czwartek, 31 marca 2016

Czwartek

    Z czasem znowu jest co raz gorzej. Głównie za sprawą wyjazdów z 972 do jego małych skurwieli. Tydz. tak szybko minął, że na jutro, w ogóle nie kojarzyłem, iż już piątek, choć miałem jechać do 824, znowu umówiłem się z żoną od 972, bo musi (jakby nie mogła wysłać pocztą) L4 do pracy, ale przy okazji załatwię kilka swoich spraw m.in. też zawiezienie L4 do PUP.
   Wahałem się czy napisać, ale niech będzie. Wczoraj pojechałem do Sosnowca, bowiem umówiłem się z jednym z felka na seks. Podjechałem autem od 972 (wreszcie jakiś pożytek z auta) pod wskazany adres. Stary budynek piętrowy prawie w centrum. Lokator na pierwszym pietrze. Po starych drewnianych schodach wchodziłem dość cicho, bowiem wiem, że w takich domach to wszyscy chcą wszystko wiedzieć. Kuchnia z pokojem i wydzieloną łazienką z kuchni, z drzwiami wejściowymi rozpadającymi się, ze szparami, ledwo domykającymi się. Jakby się mocniej oprzeć to wpadło by się do środka. Jak wszedłem to należało być po cichu, bo mogą sąsiadki usłyszeć. Wchodząc po schodach w miarę cicho jednak miałem rację.
   No qrwa, to po co pisze, że ma lokum, ani mu w klatę przywalić, bo echo takie i od razu było na korytarzu słychać. Raz klapsa zrobiłem i tyle. Z tego co napisał na felku nie dało się zrobić nic, bo warunki techniczno-ruchowe nie pozwalały. Oprócz tego co chwilę robił miny jakby to w ogóle robił pierwszy raz lub było to coś nowego dla niego. Od razu przypomniały mi się spotkania ze 172. No jak wyjdzie, to pomyślałem wsiadając już do auta po wszystkim, postawię mu litra, bo jednak tyle można z nim zrobić, a wydawało mi się, że tak mało.
   Mieszkanie prawie w żadnym stylu. Meble i nowe i stare, podobnie z innymi rzeczami. TV jeszcze kineskopowy, którego włączył w celu niby zagłuszenia naszych odgłosów, ale TV już trochę zdefektowany to co jakiś czas się wyłączał, więc należało być cicho, po czym po paru minutach się włączał. W czasie kiedy się wyłączał, to mnie opadał, bo nie dało się prawie nic zrobić, przez te drzwi, to z samego leżenia nie dźwigał się. Jeszcze jakby ktoś bezsensownie nie zwalił ściany między kuchnią, a pokojem, to było by pomieszczenie wygłuszające dźwieki, a tak nic.
   Koleś z którym się spotkałem mieścił się w widełkach wyglądowych, trochę zdjęcia wyszły lepiej jak w rzeczywistości, ale na szczęście dało się go strawić oczami, natomiast za klatę chwycić - nie, bo mnie skóra boli, potrzeć się o niego - nie, bo to samo, jak ciągnął to mało się nie wyrzygał, w końcu załadowałem go od tyłu, ale nie widziałem miny, bo był tyłem do mnie i może, i dobrze. Ogólnie by i było fajnie, ale te drzwi, które jakby były, a jakby ich nie było, demolowały cały plan. Trochę zdegustowany wracałem do domu, przez część trasy myśląc o chwilowej utracie 172.
    Zgłoszenie o podesłanie składu pustych cystern nadeszło ok. 17:00 (to wcześnie), a ponieważ stacja akurat nie miała żadnego składu na torach, to mogłem sformować skład pustych i zamknąć posterunek dla czynności techniczno-ruchowych i wydalić się na trasę. Udało się zimę przejeździć bez oświetlenia roweru, a teraz po przesunięciu czasu, obiegi w większości będą realizowane w świetle dziennym. W związku z tym odpadły ograniczenia na trasie ze względu na brak wymaganej widzialności, ograniczenia ze względu na niską temp. to wczoraj dość sprawnie obieg został zrealizowany.
    Dziś był w południe, po wizytach u lekarzy, ćwiczyć 826. No jakby nie jego wrodzona głupota to było by z nim fajnie, tzn. chyba bardziej bym go trawił. Tak, mimo jego wyglądu, jakoś nie mogę go trawić. Nadrabia ćwiczeniami w klacie i krótkich spodenkach, czyli cały go oglądania. Wczoraj jak ćwiczył, też był, przed wyjazdem do Sosnowca, patrzałem na niego jak robił pompki i myślałem, no taki to by się mógł trafić. Ten, co opisywałem w 900 notce, z dw. PKP Ka-ce, był podobny.
    A u lekarzy w jednej przychodni, pielęgniarka jak powiedziałem, że chcę L4 to powiedziała, że lekarz pierwszego kontaktu wypiszę i mam tam iść. Wydrukowała mi kartę wizyty i poszedłem do LPK. Tak w rejestracji kolejna pielęgniarka, a następnie moja lekarka zrobiły kwadratowe oczy, że mają na podstawie karty wizyty wypisać L4
- czemu w ogóle tu, a nie lekarz, u którego Pan był?
- no nie wiem (odpowiedziałem), skierowano mnie tu to przylazłem
- (lekarka) powinnam Pana odesłać z powrotem.
  Wypisały L4, po telefonie gdzieś tam konsultującym ową dziwną sytuację.
   No dobrze, teraz tyle, bo jakby jeszcze muszę zająć się kuchnią, a czas się kurczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz