czwartek, 31 października 2019

Czwartek #1609

  Wczoraj 979 pojechał na lekcję pierwszą, zapoznawczą na ukulele. W zasadzie to chciał nauczyć się, już kiedyś, grać na gitarze, ale było tylko ukulele. Na szczęście, po pierwszej lekcji zrezygnował i będzie poszukiwał gitarry dalej.
   Wczoraj też pojechałem z matką od 979 do Religi do Zabrza na okresową kontrolę. Kiedyś jeździła tam co pół roku, teraz z braku lekarzy co 9 m-cy. Następna wizyta w czerwcu 2020. Jeździmy tam później niż reszta geriatrionu, bo rano to kolejki do wszystkich punktów. O 11:30 już jest luźno, nawet do rejestracji i w sumie byliśmy tam tylko 2h, choć pani w rejestracji nie omieszkała stękać, że za późno i powinniśmy być rano. Następnym razem, jeżeli będę kierował, to przyjedziemy na 11:00, czyli pół godz. wcześniej. Przesunięcie wizyt od 3 m-ce jakoś radykalnie nie zmniejszyło tłumu ludzi w poczekalniach. W drodze powrotnej zatankowałem auto, cena na stacji za 95 - 4,83zł.
   Wieczorem pełno na stacji mac. Dziś już tak nie będzie, bowiem nowy pretekst do zabaw i wydawania kasy. Zaimpelementowany z USA - halloween, w tym równie głupie "cukierek, albo psikus". Do mnie nie dzwonią, bo bym tym co ładniejszym późnym nastolatkom zrobił takiego psikusa, że większość by już ponownie nie przylazła, ale może część by jeszcze ukradkiem podeszła. Nigdy nie wiadomo.
   W tym pełno na stacji był też 979. Coś ostatnio mu się zawór otwarł i z piwami trochę przegina, ale jeszcze nim wczoraj tyle w siebie wlał to powiedział, że w pt. jak zjadę z tradycyjnego objazdu po Górnym Śląsku, to chce ze mną pogadać. No już dawno tego nie słyszałem od niego. Niby nic szczególnego, ale już samo to, że chce gadać, po okresie kiedy w jego życiu tyle się stało to ewenement.
  Nawet dobrze, że dziś będzie pusto, bo jutro rano muszę wstać na budzik i wybrać się na objazd po G. Śl. Do tego trza się przygotować, zabrać żarcie, picie i niezbędne rzeczy. Szkoda tylko, że będzie zimno, ale jakoś wytrzymam, wszak tabor autobusowy jest w miarę nowy, a zawsze można w razie "W" siąść bliżej grzejnika. 
  Ostatnio pisałem o rozlatujących się związkach, dołączył do tego 230. Kończy łazienkę w swoim mieszkaniu, ale niestety mimo jej nie wykończenia został praktycznie wyciepnięty z mieszkania od laski.
  Widzę jakieś trudne czasy, albo oni nie są przystosowani do bycia razem. Może czerpią wzorce z filmów, w których się prawie w ogóle nie rozmawia, a już z przewijania kciukiem treści to jeszcze mniej jest potrzebnych zachowań do życia dorosłego. No i skąd oni mają następnie czerpać wzorce, jak wokół ich nie ma. W zasadzie to jest pierwsze pokolenie lat 90-ych kiedy właśnie stare wzorce upadły, a nowe jeszcze nie powstały. Dzieci chowały się wtedy w zupełnie innych realiach jak ich rodzice, co mogło powodować niechęć do przejmowania zachowań, bo przecież rodzice wychowywali się za tej złej komuny, a teraz jest ta dobra, "wolna" PL i nie będziecie nam mówić jak żyć. No i se żyją...
  Ostatnio oglądam, bo tak się trafiły, filmy branżowe od skośnookich. Już na drugi patrzę, recenzje wkrótce się pojawią. TV mnie dobija i co raz mniej z niej korzystam. Że też przy tym ogłupiaczu ludzie jeszcze funkcjonują. Przeważnie starsi, którzy nie potrafią poruszać się sprawnie po necie, by sobie wyszukać to co ich interesuje i obejrzeć. Skazani są na ten chłam i papkę wylewającą się z ekranów.
  Cmentarze zaliczone po raz drugi, groby oczyszczone, zapalone, to jutro już tam nie muszę iść, zresztą przejazd po G. Śl. to dobry myk, bo nie spotykać się tam z rodziną i odpowiadaniem na głupie pytania - co słychać? (radio zet). 
  Ok, tyle, bo już miałem to pchnąć w południe, a teraz to 360 min opóźnienia już się zrobiło. Na koniec jeszcze zdj. kolejowe. 2x ST44-1206 i ST44-1247.

   Narka.

wtorek, 29 października 2019

Wtorek #1608

   No to się porobiło. Do przedwczoraj było jeszcze ciepło, tzn. wieczorem jak szedłem na spacer to było 15C. Wczoraj o 10:00 było 7C, a dziś jest 5C i tak ma być mniej więcej w ciągu dnia, a z prognoz wynika, że ma się sukcesywnie ochładzać. Tradycyjny objazd 1-go może być przy niskiej temp. Sprawdzimy ogrzewanie w pojazdach, ale wolałbym temp. jak w ub. roku - było coś ok. 15C, bo pamiętam, że nawet ktoś w krótkich spodenkach jechał. Zresztą do przedwczoraj włącznie, bo nawet jak wieczorem lazłem na spacer, to w krótkich spodenkach dość sporo ludzi i jak na ostatnie temperatury to zwyczajny widok. I tak długo prażyliśmy się. Do 27-go paźdz. takie temp. to ewenement.
   Nie pisałem tego wcześniej, ale 826 został sam. To co pisałem kilka razy, że on sobie wyobraża zupełnie co innego jak ona, to w końcu wyszło. No ile można być z człowiekiem, który jest rozgarnięty inaczej? Nawet ja bym nie wytrzymał. 826 zajął się teraz pracą, głównie wynoszeniem gruzu, to praca miarę jego możliwości.
   W nd był 172. Udało się go ściągnąć po wyjściu bezdomnego. Qrwa, cipieję na jego widok. Co pisałem o 975, tu jest podobnie. W tym wieku taki wygląd... Jak się schylił bez koszulki, bo coś grzebał w torbie, to stojąc za nim, widząc, a jednocześnie mając w rękach jego plecy, myślałem że odlecę. Do tego jeszcze przy tym ugięciu na plecach było widać żyły, no rozpierdol na maxa. Do tego jeszcze ten mały umięśniony trójkącik na wysokości barków, który u tak niewielu samców jest widoczny - szał macicy. Nic, należy się tylko cieszyć, że mimo przyjazdu jego laski nadal przychodzi. Przed ostatnio się go pytałem jak u niego z kopulacja z nią, to powiedział, że mimo iż chodzi po mieszkaniu prawie naga (to było jeszcze za ciepłych dni) to przestaje go już podniecać.
   Pisałem też o tym kiedyś, że przy seksie są potrzebne eksperymenty. Robienie tego w tej samej pozycji, tak samo jest nudne. Podejrzewam, że nie tylko dla mnie. Przecież mięśniaki, które przeszły przez moje ręce miały jakby lekcje tego co można robić dla urozmaicenia. I teraz, albo nie mają odwagi tego zrobić, albo nie potrafią tego zaaranżować, ewentualnie boją się spierdolenia związku. Przykład 979, który w życiu codziennym, a przynajmniej kiedyś był CS-em, a w łóżku jest potulnym barankiem, a właśnie laska biorąc go liczyła, że w łóżku też coś będzie z CS-a. Tak trochę z perpektywy myślę, że mięśniakom w pewnym sensie podobały się zmiany i może nawet byli ciekawe jak wyjdzie. Ale to też odwaga się zapytać. Bo przed większymi zmianami zawsze się pytałem czy mogę to, a to zrobić. Czasem było tak, że na początku się zgadzali, ale później już tak nie chcieli. To jest to co kiedyś też opisywałem, że musiałem zapamiętywać, z którym co mogę robić. Zdarzało się, że się pomyliłem lub celowo chciałem np. z którymś coś zrobić, to jak nie chcieli to mówili tego - nie. A jak im to wychodzi z laskami? Może to jest jednym z powodów, że seks w małżeństwach się sypie po iluś tam latach, a po 5-ciu to już chyba zanika lub jest rutynową czynnością.

   Żyrafka dość często przychodzi do szuflady biurka posiedzieć przy mnie. Widać po jej sznupie, że starzeje się. Ale dwa dni temu, jak zasypiałem słyszałem w kuchni jakieś dziwne dźwięki. Coś jakby chrobotanie, a szczurzyce były jakoś dziwnie aktywne. Leżałem w łóżku i prawie zasypiałem myśląc iść sprawdzić co dzieje, czy olać to, wszak mieszkają tu tyle, to już są oswojone z terenem. Ale chrobotanie nie ustawało, tzn. były przerwy, ale wznawiało się, a one jakoś niecodziennie biegały po kuchni. Zmobilizowałem się i poszedłem do wejścia kuchni. Stanąłem i po chwii zlokalizowałem kierunek chrobotania - pod zlewem. Poszedłem w tym kierunku, prawie wsadziłem głowę do szafki, a chrobotanie nie ustawało. Zdziwiłem się - co jest? Moje zawsze przestawały jak się zbliżałem, bo mnie wyczuwały. Wsadziłem głowę do szafki i okazało się, że to z kanalizacji jakiś inny szczur (podejrzewam, że samiec) usiłuje się dostać do kuchni. Postukałem trochę po rurze i gryzienie odpływu ustało. Zlałem nawet trochę czystej wody i poszedłem spać.
  Wczoraj za dnia w zasadzie nic się nie działo do 13:30. O tej porze szczur z drugiej strony znów się objawił gryzieniem mojego odpływu. Sytuacja stawała się groźna, bowiem jak tu wejdzie samiec, do moich szczurzyc, to się zrobi nieprzyjemnie. Zlałem czystą wodę, postukałem w rurę, na jakieś 4 min ustało. Następnie znowu, to polazłem po wodę po praniu, która służy do spłukiwania muszli. Wlałem do zlewu i ustało. Wczoraj wieczorem jak szedłem spać, znowu wlałem tam brudną wodę, by nie zaczął gryźć. Tak już wczoraj myślałem, że może któraś z moich szczurzyc dostała rujki, nadto one trochę obgryzły uszczelnienie spływu, przeto zapachy samicy z rujką mogły być wciągnięte do kanalizacji i jak nic zwabiły samca na kopulację. To tłumaczy czemu one po kuchni biegały pierwszej nocy. Wszak szczury się porozumiewają, to jakaś wymiana myśli, poglądów mogła nastąpić z wnętrza rury, z pomieszczeniem kuchennym.

   Wczoraj obejrzałem z 897, bo akurat przyszedł wiadomości na polsacie. Na początku jedna informacja polityczna, kto obejmie nowy urząd ministerialny, w ogóle nie wiem po co oni co chwilę zmieniają nazwy ministerstw, jak w zasadzie od kilkudziesięciu lat państwo zajmuje się tym samym. Na razie nie spłodzono ministerstwa d/s przylotu Marsjan, a reszta to zajęcia, czyli bieżące utrzymanie państwa, w sferach, które są niezmienne do tyleż lat, to po co zmieniać te nazwy?
  Następne informacje i do ostatniej wiadomości pogodowej, były o masakrach rodzinnych. Przecież to się zamieniło w jakąś kronikę kryminalną. Non-stop o tym, kogo, gdzie i przy okazji czego zabiło. Czy to jest naprawdę najważniejsze dla 30 mln, kraju? I jak oni produkują tą oglądalność takim chłamem. Ostatnia wiadomość, to zmiana pogody i nagłe ochłodzenie. Podobnie było na TVN, na który przeżucilismy się po polsacie, ostatnią wiadomością było ochłodzenie za sprawą niżu Jarosław. Zarówno na polsacie jak i TVN-ie podano, że teraz można za wykupieniem nazwać wyże i niże jakimś tam imieniem, a ponieważ Jarosław się kojarzy, to 897 stwierdził by przenieść się na 1-kę, gdzie o niżu Jarosław na pewno nie powiedzą. Na 1-ce gloryfikacja władzy, czyli co robią dla nas dobrze, a na końcu, bo jakby inaczej, materiał, zresztą równie głupi jak w dwu poprzednich, o zmianie pogody i niżu, ale już o nazewnictwie, w tym że to Jarosław nie powiedziano. 897 się ucieszył.
   Tradycyjnie zdjęcie kolejowe.
  Budynek stacyjny Jaworzno Ciężkowice. Narka.

sobota, 26 października 2019

Sobota #1607

  Albo nie miałem dnia, albo w ogóle do mnie nie dotarł film "Ander"  tu . Najciekawsze, że film trwa 2h, a w zasadzie bez większej straty dla treści mógłby trwać 1,5h.
  Relacje bohaterów zastąpiono scenariuszem. Oprócz jednej sceny, w ubikacji, do tego na weselu, gdzie jest stado ludzi, między bohaterami nie dochodzi praktycznie do niczego więcej. Nie bym w tym msc. chciał jakiegoś porniola, bo te, co pisałem wielokrotnie oglądam na innych stronach, ale czegoś tu nie rozumiem w scenariuszu. Było tyle okazji by zrobili to inaczej i w innych okolicznościach, a nie na weselu, gdzie ktokolwiek mógł ich nakryć. Ciekawe, że w scenariuszu tego nie wzięli pod uwagę. To tak, jakby im się wyłączył zmysł samozachowawczy. Może te filmy są tak kręcone, by były nielogiczne. Np. to, już abstrahując od treści filmu, ale ponieważ tu w zasadzie mało się dzieje, to zauważyłem, że aktorzy mają taki nawyk, że piją ciągle z prawie pustych filiżanek. Nalewają sobie przy żarciu 1/4 filiżanki. Kto tak do cyca, robi normalnie. Chyba chodzi o to, by w razie czego nie oblali się, stołu, innych. No i te kretyńskie falowanie kamery. Syndrom tych czasów. Kamera nie może stabilnie nagrywać, tylko wiecznie jest efekt jakby operator był najebany i chwiał się na nogach. Inny trend jest w teledyskach. Tam to za niedługo będzie stroboskop. Sceny już się zmieniają co 1 s, czasem co 2 sek. Jeszcze trochę i zmiana będzie co 0,5 sek. Od niektórych teledysków oczy mnie bolą.
  Zabrakło w filmie uczucia. Nie widać tego po bohaterach, a przecież tyle czasu ze sobą obcują. W sensie czasu w zakresie czasu, bo obok nich dużo się dzieje. Znacznie bardziej pokazane są uczucia członków rodziny względem siebie, ich relacje, zachowania. Niekiedy odnosiłem wrażenie, że relacje między głównymi bohaterami, są spychane na margines, na rzecz pokazywania innych, nie wiedzieć po co? Jaki wpływ na życie bohaterów ma rozmowa córki w szpitalu z jej cichym wielbicielem - nie wiem, a trwa kilka minut. Takich scen, nic nie wnoszących do pożycia głównych bohaterów jest więcej, choć w miarę jak oglądałem to zastanawiałem się czy faktycznie Andre i Jose, a zwłaszcza drugi jest faktycznie jednym z głównych bohaterów, bo jakby więcej jest innych ludzi w kadrach.
    Generalnie scenarzysta nie popisał się. Rozumiem takie zachowania u ludzi młodych, tzn. brak rozmów między sobą, dziwne zachowania itp. Ale przecież jeden jest już po 30-ce, a drugi przed więc w zasadzie naście i młodość mają już za sobą, to czemu nie uwypuklono jakiś dorosłych zachowań? No chyba, że przez pryzmat kontaktów z wioskowymi mięśniakami patrzę na świat zupełnie inaczej. A tu oni patrzą się na siebie ukradkiem i patrzą ukradkiem i nic z tego nie wynika, mimo tego, że są już po pierwszym razie, a nadto są sami w domu. Zabrakło odwagi scenarzyście, ale jeszcze pozostaje kulturowość z regionu, w którym nagrywano film. Może tam miłość dwu facetów jest nadal tematem tabu i nie można o tym mówić. To po co nagrywać o tym nieudolny film.
  Zawiodłem się, bo myślałem, że jakaś produkcja nieamerykańska będzie fajna, a tu taka dłużyzna.

