poniedziałek, 31 grudnia 2018

Poniedziałek #1470

(to poniżej oczywiście miało iść wczoraj, ale..., jest dziś)  
Ponieważ jutro trochę żyję, nie to co młodzi, to tzw. koło historii w pewnych działach już zaczyna się kręcić. Zainteresowania koleją powoduję, że ten dział jest jakby pod lupą. Otóż w dawnej kolei było jedno PKP. W latach 90 na fali likwidowania wszystkiego i czerpania korzyści z upłynniania majątku i kolej nie pozostała w tyle. Po co ma robić sobie sama, a decydenci nie mają mieć z tego tytułu korzyści, jak można utworzyć spółki znajomych od znajomych i majątek wyprowadzić zręcznie do spółek, a następnie dodatkowo czerpać korzyści z 5, czy 10% od przetargu na np. mycie okien. Po tych reformach, za które też poleciały sowite nagrody, kolej rozczłonkowano na spółki od śrub kolejowych, nakrętek, firanek kolejowych, żarówek kolejowych itd. Wszyscy byli radzi, bogaci i szczęśliwi. No może nie wszyscy, oprócz tego szarego pracownika kolejowego. Ale do dziś tłuszcza się nie liczy, w innych działach też, więc nic nowego.
   Kiedy okres prosperity na wyprowadzanie majątku minął, demografia zrobiła swoje, to obecnie znowu kolej myśli o odbudowywaniu tego co kiedyś oddała za 1zł, by żyło się lepiej (wiadomo komu), a teraz za grube już złotówki, znowu będą odbudowywać, czyli nadal zarabiać 5 do 10% na kolejnych przetargach na odbudowę.
Cytat z rynku kolejowego: "Zagrożeń dla tego programu prezes PKP SA Krzysztof Mamiński dopatruje się nie po stronie finansowej ani organizacyjnej, lecz w kurczącym się rynku wykonawców. – Firm i pracowników może fizycznie zabraknąć. PKP SA i PKP PLK muszą się zastanowić, jak zbudować kompetencje przynajmniej na tyle, by nie być zakładnikiem tych, którzy występują jako generalni wykonawcy, nie będąc nimi, jak np. Astaldi. Takie kompetencje można mieć u siebie w organizacji i nawiązywać współpracę bezpośrednio z rzeczywistymi wykonawcami – stwierdził."
  Kto nie wie, to info, że Astaldi, włoski wykonawca, jak zdrożała praca (dawniej) niewolnicza w kraju raju, podrożały materiały budowlane, to stwierdziła - nie zarobimy na polaczkach tyle ile byśmy chcieli, to zwijamy się, i zeszli z wykonawstwa linii kolejowej nr 7 (Dęblin - Lublin) i E59 (Leszno - Rawicz) pozostawiając rozgrzebane odcinki i nie zapłacone należności dla podwykonawców około 62 mln zł. (tyle wpisu z niedzieli)
   Teraz PKP PLK znowu za naszą kasę kupi, to co kiedyś rozpierdoliła, czyli sprzęt do wymiany torowisk, rozjazdów, kontroli torów.
  Czemu, od wieków tak jest, że ciągle bawią się naszym kosztem? Wpierw wszystko oddali swoim Edkom, teraz będą to odradzać od nowa, znowu za naszą kasę, bo Edkowie już się nażarli, a jak nie mają zysku, to mają na to wyjebane. Wiem, że zyski się prywatyzuje, a koszty uspołecznia, ale kiedy ta głupia tłuszcza się otrząśnie, jeżeli w ogóle to kiedyś nastąpi. Chyba jednak nie i przyjdzie mi zdechnąć, a nadal tych głupich mięśniaków-skurwieli będą doić z ich kasy w imię prawa, które sami ustanowili.
   No nic, bo i tak nic nie zmienimy. Dzień zajęty. Wczoraj o 17:45 wyprowadził się 172 ze swoją niby laską i mamy jakoś wolne. W związku z tym nadrabianie zaległości. Do aldika poleciałem po żarcie dla szczurów, następnie śniadanie, po nim chytanie rzeczonych szczurów i ich wywóz. Niewiele się chyciło, ale też nie miałem czasu przewracać do góry nogami stacji, więc te co się znalazły. Odeszło 11 szczurów w tym 5 całkiem małych. W ogóle nie wiem skąd one się wzięły, skoro samce odeszły juz jakiś czas temu. To kto je zapłodnił? W każdym razie muszę 3-go je definitywnie chytać, bo robi się groźnie. Niestety w tym dniu, rozwalanie stacji mnie nie minie.
   Byłem u 971 w szpitalu. Wygląda jak wyglądał, ale, jak powiedział dziś, czuje się lepiej. Posiedziałem jakieś 3o min, ale jak się ma rzadki kontakt, to o czym tu gadać? Tak to niestety jest. Dobrze, że z 979 kontakt jest utrzymywany na poziomie poziomów dotychczasowych, a nawet go przewyższa. Dzięki temu jakoś nam się konwersuje. 979 pojechał na sylwka do Ustronia. Wyjechał już w sob., bo ma urlop do 2-go włącznie, więc dopiero 3-go lezie do pracy
   A teraz zasiadłem do symka kolejowego (td2) i do tego leci balsam pom. 36V póki stacja pusta. To rzadkie chwile, kiedy stacja jest pusta popołudniu. Dobra, to do jutra, czyli do nowego roku. Narka.

sobota, 29 grudnia 2018

Sobota #1469

   Miałem dziś jechać do 971, ale:
- pojechałem do katos zawieźć 979 z niby laską, bo jechali do Ustronia na sylwestra
- w drodze powrotnej, mimo zabrania laptopa kapłem się, że nie mam rozdzielacza do gniazda 220V i nie mam co jechać z laptopem bez tego rozgałęźnika, bo do gniazda jest wpięte łóżko, to nie mogę go wypiąć.
- nie zabrałem butelek do kaufla,
- wreszcie dzisiejsza wyprowadzka 172 mnie ciągnęła na stację, bo nigdy nie wiadomo, co się będzie wyprawiać.
   W sumie na stacji podjąłem decyzję o wyjeździe do 971 jutro, jak już na grupie B nie będzie stacjonował 172. Mam dziwne wrażenie, że mógłby sobie coś pożyczyć i nie powiedzieć o tym. Na razie ciągle krążą (172 i 973) między st. mac. i blokiem gdzie zajmuje pustostan reanimując tam drzwi
  Czekam już na zwolnienie grupy B, bo tam posprzątać trza bydzie i wreszcie jakiś spokój zapanuje ponownie na stacji, przynajmniej w nocy, bo dziś spałem z przerwami, bo jakaś imprezka była.
  W pn. jest plan wyjazdu do 824 jeszcze w tym roku.
  Uciekł mi wątek, bo ciągle ktoś tu przechodzi przez stację, to jeszcze powrócę do świąt. W tym roku, jak chyba w żadnym innym telewizja, przynajmniej kanały dostępne na darmowych platformach dały dupy, jak nigdy przedtem. Same powtórki i to filmy, które w zasadzie znamy na pamięć. Już pomijam Kevina samego w domu, bo to taki żart wigilijny, ale reszta z Titanikiem włącznie to przegięcie. Za dawnych czasów na święta to była uczta kinomana. W tym roku to można było się wyrzygać  oglądaniem ciągle tego samego. Jest tyle ciekawych filmów, to oni, jakby celowo, ciągle puszczają to samo, chcąc nas chyba nauczyć na pamięć tych filmów. Następna karta sieciowa, bo w tym roku nie było w planach kupna innej, będzie z wyjściem HDMI do telewizora, na którym polecą filmy z neta. Rozmawiałem z 895 i powiedział, że obecnie z ludzi młodych, to mało kto patrzy już na TV. Może i racja, bo 979 też nie ogląda z niby laską TV, tylko filmy z neta. To w sumie ta TV to w takim razie dla geriatrionu, a ten się przecież ciepać nie będzie.
   Tyle, bo wzmaga się ruch na stacji i zaś notka, choć trochę taka z dupy, będzie zalegać. Narka.

piątek, 28 grudnia 2018

Piątek #1468

  Informacja dnia - wizyta w szpitalu u 971. Tego się nie spodziewałem, a wychodząc od niego, chciało mi się płakać. Tak zmarniał, że prawie go nie poznałem. Wygląda jakby był w którymś tam stadium raka. Wychudzony strasznie, praktycznie skóra i kości. Sam 979 był w szoku i powiedział (podjechaliśmy tam razem wracając z Katowic), że tak wyglądała jego babcia w którymś miesiącu raka. Niby lekarze mówią, że zatrucie organizmu, ale, albo nie chciał mówić przy 979 co faktycznie mu jest, albo lekarze nadal nie wiedzą dokładnie co. Fakt, trafił do szpitala przed świętami, więc w święta badań nie robią, ale patrząc na niego nie wygląda to najlepiej, a nadto, miał niewielkie, ale jednak, problemy z przyswajaniem informacji, bowiem o jedną rzecz pytałem się go 3x, za trzecim mówiłem już głośniej i wolniej, mimo innych osób na sali i widziałem, że następowało przetwarzanie informacji u niego, ale nie wyszła odpowiedź, tak jakby w mózgu następował error. 979, którego na chwilę zostawiłem z nim samego, bo poszedłem na kartkę napisać nr tel. od znajomego z Wodzisławia Śl., też potwierdził, że nie wszystko z percepcją było ok. Jutro będę u niego, to zawiozę mu laptopa, ale po tej wizycie czuję się strasznie. Chciałem się spytać czy czasem nie aids, ale przy 979 się nie odważyłem, choć tak sobie myślę, że lekarze chyba by na to wpadli i zrobili też to badanie.
    Do pracy szybko nie wróci, już był 2 m-ce na nieświadczeniu pracy, choć szef mu płacił jakby robił. Teraz  ma L4, a to niestety z najniższej krajowej, bo na takiej był do końca w firmie. Zejść z 5-ki do 1300zł będzie b. trudno, do tego w domu jeszcze te koty. Wszystko to nie wygląda najlepiej na dziś i jutro. W szpitalu z tydzień jeszcze będzie, bo sylwester, nowy rok, to wiele tam nie zdziałają. Tak się zastanawiam i na chuj było to całe zajeżdżanie organizmu przez ostatnie lata. Ciągle praca na dwa etaty z sobotami i niedzielami włacznie i po co? Co teraz z tego jest? To niedosypianie, to ciągłe bycie wiecznie na obrotach. Powiedziałem w drodze powrotnej 979, że on następny. Spytałem się:
- kiedy się ostatnio wyspałeś?
   To pytanie retoryczne, bo nawet tej i zeszłej nocy mu się nie udało. Kolejny, który myśli, że my to roboty nigdy nie niszczące się i wiecznie napierdalające na okrągło, a spanie wymyślili idioci. W ogóle to spanie, to jakieś mega marnowanie czasu, bo tyle rzeczy można w tym czasie zrobić.
   Na stacji nadal na grupie B 172 i jego niby laska, bo wróciła i..., seks jednak bardzo łączy. Dziś mają opuścić stację i wynieść się na pustostan. Jeszcze jakby 172 tu sam przebywał, to coś bym z tego miał, ale jak jest z nią, to przez tydzień w sumie dwa razy to zrobiliśmy, to do dupy z taką robotą.
   973 też mam problemy ze swoją laską i ogólnie widać, życie dla niektórych nie jest takie radosne, jak sobie to poukładali w gowie w wieku lat nastu. Dobrze w tym wszystkim, że mnie się nic nie dzieje i na razie jakoś leci i jest ok.
   Tyle, choć ileś tam tematów nadal stoi i zarasta krzaczorami na torach bocznych, czekając na wyciągnięcie ich stamtąd. Może kiedyś się uda, bo jak widać, życie bieżące jest i tak dość obszerne w wydarzenia.
   Jeszcze umknęło wczoraj. Miałem lenia przez większość dnia. Przez 3h był 979, bowiem zawirusował kompa i musiał wykonać telefon do 373, by udało się go odratować. Wirus do plików dopisał własne rozszerzenie ".nano" i nie dało się wielu rzeczy otworzyć. Dopiero z pomocą 373 przez jakiś deszyfrator pliki jako drugie zostały odtworzone, a następnie te z rozszerzeniem ".nano" należało usunąć. Zdecydowana większość się odratowała, jakieś pojedyncze filmy pozostały z dopisanym rozszerzeniem. Oczywiście odnośnik do jakiejś strony informował, że wystarczy zabulić 5.000$ i pliki będą uratowane. Przy okazji 373 w rozmowie z 979 przekazał info, co ten drugi mi później powtórzył, że jego firma wybuliła kiedyś kobel, za uratowanie plików na serwerze, bo ktoś tak zmyślnie je zainfekował.
   Tyle, bo za chwile ma dzwonić 979 i leziemy do stony na zakupy, tzn. on, bo ja tylko po wióry dla szczurów. To narka.

środa, 26 grudnia 2018

Środa #1467

   Dzień zaczął się od chai, ale brał w niej udziału tylko 172 ze swoją niby laską. Nie wiem co sobie sąsiedzi pomyśleli, bo 08:00, ale, co pisałem już kiedyś, mięśniaki-skurwiele tak mają, szczególnie z rodzin wielodzietnych, że ten który głośniej krzyczy ma rację, to też 172 jak zwykle darł japę.
   Poszło o to, że w nocy, jak spał 172 ona przemieściła się ruchem manewrowym z grupy B na grupę C do 973. Zrobiła to dwa razy, wpierw (jak relacjonował mi 973) po ładowarkę, a później z fajkami. Jak słyszała, na B jakieś ruchy, to położyła się obok 973, na co wtoczył się 172. Oczywiście mu się zważyło i tak zostało do teraz. Chaja z nią trwała jakąś godzinę, po czym ona się wstępnie spakowała i wyszła, choć wcześniej w tej chai chciał jej wyjebać na łeb.
On - wyjebia Ci na łeb
Ona - no to wyjeb (oczywiście oba wiersze wykrzyczane, więc sąsiedzi to na pewno słyszeli)
ale jak to przy takich gadkach na tym, tym razem się skończyło, choć wcześniej jakieś rękoczyny były (nie u mnie na stacji). Po jej wyjściu 172 się rozpłakał i poszedł po... piwo na uspokojenie. W tym czasie opowiadał mi to ze szczegółami 973 i powiedziałem mu, że może ona nie chce tego związku dlatego coś takiego zrobiła, bowiem w nocy 172 powiedział jej, że się zakochał. Nadto, atrakcyjność 973, co po raz kolejny mu powiedziałem, może mieć tu wpływ (muszę mu te zdjęcia zrobić). Oczywiście 973 powiedział, że się ubrał, bo jakby miał na placu wyjaśniać sytuację, to w klacie tam nie wylezie.
   Może przestraszyła się związku ze 172, czego on nie ogarnia (takie modne teraz słowo) i zrobiła taki myk, by zręcznie się wywinąć z sytuacji. Noc wcześniej się chyba z 5x kopulowali, ale sam seks to co innego, a związek to już zupełnie inna bajka. Bo na dziś, co jej może 172 zaoferować? Oprócz swoich mięśni, dużego chuja i zakochania - nic. Nie ma mieszkania, nie ma pracy i w zasadzie oprócz ubrań nie ma nic. Może w wieku 17 lat na czymś takim można budować związek, ale około 30-ki to już nie bardzo.Samice pod tym względem myślą inaczej. Chyba, że to mój pkt. widzenia jest jebnięty, a pkt. widzenia "prostych" ludzi wygląda jeszcze inaczej.
   Teraz na grupie C 172 i 973 omawiają całą sytuację jak w więzieniu, z którym oboje mają doświadczenie, więc takie dyskusje wyciąga się w godziny (długie godziny) dla zabicia czasu. Już to tam trwa 2h, a daję im jeszcze kolejne dwie. Teksty oczywiście z grypsery, to czasem się ciekawie słucha.
   Na szczęście cała ta sytuacja wpłynęła na 172, na decyzję o ewakuacji ze stacji na pustostan, który mu wskazali koledzy z wioski. Ma tam iść dziś z 973 zrobić zamek w drzwiach i "wprowadzić" się.
   Jutro wyjazd do 971 do szpitala, podał oddział, piętro, pokój, to wiem gdzie go nawiedzić. Wcześniej jak dzwoniłem, to nie wiedział nic, ani jaki oddział, ani nr pokoju.
   Zupełnie przelotem był wczoraj 979. Dziś ma być na dłużej, bo kupił grę przez neta, ale są problemy z uruchomieniem jej na moim kompie, choć maszyna sprawna i tą grę lekką cipą wchłonie, wszak niedawno ją wymieniłem pod kątem symka kolejowego, z którego teraz wychodzę. Ostatnio go odpaliłem, przejechałem jedną stację, a na drugiej się gra zawiesiła (błędy gry, bo nie tylko mnie się tak dzieje). Wyszedłem i już nie wróciłem. Administracja ma tam jakiś inny pkt. widzenia, o którym mało kto wie, a szkoda, bo to może by części ułatwiło zachowanie się, działania, itp. Za to wczoraj odpaliłem ISDR-a. Ta też potrafi wciągnąć, choć jakby była w wersji multi, to byłby wypas.
  Dobra, kończę i muszę się zająć na stacji zaległymi sprawami, a dyskusja na grupie C trwa i jeszcze trochę trwać będzie. Narka, do następnego.

