Wczoraj w ramach wymiany barterowej zaniosłem fryzjerce, która od około roku strzyże mnie za darmo, wino własnej produkcji. Wiem, jest zajebiste, co zresztą w wiosce przed blokiem, jak wracałem od 820, wykrzyczała fryzjerka będąca chyba pod wpływem.
Niestety wina wyszło trochę mało, no cóż nie rozdamy tyle ile zakładaliśmy, ale w tym roku, jak plan się uda to dwa baniaki napełnimy przyszłym winem. Wczoraj zgłoszenie zapotrzebowania na puste cysterny nadeszło o 20.25, odejście ze stacji ze składem o 20:40, ponowne wejście na stację o 21:45, bowiem obieg całej trasy w mżawce. Jakoś po 19:30 łyknąłem ok. 200 ml wina własnej produkcji i trochę mnie siekło. Mało tego trzymało mnie przez cały obieg z cysternami. Jednak jakiś inny gatunek alkoholu w naturalnej produkcji, bo, jak mówiłem 979, po np. żołądkowej gorzkiej klasycznej, to tzw. faza mija dość szybko i po podobnej dawce alko z niej już by mnie tak długo nie trzymało, a tu po winie takie coś... Dziś imprezka z własnym winem, bowiem obiegu z cysternami nie będzie, to popo wolne. No będzie się działo, jeszcze muszę poczytać o winie z wiśni, co się nim nie zaprawię totalnie.
Był dziś przed pracą 826 poćwiczyć. Dawno nie miałem żadnego mięśniaka w rękach, to tez jak go głaskałem po plecach, to aż mi stanął. Tylko czemu to jest kolejny neandertalczyk. Kiedyś się zastanawiałem czy on aby nie jest nasz, bo nie ma żadnej laski, nadto, jak sam twierdził, jest jeszcze prawiczkiem. No przecież nie odstrasza wyglądem, ale przy dłuższej znajomości odstrasza obyciem i prymitywnością, może dlatego te laski, mimo jego wyglądu, nic z nim nie robią i nie atakują go lub zlewają jego ataki. Tyle, może jeszcze później napiszę coś po winie. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz