wtorek, 22 listopada 2022

Wtorek #1950

  (rzadko się ostatnio zdarza notka za notką, dzień po dniu, ale jakbym tego nie spisał, to zaś by umknęło.    
 Znowu przyjdzie mi odpowiedzieć na komentarz, a właściwie zapytanie pod poprzednią notką w poście, bowiem sprawa, jak to bywa na st. mac. prosta nie jest. 
    Otóż w walce wręcz 303 wygrałby ze mną. Powodów jest kilka. Jego wiek, sprawność młodego 18 letniego ciała, nadto iluśletnie ciągłe napierdalanie się, co tu często opisywałem, z braćmi, a następnie z innymi wychowankami w zakładach opiekuńczych, do psychiatryka włącznie. Ma on więc doświadczenie w walkach, którego nie mam i mieć nie będę (nawet nie chcę). Oprócz obecnego wirtualnego, jest to dosłowne. A teraz to czego nie ma. Pomyślunku (można by na alledrogo wystawić jego mózg, mały przebieg, małe zużycie, prawie nówka nieśmigana), nie ma znajomości, kolegów, a już tym bardziej przyjaciół. Nie ma tego, w ich środowisku, "szacunku ludzi ulicy", wreszcie nie ma odwagi, mimo ujadania tego zrobić. Dobrze wie, że może se te bzdury pisać, że 979 mi nie pomoże, bo 979 by mu chyba te ręce połamał i on to wie. Tak samo jak opisywałem w tej notce #1687   kiedy byliśmy na plaży przy jeziorze i 979 przycinał tego mięśniaka ze zdjęcia. Wnioski są jedne, nie ma się co porywać z motyką na słońce i nawet taki debil jak 303 to jeszcze potrafi zrozumieć. Nadto, kiedyś, o czym dowiedziałem się później, choć pisałem o tym kiedy oboje byli na st. mac., miał mini sparing z 826 na grupie D. 826 był wtedy w klacie, a mnie dziwiło, że tak długo jest na grupie D. Nie wiedziałem to tym, dopiero kilka dni później 826 mi o tym powiedział przy okazji jakiejś tam flachy. 303 dobrze musiał pamiętać słowa 826, by se u mnie nie grabił, bo nie warto. No i możecie sobie porównać na zdjęciach, bo przeca obu tu foty wstawiałem wielokrotnie, jak wygląda 303, a jak np. 826. Osobiście bym nie ręczył za 826, jakby się dowiedział, że 303 podniósł na mnie rękę, podobnie jakby był na miejscu w wiosce 172. 
    Reasumując. Od pewnego wieku wiemy już, że wrażenie paluchów do kontaktu [z prądem (elektrycy się oburzą, z napięciem)] grozi porażeniem. Podobnie 303 wie, czy zdaje sobie z tego sprawę, że podniesienie na mnie ręki grozi wtórnym pobiciem, to też on se może ujadać i w zasadzie tyle. 
   Nikt, przez okres mojego bytowania na st. mac. w wiosce z tych co wchodzili na st. mac., nie podniósł na mnie ręki. Owszem zdarzały się zapędy innych, ale od razu takie info przekazywałem dalej, tzn. do tych którzy właśnie stacjonowali często na st. mac. Te zapędy były dość szybko pacyfikowane, stąd pisałem wielokrotnie, że nigdzie nie czuje się tak bezpiecznie jak w wiosce, nawet w nocy. A przecież, teraz rzadziej, ale nocami to chodziłem czy to do sklepu, czy wracałem skądś. 

    Z innej beczki. Przyjmuję się do pracy. Papierków tyle, że mam już uruchomiony segregator na to. Jak to się przez ostatnie lata zmieniło. Papierek na to, na owamto, na sramto itd. Ale z drugiej strony nie dziwię się, bo taka historia opowiedziana przez mięśniaka kolegę z wioski. 
    Przez lata pracuje przy kominach , wentylacjach, później przeniósł się do pracy przy piecach gazowych w firmie vaillant i tam prawie 3 lata pracował na serwisie i montażu, obecnie na własnej działalności dalej robi to samo. Ma odpowiednie uprawnienia, staż pracy. Tyle wstępem, teraz zbliżamy się do zdarzenia. 
    W ramach pracy zakładał klientce nowy piec vaillanta, a stary demontował. Stary do grzania wody nie miał nawet roku. Klientka stwierdziła, że go nie chce i mogą go sobie wziąć. Trudno było nie brać nawet nie rocznego, markowego pieca. Wziął go i wymienił starszy piec u siebie w mieszkaniu, gdzie mieszka z żoną i dzieckiem. Pozostał mu jego stary piec, ale sprawny, tylko nie taki młody. Zgadał się ze znajomą, która mieszka w kamienicy, i miała problem z piecykiem junkersa u siebie. Zaproponował, że za darmo jej wymieni, tzn. wstawi ten swój, bo musiałby z nim jechać na złom lub bawić się w wystawienie sprzedaży internetowej. Pojechał do niej w piątek (ten co był teraz) i wymienił. W trakcie wymiany, po zdemontowaniu starego junkersa stwierdził, że z rury odsysającej spaliny z pieca, która była wyciągnięta na czas jego wymiany wieje, choć nie powinno, bo to przecież szyb wyciągowy nie nawiewowy. Poinformował koleżankę, która w mieszkaniu mieszka sama z dzieckiem 8 letnim (bez chopa) o tym. Oprócz tego sprawdził szczelność instalacji gazowej miernikiem i nie stwierdził ulatniania się gazu. 
     Piec był używany w piątek po wymianie, bo się myły, w sobotę i niedzielę. Ale w niedziele zmieniła sie pogoda wieczorem. Był wyż z południa, przeto z komina zaczęło silniej napierać powietrze, a też cofać spaliny do mieszkania. Matka zaczęła sie źle czuć, dziecko też. Miast wpaść na to, że z powietrzem może być coś nie tak, tym bardziej, ze tyle się mówi o zaczadzeniach, to zadzwoniła do znajomego (tyle dobrze), że się źle czuje i by przyjechał, bo nie wie co dzieje. Ten po jakimś czasie przyjechał, ale już nie otwierała, mimo iż wewnątrz się świeciło. Mieszka na parterze, to też znajomy wskoczył na parapet, a przez (na szczęście) uchylone okno (może jednak w końcówce pomyślała i okno otwarła)  udało mu się dostać do wewnątrz. Wewnątrz była już nieprzytomna matka i jeszcze przytomne dziecko. Pogotowie, straż pożarna. One wpierw w jednym szpitalu, następnie na natlenianie przewiezione do drugiego bardziej specjalistycznego szpitala. Uruchomiła się sprawa dochodzenia kto winien. W pierwszej kolejności padlo na kolegę z wioski, bo ostatni tam łapy wraził do piecyka, no to pewnie on. To podobnie jak z tym wózkiem, który sie przewrócił w autobusie w Jeleniej Górze 3 lata temu. Winny kierowca, że na rondzie wózek się przewrócił z dzieckiem, ale nie matka, która wózka nie trzymała, a w tym czasie korzystała z komórki, co jest na nagraniu. Jej mięśniak robił dokładnie to samo, tylko na siedzeniu. Później pobił kierowcę, jako jedynego winnego tego zajścia. Tu podobnie, wpierw kolega od tej laski, który wszedł do mieszkania z ryjem na tego co wymieniał piecyk, bo jego wina. Wymienił i efektem tego one się zaczadziły. Tyle, że on ma podpisany protokół wymiany i zmierzenia szczelności układu gazowego. O kominie poinformował, a od tego jest kominiarz, nie on. Straż pożarna też do niego, że to jego wina i będzie odpowiadał, ale w sprawie są papiery na problemy z piecykiem gazowym, skierowane do administracji budynków mieszkalnych kilka m-cy wcześniej, nadto jest podpisany protokół kominiarski. Jak się wczoraj okazało, kominiarz protokół podpisał, ale na dachu przy kominie nie był, bo była założona kłódka na strych i nie umiał wejść. Po przecięciu kłódki i dostaniu się na dach (wczoraj) stwierdził częściowe zamurowanie przewodu kominowego, które nastąpiło najprawdopodobniej przy jakimś remoncie. Sprawa oczywiście w toku, ale pokazuje, że nawet w takich wydawało by się przysługach koleżeńskich trzeba być bacznym i wymagać podpisywania papierów, bo to w razie W ratuje dupę. 
   Zdjęcie.     
Nie wiedziałem co wstawić, to screen z wirtualnej stacji, którą buduję do gry. Głowica wjazdowa ze szlaku dwutorowego, jednotorowego i wlot z bocznicy zakładowej (to te trzy tory z lewej strony wchodzące do stacji prawym łukiem). 
   Narka.

3 komentarze:

  1. Rozumiem. Mimo wszystko wierzysz w rozum 303 i uspokaja cię świadomość, że w razie czego zostaniesz pomszczony :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie w rozum, tylko w prosty odruch zabezpieczający lub instynkt. On też wie, że wrażenie łap do kontaktu spowoduje porażenie, tak samo wie, co napisałem wyżej... widział 979, 826 i podobnie jak w notce wymienionej wyżej.
      Tyle, do tego na prawdę nie potrzeba u mięśniaków-głuptaków skomplikowanego przetwarzania danych.

      Usuń
    2. OK, instynkt, przyjmuję :)
      (ja to powyżej to tak w sumie żartem głównie)

      Usuń