wtorek, 25 grudnia 2018

Wtorek #1466

    W wigilię ostatnie wyjście do sklepów po 12:00, ale nie by coś kupić, tylko by zebrać "wióry' dla szczurów. W stonie same znajome twarze na kilka minut przed zamknięciem. 4 kasy czynne. No ile można tego kupować i ile Ci ludzie zarabiają, że tyle wydają? Trafiłem m.in. wioskowego mięśniaka, nawet ładny, który wyjechał do Niemiec i tam kopie w bal. W okresie lat nastu faszerował się jakimiś sterydami, bo nagle obrósł we włosy na klacie i plecach i oczywiście się wypierał, że nie żarł. No więcej takich bajek proszę... Ale dziś, w ubraniu wyglądał atrakcyjnie. Pewnie już nie żre dziadostw, a jak kopie, to musi się zdrowo odżywiać, bo trener i dietetyk czuwają nad tym. Jak to młody, bo tam dostaje kasę za to kopanie, stwierdzenie - że tu (w tym kraju) nie ma przyszłości dla niego.
    Już w wigilię stwierdziłem, że pieczywa mam za dużo. Kupiłem dwa zamówione chleby, a wystarczył by jeden. Reszta na szczęście długoterminowa, to wytrzyma jeszcze po świętach.
    Po tym obiegu, na chwilę na st. mac. przebrać się w ubranie robocze i do 979 pomóc stroić choinkę. Oczywiście nie obyło się wcześniej bez jego stękania, gdzie jestem i czemu już mnie nie ma. Na miejscu on w klacie, bo w mieszkaniu ciepło, rozebrałem się do koszulki, bo moja klata nie jest tak atrakcyjna jak jego. Udało się powiesić lampki, bombki i (zapomniałem jak to się nazywa) coś tam jeszcze. Po obstrojeniu choinki, pomocy w kuchni, 979 poszedł się na szybko okąpać do łazienki, a ja na st. mac. ubrać kreację i spakować mu prezent. Oczywiście miało być bez prezentów, ale spodziewałem się niespodziewanego. Prezentem była duża czekolada 300g zapakowana w oryginalny szary papier z epoki, mamy takie cuda na st. mac. Papier ma ok. 30 lat., a do tego związane to było sznurkiem papierowym, zrobionym z szarego papieru, oczywiście także z epoki. Ten sznurek to dopiero jest hit. Mam całą rolkę. Chciałem na to nakleić jeszczę R-kę, tzn. znak dawnych listów poleconych, bo też mam gdzieś rolkę e-R-ek, ale w pośpiechu nie odtworzyłem miejsca pobytu tego cuda. Może w przyszłym roku zintensyfikuję tworzenie się bazy danych przedmiotów na st. mac. i miejsca ich składowania.
   Już w kreacji z prezentem polazłem ponownie do mieszkania 979. Ponieważ jego nie było, to siedziałem z matką. Zastanawiałem się co ja tam właściwie robię i na co mi to było. żarcia (tak, nadal mi się nie pisze duże "ż", ale to nie błąd u mnie, bo jak pamiętacie u 824 na innym kompie, inny dostawca neta - to samo) pełno, więc im więcej zeżrę tam, tym więcej zostanie tu. Nadto ta atmosfera świąt jakoś mnie nie nastrajała optymistycznie. Miast być na pustej st. mac., to czekałem na kolację z procedurami, które średnio mnie ruszają. Matka od 979 z racji tego, iż mieszka w zasadzie sama, to nawijała ciągle do mnie, bo stałem się idealnym odbiorcą treści. Wybawienie nastąpiło w postaci przybycia 979 z niby laską. Zaczęły się procedury kolacyjne. Kolacja prosta, smaczna czyli barszcz czerwony (no ten trochę średni, przypomniał mi się kiedyś robiony przeze mnie na zakwasie 5 dniowym, to dopiero była uczta dla kubków smakowych) z krokietami. Na drugie ryba (filety) i dobrze nie było obierania ości, ziemniaki i dwa rodzaje kapusty z grzybami i pieczarkami. Trochę pomagałem przy odgrzewaniu, bo matka już starsza, to tak średnio jej wychodziło, jeszcze by przypaliła kapustę.
   Po kolacji szybkie rozdanie prezentów i następnie 979 z niby laską do rodziców od niby laski na drugą kolację przesuniętą ze względu na pierwszą. Zostałem jeszcze kurtuazyjnie z matką do 20:00 po czym wydaliłem się na st. mac. Tu niestety tory zajęte. Fuck. Mało tego jak wszedłem to słyszę odgłosy kopulacji. To 172 posuwał swoją laskę. Zastanawiałem się, gdzie jest 973? Okazało się, że był na grupie C i słyszał odgłosy z grupy B. Współczułem mu, bo mnie odgłosy dwu młodych samców kopulujących by ruszały, samca z samicą już nie, ale 973 to co innego. Z czasem stacja się zapełniła, bo wszedł jeszcze 826, 834, gadająca kobieta i tak czas zleciał do 00:30.
   Jeszcze bym zapomniał. Już po powieszeniu ozdób na choince zadzwoniłem od 979 do 971, bowiem poprzednio nie odebrał telefonu. Okazało się, że jest w szpitalu. Do cyca! To się porobiło. Okazało się, że zemdlał w domu i zdecydowano na podstawie wcześniejszych objawów na przewiezienie go do szpitala. Odwiedzę go po świętach, bo na stacji ruch, a nadto stacjonuje 172 ze swoją niby laską. Jakby był tylko 973 to bym pojechał, ale ich samych nie ma co zostawiać.
   Jeszcze nie wiadomo co mu jest, bo badania są ciągle robione, ale jeszcze bez wyników to kolejny przykład olewania swojego zdrowia. 971 nigdy nie chodził do lekarzy. Zawsze było (to idiotyczne) będzie dobrze. Niestety nie jesteśmy robotami i należy szanować swoje zdrowie, ale mięśniaki-skurwiele wychowane w kulcie niezniszczalności, wiecznej regeneracji, myślą że tak będzie do końca świata i o jeden dzień dłużej. Niestety tak nie jest, a przykłady widoczne na innych mięśniakach z boku też niewiele dla nich dają do myślenia. Na szczęście, jeżeli tu w ogóle jakieś może być, sypnął się po rozejściu z żoną. Czyli nie musi jej utrzymywać i balast na razie z gowy. Tak, oprócz chmary kotów, jeszcze ona by była nadal do utrzymania.
   Tyle, bo na st. mac. rusz się zaczyna robić i jeszcze, co ostatnio się często zdarza, notka pozostanie na torze bocznym. 

poniedziałek, 24 grudnia 2018

Poniedziałek #1465

(to jak zwykle miało iść wczoraj, ale...)
  Wiem, wiem, te święta nadchodzą, ale na st. mac. ich nie ma, to też w tej notce trochę rozszerzę wątek filmów krótkometrażowych-branżowych. Oglądając jakiś brazylijski film myślę nad różnicą bycia branżowcami za komuny i teraz. Przecież w tamtych czasach nie słyszało się o pedałach, a jednak byli. To nie jest tak, że po 90-ym roku nagle wyszli jak zombii z pod ziemi i zaczęli grasować po ulicach. Nie było w szkołach, bo przecież też chodziłem, wyzywania, poniżania, bicia pedałów. A jednak oni tam byli i to statystycznie było ich więcej jak w dzisiejszych podstawówkach, bo to tylko 1-7, a w tedy było pełne 8. Mało tego oddziały były spore, może w wawce po zamknięciu szkół się nie mieszczą, ale na wioskach klasy to ledwo ponad wymagane 15 osób. Mamy niby "wolność", ale oprócz objawiania się branżowców, objawiła się też przemoc wobec nich. Można zakładać, że przylazło to, jak wiele negatywnych zachowań z zachodu. To w końcu filmy, które oglądam w pewnym stopniu skłaniają do takich zachowań. Bo skąd niby młodzież je wzięła, skoro wcześniej byli jak w wielkiej PL klatce, aż tu nagle przyszły z zachodu złe wzorce, a takie są łatwiej przechwytywane jak te dobre i tak zostało do dziś, i tak będzie jutro. Smutne to, ale nie widzę jakiegoś rozwiązania.
   Cieszę się jedynie, iż mnie się udało przejść ten etap bez zadrapań i zawirowań, a teraz w wiosce mam już swoją pozycję, o czym tu kilka razy pisałem, to też przemieszczam się po niej swobodnie. Niby lepsze czasy dla młodych, bo łatwiej się poznać, wszak net to b. przyśpiesza, ale też kontakt z głupimi rówieśnikami w szkole może być, a często jest - nieznośny.
   (no i tyle notki, która miała iść wczoraj, jest niedokończona i teraz jej nie dokończę)
   Za to z dziś.
   Po 10 latach lezę na kolację wigilijną. Nie chodzę do ludzi, bo się tam nieswojo czuję w tym dniu. Mogę iść w każdy inny, ale akurat w tym to nie bardzo.  Lezę bo:
- 979 mnie zaprosił już któryś raz z rzędu,
- w stacji na grupie B 172 ze swoją niby laską, a średnio mi to na rękę (jeszcze jakby on był sam to co innego),
- uwolnię się, choć nie wiem, do której to u 979 będzie trwało, bowiem on z tej leci na następną do starych od niby laski,
- nigdy nie kupuję prezentów i w tym roku też nie mam (miałbym, gdybym wiedział wcześniej, że tam lezę, a tak spodziewałem się zwolnienia grupy B do dziś, co nie nastąpiło),
- liczę na chwilę bycia samemu w stacji po ponownym jej otwarciu, ale też nie wiem ile to będzie trwało, bo tradycyjny napór będzie następował.
   Mam iść do 979 wcześniej by pomóc przy operacji "kolacja", a w sumie to chętnie bym raz w roku pobył sam na st. mac. Takie oderwanie się od ciągłego ruchu, to wyjdzie niestety dzień, jak co dzień.
   W przygotowaniach do świąt na st. mac. w tym roku nie nastąpiło nic. O ile w ub. roku coś tam chyba sprzątałem, to w tym z ogólnego przemęczenia nic mi się nie chciało. Stacja wchodzi w te dni jak wyglądała w poprzednich. Nie bym się z tego cieszył, ale tak wyszło. No ile można ciągle napierdalać? Już mi się po prostu nie chce, do tego 172 jest niechlujny i w zasadzie to trza chodzić i za nim sprzątać jakbym tego miał jeszcze mało. Rekompensują to w pewnym stopniu jedynie bliższe spotkania z nim i to tyle. Oczywiście poprzedni układ, gdy przychodził i wychodził był lepszy od obecnego. Niby coś tam gdzieś znaleźli (chodzi o lokum), ale nie wiem co będzie dalej.
   Muszę jeszcze obieg po wiosce zrobić po wióry dla szczurów, by mogły przeżyć dwa dni. Ja to spokojnie, jeszcze zostanie. Na żarcie w grudniu do dziś wydałem 179,79 z czego 72 zyla to 4x balsam pomorski 0,5 ltr. od kolegi pracującego w hurtowni alko. Musiałbym spr. w tabelce, ale w ub. roku było podobnie.
   No dobra, tyle, bowiem jak zwykle pełno zajęć jeszcze do. Chciałem tej bieganiny uniknąć, a zostałem w nią, w zasadzie przez własne decyzje i brak asertywności, wciągnięty. Pcham notkę, bo zaś nie poleci jak wczorajsza. Narka.

sobota, 22 grudnia 2018

Sobota #1464

   Umówiona flaszka z 979 nie odbyła się w środę, tylko w czwartek.
   Cholera, zabrałem się za pisanie, ale mnie tak gowa boli, że nie umiem wystartować z nim.  Na szczęście taki silne bóle głowy to zdarzają się raz na pół roku. W zasadzie w ogóle to bóle głowy występują tak rzadko. Ale jak już dochodzi do tego, to niestety jest ostro. Właśnie mnie obudziło w nocy i nie mogę zasnąć, to wylazłem.
   No dobra. Flacha w czwartek, choć mimo zapewnień 979 do końca nie byłem przekonany czy jednak przylezie, więc zacząłem sam, ale łykłem kieliszka po 20:00 kiedy się zjawił. Na stacji niestety składy. Na szczęście jak widziały, że razem pijemy to zręcznie się usunęli ze stacji, to też w miarę wcześnie, bo już ok 21:30 było pusto, oprócz stałych składów na grupach 973 na C i 172 na B z niby laską. Jakoś poszło po flaszce na łeb, a nawet tego tak nie odczuwałem. Jakiś większych tematów nie poruszaliśmy, tradycyjnie oparło się o testament, bo on jak zwykle, że mu to niepotrzebne i "co ludzie powiedzą"? - przecież i tak już wiedzą. Oparło się tez o 174, ale krótko. Jakoś odnoszę wrażenie, że jakby mi się film urwał, albo tak mało się działo w tym czasie.
   Odcięcie się od symulatora ma pozytywne aspekty. Więcej oglądam filmów na necie, zdarzają się ciekawe produkcje jak np. "Jak spędziłem koniec lata" 2010, rosyjski, psychologiczny; "Uprowadzony" (w oryginale "Syn noblisty") 2007 z ciekawym scenariuszem, a obecnie przeglądam krótkometrażowe filmy o tematyce branżowej. Nawet nie wiedziałem, że tyle tego wyprodukowali. Niektóre ciekawe, inne trochę niedopracowane. Może reżyserzy się wprawiają w krótkometrażówkach. Mimo tego znamienne jest to, że w wielu produkcjach branżowcy są bici. Jest jakieś ogólne przyzwolenie, nagonka na inność, mimo wielu wysiłków, by to spłaszczyć, nadal jest rozwarstwienie, efektem czego inność jest wyśmiewana, poniżana, bita. Nie wiem jak to jest odbierane przez młodych heteryków. Czy składnia ich na podstawie tego co widzą do agresji, czy działa wstrzymująco? Jeżeli druga opcja, to czemu nadal kręci się takie produkcje?
   Ok. 12:30 polazłem do sklepów wioskowych. Co roku to samo. Jakby ich wypuścili po pół roku lub roku z Oświęcimia i masowo chcieli nakupować w sklepie, by się nażreć, nadrobić zaległości i by sprzątnąć to przed innymi. Ale, do cyca, tak nie jest. Nikt nie siedział przed świętami w obozie i był na chlebie i wodzie. To w sumie tylko dwa dni, kiedy sklepy są zamknięte to czy faktycznie tyle musimy żreć? Ile z tego później wywalimy do kosza? No cóż, widać nawet jak mało zarabiamy to dużo wydajemy, a jak dużo zarabiamy to dużo wydajemy. 979 w jeden dzień wydał 400zł z czego 111zł u masaża. Za 400 zyla, to żre przez m-c czasu.
   Tyle, bo zajęcia czekają, choć przygotowań do świąt tradycyjnie tu nie ma.

