia za kółkiem zrobiły swoje, a sprawna analiza związku przyczynowo-skutkowego potrafiła wyjść z opresji. U innych to działa w niewielkim stopniu lub w ogóle co widziałem na drogach. Na drugi dzień 979 mówi, że "znowu drogowców zima zaskoczyła". Otóż utarty slogan nie jest już prawdziwy.
   Spieszę z wyjaśnieniem. Dziś to nie drogowcy są odpowiedzialni za wyjazdy na drogi, tylko urzędy miast, gmin, wiosek. To one, tak jak w naszej mają tzw. sztab zarządzania antykryzysowego. U nas w wiosce owy sztab zajmuje dwa pomieszczenia biurowe obsadzone oczywiście ludźmi. Procedura jest mniej więcej taka, że drogowcy sami z siebie nie mogą wyjechać na drogi ze sprzętem, bo ktoś z urzędu musi im to zlecić. Musi być tzw. podkładka to wypłacenia kasy za wykonaną usługę, czy to nagrany telefon, czy to @. I własnie na Pani Zosi siedzącej w sztabie zarządzania antykryzysowego należy decyzja do wydania polecenia wyjazdu solniczek na drogi w odpowiednim czasie. 

  Jeżeli mamy taki wykres, tylko odwrócony, bo w pon. temp. rano była na plusie, a wieczorem na minusie, to na ile trzeba być nierozganiętym, aby nie przewidzieć, że to co spadnie zamarznie i będzie lodowisko. Kiedy w końcu, nie w stosunku do tzw. drogowców, a do urzędników zostaną wyciągnięte konsekwencje? Specjalnie obejrzałem aktualności z regionu i tłumaczenia urzędników ich po prostu dyskwalifikują, a materiał zrobiony przez dziennikarzy dyskwalifikuje ich pracę. Ja wiem, że media są na garnuszku rządzących, dlatego nie robią im pod górę, dlatego od trzech lat generalnie nie oglądam wiadomości, a takie materiały jakie obejrzałem przy okazji tego co było na drogach potwierdzają tylko bezsensowność ich oglądania. To są tłumaczenia jak dzieci w podstawówce, a dziennikarze robią materiał jak dla debili. Nie, beze mnie, nie chce brać w tym udziału. 
   To właśnie przez takie materiały w TV ludzie nie potrafią odpowiednio nakierunkować swoich roszczeń i efekt jest taki, że winni są znowu "drogowcy" i jakby wysłać tłuszczę z widłami, to poleci do bazy gdzie stoją solniczki i piaskarki, a nie uderzy do odpowiedniego urzędu. Zresztą dyrektor z katowickiej bazy solniczek i piaskarek, powiązany z urzędnikami w UM, też nie powiedział jasno, że dostali zgłoszenie za późno, tylko że "my byliśmy przygotowani na akcję zima już od początku listopada". No i co z tego, a gdzie odpowiedź, czemu drogi tak wyglądały? No jasne, że nie pogrąży znajomego naczelnika z UM, bo by go wywalili niezależnie od tego jak pracował dotychczas. 
   Tyle na dziś wydawało by się oczywistych spraw, które jak widać w XXI w. takie nie są. 

poniedziałek, 28 listopada 2016

Poniedziałek #1110

   Oczywiście, że oglądam porniole, bo przy nich opróżniam zbiorniki. W wybieraniu kieruję się wyglądem aktora, sytuacją ruchową i zbieżnością z "moimi" mięśniakami. Ostatnio natrafiłem na porniola, w którym aktor jest podobny do 973. Tzn. głównie widać w tym porniolu jego plecy, ale bardzo przypominają te od 973. Zresztą jak przychodził 973 to prawie zawsze zaczynałem właśnie od pleców, bowiem miał wybitnie ładne, coś jak 971, ale ten miał większe. Natrafiłem na tego porniola i jeszcze nie udało mi się go obejrzeć do końca, choć ma 15 min. Zawsze gdzieś w połowie, oglądając te plecy, już dochodzę i nie zdarzyło mi się obejrzeć go do końca.
   Jednak to co kiedyś prawie wymusiłem na niektórych mięśniakach, czyli zdjęcia dziś okazują się być unikatową sprawą. Oczywiście żałuję z powodu małej ich ilości, ale przynajmniej są, bo np. taki 825 to w ogóle nie ma zdjęć z tymi, którzy go podniecają.
  Przy okazji 825 to wczoraj z nim rozmawiałem i nie pamiętam, czy już o tym pisałem, ale w Rudzie Śl. prezydent m-ta (Pani), a właściwie jej doradcy stwierdzili, że nie chcą kolejnej linii tramwajowej, bowiem prawie nikt nią nie jeździ. Jest to faktem, na części trasy przebiegającej własnie przez Rudę tram przeważnie jedzie pusty, a średnie napełnienie to może 3-5 ludzi. Dziwne jest to, że jakieś 2 lata temu oddano na odcinku rudniańskim całkowicie nowe torowisko dla tej linii. Zerwano stare, zupełnie do podłoża i od podsypki do podkładów zrobiono je na nowo. Nie przyśpieszono jednak biegu tram na tym odcinku, bo i po co, nadal sunęły wolno, co na nowym torowisku robi jeszcze gorsze wrażenie. Ludzie więc przenieśli się do kursującej równolegle pośpiesznej linii autobusowej, pozostawiając tram dla tych, którym autobus uciekł lub tych wysiadających miedzy przystankami autobusowymi.
   Kiedy spr. likwidacji linii, która jest głównym wyjazdem dla części wozów z gliwickiej zajezdni na trasę sieci tram. stanęła na ostrzu noża, postanowiono jakoś uratować linię. Tzn. postanowili Ci od tramwai. Wpadli na pomysł zrobienia linii bezpośredniej z Gliwic do Katowic. Dotychczas odcinek ten łączyły dwie linie 1 i 11, teraz będzie jedna, 825 nie zdradził o jakim nr-e. Jest to trochę beznadziejny pomysł, bowiem tworzy się długą linie, czas przejazdu 1,5h, przez dość znaczną część aglomeracji i perturbacje na jednym punkcie przeniosą się na całą linię. Nadto, w trakcie "optymalizacji" sieci tramwajowej zlikwidowano dwa punkty, w którym na trasie tej linii można było w razie czego zawrócić. Pętle przy dw. PKP w Zabrzu, oraz pętle w Ch-wie Rynku. Tej pierwszej brakuje do dziś i w wizjonerskich planach jest, przy okazji przebudowy dworca kolejowego w Zabrzu, jej odbudowanie. Pozostały 4 msc. do zawracania - St. Śl., Ch-ów Flota, Chebzie Pętla i Zaborze Pętla. Do tego w pośpiechu tworzy się linię na zimę, kiedy zaburzenia mogą się jeszcze nasilić ze względu na możliwe opady śniegu i start tej linii może być zapamiętany jak start Kolei Śląskich w 2012 r. Z plusów to jedynie obecne rozkomunikowanie w Chebziu, na jednak przelot nielicznych ludzi z dawnej 11-ki na 1-kę może mieć pozytywny efekt. Dotychczas 11-ka z częstotliwością co 15 min, a 1-ka co 20 min i mimo tego jeździła pusta. Zwiększenie częstotliwości na 15min spowoduje, że będzie jeszcze bardziej pusta na rzeczonym odcinku. Reszta pozostanie bez zmian, bo w Zabrzu i Rudzie nikt nie wybierze tram do Ka-ic wlekącego się po torach, podobnie z drugiej strony Katowic i Ch-wa.
   Kiedy ktoś na górze zauważy, że tram to ma być właśnie szybka komunikacja, uprzywilejowania na skrzyżowaniach i efekt remontów ma być wyzyskany w postaci krótszego przejazdu, a nie tylko nie ciepania się taboru w krzywych torach nie wiadomo. Kiedy ktoś zrozumie, że ma to być klucz sukcesu, jak na kolei, gdzie przyśpieszenie na głównych liniach zatrzymało odpływ ludzi i jednak jest nawet niewielki wzrost podróżnych, nie wiadomo. Na razie brakuje na górze w sferach decyzyjnych wizjonera, który przemodeluje sieć, usprawni jej działanie, a także zajmie się takimi pierdołami wydawać by się mogło (chodzi o nadzór) jak podbijanie styków w torowiskach i bieżące dbanie o jego stan, a nie tylko czekanie aż obecne torowisko się rozpadnie i kiedy będzie przetarg, a w linii prostej koperta od wykonawcy. Dziś sieć trwa, swoim wolnym przemieszczaniem się tramwaje odstraszają, a na górze cieszą się z comiesięcznych, nie małych wypłat i tylko w takich przypadkach jak likwidacja kolejnej linii tram zmusza do symulacji jakiegoś działania, bo to oczywiście nie oni bezpośrednio się tym zajmują, tylko mówią do 825 - no weź zrób, żeby było dobrze, a ten stęka mi do tel. że już ma dość ich głupich pomysłów.
    Po za tym niedziela upłynęła dla mnie pod kątem symka. Przesiedziałem większość dnia przy obsłudze wirtualnego ruchu poc. Kilka sytuacji było ciekawych, nawet bardzo, tylko jakby jeszcze uczestnicy byli bardziej cierpliwi to było by w cipę. Tak, jak mają czekać trochę dłużej jak 5 min to 60% wychodzi, bo nie chce im się czekać.
   979 skolei oglądał japońskie anime, przez lapa podłączonego do TV, do tego na łóżku przez większość dnia przysypiał 371, prawie jakby miał cukrzycę. Ile można spać do cyca? Korzystając z lapa podłączonego do TV, pyknęliśmy dwa filmy pełnometrażowe, ja przy okazji prowadzenia ruchu. I tak zleciało do 23:00, o której po procedurach wyłączeniowych wyglebiłem do wyra, a 979 tez już leżał, oglądając dalej anime.

piątek, 25 listopada 2016

Piątek #1109

   Tak, tak, opuszczam się w pisaniu. No co dużo napisać, to w dużej mierze za sprawą symka. Czy jestem uzależniony? Chyba jeszcze nie. Po za tym nigdy nie miałem zbyt dużo wolnego czasu, a jeszcze teraz symek, to już się zrobił mały dramat. Nadto jeszcze tylko godz. około południowe do zrobienia notki powoduję małą elastyczność. Zresztą dochodzą nieplanowane zajęcia, jak np. rozbieranie starej szafy trzydzwiowej po mieszkaniu, które się niedaleko sprzedało. Nie wiem czemu ludzie dziś tak łatwo niszczą stare rzeczy. Mieszkanie sprzedawali od 4 m-cy. W tym czasie znaczną część rzeczmy można było wystawić na olx, alledrogo itp. aby przynajmniej to oddać jeżeli już nie zarobić, a tak przyjechały dwa kontenery do którego wrzucano meble 60 letnie, część szkieł, porcelany z tego okresu itp. Do tego jeszcze jakby sprzedali to mieszkanie drogo to ok, ale to najtańsza oferta była od lat i w zasadzie powstał wyłom, bo nic tak tanio się nie sprzedało w okolicy. Postanowiłem uratować szafę i po rozebraniu zawieźliśmy ją do mieszkania 230, który i tak w nim nie mieszka, bo laska odziedziczyła mieszkanie w bloku z CO, trzypokojowe, to tam bytują.
   Szafę rozbierałem z 826, a później przyjechał jeszcze do transportu autem 374. Jakbym ich nie upominał i to w zasadzie ciągle, to w pewnym momencie zrobili by demolkę. Młodzi ludzie mają dziś nasrane w głowach, choć czy tacy młodzi... Oczywiście 374 wspaniały pomysł, niech se kupią nową. Nic bardziej wzniosłego nie mógł już wymyślić człowiek, który żyje na skraju rentowności. Sam lata po dotacje do mieszkania i do prądu, a następnie daje wzniosłe rady.
   371 też kiedyś zaczął wypominać, abym wywalił np. stare 32 letnie pralki i kupił se nową. Jak już mi w dalszych wywodach podniósł ciśnienie to mu powiedziałem:
- jak się zbilansujesz to wtedy pogadamy, na razie to masz komornika na głowie, więc swoje rady ekonomicznego życia wsadź se do życi.
  Najwięcej rad to mają ludzie, którzy albo są zadłużeni, albo żyją na krawędzi bilansowania się i jakby chcieć pożyczyć od nich np. 100zł to nie mają.
   Wczoraj przyszedł taki ładny mięśniak z wioski, znam go, bo okresowo przyłazi, z orzeczeniem sądu o nakazie spłaty 40 tys. złotych. W kwietniu jak im spółdzielnia przysłała pismo o zawarciu ugody to olali to sikiem prostym. Teraz jak jest postanowienie sądu, to:
- no co ja mam teraz zrobić?   (teraz to możesz iść dawać dupy, może zarobisz)
  Mniej więcej tacy ludzie chcą dawać rady ekonomiczne jak żyć w/g nich poprawnie.
  Po za tym wczoraj 979, bo był u 897 i trochę łyknął, mówi, że jednak się wyprowadza ode mnie, bowiem....
   No właśnie. Ma swoje mieszkanie, ale w nim nie mieszka, bo mieszka w nim jego starszy brat z małą larwą (tzn. larwa ma już 5 lat), który też miał swje mieszkanie, ale oddał je, bo jego laska się tam niedaleko powiesiła. Matka od 979 też ma swoje mieszkanie, ale w nim nie  mieszka tylko w mieszkaniu 979, bo lepsze warunku, blok CO, ciepła woda ubikacja itp. wygody, przeto mieszkanie od matki stoi puste. I własnie 979 stwierdził, że przejmie mieszkanie od matki, bo ta i tak tam nie mieszka, a brata na razie nie może wywalić, bo ta larwa.
   Hmm, tak się zastanawiam co z tego wyjdzie. Jeszcze chyba do mnie nie dotarła tak na dobre ta informacja, bo jestem jakiś dziwnie spokojny, chyba myślę, że jak poprzednio nic z tego nie wyjdzie, ale jakby się tak faktycznie wyprowadził, to nie wiem. Będzie dramat przez jakiś czas. Tzn. mam w stacji 371, ale to zupełnie inny poziom. Jednak wychowanie częściowe 979 spowodowało, że mamy naprawdę dobre relacje i dobrze nam się współżyje w mieszkaniu. Żadnych jakiś głupich rozmów, niepotrzebnych żartów, z których cieszy się tylko ten co je robi czy dowcipów itp. Się okaże co wyniknie z przeprowadzki. Oczywiście zapewnił, że wpadać będzie i to codziennie, ale wiadomo jak to jest, z czasem to samoistnie wygada to jakiegoś poziomu wynikającego z różnych uwarunkowań.
   No tyle, bo zaś muszę jechać dalej, tym razem z matką od 979 załatwić sprawy biurowe. To narka.

poniedziałek, 21 listopada 2016

Poniedziałek #1108

   W chwilach kiedy trzeba wstać np. o 02:00 (tak, druga w nocy) wygrywają ci z bezsennością. 824 jechał dziś na Pabianice poc. o 04:05, a położył się spać ok. 22:00. Wiem, że to ma być msc. jego nowego pobytu, niby jechał tam oficjalnie posprzątać na grobach, a do końca nie jestem przekonany, czy czasem nie załatwia jakiś formalności związanych z przeniesieniem. Tak sobie myślę, że u 824 jest podobna reakcja, jak u mnie na krótką wymianę zdań z 979 dot. jego włączenia się do ruchu, kiedy uważałem wymuszenie pierwszeństwa, a on - nie, ale tak to powiedział, jak by prawie, jak to skurwiel, chciał mi wpierdolić.
  To są te, co kiedyś opisywałem, błędy szczerości, kiedy mówi się coś szczerze, z tego powodu jest się karconym. Następuje reakcja zamknięcia, natychmiastowa i długotrwała. Tak jak się sparzymy gorącym czajnikiem, to pamiętamy to długo, chwytając za każdym razem, ten czy inny czajnik. Muszę o tym pogadać ponownie z 979, aby mu przypomnieć, co będzie to miał na uwadze i aby nasza łączność się nie zerwała, a w przyszłości może jego z dzieckiem.
   A u 824 standard. W sob. po przyjeździe poszliśmy do lidla po zajebiste lody czeko, przy okazji masło, bo z tymi miksami substancji smarujących to nie jadam, nie smakuje mi. Po przyjściu do lodówki chciałem włożyć masło i ... ledwo się udało. Już to kiedyś pisałem. Lodówka jest mojego wzrostu, on mieszka sam, a tam ledwo udało się kostkę masła upchnąć. Taki 172 to by się tu wyżywił na 3 dni spokojnie.
    Chyba to zniknięcie 172 tak przeżywam, bo ostatni, z którym tyle robiłem, i jak zniknął to był w doskonałej formie. Te dwa czynniki powodują ciągle przewijające się myślenie o nim. Jest ono trochę zagłuszane przez symka kolejowego i z jednej strony dobrze.
    W TV oglądam dokument "Moja Wola" o chłopaku (jakieś 18 lat) z biednej rodziny z ambicją zostania kaskaderem. Od razu rzuciła mi się sztuczność grania aktorów, którzy są świadomi kamery obok. Przez głowę przeleciał mi dokument rosyjski, o którym kiedyś pisałem. Tam redaktorka nagrywała go przez 11 lat na wysypisku śmieci pod Moskwą. Przez jakiś czas mieszkała tam z osobami filmowanymi. To pozwoliło jej na naturalne ujęcia trudne do osiągnięcia w kręceniu np. krótkiego dokumentu nie z aktorami.. Ktoś kto widzi kamerę przez kilka tygodni, miesięcy przyzwyczaja się do niej i zachowuje się naturalnie i to jest najtrudniejsze do osiągnięcia z aktorami grającymi przez chwilę co następnie jest widoczne na ekranie. Wychodzi sztuczność ich grania i też scen odegranych do powstania filmu.
    Tak patrzałem na aktora, o którym był dokument (Bartłomiej Milczarek, który jest faktycznie kaskaderem) i trochę z wyglądu przypomina mi 222, to jeden z powodów, dla których z zainteresowaniem oglądałem film.
    Takie wioski skurwieli, to w ogóle jest kopalnia talentów do zadań fizycznych. Może gdybym bardziej naciskał, dziś 979 byłby dobrym pływakiem, może gdyby ktoś kiedyś wypchnął 172 np. na kaskadera, to dziś byłby dobrym kaskaderem ze względu na szczególne umiejętności regeneracji, wysoką sprawność fizyczną i doświadczenie w walkach ulicznych. Np. 230 trochę późno, ale nadawałbym się do modelingu, zresztą jeszcze by się wybrało kilku, a tak jest to nadal wioska straceńców i dalej tak będzie.
   Dziś wracam od 824, następny wpis już ze stacji macierzystej.

niedziela, 20 listopada 2016

Niedziela #1107

    Wczoraj odkurzałem odkurzaczem od 371, takim już nowszym modelem. Po odkurzeniu małego dywanu zabrałem się za większy i w tym momencie odkurzacz wyłączył się, z powodu przegrzania. Na odkurzaczu napisana moc 1600W, a mój stary 30 letni odkurzacz 600W jeszcze nigdy nie wyłączył się z powodu przegrzania. Oczywiście zastanawiałem się jak to jest, że nowy produkt jest w zasadzie gorszy od starego. Nawet chyba głośniej działa, bo jednak moc, niby, 1600w robi swoje. No ale stary mam worek z materiału to powietrze łatwiej przenika przez materiał jak przez papier, do tego materiał ma także 30 lat, w worki papierowe w zasadzie jednorazowe i trzeba wymienić, jak powiedział 371 koszt - 20zł. Czyli podsumowując - mamy bardziej energożerny sprzęt, który musi mieć zwiększoną moc, aby powietrze przepchnąć przez papier, nadto musimy okresowo wymieniać worki papierowe, bo tak ktoś sobie wymyślił. Z drugiej strony kupujemy np. pralki klasy AAAAAA, przy których wciska nam się zwiększoną oszczędność energetyczną. Spytałem się 979 co najwięcej prądu zżera w pralce i odpowiedział prawidłowo - grzałka. Wszak mieszka u mnie trochę to myślenie ma już prawidłowe. Tą pozorną oszczędność energetyczną uzyskuje się przez obniżenie poboru wody. Efekt... Jak kiedyś byłem u znajomej i akurat pranie się robiło, to patrzę, bo teraz takie wielkie drzwi szklane montują w pralkach, a tam w środku prawie na sucho pranie się robi. Pytam się:
- to ona tak na sucho?
- no tak, bo oszczędna mało wody bierze
- ale to chyba za mało, tam jej prawie w ogóle nie ma
- no taka klasa energetyczna
- ale jak zabrudzone mocniej pranie to wypierze?
- nie to robię drugi raz, bo nie dopierze
- to po co taka klasa energetyczna jak pranie trzeba robić drugi raz?
  Moja stara pralka Polar 663 BIO bierze ok. 22 l. wody na pranie, a łącznie z płukaniami wychodzi jakieś 70 ltr. (kiedyś ją litrażowałem), ale nie zdarzyło się, abym coś musiał drugi raz prać.
    Podsumowując, z jednej strony na czymś tam zaoszczędzimy, z drugiej wydamy, bo np. taki odkurzacz zeżre więcej. Wiem nie każdy ma, a pralkę już ma każdy.
   Ostatnio zebrałem się i chciałem zadzwonić do 172, jednak czego się w sumie spodziewałem tel. już nie odpowiada. Tak urwał się na razie kontakt ze 172 i chyba dopiero jak zjawi się w kraju będę mógł dowiedzieć się co tam właściwie robił, oczywiście jak powie prawdę.
    Jechałem w tygodniu z 979 tzn. pojechałem po niego jego autem, a z powrotem on kierował. Mimo zdania już prawka jakiś czas temu, nadal jeździ drętwo. Czasami zastanawiam się jak patrzę na niego, że są osoby nie predestynowane do prowadzenia samochodów. Chyba jedną z takich osób jest 979. Widzę po jego jeździe, że nie czuje tego, po prostu porusza się do przodu i to jeszcze czasami trochę chaotycznie. Czasami nawet mam obawy z nim jechać. Na jednym skrzyżowaniu (jak dla mnie) wymusił pierwszeństwo. Po tym pytał się jakie jest moje zdanie. Przez chyba minute nic nie mówiłem, po czym zaczął się denerwować moim milczeniem. W końcu powiedziałem, na co on, ze absolutnie nie, nic takiego nie było. Powiedziałem:
- no i po co się odzywałem.
  Później zmieniłem temat i w zasadzie mało się odzywałem, aby się nie dekoncentrował przy prowadzeniu, bo do końca nie jestem pewien jak rozmowa na niego wpływa.
  Dobra, tyle, bo przyszedł 824 to już jakoś nie wypada pisać, jednak muszę utrzymywać bloga w ukryciu. To narka.

piątek, 18 listopada 2016

Piątek #1106

    Organizm to jednak, jak mu się da taką możliwość, potrafi regulować procesy sam. Wczoraj nie dospałem, bowiem przebudziłem się w nocy ok. 03:30 i dość szybko rozbudziłem się i nie mogłem dalej zasnąć. Gdyby nie pobyt 979 na grupie A wylazłbym z łóżka i coś porobił, ale ponieważ on do pracy, to nie chciałem go budzić. Tak leżąc i ciepiąc się w łóżku zasnąłem ponownie chyba po piątej. O 06:00 do pracy wstał 979 i 371. Ten drugi jeszcze pożyczył 10zł na leki przeciwbólowe na zęba, więc musiałem ponownie wyjść z łóżka, co znowu mnie rozbudziło. Później jeszcze coś mnie przebudziło po 08;00 i tyle ze spania.
   Wieczorem na stację jakoś po 21:00 wszedł 979 od kolegi, trochę tam łyknął i chciało mus się spać. Upomniał mnie abym kończył na symku to też dałem na NK, czyli nie brałem już nowych RJ. Dużo tego nie było, ostatni skład ok. 21:45 odszedł. Włączyłem procedury wyłączające, a w trakcie nich ok. 22:00 979 już wyglebił. Ponieważ poprzednią noc nie dospałem, to tą postanowiłem podobnie jak on dospać. Zasnąłem coś przed północą, bo jeszcze film TV, ale za to spałem ciągiem prawie do dziewiątej. Krótki przebudziłem się jak budzik na tel. dał znać 979, że to już, ale jak pamiętam przewróciłem się na drugą stronę i zasnąłem, i nie słyszałem co robi. Podobnie nie słyszałem wyjścia 371. No i jestem wyspany, choć wczoraj jedna noc niedospana nie spowodowała jakiegoś przymulenia w ciągu dnia.
   A wczoraj ostatnie gruntowne poprawki do scenerii stacji. Przesiedziałem przy tym jakieś 3h, po czym sceneria się zablokowała i nie mogłem jej ani uruchomić do gry, ani do edycji. Dziś dostałem odpowiedź, że usunąłem tor na odcinku autogenerowanym i to spowodowało jej zawieszenie sie. Tzn. widziałem to usunięcie na torze doświadczalnym, ale nie sądziłem, że to zablokuje scenerię, bo tym go wstawił ponownie. W związku z zawieszeniem się, zabrałem się za czynności na stacji i dobrze, bo zaległości tu spore. Trochę msc. w kuchni, trochę na grupie C, trochę porządków na A i tak dzień zleciał. Zgłoszenie w spr. przysłania składu pustych cystern nadeszło o 16:15, ale odbór na 17:15 to tak podstawiłem się na stacji zwrotnej.
   Po przyjeździe, ponieważ "moja" stacja była zajęta, to odpaliłem Grab i przez 45 min zrobiłem na szybko, mając już doświadczenie w budowaniu scenerii, wydłużenie torów żeberkowych, usunąłem spawny z pod semaforów i trochę dodałem otoczenia. Tak na Grabie przesiedziałem przy średnim ruchu do 21:45, a reszta opisana jest wcześniej.

czwartek, 17 listopada 2016

Czwartek #1105

    Przebywa na stacji 371 od jakiegoś czasu. Obserwuję go pod kątem ekonomicznym i nie mogę wyjść ze zdziwienia. To co kiedyś opisywałem o ekonomii u mięśniaków, to ona z tzw. placu jest zwichrowana. Jak ma kasę to rozdupi ją całą. Kiedyś to opisywałem, na placu nie należało mieć kasy w ogóle, bo inni sępili, a solidarność skurwieli wymagała podzielenia się.
   Wczoraj chciał pożyczyć setę, ale dałem mu tylko 37zł, by nie rozwalił kasy. Jak to się dzieje, że mimo upływu lat, ekonomia, czy po prostu gospodarowanie odpowiednie kasą, którą się zarabia nie działa lub nie może ruszyć? Prosty przykład żarcie. W ogóle nie panuje nad tym co i w jakich ilościach kupuje. Wiecznie ma tego za dużo, a mało tego przecież zwożę cysterny ze szkolnictwa to nawet on się na to łapie, a mimo tego ciągle jest za dużo żarcia. Mówienie nic nie pomaga, przynosi nowe i mówi:
- no przecież możesz jeść, nawet jedz, by się nie zmarnowało.
  Fajnie, tylko w ub. tyg. siatka żarcia poszła na śmietnik, bo nie jestem w stanie, nawet nie powinienem tyle żreć. Już przestaję nawet za dużo o tym mówić, bo ile można.
   Po za tym mięśniaki się starzeją, a mimo, że są skurwielami, to dentysty wszyscy jak jeden boją się jak nie wiem czego. Prawie w tym samym czasie zaczynają im doskwierać zęby. 826 był pierwszy i już leci na ketanolach, miast iść i z tym coś zrobić. Wyciska ręcznie ropę z krwią i tak czeka nie wiem na co. Własnoręcznie ból to sobie zadają, ale jak ktoś ma im pomoc, a to niestety trochę musi boleć to absolutnie qrwa - nie. Dziś rano 371 to samo, nawet zostawił śniadanie i pożyczył dychę pewnie na tablety przeciwbólowe. Podobnie z 979, tłumaczenie mu, aby wieczorem przed spaniem umył siekacze, bo to najbardziej efektywne, bowiem przez 6, 7h zęby nie są brudzone żarciem nie daje rezultatu, ma szczoteczkę, ale chyba myje je rano u siebie w domu. Też panicznie boi się dentysty. Tak podejrzewam, że to związane jest z nie najlepszymi stomatologami spotkanymi w przeszłości. Na szczęście u mnie to było dość dobrze, bo tylko jedną dentystkę pamiętam, która mi pół ryja zmasakrowała, ale więcej się u nie j nie pojawiłem. Poszedłem z górną prawą 6-ką, która w zasadzie mnie mocno nie bolała. Pewnie to było pierwsze stadium, bo raczej się pilnuję. Jak wierciła, to mnie wciskało w fotel z tego co wyprawiała z zębem, prawie cały zesztywniałem. Po tej masakrze na fotelu, przez 2 dni mnie ząb napierdalał, a w trzecim chciałem iść na reklamację, bo do cyca, nigdy tak nie miałem. Na szczęście przestał mnie napieprzać. Chyba z 2 lata temu owa szóstka przeszła leczenie kanałowe. I może te mięśniaki-skurwiele trafili właśnie na takich średnich stomatologów, przez co do dziś mają uraz, ale przez to też psują im się siekacze i tak parę lat i będą wyglądali jak 972, który "gryzie" w zasadzie dziąsłami. Temu to za chwilę pozostanie przepuszczanie karmy przez maszynkę do mielenia, bo niektórych potraw już nie zeżre.
    Dobra, znowu tyle, bo jakoś tradycyjnie do południa siedziałem przy edytorze z gry. Poprawiałem własną stację, jest co raz ładniejsza, już wpadam w samozachwyt, ale może dla dobrego sampoczucia psychicznego to lepiej, wszak powinniśmy być dowartościowani, bo Ci drudzy to chyba czują się gorzej.

wtorek, 15 listopada 2016

Wtorek #1104

   Cały czas nie wiem, czy dobrze, czy źle, iż tyle czasu spędzam przy symku. Ale jest też tak, że moje potrzeby bycia z koleją on, przez swoją trzydrożność, wypełnia w zupełności. Miałem w tym tyg. poddać komisji scenerię do akceptacji, ale po przeczytaniu warunków odbioru, postanowiłem jeszcze w niej poprawić to co faktycznie zrobiłem źle. Po za tym, jak większość z nas, chcę ją oddać na tzw. wow.
    W nd. z 979 zrobiliśmy pokój gier. Przez większość dnia przesiedziałem przy symku, on przez większość, chyba tyle samo co ja, przesiedział przy Mario. Pożyczył od kogoś i dziś ma niby oddać, przeto wczoraj też siedział nawet więcej ode mnie przy grze. Czasami udało mu się wciągnąć kogoś jeszcze do gry. Tak było w nd. z 373, a wczoraj 834.
    Wczoraj dość późno obieg z cysternami, odejście ze stacji macierzystej ok. 20:20, powrót po godzinie. Zima, jazda przy temp. -2C, to nawet 70 min jechałem.
   Jakoś na weekend, choć długi nie jechałem do małych skurwieli. Coś podejrzewam, że mimo zakazu autem zaczął jeździć 972. Już ostatnio mówił i coraz częściej, o kierowcach, którzy mimo braku prawka jeżdżą, to pewnie przyszło mu do głowy - to czemu nie ja i najprawdopodobniej jeździ. W pewnym sensie dobrze, bo zwolniłem się z weekendów na wyjazdy. Jednak to uciążliwe było, bo czasami to nawet 6h zajmowało z dnia, i to te do jakiś prac, najbardziej pożądane godziny. W tym. tyg. do 824 jest plan wybrać się, jakieś obowiązki trzeba realizować.
   371 jakoś się adoptuje. Uruchomiona została, po chyba dwu latach przerwy, muszla klozetowa przy grupie C i D. Do dziś korzystamy z drugiej, ale aby 371 nie musiał biegać po całej stacji, to plan uruchomienia został zrealizowany, zresztą nabierał mocy urzędowej już długi, długi czas.
   Tyle wiem, że skromnie, ale do południa znowu robiłem poprawki w symku to zamiast tu pisać, przestawiałem tory, słupy trakcyjne i tworzyłem ulice w scenerii, a teraz czeka mnie jeszcze wywóz cystern do stacji 174, aby jak przyjdzie z roboty miał co żreć.
   Narka.

niedziela, 13 listopada 2016

Niedziela #1103

   Ostatnio opisywałem jak jechałem z 972 i matką od 1-go skurwiela do zakładu produkującego skurwieli - jakość gwarantowana i nie opisałem drobnego szczegółu, a jak wiemy,  życie składa się ze szczegółów. Otóż jak już jechaliśmy autem to okazało się, że nie został zabrany laptop dla 1-go skurwiela. Wywiązała się rozmowa, w której 1-szy powiedział:
- przecież mówiłem Ci wcześniej, aby go zabrać to powiedziałaś "nie zesraj sie, jest czas"
- qrwa, sam powinieneś pamiętać co zabrać.
   To nie pierwszy raz kiedy jakaś drobna rzecz nie zostaje zabrana, a następnie są stękania matki, aby ją dowieźć, np. klapki, ręcznik itp. Jak widać pakowanie nie działa, a kilkukrotne podsunięcie pomysłu na listę rzeczy do zabrania nie dało efektu. No cóż, gonienie auta 20km w jedną stronę aby zawieść klapki jest już bardzo ekonomiczne, też jej mówiłem, że taniej wyjdzie jak polezie do sklepu i se kupi nowe klapki, jak transport ich + czas. I takie wzorce są przekazywane młodemu skurwielowi i podobnie jak jego rodzice, te same błędy będzie powielał we własnym domu, następnie się dziwiąc, czemuż to nie mam nie mam kasy.
   Szkoda, że nie ma jakiś dłuższych chwil, aby z nim indywidualnie porozmawiać, może w pewnych działach przyniosło by to jakiś skutek. Kilku mięśniaków-skurwieli z wioski udało się trochę podszkolić, a nielicznych jakby uratować, czy wskazać im inne rozwiązania.
   Po za tym zauważyłem w Zakładzie produkującym skurwieli - jakość gwarantowana, że wychowawcy dbają o brak kontaktu bezpośredniego z wychowankami. Nie pozwalają się dotykać i jeżeli to następuje, jak ostatnio w przypadku 1-go skurwiela, który coś chciał od wychowawcy i go dotknął w ramie chcąc zwrócić uwagę na siebie, co w życiu się zdarza, to wychowawca słownie skarcił go. W sumie dobrze, bo trudno było znaleźć granicę, jeżeli już zezwoliło by się na dotykanie, kiedy jest ono tolerowane i jeszcze dobre, a kiedy już nie (przykład nauczyciela z Torunia, z kubłem plastikowym na głowie). Jednak w toku wychowywania brakuje im chyba kontaktu cielesnego. Jest on później potrzebny do relacji i tworzenia związku, a także do okazywania uczuć. Jak się tego nauczyć skoro nie ma się wzorców, nie odebrało się na sobie miłości matki, ojca. To może dlatego 975 tak chętnie przystawał na moje delikatne masaże, już po jak zrobiliśmy. Potrafił wtedy leżeć obok kiedy go głaskałem nawet i godzinę chłonąc mój dotyk, a jak napawałem się jego młodą, gładką skórą i w ogóle kontaktem z nim. Podobnie było z 222, który nigdy nie dawał znaku, że masaże mu w jakiś stopniu przeszkadzają, czy ich nie chce. Zresztą z 222 o tym rozmawiałem otwarcie i nawet jak później połączył się z dziewczyną to pytałem się czy ona mu robi takie masaże jak ja? No niestety nie i może dlatego dalej pozwalał mi na kontakt cielesny. Ale to były jednostki, które w (nie wiem jak to nazwać) szczególny sposób odbierały kontakt cielesny, tzn. moje masaże, głaskania. Część mięśniaków-skurwieli, może podobnie jak wychowawcy w ośrodku z góry zakładali teoretycznie brak w ogóle dotyku, a jeżeli on następował to na bardzo niskim poziomie, bo mieli by później problem z określeniem granicy, albo np. jak 972, czy 172 nie odbierają delikatnego dotyku jako czegoś przyjemnego. Może to właśnie brak tego kontaktu cielesnego w młodości spowodował pewne braki czy wypaczenia i późniejszy kontakt z partnerką jest czysto seksualny, tzn. akt, opróżnienie zbiorników i tyle.
  Po za tym wczoraj pierwsza posiadówa 979 z 371 do 04:00. Przebudzałem się w nocy 2x, ostatni raz jakoś po trzeciej i zasnąłem już przy ich też kładzeniu się spać. Mózg jednak potrafi w miarę jednostajne hałasy wyłączyć, dzięki temu można przy innych składach na stacji zasnąć.
  Wczoraj w ciągu dnia pierwszy raz widziałem to padające białe gówno. Chyba pisałem to już kiedyś, iż obawiam się tegorocznej zimy. Natura nie lubi stagnacji, a dwu, czy nawet trzech zim praktycznie nie było, dlatego cieszę się z kolejnego etapu ocieplania stacji.
  Wczoraj na zimę tradycyjnie zakleiliśmy z 979 drzwi do piwnicy tekturą i papierem przy pomocy kleju z mąki ziemniaczanej, a także na grupie B, która miała być remontowana dokonaliśmy takiego samego uszczelnienia, bo już w tym roku tam remontu nie będzie. Zresztą sukcesywne ocieplenia dają efekt. Mniej energii idzie na ogrzewanie.  W przyszłym roku kolejne prace.
   Tyle, bowiem 979 funkcjonuje, a za chwilę zacznie również 371. Narka.

piątek, 11 listopada 2016

Piątek #1102

   Pojechałem przedwczoraj do ośrodka, w którym przebywa pierwszy skurwiel od 972. Poprzednio jak bylem to matka dała mu robione fajki, bo jest dobrą matką i choć wie, że on ich tam mieć nie powinien, ale sprzedaje je po 1,50zł za sztukę to jakiś tam ma zarobek. Tak się stało, że sprzedał jedną 12 latkowi, a ten dosypał czegoś jeszcze do fajek i po jakimś czasie 12 latka wyprostowało włącznie ze źrenicami. Karetka przyjechała na sygnale, a lekarz, bo to ośrodek, podejrzenie o dopalacze. Wychowawcy od razu "generalkę" tzn. generalne przeszukanie pokoi od wychowanków. Pech chciał, że u pierwszego znaleziono jeszcze nóż, niby do krojenia cytryny jak powiedział, ale owej cytryny nie kupił. W związku z zaistniałą sytuacją 18 listopada jest o 14:30 specjalne zebranie w spr. co z nim zrobić dalej, najprawdopodobniej zostanie wyciepnięty do MOW-a i tyle będzie jego kariery w tym ośrodku. Na zebranie ma przyjechać pingwin naczelny, bo jest prowadzony u pingwinów i praktycznie płacony podwójnie. To wyszło tak przy okazji. Pingwiny, choć go tam nie ma dostają całą kasę jakby był, a faktycznie transferują tylko kasę za żarcie na drugi ośrodek. Natomiast pobyt w drugim ośrodku opłaca państwo drugi raz. No biznes rewelacyjny.
   Kiedy matka była na rozmowie w spr. niego staliśmy na korytarzu z nim (jeszcze 972) i rozmawiałem. Akurat przez korytarz szedł inny, przyszły skurwiel, krokiem skurwielowatym i jak przeszedł pytam się 1-go:
- też już chodzisz takim krokiem?
- nie potrzebuję (znaczy się ma już pozycję wyrobioną), a ten dopiero co przylazł i kozaczy (znaczy się chce objąć przywództwo)
- to solówka już była?
- nie nie było, ale jest grzeczny
- znaczy się spięcie było?
- no tak było.
 Czyli wszystko w normie, przyszedł nowy i musiał załapać kto rządzi i jaka jest hierarchia. Tylko co z tego jak pierwszy tam rządzi, skoro ten szczyt się odcina, bo kto pozwoli sobie na dezorganizację zajęć szkolnych, pozaszkolnych. Sam jakbym miał prowadzić tam jakiekolwiek zajęcia po dłuższym czasie dezorganizacji chciałbym się go pozbyć. I w zasadzie tyle go było, bo w zamkniętym ośrodku widzeń już nie będzie, a za chwilę rodzice stracą prawa rodzicielskie, bo sprawa toczy się w sądzie o ich odebranie. 972 nawet w drodze powrotnej coś bredził o handlu ludźmi, w sensie jego dziećmi, ale słuchałem tego z przymrużeniem oka, bo co też wzniosłego może z siebie wykrztusić 972?
    Po za tym oddałem stację w symku do użytku. Prawie wpadłem w samozachwyt, że w tak krótkim czasie udało się ją sprawną, działającą włączyć do symulatora. Postarałem się jak mogłem i nie stękają, a niektórzy nawet pozytywnie stwierdzają zmiany. Wiadomo, jak jak źle to wszyscy ujadają, jak dobrze to się siedzi cicho. Jeszcze drobne poprawki i zostanie przedstawiona przed komisję akceptującą scenerię, bo chcę ją włączyć do symka pod inną nazwą, aby jej nie zajmowali [tej podstsawowej, bowiem nazywa się tak samo i jak ktoś "siądzie" na Dąb (taka jest jej nazwa oryginalna) to zajmuje mi stację, mimo jej znacznego przerobienia, ale ma taką samą nazwę to nie mogą być dwie równocześnie]. Dziś siedziałem przy poprawkach do 02:10 i po krótkich procedurach poszedłem spać.
   Zaś nie ma czasu, bowiem 371 montuje muszę w ubikacji przy grupie C, a miast mu pomagać płodzę notkę. To narka.

środa, 9 listopada 2016

Środa #1101

   To się tak przeważnie dzieje, że jak coś zrobimy to wydaje nam się - teraz po tym ogromie pracy trochę odsapniemy, ale gdzież tam, przecież czekają zaległe rzeczy z czasu kiedy właśnie zajmowaliśmy się tym dużym projektem, dużym zadaniem, a reszta w tym czasie leżała odłogiem. No tak jest i u mnie. Po tym jak dziś w zasadzie chcę już po raz pierwszy uruchomić symka ze stacją którą przerabiałem, to wydaje mi się - jutro już będę miał więcej wolnego czasu, bowiem, nie będę się tyle zajmował tworzeniem scenerii. W ogóle jak się uda i będzie działać, bo jakieś testy jednak robię we własnym zakresie, to będzie mega osiągnięcie. Nigdy nie miałem do czynienia z grafiką komputerową, a tu tyle pracy odwalone od prawie podstaw, że ponownie chyba jak po winie, wpadnę w samozachwyt.
   Ze spr. branżowych, czy seksualnych to symek niweluje popęd do minimalnego stanu. Oczywiście organizm dopomina się czasem o opróżnienie zbiorników i jak dziś robię to, w tym przypadku przypominałem sobie jakieś spotkania ze 172. No wlk. szkoda, że go wyciągnęłi do Anglii, oczywiście liczę na jego powrót.
   Po za tym dni przelatują jeden za drugim z małą wydajnością po za scenerią, która na długi weekend powinna być gotowa. Nawet notkę chciałem spłodzić wcześniej, ale zajęty pracą przy scenerii przesunąłem na później. W końcu wszedł na stację 826, ale jest na tyle zajęty sobą, że w zasadzie wbrew wewnętrznemu rozporządzeniu tworzę notkę, kiedy on jest równiez na grupie A, ale jakbym miał czekać, aż odejdzie to dziś by nie powstała.
  Na fali oddania do użytku scenerii, myślę, że jutro wpis będzie większy, może się uda.

poniedziałek, 7 listopada 2016

Poniedziałek #1100

   Miała powstać wczoraj notka, ale jakoś za nim do tego doszło, bo już były składy na grupie A i się nie dało. Weekend pod kątem imprezek, a przynajmniej łykania. W pt. sam trochę wypiłem, kupiłem w kauflu wino fresco, takie tanie, aby porównać ze swoimi i też co ludzie często piją. Po tym jeszcze 371 troche mi nalał i tak kładłem się spać trochę zawiany. Wczoraj mini imprezka u 971. Ilostan kotów się powiększył, tylko w pokoju w którym siedzieliśmy naliczyłem 30, a jeszcze pozostała kuchnia przez nie obsadzona, więc pod 40-kę dobija. Czyli zmniejszanie się ich ilości zostało zatrzymane. Można i tak żyć wśród takiej ilości kotów, no i jeszcze jest do tego pies. Pogadaliśmy trochę z 971 jak byliśmy po za domem o branżowych lokalach, bo przy jego żonie to już się nie dało. Wracałem ok. północy i musiałem się kontrolować, bowiem czasami mnie gdzieś zarzuciło.
   W nd rano przebudziłem się jakoś przed 07:00. O 07:00 wszedł na stację 979 po imprezce w stanie bardzo słabym. Załączył wi-fi i poszedł do kuchni. W tym samym czasie mózg zapragnął opróżnić zbiorniki. Oczywiście jak 979 załączył wi-fi to pomyślałem idzie zrobić w.k. do kuchni. Ale po chwili pomyślałem, chyba nie, to tylko mnie tak wali na łeb. Zająłem się sobą, z przerwami udało się opróżnić zbiorniki, z przerwami, bo nasłuchiwałem czy on nie słyszy odgłosów z grupy A. Po wszystkim nasłuchiwałem co robi w kuchni. Jakoś się uciszyło i pomyślałem zasną na krześle, jeszcze się przewróci z niego i spanie, to leze spr. i ewentualnie przeprowadzę go na grupę A. Leze do kuchni, a on tez w.k. Specjalnie szedłem wolno, aby w razie czego mógł się pozbierać i tak zrobił, Organ z majtkach naprężony, trudno go był ukryć to też obrócił się tyłem do mnie, ale wiemy, wzrok jest szybki to zauważyłem, a jak się odwrócił tyłem to na kom. zobaczyłem stronę z wyborem filmików. Polazłem więc na grupę A i położyłem się, a po chwili przylazł on. Nie wiem czy skończył czy nie, może tak skoro wrócił, a może z powodu alko nie mógł dojść i zrezygnował.
  Leżąc pomyślałem, przecież nie ma tego w sumie gdzie robić, to dziś o 15:00 mnie nie będzie co zakomunikowałem mu rano i przypomniałem jeszcze niedawno, aby mógł na pustej stacji ewentualnie opróżnić zbiorniki. W końcu mam możliwość, a on taka ma rzadko, to będę w miarę możliwości mu tworzył.
   W pt. uruchomil 979 TV na grupie C dla 371, to teraz może zasypiać tam przy TV, a nie na grupie A, na której ok. 23:00 budzę go, aby się przestawił na grupę C, bo akurat zajmuje mój tor.
   Oczywiście w weekend trochę symek kolejowy, ale trochę, bowiem niedaleko sprzedali domek w wiosce i opróżniali go, to przygarnąłem trochę gratów, a 979 drewno dla matki, która pali w piecu. Mam już tyle rzeczy mieszkaniu, że trudno się łazi, ale np. dotarła sprawna pralka candy to to tych co mam będzie na rezerwę. Ładne stare krzesła do starego drewnianego stołu przygarnąłem, takie jeszcze na sprężynach i do tego odrestaurowane kiedyś, bo mają nowy, czy mało zniszczony materiał, czyli były u tapicera. Trochę narzędzi budowlanych się załapało i listwy na płotek, przydadzą się do ogródka. Zajęło nam to jakieś 4h, najbardziej pożądane w sob., a mieliśmy się zająć uszczelnianiem stacji na zimę i montażem muszli przy grupie C, bo 371 musi łazić daleko do drugiej ubikacji.
   I tak weekend zleciał, a to co miało być do zrobienia nadal pozostało, mało tego doszły nowe zadania rozlokowania rzeczy, które dotarły na stację. Nie wiem kiedy się z tym wyrobię, jakiś dramat czasowy.

piątek, 4 listopada 2016

Piątek #1099

    Nie opisałem tego, ale w pn. 31 paźdz. była imprezka u 230 z powodu wyremontowania mieszkania, tzn. kawalerki w starym budownictwie i przy okazji dnia przebierańców. Mieliśmy tam iść i się przebrać, ale odeszliśmy ze stacji tam w normalnych strojach, 979, 897 i ja, a przed drzwiami mieliśmy ubrać maski, ale jak zwykle zrobiłem wiochę i otwarłem drzwi, i wlazłem bez maski. Robiąc krok do przodu właśnie o tym pomyślałem, ale było o ten krok za późno, zresztą nikt mnie tez nie powstrzymał.
   Tak byliśmy już  w środku. Mieszkanie pomalowane na średnio szary kolor z sufitem białym. U mnie jeszcze standard, całość grupy A na biało, zresztą i tak 4/5 ścian przykrytych jest kolejowymi plakatami, mapami innymi przedmiotami. Imprezka skromna, tzn. oprócz 230, jego laski, byliśmy my, a ok. 21:00 dołączyła ich znajoma para, ale szybko się wykruszyła i po 22:30 odeszli. Trochę się polało, w pewnym momencie miałem "o jeden most za daleko" i wyłączyłem się z picia. W sumie po przerwie mógłbym jeszcze coś łyknąć, ale na drugi dzień objazd komunikacją po Górnym Śląsku, to tak średnio z perspektywą wstawania porannego. Na imprezce żarcia pełno, jakby miało być przynajmniej o 5 ludzi więcej. W sumie to 2/3 z tego co było przygotowane zostało. Nawet niejedzenie na stacji macierzystej nie pomogło, bowiem z łykaniem to za dużo nie zeżarłem. Co ciekawe, mimo takiej ilości dobrego żarcia, wzięcie miały pospolite chipsy, jakby tego było mało, a może to już przyzwyczajenie ludzi do nich. Nawet zwróciłem uwagę, po co żrecie te chipsy, skoro jest tyle dobrego żarcia.
    W mieszkaniu ciepło, bowiem laska od 230 jest jak ja, tzn. ciepłolubna więc dokładała do pieca tzn. kominka i było przyjemnie jej i mnie, reszta padała i stękała:
- za ciepło, za ciepło.
  Nawet zrobili sabotaż i uchylili okno co by nie popadali zupełnie. W sumie jeszcze trochę i była by imprezka w klatach. Obserwowałem 230 na imprezce, bowiem w koszulce z krótkim rękawkiem. Zdjął wcześniej koszulę z powodu temperatury. 230 pracuje na drzewach, tzn. zajmuje się ich przycinką, czasem wycinką. Z tego powodu pracuje głównie rękami, wciąga się po linach na drzewo, jednym słowem prace siłowe. Patrzałem na jego ręce i jednak genetyka + warunki pracy powodują, że mięśniaki ładnieją. W porównaniu do stanu z przed 2 lat, wyładniał. Nabrał masy mięśniowej i to bez chodzenia na siłownie. Zwykła praca, odżywianie pewnie też standardowe, bez używek itp. i efekt jest. Porównywałem jego ręce i 979 to wyprzedził 979. Czasami jak mu się przedramienia oparły o kolana, to mózg zaczął intensywnie reagować.
   W przyszłym tyg. jest plan, bo trochę się powiedzmy po wyjeździe do wawki i 01 listopada odrobiłem, bo myślę będzie luźniej, zabrać ponownie za ćwiczenia. Patrząc na mięśniaków jest to mobilizujące. Szkoda, że ten 172 wyjechał, bo w pewnym stopniu ćwiczenia ruszyły za jego sprawą. Patrząc na niego, a już w ogóle dotykając go, czując te mięśnie to robiło wrażenie posiadania też takich. No tak to działa.
   Tyle, zabieram się za robienie czegoś, bo ostatnio późno się budzę, prawie regularnie od paru dni o 09:45 z przerwą od 05:40, bo tak wstawał 979 dość długo do pracy, ale w tym tyg. ma na 09;00, mimo tego przebudzanie pozostało. Po tej przerwie zasypiam dalej, i jak budzi się już 979 to w zasadzie na tyle mocno śpię, że już nie słyszę go w stacji, tylko takie przebłyski.
   Oczywiście grzebię przy symulatorze, dokładnie budowaniu własnej stacji, postępy są, prace posuwają się do przodu, na tyle na ile mogę wygospodarować czas. I tak chyba za długo przy tym siedzę.

czwartek, 3 listopada 2016

Czwartek #1098

   Wczoraj miała być notka, ale wszedł na stację 826 i siedział 2h i zawracał mi głowę, a nadto późno wstałem, ok. 10:00 to jakoś poszło z czasem szybko. Do tego do symka uruchomiłem przebudowę stacji, zabrałem się za robienie nasypu i czas zleciał do 14:00 błyskawicznie.
   01 listopada wybrałem się tradycyjnie, choć to drugi rok dopiero na objazd komunikacją miejską po Górnym Śląsku, bo ona za darmo. Ułożyłem wstępnie RJ, na wyjazd i rano po imprezce jakoś udało mi się obudzić krótko po 07:00. Jak zwykle, choć to tylko wyjazd na jeden nie cały dzień, panika wyjazdowa. W tej panice, tradycyjnie wyszedłem na ostatnią chwilę, tylko było już w zasadzie po tej ostatniej chwili bo do tramwaju brakła mi minuta. Dosłownie tyle i  część planu była by zrealizowana. No nic, na szczęście jechał tram w druga stronę to pojechałem i improwizowałem. Z Katowic Zawodzia wsiadłem do A 931, bo akurat jechał. Nim dojechałem do Lędzin. W autobusie jechał taki młody koleś, też chyba na objazd darmowy, bo nie wierzę że w takiej relacji, to długa linia, gdzieś konkretnie jechał. Oboje wysiedlismy w Lędzinach. Z RJ na słupie odczytałem, że 931 wraca dopiero za 45 min. No fajnie do cyca. Poszedłem się odlać, trochę połaziłem i stw. nic to przejdę się do następnego przystanku. Idąc do niego minął mnie ten sam 931, którym jechałem i z tym samym kolesiem w środku, który tak się na mnie patrzał, przy czym jak jechaliśmy do Lędzin, to często się na niego patrzałem, bo też autobus był pustawy, czasem jechaliśmy tylko we dwoje, on po drugiej stronie autobusu, w tej samej linii siedzeń, również na tylnym nadkolu. Nawet miałem plan zagadać go w autobusie, czy też na objazd komunikacją, ale decydowałem się, decydowałem i nie zdecydowałem się. No nic, autobus może bym i dogonił, tylko nie wiedziałem, ze za zakrętem w który wszedł, był jeszcze przystanek. Poszedłem pieszo trochę wqrwiony na następny, dość daleko przystanek. Tam podjechał autobus z PKM Tychy, a kierowca, tu nie ma za darmo i aby się z wiochy wydostać kupiłem bilet za 3zł. No wydatek na cały dzień może być. Dojechałem do Brzęczkowic, a tam najbliższy, za 5min A 35 jechał, aż do Czeladzi. No super pomyślałem, po niedogodnościach ucieczki 931, czy mojego złego odczytania RJ, to taka rekompensata. Przejechałem 35 przez My-ce, So-iec, do Czeladzi. Minąłem pętle tram, a tam stoi T22. Na nast. przystanku wysiadłem i cofnąłem się na przyst. T, aby przejechać się tram. Stara 105-ka po drobnym liftungu, trasa cała do Huty Katowice, to jadę. Od Czeladzi na Będzin tram jechał po starych, którkich szynach, chyba 15 lub 20 metrowych. Na każdym styku waliło tramwajem. Lubię jeździć po stykach, ale tu jak przypadku Morta w Pingwinach z Madagaskaru, kiedy powalał wszystkich słodyczą, tak tu za dużo styków, za dużo styków. Mózg prawie wariował od podskakiwania i nasłuchiwania jazdy po krótkich szynach. Inna sprawa to od lat nie naprawianie torowisk przez służby za to odpowiedzialne. To chyba jest tak jak z pająkami siedzącymi na sieci i czekającymi na owada. Tu komunikacje, czekają na remonty torowisk jako na grubą kopertę, bo przecież jakby same naprawiały i bieżąco utrzymywały torowiska, to nie trzeba by było tak szybko remontu i może jego żywotność przedłużyła by się o np. 10 lat, a wtedy nie dostaniemy koperty za naszej kadencji, bo może nas ktoś zastąpić przeto nic nie robimy, tory się rozpadają, a następnie zgłaszamy:
- po tym się już nie da jeździć, trzeba to wymienić, bo nie będziemy jeździć.
  Miasta wtedy szukają kasy na remont torowiska, które mogło by jeszcze funkcjonować, a tak znowu niepotrzebny wydatek i to nie mały. Kilometr toru tram kosztuje ok. 4 mln zł. Kolejowego, ze względu na cięższy tabor ok. 6 mln. zł. No przecież to nie są małe kwoty, a tak się ta kasę wypierdala. Niedaleko wioski jak budowano średnicówkę (drogę 6 pasmową) to przenoszono torowisko tramwajowe. Oddano je do użytku chyba w 1998 r ze źle wyprofilowanym stykiem w łuku, był wypchnięty na zewnątrz. Minęło prawie 20 lat, a ten styk nadal tam jest uszkodzony i nadal tram jak tam jadą doznają bocznego rzutu. Czy przez 18 lat nikt nie jest w stanie tego naprawić, czy o co w tych chodzi?
    Jak pracowałem na kolei na pewnej dniówce przyszedł toromistrz z 4 chłopkami podbić styk przed iglicowy w rozjeździe nr 5. Pracowali kilka godz. i efektem ich prac było podbicie toru w tym msc. ale tor i styk w rozjeździe podniósł się do góry co tworzyło górkę widoczną gołym okiem. Na następny dzień jak przylazłem na nockę, ów styk był jeszcze w górze, ale jakby mniej. Po nocce przejście 48h i na następnej dniówce styk osiadł i był idealnie prosty. Do końca pracy na tej stacji nic więcej się już z tym stykiem nie działo, pomimo dużego ruchu na nim poc. Czy w takim razie nie da się podobnych operacji przeprowadzić na torowisku tramwajowym? Chyba się da, ale właśnie te koperty, bo gdyby te styki na linii 22 podbili to tram mógłby tam jechać nie dość, że szybciej, to samo torowisko bez negatywnych oddziaływań taboru po wybitych stykach wytrzymało by dłużej. Ale komu na tym, do cyca, z tych rządzących zależy?
   W zasadzie zdecydowana większość torowisk w Zagłębiu tak wygląda. Mnie się oczywiście podobało, bo rzuty boczne i pionowe 105-ką to marzenie dla mózgu. Tam wytrzepało mnie solidnie. Przejechałem całą trasę 22 do Huty Katowice, a w Będzinie k/ zamku przesiadłem się na 27 na klasycznej, bez liftingu 105-ce, na składzie. To dopiero była jazda. Do tego jeszcze praca przekaźników rozruchowych, ach, jeszcze tylko brakowało charakterystycznego mlaskania stycznika jazdy. W Sosnowcu przesiadłem się na 808 do Ka-ic. Mało mięśniaków w czasie objazdu komunikacją miejską, ale w osiemsetce, było na co popatrzeć, niestety chłopak stał za mną to tak niezręcznie było się ciągle ogladać, choć i tak przeginałem pałę. Z Katowic 830 do By-mia, a na dworcu w \By-miu ucieł mi autob. 17-ka. Szkoda, za to za 3 min podstawił się do wioski. Szybka analiza - robi się ciemno, na nastepny do wioski moge czekać np. 30 min jak wrócę skądś tam, a marznąć też mi się nie chciało, nadto przejazd tram w zagłębiu na prawdę bardzo udany i wrażenia dla mózgu pozostawione, to stwierdziłem - zwijam się na wiochę.
   Na stacji 979 zdychający po przedwczorajszej imprece, ale o tym może jutro napiszę.

