niedziela, 31 stycznia 2016

Niedziela

    No i nie wiem czy jechać do 825, czy nie. Wczoraj jeszcze się czy można zlikwidować pocztę na tlenie, odpowiedziałem że tak, to w sumie jak ją zlikwiduje, to nie będzie z czego drukować, to wyjazd nieaktualny. No jakoś mi się nie chce, tym bardziej, że nad ranem była burza, wyładowania atmosferyczne rozświetlały ranek, a grzmoty skutecznie mnie obudziły. W styczniu burza..., pamiętam w lutym, a styczniu jakoś jeszcze nie. Za to po niej się ochłodziło, rano 1C, a wczoraj było za dnia 11C.
    W nocy zbudził mnie wchodzący na stację 979 o 03:15 tyle wskazywał zegar kolejowy na grupie A. Wszedł na stację z dziurawcem. Taki średni, aby nie powiedzieć poniżej średniej, ale dla niej to jak iść z Bradem Pit'em. Wychodziła po 3h, ale 979 powiedział, że nic nie było. No cóż, trudno, a tyle starania, choć może się nic nie starał, a ona się przykleiła. Po za tym, wczoraj do wyjścia 979 o 22:30 na stacji pusto, co w sob. wieczorem to aż dziwne, ale nawet dobrze. Obejrzeliśmy film "Marsjanin" ściągnięty wcześniej przeze mnie, ale średni. Jakoś nic w nim mnie nie pociągnęło, nie poruszyło kory mózgowej, Gdzieś tam się nim zachwycali, to chyba wynik działania reklam.
  Przy niedzieli przewinęły się mięśniaki z flachą i do tego 2 ltr. pepsi, których na stacji dawno nie było. Trzech, z czego jeden tylko dobrze się trzyma, tzn. jest szczupły umięśniony. Pozostałych dwu znacznie przybrało i oboje rozstali się ze swoimi byłymi laskami. Nie wiem czemu te dawne mięśniaki nie widzą korelacji pomiędzy zwiększeniem wagi o np. 10 czy 20 kg. więcej, z tym, że w tym stanie już nie podniecają lasek i seks nie wychodzi. Przecież jakby mój mięśniak tyle przybrał to też przestałby mi stawać na widok pulchnego gościa, bo przecież nie z takim się poznałem. Następnie mięśniaki się dziwią czemu laski od nich odchodzą i nie chcą z nimi być. Jakby się chciała kopulować z workiem kartofli to by se taki na początku znalazła, a nie następnie po zmianach wyglądowych własnego mięśniaka szukała następnego wyglądającego jakoś normalnie. I gada się do nich to samo od dłuższego czasu, a oni i tak swoje, że chcą przybrać na masie, bo chcą być wielcy, silni i w ogóle chcą być przejebanymi skurwielami. Tylko, że po tych zmianach są wielcy, nie wiem czy silni, czy skurwielami to też nie wiem, ale zostają sami. Dobrze, jak z tych związków nie ma larw, bo jak są to ciągną się za tym dramaty rodzinne.
   No i podobna sprawa. Kiedyś brat od 974 wyglądał tak, że trudno było się powstrzymać, aby organ nie stanął. Dziś jest workiem mąki i na jego widok już mnie nic nie rusza. To jest ten przypadek, kiedy zobaczyłem go w stonce i nie poznałem. Z za regału jeszcze raz wychynąłem czy aby to na pewno on do cyca? Od razu pomyślałem, jak można się było tak zmasakrować, taki potencjał, taki wygląd tak zaprzepaścić. Wyglądał lepiej od 974, a teraz to już tylko wspomnienia, no dobrze że zostały mi zdjęcia i mogę go na nich zobaczyć w (sumie) najlepszej formie. Obecnie to lepiej wygląda 974, który jakoś na modyfikacje nie wpadł, albo jednak dłuższe przebywanie ze mną sprawiło, iż zaprzestał myśli o poprawianiu siebie. No coś sobie muszę przypisać.

sobota, 30 stycznia 2016

Sobota

     Czasami nawet nie pracując można mieć dzień z dupy. Wczoraj, zupełnie nieoczekiwanie pod wjazdowym stanął 811. W pierwszej chwili nie wiedziałem co zrobić? Telefony załączone, za chwile zacznie na nie napierdalać, godz. była 13:16 więc i na spanie za późno (jako alibi), no dramat. Otwarłem. 5h, 40min z głowy. tyle okupował tor stacyjny na grupie A. Na szczęście ruch innych składów, jak na piątek, był prawie żaden. Dopiero ok. 17:30 przewinęli się 174 i 979 idący na siłownię. 811 zaraz zaczął się ślinić na widok 174. Ci widząc go chwilę byli, na tyle tylko, aby przepakować rzeczy i zaraz wyszli.
     Po jego wejściu nie zdążyłem zdemontować radiotelefonu kolejowego, ani wyłączyć zegara matki, do zegarów wtórnych, to też jak mówił i przeskoczyła minuta, zaraz pobiegłem do niej wyłączyć ją, aby nie widział co robię. Przynajmniej w tym dziale uniknąłem 100 pytań do, przy radiotelefonie już się nie udało i pytania padały. Dzień stracony, bo najlepsze godziny, aby cokolwiek zrobić zostały zaprzepaszczone. W ogóle ten tydz. jest upiorny pod tym względem. Jeden dzień odpadł po rewolucjach żołądkowych, drugi odpadł z powodu najazdu 811, trzeci (jutro) odpadnie, bowiem 824, któremu jak się chce pokazać np. co jak zrobić, to nie - mnie to jest niepotrzebne, ja z tego nie korzystam i w ogóle zostaw mnie w spokoju, teraz nie potrafi wydrukować z pdf-a dokumentów i jutro awaryjnie muszę tam jechać. Już zainstaluję od razu program do zdalnego pulpitu, co w przyszłości wyeliminuje takie wyjazdy, bo to kolejny cały dzień z głowy. Choć wyjazd planowany będzie na 4h, to są to oczywiście te środkowe najbardziej produktywne 4h. Do tego jeszcze mam rękę nadal przywiązaną do korpusu, plan był aby dopiero w pn. ją uwolnić i zacząć rehabilitację, i zastanawiam się czy jechać tam z rowerem czy środkami komunikacji publicznej. Pierwsze zajmie mniej czasu, ale obciąży zupełnie niepotrzebnie dla mnie bark, drugie wydłuży podróż do owych 4, a nawet więcej godzin.
     Mało tego siedziałem prawie 5h w krześle przy kompie, no bo nie będę biegał jak 811 mówi, to też jak wstawałem po kilku godz. zrobić herbatę to ledwo wstałem, tak się zasiedziałem. Normalnie w takich jednostkach czasowych nie siedzę bezruchu. Jeszcze do tego dziś w czasie dosypiania, najlepszego snu (zapomniałem wyłączyć jednej komórki) zadzwonił ok. 09:00 811 znowu podnosząc mi ciśnienie. Już nie zasnąłem dalej, a miałem taki głęboki sen do cyca. No trza go będzie jakoś odciąć od stacji, tylko jak to zrobić? Pozytywnie nastraja tylko temp. na placu. O 10:30 jest 8C.
    A po odejściu 811, zrobiła się posiadówa. Wpierw wszedł na stację 897, następnie 979, po nim 826, a na koniec 834, który na flachę przyniesioną (krupnika przez 826, fuj nie lubię), z sokiem pomarańczowym, się nie załapał. A'la imprezka skończyła się ok. 23:00 kiedy to ostatni skład 826 został odprawiony, bowiem 979 dziś do pracy, za to w przyszłym tyg. bierze dwa dni wolnego, w tym ma być wyjazdowa imprezka w Katowicach.
   (aktualizacja 13:25)
  Matka ruszyła, ale jak to u mnie ma 10sek poślizgu, teraz albo nadbiegnie, albo odpadnie. Po za tym napisał na gg 824 w spr. kompa. Chciałem mu pomóc i napisałem:
- jak wszystko zminimalizujesz, czy zamkniesz (to najlepiej wychodzi) to jak już będziesz na pulpicie wciś F3
- na sproboje (a chwilę po tym), bez efektow dajmy sobie spokoj predzej zlikwiduje kompa bo szkoda mi sie denerwowac
- może to dobry pomysł, też sie nie będę denerwował
- no wlasnie masz racje
- ależ z tego są same pozytywy. Nie będziesz robił pracy w domu, bo i po co, od tego jesteś w Katowicach, a jak coś będą chcieli, to - nie mam kompa w domu. Spadnie zużycie prądu - czyli zaoszczędzisz kasę, odpadnie kupowanie części zamiennych do kompa - znowu oszczędność. Czas spędzony przy kompie zużyjesz na coś bardziej pożytecznego. Nic tylko go odłączyć i tyle w temacie.
  Po tym wpisie wyłączył się z gg. Pozostał znak zapytania czy jutro tam jechać i jednak pomagać na siłę?

piątek, 29 stycznia 2016

Piątek #850

   Miałem dziś sen. Nie było by w tym nic dziwnego, ale przyjemny sen. Tzn. W jakiś tam sposób poznałem pewnego 18 latka. On się we mnie zakochał i gdzieś tam kochaliśmy się pierwszy raz. Następnie zostałem zaproszony do niego na 18-kę, gdzie oprócz rodziny byli jego koledzy i koleżanki. Ponieważ na imprezce jakoś nam były tak średnio to postanowiliśmy wyjść. Wcześniej jednak rozpakowywał prezenty i wśród nich był wielki członek, ale nie ode mnie. Rodzina się oburzyła na ten prezent, a ja zacząłem tłumaczyć, że to taki żart ktoś zrobił. Nie chciałem aby skojarzyli, że on branżowy jest. Następny prezent nie wiedzieć czemu kazali rozpakować mnie. Spodziewałem się kolejnego członka (bo teraz mi się wydaje, że mu kupiłem) jednak na szczęście w odpakowywanym była lalka coś a'la voodoo z "oprzyrządowaniem".
     Następna scenka to my w takiej dziwnej windzie, która jak mi się wydawało również poruszała się w bok. Widna miała zdefektowany drzwi, przeto jeździła wolno z otwartymi, co sprawiało mi dyskomfort, jednak nie mogłem się powstrzymać i on też i robiliśmy to w trakcie jej poruszania się. I to jest ta najprzyjemniejsza scena. On rozebrany obciągający mi. Kształty prawie wymarzone, choć, sam się zdziwiłem, to nie jakiś przejebany mięśniak. Taki zwykły, szczupły, lekko umięśniony synek, z lekko owłosionymi nogami, jak zwykle ciepły w dotyku, z pociągłą twarzą, białą cerą. Nie był podobny do żadnego z "moich" mięśniaków, ani do jakiegoś innego znajomego. Ot taki wymyślony przez mózg do scenki, ale mózg się postarał. W czasie kiedy on klęczał przede mną, ja siedziałem na ławeczce widny, trzymałem go rękami za boki klaty. Wyczuwałem użebrowana klatę z mięśniami na plecach, ciepłe ciało, przy którym mógłbym się grzać godzinami. On rękami obejmował mnie w pasie. Takie szczupłe ręce, lekko umięśnione, z ładnymi kształtnymi bicepsami, przedramion nie widziałem, bo za plecami. Głaskałem go po plecach, po rękach, po głowie, starałem się to robić z uczuciem (teraz sobie myślę jak z 222), on za to starał się robić mi dobrze. Na jakimś piętrze winda się zatrzymała z otwartymi drzwiami na przeciw mieszkania. Zakładałem, że tam nikogo nie będzie i kontynuowaliśmy, ale wyszedł facet ok. 24 lat pogadać przez komórę na korytarz, od razu rozłączyliśmy się (prawidłowy odruch, a nie jak na "Płynących wieżowcach"), odwróciłem się tyłem do owego faceta, aby mnie nie zauważył. On jednak, ze względu na swojego sąsiada, tego który mi obciągał, chciał dowiedzieć się kim jestem i zaczął wchodzić do windy. Uciekliśmy z niej, ja w ten sposób, aby mnie nie rozpoznał, tyłem do niego.
     Następna scena. On z kolegami postanowił przenieść się z imprezki na poddasze. Aby to zrobić szliśmy po skrajnych balkonach bloku z lalką voodoo, aby ją przetestować. Z jednego musieliśmy wejść na następny za ścianą 90 stopni w prawo, następnie z tego również na następny 90 stopni w prawo, rogowa część bloku. Na balkonach było ciasno, a na jednym jeszcze półka z wystawką z porcelany, przed którą musiałem twarzą się przewinąć aby nie spaść, a na koniec jedną strąciłem, taki podłużny ciemnobrązowy dzbanek na kwiaty. Na szczęście chwyciłem i postawiłem ponownie na półce. Stwierdziłem, że refleks mam jeszcze dobry. Weszliśmy z tego balkonu do bloku przez jego przedłużenie na korytarz. Na ostatnim pietrze była zlokalizowana kawiarnia, czy coś w tym stylu. Obsługa w postaci jednej pani, zdziwiła się, że nagle tylu ludzi się zjawiło, a jedna para przy stoliku coś tam pijąca, herbatę, czy kawę, również zdziwiona. Zaczęło się robić gwarno, a ja pomyślałem, gdzie my to teraz dokończymy? Po pewnym czasie krzątania się na górnym piętrze z kawiarnią przebudziłem się, a była 10:40. Sen był na dosypianiu, tzn. po wyjściu 979 do pracy i po w.k. zrobionym przeze mnie też po jego wyjściu. W ogóle się zdziwiłem, że po w.k. jeszcze taki sen.
    Spanie w tym tyg. w kratkę. Noc przespana, noc nie przespana. Dziś wypadło na tą z przerwą od ok. 04:10, ale jak powiedział 979, spytany po wstaniu, od której nie śpi, to powiedział, że patrzał na zegarek pierwszy raz to była 02:30. Jednak podczas mojego nie spania zdarzało mu się przysypiać na 3-5 min. Czemu wiem, że tyle, bowiem zegary kolejowe przeskakują o 1 min, a ten w pok. A (metalowy) zwłaszcza głośno, to jak się śpi łatwo policzyć.
    I jeszcze jedna sprawa z wczoraj. "Swoich" mięśniaków szkolę, że jak są reklamy w TV to należy przełączyć na inny kanał. Kiedy już leżeliśmy z 979, a on zasypia przy TV, to pojawiły się reklamy i w poszukiwaniu czegoś bardziej normalnego przewinął się przez TVP Polonia o 22:25 gdzie były wiadomości. Akurat była wiadomość o jakimś odrestaurowanym dworku, w którym z tego powodu była imprezka i zaproszeni goście, części z nich puszczono na antenie po jednym dwu zdaniach. Po tym narratorka powiedziała, iż dworki popadły w ruinę, tu na ekranie pojawiły się zdjęcia z czasu przed remontem, za czasów komuny, kiedy w większości z nich umieszczono PGR-y. W tym momencie wzrosło mi ciśnienie, uniosłem się na łóżku i powiedziałem:
- nosz qrwa, To ten system jest taki dobry, bo od upadku komuny przez 25 lat zajmował się wszystkim dworkami, dbał o nie, nie pozwalał na ich dewastację itp. To ta zła komuna, za której one jednak funkcjonowały, czyli były ogrzewane, utrzymywane w jako takim stanie tak je urządziła. I oczywiście 80% to oglądających przyjmie, że tak było.
  Na to 979, przełączył kanał i powiedział:
- teraz już wiem czemu ich nie oglądasz.

czwartek, 28 stycznia 2016

Czwartek

    Jednak jak dać organizmowi możliwość regeneracji po przez sen to jak widzę po sobie korzysta z tego z pozytywnym efektem. Spałem dość dobrze prawie 10h, dzięki temu czuję się znacznie lepiej. Dziś mogę nadrobić zaległości z postoju wczoraj, bowiem niewiele zrobiłem. W tym niewiele załapał się obieg z cysternami, ale jechałem jak na ścięcie, z ograniczeniem prędkości na całym przebiegu. Na szczęście było ciepło, choć ubrałem się jak na -5C, a to ze względu na temperaturę ze względu na to co zrobiłem żołądkowi. Muszę pamiętać, że juz nie ma 23 lat i trawienie zajmuje czas, a mieszanie doprowadza do takich skutków.
   Oglądałem film "1,5 roczny Patryk". To szwedzka, a przynajmniej skandynawska produkcja. W przeciwieństwie do "Płynących wieżowców" i "Krainy burz", w tym filmie nie biją naszych, a sam film nawet bez tych wątków jest dobry. Oczywiście nie jest pięknie jak w bajce, naszych tam nie wszyscy nie lubią, a część z tych nielubiących jawnie to okazuje. Mimo tego reżyser nie wsadził wątków bicia naszych przeto film dość fajnie się ogląda. Zakończenie takie amerykańskie ze szczęśliwym happy endem, ale po tragicznych zakończeniach w dwu w/w filmach takie jest dobre. Dobra gra aktorska, dobrze skręcony, przyjemne kino do obejrzenia.
   Oprócz filmu uruchomiłem symka,  trochę na nim posiedziałem, wyprostowałem sytuację ruchową narosłą po zablokowaniu jednego szlaku przez poc. widmo i jakoś się udało.

środa, 27 stycznia 2016

Środa

    Człowiek jest stary i głupi. Wczoraj dałem się nakusić 826 na piwo, ale wcześniej zeżarłem barszcz ukraiński ze szkolnictwa. To jak się wymieszało w żołądku to odczuwam to do teraz (12:40), a w nocy od 04:00 do ok. 06:30 nie spałem z powodu "mulenia" w żołądku. Nie wiem dlaczego, ale 979 jak powiedział przy wyjściu do pracy, nie spał od ok. 03:00, ale jak leżałem to słyszałem, że miał okresy przysypiania co po oddechu wyczuwałem. Do tego jeszcze mam 37,1C więc coś się tam jednak stało nie tak w środku. Jest mi zimno w mieszkaniu, choć na placu ciepło. No dzień z dupy. Jeszcze zapomniałem, że dziś to już będzie obieg z cysternami. To będzie dopiero szał macicy. W takim stanie to się przetoczę przez szlaki.
   Wczoraj ok. 14:00 na stację wszedł 834 i zabrał się za ćwiczenia, aż to wszystkich zdziwiło. Sam na to czekam, ale na razie ręka przywiązana, choć ostatnio trochę ją odczuwam i w związku z tym nie wiem za bardzo co robić. Czy wydłużyć okres jej przywiązania, czy na koniec tyg. uwolnić ją i zacząć ją rehabilitować?
    Obiegu z cysternami wczoraj nie było. To nawet dobrze, zejdę z zapasów, które się nagromadziły.      Przez to niedospanie dziś, jak poprzednio w pn., jestem jakiś przydupiony i strasznie ciężko mi sie trybi. Dobrze, że na dworze ciepło, 9C, to nastraja mnie optymistycznie na działania, za które za chwilę się zabieram, bo już i tak przeciągnąłem rozruch poranny strasznie, ale na koniec uruchomiłem symka i godzina przy nim zleciała. Czasami potrzebuje w ciszy zająć się symkiem. To dobrze działa na mózg, przynajmniej mój.
   Przy takim dniu niechęci do pracy, postanowiłem obejrzeć kolejny, coś a'la, branżowy film: "1,5 roczny Patryk". Szwedzka komedia, ale dobrze zrobiona i można się pośmiać.

wtorek, 26 stycznia 2016

Wtorek

 Nie wyspałem się wczoraj i dzień zleciał tak średnio, mało tego jednak na spotkanie naciskał 972. Pojechałem do niego, ale mimo jego starań i tak mnie nie wyszło i w sumie oprócz jakiegoś głaskania nic nie było. Tłumaczyłem mu, że jestem po dwu opróżnianiach zbiorników, ale jakby tego nie słyszał czy nie rozumiał. Ponieważ dziś jadą do ośrodka na roczne posumowanie zachowania się ich małych skurwieli w ośrodku, to jego żona ma wolne, to też spotkanie w środę. Po za tym ze szkolnictwa przyjechał pełny skład cystern, muszę to porozdawać, bo znajdzie się na śmietniku, co rzadko, ale jednak się dzieje.
  Wczoraj o 22:05 nie było już składów obcych na stacji, to też wdrożyłem sprawnie procedury wyłączeniowe i wraz z 979, bo on też się nie wyspał poprzedniej nocy, wyglebiliśmy w łóżkach. Zasnąłem coś ok. 23:20, on chyba jeszcze wcześniej. Rano obudził mnie jego budzik, ale w chwilę później spałem dalej, aż sam się zdziwiłem, że organizm tak dobrze reguluje potrzebę snu. Praktycznie ciągiem spałem do 09:00, to też lepiej mi się funkcjonuje. Mam nadzieję, że dziś wypadnie w realizacji zadań lepiej jak wczoraj, kiedy to, no coś tam zrobiłem, chodziłem jak przydupiony.

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Poniedziałek

   Niedziela jak zwykle upłynęła na zajętości torów stacyjnych. Wpierw wszedł na stację 174 i okupował tor do 14:30 kiedy to poszedł z 979 na siłownię. Jakoś krótko popołudniu wszedł 825 i tor przez niego zajmowany był do 21:40. Cały dzień na głowie, z przerwą 2h kiedy to 174 i 979 byli na siłowni. Przed siłownią 174 przebywał w bluzie. Po siłowni, rozebrał się do koszulki. Nie mogłem się powstrzymać, aby nie podotykać jego przedramieni, jak zwykle u niego ciepłych. Ostatnimi dniami, cały czas mu mówię, że ma bardzo ciepłe ręcę w porównaniu do innych. Po za tym wieczorem przyszli jeszcze 830 i 895 ten pierwszy przyniósł playa i grali jakieś 3h w tym czasie odpaliłem symka, ale jakoś za dużo było zewnętrznych bodźców i tak to szło opornie.
  Procedury wyłączeniowe ruszyły o 22:40, pierwszy w łóżku znalazł się 979, ja po nich o 23:20. Zasnąłem jakoś k/północy, ale przebudziłem się o 05:00. Nie zasnąłem już. Wierciłem się w łóżku, z którego wylazłem po 3h takiego leżenia.
  Nie wszyscy w wiosce mają prysznic czy takie dobrodziejstwo jak wanna. Z tego powodu m.in. 172 przychodzi się czasami wykąpać. Już parę razy chciałem mu wejść do wanny, ale jakoś tego nie trawi, zresztą każdy z mięśniaków ma swoje doznania, które może strawić i takie, które nie przechodzą. Zapamiętuję, ale z rzadka zdarzały się jakieś wpadki. Było to w okresie, kiedy "przerób" na stacji był znacznie większy. Inną rzeczą są pewne upodobania u mnie, które okresowo chciałem z niektórymi wdrożyć. Podobnie jak z wanną, a dziś się udało. Ponieważ wannę przerabiałem już z 971 oraz 977 ileś tam razy, to wiem czego w niej chcę tzn. jaka pozycja mnie najbardziej podnieca. Po grze wstępnej zabrałem się za ustawienie 172 w tej pozycji. Wpierw jak kiedyś 977, bo nie zrozumiał dokładnie o jaką pozycję chodzi skulił się na dnie wanny. Podniosłem go, aby był na czworakach, ale z rękami wysuniętymi do przodu trzymając się nimi za brzeg wanny. W tej pozycji jak siadam na plecy, namoczone i namydlone to napinają się mięśnie rąk, bowiem reszta ciała w tym ja na górze, opiera się własnie na nich i na nogach. Rewelacyjnie jest widzieć naprężone mięśnie rąk, mało tego trzymanie za nie robi wrażenie. Do tego jeszcze on mokry, namydlony przeto w dotyku taki przyjemnie śliski, też miałem problem czasem się na nim utrzymać, bo czasami prawie bym zleciał z niego przesuwając się do przodu, to do tyłu. W końcu moje nogi wsadziłem między jego uda, co ustabilizowało pozycję. Rękami gładziłem go po plecach rękach. Nawet nie trzeba było spankingu na plecy, abym w zasadzie poleciał falstartem. Po wyjściu z wanny nadal miałem niedosyt, to też po jego wyjściu musiałem włączyć filmik. W zasadzie jakieś 5-10 min po w.k. i kolejnym opróżnieniu zbiorników zadzwonił 972, że mam do niego przyjechać. No czemu tak późno? Po dwu razach musiałbym go tam nieźle wymęczyć to też wywinąłem się na wizytę popo, jak będę wracał ze składem ładownych cystern. Chciałem to przełożyć na jutro, ale przez tel. wyczuwałem znowu u niego niedosyt. Fakt, dawno tego nie robiliśmy.

niedziela, 24 stycznia 2016

Niedziela #845

   Zapomniałem napisać o pobycie w ośrodku resocjalizacyjnym u przyszłego skurwiela od 972. Otóż wychowawcy nakłonili żonę od 972 do wejścia na świetlicę, aby mieć widzenie z synem, ale żona upierała się, że na zewnątrz, choć tam do cyca zima i -5C. Też napierałem aby wewnątrz w świetlicy, wreszcie ustąpiła. Później domyśliłem się czemu. Oni obydwoje palą papierowy i to w znacznej ilości to w świetlicy nie mogli. W samej świetlicy nic szczególnego oprócz dużej kartki na tablicy, coś a'la ogłoszeń. Na niej napisane postanowienia noworoczne członków grupy trzeciej. W przeważającej ilości były tam zdania: w tym roku chciałbym rzucić lub przestać palić papierosy; były dwa zdania o poprawie relacji z rodzicami, jedno zdanie o chęci powrotu do domu i też tylko jedno, o chęci ukończenia 1 kl. gimnazjum. Zdziwiło mnie, iż tylko jedna osoba naonczas pomyślała o nauce. Czyżby reszta była aż tak dobra w nauce? Oprócz pobytu w świetlicy trochę przewinęliśmy się na korytarzach ośrodka. W większości skurwiele w podobnym wieku, podobnego wzrostu, budowy, natomiast jeden przewinął się taki mały i od razu do niego mówię:
- Ty taki mały. To musisz mieć przejebane z tymi skurwielami?
  Odpowiedział, że nawet nie bardzo, ale od razu przypomniało mi się, jak przy jakieś poprzedniej wizycie, co tu opisywałem, taki mniejszy skurwiel napierdalał większego od siebie, ale już nie skurwiela. To może to ten napisał o chęci powrotu do domu.
   Po za tym noc jak zwykle z przerwą. Ok 03:00 na stację weszli 979 i 897. Ok. godziny pourzędowali w kuchni po czym 897 do domu, a 979 wyglebił na łóżku. K/łóżka postawiłem wiaderko, bo coś stękał, że może je napełni, jednak rano w nim nic nie było. Nie wiem czy to lepiej czy gorzej, bo jak się opróżni to lepiej się rano funkcjonuje. Z przetrawionym alko, to wytrącanie trochę trwa.
   Za to dziś się w miarę wyspałem. O 10:30 ktoś stanął pod wjazdowym, ale mnie obudził i nie szedłem do drzwi. I tak 30 min później nadciągnął 174 to stacja do nocy będzie już pełna. Teraz kiedy piszę jest 826, ale śpi po imprezkach więc mogę pisać. 174 jak zwykle przegląd fb, a ponieważ przejrzał dość sporo, to następnie zajrzał na długo nie odwiedzaną fotkę. W tym czasie robiłem pranie, bo po co się dobijać do kompa, jak i tak kolejka. 174 z 979 teraz poszli na siłownię to na 3h mam ich z głowy to może symka uda się odpalić.

sobota, 23 stycznia 2016

Sobota

 Oczywiście wczoraj/dziś, bo wpis o 01:15, przegiąłem pałę. No ale ponieważ mam wolne to se mogę pozwolić. 979 w Katowicach na imprezce. Wpierw wysłałem mu połączenia do wioski ok. północy, po czym zadzwonił, iż się przedłuży i podać mu te poranne, podałem.
   Stacja od 22:25 pusta, ostatnie składy 174 i 834 odeszły o tej godzinie. Mnie wzięło na wejście na fellow, mógłbym napisać - nie wiem czemu, ale wiem. Chce mi się dupić. No cóż, puściłem porniola, w trakcie którego dzwonił 979 o te poranne połączenia to mu powiedziałem, że zrobię w.k. i mu to sms-em wyślę, co uczyniłem. Ludzie są niecierpliwi.
   Po za tym, jak napisałem, był 174. Co raz bardziej odnoszę wrażenie, iż on pamięta co się stało w noc sylwestrową, a przynajmniej coś kojarzy, bo jak go dotykam, to tak się dziwnie zachowuje. Jakby chciał i jednocześnie nie. Czyli jak przypuszczałem, to tak do końca nie było, iż był totalnie nieprzytomny i nie czaił co dzieje, tylko na to co się działo dał zezwolenie. On dał, ja korzystałem. Jadąc wczoraj do 972, ponieważ znowu trzeba było jechać do najstarszego skurwiela do ośrodka, myślałem o 174 w sensie, że tych, z którymi chciałem "coś" zrobić, to zrobiłem. Na liście prawie żaden nie pozostał. Nowe roczniki tak odległe chyba nie będą brane po uwagę, choć chętnie bym je przerobił. Wczoraj jadąc do 972 do drugiej wioski, spotkałem dwu faworytów. Obydwoje piękni i obydwoje zdający sobie sprawę ze swojej piękności. Jeden mijany w towarzystwie dwu dziewczyn, drugi sam, ale otaczający się nimi. Zresztą ona same się do nich kleją, oczywiście też bym się przykleił. Tak jak napisałem o filmie "Pokój Leo", dla tych 12 min orgazmu w roku jesteśmy w stanie wiele zrobić.
  Na wielu produktach, zwłaszcza spożywczych są nabijane daty przydatności do spożycia. Wydawało by się, że po tej dacie to coś co jest w środku nie powinno znajdować się dalej w obiegu, czy sprzedaży. A jednak, w Chorzowie jest centralna przedatowywalnia, w której przedatowuje sie nawet danonki (w sensie te serki). Pracował w niej 975, co kiedyś tu pisałem, jak również 230, a obecnie pracuje tam żona od 972 i nadal mama od 230. W wielkich halach są umieszczone działy przedatowujące odpowiednie artykuły. 230 i jego mama, a obecnie też żona od 972 pracuje na dziale herbat. Co jakiś czas pracownicy dostają deputat w postaci czarnego worka z herbatami w środku. Jak pracował tam 230, to część z nich docierała do mnie. Tirami są przywożone herbaty z marketów po terminie, pudełka się otwiera, pakuje na nowo, zgrzewa w zgrzewarce i z nową dają jadą ponownie na półki. 975 pracował na dziale chemii, czyli środków czyszczących proszków itp. Tu podobnie z opakowań jak się dało specjalnymi wywabiaczami usuwało się stare daty, nabijało nowe, ładowało na palety i w drogę z powrotem na półki sklepowe. Podobnie jest z danonkami, które przedatowuje się w chłodni, ale dokładnie nie wiem jak je odświeżają, muszę podpytać, albo 230, który się tu pojawia, albo żonę od 972.
    Jak to się w ogóle dzieje, że w kraju wydawało by się prawa, jest możliwa działalność przedatowywania i to na taką skalę? Pewnie jak z większością spraw, ktoś dostaje niezłą kasę za przymykanie oka na działalność firmy, zresztą niemałej firmy, bo ponad setka ludzi tam pracuje.
    Trochę mniej zacząłem obserwować daty na produktach, składy poc. wchodzących na stację też, bo czasami jak ktoś patrzy na datę w sklepie, to drugi mówi:
- i tak przedatowane, nie patrz na to.
  Dobra kończę, bo 01:40 to trza spać, a notkę opublikuję jak wstanę. Tymczas.
 

piątek, 22 stycznia 2016

Piątek

   Weekend zaczyna się od niedospania, bowiem przebudziłem się o 04:30 i do odejścia 979 do pracy już nie zasnąłem, dopiero po jego wyjściu do 10:00 udało się przespać, za nim nie zbudziły mnie dzwonki pod wjazdowym. I tak ciągle ktoś coś. Przed chwilą wyszedł 174, którego zwolnili z pracy, bo firma upada, ale, co już pisałem, ponieważ rynek pracy się zluzował to od pn. lezie do pracy do budowlanki. Nieprawdaż, że fajny okres? My jeszcze z pracą poczekamy, nie ma się co śpieszyć, gorzej nie będzie.
   Wczoraj obieg z cysternami odwołany, bowiem na stacji zwrotnej tylko jedna cysterna to w warunkach po opadach białego g*wna trudno by się jechało, tak mamy co żreć, a odbierzemy w korzystniejszych warunkach.
    Dziś 979 jedzie na koncert kameralny Janka Samołyka do Katowic. Wczoraj jak pojechał kupić bilety, bowiem były tańsze niż w dniu koncertu, to o 20:00, bo tak kupował, sprzedało się 5 biletów. Sala będzie pękać w szwach.
    Niekiedy parodie innych nagrań są fajne, jak np. Chwytak - "Zajebały żule mi", co wczoraj puścił jeden z gości.

czwartek, 21 stycznia 2016

Czwartek

    Wczoraj jak kładłem się spać ok. 23;35, a nawet wcześniej, zauważyłem że bolą mnie oczy, a przynajmniej je odczuwałem. Analiza zdarzeń wstecz doprowadziła do możliwego scenariusza opierającego się na obiegu z cysternami. Ponieważ spadło to białe g*wno to w lesie i na całej trasie jest jaśniej przeto przy zjazdach jadę jakby szybciej niż w dni zimne kiedy nie było tego białego g*wna. I właśnie podmuch zimnego, wczoraj w czasie obiegu było -6C, powietrza mógł źle wpłynąć na gałki. Dlatego też dziś będzie wydany na całą trasę rozkaz szczególny "O" o ograniczeniu prędkości ze względu na niską temp. Komputer w łańcuchu zdarzeń wyeliminowałem, bowiem bardzo mało siedziałem przed nim, to to nie mogło mieć decydującego wpływu. 
   Po za tym, ze względu na niskie temp, w mieszkaniu 979, w którym on nie mieszka, bytuje już prawie cała rodzina, oprócz jednego brata, bowiem w innych mieszkaniach musieli by palić w piecach, a tu centralne z rur to i tak się płaci za to w czynszu. Nie narzekam, jest wieczorem po odprawieniu ostatnich składów po 22:00, towarzystwo w postaci 979, a nasze relacje się znacznie poprawiły. Za to w pracy u niego narzekał na system premiowania. W ub. roku, chyba w listopadzie, przyjęto dwie nowe osoby. Jedna z nich porusza się po magazynie w tempie lodowca i jakoś dziwnie się stało, że w wypłacie różnica premiowa wynosiła 80zł. To już kiedyś pisałem. Za niedługo po tym, jak pracodawcy zatrybią, iż nie ma nowych wykwalifikowanych pracowników na rynku, będą musieli przejść na premiowanie tych dobrych, bo Ci niedoceniani, albo zaczną się również poruszać w tempie lodowca, albo znajdą msc. pracy gdzie będą docenieni. Wczoraj był 371, który jest bardzo dobrym mechanikiem i właśnie szuka nowej pracy. Wczoraj dzwonił, a już dziś chcą się z nim umówić na rozmowę. Bez niego poprzedni warsztat będzie miał ciężko, bo jak odchodzi główny mechanik, to kim go zastąpić? Uczniem? A to jest tak, jak również w przypadku 897, że jak oni znajdują nową pracę to rozmowy o podwyżkach na odejściu są bezcelowe. Po prostu strzelają papierami i teraz róbcie se sami, jak jesteście tacy "mądrzy". 
   Za to dziś wstałem jakiś przyjebany. Mimo spania 9,5h jakoś nie umiem zatrybić. Nie ma tego kopa, który kierowałby na działania, to oczami wyobraźni widzę tą małą wydajność. Nawet jak był 172, to tak ledwo co z nim to zrobiłem, choć oczywiście on się od przedwczoraj nie zmienił, ale jak leżałem na nim to najchętniej bym zasnął, zamiast robić "coś" więcej. 

środa, 20 stycznia 2016

Środa

   Czasu mało, bo ok. 13:00 na stację wchodzi prawie zawsze w tygodniu 834, bo mu się nudzi w domu, po tym jak mu nie przedłużyli umowy o pracę. Nie wiem czemu akurat stacja ma być dawcą rozrywki dla np. niepracujących.
   Zima zaczyna mnie już drażnić. Wczoraj obieg z cysternami przy -7C, Palce rąk to mi przy dojeździe do stacji zwrotnej już zamarzały. W lesie to mogło być jeszcze zimniej jak wśród budynków wioskowych. Obieg z cysternami to czasami jedyny kontakt z tym co się wyprawia po za murami mieszkania. Rano jak 979 wychodził do pracy, to nakryłem się trzecim kocem, zaraz lepiej mi się spało. Jednak po wyłączeniu dodatkowych odbiorników energii, jak kompa, TV, oświetlenia w nocy grupa A się ochładza. Przy zwiększonym ogrzewaniu polana podłoga też szybciej odparowuje i po wyjściu 979 ponownie polałem, aby w dosypianiu, a dziś do 11:05, lepiej się spało.
   Ręka nadal podwiązana do korpusu, ale jest już lepiej. W nocy jak czasami obrócę się na nią to już nie boli jak kiedyś, a w ciągu dnia przez przywiązanie jej znacznie mniej ruszam. Jednak sposoby z czasowym ograniczeniem ruchów są dobre. Nie wiem dlaczego wczoraj, następny, 895 zaczął mówić, że jak ją przywiązałem to dostanę zaniku mięśni. Czy oni w ogóle myślą jeszcze? Przecież jest podwiązana tydzień i do tego nawet nie jest w gipsie. Jednak wioskowe "trzeba rozruszać", mimo ewidentnych przykładów innych mięśniaków, którzy rozruszali do tego stopnia, iż dzis mają problemy ruchowe, jest nie do przeskoczenia. Jak to się dzieje, że taki zabobon tak mocno się zakorzenił?
   Śniadanie ze szkolnictwa zeżarte (to dobre, jest 12:50) to zabieram się za jakieś prace, choć to co za oknem nie nastraja. Zaległości ciągle nie do ogarnięcia.

wtorek, 19 stycznia 2016

Wtorek #840

   Jak to dobrze, że w PUP załatwili mnie wczoraj, choć jechałem spr. czy faktycznie termin mam na dziś, bowiem dziś jest chłodniej. O te 4C mniej, ale jednak mniej, a przy mojej ciepłolubności to dużo. W PUP reorganizacja noworoczna. W związku ze znacznym ubytkiem bezrobotnych, to jeszcze tylko ja się trzymam, z 6-ciu pokoi, które przyjmowały niepracujących, zrobiono 3 i odpowiednio literowo przypisano nasz do new pokoi. Dzięki temu dostałem nową Panią do obsługi, to jej nastękałem, że akurat się rozpadam i tak średnio teraz z ofertami, to dała mi termin bez oferty za m-c. Hurra, kolejny m-c wolnego i to w zimie. Ale aby nie było tak całkiem różowo, to te debile z wioski nadal wyjeżdżają za granicę jako niewolnicy. Kolejny ładny mięśniak pojechał wczoraj do Holandii pracować za 5 eur/godz. Brak kontaktu ze mną i oni już szaleją. No kto mu to do cyca doradził, aby za taką stawkę jechał nadupiać przy roślinkach jako niewolnik? Ich wypłaty to można obecnie zastosować jako 1:1 i mniej więcej się to sprawdza. To, kto u nas polezie pracować za 5zł/h? No nie znam, aby ktoś za taką stawkę robił. A ten debil dostanie przy 200h 1000 eur i się zdziwi jak będzie miał za to przeżyć. Lepiej niech jedzie do Amsterdamu dawać dupy, więcej zarobi. Tak średnio mi go szkoda, bo jeżeli już, to jakieś delikatne macanko było i tyle, ale co komu zabraniać bycia niewolnikiem jak tak bardzo chce.
   Dobrze, że przy sobie mam 172, to ewentualne wyjazdy zagraniczne wybiję mu z głowy, a wczoraj był, to sobie poużywałem. Zresztą rano specjalnie zrobiłem w.k., aby tak szybko przy nim nie dojść. No jednak wygląd robi swoje. Falstarty przy nim też się zdarzały.
   Ostatnio na fali oglądania filmów branżowych zabrałem się za obejrzenie "Pokoju Leo" hiszpańskiego filmu. Jest w nim w usta pewnego bohatera wciśnięty ciekawy tekst. Przytoczę:
..."mało kto przeżywa rocznie więcej niż 12min orgazmu. Nie wiadomo, czy to dużo czy mało, bo ile trwa orgazm? 10, no może 15 sek. Autor (książki) twierdzi, że pogoń za orgazmem odgrywa bardzo istotną role we wszystkich kulturach i ma rację. Całe życie dążymy do orgazmu..., zrobimy wszystko żeby dostać te 12min..., a jeśli nam nie wychodzi (rozmowa przy stole dot. czy aby na pewno dążymy do orgazmu, czy wyższe idee, jak towarzystwo, zrozumienie, uczucia nie są równoległym celem), to mamy gdzieś te wyższe idee.(...) Życie to droga od łóżka do łóżka.(...) To nieustający taniec godowy. Najlepsze ciuchy, piękne włosy, zapachy, a wszystko po to, aby wylądować z kimś w łóżku.(...)"
  Sam film taki średni, ale można obejrzeć. To kolejna produkcja, w której bohater (już dwudziestoparoletni) nie umie się zdecydować czego właściwie chce (kobiet, czy mężczyzn) i jak w swoim środowisku przyznać się do tego drugiego?

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Poniedziałek

   Dostanę z mięśniakami do głowy. One się starzeją i zaczynają mieć swoje problemy, przy czym te problemy rozbijają się o mnie. Obecnie 972 po raz nasty chce się rozejść przez rozwód ze swoja kobietą. Oczywiście sprawy dot. tego wydarzenia przewijają się przeze mnie, bo jakby inaczej. Po raz któryś tam pobił się z żoną. Ona poszła do szpitala na obdukcje, wezwała niebieskich. On też chciał na obdukcję, ale mu powiedziałem, że to wiąże się z wizytą niebieskich więc nie wiadomo, czy nie oprze się o izbę to zrezygnował. Tam rozwód miał być 10 lat temu, ale z przyczyn teoretycznie wiadomych nie nastąpił. Ostatnio też spotkałem na wiosce brata starszego od 222. Też problemy rodzinne, czy finansowe bardziej i to rzutuje na bieżące życie. W domu bez prądu, bo zdjęli mu licznik, a jak miał kasę i zarabiał to wsadził w mieszkanie 15 tysi. To się tu w wiosce nie zmieni, podobnie jak zwyczaje ludzi po za wioską. Jak się ma kasę to się nią sra, jak jej nie ma, to zaczynają się dramaty rodzinne. Brat od 222, ponieważ mieszkanie bez prądu, to obecnie na łasce teściowych. I tak można by w kółko to samo, to samo im mówić, a oni i tak stwierdzą, że jestem pierdolnięty. Następnie jak się noga powinie, to... zdarzyło się. Ale nie, aby ktoś przewidywał, ktoś wyczulał, ktoś myślał za nich. Jest ok. Bez prądu, za chwilę bez mieszkania i tak w kółko.
    A najgorsze, że to przechodzi przeze mnie. Ostrzegam ich, mówię jak może być to nie, qrwa - jesteś pierdolnięty, będzie dobrze. A jak nie jest, to jest ok. Tak miało być i kolejni planują wyjazd za granicę, bo oni tam są potrzebni. Bez nich te kraje nie umieją funkcjonować i tylko ich tam potrzeba do szczęścia. No dramaty, po prostu dramaty, ale staram się tym jak naj mniej przejmować. To też jak łyknąłem z 972 3/4 flachy i na dalsze picie odmówiłem, a 979 już spał czy leżał w łóżku, to 972 stwierdził, że musi koniecznie coś tam załatwić (w sensie jeszcze więcej się napić) to go puściłem. Niech lezie, jest dorosły (jakby się mogło zdawać) to postawiłem wyjazd i odszedł ze stacji. Pomachałem na pożegnanie i tyle. Też chcę się wyspać, bo ile można funkcjonować w weekendy? I tak już zawalam noce do rana.
   Jutro termin PUP, ale jadę dziś spr. czy aby na pewno, bo na zimę ubezpieczenie zdrowotne to konieczność. Tak bym się wyjebał i coś zrobił to byłby dopiero dramat. Znowu trzeba będzie się bronić przez ofertami, bo one pewnie mają wytyczne do realizowania to nękają ofertami.
   Zima się trochę ustabilizowała, za dnia jest -2C to w miarę znośna temp. Na Mazurach to mają przewalone, tam (bo sprawdzałem) to -10C. Ekonomicznie to jakoś dziwnie jest. Życie tam ze względu na ogrzewanie jest droższe, a czy oni mają większe wypłaty? Nie sądzę i to jest ciekawe.

niedziela, 17 stycznia 2016

Niedziela

 Kiedyś postanowiłem, że wpisów na czerwono nie będę cenzurował, to poniższy w oryginale.    
W sumie wpis w nd., a jeszcze robiony w  noc sobotnią. Słucham teraz DIRE STRAITS-Brothers In Arms i przypominają mi się chwilę z 800. To nie, abym nie był zakochany, abym nie miał związku. Miałem, bylem i takie nagrania przypominają mi o tym. Czy teraz chcę? Nie, nie chcę, bo to jest nie do odtworzenia. Nie ten czas, nie ten mózg, nie (no właśnie) to coś. Tak teraz myślę... to nie to coś to upodobania seksualne. Jednak potrzebny jest skurwiel, a mój były nie był skurwielem. Ot mięśniak inteligentny, na wyższym poziomie ode mnie, ciągnący mnie w górę. Choć rozstaliśmy się, to jednak po tym udało mi się iść na studia, ukończyć je i wejść na wyższy poziom. Obecnie do seksu potrzebuję kogoś innego jak do życia. Potrzeby się rozjechały i trudno to połączyć.
   W TV kultura był emitowany dziś film "Nietykalni". Ten film kojarzy mi się z relacjami z 979. On taki skurwiel jak Omar Sy, ja taki (no nie na wózku), ale nie skurwiel. I 979, który sobą "chroni" mnie w wiosce przed innymi skurwielami, za sprawą którego mam tu jakąś pozycję. ochronę. Za każdym razem oglądając ten film wyobrażam sobie tą trochę podobną relację. Paradoksem jest, że inne mięśniaki skurwiele, o niektóre sprawy dot. bytowania w domu nie pytają się mnie o zgodę, tylko 979. Widzę to i nie interweniuję. Niech tak będzie, to w końcu on jest tym skurwielem, trzymającym ich w jako takich ryzach. I to co, może bezpośrednio nie wynika z filmu, ale relacje między kimś takim jak ja i przejebanym skurwielem. Coś, co dopiero można zrozumieć poruszając się w takim środowisku. Dla przeciętnie oglądającego film, Omar Sy, jest człowiekiem z niskich sfer. Ale to nie takie proste. To dopiero ocierając się, będąc w takich relacjach, znając takie rodziny, bytując z nimi, się rozumie. Tego film nie oddaje. To jest ta niedopowiedziana relacja, podobnie jak w filmach, które ostatnio widziałem, w których bije się naszych. Taki temat, tabu lub otwarty na kiedyś tam. To czego w filmie nie ma pokazane, czyli reakcji środowiska na zajmowanie się przez skurwiela człowiekiem na wózku. Tu, relacje między mną, a 979. One wnikają w środowisko, wszak ono widzi te relacje, to jego bytowanie u mnie. On sam mi mówił kilkukrotnie o pogłoskach dot. jego kontaktu ze mną. Tego co ludzie nadinterpretowują sobie w naszych relacjach. Zdaję sobie sprawę, jak musi mu być ciężko, kiedy wygłaszają domniemania dot. jego pobytu u mnie. Ale co mogę zrobić. Musi obronić się jako skurwiel sam. Natomiast pozostają te szczególne relacje, to zrozumienie z mojej strony działania skurwieli, to "posiadanie" k/siebie skurwiela. 
    No i ta muzyka w filmie... Słuchając jej przechodzę w inny stan umysłu.
    Jak zwykle weekend na stacji jest trudny. Ruch składów do późnych godz. nocnych, rano ruch następnych składów. Dopiero w noc z nd/pn się będzie można wyspać. Teoretycznie wyłączam się za chwilę tj. 01:30, ale w domyśle jest nawiedzenie stacji przez składy w nocy. No coż taka specyfika działania stacji weekendowo, to przeciwstawieństwo tych, którzy cierpią z nudów na własnych post. ruchu. 
     Tak jak przewidywałem poszedłem spać o 06:40 po walce agrafki w USA, ze względu na czas rozpoczynającej się o 05:10. Oglądali ją 979 i 897, którzy przyszli z wioski jakoś po 03:00. Nie wiem czy udało mi się przespać choć trochę, może tak, ale za mało. Sama walka dość wyrównana do 9 rundy, kiedy to agrafka została znokautowana.

sobota, 16 stycznia 2016

Sobota

   Dopiero co wstałem, a już jest 11:40. Jeszcze śniadanie nie zeżarte, a już się 826 zapowiedział na ćwiczenia to na szybko muszę zrobić wpis, bo jak ten wejdzie to za chwilę będą już następne.
   Ewenementem jest niespanie w nocy 979 na stacji, ale na 06:00 do pracy dziś to poszedł do swojego domu. Wczoraj jeszcze dwa piwa obrócił z 897 i dostał, jak to powiedział, smaka, jednak świadomość pracy dziś powstrzymała przed rozkręceniem imprezki, a w stacji był jeszcze 830 i 895.
  Popołudniu otwarłem sam flachę, bo nie spodziewałem się obiegu z cysternami i po 8 dniach odpaliłem symka kolejowego, tyle mam wolnego czasu. Długo się nim nie cieszyłem, bo jak w symku tak na stacji zaczęły się składy przewijać. Po dłuższym niepiciu mała dawka zaczęła już działać. Chyba ostatnio to na sylwestra łykałem. Nawet dobrze, że się przewinęłi, bowiem przed 19:00 zadzwonili z zapotrzebowaniem na skład pustych cystern to jeszcze musiałem obieg zrobić. Przynajmniej trochę wytrzeźwiałem. Za to jest żarcie na weekend, choć i tak było z poprzednich dni. Lodówka wyłączona to za oknem na specjalnej drewnianej półce jest trzymane, ale zjechał kapuśniak z chlebem, to za chwilę na śniadanie będę się zażerał.
   Ręka nadal przywiązana, to jeszcze z tydzień jak nie dwa potrwa. Staram się przyzwyczaić, ale kondycja w tym roku jest strasznie niska. Dochodzi już do sytuacji kiedy jednak awaryjnie ćwiczenia jakieś trzeba będzie rozpocząć nawet bez tej ręki. Niekorzystny jest atak białego gówna na placu, przynajmniej nie muszę nigdzie wychodzić, ani jechać. Tyle teraz, zabieram się za żarcie, bo już południe, a dziś później na pewno imprezka, bo już nawet 979 stękał, że chce się napić, to nocka przede mną.

piątek, 15 stycznia 2016

Piątek

Zabrałem się za oglądanie filmu branżowego "Kraina burz" (na cda). To nie jest jakiś wysokobudżetowy film, a jednak zupełnie inaczej ogląda się go jak PL "Płynące wieżowce". Choćby scena z 28'42 min jest nagrana prawidłowo. Ile to razy dobierałem się do nieznanych mięśniaków i tak właśnie jest jak w scenie. Jak mięśniak wciąga brzuch tzn. dopuszcza do siebie. Tam reżyser odrobił lekcje, a jeżeli nie on to przynajmniej konsultant. Po za tym nie ma scen sztucznie wydłużających film, ale za to jakimś reżyser postanowił, że informacje o branżowcach przenikają do światka lokalnego i z tego powodu głównych bohaterów biją. Po co w filmie mięśniak zwierzał się mamie z tego co się stało, tego za chu*a nie mogę zrozumieć. To chyba tylko dla urozmaicenia fabuły i nadania sensacyjności. Bez tych scen i tak film by się obronił, a tak wychodzi na to, że ludzi odmiennych, z niewiadomych powodów (one są wiadome, ale nie ukazywane) należy bić. A może właśnie powinno się nakręcić film ukazujący mechanizm niewytłumaczonego w filmach bicia naszych. Tego tematu jeszcze w filmie nie widziałem. Oprócz tego nie jest kreowane rozmawianie ludzi ze sobą. To jedynie widziałem w filmie francuskim "Miłość". Dopiero tam u schyłku życia ze sobą rozmawiali,a przynajmniej ukazał to reżyser. Czy to teraz będzie taki standard? Chyba tylko ja jeszcze w wiosce jakoś normalnie rozmawiam z mięśniakami. Jeszcze pozostała ostatnia scena. Tu znowu zakończenie mogło być mniej dramatyczne. Że też w filmach z heterykami się to tak nie dzieje. Ogólnie film warty obejrzenia, mimo tych kilku negatywnie przeze mnie odebranych scen.
   Co po za tym. Od kilku tyg. boli mnie lewy bark. Nie wiem z jakiego powodu, ale postanowiłem go wczoraj usztywnić. Po tym usztywnieniu, tzn. ograniczeniu mu ruchów, prawie nic w domu nie zrobiłem. Taki totalnie wolny dzień od większych zajęć, za to dziś mam kaca dot. wczorajszego przestoju w pracach i oczywiście postanowienie jakiegoś nadrobienia. Już południe to z tym może być duży problem.
   No i wczoraj pierwszy obieg z cysternami bez deszczu. Przez 3 dni w godz. jazdy padało, a przez 2 to intensywnie. Kurtka suszyła się do rana.
   Jeszcze na chwilę powrócę do umocowanej lewej ręki, aby ograniczyć ruchu barku. Wiem, że mięśniaki to o mnie dbają, ale trochę przesadzają. 979 prawie się zdenerwował, bo twierdzi, że to nie ten kierunek. Zamiast jej ograniczać ruchy, powinienem nią machać i ją "rozruszać". Natomiast 230 wczoraj zaczął nawijać o zaniku mięśni. Czy oni poszaleli? Przecież dopiero ją wczoraj na cały dzień unieruchomiłem, a tu teksy o zaniku mięśni, czy machaniu nią aby przezwyciężyć ból. Zresztą mięśniaki w wiosce to na punkcie rozruszania zwichniętych, naderwanych, zerwanych ścięgien to mają coś nie tak. Wszystko chcą rozruszać z efektem częściej złym jak dobrym i mimo tego nadal to wśród nich, bo jednak skurwiele obowiązuje. Boli - to ch*j - trzeba rozruszać i tyle. Trza być twardym.

czwartek, 14 stycznia 2016

Czwartek #835

    Wczoraj rozmawiałem z (on nie ma swojego nr-ka) kolegą, który był pożyczyć grzejnik dla swojego motora w garażu, bo idą mrozy. Tak rozmawialiśmy o kosztach bytowania i po rozmowie, realizując obieg z cysternami zastanawiałem się czy te mięśniaki, które weszły w cykl rodzin (on ma dwójkę dzieci z żoną) nie zazdroszczą mi w stopniu dot. swobody działania i kreowania swojego życia. Oni bowiem takiej możliwości już nie mają, bo uwiązani są w rodziny, spłaty kredytów i utrzymywania oprócz siebie i innych, a tu u mnie swoboda działania, możność ograniczenia wydatków do poziomu akceptowalnego i nie naruszającego określonego standardu przeto brak konieczności napierdalania na etat, aby siebie utrzymać. Po jakimś czasie życia i bycia niewolnikami we własnym życiu zaczyna im to wychodzić bokiem, a startując z poziomu dojrzewania u każdego miało to być takie łatwe, piękne i przyjemne. Po latach widać to co pozostało z marzeń. Już nawet przestaję ich wqrwiać, że za naprawdę niewielkie pieniądze można jednak jakoś przeżyć organizując odpowiednio życie, a co najważniejsze nie musieć napierdalać na siebie i państwo.
   Wczoraj realizując obieg z cysternami, przejeżdżałem jak zwykle pod mostem na którym jest droga szybkiego ruchu. W tunelu są latarnie. Przedwczoraj kiedy jechałem świeciły się prawie wszystkie, ale z powodu deszczu zgromadziła się pod tym mostem grupka młodzieży naście lat. Wczoraj jak jechałem połowa z lamp już nie świeciła. Może to nie to skojarzenie, ale jakoś dziwnym trafem po ich wizycie połowa lamp wysiadła. Przeglądając statystyki urodzeń, bardzo mało jest w przedziale 10-14 lat, i tak pomyślałem, będzie mniejsza dewastacja. W ogóle po co ich tyle rodzić, skoro postępująca automatyzacja nie będzie za kilka lat wymagała tylu rąk do pracy, a rynek pracy się już przez niskie urodzenia i wyjazdy zagraniczne stabilizuje, to trend z nieodtwarzaniem się jest dla społeczeństwa, choćby pod kątem mniejszej dewastacji infrastruktury, za odnowienie której ponosi się jednak koszty, dobry.
  Jak zwykle tylko rząd, który chciałby jak najwięcej podatników, będzie stękał aby się rozmnażać jak króliki, patrząc tylko na siebie i kościół, który żyje z owieczek wciepujących na tacę i dających "co łaska". Dlatego społeczeństwo na przekór tym stękaniom powinno się nie namnażać. Mam nadzieję, że absurdalny pomysł płacenia 500zł na drugą i 500zł na kolejną larwę nie wejdzie w życie, nawet jakby to miało partii rządzącej przynieść spadek notowań, bo jak zwykle zacznie się najliczniej rozmnażać biedota i głupota.

środa, 13 stycznia 2016

Środa

   Wczoraj był 230 ze swoją laską pochwalić się zdjęciami i filmami z wyjazdu do Egiptu. Jak był 230 wcześniej sam to nie pytałem się o cenę tego wyjazdu, bowiem wiedziałem, że jest i tak absurdalnie wysoko. Za to wczoraj wygadała się laska. Musiałem się cały czas hamować, aby nie skomentować ceny, do tego jak powiedzieli, że woda w morzu i w większości basenów była w temperaturze naszego Bałtyku latem, czyli jakieś 21-22C to w życiu za 4 tysie bym tam nie pojechał. Jeden basen był tylko z podgrzewaną wodą, w nim było 27C, czyli nawet chłodniej jak w naszych krytych basenach. I to nie był ten, do którego przylegały zjeżdżalnie wodne. No dramat. Tyle kasy, aby trochę pofrupić i przypodobać się lasce. Nie, nie i jeszcze raz nie. Moje wakacje 3 tygodniowe (u nich 2 tyg.) w pełni lata, z w miarę ciepłym jeziorem, z drezyną dostępną całą dobę zamknęły się w 250zł. Gdzieś tam płynęli na wyspę, aby ponurkować przy rafach koralowych, ale woda była tak zimna, a ona jest ciepłolubna jak ja, że na drugą turę już nie nurkowali. I po co taki wyjazd za 4 tysie na łeb, jak doznania wodne, oprócz wzrokowych, są negatywne? Główną atrakcją miał być właśnie pobyt nad kompleksem basenów ze zjeżdżalniami i innymi atrakcjami.
  Teraz tyle, bo wstaję późno, a za chwilę muszę lecieć do fryzjera, to dopiszę później resztę.
  aktualizacja 17:50
  Obejrzałem do końca film "Płynące wieżowce". Częściowo rozumiem reżysera, że film musi poruszać aby wywołać choćby negatywne skojarzenia. Tylko czy wywoływanie takich skojarzeń jest dobre? Przecież jeżeli jest ich więcej to taki film jest odbierany źle i to nie przez złe skręcenie, zmontowanie, zły dźwięk tylko przez niezrozumienie przez reżysera tematu, którym się zajął. W filmie ewidentnie bohaterzy zachowują się nienaturalnie, aby był c.d. To podobnie jak w filmach z negatywnym bohaterem, którego jakby zabito w drugiej scenie to filmu by nie było, choć możliwość taka była i w drugiej, i w trzeciej, i w czwartej scenie. Tu podobnie. Ciąg niezrozumiałych zachowań bohaterów generuje dalszy bieg filmu, który wydłużany innymi scenami, o czym pisałem tu chyba z jakieś 2 tyg. temu, trwa na dobrą sprawę 1h 20min. Nie polecam, a w trakcie oglądania jakby drugiej części po pierwszej obejrzanej 2 tyg. temu (samo to świadczy o poziomie filmu, że trwało tyle, za nim zabrałem się za oglądanie reszty) na drugim monitorze czytałem artykuły o kryzysie finansowym, bo tak bardzo wciągał. Jedyny plus to chyba spora ilość nagości czy odkrytości bohaterów, ale jak chce zobaczyć facetów w akcji to włączam porniola.
   Tyle, bo właśnie zgłosili zapotrzebowanie na skład pustych cystern, to obieg do realizacji już trzeci dzień w deszczu. Po każdym przyjeździe kurtka suszy się do następnego dnia. No ale co zrobić.

wtorek, 12 stycznia 2016

Wtorek

     Ach, mięśniak z rana budzący dzwonkiem pod wjazdowym... To jest to. Już mi się, mimo pogody na dworze, dzień zaczął dobrze. Mięśniak leżący na pufach, z przywiązanymi rekami do krzesła za głową, ze spankingiem na klatę, tak się powinien zaczynać każdy dzień. Do tego jego napięty duży organ. Częściowo leżąc, częściowo siedząc rozbudzałem się na nim. Ale, aby nie było tragicznie, że każdy się tak nie zaczyna to (nie napisałem tego) w nd., był 230 po pobycie w Egipcie na święta i nowy rok za absurdalnie wysoką kasę. Jakby go jeszcze było na to stać to ok., ale to wszystko, to żyłowanie się dla laski, z którą i jej babcią tam pojechał. Kopulacja, jak się pytałem, następowała w pokoju, w którym spali razem z babcią, kiedy ona spała. Też można. Po za tym 979 mówił o opaleniźnie 230 po imprezce jaka tu była w czasie mojego pobytu na stacji zwrotnej 824, który tu stroni od słońca i w zasadzie po lecie jest blady (na klacie) jak był przed latem. Z Egiptu wrócił ponoć opalony. Jak przyszedł, to po jakimś czasie do niego, aby pokazał opaleniznę. Rozebrał się z bluzy, a za raz po tym, bez mojego nalegania, z koszulki. Te mięśniaki to wiedzą czego potrzebuję. Wpierw sprawdziłem stan umięśnienia, no nawet, nawet, a opalenizna nie powalała, choć na jego poprzednie stany faktycznie była spora. Mięśniaki to mnie drażnią, rozebrać się przy mnie w zimie, kiedy dostępność takich widoków jest znikoma...
    Za to wczoraj na ćwiczenia przyszedł 826. Też miałem awaryjnie zacząć wczoraj ćwiczyć, ale wizyta 812 to skasowała z grafika. Może dziś się uda. W każdym razie znów 826 się rozebrał z koszulki i mnie drażnił swoim widokiem. No wygląda rewelacyjnie. Na lekcjach anatomii mogli by się uczyć o każdym mięśniu, bo prawie każdy u niego jest widoczny. Znowu jak zasypiałem to przewijały się obrazy 826 w klacie z napinającymi się mięśniami i 174, do którego o 21:50 po filmie na TVP kultura "Ida", przetransportowałem średnią cysternę z zupą ze szkolnictwa, bo wczoraj najechało jej się dość sporo, do tego jeszcze kopytka z serem. 174 jako, że mieszka w mieszkaniu 979, a ten drugi dalej u mnie, to był w majtkach i koszulce. Mieszkanie z centralnym opłacanym za metry kwadratowe to tam sauna. Znowu mózg rejestrował wygląd jego nóg, rąk i tego co było widać z pod koszulki. Nie omieszkałem go parę razy chwycić za przedramię. Takie ciepłe, z dużymi mięśniami... Zaś się rozmarzyłem. I z takim balastem widoków 826 i 174 przyszło mi zasypiać. Rano jak 979 wychodził do pracy, mózg oczywiście część tych obrazów przywołał ponownie, ale zasnąłem jeszcze na 2,5h, po czym obudził mnie 172. Wydajność dziś będzie niewielka, bowiem po wyjściu 172 wpis tu, i zabieram się za rozruch poranny, a jest 11:30 to go skończę o 13:00. No fajnie, kolejny dzień prawie z głowy. Może później jeszcze coś dopiszę. Narka.
   aktualizacja 17:20
  Ile chcieli by zarabiać ludzie? Ile się da, a i tak wszystko by przepierdolili na ciulstwa. Czy zatem jest sprawiedliwe, że jedni mogą, a inni nie?
  Był 374 i stękał, że z co drugim wolnym piątkiem zarabia 2500zł/m-c. W sumie to mało nie zarabia, a i tak przewala wszystko. Na co? A to se grę kupi, a to inne ciulstwo i tak kasa leci, a zachłanność rośnie. Jakoś po nim był inny kolega pracujący za akwizytora w branży AGD. Ma umowę na najniższą krajową, ale, dziś z nim dłużej porozmawiałem. Od listopada ub. roku z 5-ki (5000zł/m-c) nie schodzi. Tu podobnie, tylko na innym poziomie. Kupiony domek w górach, ostatnio za 3 tysie kupione głośniki do kina domowego, rowery, bo domek w górach, wypasione w kredycie. Oprócz rowerków w kredycie wiele innych rzeczy. To ile by musiał m-cznie zarabiać, aby się spłacić, czy opłacić bez brania kredytów? 10 tysi by starczyło? Pewnie nie. No może 15 tysi. Argumentacją każdego jest - bo żyje się raz. Coś podobnego jak rząd nam wkręca odnośnie urodzeń - rodźcie larwy, bo kto będzie robił na Wasze emerytury? To coś jak, mamy Was w dupie, będziemy kraść tyle ile obecnie, więc se znajdźcie takich co będą na Was i na nas jebać.
   Dla przekory, znajomych przekonuje, że powinno ich to jebać kto będzie robił na ich emerytury, to Ci drudzy mają zaprzestać swojej działalności i kasa będzie. Skalę tego wyprowadzania można sobie tylko wyobrazić wyciągając z internetu przeróżne afery finansowe w ciągu roku. No uzbiera się ładna sumka. Tyle, bo było już zgłoszenie na zapotrzebowanie składu pustych cystern ze stacji zwrotnej, to muszę sformować go i wyprawić ze stacji.