środa, 19 grudnia 2018

Środa #1463

(wpis poniżej miał być wczoraj opublikowany więc stwierdzenia: wczoraj, przedwczoraj, dziś należy przesunąć o jeden dzień)
Kiedyś w firmie robiłem test inteligencji na postawie filmu Bagińskiego "Sztuka spadania". Film był nominowany do oscara w kategorii filmów krótkometrażowych, więc nie jest to jakiś chłam. Pytałem się mięśniaków, co widzą na poszczególnych obrazach. Tzn. wpierw puściłem im cały film, a następnie jak na lekcji PL pytałem się, co autor miał na myśli, co po przez obraz chciał nam przekazać. Pamiętam, że spośród iluś tam osób, niewiele faktycznie coś widziało, a co najważniejsze mogło o tym co widziało opowiedzieć.
   Dziś puściłem film niby lasce od 979. Jeszcze do 5 minuty analiza jakoś szła, choć robiłem błędy i podpowiadałem odpowiedzi, to po tej minucie analizy filmu widziałem, że się zmęczyła myśleniem i uciekła w żart. To typowe dla ludzi, taka obrona, podobnie jak ma 824. Jak jest trudny temat, to się zgrabnie wywija. To zgrabnie, to takie dziecinne uniki, łatwe do zauważenia. Podobnie z niby laską od 979. Jak się zmęczyła myśleniem i analizowaniem, to obróciła w żart to co widzi na ekranie. Można i tak, choć zmęczenie analizą przez 8 min filmu wydaje się śmieszne. A jednak. Zaskoczyła mnie tym. Spodziewałem się czegoś innego. Jej zachowanie trochę podważyło moje zdanie o niej. Choć czasami miała przebłyski, to ta końcówka obrócona w żart mnie zaskoczyła. Czyżby mózg po tak krótkiej analizie wysiadł? A może zbyt dużo się spodziewałem po niej. Może zbyt dużo oczekiwałem, a tu takie zaskoczenie.
   Był w czasie emisji 897, który kiedyś też to przechodził i, o dziwo, dobrze to pamiętał. Znaczy się, że te moje wywody odciskają jakieś piętno na nich. I dobrze, bo może z tego kiedyś wyciągną jakieś wnioski.
   Wczoraj łapanie szczurów. Z tego co zauważyłem wieczorem to na grupie A pozostały 3 małe po żyrafce, w części oswojone, bo z szuflady, w kuchni 2. Niewiele, ale pamiętam, że poprzednio 2 samce namieszały i dziś odbywa się niepotrzebne łapanie, którego już w ogóle nie miało być.
   Mało dni zostało do świąt. Dziś rozmawiałem z 979, bo on mi obiecał jakąś flachę we dwoje, ale już coś stęka, czy wyrobimy się do świąt, a w okresie między świątecznym to już na pewno - nie, mimo iż od 24 bierze urlop. Został mu z roku, bo jak pamiętacie w lecie miał ponad 5 m-cy L4, na którym zwiedził sporo miejsc, w tym zagranicą, to po co mu był urlop...
  Rozmawiałem dziś przez tel. z 971 i jest źle. Coś się sypie mięśniak. Wydawało się jeszcze niedawno taki okaz zdrowia, a tu taka zmiana. Zmartwiło mnie to, tym bardziej, że jego żona za granicą, co opisywałem i w zasadzie pozostał tu z córą i kotami. Wstępnie, choć nieśmiało zapowiedziałem się na któryś dzień świąt, ale nie wiem czy jego obecnym stanie będziemy mogli łyknąć flachę. No się okaże, bo on nadal jest w fazie badań, a specjaliści w zasadzie dostępni dopiero w przyszłym roku, a problemy są już teraz. Nawet sam dokładnie nie wie co mu jest, ale dochodzi np. do zawrotów równowagi, nadto wysiadają mu kolana, to pochodna pracy. W zasadzie tyle co od niego usłyszałem, ale i tak nie jest dobrze. Zmaga się z tym od jesieni. Niby nie jest na L4, ale dostaje tyle kasy jakby pracował, ze względu na szczególne umiejętności i staż w firmie ponad 15 letni. W zasadzie to jest trzonem firmy.
  U 973 też nie dzieje się dobrze, ale tu nie na polu zdrowotnym. To jeszcze jest ok, natomiast relacje z byłą laską, jak widzę, są średnie. W zasadzie weekend przeleciał na takich przelotnych widzeniach, nic szczególnego. Czyżby już nasycili się sobą, czy ona nasyciła się nim? A może to, że komornik mu wziął kasę i już nie będzie dawcą bieżącej kasy dla niej, to patrzy na niego inaczej, wszak nie od dziś wiadomo, że kobiety w większości patrzą na samców jak na dawców dodatkowej kasy, którą mogą zarządzać nie rozliczając się z niej.
   Wczoraj 172 wyciepli z mieszkania, bo, jak stwierdzili, był tam na nielegalu. Gdzie przylazł? Na st. mac. wraz ze swoją niby laską. Niby na jedną noc, ale jak znam życie, to może się przeciągnąć. O ile jego tu jestem w stanie przetrzymać dłużej na grupie B, to średnio to widzę odnośnie niby laski. No na co mi ona tutaj?
(tyle wpisu, który miał iść wczoraj)
  Poprawki do tekstu wyżej. W kuchni są 3 małe szczury. 979 urlop bierze od jutra, czy bardziej wypychają go na ten urlop, by było, że w roku miał 14 dni ciągiem, jakiś przepis, że to musi być wzięte razem, nie dzielone i..., dziś niby mamy łykać flachę. Plan mam taki, że to on będzie odsyłał składy z pod wjazdowego, bo jestem za mało asertywny.
   Dziś jazda do 824. W autobusie jechał taki piękny (z twarzy i reszty chyba też) mięśniak, że prawie mdlałem na jego widok. Twarz pociągła, głowa z przodu na trójkąt, więc przyjemna w obiorze, coś jak 222, ale bardziej pociągła z lekkim zarostem. Niestety zawiązany szalikiem po usta. Czasem szalik zsuwał mu sie z ust na brodę, ale nie dalej, bo po jakimś czasie wciagał go ponownie na usta. Taka moda, by nie być rozpoznawalnym. Szczupły oczywiście, ładna figura. Dawno taki nie jechał w autobusie. Niestety roczniki 17-20 są małe i nie dość, że styl życia eliminuje mięśniaki, to jeszcze ich mała liczebność zmniejsza wybór.
   Tradycyjnie przygotowań do świąt nie ma, bo i tak się nie wyrobię, po za tym, czy jestem jakąś etatową sprzątaczką? Fakt, przez połowę września i pół października mi się w miarę dobrze sprzątało, później coś się załamało i tak jest do dziś. Nie umiem się odblokować.
   Tyle, bo wrócił 824 to muszę wreszcie pchnąć notkę na szlak. Narka. (a i jeszcze jedno, u niego też się nie pisze duże ż i ś, więc to nie problemy na moim kompie)

niedziela, 16 grudnia 2018

Niedziela #1462

    Szczury.
    Szczury, samiczki, mają taką naturę, że podkradają sobie na wzajem żarcie. Choć mają w swoich miskach, to albo stwierdzają, że tamte mają lepsze, albo zabierają tamtym, by same mieć więcej. W każdym razie biegają miedzy pkt. dokarmiania z tym żarciem do swoich norek, w których to norują. Część idzie na stracenie, bo oczywiście wszystkiego nie zeżrą. No cóż, taką mają naturę, choć człowieki zachowują się podobnie. Zawsze myślą, że ten drugi ma lepiej i patrzą na tych co mają lepiej i tez chcą tak mieć, ale już nie na tych co mają gorzej.
   Do tego mają doskonały węch. Mogły by być jako tropiące, bowiem niewiele się przed nimi ukryje. Z odległości kilku metrów doskonale wyniuchają co jest. Nawet przeniesienie pożywienia w inne msc. pozostawia ślad zapachowy, które one wyczuwają. żrą (zaś nie ma tego dużego ż) dużo, ale mają nieograniczony ruch, to też jakoś nie wyglądają jak morświny. Denerwuje mnie w czasie jedzenia żyrafka, bowiem ciągle mi przeszkadza. Wszystko musi sprawdzić czy się nadaje, taka kontrola osobista mojego żarcia. Czasem już nie wytrzymuję i dziś zamknąłem biurko, by móc bez jej podchodów zeżreć. Była trochę zdziwiona, że została odcięta.
  Jutro kolejne chytanie. Jest trochę gorzej, bowiem żyrafka z biurka wyprowadziła w nocy młode i teraz grasują po grupie A, a to będzie się wiązało znowu z demontażem łóżka, bo w największej ilości urzędują w nim. No jest przestronne i dobrze się tam czują. Najprawdopodobniej będę musiał w tyg. zrobić dwa łapania, bowiem później święta i nikt mi ich wtedy nie odbierze, a po świętach, jak znowu przeoczę jakiegoś samca, to może być powtórka z "rozrywki".
   Wczoraj wyjazd z 979 i niby laską do Zawiercia po bujak dla larwy od jakiegoś ich znajomeo. Bujak za 100zł + paliwo 20 zł, więc i tak taniej jak inne wystawione ponoć za 200zł najmniej. Nie śpieszyłem się. Na dojazd zarezerwowałem 80min, choć nawigacja pokazywała ok. 60 min. Tam jechałem dość wolno, bo nie zatankowaliśmy na ostatniej stacji wyjazdu, więc jazda na rezerwie. W drodze była następna dopiero w Porębie. Już się bałem, że trza będzie iść pieszo po paliwo. Brakuje trochę centralnego ogrzewania w aucie, które miałem zrobić, ale się nie wyrobiłem. I tak jest dobrze, bo po oczyszczeniu wlotu powietrza do nagrzewnicy, zamontowania kartonu, by całe powietrze szło do nagrzewnicy i wewnątrz, już przy 30 km/h wieje ciepłe powietrze, a w czasie jazdy nie trzeba w ogóle używać wiatraka. Może przy jakimś ociepleniu jeszcze je zrobię, tylko powstrzymuje mnie problem wpuszczenia i którędy, węży gumowych do wnętrza kabiny. W środku już dam sobie radę, tylko którędy je wpuścić?
  Wczoraj przeglądałem pocztę, bowiem szukałem starej gry dosowskiej Poznań.89. Znalazłem, ale też znalazłem zdjęcie 979 w stanie napięcia.
  Cs-y nie lubią się fotografować, więc to zdjęcie to i tak osiągnięcie.
EDYTOWANO
  Zabieram się za ostatnie pół bułki, a następnie stałe czynności na stacji. Na razie jeszcze nie ma ruchu pociągów, ale to się wnet zmieni. Może też odpalę symka Poznania, bo jest wciągający, a wczoraj uruchomiłem na 10 min i musiałem się od tego oderwać, bo bym tak został przez najbliższe godziny. Kiedyś to grałem w to po np. 2h ciągiem.
  Tyle, narka.

sobota, 15 grudnia 2018

Sobota #1461

  Jakoś udało się wczoraj położyć do wyra bez obsuwy, czyli ok. 23:30. Szczur już czekał na mnie w łóżku, wkomponował się w nogi i zasnąłem. Pewnie w nocy wylazł, a przylazł tradycyjnie przed 06:00, o której wychodzi 973 do pracy. Dziś wyjątkowo, bo sob. mieli mieć wolne.
  Rano ok. 09:00 się przebudziłem, szczur w nogach. Wylazłem pozostawiając go w łóżku. Nie wiem dlaczego, może coś mu jest, choć zewnętrznie to się nie objawia, ale widać na nim ząb czasu. Samiczka, która jest z tego samego miotu co on, jest w znacznie lepszej kondycji, mimo dwu trzech porodów. Może to wykastrowanie tak na niego działa - nie wiem. Mógłbym iść do weterynarza, ale nie zauważam nic szczególnego, to co mam powiedzieć  - przyszedłem, bo szczur się zestarzał?
  Jeszcze byłem zajęty nalewaniem im herbaty, kiedy pod wjazdowym stanął 826. Głośno powiedziałem w kuchni - qrwa i poszedłem otworzyć. Do nocy składy na stacji, od rana też.
  Po nalaniu im herbaty poszedłem się odchudzić. W zasadzie już po, o 10:00 na stację wszedł 979, że już mam się zbierać bo on jest spóźniony i trza jechać. Powiedziałem mu, że mam nogę w wannie i musi chwile zaczekać. Wiedziałem, że ma dziś jechać na tatuaż. Pierwszy, bo jeszcze nic sobie nie wytatuował i to z DB, więc jest tym podjarany. Nie obyło się bez porannej kłótni z niby laską, bowiem miała go obudzić o 09:00, by tam zdążył, a obudziła go o 09:40, więc jak to CS wqrwiony i chwile se nagadali na siebie. że (nadal mi się nie pisze duże ś i ż) też ona nie potrafi zrozumieć, że ma CS-a w domu i się tym inaczej obsługuje by nie doprowadzać do napiętych sytuacji. W zasadzie to nie moje zmartwienie. Wczoraj 979 był na wigilii zakładowej i jeszcze dzień wcześniej kiedy byliśmy razem w obiegu z cysternami, zarzekał się, że nic nie będzie łykał. Skończyło się na tym, że jeszcze dziś był nieźle pod wypływem.
   Zawiozłem go na ulicę gdzie to się miało odbyć, ale on nawet nie znał dokładnego adresu, to ujemne strony CS-ów. Mają coś ważnego do zrobienia, to tym się nie zajmują odpowiednio. Przedwczoraj był 230. Wszedł na stację przed południem. W trakcie rozmowy zapytałem, jaką dostał ofertę pracy z biura pracy, bo wiedziałem, że miał termin, a on nagle, że do cyca, zapomniał i tam nie był. No to jedź! do cyca. Też zawaliłem, bo mogłem jechać z nim, bowiem termin miałem wczoraj. On dostał termin na 11-go lutego, mnie dali na 05-go, ale ze spotkaniem na "wortalu" (zaś jakieś nowe słowotwórstwo) w sprawie doszkalania się odnośnie podjęcia pracy. Przeżyliśmy poprzednie spotkanie, przeżyjemy i to. W każdym razie jedno spotkanie w zimie, a następne będzie już na wiosnę (wypadnie w kwietniu lub koniec marca).
   Dobra, tyle, bo muszę lecieć jeszcze do warzywniaka po słonecznik dla szczurów, choć w zasadzie to żarcia dla nich jest pełno, ale to tak dla urozmaicenia diety. Narka.
   Wczoraj napisałem @ do

środa, 12 grudnia 2018

środa #1460

Te mięśniaki są fajne. Mówi im się coś i oni to traktują jak odkrycie Ameryki. Podobnie jak szczury, które odkrywają na nowo świat, tylko że ten nasz jest już odkryty i standardowe zachowania są opisane i warto z tego czerpać, a nie na nowo przechodzić te same ścieżki i jeszcze się dziwić, że trzeba iść taką ścieżką. To odnośnie 973. Chyba za mało rozmawiamy, ale to podobnie jak było kiedyś z 979, choć ten był w młodszym wieku do dochodziły do tego specyficzne zachowania tego okresu młodości.
   Wiem, godzina jest okropna, bo 01:50. ale nie mogę zasnąć. Tą niemożnością zaśnięcia jest to, co dzieje się na kopalni. Tzn. jest to jakby oczywiste, że do tego musiało dojść, ale nie mogę zasnąć w kontekście tego co zostało zwalone z murami sortowni, punktu socjalnego i innych pomieszczeń. Pod kątem tego co można było z tych pomieszczeń jeszcze wyciągnąć, jeszcze uratować przed wywozem na wysypisko śmieci wraz z gruzem. To jest niesamowite, jak historia zakładów pracy leci na wysypiska śmieci. Nikt się tym nie przejmuje, nikt o to nie zabiega, taka naturalna kolej rzeczy, że historia leci na śmietnik. To jakby normalne. Ten widok poniżej, jest już nieaktualny.
Nie ma już tych torów, tego budynku po lewej, tego budynku w głębi.
Budynku z którego było robione to zdjęcie, jak i poprzednie tez już nie ma. Tych zbiorników na wodę także. Jeszcze dwa tygodnie i krajobraz będzie jak na Marsie lub księżycu i co m-to będzie z tego miało przez najbliższe lata? Nic, bo podatków od nieruchomości na pewno - nie.
   Z jednej strony szkoda. Z drugiej strony, wiem zajebałbym się tam robotą. Dziennie musiałbym tam być i mało tego prosić się innych o pomoc, bo przy takim chłonnym rynku pracy większość pracuje, a Ci co nie pracują i tak za kiwniecie palcem chcą kasy. I tak źle, i tak niedobrze. Pewnie przyjdzie się z tym jeszcze zmagać przez rok, nim zupełnie mi przejdzie, co mogło być uratowane, z czego m-to mogło czerpać korzyści, zarabiać, ale krótkowzroczność, brak kopert i łapówek przeważyła o unicestwieniu pomysłu. Ile takich pomysłów w PL upadło z powodów jak wyżej? W sumie nie wiadomo, bo kto to śledzi na bieżąco? Oczywiście z naszej strony, z mojej strony też były błędy, które widać teraz z perspektywy czasu, ale przy bieżących zajęciach trudno to było zauważyć, a też nikt nie kierował na właściwe tory lub na inny tor.
   Cóż, biorę się za kolejne łapanie szczurów. Narka.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

Poniedziałek #1459

    Dziś na kontrole zawiozłem do centrum kardiologii w Zabrzu mamę od 979. Na korytarzach, a przyjeżdżamy ok. 11:00, stado ludzi oczekujące pod pokojami. Zostawiłem więc ją i po jakimś czasie poszedłem na miasto.
   Niedawno otwarli galerię handlową Plejada do której polazłem zobaczyć. Tzn. nawet nie wiedziałem, że jest świeżo po oddaniu, ale jak szedłem do centrum to się na nią natknąłem. Na placu było k/zera (temp.), to wlazłem do środka. Nie mam pojęcia z czego te boksy żyją. Większość to oglądający, kupujących prawie w ogóle. Pewnie ceny to z narzutami ok. 600% więc jak zgarną jelenia, to buli wypłatę pracownikowi i utrzymanie boksu. Nie wszystko jeszcze otwarte. Kolejna wielka przestrzeń, wielki pożeracz prądu, bo ogrzać taką powierzchnię to trochę energii trzeba. Sklepy w środku - same sieciówki, a właściwie to sam nie wiem czego chciałem się spodziewać. Trochę było ludzi (ok. 12:00) było takich trochę jak bezdomni. Tzn. robili wrażenie jakby byli na emeryturach i nie mieli co z sobą zrobić. Jakieś 10 min posiedziałem we w miarę wygodnym fotelu, po czym polazłem dalej na miasto, na dworzec PKP. W nim informacja na ekranie co odchodzi z dworca, czyli tablica odjazdów, obok tablica przyjazdów. Patrzę na nią i pierwsze wrażenie, jakaś rzeź w połączeniach, bo tak mało pociągów? Poszedłem sprawdzić na papierze RJ, a tam pociągi w normalnych cyklach. To po co takie coś, wprowadzające w błąd instalują na dworcu. Mało tego droższe od wydrukowania papieru, a bardziej przyciąga wzrok. Nie miałem aparatu by fotę ciulnąć.
Trochę się pokręciłem na dworcu. Jak zwykle pustki i choć było po 12:30, to niewielu ludzi. Jedynie kolejka do kasy IC, bo pewnie wyjazdy świąteczne już kupują.
   Z dworca, bo było już po 13:00 dość szybko polazłem do kardioligii, ale na szczęście przed matką jeszcze zostało 4 pacjentów. Większość otrzymywała terminy na wrzesień, choć wcześniej było to w okresie półrocznym. Po wyjściu matki okazało się, że sprawa jak zwykle jest prozaiczna. Brakuje lekarzy. Kto mógł polazł na emeryturę, nowych jakoś brak. O tym to pisałem wcześniej, a czasem przypominam młodym mięśniakom-głuptakom, że kto ich będzie leczył? Skoro teraz już pojawiają się braki w lekarzach, to kiedyś nie będzie ich więcej tylko jeszcze mniej. Tylko czy ubytek lekarzy, będzie wprost proporcjonalny do ubytku ludzi? Po za tym, skoro jest teraz tak mało młodzieży, poziom wykształcenia jest tak niski, to nie wiem, czy będzie łatwo wykształcić następne, dobre pokolenie lekarzy.
   Na korytarzu rozmawiając przez tel. z 979 spotkałem koleżankę z wioski. Okazało się pracuje tam od 1,5 roku, jej CV leżało tam 10 lat, a teraz są przyjęcia na wiele stanowisk, bo rodziny i znajomi od znajomych już poutykani na stanowiskach, a jeszcze brakuje personelu.
   Już to pisałem kilka razy, że dzięki tak złym rządom kiedyś, jest tak dobrze teraz.
   Wracając podjechałem jeszcze na kopalnię, bowiem w środę ma przyjechać ten od drezyn i niby wyciągnąć drezynę z terenu kopalni, która obecnie jest rozbierana. Sortowni, która tam stała już nie ma, torów w części też nie, bo rozebrali, pojechały na złom, a zostały podkłady. Teraz jak to jest rozbierane, to oni się obudzili, żeby ją stamtąd zabrać. Jak pół roku wcześniej pisałem jaka jest procedura wyciągnięcia jej, to olali to sikiem prostym. Teraz będą jej szukać, bo tam wygląda jak po wybuchu kilku bomb i mnie chcą w to wrobić. Powiedziałem już przez tel., że absolutnie do tego się nie przykładam. Niech se tam teraz sami stękają. Jak to wszystko tam widziałem, to pomyślałem:
- i b. dobrze, że mnie tam nie ma. Z kim bym tam miał teraz pilnować, by tymi maszynami nie zniszczyli torowisk, budynków które byśmy potrzebowali itp. No przecież bym się tam zajechał.
   O dziwo, nastawnia, w której przesiadywałem jest cała. Wszystkie szyby, zamknięte, nikt się tam nie włamał, no szok. Trza by się tam samemu włamać po resztę rzeczy.
   Miał być luźniejszy tydzień i wychodzi jak zawsze. Jeszcze jeden dzień na łapanie szczurów. chciałem czwartek, ale odpada, bo będzie ten od drezyn. środa nie wiem, to mi pozostaje wtorek wolny, czyli jutro. Piątek termin w biurze pracy. I zaś kolejny tydzień z głowy będzie.
  Tyle, bo tory się zapełniają, to trza kończyć. (tory się zapełniły i dopiero tera jak się zwolniły, to mogę pchnąć notkę) Narka.

piątek, 7 grudnia 2018

Piątek #1458

  Chyba ten okres przedświąteczny, bo trochę się uspokaja. Przynajmniej wczoraj, bo przedwczoraj to jeszcze było pełno. Wczoraj już względny luz, choć składy przewijały się, nawet nie powodując spiętrzeń.
   Pisałem ostatnio o głupocie, która rozprzestrzenia się wokół i która zaczyna rządzić. Pomału ona przenosi się na rynek pracy. Zauważam to wśród lokalnych mięśniaków-głuptaków. Jak sama nazwa wskazuje zbyt rozgarnięci nie są, ale tak prostą rzecz, jak Zdziś zarabia więcej ode mnie to potrafią rozróżnić i na tym opiera się ich władza. Otóż na fali zmian na rynku pracy i deficytu ludzi oni idą do swoich Edków i mówią:
- Zdziś zarabia tam u Edka więcej ode mnie, a mało tego Edek potrzebuje do roboty. Albo dajesz podwyżkę, albo idę do Edka.
  I to często działa. Dostają podwyżki, ale jeżeli one nie są satysfakcjonujące, to i tak się zwalniają. Rewelacyjny w tym jest 230, choć ostatnio się nadział, bo to jego olali w pizzy i szuka nowej pracy. Pieniędzy potrzebuje na już, to mu powiedziałem, by przelatywał dorosłe mamuśki, coś jak Mama Stiflera. On się na razie wyparł, ale nie omieszkałem mu powiedzieć, że niech to robi, póki jeszcze wygląda.
W każdym razie na rynku pracy, stanowisk wydawało by się prostych też zaczyna być dla pracodawców nieprzyjemnie. Drugą stroną medalu, jest wreszcie kończący się wyzysk ekonomiczny, ale to też pociąga drożenie w sklepach, bo jednak skoro więcej zarabiają mięśniaki-głuptaki, to i część z tego przenosi się na ceny co widać gołym okiem.
  Ostatnio był 172 po długiej przerwie, nawet dwa dni z rzędu. W pierwszym dniu wstrzymywałem się jak mogłem, by nie zrobić falstartu, w drugim, a akurat był to dzień pełen zajęć po poprzednim takim, już tak trochę obojętnie to poszło. Z wiekiem się do tego inaczej podchodzi. To już nie jest pierwszoplanowe zajęcie, czy czynność jaka powinna być zrobiona.
   Wczoraj kolejny wywóz szczurów. Na grupie A pozostał jeden mały, który w chwili łapanki był po za obozem. Dziś patrzę jak szuka kolegów i koleżanek by się bawić, a tu ich nie ma, to chce się bawić z najstarszym szczurem, ale ten niechętny. Koledzy i koleżanki są jeszcze w kuchni, bo tam młodsze roczniki to wczoraj część z nich pojechała, a reszta chyba w przyszłym tyg. Staram się tego pilnować, by nie nastąpiła sytuacja z przed roku. Na razie się udaje.
   W nocy urodził się ostatni miot. Pozostałość po wywiezionych szczurach, jakieś 3 tyg. temu. Ostatnia samica jaką dorwali. Przy następnej już im się nie udało.
   Tyle, bo trza wpaść w szarość dnia i realizować dzienne czynności. Narka.

poniedziałek, 3 grudnia 2018

Poniedziałek #1457

   Nastały czasy głupoty. Ona zaczyna triumfować i nawet rządzić. Choć na razie poleku, ale już się przebija. Zaczyna to być widoczne w wielu dziedzinach i rozlewa się jak gorąca lawa. Poleku, ale skutecznie.
   Przykłady? Bardzo proszę. 895 i 840 jako fuchę robią dachy na niedalekiej budowie domków jednorodzinnych. Jakie oni mają doświadczenie z robieniu dachów - żadne. 895 nigdy nie miał z tym styczności, 840 tylko teoria i to przy okazji. A teraz robią cały stropodach, pokrywają go styropianem, papą, orynnowanie, kominy. To po jakim czasie te dachy zaczną cieknąć?
  U nas w bloku też ciekł dach. Ciągłe poprawki praktycznie co 2 lata. W końcu 971 przyszedł i okazało się, że źle były złożone obróbki blacharskie, a my mogliśmy se robić i robić, i robić... Trza je było przełożyć na nowo i dobrze. Teraz od 10 lat jest spokój. Jest tylko co roku sprawdzany.
   825 układa RJ tramwajowe. Ponieważ w Sosnowcu są remonty torowisk, to na pewnych odcinkach jeżdżą tram 21 dwukierunkowe. Wszystko było by fajnie, bo w starych tramwajach wystarczyło zmienić kabinę, ewentualnie zmienić pantograf, przestawić nawrotnik i można było jechać. Zajmowało to w N-kach 2 min, w 111N 5 min, a obecnie w nowych komputerowych tramwajach nie starcza nawet 30 min. Tzn. on się uruchomi czasem po 20 min, ale jedzie z jeszcze nieczynnymi kasownikami, bo "system" (o którym pisałem wielokrotnie) tyle się uruchamia. Teraz trza będzie więcej bulić za tram, bo trza będzie albo dodać wozów, by ten "system" się w 30 min uruchomił, albo puścić je przez dwie pętle, by nie trza było zmieniać kierunku jazdy, ale to i tak więcej wozów i więcej kilometrów. Ale co się przejmować. Miasta zapłacą.
   Dobra, tyle z notki, bo zajęcia czekają. Te terminowe niestety. Do południa też nie było, czasu, ostatnio jest go tyle, że doba powinna trwać 36h. Reszta może jutro. Narka.

niedziela, 2 grudnia 2018

Niedziala #1456

  Wiem, tam się jeden nr notki stracił i ona sama też tj. sobota #1453, ale chyba nie nadaje się do publikacji. Wpierw ją zapomniałem pchnąć, a teraz po przeczytaniu nawet dobrze się stało, że nie ujrzała światła dziennego.
   Wczoraj trochę wypiłem. To trochę to 3/4 flachy na łeb. Tak sobie sączyłem i sączyłem, i grałem w symulator. Łykając myślałem, nic nie odczuwam, normalnie prowadzę ruch, piszę bez błędów, wszystko idzie ok, i szczególnie reakcji alko nie zauważałem, a przynajmniej nie takiej jakiej bym się spodziewał. Zaczęło się jak wstałem od biurka. Teraz dopiero błędnik dostał wariacji i wyszło,  że jednak alko zadziałało. Na szczęście rano wszystko ok, bez bólu gowy, czy jakiś innych niedogodności. Pić szczególnie też mi się nie chciało.
   Na szczęście do graczy nie mówiłem na ts-ie, choć sam program wykrywał włączony mikrofon i wyglądało jakbym mógł mówić, tylko tyle, że to wtyczka z kablem, który przegryzła szczurzyca, ale jakimś dziwnym trafem program wykrywał mikrofon. Może na stykach w gnieździe jest czujnik.
   Na stacji o dziwo pusto, nawet 973 był w terenie. Jak wrócił, a mną już ciepało, to on też był trochę pod wpływem i tak jakoś dziwnie zagadywał. Nawet chwile się zastanawiałem czy czegoś nie zainicjować, ale mój stan nie był w tym momencie dobry, to też zrezygnowałem, mimo tego dziwnego gadania przez niego. Może będzie jeszcze okazja.
   Przewinął się 979, ale posiedział dosłownie chwilę, albo mi się tak wydawało, bo łyknął jedno piwo i poleciał dalej. Choć chciałem z nim pogadać, to widział mnie przy symku prawie w transie i przy flaszce to nie chciał mi przeszkadzać, czy może chciał iść dalej w teren.
   No i tego nie opisałem. Najstarszy mały skurwiel od 972 ma uszkodzone obie ręcę. Jedna w gipsie, druga na szynie gipsowej. Otóż, jak szli z ośrodka na WF, czy z, to chciał przeskoczyć przez kolegę. W momencie kiedy już był w powietrzu kolega się podniósł i on zahaczył o jego głowę lądując na ręce jednocześnie je uszkadzając. Do wieczora jeszcze kikutami ruszał, dopiero wieczorem zaczęły go na tyle boleć, że zdecydował się, czy wychowawca jechać z nim do lekarza. Pojechali do Piekar i tam już został w szpitalu na oddziale.Teraz sąd miał zadecydować, co z nim zrobić. Czy wydać go ze szpitala do ośrodka, czy do domu. Ktoś się nim musi opiekować, bo bezręki to z niektórymi czynnościami nie daje se rady np. z myciem, podcieraniem się, zwaleniem se konia. Może jutro się dowiem gdzie go przydzielili.
   Powinienem się zabrać za sprzątanie, ale nie mam ochoty. Jakiś bez energii jestem, ale 973 mówi, że też, a 979 to już w ogóle, bo przewinął się po auto. Narzeka na kręgosłup, a jutro do pracy zaś trza iść. To tyle, narka.