sobota, 27 maja 2023

Sobota #1987

    Skoro się to jakoś powoli rozwija (znajomość z tym z budowlanki), to trza mu nadać nr. 858 z racji dojazdów do szkoły, a bardziej powrotów jeździ ze mną, to też mamy trochę takie wymuszone widzenia, aczkolwiek zawsze przychodzi do przodu. Jakoś tam delikatnie sugeruję by przyszedł kiedyś na dłużej, bo 4 przystanki które jedzie to mało czasu na rozwinięcie jakiegoś tematu szerzej, wiec na razie tak zdawkowo rozmawiamy, choć ostatnio stwierdził, że wbije kiedy pojeździć dłużej. Nie było by prawdą bym napisał, że mnie to nie rusza, ale zdaje sobie sprawę z jego wieku i z tego, że tam się wszystko zmienia w ciągu nawet nie godzin, a minut vide 303 jak przebywał na st. mac. Wiem, gdzie mieszka, bo ostatnio pokazał mi blok, w którym egzystuje z rodziną. Ma brata młodszego, a nie wiem czy jest jeszcze jeden młodszy od tego którego widziałem i pewnie jeszcze ma siostrę. Tak myślałem, że to jego brat, bo widziałem go kilka razy na dw. autobusowym, a bardzo podobny do niego. 
   Do szkoły chodzi jak mu się chce, jak nie - to nie lezie. 
   Teraz potrzebne małe wytłumaczenie. Mnie ciągnie do określonych osobników. Takimi osobnikami są mięśniaki-skurwiele, albo pochodne. Dość łatwo nawiązuje z nimi kontakt. Otóż okazuje się, że 858 wpisuje się w widełki wyglądowe, a nadto w widełki zachowaniowe. Okaże się, bo nie pytałem się go wcześniej, czy jest z wielodzietnej rodziny. Jeżeli się potwierdzi to ma dwóję braci i jedną siostrę. Czyli taki standard wioskowy. Przeca serii 300 jest 4-ch, 979 miał trzech braci (174 zszedł), 172 miał 3 siostry (jedna sama sie przeniosła na drugą stronę), 222 ma 6-ke rodzeństwa [tam dopiero była wydajność (jak na Idiokracji)], 973 też 3-ka rodzeństwa. Zresztą w tamtych czasach wielodzietne rodziny to był standard. Fakt, że w tych biednych i mniej rozgarniętych, było ich wiyncyj. 


   Weszły wczoraj na st. mac. 302 i 303. Ponieważ byłem już wstawiony, to jakby bez ogródek pytałem się o pewne sprawy. Oni jakby mniej ogarniali, ale, ponieważ mnie to intrygowało, to spytałem się 303 czemu finalnie pojechałeś do Stęszewa, bo tu Cie napierali - tak. Mało tego on się z tą laską ze Stęszewa napierdala jak 972 kiedyś z żoną. Ona jemu dała z liścia, on jej wyjebal tak, że jej okulary spadły. Deja vu, czy mnie sie wydaje. Przy 302 powiedziałem 303, że jak by mu się całkiem powaliło w tym związku to może wejść na st. mac., ale czy on to w ogóle ogarnia?
  302 jest po wypadku. Oczywiście napierdala na nodze, którą ma uszkodzoną, w którą ma wkręcone śruby dożywotnio. Przekazałem mu by na niej nie napierdalał przez jakiś czas jeszcze dla własnego dobra, ale co tam moje słowa przy opinii lekarza. Podałem mu przykłady moich urazów i totalnego wyleczenia dzięki tylko odpowiedniemu wydłużeniu unieruchomienia uszkodzonych części ciała. To jest skuteczne u mnie i podejrzewam, że u innych też, ale czemu obecna medycyna z tego się wycofała? Może faktycznie zbyt dużo ludzi dożywa emerytury i robią pod górę rządzącym, tyle lat biorąc kasę, przeto chce się ten proces skrócić. Najlepszym rozwiązaniem dla państwa było by, gdyby wszyscy po przejściu na emeryturę, kopali w kalendarz do 3-ch dni od nabycia uprawnień. Może właśnie nowe formy leczenia mają przybliżyć nas do takiego stanu. 

   W robocie to czasem coś odwalę. Otóż w pt. jechałem ostatnim kursem na kato, swoim wozem, w którym było niewiele ludzi. Na 25 min (chodzi o planową jazdę) przed ostatnim przystankiem byłem opóźniony 8 min. Przeważnie tak jeżdżę, bo wtedy inne wozy biorą mi ludzi. Tak też było i tym razem. Przejechałem następne 6 przystanków z czego obsłużyłem 4-ry i 6-ty był tym ostatnim obsłużonym. Wozy przede mną pozbierały ludzi, przeto, ponieważ ode mnie nikt nie wysiadał, na następnych się nie zatrzymywałem. Wpierw łyłkem bo wjechały do zatoki 46 i 297, a było to już na 5-tym przystanku, na którym również nie zatrzymałem się, na następnym również nie wjechałem do zatoki, ale wypuściłem z niej 9-kę i 689, a w zatoce pozostała minięta 12-ka. Tą 9-kę i 689 na następnym przystanku też łyknąłem, bowiem ode mnie nikt nadal nie wysiadał. Był to już 7-y przystanek, który przeleciałem. Miałem za sobą 5 autobusów, które były przede mną i jeszcze jeden przystanek do obsłużenia przed końcowym. Przed tym przystankiem patrzałem uważnie w lusterko wewnętrzne i w ekran kompa, czy ktoś nie naciska przycisku, ale ani nikt nie wstawał, ani nikt nie nacisł. Byłem w szoku, że tyle przystanków (osiem) przeleciałem i jednocześnie przyszły mi do gowy słowa 826 (to się nie dzieje...). No nic, przeleciałem 8-my przystanek i wjechałem na dworzec. Wjeżdżając myślałem - teraz ktoś przyjdzie i bydzie stękać, że jednak kajś tam chciał wyleźć. Nic takiego się nie stało. Za to bardziej czułem, że podobnie jak ja, oni również są w szoku. Szczególnie w szoku był gość na siedzeniu przy pierwszych drzwiach, bo jak już 4 przystanki przeleciałem, to widziałem, że obserwuje co dzieje. 
   Na ostatnim przystanku obsłużonym przed przelotem na dworzec, wysiadała jakaś starsza kobieta pierwszymi drzwiami, przy tym gościu który już siedział przy tych drzwiach i powiedziała - dziękuje i do widzenia. Mnie tam część kojarzy, bo przeca na stałe tam jeżdżę. W każdym razie gość jak wysiadał na dworcu, to aż schylił się by zobaczyć kto prowadził i również powiedział - dziękuje i miłego wieczoru. Nie wiem czy był również kierowcą (tak ogólnie), ale czasem się czuje jak ktoś obserwuje, a tradycyjnie właściwie przepłynąłem między większością dziur w jezdniach, to tego płynnie przechodząc między samochodami, wpuszczając, wyprzedzając autobusy. 
   Jak już wszyscy wyszli z autobusu, to miałem uczucie spełnienia. To było prawie rewelacyjne, brakowało jeszcze tylko odpowiedniej muzyczki i popłynąłbym z nimi na dworzec. I tak było super. 
   Oczywiście znowu będę na językach innych kierowców, bo przeca wóz na stałe, to nawet jak mnie nie kojarzą, to wóz widzieli, więc do mnie dojdą. Nie wiem czy będą echa tej jazdy. Podpytam zmiennika w przyszłym tyg. 
   Tyle, bo trza się do roboty na st. mac. zabrać. 
   Zdjecia.

 Na końcowym chodzę się odlać w (jakby mogło być inaczej) tereny kolejowe i stary budynek kolejowy, a'la drzewo. Teraz to jest zazielenione mocno, trza bydzie new foty zrobić.

Tam sie chodzę odlać, a ostatnio jakaś grubsza akcja tam była. A myślałem, że to takie spokojne msc.

Akcja na szczęście była, przynajmniej na razie, jednorazowa. 
   Narka.

4 komentarze:

  1. Przyszło mi do głowy, że mam w rodzinie odnogę (po najmłodszym bracie ojca) takich mięśniaków-skurwieli pod twój gust :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to masz jakby materiał poglądowy. Można obserwować i wyciągać wnioski. Te raczej nie będą skomplikowane przy ich stylu życia.
      Jakieś ładne te mięśniaki-skurwiele?

      Usuń
    2. Jeden z synów kuzynki nawet bardzo, ale kobietom (sądząc po ilości potomstwa z różnych związków) podobają się chyba wszyscy :D

      Usuń
    3. Kiedyś to opisywałem (musiałbym poszukać), jak w czasie objazdu rowerowego na Mazurach wjechaliśmy do wioski i tam stado różnych mięśniaków-skurwieli w klatach. Dostałem oczopląsu, ale od razu doszedłem do wniosku, że oni tam lokalnie się kopulują, stąd te geny zostają we wiosce. Może mały % emigruje kajś indziej.
      W takiej wiosce to można urzędować, zresztą u się też nie narzekałem.

      Usuń