Wirus w kraju, a tu nic nie piszemy. To nadrabiamy.
W pn. pojechałem do 824, bowiem tak sobie myślałem, nim nas zamkną to jeszcze do niego pojadę. Z przystanku, na którym wsiadam, jechały oprócz mnie jeszcze dwie osoby, więc autobus prawie pusty. Okna pootwierane, choć nie było zbyt ciepło, to część w tyle zamknąłem. Widocznie kierowca spanikowany lub jakiś pasażer je otwarł. Tylko jak kierowca otwarł to powinien uchylić przednią pierwszą połowkę drzwi, a nie okno k/siebie. Przy takim rozwiązaniu (z tym oknem) to wszystko z autobusu przelatuje przez jego kabinę. I co tego, że we wszystkich autobusach wydzielono przednią część tasiemkami z napisem "Strefa wydzielona", jak oni otwierają okna w kabinie. W stanach kiedy były ataki grypy, zawsze otwierałem, czy uchylałem połówkę drzwi, a nie okno, no ale nie wszyscy myślą. Co zrobić....? Teraz się mści, podobnie jak w aptekach, zrezygnowanie z pełnego odgrodzenia. Kiedyś kabiny w autobusach były pełne, jak w tramwajach. Później frontem do pasażera i kabiny zaczęli likwidować. Teraz strefy, by tam nie stać, ale co to daje jak powietrza się nie zatrzyma. W tramwajach mają pełne kabiny, to mają wyjebane, a w autobusach to kiepsko.
824 w ogóle myśli, że to jeszcze dwa tygodnie i się skończy. Z jego pamięcią krótkotrwałą jest co raz gorzej. Teraz to już nie pamieta bieżąco co się dzieje. Domokrążcy wciśli mu ostatnio książkę, w zasadzie album formatu A4 o malarstwie. Oczywiście gdzież by się tam przyznał, że kupił to za absurdalnie wysoką cenę, ale jego wymówka jest, że sąsiadka mu dała. Kiedyś się wqurwie i do niej polezę się spytać przy nim, czy faktycznie mu wszystko daje. Bo czego jest za dużo u niego w domu, to sąsiadka mu daje. Widać odjebało jej na starość, bo jak tam jeżdżę to w poprzedniej dekadzie nie dawała mu. Czasami się lepiej nie denerwować.
Jak oglądał te programy o zwierzątkach z komentarzem jak dla przedszkolaków, to założyłem słuchawki na uszy by tego nie słyszeć. Niech się tym ogłupia kiedy mnie tam nie ma, a nie na siłę włącza te programy z tym scenariuszem dla dzieci.
W drodze powrotnej już więcej ludzi, ale część jak zwykle wraca z pracy, to jakoś się muszą dostać. Jednak nie było takiego tłoku jak zwykle, że msc. stojące są zajęte.
Przychodnie zamknięte, szpitale nie przyjmują, oddziały onkologiczne również, operacje częściowo wstrzymane. Ciekawe ile ludzi zejdzie ze względu na brak bieżącej pomocy. Przecież w leczeniu liczy się szybkie zdiagnozowanie, a teraz jest trudno się gdzieś dostać, a co dopiero mówić o leczeniu. Oj, współczuje ludziom starszym. Ciężkie czasy dla nich przyszły. Na wizyty czeka się czasem pół roku, rok, a tu odwołano i nie wiadomo na kiedy przełożą.
Ruch na stacji w normie. Wirusa w wiosce nie obawiają się tak jak w dużych miastach, co zresztą zrozumiałe, to też życie towarzyskie w normie.
Tyle, bo mnie się jednak udało po "wizycie" telefonicznej jednak dostać do lekarza, to zara do niego lezę.
Rozjazd angielski na st. Gliwice Port. Nastawni parterowej w prawym górnym rogu już nie ma. Numeru rozjazdu też nie wiem, musiałbym sięgnąć do planu stacji, ale teraz nie mam czasu. Po lewej wagony z tzw. kubłami. Przewożono w nich węgiel na barki.
To narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz