To jest niesamowite. Właściwie to nie wiem czy to powinno być na czerwono, czy jeszcze nie.
Po opustoszeniu stacji i po obiegu z tyłu stonki wszedł na stację 979. Ponieważ trochę łyknął, to temat zszedł na testament, który kiedyś spisałem. Chyba z 10 razy się pytał czemu on i za każdym razem musiałem odpowiadać to samo. Łączą nas szczególne relacje, traktuję Cię jak syna, (on też) ma do mnie szczególny stosunek. I to w zasadzie tyle, albo aż tyle. W czasie rozmowy przy flaszce, a właściwie dwóch prawie oboje popłakaliśmy się. To było tak na zmianę, raz jego brało, raz mnie.
Pisałem to już wielokrotnie. To są szczególne uwarunkowania, szczególne zachowania z obu stron, które w finalnym efekcie przyniosły taki rezultat. Dziś jest już pewne, że ja go traktuję jak syna, a on mnie w szczególny sposób "kocha". Finalnie - oboje możemy liczyć na wsparcie drugiej strony. Wyjaśniliśmy też kwestie testamentu spisanego na niego. Powiedziałem mu to kilka razy, iż wiem, że będą gdakać, że dawał dupy, by dostać spadek po mnie, ale tacy są ludzie i zawsze będą gdakać i kłapać dziobami. To jest nieuniknione, ale czy z tego powodu majątek po mnie ma iść na Marsa? Wiadomo, że kolejność jest taka, iż starsi schodzą przed tymi młodymi. Skoro 979 jest w wieku, w którym mógłbym mieć syna, to jest oczywiste, że on jest tym, który powinien spadek po mnie przejąć. Oczywiście jego duma, jego skurwielowstwo nie pozwala na przejęcie po mnie schedy. Ale kto jak nie on ma to przejąć? O co pytałem się kilka razy, jak to jest przy spożyciu. Jego typy, były oczywiście nietrafione. Bo co kogoś wskazywał, to od razu odpadał, bo przecież z nikim nie mam takich relacji jak z 979. Zdaję sobie sprawę, o czym mu mówiłem kilka razy, że będą go obgadywać (i tego się boi), że daje mi dupy, by dostać spadek po mnie. Powiedziałem mu to, że ludzie zawsze będą gadać, ale to nie ma oznaczać, że to (w sensie spadek po mnie) pójdzie na Marsa. Po co? Komu jest to potrzebne? To są trudne sprawy. Sam mu to powiedziałem, choć nie wiem czy zakodował z powodu dużego spożycia, że do napisania testamentu zabierałem się ponad rok. To był okres, w którym były przewidywane przeróżne opcje, w tym te niekonwencjonalne czy groźne. Jednak spisałem. Czyli przeważyło zaufanie, wypracowane relacje, współżycie przez ileś tam lat (nie, nie te intymne), wzajemne relacje. Dziś mam do niego zaufanie, on do mnie. Mimo tego, iż wiem, że jest najebany totalnie i jakbym coś teraz z nim zrobił, to rano by tego nie pamiętał, to traktuję go jak syna, przeto nic z nim nie zrobię. Może czuć się tu bezpieczny, a w zasadzie to ma się tu czuć bezpieczny jak nigdzie indziej. To st. mac. ma być tą ostoją dla niego, gdzie nic mu nie grozi.
Ja się też prawie poryczałem, bo... No właśnie. Bo - nigdy nie będę miał syna, czy córki. Nigdy nie będę miał takiego rasowego skurwiela jak 979, jako przybranego syna. Nigdy nie będę mógł w takim stopniu wpłynąć, co on sam przyznał, na jego wychowanie, w jakim stopniu wpłynąłem na 979 i nigdy nikt nie będzie się mną opiekował tak jak 979. To on dzwoni do mnie jak jestem w objeździe środkami (prawie) masowego rażenia po Górnym śląsku (zaś to ś), czy wszystko ok, czy mam co pić, jeść. To on martwi się o mnie i dzwoni sprawdzając czy wszystko jest ok. To jest miłe. To jest, qrwa, bardzo miłe. To tak łechta mózg, serce że nie wszyscy może to wiedzą. Ile pracy trza było włożyć, by teraz to tak działało. I te rozmowy przy flaszce, kiedy zarówno jemu, jak i mnie oczy się szkliły na wskutek tego co mówiliśmy do siebie. I na koniec - ile branżowców (pedałów) ma takie relacje? Ilu udało się takie wypracować? Nie z innym branżowcem (pedałem) którego ruchamy dziennie, ale z (teoretycznie) obcą osobą. Uważam, że to jest mega osiągnięcie. I, i nie wiem czy dzieci od 972 tak by się postawiły za nim, co 979 za mną.
Ja pierdole, już jest 04:20, to trza kończyć i może dopiszę coś dziś... A nie, puścimy to tak jak jest. Może skomentujecie to co przeczytaliście? Narka.
p.s. szczury dziś dostały łososia ze stonki (z tyłu), były wniebowzięte.
No, mocno różna od standardowych notka.
OdpowiedzUsuńOpisanego ułożenia w życiu pogratulować i pozazdrościć!
Ta, bo te standardowe to raczej takie dla mnie na kiedyś, co się działo w bieżącym życiu, choć jakieś tam przemyślenia też się pojawiają.
UsuńDobrze, że masz kogoś takiego.
OdpowiedzUsuńTeż się bardzo, bardzo cieszę.
Usuń