piątek, 29 września 2017

Piątek #1250

  Miałem opublikować wcześniej, ale ciągle coś, w tym pobyt w stacji przez 5h 825, a na zakładkę 230 i już po odejściu 825 przybył 834. Do tego jeszcze szczury i tak zleciało do tej godziny, a ponieważ jutro jedziemy dalej robić wycinkę, to publikuję teraz.
Wczoraj byłem na terenie stacji Ruda Czarny Las i utrudniałem działania złomiarzy, bowiem już rozkręcili rozjazd i iglice do wyniesienia.
  A poniżej druga rozkręcona
  Postanowiłem więc przyciąć drzewka, które powodują, że rozkręcający ją są w zasadzie niewidoczni. Tak wyglądał tor i rozjazd przed wycinką:
   W trakcie cięcia:
  i już po wycince. 
  Gałęzie ciepłem im na tory, bo mieli trudniej, bo przecież będą musieli trochę hałasować, jeżeli ochrona w ogóle będzie chciała cokolwiek słyszeć i widzieć, mimo wycinki. Już to pisałem, ale czasem odnoszę wrażenie, że zniknięcie części mienia jest komuś na rękę, tylko nie wiem jeszcze komu. 
   W zasadzie po rozesłaniu pism do instytucji, zaczynają się schody. Chyba tak zawsze jest, gdy nie idzie się z kopertą do tych, bo mają wydać decyzje. Zawsze bardziej miły jest Pan z neseserem pełnym kasy, jak ten który coś chce i zawraca dupę. Po jakimś czasie, kiedy instytucje mają zacząć wydawać decyzje, ten proces nagle zaczyna się zaburzać, przeciągać i jest ukrycie olewający. Niby z uśmiechem na twarzy, ale mówią:
- no co możemy zrobić (rozkładając ręce w wymownym geście)?
   Właśnie, że możecie zrobić, ale nie chcecie robić i to jest problem. No cóż, koperty nie mam, negocjacji o kasie na razie nie będzie, jeżeli z tego w ogóle będzie jakaś kasa. 
   Kończę, bo jak na wstępie napisałem, jutro notka będzie późno, jeżeli w ogóle się ukaże. 

czwartek, 28 września 2017

Czwartek #1249

   Ostatni mięśniak-złomiarz, 899 - qrwa nie mam jego zdjęcia, a taki przejebany wygląd, dziś poszedł do pracy etatowej. Nie ma już w wiosce żadnego, z tych co znam, a trochę ich jednak znam, wolnego bez pracy mięśniaka-złomiarza. To najlepiej świadczy o chłonności rynku pracy. Tzn. jest jeszcze 826, który obecnie po śmierci matki za kasę z ubezpieczenia jest, wraz z bratem, w nieustającej imprezce, ale nigdy nie był złomiarzem, choć mięśniakiem jest.
   Dlatego wszystkim mówię, że pomoc dla biednych krajów afrykańskich nie powinna być w postaci darmowego żarcia, bo to tylko przyśpiesza rozmnażanie, tylko w tirach gumek na penisy. Tam trzeba, nagle zatrzymać rozmnażanie i biedzie się za kilka lat polepszy. Przy okazji, bowiem nie oglądam wiadomości w TV, chyba, że nie jestem u siebie lub ktoś je na siłę puści, często w nich widzę, słyszę tabelki i komentarze do nich, jaki to ten rząd jest dobry, bo zmniejszył znacząco bezrobocie itp. A gówno, tyle zrobił.
  Na Górnym Śląsku i w Zagłębiu wyparowało ok. 400 tysięcy ludzi. Tak jakby znikły z powierzchni aglo Katowice, wraz z Chorzowem i to spowodowało, że jest takie ssanie na rynku pracy i dźwigane są wynagrodzenia, by podkupować pracowników lub zatrzymać ich u siebie, by nie spierdalali. Mało tego, rząd działa na szkodę ludzi wprowadzając 500+, dążąc do ponownego rozrodu ludności, bo chcą niewolników ekonomicznych i obecne czasy im się nie podobają, kiedy pracownik staje się drogi, mało tego zaczyna się rządzić, bo jak nie dasz podwyżki to leze stąd, będziesz po mnie krzyczał - leze stąd, nie poprawisz warunków pracy - leze stąd.
  Pisałem o 895, który w przedostatnim dniu powiedział szefowi, że - leze stąd. Przedwczoraj widziałem, że przyjechał pod blok, nową, super wypasioną bryką terenową, negocjować z 895 powrót do pracy, ale już pozamiatane, bo 895 założył już firmę dla nowej firmy. Wczoraj 895 mówił, że warunki pracy o wiele lepsze, organizacja pracy na wyższym poziomie itp. To se teraz stary szef będzie spłacał brykę sam pracując, a mało tego, kolega 895, który jeszcze w tej firmie pracuje, też chce odejść, o czym szef także jeszcze nie wie. To się zdziwi za jakiś czas. Na te warunki mało kto mu przyjdzie, a Ukraińców w nieskończoność brać nie będą, bo tam też nie ma niewyczerpalnego rezerwuaru niewolników, a ssając ich stamtąd, przyczyniamy się do podwyżek wynagrodzeń u nich, analogicznie jak u nas.
   Jadę wycinać drzewka samosiejki z okolicy zwrotnicy nr 3, a jeszcze, bo udało mi się wejść w końcu, zdjęcie z nastawni dysponującej RKP

wtorek, 26 września 2017

Wtorek #1248

  Ile mogą trwać uzgodnienia między dyrektorami tej samej firmy (SRK) dot. tego, czy możemy wejść na teren (ich teren) i zrobić np. wycinkę młodnika, czyli drzew ok. 5 letnich, podłączenia latarni do oświetlenia (dziś są wyłączone - uszkodzone kable) itp? Okazuje się, że 3 tyg. Tyle trzeba, a może nawet i więcej, bo koronny argument:
- a co jak się komuś coś stanie?
 jest nie do podważenia. To coś w stylu, a co jak przylecą Marsjanie, choć prawdopodobieństwo tego pierwszego jest lekko większe. Mam kolejny pomysł, z którym rozmawiałem z dyr. nad tym drugim dyr., iż mogą nam wystawić przepustkę tylko na przejście po torze, dla jego sprawdzenia, a wtedy są kryci, bo mieliśmy tylko przejść. Może się uda to przecisnąć. Na przepustce jest taka pozycja - upoważnia do wstępu na:..., w sprawie:... I to można wypisać odpowiednio i wszyscy powinni być szczęśliwi.
   U szczurów jakiś rozłam. On przebywa na grupie A i bardzo sporadycznie udaje się do kuchni, tam gdzie przebywa ona. Natomiast ona się czasem zjawia na grupie A, ale on ją zaczepia, trochę ją goni, to też jej wejścia na grupę A stały się rzadsze. Cały czas drzwi mają otwarte, ale okopały się na swoich stanowiskach. Oczywiście nadal każde z nich potrzebuje czasu ode mnie dla siebie osobno, ze względu na msc. przebywania. Jakoś na razie udaje mi się to pogodzić, choć z mniejszą ilością czasu dla niej, bowiem ma młode, to jakby nie jest sama, a on na grupie A jest. Małe wchodzą już na najwyższą półkę w spiżarce na 2,5m. Chodzą jakimiś swoimi ścieżkami i nawet ich nie widać. No niestety trza je będzie wyłapywać i 979 będzie z nimi przemieszczał się do węża.
  Po za tym przebywa u nas, ostatnio znowu, często 230. Rozwala mnie swoimi mięśniami. Praca fizyczna wyrobiła u niego muskulaturę, nawet co raz częściej mówię z nim o kolejnej sesji fotograficznej dla porównania tej poprzedniej. Na pewno jest pozytywny rozwój, bo przybyło mu. Jak go dotykam, szczególnie przedramię, takie twarde, ale biceps też, z żyłami na wierzchu to prawie mdleje, a jak jeszcze pokaże lub podniosę mu koszulkę, bo zobaczyć (jak to ostatnio określił) V-lines, czyli charakterystyczne schodzenie się mięśni brzucha do organu to już w ogóle dostaję. Oczywiście czasem mnie jeszcze sam drażni, naciągając np. skórę na brzuchu i pokazując praktycznie zerową tkankę tłuszczową. Skórę ma fajną, w miarę gładką, ale nie taką jak 222. Ten jest nie do pobicia ze swoją.
   Tyle, bo jadę na kopalnie zaklepać gwinty śrub napędów zwrotnicowych, bo złomiarze już je kręcą, więc jak znikną to nikt tego nie odkupi przecież, a to ważne rozjazdy, choć oddalone od nastawni dość sporo.

poniedziałek, 25 września 2017

Poniedziałek #1247

   Przedwczoraj w TV widziałem dwa wydarzenia. Otóż na polsacie o 20:05 był emitowany "Roztańczony PGE Narodowy" Pełny stadion ludzi, płyta z widownią, pewnie kilkadziesiąt tysięcy słuchających disco polo. Oglądałem może 10 min. A o 22:00 na TV Trwam "W rytmach Kryniczanki. Kiepura w ukochanej Krynicy". Mała salka wypełniona w większości geriatrionem. Kamerzyści starali się jak mogli, aby z tej garstki ludzi zrobić względny tłum, ale ile można wyciągnąć z kilkudziesięciu ludzi w salce. Widać zmieniające się trendy muzyczne i niszowość muzyki poważnej.
   Za to zaczyna się krystalizować jutrzejsze spotkanie w UM Ruda Śl. Wreszcie zaskoczyłem i jakoś ruszyło myślenie i wizja przedstawienia propozycji dla miasta. (wpis w nd robiony)
  Z powodu spotkania w UM Ruda Śl. z sob/nd zasnąłem dopiero ok. 02:00 w nocy, ale za to spałem do 09:30, ale wczoraj, w właściwie dziś zasnąłem ok. 01:00, a obudziłem się o 05:00 i już nie zasnąłem. Wszystko przed tą rozmową, bo to jakby rozmowa jednej szansy. Wcześniej jednak wizja lokalna na kop. Pokój i przeszedłem po raz chyba 5 już, tą samą trasę, tylko że dziś z inż. z ramienia SRK. Zobaczymy jak nasze kolejne pismo dot. legalnego przebywania na terenie układu torowego przejdzie przez centrale i co uda się uzyskać. Za to byłem po raz pierwszy dziś na nastawni dysponującej, tam to jest trochę urządzeń i lepiej wygląda.
   Natomiast z rozmowy z z-cą prez. m-ta p. Mejerem jestem zadowolony. Ani razu się nie zaciąłem, płynnie opowiadałem co chcemy osiągnąć, czego, to było na koniec, oczekujemy od miasta. Zasadniczo, jeżeli dostaniemy zgodę na użytkowanie torowiska po kolejowego to na ok. 5-6 lat, bo w śladzie linii 187 jest planowana ulica dla rozładowania ruchu w centrum. Oczywiście, by nie zniechęcić, to powiedział, że nigdy nie wiadomo, jak się dalej potoczy, w sensie jak nam się inicjatywa rozwinie. Odesłał nas też do Pana odpowiedzialnego za granty i może coś się tam uda wystrugać, ale jak zwykle dochodzą tu prawne kruczki, które mogą się okazać nie do przeskoczenia. Najważniejsze, że nie powiedział nie i w zasadzie dał nam wolną rękę, bowiem nie działamy na terenie m-ta, przynajmniej na razie.
  Teraz tylko oczekiwać zgody legalnego przebywania na terenie. Jutro zadzwonię z tym do SRK i i wybadam co wymyślili, bo niestety złomiarzy jakby mniej, ale z wolna też ubytki się pojawiają.
  Tyle, bo wnet przylezie 979 i coś z nim trza na stacji zrobić. To narka.

sobota, 23 września 2017

Sobota #1246

  To jakaś pora monsunowa.  Od pn. w zasadzie dziennie pada. Tzn. nie ma dnia w którym, przez okres kilku godzin by nie padało, tak jest też dziś. W zasadzie od rana czyli od ok. 06:45 jak 979 wstał do pracy, to z przerwami pada do południa. W Krakowie, na rzece Wiśle, do stanu alarmowego brakuje 0,5m.
  895 zakłada własną firmę, bowiem idzie na samozatrudnienie, w którym (niby) ma więcej zarabiać i zmienia też firmę. Stosunek obecnych pracowników do pracodawców niech wyrazi to, że o nieprzedłużeniu umowy powiedział swojemu szefowi po przedostatnim wyjeździe, a pracował tam ponad 3 lata. Jako szef bardzo bym się cieszył, gdyby mi pracownik powiedział - jutro idę ostatni dzień do pracy. Z drugiej strony, szef, też oszczędny do granic, dał mu umowę (ostatnią) 3 miesięczną, czyli sam strzelił se w kolano.
   Może też po iluś latach gnębienia pracowników przez tych drugich, dziś Ci pierwsi, których zaczyna poważnie brakować, po trochu mają to gdzieś.
   Co do otwarcia firmy, to wiedza żadna. Pytam się:
- w urzędzie skarbowym chcesz być ryczałtowcem czy vatowcem?
- nie wiem? Ale chyba vatowcem, bo większość tak ma
- ale co chcesz w koszty wciągnąć, jak nie będziesz miał za bardzo co?
- nie wiem.
Kwestie jaki bank, jego wybór, znajomość przepisów, podstawowego dla niego, prawa - żadna.
Umowa z firmą, którą dostał zawiera niekorzystne wpisy, oczywiście ich nie wyłapał, bo dla niego jest dobra.
  Ogólnie beznadzieja, ale on już wie, że będzie miał tam lepiej jak obecnie. Pytałem się o ile, bo przecież nawet nie wiedział jaką stawkę podatkową będzie miał, to że dużo więcej. No i jeszcze raz zrobił kwadratowe oczy jak mu przekazałem, że za wrzesień będzie musiał zapłacić zdrowotne w ZUS, bowiem otwiera firmę w tym m-cu, to on:
- nie będę musiał płacić, bo już obecny zapłacił.
  (to się zdziwi)
  Oprócz tego dojdą mu koszty dojazdu do new firmy, bowiem teraz auto służbowe ma pod domem, a do new firmy ma ok. 34 km w jedną stronę.
  Podobnie 834 zakładał konto bankowe w PKO. Pytam się:
- w którym założyłeś?
- nie wiem
- a wiesz w ogóle ile ich jest?
- nie.
- dwa, to w którym?
- nie wiem.
- Jakie jest oprocentowanie na ROR?
- nie wiem.
- Jaka jest opłata za kartę?
- za darmo.
- ale co trzeba zrobić by była za darmo, czy obligatoryjnie (to chyba za trudny wyraz dla nich) jest darmowa?
- nie wiem.
- A coś w ogóle wiesz?
  Już o wyborze, czemu ten bank, a nie inny i czy porównywał oferty to można zapomnieć. Ten, bo większość rodziny ma i nie stękają. Ale za to prawie padł z tego filmiku : https://www.youtube.com/watch?v=yS3gsxAkBDk , tylko po obejrzeniu tego filmu:
- wiesz, ona to wysra tego fileta i będzie tyle, natomiast z kontem w banku będziesz związany na rok, jak nie dłużej i szybko go nie zmienisz. Jak widać dla niego gorsza jest nieznajomość gatunków ryb, niż nieznajomością banków, w tym tego, w którym się zakłada konto. Jak to się mówi - punkt widzenia zależy od pkt. siedzenia.
  Tego chyba nie pisałem, ale jakieś 2 tyg. temu zmarła mama od 826. Trochę lubiała wypić, w domu było różnie z jedzeniem, ono na wysokim poziomie nie było. Pewnego dnia pękła jej błona wokół żołądka i coś tam się rozlało po organizmie. Do przychodni szybko nie poszło, bo przejdzie. W końcu trafiła do szpitala. Mało tego jak leżała w pierwszym, czy drugim dniu w szpitalu, to w nocy nastąpiło zatrzymanie akcji serca, po którym stała się warzywem. W takim stanie przeleżała kolejny m-c, po czym odeszła na drugą stronę.
  Może bym i tego nie pisał, ale jak to bywa, pewnie była ubezpieczona na jakąś tam sumę i owa suma została wypłacona.
  A co zrobił 826, który nie ma pracy, stałego dochodu? Udał się do galerii handlowej i ubrał się od stóp do głowy. No zajebiste w *uj. Nie ma to jak mięśniaki-głuptaki wioskowe. Jak z nim rozmawiałem nt. finansów, to coś tam bredził odnośnie dobrego gospodarowania finansami, ale darowałem sobie wsłuchiwanie się w tą treść.
  Natomiast nie umiem się przygotować do rozmowy z UM Ruda Śl. Cały czas nie wiem jak ułożyć plan rozmowy i co najważniejsze, w co ubrać m-to i jak to przedstawić. Już sobota, a nadal jestem w lesie i bardzo wolno krystalizuje się kolejność poruszania tematów. Trzeba będzie się udać po pomoc do znajomych, bo inaczej to ciężko widzę, a nie chciałbym powtórki jak u dyr. PKP PLK w Tarn. Górach.
  I na koniec o szczurach. Ach..., one bardzo dużo chcą przebywać ze mną. Nawet ona, która ma przecież małe, też wymaga ode mnie czasu dla siebie, szczególnie położenia się na podłodze i leżenia tak przez jakiś czas, np. 20 min. On też. Lubi zasypiać przy mojej ręce, przy mnie, też mam się kłaść na podłodze, wtedy łazi wokół mnie i na grupie A pewniej, bo wie, że leżę niedaleko. Ta interakcja, to podobna jest do takiej z psem. A, no i wczoraj byłem z nim ściągnąć ostatni szef, bo ten tylko został, resztę ściągnął sobie sam. U weterynarza trudno było go utrzymać, wszak to nie klatkowy szczur to silny, bo cały czas łazi po stacji. Małe też. Opanowały spiżarkę. Tam z półkami to mają raj. Wchodzą już prawie na najwyższą, aż sam jestem w szoku, że tak szybko, bo w sumie to 5 dni od wyjścia z gniazda, a one już na przedostatniej półce na wysokości 2 m. No i jak tu teraz miałbym takiego szczurka, powiedzmy za 2 tyg., bo wtedy były by już na tyle dorosłe, że można by je oddać, dać komuś do klatki. Nigdy w życiu nie zrozumiały by tego aktu, tego zamknięcia, kiedy zasmakowały "wolności". Co innego rodzice, widać różnicę. Jak przyszły to bały się. Nim wyszły z łóżka i zaczęły penetrować z wolna grupę A minęły 4 dni. Czyli miały jakieś 6 tyg., a ich dzieci w wieku 4 tyg. łażą po półkach w spiżarce no i po części kuchni.
  Tak mi się wydaje, iż opcja wyjścia z klatki na "wolność" jest lepsza niż wejścia do niej z "wolności". W pierwszym, tylko kilka tyg. jest zdupione, w drugim, cała reszta życia tego szczura.
  I tym, nieoptymistycznym akcentem kończę.


czwartek, 21 września 2017

Czwartek #1245

  Szczury są niesamowite. Jak patrzę na ich zachowanie jestem pod wrażeniem. Jakby ktoś chciał mieć zwierzątko w domu, tak odpowiedzialnie, to polecam te gryzonie.
  One w wieku pół roku nadal potrzebują godzinnego, jak nie więcej kontaktu bliskiego ze mną. Trochę szkoda, że przebywają osobno, bo muszę z nim i z nią przebywać oddzielnie, co przy dość napiętym grafiku dnia jest trudne, ale staram się jak mogę. Natomiast takich interakcji z chomikiem nie było w ogóle. Oba lubią jeść z ręki, tzn. jak są karmione. Znacznie bardziej wolą tą formę od leżenia żarcia na spodeczku. Ona lubi chodzić pod koszulą i przebywać tam, wychylając tylko głowę i oczy z rękawa, czy dołu koszuli. To trochę uciążliwe jak leżę, bowiem o ile czuję jej futerko na sobie, to z ogonem jest gorzej i zawsze delikatnie muszę się obracać, by go nie przygnieść, choć parę razy mi się to zdarzyło, ale jak ciałem przygniotłem to tyle, że nie mogła się ruszyć, a nie zmiażdżyłem jej ogon. Jednak od razu wiem kiedy to następuje i ją uwalniam. On z kolei, lubi oprócz wiadomego mojego leżenia na podłodze, delikatne głaskanie i czasem po takim głaskaniu zasypia na ręce, czy koło mnie. Po przebudzeniu ziewa kilka razy, prawie jak my.
   Wczoraj udało się po 3 tyg. oczekiwania, dlatego że 979 ma jeszcze bardziej pełny grafik ode mnie, ustawić pralkę na koziołki, bowiem gdzieś z niej ciekło. Operacja, ponieważ pralka na podwyższeniu, zalana wodą z praniem. Ja wchodziłem pod nią, 979 kładł się pod nią i nic nigdzie nie ciekło. Może gdzieś się kamień wytworzył i przytkał przeciek. Pralka ma 33 lata, to przecież może jej się coś stać. Ponieważ nie ciekło z niej, to po praniu zestawiliśmy ją z koziołków i jutro kolejne pranie, bowiem zaległości tygodniowe.
  Nie załapałem się na imprę kolejową http://www.rynek-kolejowy.pl/wiadomosci/koleje-slaskie-na-6lecie-przecieraja-industrialne-szlaki-i-zegnaja-en57022--83500.html bowiem biletów rano już nie było, a wieczorem jak kładłem się spać to zapomniałem poczekać. Od północy były dostępne na necie. Szkoda, ale może pojadę sfocić SA138 na stację RWS, wszak kiedyś może będziemy tam popylać drezynami. A co do drezyn, to w pn. wizja lokalna co do tego co chcemy przejąć oraz w ten sam dzień wizyta u z-cy prez. m-ta w sprawie j/w, tzn. w co ożenić m-to, by wszystkim było dobrze. Aż nie wiem od czego tam zacząć.
  Oprócz tego ostatnio deszczowe dni, wczoraj dziś, jutro ma być już względnie. W sumie to tyle, bo za zaległości w domu chcę się zabrać. Narka.

wtorek, 19 września 2017

Wtorek #1244

    Wracając do piątku to po występie Alchemii Światła poszliśmy do lokalu branżowego. Znajomy od 825 zaprowadził do lokalu przy Hah-u w katosach. Nie pamiętam jego nazwy, ale przyjmijmy "Geriatrion". Otóż ten Geriatrion jest połączony przejściem z Hah-em, ale w przejściu jest krata, zamknięta. Mało tego by wejść do Geriatriona trzeba bulnąć 10 zyla + 2 zyla za szatnię. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż jakbym chciał iść do Hah-a to musiałbym zapłacić drugie 10 zyla. Czy właściciel tam pogłupiał? Mało tego, stworzenie Geriatriona powoduje, że jest on w zasadzie pusty. Z pt./sob. max., czyli ok. 23:30 było tam 25 osób jednocześnie, a przestrzeń to jakieś 300m2 więc rozłożenie tych osób na takiej przestrzeni to pustka. Po cóż więc jest ta krata, skoro 97% jest w Hah-u, a na górze niewykorzystana powierzchnia do użytku? Nadto rozgraniczenie lokali, gdzie w każdym trza bulić osobne wejście, jakby był przynajmniej bilet, to można by było z nim przejść do drugiego, to poroniony pomysł. Niby ta krata jest tam nad ranem otwierana, ale co z tego, jak góra tego lokalu za pewne ledwo się bilansuje. Na tyle osób, tylko barmana i jeszcze 3 osoby bym przeleciał, reszta się nie nadawała. Może były jakieś głosy bywalców geriatrycznych z Geriatriona, by ich odciąć od reszty, ale nie zawsze słuchanie ludzi jest korzystne, a jeżeli już to powinno to być zweryfikowane. W sumie to nie wiem czy tak jest od początku, czy próby łączenia lokali były i jakie były tego efekty. Jak tam jeszcze kiedyś wyląduje, to zapytam.
   Jakoś przed 01:00 zwinęliśmy się z 825. Odwiozłem go do domu, a sam pojechałem na stację macierzystą. Trochę pod wrażeniem sytuacji posiedziałem jeszcze przy kompie do 02:00 i wyglebiłem spać.
  Niedziela przeleciała smętnie, pogoda też taka była, to nie ma co opisywać, może oprócz tego, że 979 wymyślił nowy kierunek ekspansji - Czechy. W dotychczasowej firmie ma złożyć do końca m-ca wypowiedzenie i wyjechać tam do pracy. Trochę z nim o tym dyskutowałem, nad sensem takiego działania, ale co on tam myśli to nwm. do końca.
  Natomiast wczoraj pojechałem do dyr. z-du PKP PLK w So-cu i tu rozmowa odbyła się fajnie. Gdyby taka odbyła się w T.G. to o urządzenia w nastawni byłbym spokojny, tak nie wiadomo jak się się zakończy.
  Za to w przyszły pn. dwie sprawy jednocześnie. Wizja lokalna w terenie oraz wizyta u z-cy prezydenta m-ta w sprawie idei drezynowania, przejęcia terenu i włączenia w to miasto, a także wywiedzenie się planów odnośnie terenów, które chcemy zająć.
  Trochę przystopowało moje działanie, ale muszę się przygotować odnośnie wizyty w mieście, a także nacisnąć co do naszego przebywania na terenie kopalnianym. Tu cały czas jest spychologia dyr. filii w Rudzie Śl. z centralą w Bytomiu.
  Oczywiście w tym wszystkim jeszcze muszę znaleźć czas dla szczurów. Małe, max widziałem 5 na raz, ale może jest ich 6 lub 7. Pomimo otwarcia drzwi do kuchni, on przebywa na grupie A niechętnie chodząc do kuchni. To już prędzej ona przychodzi do niego, jak dziś, trochę się ze sobą pobawiły, ale niewiele po czym jakby ją olał, czy ona jego. W każdym razie przebywały osobno. Ona zwiedzała grupę A. Odświeżała wiadomości i sprawdzała co się zmieniło. Za to małe zaczynają się już rozłazić po spiżarce i trochę kuchni. No i dylemat co z nimi zrobić? Niby można je wystawić na jednej ze stron, na której daje się ogłoszenia o adopcji szczurów, ale one wychowują się we względnej wolności. Już teraz chodzą po kilku m2 powierzchni i po półkach spiżarki i gratach które tam są. Oddać by je można za najszybciej tydzień, a w zasadzie powinno się za dwa. Wtedy to już swobodnie będą się poruszały po kuchni nie znając w ogóle zasad zamknięcia w klatce. Jak teraz zrobić im coś takiego, że polezą w niewolę, mało tego do jakiegoś np. wariata. Przecież to skazanie ich na długotrwałe męki dla czyjejś przyjemności. Wąż jak je zje to chwila, po za tym tego widzieć nie będę, a po fakcie to nie będzie się nad czym rozmyślać. Natomiast oddanie je w adopcje, to stałe myślenie czy im jest dobrze, jakie mają warunki, jak są traktowane. Kto oprócz mnie ma zwierzęta puszczone na mieszkaniu, po którym mogą swobodnie chodzić? Ma tak jeszcze 821 i nikogo więcej nie znam. A u większości to klatka i złe traktowanie jak się znudzi, a to dziś u wielu następuje szybko. Niestety opcja wąż wydaje się być w tych okolicznościach mniejszym złem. A może czytelnicy mają jakieś zdanie i propozycje?
   Wiem, nie powinno ich być, bo to moja wina. Właśnie ta wolność doprowadziła to podtrzymania gatunku, co w przyrodzie jest naturalne. Niestety szczur nawet mały może podtrzymać gatunek, ale do zabiegu kastrowania jeszcze się nie nadaje. Tak się tu też stało. Już potrzymał gatunek, a na kastracje musiał poczekać.
  Tyle, bo nie dość że dziś notka prawie wieczorem, to na stację wszedł 834 to wiele już nie dopiszę. Narka.

niedziela, 17 września 2017

Niedziela #1243

   Wczoraj się tyle działo, że wyjdzie z tego chyba jedna wielka monstrualna notka.
   Pojechałem wpierw do biura pracy na teremin, bo poprzednio zawaliłem i musiałem przynieść L4. To wszystko przez załatwianie spraw związanych z przejęciem układu torowego kop. Pokój 1. Teraz już pamiętałem o terminie. Prosto z biura pracy z pismem wydrukowanym przez 979 w pracy pojechałem wpierw do SRK By-m, ale osób wskazanych przez filię w Rudzie nie było, to wybrałem się dalej do T.G. do dyr. Kwiatkowskiego.
   Już kiedyś miałem "przyjemność" z nim rozmawiać. No tak drętwą osobę to rzadko można spotkać. To coś w stylu, czemu tu w ogóle jestem, nie przeszkadzajcie mi, dajcie mi spokój i oddyndajcie się. Po krótkiej rozmowie, w której pozacinałem sie kilka razy stwierdziłem, że to są te chwile, kiedy chce się wejść do pokoju przesłuchań i zacząć wszystko od nowa, ale niestety w życiu drugiej szansy często nie ma.
   No nic, w aucie porozmawiałem jeszcze z byłym zawiadowcą, ale jak przekazałem, że w sumie mogliśmy tam jechać razem, to powiedział:
- ja bym do niego na pewno nie jechał.
  Pracownicy też mają o nim dobre zdanie. Pojechałem ponownie do SRK i tu rozmowa była już na zupełnie innym poziomie. Z osoba, którą mi wskazano, rozmawiałem ok. 20min. Przekazała mi istotne w spr. informacje. Główna to czas oczekiwania na decyzję dot. przekazania nam terenu. To, z pkt. widzenia tych pod zarządem, jest sprawa kwestii czasu kiedy to otrzymamy. Czyli w najbardziej optymistycznej wersji 1,5 m-ca, w pesymistycznej 4 m-ce. Natomiast po dłuższym wątku naszego przebywania na terenie i włączenia się do ochrony mienia udało się dojść do porozumienia, bo przecież, co już wskazywałem w filii, rozwiązanie jest proste. Otóż mamy dostawać przepustki jednorazowe na przebywanie na terenie na zrobienie jakiejś pracy i tyle. No przecież więcej do cyca nie jest nam potrzebne, spać tam nie będę więc każdego dnia zjeżdżam na stację macierzystą, a następnego mogę pojawić się ponownie. I by takie proste rozwiązanie zastosować to musiałem 4 dni jeździć za tym i się prosić... Zresztą ten, z którym rozmawiałem w centrali rozmawiał przy mnie przez tel. z dyrektorem filii w Rudzie Śl. więc w razie czego dyr. się nie ma czego wyprzeć.
  Na stacji macierzystej w ogóle byłem wczoraj gościem. Krótko po wejściu na stację, i gdy szykowałem żarcie zadzwonił 230, by pomóc mu przewieźć pralkę do mieszkania, w którym już mieszka po rozstaniu z poprzednią laską, ale jak to u ładnych mięśniaków, spotyka się już z następną.
  W zasadzie krótko po przyjeździe na stację macierzystą odezwał się 979, iż trza go szybko zawieźć do kato, do lokalu, w którym pracuje jego niby laska, bo ma tam być bileterem. Prosto z kato na stację macierzystą, bo jeszcze karmienie szczurów, ubranie kreacji, zeżarcie właściwie w biegu i ponowny wyjazd do kato. Na pokaz laserów, efektów specjalnych i taneczny przed UW w kato. - "Alchemia Światła". Budynek od strony Placu Sejmu Śląskiego przygotowano do efektów świetlnych, choć na każdym skrzydle było jedno nieoklejone okno. Ktoś zawalił. Choć staliśmy w dobrym miejscu, bo przy wejściu do wydziału Filologicznego UŚ, czyli na podwyższeniu, to sam pomnik Wojciecha Korfantego i konstrukcja dla akustyka, i operatora świateł zasłaniała widok. W ogóle miejsce średnio wybrane, bo prawie z każdej strony ktoś miał przeszkodę do patrzenia, a Ci co byli blisko nie widzieli z kolei skrzydeł budynku. I tak my widzieliśmy cały budynek, ale bez sceny. Ci przy scenie widzieli scenę, środkowy segment UW i tyle, Ci przy lewym skrzydle nie widzieli prawego, Ci przy prawym nie widzieli lewego. W sumie nasze msc. było najlepsze. Sam pokaz...,hmm. tylko dwa fragmenty mi się podobały, reszta przereklamowana, chyba, że na scenie było fajnie, ale to bym zaś nie widział budynku w całości. To już lepszą wizualizację widziałem kiedyś w Gliwicach na rynku. Choć na znacznie mniejszym budynku, to bardzo mi się podobała i odpowiednia muzyka do tego dobrana. Na Alchemii Światła trochę zanudzali i w efekcie mała część ludzi wychodziła pod koniec przedstawienia. Zasadniczo Ci źle ustawieni.
   Reasumując jak dla mnie przereklamowany pokaz. Po nim poszliśmy z 825 i jego znajomym do lokalu branżowego, ale to opiszę następnym razem.
   Dobra, tyle bo na stacji już 834 i 979 to nie chcę przeginać. Narka.

piątek, 15 września 2017

Piątek #1242

   Dziś o 00:26 pierwszy raz zobaczyłem małego szczurka, który wszedł na dno szafki. Jak zwykle co małe to piękne, to też byłem zauroczony małym. Tuż przed spaniem słyszałem w kuchni jakieś hałasy, to przetoczyłem się z grupy A tam i okazało się, że ona wzięła je na spacer. Jeden był przed szafką, jeden na jej dnie, ale jak wszedłem, mimo iż mnie zna, to nakazała im pochowanie się i one tak zrobiły. W krótkim czasie oba były ponownie pod szafką. Czyli w 19 dniu są już dość ruchawe.
   Rano, jak wstałem to też poruszenie w gnieździe, bowiem śniadanie, to ona jak zwykle łaziła wokół mnie, po mnie, co też jest do żarcia. Część zeżarła na msc., a część jak zwykle norowała dla nich. Słyszałem, że już biegają wzdłuż szafek i nawet dochodzą do piecyka gazowego, tzn. pod niego. Jeszcze 3 dni i zaczną biegać po kuchni. Uczulam już 979 by zwracał uwagę na nie, jak będzie wchodził do kuchni.
  Przy okazji. 979 wymyślił, że tym razem pojedzie za granicę, ale do Czech. Bliżej, będzie mógł się bez problemów dostać, niby więcej zarobi, ale też mu wczoraj tłumaczyłem, że zasadniczo kapitalizm daje robotnikowi tyle wypłaty, by nie zdechł i jutro przylazł do roboty ponownie. Jeżeli gdzieś tam w rusach dostają 2$ na dzień, to oni się tam za to utrzymają. Podobnie u nas. Za 1500zł też się człowiek utrzyma i nie zdechnie, a dla rusów to by była astronomiczna wypłata. Idąc dalej na zachód podobnie. Tam standard to 2000 eurosów, za które oni się utrzymują, dla nas tyle na m-c, to także astronomiczna kwota, to też tam jeździmy zarabiać. Fakt, im kraj bogatszy tym stopa życiowa wyższa, ale też koszty życia rosną.
   Te koszty życia u nas też rosną i może nie wszyscy pamiętają, ale do dziewięćdziesiątego któregoś roku woda z kranu była za darmo, a dziś jest to jeden z poważnych składników opłat. Podobnie ze śmieciami, które dziś są dość drogie, w sensie wywóz.
  Jak zwykle może bym i więcej napisał, ale kolejne zajęcia w drodze, a dopiero wróciłem z PKP PLK T.G. i SRK w Bytomiu, ale to opiszę w następnej notce. Narka.

czwartek, 14 września 2017

Czwartek #1241

   Wczoraj jak jechałem na kopalnie w południe to wiatr wiał mi w pysk. Na szczęście dopiero zaczynałem to powoli sunąłem, gdzie się dało i nie wiało to szybciej. Jak wracałem z kopalni, to już fest wiało, ale w plecy, to jechało się zajebiście, tym bardziej, że byłem głodny i lekko zmęczony.
   Wczoraj był obecny dyr. SRK, i, co ciekawe, inżynier któremu zlecił rozpatrzenie sprawy naszego przebywania na terenie, musiał iść do niego na konsultacje. Z konsultacji wyszło, że skomplikowane przepisy uniemożliwiają nam zasadniczo legalne przebywanie na terenie. Niby zasugerował, że może my tam przebywać na własną rękę, czyli może chodziło o dogadanie się z ochroną, co dziś będę chciał zrobić.
  Ponieważ przedwczoraj nie miałem aparatu foto, to wczoraj zabrałem i m.in. sfociłem drugą nastawnię, którą chcemy przejąć, tym razem we wnętrzu.

Natomiast układ torowy na schemacie wewnątrz nastawni, jak na zdjęciu poniżej:
No jest trochę torów i jest wajch do obracania. Może uda się to pochytać, choć im dłużej to trwa, tym więcej problemów wychodzi. Niekiedy odnoszę wrażenie, że rozkradzenie tego terenu przez złomiarzy to lek na wszelkie zło związane z terenem, który SRK musi zrównać z ziemią, by oddać miastu. 
  A tak, był układ torowy - nie ma układu torowego. Odpowiedni protokół strat wypisuje się wraz z ochroną i po sprawie. A tu my przychodzimy i zaburzamy ten sielankowy stan. 
   W ogóle to nie wiem jak oni działają. bowiem SRK przejęło na stan majątku np. nastawnię wykonawczą CL1, która się tak nazywała do ok. 1974r, później zamieniono nazwę na RCL1 a fizycznie jej budynek nie istnieje od około 2000r, jak nie wcześniej. Kto w takim razie przejmuje to na stan i kto się pod tym podpisuje, to jest ciekawa sprawa. I tu nie ma winnych, ale jak chcemy wejść na teren i ratować ich mienie, bo na dziś niczego nam nie przekazano, to nagle okazuje się, że to niemożliwe, bo przepisy. A to przepisy nie regulują przekazywania nieistniejących obiektów i przejmowania ich bezwiednie na stan? Jak oni chcą się rozliczyć z budynku, który przejęli, a którego nie ma?
  Po za tym małe szczury już co raz bardziej słyszalne. Nadal ich nie widziałem, bowiem pod szafką są. Za to wczoraj na wieczór jak był 230, to patrzałem na szczurzycę i wydawało mi się, że jakaś taka gruba jest i czyżby znowu w ciąży? Czy wtedy na minutę jak mi uciekły to już to zrobiły? 
  Rano jakby zeszczuplała, może faktycznie się nażarła, ale będę ją obserwował. Przyroda jakoś dziwnie te szczury skonstruowała. Zaraz po porodzie dostaje rujki i w naturalnych warunkach pewnie jest zapłodniona, bo jakby inaczej, jak stado samców za nią biega. Czyli odchowuje jeden miot przez 4 tyg i w po 28 dniach rodzi następne młode. Samice to chyba długo nie żyją, bo nie dość, że karmi, czyli więcej musi żreć, by jeszcze mieć na wykarmienie licznych miotów, to jeszcze jest ponownie w ciąży, czyli jeszcze więcej musi żreć, bo rosną w jej brzuchu kolejne małe szczury. Choć tak teraz myślę u ludzi jest podobnie, wszak u 972 wychodziły co roku, czyli jedno karmiła, a drugie już się rozwijało. 
  A szczurek po zabiegu śpi dłużej, wczoraj i dziś obudził się o ok 11:00, kiedy ona była już po śniadaniu. To dobrze, bo jak śpi to regeneruje się i goi się rana. 
  Miało być k/południa, ale coś z netem robili w wiosce, to dopiero tera. Narka.

środa, 13 września 2017

Środa #1240

   Nawet jak niewiele się dzieje w załatwianiu spr. związanych z legalnym przebywanie na terenie układu torowego stacji RCL, to i tak dużo jest na stacji macierzystej.
   Wczoraj szczur poszedł do kastracji. Zakładałem więc czas na posprzątanie grupy A, bowiem szczury nie lubią hałasu, to przy jej wolnych torach mogłem to zrobić i z zrobiłbym, gdyby nie ona - tzn. szczurzyca, która go przyszła szukać, ponieważ nie doszedł jeszcze do niej od rana. Misterny plan poszedł się jeba*. Nic, zrobiłem porządek na biurku, bo już tonąłem w papierach i innych gratach,a to też czasochłonne. Ona oczywiście stale się przewijała, również na biurku szukając - gdzie on jest. Po 3h zadzwonił weterynarz z odbiorem. Jeszcze wyniosłem butelki z piwa na kartki do sklepów, odebrałem paczkę w Ruch-u z alledrogo i poszedłem go odebrać.
   Wszedłem na stację, ale on był jeszcze pod wpływem narkozy. Poruszał się jak małe szczury, nie mając koordynacji ruchowej. Jak przewrócił się na plecy, to nie umiał się obrócić ponownie, musiałem mu pomagać. Szybko ustaliłem, że wejdę z nim, jak dawniej, do łóżka i tam będzie dochodził do siebie. W znacznej ciemności i bez zewnętrznych, zupełnie mu w tym momencie niepotrzebnych, bodźców. Tak też zrobiłem, rozebrałem się i wszedłem do łózka, zabierając go pod kołdrę. Jednak cały czas obserwowałem co robi, bo jak się przewracał na plecy, to delikatnie obracałem go na brzuch. Częściowo jeszcze leżał, czy przysypiał, ale jak się rozbudził, to zaraz pełzał (byle) do przodu. Po półtorej godziny już bardziej doszedł do siebie, a ja musiałem się zbierać, bowiem stacja zwrotna zgłosiła załadowanie składu cystern. Wsadziłem go do dużego kosza na chleby, czy owoce i przykryłem dyktą na wymiar, ale z małym otworem. Otwór przykryłem ręcznikiem i CD-romem, by tak łatwo nie wylazł. Zakładałem, że jak już stamtąd wylezie, to będzie dość silny, by w miarę normalnie się przemieszczać. Na stacji został 979, który wszedł krótko przed moim odejściem.
     Po powrocie ze stacji zwrotnej, załadowali pomidorową, wpierw zgrzałem ją i myślałem, że on jest nadal w skrzynce i śpi, bo cicho. Po zgrzaniu i zeżarciu okazało się, że już wylazł z niej, ale 979 nie pamięta, bo sam przysnął przy filmie, a jak wszedłem na stację macierzystą to spał przy nim.
   Wdrożyłem poszukiwania i okazało się, że dotarł aż do spiżarki i wylazł jak wołałem na jedzenie szczurzycę. Nie udało się go złapać, bowiem spierdolił. Na wieczór jednak wyszedł i zabrałem go ponownie pod kołdrę. Był tam może 10min, a następnie polazł pod łóżko.
   A co do torów kop. Pokój - schody, schody się robią co raz większe. Dyr z z-du sosnowieckiego na urlopie, ale wymyśliłem, że złożę jeszcze w tym tyg. pismo do z-du Tarn. Góry, a we wtorek pojadę do So-wca na rozmowę, bowiem w pn. wraca z urlopu, to może się dostanę.
  Dziś ma się niby pojawić dyr. d/s technicznych w kop. Pokój, który ma wydać zgodę na poruszanie się po terenie.
  Aktualizacja 15:00.
   Oficjalnej zgody nie ma, ale inż. odpowiedzialny zasugerował rozmowy z ochroną. Na piśmie nie dostaniemy, ale ustnie to może być załatwione. Resztę opiszę jutro. Zrobiłem dziś kolejne zdjęcia, też jutro coś wkleję. Narka.

poniedziałek, 11 września 2017

Poniedziałek #1239

   Dziś to się nawet o 05:00 obudziłem, ale jak 979 odszedł do pracy, pozostawiając na grupie C niby laskę, to jeszcze na godzinę zasnąłem.
   Wczoraj też byłem na układzie torowym i opornica, choć odkręcona i przygotowana do wyniesienia to jeszcze była.
Dla większości to jest ta blacha przy lewej szynie tylko na śrubach. Nakrętki już odkręcone.
Taka sama była po prawej stronie, pozostały tylko otwory mocujące.

   Na nd. raczej trefnych rzeczy nie biorą, to albo dziś już jej nie ma, albo oni (złomiarze) mieli wczoraj jeszcze imprezki w ramach przedłużonego weekendu i dziś może uda się ją zespawać.
   Tu jeszcze jedna zwrotnica - ręczna, kiedyś tam będzie do odkopania z mułu, by można ją było przestawiać i wjechać na skrajny tor.

     Rano dzwoniłem do sekretarki to pismo zaaprobowane przez dyr. wyszło do działu TM i ok. 11:00 mam dzwonić (piszę wcześniej). Na terenie wczoraj pogadałem z ochroniarzem, jakieś 30min, ale nie dostali info i przedłużeniu o 50m, bo to tyle trzeba by dojść do zwrotnicy, by ją przez te dwa dni chronić. W nocy tam jest ciemno jak w du*ie, zresztą co się dziwić, jak latarnie na tych torach nie świecą, ale same słupy z oprawami stoją. Wpadłem więc na pomysł, że może jak na ulicach, kabel zasilający puścić górą po słupach i je uruchomić. Po wycięciu krzaków będzie teren oświetlony. W ogóle dziś, jak już będę miał tą zgodę to jak się zrobi ciemno to pojadę tam zobaczyć co świeci i gdzie i jakie miejsca doświetlić tym co jest lub innymi lampami, by tam się tak łatwo nie poruszali.

   Nietypowo, ale nie wiem jak wypadnie jutro to wieczorem pchnę notkę. Co do dnia, to zaczęły się schody. Niby do tej pory wyglądało z góry, ale teraz się zmieniło. Otóż spawanie tego rozjazdu będzie opóźnione, bowiem nastawnia, z której teoretycznie miał iść prąd jest bez niego. Kiedyś tam uszkodzono kabel 380V, którym była zasilana i zmieniono na zasilanie 500V z pobliskiego zwałowiska. Jak zwałowisko zakończyło pracę wraz z odjazdem ostatniego pociągu, to zwałowisko zostało odłączone od prądu, wraz z nastawnią. Jest na przeciw niej, latarnia, która oświetla teren, jeszcze działa, odległość to 30m. Dziś ściągnąłem kabel nieużywany ze słupów wioskowych i nim będę chciał przepuścić prąd do nastawni, by przynajmniej w nocy ją doświetlić, póki jest jeszcze cała.
   Po za tym, okazało się, iż urządzenia w srk, w środku nastawni są nadal własnością PKP PLK, co w rozmowie w dziale energetycznym wyszło, bowiem wąskotorówka upomniała się o te urządzenia, też nie wiedząc za pewne, że one nie są z kopalni. Potwierdził mi to później były zawiadowca, bowiem sprawę mu przedstawiłem i faktycznie są one wpisane do środków trwałych PKP PLK z-d Tarn. Góry. No nic, teraz trzeba będzie przegonić wąskotorówkę w wyścigu i przed nimi złożyć pismo do PKP PLK o pozostawienie tych urządzeń na nastawni.
  Jest jeszcze druga nastawnia stricto kopalniana, ale co z nią chcą zrobić - nie wiem, postaram się jutro dowiedzieć w trakcie ponownego wyjazdu do kopalni.
  Reszta jutro, bo już późno, a ostatnio nie dosypiam, to dziś chcę się wcześniej położyć. Narka.

niedziela, 10 września 2017

Niedziela #1238

  Nie będę ukrywał, że dostaję już pierdolca na myśl, że jutro (tak sądzę) dostanę zgodę na legalne przebywanie na terenie układu torowego kop. Pokój, czyli rejonu nastawni "RKP" i "Jan Karol". Z tego powodu dziś nie śpię już od 06:00 obmyślam plany zabezpieczenia zwrotnicy z tyłu stacji, z której niestety wyniesiono już jedną opornicę, druga jest odkręcona i gotowa do zabrania. Byłem z tego powodu wczoraj u dowódcy warty, by wzmogli nadzór nad terenem, ale nie wiem na ile to jest realne. W każdym razie na jutro na prace na stacji zwrotnej są już umówieni 230, 899 i 979. Wczoraj jak byłem na układzie torowym to wymyśliłem, że prąd do spawania poprowadzę z nastawni kablami do silnika, który skradli, ale kable na szczęście zostały, to nimi, tj. jakieś 650m podłącze 230V do spawania na msc. 230 zajmie się wycinką drzew, co by było lepiej teren widać, a dziś jeszcze pojadę na teren w spr. ewentualnego umieszczenia kamery internetowej. Musze znaleźć punkt, na którym ją umieszczę, by móc obserwować teren. Rozmawiałem w tej spr. już z 373 i jest szansa, że znajoma sieć od niego nas podepnie do radiówki.
  Na stacji macierzystej przygotowałem przedłużacz do spawania. Ma zamontowane nowe podwójne gniazdo z lutowanymi kablami, by nie śniedziały i dobrze przewodziły. Jeszcze spawarka przejdzie przegląd, konkretnie uchwyt do masy, bo już był robiony, ale niestety w trakcie używania rozlazł się.
  Biedne tylko będą szczury, bowiem teraz jestem z nimi i nadal poświęcam im czas, a od jutro to będzie już trudne. Tyle, że mają wolność wewnątrz, nie siedzą w żadnej klatce i jak chcą to mogą łazić po terenie, a nie jak inne siedzą cały czas w jakiś małych klatkach.
  Wczoraj był 172. Wpadł na 1,5h. Zrobiliśmy szybką flachę i miałem to szybko z nim zrobić. Problem w tym, że szybko (tzn. z presją czasu) to mi nie wychodzi. No i nie wyszło. Tzn. męczyłem go jakieś 20min, W normalnych warunkach to trwa może 5-10min, a tu nie dość, że tyle, to jeszcze bez efektu. Może też dlatego, że trochę mu się przybrało, co od razu działa na mózg i ten nie czerpie przyjemności z widoku, takiego jak kiedyś. Choć nie tak dawno robiłem "wk" z jego "udziałem" to wczoraj nie wyszło. Co za czasy, że wszytko na szybko, nawet spotkania.
  Tyle, bo jeszcze na stacji macierzystej trza zrealizować coś z zaległości, bo od jutro to one się będą tylko pogłębiać.

sobota, 9 września 2017

Sobota #1237

   Porównując świat zwierząt (obecnie mam na stacji dwa szczury - parkę) i homo sapiens wielkich różnic nie ma. Jak szczurzyca miała rujkę, to on nawet na lampy właził. Obecnie jak już nie ma, to on nie ma co z sobą zrobić. Owszem trochę się ze mną bawi, na tyle na ile mam czas, łazi, zeżre i tyle. Po za tym jego sens bytu się skończył, do następnej jej rujki.
   U homo sapiens jest podobnie. Mimo otoczki cywilizacyjnej zachowania samców są podobne. Wystarczy jak patrzę na 979 to podobnie jak szczur w czasie jej rujki się zachowuje. Goni za samicą jak głupi, byle tylko spuścić z krzyża. Jak by już nie miał gdzie spuścić z krzyża, w sensie samicy, to zszedł by na drogę jałową i bez jakiegoś większego celu, oprócz bieżącego bytowania tak by trwał. Widać to doskonale u 230, który obecnie rozszedł się z laską i oprócz pracy nie ma co z sobą zrobić, jak i u innych. Niestety przyroda nas tak skonstruowała, że popęd płciowy rządzi nami i cobyśmy nie mówili tak jest. Praca jest dla większości tylko środkiem do pozyskania funduszy na bytowanie, a reszta czasu jest, zasadniczo, poświęcana na szukanie i przelatywanie samic. No chyba, że ktoś ma jakieś zainteresowania to wtedy jeszcze może w nie uciec i się nimi zająć. Gorzej, jak ich nie ma i pozostaje praca i samica lub praca i nicość. To pierwsze to przeważnie jest, bo musimy jakoś bytować, to drugie też, bo jednak samce biegają za tym intensywnie, jak mój szczur i w większości je znajdują, zresztą one nie są w tym bierne, szczurzyca też. Niby nie chce, ale ciągle za nim goni.
  Jak już osiągną zjednoczenie z samicą, to po jakimś czasie wspólnego bytowania, przeważnie okazuje się, że możność ciągłej i nieustającej kopulacji mija dość szybko i bytowanie sprowadza się na jałowe tory, jak w przypadku 672, młodszego o 4 lata od 979, a jednak, co w rozmowie ostatnio podniósł, jest już monotonnie.
  To czy po tańcu godowym pozostaje już monotonia życia, nawet w wieku dwudziestu paru lat?
  Dziś odchudzając się w Wiadomościach Handlowych czytałem art. nt. zakazu handlu w nd. Już obliczono, choć on jeszcze nie wszedł w życie, że branża handlowa straci rocznie ponad 9 mld złotych. Jak oni to obliczyli to nie wiem. Ale to co? Jak nie będę mógł w nd. iść do sklepu tzn., że będę głodował? Jak mi się pralka zjebie to pozostaje mi tylko nd. na jej kupienie. Co Ci ludzie w mediach (bo to też ta gazeta) bredzą? A już sformułowanie Roberta Krzaka Prezesa Forum Polskiego Handlu o ustawie, która nie powinna wyznaczać Polakom kiedy mają robić zakupy, bowiem "jest to wolna decyzja, a żyjemy w wolnym kraju". To na co te wszystkie kodeksy: KK, KC, KW i inne skoro żyjemy w wolnym kraju i możemy robić co chcemy. W miarę wolnie to może żyją niektóre plemiona w Afryce. Ale wracając do tej "niby" wolności. W Belgii obowiązuje zakaz handlu w nd. to dla tego Pana, w takim razie, tam żyje zniewolone społeczeństwo? To jest tak samo idiotyczne sformułowanie jak np. "w życiu trzeba wszystkiego spróbować" co niekiedy mówiły mięśniaki-głuptaki. Wtedy im odpowiadałem:
- to się wypnij i zapnę Cię od tyłu.
  Od razu oburzenie, choć tłumaczyłem, że w sformułowaniu "wszytko", to się też mieści. A w zasadzie po tym, powinienem powiedzieć, czy nawet na końcu kiedy spuszczam się do otworu:
- co Cię nie zabije, to Cię wzmocni.
  I tyle dają takie pieprzenia bzdur w mediach, w których wiadomości nie oglądam. Czasem sięgnę przy odchudzaniu do jakiejś gazety, ale po chwili też mi się dźwiga.
  Tyle, bo ciepły dzień dziś, to trochę roboty jest, za chwilę żarcie i wyjazd na układ torowy kop. Pokój 1, sprawdzić co tam poznikało. Narka.

czwartek, 7 września 2017

Czwartek #1236

    Dziś miałem sen erotyczny, niby nic dziwnego, ale może od początku. 979 ostatnio na stacji macierzystej w nocy stacjonuje w kratkę. Tzn. te noce kiedy nie śpi na stacji macierzystej, śpi na stacji zwrotnej K-ce Ligota. Ale wczoraj zjechał na st. macierzystą i to dość wcześnie ok 22:50, aż się zdziwiłem. Po niedługiej chwili rozebrał się do klaty, trochę to dziwne, bo zazwyczaj robi to tuż przed wejściem do łóżka, a tu prawie zaraz po przyjściu i jeszcze się przechadzał po stacji w klacie. Może jakaś rekompensata, za jego nieobecności - nie wiem, co mu chodziło po głowie. To zawsze fajny widok, który zostaje mi w pamięci. Tak też było i tym razem.
  Jakoś przebudziłem się ok. 06:00 to poszedłem do ubikacji. Wróciłem i chciało mi się w.k. w oparciu o to co zapamiętałem, ale on jeszcze spał. Pozostało czekać. Ok. 07:00 budzik na telefonie, ale wyłączył, go czy przestawił, w każdym razie do 07:26 ponownie się nie odezwał, to wstałem, podszedłem do niego i dotykając go w rękę, miał ją po za kołdrą, spytałem się:
- masz na 08:00? bo jest już 07:30.
  Od razu się obudził, choć widziałem jeszcze w letargu. Odszedł ze st. macierzystej po jakiś 10min. To ja po spermochłonkę i zrobiłem w.k. Zasnąłem dalej, choć wcześniej przyszedł mnie szczur odwiedzić. Mimo tego po jakiś 20min udało się. Sen zaczął się wpierw od 973, z którym byłem bodajże na grupie C na ławie. Leżałem na nim w poprzek, a po podłodze nadchodził duży pająk. Fakt, jest gdzieś taki na grupie A, no mi nie przeszkadza, ale leżąc w poprzek na 973 widziałem jego reakcję. Powiedziałem by nogi podniósł do góry, to on sobie przejdzie. Klik.
  Następna scena to w kuchni. 973 oparty o stary kredens, ja napieram na niego z naprężonym organem. On jest w białej koszulce na ramiączkach. Napierając na niego i przyciskając go do kredensu, on się pytał, czy nas nikt nie zobaczy. Powiedziałem mu, że jak będzie szedł 979, a drzwi do kuchni były zamknięte, to go odepchnę w moje lewo, że niby on coś tam robił. Zacząłem rękami od pasa w górę przesuwać po jego bokach klaty i podnosić koszulkę do góry, odkrywając co raz większą przestrzeń klaty. Oczywiście biodrami napierałem na jego biodra, a organ spoczywał na jego płaskim brzuchu. Nacisk był spory, mało nie wkomponowałem go w ten kredens. Jak już koszulkę prawie z niego ściągnąłem do kuchni wchodził 979. Odepchnąłem w lewo 973, jak wcześniej ustaliliśmy. To mózg zadziałał, bo jeszcze chwila i było by po śnie, ale część odpowiedzialna za podniecenie nie dawała za wygraną. Klik.
  Następna scena. Siedzę na 172. Pozycja tradycyjna, on związane ręce pod spodem, znaczy się za plecami. Wyżyłowany, w najlepszym swoim okresie. Co jakiś czas ładuje klepę na jego klatę, on na to reaguje napięciem mięśni klaty, widać żyły na niej. Mnie już organ miało rozsadzić, to też przebudziłem się, bo koniec byłby niekontrolowany. Oczywiście po obudzeniu ściągnąłem z poczty jego zdjęcia i dokończyłem nocne wyobrażenia. Dawno nie miałem snu erotycznego, tym bardziej dziwne, że jednak po w.k., czyli powinno być spokojnie.
  Szczury są rewelacyjne. Choć obserwując je muszę reagować, bo ona np. ma niesamowity apetyt. Karmi młode, to też przyroda ją tak zaprogramowała, że żre jak głupia. Czasem się tak nażre, że wygląda jakby była w ponownej ciąży. Muszę wtedy ją odsunąć od żarcia. Nadto ma włączony instynkt norowania. Też temu przeciwdziałam, bo żarcie ma dziennie, to nie musi tak norować, jakby to było w świecie realnym, w którym może pożywienia nagle zabraknąć. Po za tym to norowanie, to też nie wszystko zeżre, część się zepsuje, a młode za ok. tydz. powinny już się przemieszczać i mogą na te resztki zepsute natrafić. Zastanawiam się jak tam zrobić porządek, by właśnie w to nie weszły niepotrzebnie. Na razie przenoszenie na nowe miejsce stanęło, choć coś tam przygotowywała. To było by najlepsze wyjście, bo czysto od początku i żadnych starych resztek pożywienia.
   Ponieważ takie czasy, że większość pożywienia przechowujemy w reklamówkach, to też ich dźwięk zarejestrowała doskonale. Wystarczy poruszanie jakąś reklamówką, by zaraz wylazła od nich i patrzała co też się przygotowuje do żarcia lub co się w ogóle dzieje. Tzn, bardziej węchem bada i słuchem, bo wzrok to one mają słaby. Blaty w kuchni mają opanowane, także przejście między nimi po parapecie okna. Mają wejście na każdy blat i przejście po parapecie między nimi, więc z niczym nie jestem w stanie się przed nimi ukryć.
  W przyszłym tyg. we wtorek on idzie do kastracji. Ona na razie karmi, to też nie ma rujki, ale w nocy śpią osobno. Nie trzeba ich rozdzielać. On sam lezie na grupę A i jak włączam procedury wyłączeniowe, to w zasadzie jest już na grupie A. Rano jak się budzę to otwieram drzwi do kuchni i przez cały dzień są otwarte. Trochę mi go szkoda kastrować, bo jednak straci męskość, ale jej częste rujki, co 4, 5 dni to za często. Jakby to było raz na 3 tyg. to jeszcze, ale tak, to musiały by być prawie ciągle osobno, bo po rujce on jeszcze szaleje przez 2 dni, a tu już za 3 następna. Po za tym ona sama go prowokuje. Jak on włazi na nią to piszczy i ucieka. Jak on odchodzi, to ona po chwili biegnie za nim znowu go prowokując. Prawie jak w życiu realnym u homo sapiens.
  Jeszcze sprawy kolejowe. Wczoraj byłem zawieźć pismo do centrali SRK. Wpierw je złożyłem i wyszedłem, ale w drodze od SRK pomyślałem, iż nie spytałem się czy prezes w ogóle jest, czy jakiś urlop, wyjazd itp. Wróciłem i pytam się Pani:
- czy prezes w ogóle jest na miejscu i czy jutro z poranną pocztą dostanie pismo?
- dzisiaj je jeszcze dostanie, DZISIAJ!
  Aż chciałem przeprosić, że w ogóle zapytałem. Podziękowałem i wyszedłem. Prawie jak w "Misiu" - jem przecież; albo - no przecież muszę wstać i poszukać gdzie to jest. Cholera jasna.
  Napisałem też do działacza TEK-u, czy jak dostaniemy zgodę na przebywanie na układzie torowym stacji RCL, to mają jakieś plany, co zabezpieczamy w pierwszej kolejności i co w ogóle robimy? Bo coś mi się wydaje, że zgoda może być zaskoczeniem dla reszty.
  TOZK z Pyskowic starało się (nawet nie wiedziałem) na uratowanie linii piaskowej w Zabrzu, też pod drezynowanie, ale Kolej piaskowa powiedziała im - spierdalać.
http://www.www.nz24.pl/publicystyka/zmierzch-kolei-piaskowych/
  Więc jak mnie się uda, praktycznie spoza środowiska na uratowanie układu torowego dawnej stacji RCL z nastawnią i części torów kopalnianych z ich nastawnia, to będzie ewenement na skalę. Jeszcze jedno zdjęcie układu torowego samej kopalni.

  Dobra, tyle, bo, jeżeli będzie ta zgoda, to ostatnie dni na zrobienie czegoś na stacji macierzystej. Później to przez najbliższe tygodnie będzie stacja zwrotna RCL.

poniedziałek, 4 września 2017

Poniedziałek #1235

    Faktycznie urodziłem się nie w tej szerokości geograficznej co miałem. Na placu 14C, a w wiosce niektórzy wietrzą mieszkania otartymi oknami na oścież. Może mają gorące żródełka geotermalne od ojca dyrektora, to se nagrzeją ponownie, ale niestety takich nie mam.
    Szczurki są rewelacyjne. Oprócz tego, że ona w karmiąca to ma taki apetyt, że wczoraj się tak nażarła, iż myślałem, że ponownie jest w ciąży, to żre dwa razy szybciej od niego. Nadto ma jeszcze włączone norowanie żarcia i co porwie, to od razu leci norować. Na noc drzwi do kuchni zamykam. Wczoraj jak przed spaniem jeszcze wlazłem tam, to słyszałem, że jakby mości nowe gniazdo dla małych w latarniach kolejowych. No koty też tak mają, że po czasie przenosza młode do innego gniazda i dalsze wychowanie na nowym ternie. Po za tym one chcą, mimo wolności, bo przecież stację macierzystą mają do dyspozycji, przebywać ze mną. Wczoraj on nawet zasnął mi na ręce i miałem ją uwięzioną przez ok. 10min, nim kolega z Belgii go nie obudził przemieszczając się po grupie A.
  No dobrze, bo ja tu tak o szczurach, a dziś była rozmowa z dyr. oddziału SRK przy kop. Pokój 1 i ewentualnego przejęcie terenu, również tego co co poniżej.
 Na tym zdjęciu widać drugą nastawnię nazywającą się "Jan Karol".
  Otóż, osiągnąłem to co chciałem. Tzn. nie wyciepli nas, mówiąc, że pomysł jest do dupy i idźcie stąd, a jeszcze nie dajecie koperty to już w ogóle, ale byli przychylni, wręcz sugerowali, że mogą nam ten teren, jeżeli nie będzie innych zainteresowanych za grubą kasę, przekazać nieodpłatnie, bowiem likwidując go wiąże się to z kosztami dla nich. No i też, jeżeli m-to nie chce tam postawić kolejnego supermarketu robią "dobrze" mieszkańcom, tak jak z aqua parkiem, do którego w tym roku dopłacają 8mln 300 tysi, a my na start nie potrzebujemy żadnej kasy od nikogo, tylko zgodę na przebywanie i jeżdżenie drezynami po układzie torowym, to mogą nam go pchnąć. Pozytywna jest też umowa z ochroną chroniącą teren, która jest do 2019r. czyli nie jest tak, źle jak sądziłem, że np. w styczniu 2018 powiedzą nam:
-  a teraz pilnujcie se tego sami i wypierdalać od nas,
  bo byśmy tego w ogóle nie upilnowali. Pozostaje teraz spłodzenie pisma, wciągnięcie się poczet członków stowarzyszenia i jutro lub pojutrze zawiezienie go do dyrekcji, do Bytomia.
   Po za tym, ze spraw stacyjnych to dzwonił do mnie wczoraj ok. 22:00 979 bym go odebrał z kolejnej imprezki terenowej - beer fest w chorzowskim parku o 00:00. Powiedziałem, że nie, bo ta rozmowa dziś i muszę wstać o 05:00, jednak budzik, po analizie, ustawiłem na 05:20. Oczywiście ujadał do telefonu, jak to on, ale w końcu się rozłączył.
  O 05:03 telefon, na linii 979:
- przyjedziesz po mnie na Ligotę, bo do pracy, a tak musiałbym iść na środki masowego rażenia?
- daj mi 10 min i dam Ci znać, bo muszę się zastanowić.
  Analiza wykazała, że skoro obudził mnie 18 min wczesniej to mam te 18 min, ale pomyślałem, że w takim razie zrobi mi śniadanie w czasie moich procedur i opóźnienie, które wyniknie prawie się wyrówna. Tak też zrobiłem, jak już wsiadłem do auta i ruszyłem to info do niego, że jadę i puszczę sygnała, jak będę w pobliżu.
   W drodze powrotnej jeszcze tankowanie i na stacji macierzystej włącznie procedur rozruchowych c.d., a śniadanie pozostało dla niego.
  Dobra, teraz tyle, bo trza dzwonić dalej i załatwiać sprawy. Może do jutra, narka.

niedziela, 3 września 2017

NIedziela #1234

   Nie wiem jak to się stało, ale wczoraj zgubiłem jeden dzień, dokładnie sobotę. Od samego rana, jeszcze w czasie rozruchu porannego myślałem, że niedziela. Nawet przy śniadaniu patrząc na chleb pomyślałem, dziś jeszcze starczy, a jutro, bo pn. to kupię rano, jak będę wracał z rozmowy na kop. Pokój 1, następny. W tym przekonaniu o nd. trwałem do ok. 12:30 kiedy to na stację wszedł 834 i w rozmowie padło, że jest sobota. Trochę mnie to wprowadziło w konsternację, bo jakby musiałem plany zmienić w tym zakupowe, wszak do pn. trzeba przeżyć.
   Szczury wczoraj miały już dostęp do siebie, bowiem ona pozbyła się ruji i on nie wykazuje zainteresowania nią, to pozostawiłem im drzwi do kuchni otwarte, by mogły ze sobą egzystować. Oczywiście jemu jakieś napastowanie jej pozostało, ale myślę już bez konsekwencji. Na noc jednak drzwi zamknąłem, bo przeczytałem, że szczurzyce często rujke mają w nocy, czyli po 22:00 do rana. Opanowują prawie wszystkie powierzchnie płaskie, a w spiżarce wspinają się na półki na wysokości 2,40m. Czasem je asekuruję, bo, nie wiem czy przy mnie, niekiedy są zbyt odważne, co powoduje czasem oderwanie się od jakiegoś elementu i muszę je chwytać odpadające. Wczoraj jego musiał chwycić, bo odpadł od półki. Źle obliczył.
  Po za tym staram się wyleczyć z symka td2. Zaczyna się tam robić co raz większa dziecinada, i nie wiem czy pisanie o tym jeszcze symulator ma sens, raczej jest to kolejna gra opanowana przez "dzieci", która uważają, że coś tam wiedzą i są nieomylne. Wykasowało to ludzi wartościowych, którzy utrzymywali sobą jakiś poziom, wnieśli nowe wartości do gry. Jak pokazuje historia działania autodestrukcyjne w PL nie są niczym nowym i, jak widać, dopadły także tą grę. Dlatego co raz mniej ją uruchamiam, choć ostatnio jeszcze jakieś tam podrygi były, to od wczoraj, kiedy to nastąpił przełom, stwierdziłem, że nie, muszę dać sobie z tym na razie, bo może kiedyś sytuacja się unormuje. Wystarczy popatrzeć na filmiki na yt. z przed maja, czy jeszcze krótko po maju, a na obecne, jaki nastąpił regres.
   Jutro przeniesiona rozmowa z dyr. SRK oddział przy kop. Pokój 1 i okaże się czy inicjatywa przejdzie.

piątek, 1 września 2017

Piątek #1233

   Spotkanie z dyr. w spr. drezyn przeniesione na pn. na 08:00. To dopiero bydzie rozpierdol z wstawaniem o 05:00. Dziś obudziłem sie o 06:50 bo 979 przyniósł klucze do auta, by jechać po zawiadowcę, ale o 05:00..., jeszcze do tego po weekendzie, no będzie przejebane.
   Szczurzyca zaczęła wczoraj budować nowe gniazdo w kuchni, bo tam przebywa, ale wieczorem działo się. Rano małe jeszcze były na msc., ale przygotowania już trwają. Tamto miejsce faktycznie jest nie takie jak być powinno i chyba jest najgorszym wyborem, ale co zrobić, jak on ciągle za nią gonił, a nie wiedziałem kiedy poród ma nastąpić. Nowe gniazdo jest robione w latarniach kolejowych, są składowane w kuchni, w kącie, ale na szczęście w tym cieplejszym, co przy nadchodzącym ochłodzeniu jest jak najbardziej dobrym działaniem.
  Wczoraj też zamieniły się miejscami. Tzn. wpierw miały widzenia na stole, bo tu jakby mam je pod ręką i nie będą się kopulować. On lizał ją od tyłu, to widziałem jej się b. podobało. Stała znieruchomiała, natomiast jak zaczął wchodzić na nią, to ona - nie i zaczęła spierdalać, to też zaniosłem ją do kuchni. Jednak przyroda dla zwierząt jest prosta. Żarcie i podtrzymanie gatunku przeto on chodzi i ciągle wącha jej ślady, na mnie też, ona tak samo, po jego przejściu przez kuchnie od razu idzie w ślad za nim i wącha miejsca, gdzie poznaczył teren. Ale spotkanie z nim ją rozochociło. Ona chciała ponownie na grupę A, on do kuchni. Jego wziąłem na ręce i jak ona pobiegła na grupę A, to jego puściłem w kuchni, jednocześnie zagradzając dostęp do małych, bo nie znam zwyczajów i co by mogło się stać. Efekt, praktycznie 1h z głowy. Sprawdzałem tylko gdzie które jest i on szukał jej w kuchni, a ona wyczekiwała i chodziła po grupie A. Niestety ostatni dzień lata, to musiałem zakończyć te podchody i zamieniłem je miejscami, przy okazji zamykając drzwi do kuchni, by już nie spotkały się bez nadzoru.
  On, w trakcie jak ona w większości przebywa kuchni, penetruje stację. Ostatnio zaskoczył mnie, bowiem jak się odchudzałem przy grupie D, to patrzę, a on wchodzi do łazienki. Byłem w szoku, bo jednak to dość sporo do pokonania. No ale, jak w spiżarce wchodzi na półkę na wysokości 2,40 to jest to wyczyn. Wczoraj obserwowałem jak tam się dostaje, nawet wiele mu to nie zajmuje.
Zabrałem się za malowanie, powtórne, progów na grupie B i C i słupka między tymi drzwiami, jak również po przyjściu 979 wymieniliśmy okno na grupie D, bowiem kolejnej zimy mogło by nie przeżyć, a miast jego zostało wsadzony oryginalne z kuchni, niestety z pękniętą szybą, ale za to pomalowałem dolną listwę zabezpieczając przed szkodliwym działaniem opadów atmosferycznych. Ogólnie budynek stacyjny został nagrzany, ciepło teraz będzie akumulowane.
  W ostatnich dwu dniach napłynęły dwie skrajne wiadomości. Wpierw 979 przekazał, że jest plan, by z niby laską zamieszkać razem w Cho-wie i on dojeżdżał by do pracy i ona też. Wczoraj jak mówił o 3 leciu poznania się ich i prezencie dla niej, to powiedziałem w trakcie rozmowy:
- no przecież jesteś zakochany w niej
- już nie. Ja nie będę się prosił.
  Zapewne chodziło o wspólne mieszkanie, co na razie nie wypaliło. Mimo tego wczoraj ponownie, bo przedwczoraj też, pojechał spać do niej.
  Pierwsza informacja ponownie mnie zmroziła, jak każda oznajmiająca jego zmienienie stacji macierzystej. Choć wiem o nieuniknionym nastąpieniu tego, to chciałbym, by nastąpiło to jak najpóźniej. Zresztą kto by nie chciał mając pod ręką takiego mięśniaka-skurwiela mieszkać z nim jak najdłużej.