poniedziałek, 11 stycznia 2016

Poniedziałek

     Był 812. Nieszczególnie za nim przepadamy, za jego wizytami podobnie. Tą odwlekaliśmy jak mogliśmy, ale w końcu już się nie dało. Ostatecznie z ub. tyg. przenieśliśmy ją na ten. Jakoś przeżyliśmy, ale 4h z głowy, mało tego zatrzymaliśmy zegary na dobę, bowiem dopiero jutro je włączymy, aby już się nie bawić w ustawianie. Zegary zrobił 373, a on już w ogóle nie toleruje 812, to też aby nie było 100 pytań do, to stwierdziłem, iż najprostsze będzie ich wyłączenie i ponowne włączenie jutro. W pierwszej chwili chciałem ich naprawę zwalić na jakiegoś znajomego elektronika, aby nadal zostało by 70 pytań do, a tak problem z głowy. Radiostację też rozmontowaliśmy, bo im mniej wie tym lepiej, no i lepiej się mu i mnie będzie się spało. Że też się kiedyś uwikłałem w tą znajomość, choć znamy się bardzo długo, to czasami jest niestrawny i ta czasowość powoduje ogólny niesmak i to nie tylko mnie. W zasadzie wszyscy moi znajomi, znający, nie trawią go. Ale, jakby człowiek wiedział, że się przewróci, to by się położył. Na stacji też na szczęście ruch był mały, pod wjazdowym stanął 174. Dostał torbę od 979 i nie wchodził na stację, to też ominęły mnie kolejne pytania.

niedziela, 10 stycznia 2016

Niedziela

      Oglądałem kiedyś film PL "Dzień kobiet" na TVP kultura. Jest o pracownicy sieci Motylek, choć wszyscy wiedzą, że chodzi o sieć stonka i o głośną sprawę sądową (teraz już zapomniałem jej nazwiska) pracownicy przeciwko sieci. Jest w nim ukazane traktowanie pracowników w tamtych czasach, czasach nadwyżki pracowników (znacznej) nad miejscami pracy. W obecnych czasach, przynajmniej w okolicach wioski, spadła ilość ludzi tych w wieku produkcyjnym i teraz sytuacje jak z filmu co raz mniej się zdarzają, bo to pracownik, jak mu się coś nie podoba, dziś się zwalnia. Ostatnio kolega pracujący 2 lata w hurtowni art. spożywczych, w której wymienił się kierownik, jeszcze chyba nie będący w nowej rzeczywistości, dołożył obowiązków, obciął wypłatę (kto to teraz robi?) i efekt - kolega mu powiedział: to teraz sam sobie jeździj wózkiem widłowym, i odszedł. Odszedł na początku grudnia, a teraz ma już nową pracę. Zmieniają się rolę na rynku pracy i przychodzą gorsze czasy dla pracodawców, już nie ma 10-ciu na Twoje miejsce, a czasami nie ma nawet dobrego zastępstwa. Wreszcie, wreszcie po 20 latach kiedy ekonomia sprawiła niskie urodzenia i nie odradzanie się populacji zrobił się rynek pracy. Teraz potrzeba jeszcze, aż zacznie się premiowanie dobrych pracowników i będzie można ruszyć na rynek pracy. To jakiś może rok, może dwa. Ludzi w wieku produkcyjnym więcej nie będzie, a w wiosce szczególnie. Oglądałem ostatnio statystyki i w wieku 10-14 jest bardzo mało i z tego mało chyba będzie mało dzieci, to konkurencja nam się na razie nie rodzi. Obecnie w firmach pracodawcy jeszcze nie potrafią, nie nauczyli się, premiować dobrych pracowników. Na razie dochodzą do tego, że ich na rynku nie ma. Jak już to przetrawią, to kolejnym krokiem powinno być właśnie premiowanie tych lepszych na takich samych stanowiskach. Jeszcze tego nie ma, za to pracownicy już by to chcieli mieć.
   aktualizacja 16:30
  Jest określenie na ludzi starszych "zdziecinnienie". Skąd się to bierze i jak do tego dochodzi. Obserwuję to na przykładzie 824 i wnioski jakie mogę wyciągnąć to obniżanie poziomu informacji docierających do odbiorcy. 824 masowo ogląda filmy, czy programy o zwierzątkach. Dziś przyuważyłem zafascynowanie programem na animal planet o narodzonych małych pieskach i kotkach. Oglądał to, a w nim widziałem szeregowego z pingwinów na Madagaskarze. Prawie tak samo. Wcześniej oglądał ze mną film "W chmurach" z 2009 o pracowniku, który jeździ, a bardziej lata samolotami, po kraju w celu zwalniania w firmach pracowników. Główną rolę gra George Clooney. Patrzał ze mną i w ogóle nie rozumiał co się w nim dzieje. Mniej więcej tak jakby tylko odczytywał obrazki, a scenariusza (dialogów) już nie. Jak się odezwał, to się zastanawiałem czy ten sam film oglądamy? Dobrze, że przefiltrowuję programy z TV i oglądam tylko te wybrane, staram się wybierać treści niosące jeszcze jakieś przemyślenia ze sobą i jeszcze trochę mi zostało do "zdziecinnienia". Z drugiej strony dostaje dziwnego poddenerwowania kiedy np. chcę, dla jego dobra, wymienić monitor na większy tzn. 17-kę, na 19-kę. Widzę jak nie widzi na monitorze, bo musi się do niego zbliżać, a jednocześnie nie chce go wymienić. Dziś to koszt 200, 250zł więc żaden dla niego, nawet sam bym mu sprezentował, ale opór jest tak duży, że aż nie chcę ingerować. Ciekawe, że sam nie widzi takiej potrzeby. Stronie nie są już robione na rodzielczość 800x600, a ustawienie na 17-ce 1024x768 wszystko b. zmniejsza.

sobota, 9 stycznia 2016

Sobota #830

   Można zrobić wpis, bowiem 824 przeniósł się do wanny to chwile można poświęcić. Jesteśmy na przeciwnym biegunach. On przesadnie wydający kasę, ja przesadnie oszczędzający. Nie wiem co lepsze, ale na razie i on, i ja funkcjonujemy. Niestety my już takich emerytur mieć nie będziemy jak z poprzedniego systemu, to może moje nawyki będą na przyszłość przydatne. No teraz też są.
   Mieszkanie w małych mieszkaniach jest trudne. Rozmawiałem o tym wczoraj z 811, u której zeżarłem bardzo dobre naleśniki. Kiedyś też robiłem naleśniki, nawet co tydzień, ale obecnie jestem zatowarowany ze szkolnictwa to nie potrzebuję na weekend robić żarcia w domu. A tu to już dopiero. Tradycyjnie do lodówki już prawie nic nie da się wcisnąć no cóż, można i tak. Tylko 824 wie ile wyciepuje do kosza na śmieci.Dlatego też tak się różnimy i na tym tle czasami dochodzi do sprzeczek. Przestałem już ingerować w ewentualnie polepszenie życia, bo w ub. roku usiłowałem nakłonić go na kupno new monitora. Przy psującym się wzroku było by wskazane, ale opór materii jest tak duży, że nie ma co napierać. No trudno. Lepiej kasę wydawać na droższe o złotówkę mleko w sklepie jakimś tam, jak kupić w stonce za 1,80, tak kupuje za 2,80. Można, można. Kończę, bo wyłazi z wanny. Może później jeszcze coś napiszę.

piątek, 8 stycznia 2016

Piątek

    Paradoksalnie wydaje się, że to poprzedni system, ten tak ogólnie nie lubiany był bardziej oszczędny. Obecny szasta kasą na lewo i prawo nie przejmując się skąd ona się weźmie, jak się nie weźmie to m-to bierze kredyt. A co, ktoś to przecież kiedyś spłaci. Po raz kolejny jadąc do 824 poc.. było w nim o 13:00 przy słonecznym dniu włączone oświetlenie. 8 wagonów nie wiedzieć po ch*j. Chętnie przejmę ten prąd do domu.
   Jak jechaliśmy z 979 na pizzę (wyjazd opisywałem) to w mieście jeszcze słońce na horyzoncie, a latarnie uliczne już się zaświeciły. Jedna żarówka jak pamiętam 280W. M-to oczywiście zadłużone, ale kto by się tam przejmował jakimiś megawatami wypierdolonymi w kosmos. Przecież osoba odpowiedzialna za to nie płaci, a taki stan widziałem już kilkukrotnie. Co jest nie tak do cyca w miastach. Oszczędności w ogóle. Wszystko z górnej półki jakbyśmy nie wiedzieć ile kasy mieli, czy inaczej. Oni mieli nasza kasę. Jak to dobrze, że nie jestem darczyńcą tego burdelu. Aż dziw bierze braku osoby, która by się tym sprawnie zajęła. Jest jakiś rozłam między ludźmi na dole, a rządzącymi na górze. Ci pierwsi nie mają żadnego wpływu na to co robią Ci drudzy oprócz wciepowania makulatury do urny.

czwartek, 7 stycznia 2016

Czwartek

     Dni tak szybko mijają... Jutro wyjazd do 824, widzenie z 811, znowu 3 dni z głowy, jeszcze chwila i już wiosna będzie.
    Wczoraj "chłopcy" ściągnęli pleja do grania. Jakieś tam gry pouruchamiali, a na części czasu byli sami, bowiem zadzwonił 972, by do niego przyjechać, bo żony nie ma, w domyśle aby go przelecieć, ale jak przyjechałem to ona już była. Jakieś błędy informacyjne co do jej pobytu na zewnątrz. W zimie to dobrze, bo jak jadę do wioski 972 przez las to jasno od śniegu. W mrocznych dniach musiałem ograniczać znacznie prędkość jazdy, choć drogę znałem, ale zawsze ktoś mógł coś ciepnąć lub jakaś gałąź z drzewa mogła spaść przeto przy braku widzialności poruszam się z prędkością ok. 5km/h. Wczoraj jednak mogłem śmignąć szybciej. Wydeptana ścieżka w śniegu było doskonale widoczna. Ludzie mało rozgarnięcie to specyficznie żyją. Zainwestowali kiedyś w centralne ogrzewanie, ale żona od 972 jak to kobieta zadysponowała, aby kaloryfer był nad szafką bo szafka się nie mieści, to też jeden wylądował na wysokości dolnej krawędzi 1,2m a górna jest na wysokości mojego wzrostu. Co więc grzeje ten kaloryfer - sufit. Następny w kuchni jest podobnie umieszczony na wysokości 1m, ale ten jest mniejszy 4 tzw. żeberkowy nowszej konstrukcji z górną częścią kierującą wywiew ciepłego powietrza pod kątem 30 stopni od pionu, ale fachowiec zamontował go tak, że ten wywiew jest skierowany na ścianę, więc założył go na opak. Do tego w pokojach mają je o za małej powierzchni. W pokoju, gdzie siedzą, ale za to rogówka w bloku mają jeden długi, za to niski pod oknem, w większym pokoju jakieś 28m2 dwa niskie pod oknami. Efekt, wczoraj jak przyjechałem to ona siedzi na kanapie zawinięta w kołdrę, bo zimno i jak to powiedziała:
- nie idzie zagrzać tego mieszkania.
  Powiedziałem, że kaloryferów nie daje się wysoko, podobnie jak światła nie daje się na podłodze, tylko na suficie. Aby winę odrzucić od siebie odpowiedziała:
- to fachowiec robił.
  Tylko, że z tym fachowcem kiedyś przy flaszce rozmawiałem o montażu tego centralnego i powiedział jak to z kaloryferami w kuchni było. Sie tam gotuje to jest ciepło (sie nie gotuje, jest zimno. Dobrze, że mieszkam sam, sam zrobię, sam przemyślę, sam do siebie będę miał pretensje, sam przerobię, a nie że tu nie pasuje bo mebelki stoją, a następnie siedzi się w kołdrze, bo zimno.
   Nic to, na dobry początek dnia był 172. Znowu trochę pourzędowałem na nim, choć jakoś nie miałem dnia dziś. Na dworze ciemnawo, też średnio mi się chciało, to też trochę więcej niż zwykle go wymęczyłem. Organ mu przy tym stanął. Obecna laska chyba się cieszy z takiego narządu, choć ostatnio mu go ugryzła przypadkowo czym 172 się wkurwił i tyle było z seksu z nią w tym dniu.

środa, 6 stycznia 2016

Środa

  O ile pamietałem wczoraj o dzisiejszym dniu, to zapomniałem o dłużej zajmowanych przy tym torach stacyjnych. Do 23:45 w stacji był 895, do 00:10 834, a ok. 01:00 wszedł 897 , który urzędował z 979 do 04:20. Między odejściem 834, a wejściem 897 rozmawialiśmy z 979 o branżowcach, tych przegiętych, tych nieprzegiętych, biseksualistach i pochodnych. Kanwą do rozmowy był filmik na fb u takiego ćwiczącego 19 letniego mięśniaka, w którym koleś też nastoletni, do nagrania jakiejś piosenkarki, wygina się w wannie w stringach. Koleś dość przegięty to 979 jako rasowego skurwiela od razu ruszyło. Jakoś trudno w temacie się z nim rozmawiało. Po pierwsze twierdził, że nie ma 100% heteryków lub branżowców. W/g niego zawsze ktoś ma inklinacje do zrobienia czegoś z tą samą płcią, lub jeżeli o mnie chodzi z kobietą. Dyskusja nt. rozgorzała, bowiem narysowałem skalę, gdzie z jednej strony byli 100% heterycy, z drugiej 100% branżowcy, a w jej środku 50/50% biseksualiści. Nie wiem czemu, ale twierdził, że to nie tak. Do kompromisu nie udało nam się dojść, bowiem przyszedł 897, a ponadto schodziliśmy na tematy pokrewne w seksie jak preferencje choćby w trakcie jego wykonywania. On trochę wypił stąd stał się tak rozmowny, mnie nie udało się nic wypić, choć oferty były wszak dziś mają wolne to mogli łyknąć. Czasami po takich rozmowach uważam, że w seksie jest trochę ograniczony. Tzn. coś tam robił, wiadomo był w związku 7 lat, ale to eksperymenty z jedną kobietą, z innymi to epizody, z których podobał mu się jeden kiedy partnerka dominowała nad nim. Nie wiem czy chodziło o stały układ, czy jako jednorazową ciekawostkę. Szkoda niedokończenia rozmowy, może jeszcze do niej kiedyś się wróci. W trakcie ich rozmowy w kuchni, jakoś przysypiałem, ale prawie regularnie co godzinę się przebudzałem. Efekt, oboje obudziliśmy się o 12:40. 979 robił wrażenie jakby był już spóźniony, wszedł na wysokie obroty i po chwili opuścił stację.
    Na dworze na szczęście się ociepliło o 13:00 jest -2C więc znośnie, tym bardziej że nie muszę nigdzie wychodzić, z żarciem jestem, po obiegach z cysternami, zatowarowany.

wtorek, 5 stycznia 2016

Wtorek

   Przy mrozach to mózg już sie przestawia na prawie sen zimowy. Od kilku dni prawie regularnie +-15min budzę się o 11:00. Niby tak późno nie lezę spać, bo wychodzi ok. północy, bowiem 979 zawsze nastawia TV na wyłacznik czasowy, jednak jak on gra to nie mogę zasnąć. Kiedyś go wyłączałem wcześniej, za nim nastał czas, jednak ważniejsze aby 979 się wyspał niż ja, bo on do pracy, to też nie wyłączam przed czasem TV. Rano mogę nadrobić.
   Na szczęście mrozy zelżały, w południe jest -5C. Przymusowy kontakt z mrozem mamy w czasie obiegu z cysternami. Wczoraj na zwykłe rękawiczki ubrałem jeszcze robocze, bo gdzieś zagubiły mi się grube zimowe. W mieszkaniu też potrzebny jest remament.
   Opiszę może kontrowersyjny temat, ale zdarzyło mi się ostatnio z kilkoma znajomymi (w tym także z dziećmi, aby nie było) rozmawiać na temat przyrostu naturalnego, który w naszym kraju jest na minusie. Otóż w kraju na "produkcję" dzieci naciska państwo i kościół. Oba podmioty z prostej przyczyny. Im więcej naprodukowanych tym więcej dla nich kasy innych powodów nie widzę. Mało tego to pierwsze wciska jeszcze tekst, iż wyprodukowane zapracują na nasze emerytury. Co za brednia. Mało tego zdecydowana większość ludzi w to wierzy, podobnie jak z czasem, który przestawiamy. To kiedy jest ten sztuczny czas, albo inaczej, który jest tym, który mielibyśmy ciągle, gdybyśmy nie przestawiali zegarków? I wydawało by się, że nawet jak rozmawiam z ogarniętymi (cokolwiek to dziś znaczy) ludźmi, to oni ślepo wierzą, że jak nie napłodzimy dzieci to nie dostaniemy emerytur.
   To teraz trochę o skuteczności naszego systemu emerytalnego. Już kiedyś o tym pisałem, ale przypomnę. Najniższa składka emerytalna z działalności to 100,46zł. Z pracy to 19,52%. Teraz ZUS przysyła nam rozliczenia czyli wysokość emerytury jakbyśmy na nią poszli teraz (w chwili wyprodukowania papiera) i przewidywaną w wieku emerytalnym. Kiedyś przeliczyłem wysokość tego teraz u mnie i u kolegi i skuteczność systemu emerytalnego to 1,5 do 2%. Czyli mniej jak w oszczędzając w banku. Czymże jest ZUS obecnie jak nie wielką narodową ściepą kasy na państwo, coś jak WOŚP, tylko tu obowiązkową. To gdzie idzie ta kasa? To jest fundamentalne pytanie, a nie to kto będzie pracował na nasze emerytury. Jak kasa nie bedzie znikać to ona po prostu będzie i nie trzeba będzie produkować larw, aby nie tyle pracowały na nas co znowu na państwo.
   A jak ktoś nie wierzy to matematyczny dowód. Dla podstawy składki 2379,60 składka emerytalna (19,52%)  464,50 (dane za ZUS). Przyjmijmy długość okresu pracy 45 lat. Rocznie daje to 5574*45 (lat) =250830. Teoretycznie tyle odłożyliśmy (ściągnięto przymusowo) przez lata pracy. Średnia długość życia w PL to 76,8 lat. Czyli mniej więcej każdy z nas kwotę 250830 będzie pobierał przez 10 lat, czyli miesięcznie powinien dostać 2090,25złote. Czy ktoś średnio nawet zarabiający ma taką kwotę na magicznym liście z ZUS?

poniedziałek, 4 stycznia 2016

Poniedziałek #825

    No nic innego nie przychodzi mi do głowy jak - jak pierdolę. Wiem nie ma jeszcze 15:00, a jestem lekko najebany. To za sprawą 172, z którym umówiłem się przedwczoraj na zrobienie flachy, a w ogóle to miałem ją zrobić jeszcze przed swiętami. Ponieważ jakiś gówien nie piję, to on łykał pozostałą z sylwestra żołądkową de luxe, a dla mnie przypadła kłosówka. Oczywiście w domyśle była kopulacja z nim, taka jakiej normalnie nie ma. No i była do cyca. Ale dałem czadu, aż się dziwię, że wytrzymał, choć brał w tym czynny udział. Na tyle aktywny na ile mu pozwoliłem. Oczywiście stacja zamknięta dla ruchu poc., pozamykane rozjazdy na zamki i spony, aby żaden niepożądany skład nie wszedł w trakcie ekscesów. 
   Pierwszy raz na nim ukryłem, tzn. niby się kapnął bo się zaczął podnosić, ale ponieważ sprawnie ukryłem nienarodzone w skarpecie to nie wiedział czy było czy nie, a ja żądny wrażeń kontynuowałem choć mózg już zwalniał po wypróżnieniu zbiorników. W końcu zszedłem z niego. Jeszcze chyba zrobiliśmy jedną kolejkę czy dwie i ponownie zabrałem się do niego. Drugi raz było dla niego trudniej, bowiem spanking się nasilił, ale dzielnie wytrzymał. Nawet trochę mnie specjalnie podniecał, chyba po to abym wcześniej skończył. Uprzedzałem go, że może być cieżko jak wypiję to i tak się na to zgadzał, a właściwie prawie nalegał. No spox, mnie było dobrze, jemu też stał. Miło było siedzieć na nim kiedy jego duży, naprężony organ czuć było między pośladkami. Do tego jak swoimi rękami ściskał moje pośladki. Tak mi przyszło do głowy, ciekawe jak wspomina noc 174 i ile z niej pamięta? Tego ile z niej pamieta nigdy się nie dowiem, w założeniu - nic z niej nie pamięta. 
   No i jeszcze jedno przyszło mi do głowy jak robię wpis. Wczoraj jak kładł się spać 979 to tradycyjnie rozebrał się ze spodni. No nic nowego, bo robi to co noc. Ale wczoraj jeszcze lazł do kuchni to też wstawał z łóżka i widziałem naprężające się mięśnie ud podczas wstawania. Zastanawiam się czemu mnie to tak podnieca. Może dlatego, że jest to niedostępna część ciała w ciągu roku i widok niej jest czymś nowym. Podobnie jak u 181 jego naprężające się uda robiły na mnie duże wrażenie, do tego stopnia iż pamiętałem je, czy pamiętam dalej do dziś, jako obraz zapamiętany przez móżg. Przy okazji 172 też ma fajne szczupłe, umięśnione nogi. 
   Dziś spanking na klatę i plecy, aż sam się dziwię że to wytrzymał, ale świadomie do tego brnął. A dla mnie miłe wspomnienia leżenia na nim, jak nigdy, miętolenia go wargami (czy ustami) po jego umięśnionej szyi. Tak wiem to dziwnie brzmi, nawet kiedyś jak powiedziałem 975, że ma umięśnioną szyję, to się zdziwił:
- to szyja może być umięśniona, 
- tak może. 
   Bo faktycznie niektóre mięśniaki mają tak fajnie umięśnioną szyję, w tym 979, ale to szczególny przypadek. 
   Raz na pół roku taki dziki seks, resetujący układ jest potrzebny, przynajmniej dla mnie, a Ci którzy nie wiedzą lub nie doznali - to trudno. To sa te chwile, kiedy mózg z fantazji erotycznych w śnie, przechodzi do nich na jawie. Kiedy za obopólną zgodą można wejść na wyższe szczebel układu. To czego często brakuje w związku, bo się czaimi, bo nie chcemy "zranić" naszego partnera, bo nam się tak wydaje, że tak będzie lepiej. A w sumie nie wiemy czy jemu by nie pasowało, ale czaimy się, aby nie ukazać innego ja. A tu w luźnych relacjach to można zrobić, to nawet wychodzi. Pamiętam jak lata temu też przyszedł totalnie nawalony 172 i oparło się o seks, bo został do rana to wtedy nawet wziął do ryja. Nie wychodziło mu to, bo zakładałem to pierwszy raz, (choć słyszałem o incydencie z innym mięśniakiem z wioski) ale starł się jak mógł, jak z obserwacji wyciągnął to z innych sytuacji. Oczywiście to nie ta klasa, co gość z obsługi z sauny z Katowic (już tam chyba nie pracuje, bo ostatnio go nie widziałem, albo miał inną zmianę). Tego to będę długo pamiętał, jako osobę rozumiejącą co to znaczy obciągać branżowcowi i jednocześnie rozumieć jak organ oddziaływuje na bodźce zewnętrze. To była klasa. Reszta to tak jak laski, jakby obciągała banana. One nie wiedzą, bo nie mają tego i nie czują, a oni robią to na odpierdol bo mają wyjebane. Podobnie jak 172 w czasie spotkania. Niby się stara, ale nie rozumie ruchów, doznań, reakcji. No niech będzie, ważne że ja mogę to prawidłowo zrealizować. i wiem ocb. 
    Dziki seks, jak na filmach - yes, yes, yes. I tak jeszcze wszystkiego co chciałem nie zrealizowałem, ale może przy następnej okazji się uda. 
    Po za tym mróż rano. Jak 979 wychodził do pracy o 06:00 to było -16C, no przejebane. Aż mi funkcje życiowe zaczynały na samą myśl o tej temp. ustawać. Najchętniej bym zapadł w sen zimowy i wybudził się jak będzie 20C. Dobra nowina, ma się ocieplać. I bardzo dobrze do cyca. Za to niedobrze, bo nie jedziemy do wawki. Stacja odmówiła przyjęcia składu, bowiem na torach mają skład z Białorusi i muszą go rozrządzać. Trudno, jakoś przeżyjemy. 
  Tyle pisania na teraz, bowiem nadeszło zgłoszenie ze szkolnictwa o zapotrzebowaniu na skład pustych cystern. Musimy znaleźć rękawice na temp. poniżej -5C (obecnie jest -8C) i sformować skład do odejścia. "Darmowe" żarcie się zbliża, gorzej, bo musimy na całej drodze przebiegu ograniczyć prędkość jazdy ze względu na niedyspozycyjność drużyny trakcyjnej.  
     aktualizacja 19:40
   Realizując obieg z cysternami w wioskowym sklepie spotkałem kolegę od 374, takiego przejebanego mięśniaka, który w lecie, kiedy miałem problemy z kanalizacją pojawił się kilka razy w ogrodniczkach bez koszulki. No takiego robotnika budowlanego to chciałbym w tym stroju mieć przez cały rok. W rankingu mięśniaków wioskowych byłby dość wysoko, jeżeli nie w czołówce. Ponieważ alko mi jeszcze całkiem nie zeszło, to mózg tradycyjnie zaczął tworzyć scenariusze wydarzeń z budowlańcem w tym stroju. Po łyknięciu to moje możliwości przestają być ograniczone, albo przynajmniej tak mi się wydaje.

niedziela, 3 stycznia 2016

Niedziela

  (dokończenie z piątku)
  Oczywiście adrenalina rosła wraz z podnieceniem. Sytuacja była napięta jak baranie jaja. Nadto mózg, a właściwie część odpowiedzialna za popęd seksualny chciała jeszcze więcej, choć nawet w tej sytuacji jego przebudzenie mogło być groźne. On leżał częściowo na plecach bowiem nogi miał jeszcze ułożone na boku, to też biodra miał skręcone w stronę ściany. Przesunąłem mu je trochę podnosząc go lekko za plecy i ułożyłem w miarę prosto. Oczywiście chciałem siąść na nim, ale część mózgu z instynktem samozachowawczym protestowała. Wiadomo co wygrało. Samiec to samiec, nawet ten modliszki jak głupi lezie do zżerającej go samicy. Wpierw siadłem na biodrach, lekko się opuszczałem, aby nagle go nie przygnieść. Rękami na początku podpierałem się o łóżko, aby wybadać czy się zacznie rozbudzać. Reakcji niepożądanej nie było. Obniżałem się przeto bardziej i co raz większym ciężarem napierałem na jego biodra, no i jego organ, który na razie nie był wzbudzony. Gdy już w zasadzie prawie całym ciężarem siedziałem na nim, bo jednak część podpierała się na lewej nodze, która spoczywała na podłodze, to jego rękę ponownie położyłem na swoim organie. W przeciwieństwie do jego organu mój był cały czas na max obrotach, zresztą mózg też nieustająco analizując jego mowę ciała. Ta na szczęście nie zdradzała oznak przebudzenia, albo dobrze się kamuflował. Trochę poruszałem jego ręką, jednak co obca dłoń na organie to obca, inne ciepło i inny dotyk. Długo nie chciałem przeciągać tej sytuacji to jednak wziąłem sprawę w swoje ręcę, a właściwie prawą dłoń. Wcześniej podwinąłem mu koszulkę pod pachy, aby ukazała sią klata i brzuch. Opuściłem mu też spodenki prawie na uda, a sam pozbyłem się swoich i ponownie delikatnie siadłem na nim. Ciepło rozchodzące się od jego bioder, uczucie jego organu pomiędzy moimi pośladkami - bezcenne. Do tego jeszcze widok ręki umięśnionej (lewą miał pod poduszką i głową to jej prawie nie widziałem, a nie chciałem jej wyszarpywać), którą można było nieskrępowanie ściskać. Zabrałem się do "pracy" nadal obawiając się jego ewentualnego przebudzenia. Siedząc na nim i podniecając się, inna część mózgu cały czas rozmyślała, jak to jest, że siedzę na nim, ruszam nim, a on leży jakby nieprzytomny. To przypomniało mi scenę z pingwinów z Madagaskaru, kiedy król Julian chciał zdjąć Kowalskiemu hełm dający moc z głowy, jako swoją nową koronę. W tym celu zakradł się w nocy do bazy pingwinów aby pozyskać ów hełm. Po lekkim przebudzeniu się Kowalskiego wkomponował się w obraz ryby, na drzwiach do tunelu. Kowalski dalej poszedł spać. Po minucie ściągnął Kowalskiego z posłania, majzlem i młotkiem usiłował zdjąć, następnie młotem pneumatycznym, walił nim o ścianę i nic. Hełm nie ustąpił, ale Kowalski też się nie obudził. Tu scena podobna. Wlazłem na 174, tyle z nim robiłem, a on nic. Leżał jakby nieprzytomny Kowalski, tyle że 174 dość sporo wypił, dlatego pilnowałem się, aby nie siąść mu na brzuch. Siedząc na nim, odczuwając jego ciepło, organ pod sobą, czasami trzymając w dłoni jego umięśnioną rękę długo nie trwało do momentu kulminacyjnego. Sama świadomość siedzenia na jednym z większych wojowników z wioski robiła chyba więcej niż jego wygląd. Po wszystkim poszedłem opłukać rękę do kuchni, a po wejściu na grupę A przykryłem go kocem, a sam położyłem się spać, bowiem było już k/ 08:00.
   Robiąc wpis nie wiem czy cieszyć się z tego co zrobiłem czy nie. Raczej zrobiłem na co miałem ochotę od dłuższego czasu, ale jakiegoś szału z tego powodu nie ma. Jednorazowy incydent. Być może on doprowadzając do takiej sytuacji spodziewał się więcej. Mnie po iluś tam podchodach nie bardzo chce się robić komuś dobrze kosztem siebie, to też w tym przypadku nawet nie pokusiłem się do postawienia mu organu, jednak podczas pisania i przypominania jak było organ ponownie zaczął się wzbudzać. W sumie to z nim już drugie podejście, przy pierwszym, też gdzieś to tu opisałem, spasowaliśmy razem. On się i przebudzał, i nie. Tzn, niby się przebudzał, po czym znowu stawał się nieczynny. Może pomny tego co było kiedyś teraz chciał doprowadzić do czegoś więcej, wszak teksty, które walił trochę na to wskazywały, pokazy mięśni ud też, no i samo spożywanie alko tak na siłę. A może tylko ja nadinterpretowuje to co się działo i doprowadziłem do takiej sytuacji, a on w ogóle nie chciał. Tego się już nie rozwikła, jak zwykle z lokalnymi skurwielami zostanie to pogrzebane głęboko w mule.
   W święta było +10C, a tu dość szybko przeszliśmy do -10C i nawet więcej, bowiem wczoraj jak kładliśmy się spać (nadal u mnie śpi 979) to na placu było -13C i po wyjściu z łóżka o 11:00 nadal tyle było. Współczuję na Mazurach ludziom, bo spr. pogodę i w Giżycku -17C. Tam to dopiero mają... Dlatego też wczoraj tylko jedno wyjście z 979 po prezent dla jego bratanicy, a ja po masło. Mrozy uratowały chleby przyniesione od 972. Tak były by do wyciepnięcia, tak nadal nadają się do konsumpcji po rozmrożeniu, a musiały być na dworze, bo w zamrażalniku nie było miejsca. W poszukiwaniu prezentu oblecieliśmy okoliczne markety, w których mało ludzi było. Po świętach i sylwestrze ludzie się wydali z kasy, z żarcia chyba jeszcze mają to nie łażą kupować, a wypłaty dopiero będą dla większości.
   Na stacji ruch (można by napisać jak w dni świąteczne przyrównując do np. komunikacji miejskiej, ale akurat w dni świąteczne stacja ma większy przerób) niewielki. Spowodowane to imprezkami wioskowymi. Na początku roku kilku ludzi się starzeje, to wchłaniają innych do siebie przeto tu tory stacyjne przez większość dnia było wolne oprócz zajętego przez 979. Odpoczęliśmy od składów i on, i ja, a korzystając z tego zagrałem w symka kolejowego. Mimo jakiegoś bezruchu, choć o 21:00 wszedł jeszcze 834, odszedł 22:30, poszliśmy spać po północy.

sobota, 2 stycznia 2016

Sobota

   W dochodzeniu do siebie po imprezce, której miało nie być, prawie bym zapomniał o wpisie tu.
   Wczoraj po 16:30 poszedłem na grupę C się przespać, bowiem dyżurowanie do prawie przedpołudnia potrafi zbić z nóg. Po obudzeniu słyszałem głosy z następnej imprezki poprawinowej. Tak to już jest, że po nocy sylwestrowej organizuje się następna imprezka z opowiadaniami wrażeń po tej ubiegłej. (jak zwykle zwlekałem z pisaniem to się stacja zapełnia)

piątek, 1 stycznia 2016

Piątek

   Skurwiele poszły na wiochę witać new rok, a my zostaliśmy na stacji na dyżurze, bo co zrobić... Ktoś tu musi dyżurować, tym bardziej iż na torach pozostał jeden skład przeto nie mogliśmy zamknąć posterunku dla czynności techniczno-ruchowych. Przy okazji wpisu info z wczoraj, wyjazd do wawki odwołany, bowiem kolega jest umówiony na kopulację z Białorusinką. No niech mu się wiedzie, tylko niech larwy z tego nie będzie. Może uda nam się pojechać tam w innym cieplejszym okresie. Tymczasem napływają życzenia, my się rewanżujemy i czas w new roku płynie jak w starym. To chyba tyle. Niby imprezkę na szybko zorganizowaną opiszemy później jak się wyśpimy. Narka.
   aktualizacja 07:30
  To jest straszne, jak mięśniak drażni, a jednocześnie nie jest zdecydowany, czy chce czy nie. 174 trochę (no dobrze powiedziane) się najebał. Oprócz tego faktu, ciepie tekstami:
- ale się najebałem, (i dalej)
- lepiej spróbować i żałować, jak nie spróbować i żałować (i coś tam jeszcze ciepnął). Oprócz tego nawijał o moim macaniu go, w trakcie rozmowy, faktycznie dziś jak nigdy go obłapiałem, ale bardzo niewiele się bronił. I co do cyca, mam sobie myśleć? Oczywiście najłatwiejszym rozwiązaniem tej zagadki jest stwierdzenie:
- najebał się, aby spróbować i jest to jedyna szansa, aby z mojej strony też spróbować;
- najebał się, ale nie jest przekonany czy ma spróbować, daje to na żywioł, jak będzie źle to mi wjebie;
- najebał się z zupełnie innych powodów niezwiązanych z moimi zapędami i nie chce, abym się do niego dobierał.
   Tyle, i aż tyle wystarczy do już problematycznej sytuacji czy zasypiać, czy korzystać?
  A on przecież ładny jest i ciągnie, nawet jak rozmawialiśmy to ciągnęło mnie do niego, ale tolerował moje zachowanie, choć praktycznie cały czas w rękach miałem jakąś jego część ciała. Głównie to przedramię, bo ma takie ładne. Daje mu 25min na zaśnięcie i zaczynam akcję, bo też chcę się później wyspać, a ponieważ jest 07:35 to będzie trudno. Acha i jeszcze się pożygał i sugerował coś o spodenkach, że je ściągnie i mam je opłukać. Jeszcze trochę i się sam w ogóle rozbierze. No i ta zachłanność w piciu. Nawet sam takiego tempa nie narzucałem jak on. W jakim celu tak szybko pił nad ranem? Oczywiście spiskowa teoria dziejów mówi, że po to aby nastąpił incydent, wszak sam powiedział: lepiej spróbować i żałować niż....  No i oczywiście sfrajerowałem się ze spodenkami, bo miałem powiedzieć:
- tak, ściągnij je, przepłuczę i powieszę do wysuszenia,
  no ale zaś moja ostrożność do cyca...
  aktualizacja 15:30
  Dałem mu jak planowałem 25min na zaśnięcie. Leżał na łóżku twarzą do ściany, plecami do pokoju, na lewym boku. Lewą rękę miał podłożoną pod poduszkę, a na niej głowę. Prawa ręka leżała przed klatka piersiową. Ubrany w koszulkę i krótkie spodenki. Nawet nie pamiętam kiedy się rozebrał do spodenek. Klęknąłem za nim zaczynając prawą ręką głaskać jego prawa rękę, a lewą głowę i szyję. Przedramię masywne, z żyłami na wierzchu, biceps, choć tak optycznie dobrze nie wygląda to, jest też twardy. Po wstępnym głaskaniu, w którym stwierdzałem na ile mocno śpi, a spał dobrze nachyliłem się i wargami zacząłem muskać jego biceps, a rękami nadal głaskałem i szyję z głową, i przedramię. Czasami mocno ściskałem przedramię podniecając się jego jędrnością. Ponieważ on prawie w ogóle nie reagował to momentami prawie leżałem na ni przewieszony od pleców do ręki przed klatką piersiową. Głaskałem go delikatnie po twarzy, tak jak chciałbym aby mnie ktoś kiedyś pogłaskał. Lekko przesuwałem opuszkami palców po skórze twarzy od czoła przez policzek do szyi. Przesuwałem niekiedy głowę i wargami przesuwałem po jego szyi, czując na lewym policzku ciepło jego ucha i w ogóle ciepło unoszące się nad nim. Miło było leżeć przewieszonym przez niego, ale nie reagował co skłaniało mnie do dalszych działań. Po iluś minutach głaskania wyprostowałem się za nim. Prawą rękę zacząłem wsuwać w pasie pod koszulkę i stopniowo od brzucha i pępka przesuwałem w kierunku szyi nie natykając się na opór. Nawet w czasie kiedy rękę przesuwałem prawie pod jego szyję i przez to unosiłem na mojej ręce jego prawą rękę nie reagował. Parę razy poprzesuwałem tak rękę głaskając mu brzuch klatę i to momentami dość intensywnie. Oporu żadnego nie było. Postanowiłem zaryzykować jeszcze więcej. Tym razem jego prawą rękę uniosłem z łóżka i zacząłem podnosić, aby oprzeć ją na bok brzucha. Udał się bez problemu. Chwyciłem go prawą ręką za klatę i zacząłem odchylać trochę do tyłu, tzn. aby położyć go na plecach. Oporu nie było, w miarę bezwładnie zaczął się obsuwać, aby po chwili już częściowo leżeć na plecach. Teraz zapragnąłem, widocznie jakoś to podnieca mój mózg, wsadzić mojego członka do jego dłoni. Nadal klęcząc przy łóżku przybliżyłem jego prawą rękę w okolice mojego organu. Wcześniej wydobyłem go z majtek już dość naprężonego. Przesunąłem jego rękę w stronę mojego brzucha, tak że dłoń położyłem na moim organie. Dłoń spoczęła na nim i zastanawiałem się jaka będzie reakcja. To była jedna z trudniejszych sytuacji, wszak rękę miał w miarę swobodną, tzn. nieskrępowaną to też przy jakimś przebudzeniu mógłbym nią oberwać. Plan awaryjny przy jego przebudzaniu się to ucieczka w stronę materaca. Noc innego nie przyszło mi do głowy. Dłoń prawie obejmowała mój organ, a ten naprężył się już na maxa. Z jednej strony podniecałem się jego ciepłą ręką na moim organie, lekko się ruszając do przodu i tyłu inicjując ruchy posuwiste, z drugiej prawie dygotałem z powodu ewentualnej możliwości jego przebudzenia się i odkrycia co trzyma w dłoni. Oddech przy tym miał miarowy nie zdradzający procesu rozbudzania się. Z kompa cały czas po cichu leciała muza, mimo tego nasłuchiwałem jego oddechu, bo ten pierwszy zdradza oznaki budzenia się. (musiałem nagle przestać pisać bowiem 979 wchodził na grupę A), jutro opiszę resztę.