  Z innych informacji. W zasadzie to niby laska od 979 opuściła go i dziś i jutro się wyprowadza. Info, o którym w sumie wiedział dziś zostało wypowiedziane. To przecież 2 tyg. temu, ona już wyprowadziła się od niego, czasem to zjeżdżała, nie wiem czy zabrać rzeczy, czy rozmawiać. Chciałem nawet się z nią umówić, ale jakoś do tego nie doszło, bowiem od 979 info było szczątkowe, co zresztą zrozumiałe. Ona zapewne to lepiej przechodzi od niego. Co pisałem wcześniej, z zewnątrz jak na to patrzałem, to on był w niej bardziej zakochany, ale może takie wrażenie odnosiłem? Z powodu tej sytuacji był nawet, chyba w czwartek po pracy, u psychologa i lakonicznie powiedział, że nie żałuje wizyty.
  Dziś, wobec tego, praktycznie z nim nie rozmawiałem. Coś tam usiłowałem, ale widziałem, że to nie ma sensu, to zamilkłem dość szybko. Na razie gdzieś pojechał, niby ma tu jeszcze wpaść wieczorem.
  Tyle, jeszcze tradycyjne zdjęcie kolejowe.
  Narka.

czwartek, 24 października 2019

Czwartek #1606

  Nie wiem czy pisałem, ale w ub. tygodniu usiłowałem się zapisać na przepisane przez lekarza zabiegi rehabilitacyjne na nogę. W prawie wioskowej rehabilitacji pani w recepcji powiedziała:
- Panie..., dopiero w przyszłym roku i to nie wiadomo dokładnie kiedy. Do miasta niech pan dzwoni, tam jest telefon, oni mają terminy na listopad.
  Na drugi dzień z tel. 979 dzwonię do miasta, a tam pani:
- Panie..., dopiero w przyszłym roku, na koniec stycznia. Co oni Panu za bzdury nagadali, że jeszcze w listopadzie, a jak Pan przylezie za dwa dni, to będzie już na luty.
   Przetrawiłem info i zdecydowałem jednak uderzyć do wioski. Dojazdy do m-ta, to w jedną stronę 40 min, dojście na przystanek, dojście z i to już robi godzinę. Druga na powrót i trzecia na rehabilitację. To jednak zdecydowałem, że zrobię to w wiosce.
  Polazłem w pn. do wioskowej rehabilitacji i innej pani oddałem skierowanie, a ona:
- niech Pan wpierw idzie na gimnastykę i jak oni Pana zapiszą, to ja też tu wpiszę.
  Hmm, trochę mnie to zdziwiło, ale polazłem. Pani na gimnastyce przewracała kartkami i, po paru minutach, przyniosła mi kartę na której, był 4 listopad. Przypatrzyłem się jaki to rok i okazało się, że bieżący. Byłem w lekkim szoku, ale nie chciałem uprzedzać faktów, bo jeszcze pole magnetyczne na nogę. Pani w drugiej rejestracji zapisała mnie na 11:15 od 4-go listopada, bowiem gimnastykę mam od 11:30. Wychodząc byłem w szoku, bo jak to? Wpierw było, że przyszły rok i to jeszcze jakiś odległy termin, a tu nagle okazało się, że jeszcze w tym roku i w miarę sensowny termin.

  Od tego widzenia 977 na ulicy w tym dniu oczywiście do końca dnia myślałem o nim, a raczej mózg przetrawiał informacje. Po opustoszeniu stacji czułem zmęczenie i zakładałem, że szybko zasnę. Jakież było zdziwienie, kiedy się położyłem i wtedy dopiero mózg wszedł na wysokie obroty. Sytuacja z 977 była rozważana na różne sposoby. Mózg zaczął żyć własnym życiem i to by była dobra pożywka dla psychologów i psychiatrów. Co mu się tam porobiło, to nie wiem, ale nie dało się zasnąć tak napierdalał. Mało tego po kilku godzinach spania, znowu się rozbudziłem i on, oczywiście, znów wszedł na obroty i godzinę jak nie dwie przeleciało jak nic, nad trawieniem tej, jakże krótkiej, sytuacji, bo jak policzyłem to mogło być 5-10 sek. i to wszystko, a takie spustoszenie w gowie.
  W pewnym sensie mogę się domyślić dlaczego. Tak było, bowiem do ostatniego spotkania z 977 ciągle żeśmy to robili i mało tego, aż tyle robiliśmy, i pewnie to - aż tyle robiło takie wrażenie i mózg, chciał tego tyle jeszcze raz spróbować.

  Z poślizgiem dwugodzinnym wszedł wczoraj na stację świeżo upieczony bezdomny. Dziś po stacji rano jak przylazł, latał już w klacie po grupie A, kiedy jeszcze byłem w łóżku. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać i obleciałem go wzrokiem. Plecy jak najbardziej ok, klata też niczego sobie. Nie wiem jak to będzie dalej. Teoretycznie jest na tydz. (góra) dwa, jak powiedział, ale z doświadczenia wiem, że ten okres się przeważnie znacznie przedłuża u mięśniaków.
  Wczoraj wpierw popo przylazł 172 i chciał coś zrobić jednak poinformowałem go, że grupa B zajęta i raczej nie wyjdzie. Przylazł po 22:00, ale widocznie po poprzedniej mało przespanej nocy i trochę ciężkim dniu nie chciało mi się. Tzn. położyłem się na nim, ale po chwili powiedziałem mu, że musiałbym go bardzo pomęczyć, a o tej porze nie będę mu tego robił, tym bardziej, że on rano do pracy, a mnie by się pewnie przeciągnęło.  Inna sprawa, że teraz, i to podobnie jakby było w przypadku ściągnięcia na stację 977, będą problemy ze spotkaniami ze 172 i robieniem z nim tego, bo kiedy? Bezdomny robi na nocki, za dnia śpi. W zasadzie prawie do wyjścia śpi, przynajmniej wczoraj tak było. Wieczorem na stacji standardowo inne składy, wczoraj np. było wyjątkowo pełno. No i ciekawe jakbym rozwiązał sprawę z 977, jak tu zajęła się grupa B i trza by zająć jeszcze C. No dobra. Tradycyjne zdjęcie kolejowe.
  Zdjęcie od frontu nastawni, która była wczoraj z boku. Fajne miejsce pracy. Cisza, spokój, Kilka poc. w ciągu dnia i ładna okolica.
  Narka.

wtorek, 22 października 2019

Wtorek #1605

  Niech mi nikt nie pierdoli, że jesteśmy wolni, czy podobne bzdety. Pomijam już uwarunkowania, czy ograniczenia prawne, ale nawet w seksualnych nie jesteśmy wolni.
  Dziś od 824 odwoził mnie, wracając z trasy 230. W odległości kilkuset metrów od mieszkania 824, najprawdopodobniej widziałem 977. Nawet przez chwilę zastanawiałem się (staliśmy na skrzyżowaniu), czy nie wysiąść z auta robiąc małe zamieszanie (staliśmy do skrętu w lewo, na prawym pasie normalnie jechały auta), czy zatrzymać 230 za skrzyżo i nie lecieć do 977. W końcu z powodu zbyt małego czasu, sytuacji na drodze pojechaliśmy dalej. Mózg oczywiście zablokował się na 977 i na tym, co bym mógł z nim zrobić, jakbym go ponownie ściągnął na stację. Zablokował się do tego stopnia, że praktycznie cały czas w trasie myślał o 977, a inna jego część prowadziła rozmowę z 230. Niekiedy na tyle część myśląca o 977 angażowała resztę, że musiałem dopytywać 230 o czym właściwie mówił. Pewnie się dziwił co się ze mną dzieje, bo zazwyczaj jestem w rozmowach bardzo trzeźwy i rzeczowy.
  W trakcie jak jechaliśmy zaczęły przez gowę przechodzić myśli. Ściągnąłbym go i co dalej? 979 nie wiem czy by go ponownie strawił, tym bardziej w obecnej sytuacji, kiedy niby laska go najprawdopodobniej zostawiła. 172, też niekoniecznie by strawił 977, bo dla niego jest "konkurencją". W wiosce też tak średnio było by się z nim pokazywać. Przydałby się do dokończenia remontu, do jakiś prac w domu. Trza by go żywić, bo nie sądzę, że jest samowystarczalny. Nie wiem, jak jest zbudowany, choć w ubraniach wyglądał, że nadal atrakcyjnie. Nie wiem jak by się odniósł 230, jakbym go ściągnął do auta, bo też brałem pod uwagę jego reakcję.
  Takie myśli cały czas chodziły po gowie w sekundach, kiedy staliśmy na skrzyżowaniu, a następnie powtarzały się w drodze na st. mac.
  Po otwarciu stacji dla ruchu, w niedługim czasie stanął inny mięśniak, do którego się kiedyś dobierałem, tym razem z prośbą czy nie mógłby na stacji zająć na dłużej jakiegoś toru, bo go eksmitowali z mieszkania i nie ma się gdzie podziać. Wstępnie, po oczywiście wahaniach, wyraziłem zgodę, ale nie wiem jak będzie dalej. On pracuje na nocki, a za dnia śpi, ale właśnie rozwiązanie jakby pracował na dzień było by lepsze. Nie wiem co z tego wyjdzie.
   Wszedł tez na stację 972 w okresowej wizycie by uregulować płatności. No dzień mięśniaków. 972 jak zwykle dobrze wygląda, w dotyku też, bo pod wpływem 977 jakoś łatwiej mi ręce przeniosły się na plecy i klatę 972. On jak zwykle spragniony głaskania siedział jak postument betonowy, ale z powodu widzenia 977 miałbym problem z 972, nadto wieczorem na stacji ruch wzmożony, wiec i tak pewnie by nam przerwali.
   O 977 będę myślał długo i rozkminiał, czy zrobiłem błąd, czy tak miało być? Co było by lepszym rozwiązaniem?
   Oczywiście, gdyby nie te uwarunkowania stacyjne sytuacja była by prosta. Nie było by zawahania i od razu poszedłbym do 977 i ściągnął go na stację.
   Taka na szybko spisana notka, ale jeszcze tradycyjnie zdjęcie kolejowe.
   Post. odgałęźny.
   Narka.
  

sobota, 19 października 2019

Sobota #1604

  Zaległości, że aż strach. To nadrabiamy. Wpierw zaczniemy od spraw seksualnych, te jak zwykle są bardzo istotne, przynajmniej dla niektórych.
   Był dziś na stacji 172. To ile razy trza pisać, że jego wygląd dziś rozpierdala po ścianach? Zdjęcie, z przed jakiegoś okresu, choć teraz wygląda, po budowlance, jeszcze lepiej.
EDYTOWANO
  Oczywiście jak siedziałem na nim to mózg wpierw się zablokował danymi, następnie z wolna zaczął się odblokowywać. On jak zwykle wytrzymał tyle, że znowu się dziwiłem. Nie potrafię się tego dziwienia pozbyć.
  Już po on przeglądał komórkę. Stanąłem za nim. On był w klacie - jeszcze nie ubrał koszulki. Przylgnąłem do niego z tyłu. Jakoś dziś był bardzo rozgrzany, nawet się spytałem w trakcie, czy nie ma gorączki, bo albo ja byłem taki zimny na powierzchni, albo on był tak nagrzany, ewentualnie obie sprawy jednocześnie spowodowały taką różnicę temperatur na powierzchni skóry. Powiedziałem mu, że tradycyjnie odbiorę od niego energię cieplną, ale jak zwykle zbył to, że mu to zwisa.
  Stałem za nim i byłem przywarty do jego pleców. On nagrzany mimo tego, że przed chwilą też odbierałem od niego energię cieplną. Zacząłem głaskać go po klacie przyciskając go trochę mocniej do siebie. Czasem delikatnie, czasem mocniej go masowałem po barkach, klacie, brzuchu, rękach. Jak delikatnie głaskałem go po rękach, to przesuwałem palcami po żyłach wystających na bicepsie (na zdjeciu też je widać). Fajne uczucie, niecodzienne, kiedy po takiej żyle przesuwa się opuszkami palców. Przedramię z żyłami na wierzchu też robiło wrażenie dla mózgu niebywałe. W ogóle to po jakimś czasie czułem, że zaczyna się opierać na mnie. Musiałem nogi trochę przesunąć do tyłu, by nie stracić równowagi. To jego napieranie stało się z czasem mocniejsze, to też korygując jego napór cofałem nogi. Czyli było mu dobrze. Zresztą, któremu mięśniakowi w moich rękach nie było dobrze? Nawet szczury są zadowolone.
   Stojąc za nim przed oczami miałem jego umięśnioną szyję. Na wierzch wychodziły kręgi szyjne, a po ich bokach widziało się mięśnie szyi. Od razu przypomniała mi się szyja od 975, który miał z mięśniaków chyba najbardziej umięśnioną szyję. Nawet się kiedyś (co gdzieś opisywałem) dziwił, jak mu powiedziałem, że ma taką umięśnioną szyję, że jej widok mnie powala. Dziwił się wtedy - jak można mieć umięśnioną szyję?
  Stałem za 172 i trochę masowałem mu tę umięśnioną szyję, przesuwałem palcami po jego kręgach szyjnych, czasem, jak ręce opuściłem na dolne części ciała, to wargami przesuwałem po jego szyi. I to jest właśnie ten wygląd, który pozwala nawet na jesieni rozpoznać w tłumie mięśniaka. Odpowiednio zbudowana szyja i już się wie, że to mięśniak przed nami. Kloce mają zupełnie inne, okrągłe szyje (chodzi o jej tył).
   Trzymanie w dłoniach bicepsów to również niesamowite wrażenie. On trzymał przed sobą telefon, to też miał ręce pod kątem 90 stopni, co powodowało pewne naprężenie i uwydatnienie bicepsa. Przy cienkiej skórze doskonale rozróżniałem biceps, od tricepsa. Przy ściśnięciu dało się odczuć kiedy kończy się biceps, kiedy zaczyna triceps.
  Po ok. 15 min stwierdził, że jednak musi iść, bo robota na niego czeka w mieszkaniu i nikt jej za niego nie zrobi. No puściłem go, choć mógłbym jak nastolatek spędzić wokół jego mięśni cały dzień.
  W ogóle jak przylazł to, nie wiem czemu, chyba dlatego, że już mnie dawno nie bolała, zaczynała mnie pobolewać gowa. Jednak jego widok, jego mięśnie, to od razu sobie powiedziałem:
- no trudno. Zrobimy co mamy zrobić, a globulkę w razie "W" zeżremy później.
  Na szczęście bez globulki udało się, przynajmniej na razie, przeżyć.
  W ogóle okazało się, że to info co do jego niby laski, było nieprawdziwe. On się pospinał niepotrzebnie, rozwalił część mieszkania i w ogóle podniósł sobie ciśnienie. Okazało się, że laska wychodzi kilka dni później, a on za szybko się pospinał. Dziś powiedział, że między nimi dobrze, aż sam się dziwi. No ale mieli taką przerwę, że trudno, by od razu zaczęli od wadzenia się.

  U 979 bez zmian. Nadal jakaś przerwa z jego niby laską, za to spotyka się, dość często, z inną laską. Zakładam, że to na razie w ramach wypełnienia wolnego czasu i luki. Kontakt mamy średni, ale rozumiem, że on znajduje się w nowej sytuacji i musi się z tym, przynajmniej czasowo, uporać.
  
   Dobra, tyle. Mam nadzieję następną notkę spłodzić szybciej, bo ciągle się jednak dużo dzieje, a jakoś brakuje, po uwolnieniu nogi z gipsu, czasu na wszystkie czynności. Do tego ruch na stacji wrócił do normy i np. wczoraj do północy 7 torów stacyjnych było zajętych. Oczywiście obsługa składów zajmuje czas. Ich przyjmowanie na stację, wyprawianie i czynności związane z obrządzaniem składów. No to tyle w tej notce i do następnego. Narka.

wtorek, 15 października 2019

Wtorek #1603

  No to się porobiło. 979 ma problemy w związku. Był w sobotę przez część dnia i bez słowa siedział i nic nie mówił. Trochę poleżał, trochę przespał i widziałem, że nie wie co ma z sobą zrobić.Wieczorem po raz drugi wszedł na stację 230. Zrobiło się trochę lepiej 979, ale chyba nie na długo. Trochę pogadali o pierdołach, po czym 230 odwiózł 979 na jego st. mac.
  Minęła jakaś godzina i słyszę na ulicy wioskowej jakiegoś wydzierającego się mięśniaka. Okazało się, że to 172 nadciąga pod wjazdowy.
  Już na stacji okazało się, że jego niby laska, która siedziała 3 m-ce w więzieniu, w Grudziądzu, już po wyjściu stwierdziła, że olewa go i idzie gdzieś tam, znaczy się do kogoś innego. Ten zapłakany lezie główną arterią wioskową i współczuję temu, który nawinie się jemu pod rękę.
   Mięśniaki nie płaczą? Ależ skąd. Płaczą, a najgorsze, że wyładowują się na przypadkowych, innych, którzy znaleźli się nie w tym miejscu, nie o tym czasie.
   Przecież 979 dokładnie to samo mi powiedział przy kasie w sklepie tydz. temu, że jak ktoś mu się nawinie pod rękę to... - masakra.
   W sumie to u 230 tez taka sytuacja dziwna. Niby jest ok, ale jak się przypatrzeć z bliska, to jednak nie. I jakoś się to trzyma (jeszcze trzyma), jak długo nie wiadomo, może dożywotnio jak u 972. Ale czy o to chodzi w życiu, by tak je przewegetować?

  Jeszcze do filmu, którego linka dałem w ostatniej notce. Tam jest taka scena w 6'06, kiedy mięśniak (Reinier) myje się w łazience/ubikacji. Scena dla mnie ma podwójny wyraz. Raz pokazuje mięśniaka namydlonego, mokrego, z jego pięknymi mięśniami, a jednocześnie to, że robi to w takim miejscu, czyli w zasadzie w ubikacji ze spływem, bo nie ma gdzie się wykąpać z powodu biedy. Specjalnie przed tą sceną jest poprzednia, kiedy jego kolega żre posiłek przy stole, przy którym nie brakuje żarcia, a po chwili mięśniak, który wychodzi z łazienki/ubikacji nie ma co żreć w domu, ale ma na perfumy, którymi się pryska, krótko przed tym, kiedy nie ma co zeżreć. By nie było jakimś totalnym oderwaniem od rzeczywistości, to w naszych blokach lat 60-ych, a takie mieszkanie ma 979, ma podobnie. W zasadzie jakby wywalić wanne, to ma ubikację ze spływem, bo do dziś w podłodze jest dziura spływowa i spad w jej kierunku. W sumie nawet mogłbym go sobie wyobrazić w takiej samej pozycji z garnkiem z wodą w ręce oblewającego swoje mięśnie.
   W filmie po raz kolejny pokazuje się, że nie ważne jest czy mamy co zeżreć, ale czy mamy się czym wyperfumować, ubrać, by być zajebistym. W następnym ujęciu on, zajebisty, ładnie ubrany jest na wybiegu by zarobić na żarcie.
  Jeszcze jedna refleksja po obejrzeniu tego filmu. Wiadomo, młodzież wzorce czerpie z mediów, czasem sama coś generuje. Otóż, co pisałem wielokrotnie, w filmach jest kultywowany brak rozmów. To kolejny film, w którym bohaterowie, w sensie lubiących się na początku kolegów nie rozmawiają ze sobą na jakieś głębsze tematy. Z młodości pamiętam, jak gadałem z kolegami i to takimi, których nie przelatywałem, godzinami. Prawie codziennie spotykaliśmy się, ale gadaliśmy godzinami. Następowała wymiana myśli, poglądów. Nie było gadki typu:
- cześć, co słychać?
- w porządku, a u Cb.?
- też
- to fajnie
- no fajnie.
   I tyle... I tylko tyle?
Rozumiem w tych czasach takie coś, ale film jest kręcony trochę wcześniej. Komórki, które tam są nowością, to jakieś 10 lat temu, więc nie było jeszcze pokolenia kciukowców, to jednak powinni ze sobą rozmawiać. Czy w takim razie ukazanie tych rozmów jest takie trudne? Jest niewłaściwe? Ludzie nie mają ze sobą dziś rozmawiać? O co w tym chodzi?
  Pisałem o tym kiedyś. Jednym z filmów, w którym te rozmowy partnerów ze sobą są ukazane, jest francuski film "Miłość". Tam, mimo tego, a może właśnie dlatego, że to jest starsza para, rozmawiają ze sobą. Po za tym nie widzę, by w jakiś filmach kreowano rozmowy między głównymi bohaterami.
  Nie wiem, może jestem inny, pierdolnięty, ale od zawsze gadałem z mięśniakami i to nawet na trudne tematy. Czemuż za tem jest to tak trudno ukazać w filmach? Jest jakiś trend, jakieś wytyczne, by taki stan kreować, by tak się (nienaturalnie) ludzie (partnerzy) zachowywali? A może pod kątem scenariuszy jest to trudno zrobić, bo piszą je ludzie, którzy sami tego nie zaznali, nie rozmawiali i nie wiedzą, jak to się odbywa, jak powinno odbyć.
 
   Ściągnąłem (mi ściągnęli) wczoraj gips z nogi. No niestety noga dość znacznie napuchnięta, aż sam się trochę przeraziłem. W wyniku tego, choć pierwotnie zakładałem powrót już powoli na nogach, to jednak nie zdecydowałem się i wracałem na kulach. W drodze powrotnej jeszcze do punktu rehabilitacji, ale w przywioskowym, na ten rok już nie ma miejsc - są na przyszły. Muszę wbijać do miasta.
   Na st. mac. już powoli chodziłem na nodze, bo w końcu muszę ją rozruszać. Na szczęście w nocy, bez gipsu i bandaży opuchlizna nawet znacznie zeszła, co mnie cieszy. Z wolna, choć już wczoraj trochę przeginałem, chodzę na nodze i zabieram się za nadrabianie zaległości na st. mac., a o remoncie już nie wspomnę.
   Ostatnio było nieradosne zdjęcie kolejowe, to może tym razem będzie bardziej radosne, ze względu na kolory nowej jednostki kolei małopolskiej.
  Narka.

sobota, 12 października 2019

Sobota #1602

  Oglądam film "Ostatni mecz" tu Wreszcie jakiś film spoza kontynentu, nie amerykański - hiszpańsko-kubański, choć akcja dzieje się na Kubie. Pierwsze co rzuca się w oczy to piękni aktorzy. Dawno w filmie nie widziałem tak dobranych aktorów, robiących takie wrażenie.
  Nie ma w tym filmie, jak w poprzednim, francuskim, dziwnych lotów, przeniesienia w inne czasy, czasami nie wiedzieć jakie. Tu akcja toczy się spójnie od pewnego momentu w życiu bohaterów. Ukazane są ich zupełnie inne rodziny, a to rzutuje na ich zachowania, życie. Jeden z bohaterów w wyniku trudnej sytuacji w rodzinie dorabia, czy zarabia spotkaniami z facetami. Jego rodzina, w tym laska, z którą ma dziecko, akceptuje to. Może właśnie dlatego, że już ma z nią dziecko. To jego dorabianie robi wrażenie jakby to było naturalne u nich, że chłopak ma laskę, dziecko, a zarabia spotkaniami z innymi facetami. Jest z tego kasa, to jest dobrze. Coś co u nas jest nie do pomyślenia, szczególnie od strony lasek. Choć, przypomniało mi się, kiedyś był film "Dzieci z dworca ZOO", w którym nasi rodacy dorabiali w berlinie, jak również film "Świnki". Więc jest zjawisko znane i u nas, ale chyba w dzisiejszych czasach odstawione na tor boczny.
  Zupełnie inne dialogi w filmie, wszak akcja dzieje się na Kubie. Inny temperament bohaterów, choć zachowania, jeżeli chodzi o uczucie podobne, bo to chyba na całym świecie jest podobne. Co tu innego wymyślić?
  Za to są zwroty akcji no i w przeciwieństwie do amerykańskich filmów końcówka w innym stylu. Dobrze skamerowany, gra aktorska w zasadzie bez zarzutów, choć w jednym momencie trochę razi sztucznością, ale to tylko jeden taki moment mi się rzucił przy pierwszym oglądaniu. Resztę przyjemnie się ogląda.
  Ukazany jest też w filmie, problem światowy, tzn. dążności dzieci z biedy podniesienia raptem, jak jest to możliwe, swojego statusu przez ubiory markowe. Widać działa to na całym świecie, że wystarczy się ubrać i już jesteśmy zajebiści. W filmie ten co ma kasę, nie ma takiego parcia na markowe ciuchy, jak ten co jej nie ma. Ale jak pisałem to problem światowy, doskonale widoczny w wiosce, także w wiosce u 972, gdzie jego małe skurwiele dokładnie tak samo się zachowują, mimo iż dzieli je, do bohaterów w filmie kilkanaście tyś, km.
  Gdyby się ktoś nudził i notoryczne powtórki z TV już by go znudziły, to tu taki dość strawny film.
  Tyle, bo mimo iż wcześniej wstałem, to zajęć się nawarstwiło, a trochę żyję już ściągnięciem gipsu i tym co będę robił, jak już będę bez niego.
  Tradycyjne zdjęcie kolejowe.
  Narka.
  

czwartek, 10 października 2019

Czwartek #1601

   979 pokłócił się w niedzielę z niby laską. Jak łyknie trochę za dużo, to nie wiedzieć czemu mu się przełącza na jakieś mówienie (nie wiem czy) prawdy, ale w każdym razie lubi jej dopierdolić. No i po, kolejnym już razie, ona nie wytrzymała, i przeniosła się do rodziców do Katowic. On w niedziele jeszcze ujadał, że będzie sam, nie nadaje się do związku i zasadniczo to niech ona spierdala na drzewo. Wieczorem już pojechał na dworzec do Katowic odebrać ją, bo skądś wracała, ale zawiózł ją do rodziców i tam pozostała. Widocznie nie chciała do wioski wracać. Noc z nd/pn przyszło mu spać samemu w mieszkaniu. Zresztą sam chciał położyć się wcześniej, bo odespanie poprzedniej nocy z imprezką, rano do pracy no i nie chciał się zamyślać na śmierć. Kolejna noc też w swoim mieszkaniu, ale już z wt/śr zawitał na st. mac. i tu pozostał na grupie A do rana.
   Jakoś wieczorem tego dnia, jak odszedł ze stacji 834, zapytałem się co u niego, jakby w wiadomej sprawie. Odpowiedział, że nie dziś, więc bym się nie pytał więcej. Powiedziałem, że ok, bowiem tyle się znamy, to pewne zachowania mamy uzgodnione, to też już więcej się nie zapytam co i jak. Zmieniłem temat, a później już nie gadałem do niego. Czasem nie chcemy być sami, ale tylko to. Niekoniecznie chcemy by ktoś do nas ciągle napierdalał, a ponieważ na st. mac. jest stały ruch, często składy stoją w torach, to czasem to i dla jakiś stanów lepsze.
   Nawet o 23:05 w tym dniu pod wjazdowym stanął 172, to 979 chętnie mu ułożył drogę przebiegu i wpuścił na stację. 172 nie był długo, bowiem na grupie A 979, to jakby brakło miejsca, na stacjonowanie jeszcze jednego składu w nocy, to 172 się wydalił ze stacji. No niestety grupy B i C nieczynne nadal z powodu wstrzymanego remontu.
  Wczoraj, tym razem już po odejściu 979, na stację wszedł 172. Czekał na info kiedy st. mac. będzie pusta. Nastąpiło to dopiero ok. 22:30. Zrobiliśmy to, ale już nie myślałem o tym czemu to robi. W zasadzie po co mi to wiedzieć. Robi, to robi i tego się trzymajmy. Natomiast fajne uczucie jak męczę go i przy tym mu kutas rośnie. 172 ma jeden z większych organów, jakie widziałem, a trochę się tego przewinęło. Tak, że jak on się budzi do życia, to nie da się tego nie odczuć i pominąć. Oczywiście jest niezmiernie przyjemnie ocierać się o takie duże coś.
   Żyrafka co raz częściej śpi przy mnie. Ze względu na nogę w gipsie dość sporo przesiaduję przy biurku. Od jakiegoś czasu powróciła do szuflady, w której wychowała już dwa razy potomstwo. W zasadzie to po moim śniadaniu, kiedy i ona sie na coś załapie, robi sobie w szufladzie miejsce i zasypia.
  Kiedyś się nawet zdziwiłem, bo od dobrych iluś tam m-cy nie spała w ciągu dnia w szufladzie i myślałem, że ona pusta. Klawiaturę zdjąłem bo chciałem ją oczyścić, a tu w szufladzie obudziła się żyrafka. Teraz już ostrożniej podchodzę do ruchów z szufladą i klawiaturą. W zasadzie to przez otwór, przez który wychodzi zaglądam do wnętrza czy tam jest i czy śpi.
  No i odliczam już dni do ściągnięcia gipsu, a jednocześnie co raz częściej myślę nad tym, by od razu nogi nie przeciążyć i powoli ją wdrożyć do funkcjonowania. No będzie ciężko, bo pokusa nadrabiania zaległości i nogi bez gipsu będzie duża. Już wymyśliłem ograniczenia na powrocie, by nie powtórzyć sytuacji z barkiem. Na przejście 1,5 km założone jest 35 min. Ten sam czas co poprzednio na powrocie, choć nie wiem czy go nie wydłużę.
  W kolejce jest też wyjazd z inną szczurzycą do weterynarza. Myślę, że w środę uda mi się już pojechać. Normalnie bym szedł pieszo, ale jeszcze zobaczę jak będę się czuł.
  Ok, tyle. Jeszcze tradycyjne zdjęcie kolejowe.
Taka tarcza menewrowa, jaka jest w dolnym prawym rogu, stoi na grupie A i świeci niebieskim światłem. Z takimi samymi starymi oryginalnymi daszkami. Dziś się już takich nie robi, to kształt trudny, ro robi się całe w łuku i krótsze. W nocy jak świeci - fajny efekt.
  Narka.

wtorek, 8 października 2019

Wtorek #1600

  Tysiącsześcsetna notka powinna być jakas specjalna, ale jakoś od początku mi to nie wychodziło z tymi okrągłymi notkami.
   Oglądałem ostatnio film "Prawie nic" (branżowy), tu  ale jak w tytule prawie nic się w nim nie dzieje. Fabuła jest dziwnie rozciągnięta. Mało się w niej dzieje. Główny bohater ma problemy z sobą, ale jakoś na początku nie jest to wyjaśnione, ot prowadzi zwykłe życie. Ze swoim poznanym partnerem mało rozmawia,a przynajmniej tego do końca nie wiemy, bo scenariusz ich wspólnie spędzany czas jakoś dziwnie pokazuje tak wyrywkowo, mało osadzony w czasie. Akcja dzieje się kiedyś, a przestrzeń czasowa bliżej nieokreślona. Nie było by to złe, gdyby nie potrzeba zakotwienia pewnych wydarzeń, bowiem one trwają, a nie wiadomo kiedy się rozgrywają, co dla fabuły nie jest bez znaczenia. Wiem, że pisanie na ekranie 2 m-ce później jest najprostszym rozwiązaniem, ale może lepiej takie, jak żadne. Na prawdę czasem miałem problem z osadzeniem niektórych scen.Podobnie jak w końcówce stałe przenoszenie się w inne okresy życia bohatera.
  Dużo jest też scen bardzo ciemnych. Ok. jedną taką scenę mogę strawić. Jest noc, oni na plaży, jest naturalnie ciemno, bez, jak w innych filmach, sztucznej jasności w nocy. Ale pięć, czy nawet więcej, takich scen to chyba za dużo.
  Ogólnie to nawet nie wiem co to zakończenie miało znaczyć. Pojawia się nowa postać, po czym film w zasadzie się kończy. Może w tym świecie mięśniaków-skurwieli już inaczej (zupełnie inaczej) myślę, ale by było ze mną tak źle? W/g mnie ktoś zrobił film, wydał na to kasę, po czym bez jakiejś refleksji wypuścił to w obieg. Jedynym plusem w tym filmie są główni bohaterowie, bowiem to ładni aktorzy. Po za tym, jakbym to miał oceniać w skali 10 - stopniowej to trójka. I nie, jakby ktoś pomyślał, że doszukiwałem się tam scen porno. Te se włączam zupełnie na innej stronie.

  Żyrafka się starzeje. Co raz częściej przychodzi do mnie, nawet w ciągu dnia. Inaczej jak Myszak, on w ciągu dnia spał na łóżku pod kołdrą lub w rozsuwanej rogówce. Ona nie jest przyzwyczajona spać pod kołdrą, za to w ciągu dnia przychodzi do biurka i śpi przy mnie w szufladzie, kiedy głowę wysuwa z szuflady i zasypia w tej dziwnej pozycji, bowiem głowę kładzie na bocznej krawędzi szuflady, a reszta jej zwisa w dół, jednak stale się poprawia, by mieć gowę na wierzchu. Już jej dałem tam kilka razy szmatkę, by jej było wygodniej, to stale ją wyciepuje. Wczoraj zasnęła na krześle, obok mojej nogi, a by nie spadła, to palcami odgrodziłem ją od skraju krzesła jednocześnie trochę trzymając przy nodze. Po kilku minutach zamknęła oczy i zasnęła. Czasem miała jakieś drgawki, my też je pewnie mamy w nocy, rozluźniamy mięśnie, ale spała przez jakieś 20 min. W tym czasie wzajemnie przekazywaliśmy sobie ciepło. Ona przez futerko do mnie, ja pewnie ją grzałem w jakimś stopniu wewnętrzną stroną palców. Po czym przebudziła się. Z trzy razy ziewnęła ukazując swoje długie dolne zęby. Łapki w tym czasie wyciągała przed siebie, no prawie jak my.Jeszcze chwilę się poprzeciągała, po czym po wysuniętej szufladzie wlazła do biurka, a po jakimś czasie poszła na inne swoje miejsce na grupie A. Bardzo lubi jak się ją delikatnie, prawie jak mięśniaków, głaszcze. Po kilkudziesięciu sekundach robi się zwiotczała, rozluźnia mięśnie i prawie jak Myszak robi się płaska.
    Dziś, miast zdjęć kolejowych, żyrafka w szufladzie.
  To właśnie na tej krawędzi, na której się opiera teraz, kładzie głowę, jak chce spać przy mnie.
  Narka.

niedziela, 6 października 2019

Niedziela #1599

  Ponieważ w TV nic nie ma, a ostatnio ( w tygodniu) najstarszy emitowany film był z 1920 r. (trochę przeginają), to wróciłem do oglądania filmów branżowych. Coś jednak produkują, coś u nas umieszczają na serwerach. I tak na pierwszy ogień poszedł "Samotny mężczyzna" tu. Streszczać nie będę, bo nie ma sensu, ale zdziwiła mnie obsada w filmie - dobra. Znani aktorzy z ról pierwszoplanowych w innych filmach, główny aktor chyba nawet z oscarem.
  Fabuła w zasadzie standardowa. Główny bohater przeżywający rozterki związane z utratą swego lubego, jest kuszony przez takie jednostki, że nie wytrzymałbym. Nie wiem, jak on to robił, ale podziwiam (w sensie, że w scenariuszu tak było). Casting wypadł niesamowicie. Nie było by potrzeby wymienienia ich na innych.
  O ile początek jest dość nudny, to oglądałem dalej, ze względu na obsadę aktorską i nie zawiodłem się. Film się przyjemnie rozkręca i nawet wciąga, czego na początku w ogóle bym się nie spodziewał. Zastanawiała mnie tylko jedna sprawa. Akcja toczy się w latach 60-ych jak dobrze zapamiętałem (kilka dni temu oglądałem, a po nim jeszcze inne, które tu postaram się opisać), a mimo tego sprawy branżowe są tam dość oficjalnie poruszane. Może w Ameryce w tych latach było przyzwolenie na bycie gejem bez reperkusji, ale te krótkie chwile, w których kusiciele objawiali się przed nim, ta ich otwartość zaskoczyła mnie. A może to tak dla wypełnienia fabuły, pokazano, że można było być i zaczepiać innych dość wymownie, a może to ja jestem skażony wioską mięśniaków-skurwieli, którzy przy takiej próbie dali by w ryja.
  W każdym razie na niedzielne popołudnie, czy wieczór film do obejrzenia.
  Oprócz tego kusi mnie i nie tylko wyglądem 172. W czwartek przyszedł o 02:00, bo nie umiał zasnąć w mieszkaniu, to przylazł do mnie by go obudzić o 05:50. Nie wiem co mi się stało, ale jak on przeszedł do klaty, w zasadzie to do spodenek to nie umiałem wytrzymać, mimo iż ponownie wlazłem do łóżka. Kutas mi tak stanął, że krótka analiza i wyszedłem z łóżka, bez niczego. On w korytarzu palił papierosa. Przylgnąłem do niego od tyłu, a kutasa podniosłem do góry i położyłem mu na plecach na odcinku lędźwiowymi i przywarłem do niego. W zasadzie to przyciągałem go do siebie za klatę, delektując się jego mięśniami, za barki, czasem przyciągając go za bicepsy. Jak wypalił fajkę to zaproponowałem by na szybko "coś" zrobił. Przystał na to.
  Położył się na pufach, bo na leżąco, co mu ostatnio powiedziałem, ze względu na gips nie mogę robić (noga mnie później bolała przez 3 dni, bo coś musiałem naciągnąć). Jak już leżał to siadłem na niego, a po chwili odpowiednio układając nogę z gipsem położyłem się na nim. Znowu tradycyjnie odbierałem od niego energię cieplną, ale chwilę, bowiem pamiętałem, że on rano do pracy. Siadłem na nim i po chwili masażu poleciał spank na klatę, następnie na brzuch. Zaś trochę się zablokowałem tym jego wyglądem, bo to jakiś rozpierdol, jak wygląda, tym bardziej, że teraz napierdala na budowlance, to umięśnienie mu się podrasowało. Ale poszło dość sprawnie.
  Po każdym razie zastanawiam się nad tym, czemu na tyle mi pozwala? Już tu kilkukrotnie wypisywałem domniemane przypuszczenia, ale nie wiem czy się kiedyś dowiem. To podobnie jak od 972 nie udało się nigdy, nawet przy jego dużym upojeniu alkoholowym, wyciągnąć czemu to robi i tyle robi. Podejrzewam, że już nigdy się tego nie dowiem. Podobnie jak przy innych, zostanie to tajemnicą do końca, no chyba że kiedyś tam, jak już się wszyscy zestarzejemy, to przy jakiej imprezce i dużej dawce alko może się wygadają.
   Tyle. Wypuszczam notkę, bo już późno, a zacznę pisać następną, bo jednak trochę info zostało z tyg. do napisania. Ach jeszcze to zdjęcie, już, już...
Aparat blokowy z tej zlikwidowanej już (fizycznie) nastawni.
  Narka.

środa, 2 października 2019

Środa #1598

  Ostatnio pisałem o nieodpowiednich ludziach na stanowiskach. Aby dokończyć temat, czy raczej go podsumować to sytuacje z wioski. Pisałem o tym w pojedynczych notkach, ale teraz zbiorczo. Część mięśniaków z wioski (czy byłych mięśniaków) poszła do zawodu kierowcy. No i w swojej świetności trzem z nich udało się zatrzeć silniki. 230 zatarł silnik w służbowym aucie, bo mimo iż on się gotował, co pokazywał wywalaniem pary z układu chłodzenia, to on chciał jechać dalej, w sensie do bazy i skończyć pracę, to co tam sygnały z silnika, że temperatura, że się gotuje, jak ważniejsze jest gnanie do przodu.
   374 jadąc na trasie w nowym aucie, reno master też zatarł silnik, a właściwie to nawet spowodował zapalenie się czegoś tam w silniku i dopiero dym z silnika zmusił go do stanięcia. Użył gaśnicy, ale to jak to zrobił to już zupełnie inna kwestia. Tu pewnie też były komunikaty, że się coś dzieje, bo przecież już komputer w kabinie, to nie wierzę, że komunikatów nie było, ale 374 lubi głośno słuchać muzyki, to nawet jak były dźwiękowe komunikaty, to kto by to słyszał u niego w kabinie. Jak podjeżdża pod blok, to w zasadzie wiem, że to on jedzie, bo do tego słucha muzyki lat 80-ych co dziś jest rzadkością.
  832 miał w aucie wymieniony silnik. W zasadzie trza by go objąć szczególną uwagą (ten silnik), bowiem po wymianie mechanicy mogli czegoś tam nie zrobić dobrze, a tu pierwsza trasa. W niej stwierdzono (on stwierdził) ubytek oleju, to na stacji dolał, co przekazał mi w rozmowie 834 (jadący wtedy razem z nim), przy czym nie zlokalizował miejsca wycieku pomknął dalej, przy, tradycyjnie, muzyczce w kabinie i kolejny silnik poleciał.
  897 zrezygnował właśnie z roli kierowcy zawodowego, którym był 4 lata, więc jakby umknął bezszkodowo.
   I teraz bardzo podobnie jest w innych zawodach. Wśród pilotów spadających maszyn na pewno są i tacy, którzy tam po prostu są, wśród dyżurnych ruchu na kolei też, wśród kierowców to już istna plaga.
   Tyle takiej notki trochę podsumowującej temat, choć oczywiście nie wyczerpujący go. Na koniec tradycyjnie zdjęcie kolejowe.
  Ostatnio była nastawnia z zewnątrz, teraz od środka. Gwoli wyjaśnienia, ta nastawnia jest już zburzona, więc żadnej tajemnicy nie wyjawiam, co najwyżej historię.
  Narka.