sobota, 16 kwietnia 2016

Sobota

W regularności robienia wpisów czasem występują turbulencje łańcucha dostaw nowych treści. Tak wydarzyło się dziś. Od rana nie było warunków na poczynienie, to też dopiero teraz siadłem do klawy. Wczoraj wyjazd do najstarszego skurwiela od 972. Gdzieś się zgubił wokół ośrodka, oczywiście żona od 972 powiedziała mu, że będziemy 16:00-16:30, a mnie abym przyjechał tak, by tam dojechać na 17:30. Jak się skurwiel nie doczekał to polazł, następnie ona z pretensjami, że nie czekał. Co raz bardziej widzę, że mają wyjebane na rodziców, a trzeci to już szczególnie. W każdym razie znalazł się ten 1-szy lezie na przeciw nam, a żona od 972 krzyczy do niego:
- zaraz dostaniesz w ryj.
 No to ten piruet i poszedł do budynku. Też bym tak zrobił. W drodze do budynku powiedziałem żonie od 972 o skończeniu się jej metod "wychowawczych" czyli napierdalania dzieci, bo 1-szy już jest na to za stary, a w następnych latach następni będą za starzy. I co wtedy ona zrobi? Tego nie przewidziała lub nie przewiduje. Tzn. nie dostanie ich wcześniej jak osiągną 18-ki to ma jeszcze kilka lat swobody, jeżeli w ogóle będą chcieli wrócić do domu.
  Od 1-go pojechaliśmy do wioski od 972, a po odstawieniu auta, zara zwinąłem się na stację macierzystą, bowiem nie chciało mi się u nich siedzieć tym bardziej, że zimno u nich to zamarzałbym w mieszkaniu. Na stacji macierzystej ciepło, można się wygrzewać.
  Jak na piątek to w miarę luźno było, oczywiście przewinął sie 826, 834, 895 ale 979 poszedł na imprezkę to jakby zabrał ich z sobą. Ostatni ok. 22:20 odszedł 834. Siedziałem przy kompie, trochę się nacieszałem pustością stacji, wszak w pt. to rzadkość, choć jak pamiętam tydz. temu było podobnie.
   Dziś za to byliśmy z drugiej strony i 2-go i 3-go skurwiela od 972. Przepaść między 3-cim, a rodzicami i braćmi też powiększa się i sytuacja robi wrażenie nie do uratowania. Nie ma żadnego kontaktu między rodzicami, a nim, ale co ciekawe do mnie zwraca się normalnie i jakakolwiek łączność jest. Za to między w/w żadnej. Wyalienował się zupełnie, zresztą jest to reakcja na akcję rodziców i braci. Za pewne skończy się wywaleniem go do innego ośrodka przez pingwiny, które nie radzą sobie z nim, a co złe to po za ośrodek pingwiniarski. Szkoda, bo przepadł, a wokół wszyscy, może oprócz mnie, mają na to wyjebane, ale też nie mogę prawie nic zrobić, bo nawet jakbym chciał z nim na osobności pogadać, to zaraz przyleci ciekawska żona od 972, albo on sam, choć sami żadnej rozmowy nie są w stanie wygenerować. Ot takie zachowania jak neandertalczyków w dawnych czasach. I to jest właśnie wpływ miejsca urodzenia na dalsze życie. Jemu się nie udało lub nie poszczęściło. Dawanie teraz ludziom 500zł za kilkanaście lat pogłębi dramat młodych ludzi płodzonych dla kasy.
  "Pingwiny z Madagaskaru" to jest jednak rewelacyjna bajka, z takim samym scenariuszem. W sumie to ona raczej nie jest dla małych dzieci, bo one tam tylko widzą obrazki, ale relacje interpersonalne są bardzo umiejętnie wykazane. We wczorajszym odcinku jak wyciągano Kowalskiego z małego zoo, to się aż popłakałem.
   W sumie to tyle, bo już zgłosił zajęcie szlaku 826, a przy nim to nic nie napiszę, więc reszta jutro.
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz