Pomału wchodzi w życie program 500+. Ponieważ część posiadająca więcej dzieci dostanie kasę, to część która jej nie dostanie patrzy trochę z zazdrością na tą pierwszą. Ale sam program ma trochę głębszy wymiar. Otóż, część społeczeństwa, powiedzmy ta mniej rozgarnięta, w pędzie po kasę i dla niej, będzie płodziła larwy w tempie jakim się da. Właściwie to po co w ogóle ten program.
Wiemy, że mamy państwo zadłużone, m-ta zadłużone, powiaty, gminy itd. schodząc w dół. Te instytucje zadłużając się opierają spłatę tego zadłużenia na liczbie mieszkańców. Gdy jest ona pożądana spłata zadłużenia nie jest zagrożona, ktoś podatki będzie płacić. Gdy jednak, liczba mieszkańców dość szybko spada proces spłaty jest zagrożony. Nie da się w nieskończoność dźwigać podatków dla zmniejszającej się liczby mieszkańców, bo Ci też spierdolą, a mając większe obciążenia finansowe będą się mniej rozmnażać, przeto rząd sztucznie ze szkodą dla obywateli chce ich napłodzić. Niestety ze szkodą, bowiem Ci mniej rozgarnięcie nie kumają, że rozmnażając się w zbyt dużym tempie robią sobie sami źle. Przecież znowu może dojść do sytuacji przerabianej w latach 90-ych, że na Twoje miejsce jest 10-ciu innych lub jak w filmie "Ziemia obiecana", kiedy pod płotem fabryki siedzieli ludzie czekający na pracę, bo się nadmiernie rozmnożyli i nie ma z nimi co zrobić, to jak jednego w fabryce przemieliło, to następni też chcieli być przemieleni za parę groszy.
To dziś, po wielu latach, kiedy ludzi w kraju było za dużo, wreszcie zaczyna, w niektórych rejonach, ich brakować. Skutkuje to w miejscach gdzie ich brakuje, większymi stawkami za pracę, co jest dla samych ludzi dobre. Pozytywów związanych ze zmniejszającą się liczbą ludzi jest więcej, teraz nie będę ich tu pisał.
Natomiast pozostaje jeszcze problem gospodarowania kasą, którą dostaną rodziny mające większą ilość dzieci. Znaczna część tej kasy, bo co tu dużo pisać, zostanie przedupiona. To rodziny o niskim statusie finansowym, umysłowym, mają dziś przeważnie więcej niż jedno dziecko, to one stanowią tą większość. W rodzinach dających sobie radę, rozgarniętych, gdzie oboje rodziców pracuje często jest po jednym dziecku.
Reasumując, czy powinniśmy robić dobrze państwu, które zasadniczo ma nas gdzieś i miastom, które podobnie rozwalają naszą kasę, a jednocześnie robić sobie źle, bo naprodukujemy znowu większe bezrobocie (wiemy o postępującej mechanizacji robót, to ludzi będzie do pracy mniej potrzebnych) i konkurencję dla samych siebie, bowiem młodzi będą nas wypierać za 20 lat z miejsc pracy?
Czy to zrozumieją rodziny o niskim statusie? Czy chcemy powrócić do czasów panów, wójtów, plebanów, gdzie owieczki (nadmiernie rozmnożone, przeto biedne, w pogoni za chlebem) będą musiały wykonywać rozkazy tych trzech? A tak przy małej ilości ludzi, nawet za małej, to oni będą musieli zabiegać o pracowników, aby prowadząc firmy mogli w ogóle zarobić pracą innych, czy nadal chcemy być niewolnikami ekonomicznymi ? Będąc przy ekonomii, to jeszcze jedno. To właśnie tym trzem zależy na większej ilości owieczek, aby ich zyski były większe mniejszym kosztem, to przy większej ilości owieczek mogą trzymać je w biedzie i głupocie rządząc nimi, jak chcą. Okaże się za 3 lata, jak będzie z urodzeniami.
Patrzę na 824 i za każdym razem myślę o utrzymaniu swojego mózgu w jako takim stanie sprawności. Cofnięcie się 824 jest widoczne, nadrabia to doskonałą kondycją fizyczną jak na jego wiek, mnie chyba nie będzie dane tyle pociągnąć, wszak nie jestem z tych genetycznie silnie zbudowanych i regenerujących się. Ale co zrobić jak kiedyś już w etapie rozwoju zaburzyliśmy naturalny w przyrodzie trend, że w pędzie do kopulacji wygrywa osobnik silniejszy przeto gatunek jest dobrze podtrzymany. Dziś, ten pęd został zaburzony, przez socjalizację społeczeństwa, przebiegunowanie wartości. Pozostaje korzystać z wiedzy, aby przynajmniej samemu sobie nie szkodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz