środa, 15 maja 2024

Środa #2043

    Od zawsze były/są osoby tzw. mikole, którzy jeździli/ą z motorowymi, kierowcami komunikacji miejskiej. Sam tak kiedyś miałem i moje początki wyglądały w zasadzie standardowo. Mogę napisać, iż po latach dorobiłem się "własnego" mikola. Ów mikol jest młody, więc też standard. Jeździł z innymi, ale trochę go porwałem od nich. Ponieważ przez st. mac. przewinęło się trochę składów, przeto mamy doświadczenie w komunikacji z takimi osobami i dość szybko wchodzimy, mimo różnicy wieku, w dobrą łączność z nimi, nadto, z doświadczenia, wiemy co potrzeba zrobić, by takiego mikola przygarnąć. To też dokonaliśmy czynności w wyniku których, to teraz jeździ ze mną więcej jak z innymi. Niestety, czy stety jest to mikol weekendowy i w dniach wolnych od szkoły, bowiem, mimo aż tak daleko nie oddalonej szkoły jest ulokowany w internacie przy niej. 
   Dużo rozmawiamy, choć to na razie głównie ja nawijam, ale też podpytuję go o różne sprawy z jego życia. Na szczęście mikole charakteryzują się rozwiniętymi mózgami na jakimś poziomie, bowiem w ramach mikolstwa muszą przyswoić sporo dodatkowych informacji z nowej dziedziny, której w szkolach (po za branżowymi) nie ma. Też tak miałem. Technikum nie było z dziedziny komunikacji miejskiej, ani kolejowej, stąd wszelkie info dot. kom. miejskiej, kolei pozyskiwałem z bezpośrednich źródeł, później z literatury, coś jak dodatkowy przedmiot w szkole, którego człek się najchętniej uczy. 
   Z obserwacji wynika, że chyba wychowuje go matka sama, bowiem ani razu nie słyszałem nic o ojcu. Na razie pytania osobiste z mojej strony pojawiają się rzadko, większość informacji wychodzi sama w rozmowach. Jeżeli się pytam, to głównie o jego życie, a nie o rodzinę. O tej mówi sam z siebie. 
   Muzyka jest czymś co od lat towarzyszy kierowcom. Dzisiejsza technika pozwala jeszcze bardziej być blizej z tą, którą lubimy, przeto właśnie z niej skorzystałem. Na tel. mamy już ponad 220 nagrań, które słucham w czasie jazdy. Sa w śród nich nagrania trochę, jakby to określić, podpadające pod branżowe. Ostatnio zauważyłem, że takie nagrania, choć niektóre mają już po kilka lat, podobają mu się. Nwm, czemu, ale jak zwykle trochę zaczyna się uruchamiać dział p.s. choć zarząd trzyma go jak może na razie w biurze, by nie wychodził na zewnątrz, mimo tego przy analizach treści bierze udział. W ramach działań powstrzymujących nawet nie patrzę na niego. Sporadycznie spojrzę co może stanowić ok. 5% do 10% czasu jaki przebywa u mnie. W normalnej rozmowie było by to wielce nietaktowne, ale jako kierowca nie ma problemu z tym, bo przeca musza gapić się przed się. Swobodnym rozmowom sprzyja pełna kabina jaką mam w wozie, co jest u nas w wozach (na Górnym Śl.) rzadkością, choć nawet w solarach da się w miarę swobodnie rozmawiać.

   Z innych spraw, wreszcie uruchomiłem herbaty z pokrzywą, która rośnie wokół bloku. Ile razy wracałem z roboty w nocy, to je mijałem i myślałem trza zacząć je używać. Tyle, że na st. mac. już o tym zapominałem. Wreszcie jak był na st. mac. 979 przy okazji rozmowy z nim, napisałem kartkę i teraz już działania zostały zainicjowane i do herbat dodajemy świeżo zerwane listki. Niestety późnokwietniowe przymrozki trochę zaburzyły rośnięcie zarówno pokrzyw jak i mięty, która również jest przy st. mac. Pokrzyw jest o ok. 60% mniej, aż dziwne, bo to prawie jak chwast. We wtorek wcale nie było lepiej, rano u nas 3C. Nwm, czy się prawidłowo mięta odrodzi, trochę jej pomagam nawadnianiem. 

W gorach jeszcze takie perełki można spotkać. To okolice Ustronia. Z wypadu chyba z 2 lub 3 lata temu. 

Choć kilka lat do tyłu podobny dom stał jeszcze w Rudzie Śl. Dziś... (był). Wyposażenie wokół też było inne, a tu taki oryginał. 
   Narka.

piątek, 10 maja 2024

Piątek #2042

 Chodzenie w klatach. Pisałem o tym już wielokrotnie. Dziś do tematu wracam za sprawą nadchodzącego lata i kolejnych, corocznych ciepłych dni. W kato jeździłem na linii, która nie przebiegała przez dzielnie, gdzie chodzenie w klatach jest, czy było popularne. Ale przeniosłem się i ponownie jezdżę po dzielniach, gdzie klaty były popularne. Obecnie już co raz rzadsze zjawisko, co wykazały ostatnie dni. Jeżdżąc zastanawiałem sie czemu i pierwsza refleksja - oni nie mają klat, więc się do nich nie rozbierają. Miastowa flaczkowatość dotarła też na peryferia. Kolejne roczniki uwięzione przy komputerach, komórkach są bezkształtną masą. Zdarzają się osobniki ładnie wyglądające, te, co widziałem już kilkukrotnie, są w klatach i warto odwrócić gowę, by przyjrzeć sie lepiej, bo oni jak dinozaury, wnet wyginą. Niewielka część populacji będzie jeszcze wyglądać normalnie, a reszta... no cóż...
   Chodzenie w klatach ma jeszcze jeden pozytywny aspekt. Ludzie mają wiyncyj kontaktu ze słońcem, wit. D jest przez nich w większej ilości tworzona. U mnie, niestety obecnie kontak ze słońcem też zmalał, choć jest w planach wdrożenie programu naprawczego. 
  Wracając do umięśniania, ileż to razy widzę ojca z synem i wystarczy popatrzeć na nogi, co też opisywałem kiedyś, na łydki, to o zgrozo, wychodzi, że ojcowie mają ten mięsień lepiej zbudowany niż ich nastoletnie dzieci. No ale czy one biegają, ile biegają. Przy st. mac. znowu przechodziła ostatnio gruba matka, która do swoich synów ok. 5 lat, również grubych, mówi - tylko nie biegajcie... No qrwa, oni powinni ciągle biegać. Wręcz nieustająco, może by jeszcze w przyszłości jakoś wyglądali. Inna kwestia w takich rodzinach grubasów, to skoro rodzice są grubi tzn. że przyzwyczajenia żywieniowe są do dupy, stąd dzieci żrą to samo i tak samo wyglądają. W którym msc. u takich ludzi gubi się świadomość tego, że skoro jesteśmy grubi, to zróbmy co sie da, by nasze dziecko/ci nie były grube. Czy oni nie zdają sobie sprawy z tego, że bycie grubym jest uciążliwe i chorobotwórcze. Jeszcze kij z tym, jak grubi rodzice mają grube dzieci. Ale ile razy widzę, że w zasadzie normalnie wyglądający rodzice utuczyli swoją larwę tak, że nawet średnio jest do nich podobna. To dopiero trza mieć zryty mózg, by własnemu dziecko robić taką krrzywdę. Osobną kwestią jest ten wyczyn, w którym upasione dziecko nawet nie jest do nas podobne vice syn od 174. Tego też tak utuczyli, że aż strach się bać.
    Minęła majówka. W zasadzie oprócz 3-go jeździłem cały tydz. i to był rewelacyjny tydzień. 2-go, bo oni se wymyślili dzień roboczy dla kom. miejskiej, jak 70% firm było pozamykanych, to o 16:15 w połowie trasy miałem (uwaga) 0 (zero) ludzi w środku. Oczywiście na moim RJ, kiedy to co miało w teorii jechać za mną, pojechało przede mną. Zastanawiam się, kiedy zaczną przychodzić do mnie i pytać sie kiedy jadę, bo przeważnie mam +5 lub wiyncyj do planu, by właśnie to co miało sie smyczyć za mną, waliło przede mną. Niech abdulle ich zbierają. 
   Ale majówka to też nieustające imprezki w dzielniach, przez które przejeżdżam. Szczególnie przez jedną menelownie. Tam w zasadzie do nd. wygasały impry, bo im się po prostu kasa kończyła. Wypłaty dopiero 10-go, czy socjale też na pocz. m-ca, a tu po 3-ch dniach impr już doszli do dna zarówno w butelkach, jak i w finansach, przeto w sob., o dziwo, było już nadzwyczaj spokojnie, a nd. to jakby powymierali. Tylko najtwardsze osobniki jeszcze imprezowały i w południe, czy krótko popo było widać, że dotrwali do rana na imprach. 
   Zdjęcie. 

Właściwie to screen z gry, w którą dalej pykam. ETS-2, zresztą jestem właścicielem vs-ki, ale to z czasów poprzedniej jakby firmy, kiedy nie byłem jej szefem. 
   Narka.

sobota, 4 maja 2024

Sobota #2041

  Jakiś czas temu, może z 2 m-ce gdzieś mi w mediach przemknęło, że w USA zrobiono ankietę n.t. filmów jakie chcą oglądać młodzi amerykanie. Wynikiem tej ankiety była informacja, mówiąca, że nie chcą oglądać filmów o miłości par, zakochaniu się, robieniu dzieci i życiu długo i szczęśliwie..., jak to Shrek określił - bajki. Chcą oglądać życie singli w wlk. miastach, to co sami doznają bardzo częśto lub co widzą obok. I teraz na ntlx pojawił się serial Reniferek. On właśnie jest dokładnie odzwierciedleniem ankiety. Facet ok. 30 samotnie mieszkający w Londynie. Emigrant, bo jednak ze Szkocji do Londynu. Wynajmowane nawet nie mieszkanie, a pokój, czy pokoje w różnych msc. Żyje sam, ale usiłuje ułożyć sobie życie w Londynie. Ma jakieś marzenia z okresu młodości, które chce spełnić. Typowa praca kogoś z zewnątrz, kto startuje w wlk. mieście - czyli bar lub zmywak, albo inne dorywcze roboty. Wyrwawszy się spod skrzydeł konserwatywnych rodziców próbuje różnych doznań umysłowych, cielesnych. W Reniferku poradzono sobie z tą kwestią, że w zasadzie dorosły facet rzuca się na głęboką wodę, czego nie zrobiono w serialu szwedzkim Tori      czy jakiś tam)   , w którym właśnie brakło tego uzupełnienia, tego łącznika czemu w dorosłym życiu ktoś zachowuje się jak nastolatek, choć w Reniferku, on robi rzeczy, które robi się w wieku lat nastu, ale robi to w tym wieku i przeżywa odpowiednio do wieku. Nadto, serial jest osadzony w tych czasach, więc jest stalkowanie, nowe technologie, nowe trendy seksualności. To odnajdywanie się bohatera w świecie seksu pokazane ze smakiem, a nawet trochę humorystycznie.
   Muszę przyznać, że serial się udał pod kątem scenariusza. Nie ma tu zyliona wątków i nie wiadomo na którym się oprzeć. Kręgosłupem serialu jest jedna postać i wokół niej on się kręci. Nie mamy więc problemu, co pojawia się dziś w innych serialach - ale właściwie o co chodzi? Bohater opisuje siebie w nowej rzeczywistości, swoje przeżycia, przemyślenia. Zmienia stany emocjonalne, uzasadnia je, mamy więc sprawy wytłumaczone, czemu tak, a nie inaczej. I nie chodzi mi tutaj, że jakby było coś zawoalowane, to bym nie zatrybił, tylko że nie ma dziwnych dziur scenariuszowych, które mnie rażą w innych produkcjach.  Patrzałem na ten film i po nim taka refleksja. Oglądałem, czy nadal czasem oglądam niana do śniadania. I to jest takie życie niana do śniadania, tylko bardziej ubarwione, ale w zasadzie niewiele się różni. Nhan z Wietnamu do Londynu. Też wynajmujący pokoje, z których czasem był dość szybko wywalany. Dwa związki i to poszukiwanie swojego msc., a jednocześnie potrzeba jeszcze odkrywania nowych doznań. Tak se później myślałem, że ktoś oglądał blogi/vlogi i na podstawie ich napisał scenariusz. Życie w Londynie Nhana niewiele różni się od scenariuszowego bohatera. Obejrzenie np. 5 podobnych materiałów na yt. mogło by być dobrym materiałem na scenariusz na film o tych czasach, co właśnie w Reniferku się udało. 
  Serial obejrzałem w jeden dzień i, co dla seriali niezwykłe, nawet go b. mało przewijałem. Tylko dwa razy walnąłem w prawą strzałkę by przewinąc o 10 sek. To świadczy o dobrym scenariuszu, braku wypełniaczy czasowych, a to co jest pokazane jest istotne dla treści filmu. 
   Polecam, jakby ktoś poszukiwał czegoś bardziej ambitnego. 
   No i tradycyjnie notka była w zasadzie gotowa w pn. Jak to u mnie na st. mac. przestała na torze bocznym wt., śr., czw już było blisko, wczoraj (miałem wolne) jeszcze bliżej, ale nawet wczoraj nie udało się jej wypchnąć ze st. Jest dziś. 
   Zdjęcia (właściwie screeny).

  Ot taki amerykański mięśniaczek.

W filmie właściwie prawie nic sie nie dzieje, ale to jak reaguje na dotyk, jest poruszające (przynajmniej moje) zmysły. Może dlatego, że przez st. mac. przechodziło tyle składów i one (niektóre) podobnie reagowały. W pewnym stopniu przywołało to wspomnienia. Osobną kwestią jest, że ów mięśniaczek dawał sygnały, że chce trochę wiyncyj, a nagrywający tego kompletnie nie odebrał. Czyżby nie miał doświadczenia, a może jego mózg nie był w stanie tego wyłapać. 
   No mniejsza, bo czas mnie goni, to bieg do klamek trza właczyć. 
   Narka.

(bez jakiejś wiynkszej korekty, bo j/w.)