Ja to, jak zwykle, zabieram się od dupy strony do pewnych rzeczy. Otóż z myślą o zaanektowaniu małego pokoju u 824 przywiozłem ze st. mac. kabel internetowy z końcówkami, by przenieść kompa do małego pokoju i tam się podłączyć do interneta.
Gdy 824 wczoraj znowu puścił swoje zabijające się zwierzątka w kwadratowym pudełku, to dostałem powera i stwierdziłem - przenoszę się. Zabrałem się za rozmontowywanie kompa i przenoszenie go z monitorami i oprzyrządowaniem. Już na początku spodziewałem się, że 824 dostanie swojego swoistego ataku agresji i nic z tego nie wyjdzie, to też bardzo powoli, po jednej, po dwie części przenosiłem między pokojami. W trakcie wyszło, że podłączę mu jego stary komputer ponownie, więc się ucieszył, co mnie też ucieszyło, bo jakieś przyjemne doznanie. Mimo tego cały czas obawiałem się, ze strzeli mu żyłka i będzie niepotrzebny dym. Uruchomiła mu się faza, bo wszedł po przeniesieniu kilku rzeczy do małego pokoju i tonem już w mini agresji powiedział - ale abyś mi tu mebli nie przestawiał. Po tych słowach zastanawiałem się, czy cała operacja dojdzie do finału, bowiem już się zaczął montować. Finalnie, na szczęście, odebrał przenosiny pozytywnie. Wszak nie będę mu zabijających się zwierzątek wyłączał i będzie mógł, prowadzić dialog z kwadratowym pudełkiem. Tak, gada do niego, jak oni z niego "gadaja" do niego.
Po przeniesieniu kompa zabrałem się za przeciągnięcie kabla przez przedpokój, pod boazerią i przez inne zakamarki, by nie walał się na środku. Podłączyłem kompa, podłączyłem kabel i..., (jak dobrze przypuszczacie) komp ruszył, kabel nie. Fuck!
Zwinięcie kompa ponownie, przenoszenie odpadło, bo nie będę cyrku robił, wszak 1,5 dnia bez neta się chyba (dobre sformułowanie w tym miejscu) wytrzyma.
Człek się tak przyzwyczaja do neta, że nawet nie zauważa, że odcięcie nagle robi problemy. Siedząc przed kompem zastanawiałem się przez chwilę co robić?, skoro nie ma interneta. Na szczęście pozostały gry kolejowe na kompie, można pisać, jak ten wpis i słuchać muzyki (ta na szczęście pozostała po urodzinach 979 w ub. roku). Dziś mało się ściąga muzy, w zasadzie bazuje się na zasobach internetowych. A co jak nas od tego kiedyś odetną?
Wróćmy do niedzieli. Wszedł na st. mac. 172. Ponieważ miałem plan przeprosić go za to co zrobiłem z nim w ub. sobotę, to po jakiś 3 min rozmowy powiedziałem mu, że przepraszam go za tą masakrację z soboty. Odpowiedział:
- przeżyłem.
- to widzę, ale mimo tego przegiąłem pałę. Ja łykłem, ty nie i mi puściły hamulce.
Zastanawiałem się czy jak mu to powiem, to czy będzie dalej się upierał, że nic się w zasadzie nie stało, bo przy takim sformułowaniu już mu chciałem odpowiedzieć, że takie teksty działają na mnie jak płachta na byka. Nic takiego nie powiedział (w sumie po cichu myślałem, że powie, że nic się nie stało), a to znak, że faktycznie przegiąłem. Mimo tego umówiliśmy się na ten weekend na flachę, jeżeli nadzór (jego laska) mu pozwoli.
Wobec tego co sobie powiedzieliśmy, spotkanie odbyło się bez większych przegięć. Oczywiście spank był, bo to już standard, ale gra wstępna dłuższa, by też z tego coś miał, a może on woli to napieprzanie - nie wiem. To z tych niewygodnych pytań, których nie zadaje się. Ludzie pierwotni chyba nie mieli takich problemów. U nich polityki takiej jak w obecnym wymiarze w naszych działaniach nie było.
Musze w pokoju zamontować małe lusterko, by widzieć ewentualne wejście 824, bo siedzę totalnie tyłem do wejścia i nie widzę jak wchodzi, a on po nieoczekiwanym wejściu widzie ekrany komputera i co się na nich dzieje. Do tego jak leci muza z głośników, to czasem mnie zaskakuje.
Z innych spraw. 302 już olał szkołę, tzn. ona go chyba wyciepła, bo ani szkoła, ani praktyki, ma już wolne jak napisał. 303 też w tym roku zakończy edukację, więc tradycja rodzinna zostanie zachowana. Oczywiście na tym etapie oni myślą, że będą mieli lepsze życie niż 972 i jego żona, ale widać, że osoby z niskim wykształceniem mają życie do dupy i to wbrew pozorom bardzo szybko. Ich "zabawa" często kończy się ok 24 roku. To wtedy większość z nich ma już larwy i kobietę siedzącą w domu i wysysającą z nich kasę, a oni szybko stają się niewolnikami ekonomicznymi, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie będę kolejny raz rozpisywał sie o tym samym, już tyle razy opisywałem zwalone życie mięśniaków-skurwieli.
No i nie będzie dziś wyjątkowo zdjęcia, bo podpiąłem kompa do sieci, to jeszcze przed wyglebieniem chcę wypchnąć notkę ze stacji.
Tyle, narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz