sobota, 27 maja 2023

Sobota #1987

    Skoro się to jakoś powoli rozwija (znajomość z tym z budowlanki), to trza mu nadać nr. 858 z racji dojazdów do szkoły, a bardziej powrotów jeździ ze mną, to też mamy trochę takie wymuszone widzenia, aczkolwiek zawsze przychodzi do przodu. Jakoś tam delikatnie sugeruję by przyszedł kiedyś na dłużej, bo 4 przystanki które jedzie to mało czasu na rozwinięcie jakiegoś tematu szerzej, wiec na razie tak zdawkowo rozmawiamy, choć ostatnio stwierdził, że wbije kiedy pojeździć dłużej. Nie było by prawdą bym napisał, że mnie to nie rusza, ale zdaje sobie sprawę z jego wieku i z tego, że tam się wszystko zmienia w ciągu nawet nie godzin, a minut vide 303 jak przebywał na st. mac. Wiem, gdzie mieszka, bo ostatnio pokazał mi blok, w którym egzystuje z rodziną. Ma brata młodszego, a nie wiem czy jest jeszcze jeden młodszy od tego którego widziałem i pewnie jeszcze ma siostrę. Tak myślałem, że to jego brat, bo widziałem go kilka razy na dw. autobusowym, a bardzo podobny do niego. 
   Do szkoły chodzi jak mu się chce, jak nie - to nie lezie. 
   Teraz potrzebne małe wytłumaczenie. Mnie ciągnie do określonych osobników. Takimi osobnikami są mięśniaki-skurwiele, albo pochodne. Dość łatwo nawiązuje z nimi kontakt. Otóż okazuje się, że 858 wpisuje się w widełki wyglądowe, a nadto w widełki zachowaniowe. Okaże się, bo nie pytałem się go wcześniej, czy jest z wielodzietnej rodziny. Jeżeli się potwierdzi to ma dwóję braci i jedną siostrę. Czyli taki standard wioskowy. Przeca serii 300 jest 4-ch, 979 miał trzech braci (174 zszedł), 172 miał 3 siostry (jedna sama sie przeniosła na drugą stronę), 222 ma 6-ke rodzeństwa [tam dopiero była wydajność (jak na Idiokracji)], 973 też 3-ka rodzeństwa. Zresztą w tamtych czasach wielodzietne rodziny to był standard. Fakt, że w tych biednych i mniej rozgarniętych, było ich wiyncyj. 


   Weszły wczoraj na st. mac. 302 i 303. Ponieważ byłem już wstawiony, to jakby bez ogródek pytałem się o pewne sprawy. Oni jakby mniej ogarniali, ale, ponieważ mnie to intrygowało, to spytałem się 303 czemu finalnie pojechałeś do Stęszewa, bo tu Cie napierali - tak. Mało tego on się z tą laską ze Stęszewa napierdala jak 972 kiedyś z żoną. Ona jemu dała z liścia, on jej wyjebal tak, że jej okulary spadły. Deja vu, czy mnie sie wydaje. Przy 302 powiedziałem 303, że jak by mu się całkiem powaliło w tym związku to może wejść na st. mac., ale czy on to w ogóle ogarnia?
  302 jest po wypadku. Oczywiście napierdala na nodze, którą ma uszkodzoną, w którą ma wkręcone śruby dożywotnio. Przekazałem mu by na niej nie napierdalał przez jakiś czas jeszcze dla własnego dobra, ale co tam moje słowa przy opinii lekarza. Podałem mu przykłady moich urazów i totalnego wyleczenia dzięki tylko odpowiedniemu wydłużeniu unieruchomienia uszkodzonych części ciała. To jest skuteczne u mnie i podejrzewam, że u innych też, ale czemu obecna medycyna z tego się wycofała? Może faktycznie zbyt dużo ludzi dożywa emerytury i robią pod górę rządzącym, tyle lat biorąc kasę, przeto chce się ten proces skrócić. Najlepszym rozwiązaniem dla państwa było by, gdyby wszyscy po przejściu na emeryturę, kopali w kalendarz do 3-ch dni od nabycia uprawnień. Może właśnie nowe formy leczenia mają przybliżyć nas do takiego stanu. 

   W robocie to czasem coś odwalę. Otóż w pt. jechałem ostatnim kursem na kato, swoim wozem, w którym było niewiele ludzi. Na 25 min (chodzi o planową jazdę) przed ostatnim przystankiem byłem opóźniony 8 min. Przeważnie tak jeżdżę, bo wtedy inne wozy biorą mi ludzi. Tak też było i tym razem. Przejechałem następne 6 przystanków z czego obsłużyłem 4-ry i 6-ty był tym ostatnim obsłużonym. Wozy przede mną pozbierały ludzi, przeto, ponieważ ode mnie nikt nie wysiadał, na następnych się nie zatrzymywałem. Wpierw łyłkem bo wjechały do zatoki 46 i 297, a było to już na 5-tym przystanku, na którym również nie zatrzymałem się, na następnym również nie wjechałem do zatoki, ale wypuściłem z niej 9-kę i 689, a w zatoce pozostała minięta 12-ka. Tą 9-kę i 689 na następnym przystanku też łyknąłem, bowiem ode mnie nikt nadal nie wysiadał. Był to już 7-y przystanek, który przeleciałem. Miałem za sobą 5 autobusów, które były przede mną i jeszcze jeden przystanek do obsłużenia przed końcowym. Przed tym przystankiem patrzałem uważnie w lusterko wewnętrzne i w ekran kompa, czy ktoś nie naciska przycisku, ale ani nikt nie wstawał, ani nikt nie nacisł. Byłem w szoku, że tyle przystanków (osiem) przeleciałem i jednocześnie przyszły mi do gowy słowa 826 (to się nie dzieje...). No nic, przeleciałem 8-my przystanek i wjechałem na dworzec. Wjeżdżając myślałem - teraz ktoś przyjdzie i bydzie stękać, że jednak kajś tam chciał wyleźć. Nic takiego się nie stało. Za to bardziej czułem, że podobnie jak ja, oni również są w szoku. Szczególnie w szoku był gość na siedzeniu przy pierwszych drzwiach, bo jak już 4 przystanki przeleciałem, to widziałem, że obserwuje co dzieje. 
   Na ostatnim przystanku obsłużonym przed przelotem na dworzec, wysiadała jakaś starsza kobieta pierwszymi drzwiami, przy tym gościu który już siedział przy tych drzwiach i powiedziała - dziękuje i do widzenia. Mnie tam część kojarzy, bo przeca na stałe tam jeżdżę. W każdym razie gość jak wysiadał na dworcu, to aż schylił się by zobaczyć kto prowadził i również powiedział - dziękuje i miłego wieczoru. Nie wiem czy był również kierowcą (tak ogólnie), ale czasem się czuje jak ktoś obserwuje, a tradycyjnie właściwie przepłynąłem między większością dziur w jezdniach, to tego płynnie przechodząc między samochodami, wpuszczając, wyprzedzając autobusy. 
   Jak już wszyscy wyszli z autobusu, to miałem uczucie spełnienia. To było prawie rewelacyjne, brakowało jeszcze tylko odpowiedniej muzyczki i popłynąłbym z nimi na dworzec. I tak było super. 
   Oczywiście znowu będę na językach innych kierowców, bo przeca wóz na stałe, to nawet jak mnie nie kojarzą, to wóz widzieli, więc do mnie dojdą. Nie wiem czy będą echa tej jazdy. Podpytam zmiennika w przyszłym tyg. 
   Tyle, bo trza się do roboty na st. mac. zabrać. 
   Zdjecia.

 Na końcowym chodzę się odlać w (jakby mogło być inaczej) tereny kolejowe i stary budynek kolejowy, a'la drzewo. Teraz to jest zazielenione mocno, trza bydzie new foty zrobić.

Tam sie chodzę odlać, a ostatnio jakaś grubsza akcja tam była. A myślałem, że to takie spokojne msc.

Akcja na szczęście była, przynajmniej na razie, jednorazowa. 
   Narka.

niedziela, 21 maja 2023

Niedziela #1986

    No qrwa nie byłbym sobą, gdyby mój dział p.s. dało się całkiem spacyfikować. Otóż, ponieważ zarząd  od dłuższego czasu tłumaczy działowi p.s. iż już zasłużona emerytura, przeto on trochę sfolgował. On tak, ale dział komunikacji cały czas chce mieć jakby kontakt z młodymi osobnikami przeto zapoznał się w Mikołowie z młodym osobnikiem. Zapoznał się już jakiś czas temu, ale wstrzymywałem się z opisem tego, bo nigdy nie wiadomo jak to by się potoczyło dalej. Jednak relacja (cokolwiek to znaczy) rozwija się. To jest chłopaczek w wieku (chyba) 17 lat, bowiem jest w drugiej klasie zawodówki budowlanej. A jak dział komunikacji się z nim zapoznał... Jak zwykle to długa historia. 
   Pisałem kiedyś w notce, że tam mają opinię, że zapierdalam. On dojeżdża po szkole do domu linią, na której jeżdżę. Pewnie, jak większości młodych podoba się jak ktoś zapierdala autobusem przeto zapamiętał kto. Kiedyś wracał z kolegami w przodzie autobusu i rozmawiali o imprezce, o piwach które chcą kupić i o roślinkach. Włączyłem się w rozmowę, bowiem mam zawsze podniesioną szybę w drzwiach. Rozmawiałem z nimi kilka min. Później jak on wsiadał (w innych dniach) do przodu, bo początkowo nie zawsze się tam pakował, np. wsiadał do tyłu, to czasami pociągnąłem go za język, zagadałem. To trwało kilka tygodni i obecnie jest na poziomie, że jak wraca ze szkoły do domu, to zawsze wsiada do przodu i gadamy. Mówię do niego o różnych sprawach. Na początku głównie mówiłem do niego, ale teraz daję mu się również wypowiadać. Mówiłem i nadal mówię, jak to określił w "Pingwinach z Madagaskaru" Kowalski, językiem naukalnym, acz prosto zrozumiałym.
   Nawiązała się jakaś relacja i wymiana informacji. To co mnie zaskoczyło, to fakt, że on chodzi do psychologa i jak powiedział "fajnie mu się rozmawia z Panią psycholog". Faktycznie młodzież tera ma masowe problemy z psychą że chodzi do psychologów? Hmm, generalnie wydawało mi się, że z nim wszystko ok, ale kwestia chodzenia do psychologa zostanie jeszcze poruszona przez dział komunikacji. Na razie z tego co zostało ustalone to on w wolnym czasie pomaga ojcu przy robotach budowlanych. Jeszcze nie wiemy, czy stary ma firmę budowlaną czy robi ot tak sobie znajomym. Oprócz tego chodzi pomagać na lekcje tresury dla psów w (chyba) schronisku. W zasadzie to się nie uczy, a jeżeli już to wykonuje to między lekcjami. W domu mu się nie chce, choć ma własny pokój. I w zasadzie to tyle. No wiecie..., nie napieram, bo nie chcę spalić znajomości. Umówiliśmy się na pn. jak będzie wracał ze szkoły. Jak go nie będzie to kiedyś indziej. Zadałem mu, oczywiście się go zapytałem czy mogę, zadanie domowe. Otóż powiedziałem by obejrzał film "Sztuka spadania" Bagińskiego (to trwa 5 min) i w pn. (lub kiedyś tam) jak przyjdzie to o nim porozmawiamy. 
   No i teraz trza by coś o wyglądzie jego napisać. Nie, nie jest to jakiś top model. Nie jest to też morświn, bo wiecie, może bym i pogadał, ale pewnie tylko chwilę. Ot taki zwykły nastek, który chodzi do szkoły, a czasem i na siłownie. Powiedział mi na jaką, ale nie ogarniam, bo przeca ja nie z Mikołowa, choć po nim nie widać, by na siłownię chodził. Ma laskę, która, bo taki zwyczaj, jak u 303, poznaczyła go kiedyś malinką. No i w zasadzie to tyle. Tyle wystarcza, by d.k. myślał już o kolejnych spotkaniach z nim. 
   I teraz nie bym zaniedbywał kontakty z 979. Te, mimo wszystko są priorytetowe. Zresztą zbliżający się ślub, kawalerskie które mam zorganizować, to ważne sprawy. W ub . tyg. kiedy miałem jednoosobową imprezkę wszedł na stację 979. Z racji już stanu odmiennej świadomości spytałem się go bezpośrednio co chce mieć na kawalerskie. Odp. cybermagia K-ce. 
   No i sprawa załatwiona. Globalne myślenie co mu zrobić, by miał dobrze załatwione jedną, jednoosobową imprezką (nie będę opisywał stanu emocjonalnego, w jakim byłem w czasie rozmowy z nim, dość że się mocno wzruszyłem). Teraz tylko wysępić od niego listę samców na kawalerskie i spr. załatwiona (wiem, wiem, rezerwacja jeszcze). Najgorsze, że on nie jest przekonany do ślubu. Wiem, bo sam mi powiedział, wiem, bo laska na to napiera, a nie on i patrzę na to z boku, choć jedną rozmowę z nim n.t. miałem, ale... no cóż, jestem z boku. Tyle, że będzie intercyza (też się za to muszę zabrać), to już jakiś postęp. 
   Wypycham tą notkę ze st. mac., bo zaś przestoi na torze bocznym. Tak ruchem manewrowym na tor główny dodatkowy i w trasę. Jeszcze...
   Zdjęcia.


 Tego to już dawno nie widziałem w wersji live.

  Można się rozmarzyć...
  Narka.

czwartek, 18 maja 2023

Czwartek #1985

    Jak wszystko ma plusy i minusy, w tym praca na popołudnie. Człek się wysypia, a przynajmniej w większości, jednak z czynnościami dnia na st. mac. jest dramat. Myślalem, jeżdżąc autobusem, czemu tak jest. Wstępna teoria sugeruje, że jak się ma na rano, to jest bufor czasowy w czynnościach które robimy w spaniu. Otóż, zabieramy się za zrobienie czegoś i nawet jak przeciągniemy, to jest ten bufor - spanie i możemy z tego zdjąć np. godzinę. Ni ma tego rano. Jak się za coś zabiorę, to bezwzględnie to muszę skończyć lub zostawić niedokończone, bo bufora żadnego nie ma. Muszę być w robocie o określonej godzinie. Po za tym pozostaję luźne jednostki czasowe np. 30 min przed wyjściem, czy 2o. Już nie ma się za co zabrać, bo mało czasu i on się w jakimś stopniu marnuje. Coś będę musiał wymyśleć, bo lato już, a kolejka rzeczy do zrobienia i wiem, że wszystkiego nie przerobię, nadto oczami wyobraźni widzę już dramat organizacyjny. 
   Ciągle nas karmią jakimiś głodnymi kawałkami, o tym co np. zrobią. M-ta ostatnio, w tym np. Chorzów, Katowice trąbią, że teraz montują nowy "system" do sterowania ruchem i, jak zwykle, priorytet w tym mają mieć tramwaje. Wszystko może by było fajnie, gdyby nie to, że mam dobrą pamięć. Otóż jedynym skrzyżowaniem w Ch-wie, na którym priorytet miały tramwaje był zbieg ulic AK i Gałeczki. Tam faktycznie tramwaj miał pierwszeństwo. Najeżdżał na oddalony od skrzyżowania pkt. oddziaływania, załączał go i nie zmniejszając prędkości przechodził przez skrzyżowanie. Oczywiście, to samo m-to, które teraz bredzi o pierwszeństwie, wsadziło tam łapy i jest jak w innych miejscach. Tram musi stanąć, poczekać i dopiero ruszyć. Co to za pierwszeństwo to ja nie wiem, wiem za to, że zaś musimy za to zabulić, co już było dobre, by znowu coś pseudo rewelacyjnego zrobiono. Już nawet dziecko mi mówi, że wszędzie widzę wysysanie naszych podatków, ale tak jest. Oczywiście można zamknąć oczy i powiedzieć (napisać), jest ok. Jest dobrze, Polacy nic się nie stało, ale..., no właśnie, ale o ok. 600% wzrósł w stosunku do wzrostów poprzednich lat podatek i to nie tylko mnie. Czy zatem to nadal - nic się nie stało?
   No i wraca kwestia, którą podnoszę czasem z innymi, czy nie lepiej mieć mózgu takiego 972? Przeca on się niczym nie przejmuje niczego takiego jak ja nie widzi, wszystko co mówią jest dla niego ok i jak robią coś nowego to się z tego cieszy. Np. robią dwa tory..., b. dobrze, będziemy jeździć częściej (tak se myśli 972) i na tym się jego myślenie kończy. Może też powinienem, ale wiem, że to dla głodnych pelikanów info. Nikt, kto ma głowę na karku nie powiedział, że dobrze iż robią dwa tory tramwajowe, a był jeden. Każdy, kto ma gowę na karku zastanawia sie po co? No to im tłumaczę - im ten miś droższy, tym nasze.... No i tyle. 

   Z popołudniówkami jest fajnie, bo można sie wyspać. We wtorek rozmawiałem z jednym i w trakcie rozmowy, że z poprzedniej sob/nd. spałem łącznie 14 h, a on, ze ma taki limit na tydzień, bo generalnie źle sypia. Pewnie ma więcej, ale i tak problemy ze spaniem ma spora część kierowców. 
  Za to w środę przebudziłem się ok. 07:05 po ok. 8 h spania, ale za oknem deszcz, wiedziałem że zimno, nadto mózg zgłaszał, że to na pewno nie jest pora wychodzenia z łózka. By być pewnym zaśnięcia dalej opróżniłem zbiorniki. Przydatny w tym okazał sie 3o3 i jego piekne nogi. Przy okazji. Wczoraj wracałem z pracy autobusem (jako pasażer) i na przed ostatnim moim przystanku wsiadł piękny mięśniak wraz ze swoją laską i wózkiem z larwą. Fryzura jak 303, budowa ciała, ach..., taki skurwiel, ale jednocześnie... no debil. Młody ok. 20 lat i tak jak ładny, tak debilowaty. Już po 10 sek, no 15 góra wiedziałem, że gumbas, a patrzyłem na niego, podniecałem się, bo był jeszcze w obcisłym dresie i jednocześnie jak go słuchałem, obserwowałem jego ruchy, no 100% gumbas. Laska średniej urody, no może powyżej średniej. Od razu przypomniał mi sie film "Idiokracja" i on za 6 lat z 5-ką dzieci. 
   Wracając do spania, to zasnąłem ponownie. Jakiś tam miałem fajny, mimo opróżnienia zbiorników, sen z młodym chłopaczkiem i przebudziłem się 09:05. Znowu mózg zgłaszał, że to jednak nie ta pora jeszcze. Poleżałem chwilę i zasnąłem ponownie. Następne przebudzenie 10:20, bo tyle wskazywał zegar kolejowy. Tym razem dział organizacyjny, podjął decyzję, że jednak trza się ruszyć, bo do roboty dziś więc procedury poranne do zrealizowania. 
   Po tym mięśniaku-głuptaku na drugi dzień wracam częściowo tramwajem, a tam siedzi para ok. 30 lat. Znowu on mięśniak, ale głuptak. Obok niego siedzi wieprzowina jakaś, no poniżej średniej wyglądowo, do tego chyba ze 100 kg. Czasami to opisuję, jak te mięśniaki to robią, że lgną do takich wieprzowin vide (notka nr)    Mimo ok. 30 lat para robiła wrażenie jakby szczytowała w uczuciu do siebie. Objawiało sie to wpadaniem w ślinę w tramwaju. Ponieważ niezręcznie było się bezpośrednio na nich patrzeć, to z powodu ciemności za oknami, patrzałem w szybę, która działała jak lustro, to też doskonale widziałem co robili. Ich zachowanie były tym śmielsze, że w tram było mało osób. Widzieli, że głowę mam odwróconą do szyby, to ona położyła mu rękę na krocze i masowała mu organ, chyba wraz z jajami, dobrze że on nie zaczął jej minety robić. Wpadnięcie w ślinę się przedłużało, by w zasadzie prawie nikt na nich nie patrzał. I zaś pomyślałem o filmie "Idiokracja". Czy to się już faktycznie dzieje?
   Zdjęcie.
(Oczywiście na poczcie ułatwili zadanie. Kiedyś jak się otwierało na poczcie list, to wyświetlały się miniatury zdjęć. Teraz tego ni ma i mam np. 30 zdj. bez miniatur tylko numery i skąd mam wiedzieć co już tu puściłem.... Fuck)

 Widok na st. Mysłowice od strony szlaku z Jaworzna Szczakowej. W oddali perony stacji. 2016 r.

 W krótkim czasie powtórzyłem ujęcie. Gwoli wyjaśnienia, poc. jedzie w kier. Jaworzna Szczakowej.
A to już poc. w całej okazałości 3x EN57-xxx w czasie ŚDM relacji Katowice - Rzeszów. Ta ostatnia jednostka, z której robiłem zdjęcia to EN57-1779.

Tutaj przy krawędzi peronu 4 katowickiego dworca.
  Narka.

sobota, 13 maja 2023

Sobota #1984

  Dobrze mieć w zapasie jakieś nieopublikowane notki, kiedy nie ma się czasu pisać bieżących. Czemu tego czasu tak ubyło? Otóż w tym tyg., oprócz środy - dzień wolny, ale dziś do pracy, wszystkie dni po 10h. Nadto w środku dnia od 11:20 - 21:10. Do tego dojazd tam, powrót i robi się masakrycznie mało czasu na inne czynności. Praktycznie nic nie zrobione z jakiś dodatkowych spraw, które czekają w kolejce do zrobienia. W przyszłym tyg., na szczęście trochę luźniej. By nie było jeszcze wiynkszej dziury czasowej to notka z przed pół roku.

    Miałem się rozjeździć przed zimą, to drugi dzień samodzielnej jazdy w śnieżycy, nadto autobus którym jeszcze nie jeździłem. Więc inna masa inne zachowanie się na drodze. No pięknie, mnie to tam doceniają. wiem to przypadki, że to tak wychodzi, ale co zrobić. Dostałem przegubowego MAN-a, do tego nie wiedziałem do czego służy część przełączników na desce, oprócz tych podstawowych. Nadto w tej śnieżycy kierowca przyjechał +12 min, a na końcowym (Oś 1000-lecia pętla) miałem juz +18 min. Niby postój 17 min, to się skasował cały, ale do WC, trochę przejrzeć auto, wyregulować jeszcze bardziej siedzenie, rozgościć się, wszak trudne warunki drogowe, to muszę dobrze siedzieć, zmienić jeszcze elektronikę i ruszyć, wiec było już +6. Linia 674 przechodząca przez Nikiszowiec, w którym w tym dniu był jakiś jarmark świąteczny. Tam wąska droga (dwupasmowa, po jednym pasie w kierunku), wokół wszystko zakorkowane, to tą drogą miast jechać 6 min jechało się ok. 30 min., a linia 674 jedzie tam w dwu kierunkach po tej ulicy. Po pierwszym kółku miałem +75 min, drugi wóz, choć była niedziela miał jeszcze wiyncyj opóźnienia, bo mijaliśmy się k/Biblioteki Śląskiej, a powinniśmy w okolicach dworca PKP. Później dyspozytor zarządził, że nas zamieni, bo bez sensu byśmy jeździli nawet nie po swoich planach tylko po planie następnego wozu. Zamiana nastąpiła na paderewie (takie osiedle) na rondach pozawracaliśmy, a na przystanku Graniczna wymieniliśmy się ludźmi i po tej zamianie miałem +10. Pomyślałem, to jeszcze do strawienia, nadgoni się jakoś do północy. Tylko, że jak po tej zamianie ruszyłem na nikisz ponownie, to zaś po przejechaniu krytycznego odcinka miałem +40, więc całe starania dyspozytora poszły f uj. Gdyby nas nie zamieniał, to wskoczyłbym w swój plan, pomijając jedno kółko. Tego opóźnienia nie udało się już do północy wyrobić, tym bardziej, że tym białym gównem zaczęło zaś napierdalać, przeto nie dało się nadgonić, a mój brak doświadczenia włączył tryb żółwia i b. dobrze. Niedziela, po 22:00 to też pługo-piaskarki jeździły rzadziej, a na to nakładają się nasze opony "slimki" jak w motorach ścigaczach to już w ogóle eliminuje wszelkie gonienie. Kilka razy zaliczyłem delikatne poślizgi. Oczywiście z braku doświadczenia czasem już byłem wydygany, ale udało się opanować sytuację. Efektem końcowym był zjazd na garaż z +30, co wpisałem w kartę drogową. 

   Zdjecie.
 Nastawnia dysponująca KMO, kopalni, zamkniętej już, Zabrze Makoszowy.

  Czy ona stoi jeszcze - nie wiem. Ta nastawnia, po uratowaniu nastawni na kop. Pokój w Rudzie Śl. miała być w/g mojej koncepcji, dawcą organów dla tych uratowanych. Tu również, co widać, urządzenia mechaniczne.

  A to uchwycony przechodzący poc. z próżnymi węglarkami. Po lewej stronie od tego słupa z kilometrażem 17.900 tory należą do nastawni ZMK, a po prawej od tego słupa do KMO, przy czym nast. ZMK jest nastawnią podległą pod PKP PLK. Zdjecia z 2017 r.
   Narka.

poniedziałek, 1 maja 2023

Poniedziałek #1983

    Ostatnio rozmawiałem ok. godz. z 230. Bezruch na st. mac., ale jednak mamy wykupione darmorozmowy, to czasem kogoś nękamy. Padło na 230. W trrakcie tej długiej rozmowy, której przysłuciwała sie jego laska, zeszło na branżowstwo i formy "terapii" jakie sa na dzis dostępne. On mi mówi, że gdzieś tam, w ramach pokazu, iż te terapie są skuteczne, stworzono parę geja z lesbą, przy czym on jej zrobił dziecko i to ma znaczenie, że idą w stronę normalności. 
  Od razu zripostowałem. Jak qrwa, gej zrobił dziecko? Przeca 100% gej nie zrobi dziecka. Tłumaczę mu, że naonczas jakby przede mną rozebrali jakąś w/g ichniejszych kryteriów, zajebistą laskę, to mi nawet nie stanie, nie mówić już o wydostaniu się tych z ogonkami i ewentualnemu zrobieniu jakiemuś w niej nowego potomka. Co za brednie szerzą w tych mediach? I pewnie tak jest na wielu płaszczyznach, że ludzie nie mając pojęcia, łykają pewne informacje jako właściwe, zasadne i prawdziwe. Wiem, że w części też takim działaniom ulegam, ale przecież nie jestem omnibusem. Jednakowoż czzsem się konsultuję, czy szukam na necie dalszych info n.t.
   Wracając do sprawy to wytłumaczyłem mu, że jeżeli ten (niby) gej zrobił dziecko, to nie jest gej, ale biseks. Mniejszy, wiynkszy, ale biseks. Jest czarne, jest białe, a pomiędzy są odcienie szarości. Właśnie w tych odcieniach szarości są biseksy, które psują trochę obraz, a przynajmniej dla reszty go wypaczają. 
   Przecież jak żona od 972 mówiła mu, że jest pedałem, to mu przekazywałem - to powiedz jej, że pedały nie mają dzieci! Czego głupia krowa nie rozumie? Z predatorem od 975 było tak samo. One chcą zabłysnąć, ale od razu same się gaszą. 
   To był tylko drobny wycinek rozmowy, bo m.in. mówiłem o filmie, w którym leczyli z pedalstwa modlitwą. Tak w XXI w. "leczą" z tego modlitwą i z drugiej strony są tacy (w USA, stamtąd był film), którzy się na to nabierają. Serio?! Są jeszcze tacy, co się na to nabierają w 2023 r.? Widać na tym przykładzie, po co rządzącym ogłupianie społeczeństwa. 

   Teraz garść bzdurnych informacji, ale jak bezruch na stacji, to stale zastanawiam się czy je opisać, a jednak prawie dziennie się z nimi spotykam.
 Do pracy jeżdżę autobusami i przesiadam się w drodze. Na przystanku na którym wsiadam do następnego autobusu (między przystankami jest jakieś 400 m) są ekrany akustyczne. Są tam akurat postawione 3 za przystankiem prawie idealnie ubikacja dla przystankowiczów. Też tam korzystam. 
   Teraz drobna dygresja. Jak jeździłem do Chrzypska Wlk. to kiedyś przyjechał tam dawny zawiadowca stacji. Za budynkiem stacyjnych od strony torów, a przed od strony drogi, były dwa drzewa. Duże, przy czym jedno znacznie większe, choć były w jednym czasie, z tego co opowiadał posadzone.

  Na tym zdj. to pierwsze było posadzone razem z tym drugim, które na zdj. poniżej.


Otóż, to drugie większe drzewo (po prawej od budynku) stało w takim msc., że dość regularnie było podlewane przez męską grupę pracowników, przeto wyrosło znacznie wiynksze. Zdaje sobie sprawę, ze jeszcze inne czynniki spowodowały, że jedno jest znacznie większe od drugiego, ale wpływ samego cyklicznego podlewania nie pozostaje obojętny. 
   Teraz za tymi ekranami akustycznymi, podlewam jedną trawkę i w zasadzie tylko ją. Jak wchodzę za ekrany, to największą i najbardziej rozłożystym pęczkiem trawy, jest ta podlewana przeze mnie. W sumie nawet jak nie pada, to ta jest akurat nawodniona.

  We wiosce nie mamy płasko, są też wzniesienia i to spore. jest taka droga przy osiedlu o pochyleniu ok. 6 ‰. Na niej parkują samochody, przeważnie skierowane przodem w dół. Przy jezdni jest chodnik z krawężnikiem. Tylko nieliczni, można by rzec, parkują zgodnie z przyjętą zasadą zabezpieczenia swojego auta na wypadek W. Otóż prawidłowo powinno sie zaparkować auto ok. 10 cm od krawężnika, z przednimi kołami skręconymi w stronę krawężnika opierając oponę przy krawężniku o niego. To zabezpiecza, że jak coś by się stało (pękła linka z hamulca ręcznego, zrzucił się z biegu) to auto jest oparte o krawężnik i nie wjedzie na niego, to też nie poleci dalej. Droga na tym pochyleniu ma ok. 400 m długości. Teraz tylko nieliczni, to dosłownie 2, 3 auta parkują w/g zasady zabezpieczającej auto przed zbiegnięciem. Najwięcej kierowców w ogóle nie skręca kół w stronę chodnika, jeszcze mniej skręca, ale np. auto jest zaparkowane pół metra od owego krawężnika, co i tak niewiele da, bo auto rozpędzi się i wejdzie na krawężnik, na chodnik i potoczy się dalej. 
   Wracając na st. mac. zastanawiam się, ile z tych co parkują myśli zabezpieczająco nie tylko o swoim pojeździe, ale o pojazdach innych. Czy te zaparkowane mało myślnie pojazdy, to obraz naszego mało myślącego społeczeństwa?

   Tyle, bo to już od soboty czeka na wypchnięcie. Błędy możliwe, bo jak zwykle na szybko. 
   Narka.