niedziela, 30 października 2016

NIedziela #1097

    Wczoraj przed spaniem pomny zasypiania przedwczoraj oblałem zasłony i podłogę wodą, od razu lepiej się zasypiało i zasnąłem chyba w ciągu 3 min. To też jakiś rekord, ale chyba niewyspanie z poprzedniego dnia. Normalnie na stacji trochę to zajmuje za nim zasnę, choć teraz zeszło do jakiś 10 min. Jeszcze jakiś rok temu to było ok. godziny, za nim się wyłączyłem. Spanie to ma 371, ale to opisywałem ostatnio.
    Teraz tak dopiero patrzę, a tu nie ma opisanego powrotu z wawki.
    Obudziłem się ok. 08:00 tak miałem nastawiony budzik, ale wstałem chyba 5 min wcześniej. To już tak jest, że jak jest wyjazd to mózg denerwuje się tym i nie potrafi dospać do końca. Zacząłem się pakować znając siębie i panikę jaka się wytwarza w ostatnich minutach przed wyjściem. Nie mając tu listy rzeczy do zrobienia i spakowania, po prostu co mi przyszło do głowy to od razu robiłem, aby następnie mi nie umknęło. Ten proces trwał prawie 2h, bo tyle miałem do wyjścia zaplanowanego na 10:05 najpóźniej z mieszkania, bowiem poc. miałem 10:35 do Skierniewic. Jakoś udało się wszystko zrobić, oczywiście im bliżej wyjścia tym większa panika, jeszcze z rowera zaczęło przy jego wyprowadzaniu i pakowaniu błoto odpadać i musiałem 3x pozamiatać przedpokój i raz korytarz, bo mu trochę spadło. Nawet sprzątacz na klatce się pytał gdzie takie tereny są w wawce, że tyle błota na kole. Odpowiedziałem, że między Wa-wą Zach, a Odolanami na terenach kolejowych. rower jak zwykle ciężki, ale udało się przejechać przejazdem pod Al. Jerozolimskimi na Pałac Kultury, a z pod niego na dw. W-wa Śródm. Na szczęście byłem jakieś 15 min przed planowym odejściem to też po schodach mogłem wolno sprowadzić rower na peron, co by się nie wypierdolił z ładunkiem. Przed KM do Skiernieiwic jechał SKM, więc w składzie było pusto. Była to nowa jednostka, to też skorzystałem z gniazdka pod fotelem i podłączyłem radiostację kolejową co by słyszeć co dzieje. Ludzi o tej porze mało, jednostka w porównaniu do tych z kolei śmiesznych z wyłączonym oświetleniem w całym składzie. W Skierniewicach  (jak dobrze pamietam) jakieś 15 min na przesiadkę, ale z głośników usłyszałem komunikat, ze poc. z Łodzi Kaliskiej ma 94 min. opóźnienia. NIe widząc podstawianej jednostki do Łodzi Kaliskiej skojarzyłem, że może to ta sama w obiegu. Na radiu nic nie słyszałem. ale po iluś tam minutach Pani powiedziała z głośników, że nasz skład ma opóżnienie ok. 30 min. Wypadająć z obiegu z przesiadką w Żakowicach byłbym w wiosce 2 h. później, bowiem poc. na tych odcinkach nie jeżdżą tak często, a właśnie z Koluszek do Cz-wy następny praktycznie za 2h.
    Wjechała jednostka EN57 na peron i ustawiłem się z rowerem do wejścia, był to przód jestki, po zmianie kabiny tył, to też był jeszcze kierownik poc. Mając ubraną kurtkę kolejową zagadałem o przesiadce w Żakowicach, ale też powiedziałem, że podejdę na przód jak ruszy skład i wypisze sobie papiery. Po jakiś 4 przystankach udałem się do przodu składu w kurtce kolejowej oczywiście, w drodze spotkałem konduktorkę rewizyjną, dałem jej bilet i powiedziałem, że ide do kieronika uzgodnić przesiadkę. W przedziale służbowym pokazałem kartkę w wypisanymi poc. oraz ich numerami (kolejarze operują numerami poc.) i zreferowałem sprawę. Przy mnie zadzwonił do dyspozytora odcinkowego mówić do mnie:
- daj mi tą kartkę z nr poc. z Łodzi.
  Podałem mu kartkę i przekazał dyspozytorowi, że ma kolejarza z rowerem na przesiadkę na 14319 i aby go przytrzymali w Żakowicach. Byłem jedyną przesiadającą się osobą. Wracałem prawie uśmiechnięty, bo znowu kurtka kolejowa uratowała mnie, dokładnie 2h mojego czasu.
   W Żakowicach perony usytuowane są na przeciw siebie, a w środku jest droga dwupasmowa chroniona przez 4 rogatki opuszczane przez dróżniczkę. Poc. zatrzymują się przed drogą praktycznie na przeciw siebie, bo są przystanki zorganizowane za drogą, czyli jak stoją dwa poc. to tyłami do siebie. Tu stały przodami. Rogatki były opuszczone, a przejeżdżając wzdłuż jednostki, którą przyjechałem będąc na wysokości przodu kierownik krzyknął:
- podnieś sobie rogatki i przejedź. Przepuściłem jednostkę, którą przyjechałem, bo akurat ruszała i stanąłem przy rogatce lewej. Po przejechaniu poc. podniosłem ją, nie mogłem pochylić rowera, bo by mi bagaż spadł i wjechałem na przejazd kolejowo drogowy. Hamując przy drugiej rogatce dróżniczka wyszła z budy i krzyczy:
- co Pan robi, poc. jedzie!
- nie jedzie, bo czeka na mnie.
   Równie zdziwienie byli kierowcy, bo pasażer na rowerze przyjechał z lewej strony poc. i przejeżdża do poc., który jedzie w tą samą stronę, z której przyjechał. Wciągając się na podjeździe na peron przy którym stął już opóźniony z powodu czekania poc. Łódź Kaliska - Cz-wa, widziałem w kabinie trzy osoby patrzące, co to za kolejarz jedzie na rowerze do nich, pewnie zastanawiali się czy go znają. Patrzał mechanik, kierowniczka poc. i konduktorka rewizyjna. Był plan, aby wejść z rowerem do nich do przedziału służbowego, ale jak widziałem ten wytrzeszcz oczu na przednich szybach to stwierdziłem jadę do tyłu. Machnąłem tylko ręką na przywitanie i jechałem dalej wzdłuż jednostki na tył. A w tyle też pełno, bowiem wracali z Łodzi ze szkolenia kolejarze PR. Było ich 7-u, no i dołączyłem do nich, niby kolejny kolejarz. jak wprowadziłem rower to jeden nie wytrzymał i spytał się:
- gdzieś Ty jeździł, że taki ubłocony.
- z Zachodniej na Odolany.
   Po tej odpowiedzi nie krępowali się rozmawiać trochę o sprawach zawodowych, trochę o prywatnych. Wdałem się w krótką dyskusję nt. semafora kształtowego przejeżdżanego w Opocznie na Sr1 przez maszynistów. Konduktorki, czy kierowniczki poc. nie wiedziały bowiem na jakiej podstawie jest on przejeżdżany. Po tej krótkiej dyskusji, w której powiedziałem chyba 3 zdania, wzięto mnie już na pewno za kolejarza i spr. kolejowe były już omawiane bez skrępowania. Patrząc na nich zastanawiałem się ile to czasu spędzają na dojazdy do pracy. Prawie wszyscy mieszkali w okolicach Gorzkowic więc do Łodzi jest 1,40 min jazdy to dużo, jeszcze biorąc po uwagę rzadkie połączenia trochę im współczułem. Jedna konduktorka mówiła o grafiku i że w sob. ma do północy w Cz-wie, pierwszym poc. z Cz-wy była by w domu w nd. o 08:00, a o 10:00 musiała by wyjść aby dojechać na kolejną służbę, to już z poc. dzwoniła o wolne w nd. na żądanie. To są dopiero dojazdy. Ale przy okazji przypomniało mi się, jak byłem w objeździe kolejowym 28 czerwca na ŚDM to z Żywca jechał kolejarz do pracy, do Ka-c Ligoty. To dopiero jest dojazd. W sumie może dobrze, że nie pracuje na kolei, też by mnie wydupczyli na odległą nastawnię, na której musiałbym spać, bo nie opłacało by mi się wracać do domu na noc, lub po nocy na dzień. Tak kolej w symulatorze w domu w krześle obrotowym, bez dojazdu.
   W Cz-wie przesiadka też krótka, poc. KŚ był już podstawiony. Wracała nim młodzież ze szkół, niektóre bardzo ładne sztuki, było na czym oko zawiesić. W Dąbr. Górn. Ząbkowicach przepuszczaliśmy pośpiecha. Pośp. opóźniony 5 min i my tyle odjechaliśmy. W Będzinie uszkodzenie blokady liniowej na na radiu słyszałem głos dyżurnej, że czakamy na decyzje. Mieliśmy jechać po lewym, ale w końcu puścili na rozkaz pisemny S z unieważnieniem wskazań blokady między stacją Będzin, a Sosnowiec Główny. Opóźnienie wzrosło nam do 12 min. Przed Katowicami kolejny postój, bo skoro nie planowo jedziemy, to przepuszcamy te planowe, to tez w wiosce wysiadłem z 16 min opóźnieniem.
   W zasadzie jednostka od Cz-wy do Poraja trochę pełna, a później to już luz, aż do Katowic.
   Dobra, jeden zaległy wpis zrobiony, trza się zbierać do dom, bo poc. za 1,5h to nie chcę znowu robic paniki przy wyjeździe. Narka.