Jaki wczoraj miałem dzień do dupy, to jest niesamowite. Wydajność prawie na poziomie zero. Trochę temu sprzyjała pogoda, ale żeby aż tak... No dramat. Na szczęście dziś obowiązkowe zajęcia w tym wyjście do lekarza, niestety naciągnięte ścięgna barku w sobotę dały się we znaki, taki pkt. krytyczny to też od wczoraj ponownie ręka przywiązana do korpusu.
Obiegi z cysternami zgłaszają ostatnio późno, wczoraj 20:10, a za nim sformowałem skład i odszedłem ze stacji to była już 20:30. Niedaleko za stacją spotkałem śmieciarza, do którego chciałem się kiedyś dobrać. Rozmawialiśmy może 5 min po czym on poszedł szukać matki, też zbierającej ze śmieci, a jak na swój szlak. Tacy śmieciarz to przeważnie mają fajne figury, bo jednak paca fizyczna, a z drugiej strony nie dojadają, do tego czasem jakieś imprezki i wyglądają dobrze. Z tego co z nim rozmawiałem, to nawet na rejonach śmieci jest mniej teraz ze względu na znaczne zmniejszenie bezrobocia i braki ludzi do pracy na niektórych stanowiskach. Sam śmieciarz powiedział, że niby od pn. lezie do pracy na budowlankę. No niech mu się powodzi.
Ze składem cystern zjechał kapuśniak, ogórkowa i buchty. Po odejściu ok. 21:40 834, 895 i 897 979 jednak przemógł się i sięgnął po kapuśniak. Pisałem to już, jakoś przy nich to nigdy nie je tego co zwożę, może kiedyś się go o to zapytam, ale robi to bardziej wrażenie (ta sytuacja), że odpowiedzi szczerej nie dostanę (a przynajmniej takie mam przekonanie).
W tytule jest 200/889. Te 200 to dwusetna notka tu po przeniesieniu bloga z interii, z 889 to łącznie tyle notek od początku pisania. Trochę tego już spłodziłem.
Wczoraj 374 o 22:00 zadzwonił i powiedział, że auto mu stanęło w Opolu. Niby od dwu tyg. szwankowało mu zapalanie auta, ale jakoś w rozmowach ani razu tego tego tematu nie podjął to też nie wiem czy tak faktycznie było. W każdym razie w 18 godz. swojej pracy zjechał na kawę do (chyba) maka i już auta nie odpalił. W trakcie rozmowy pytam się czy, skoro to już trwało od dwu tyg., sprawdził klemy? Z drugiej strony przez chwilę cisza i zaczął nawijać, że to wina jego szefa, bo mu zgłaszał, a on nic z tym nie zrobił itd. Ponownie po iluś zdaniach spytałem, czy sprawdził klemy. Znowu chwila ciszy i zszedł na inny temat. Co raz bardziej zaczynałem się przekonywać, że on w ogóle nie wie co to klemy. Nie dałem za wygraną i za trzecim razem odpowiedział, może na wskutek zwarcia w obwodach mózgowych, prawie jak na filmie "Mikołajek" odnalazł co znaczą owe klemy i odpowiedział, że tam, choć wcześniej powiedział, że tam gdzie kable przychodzą do akumulatora, wszystko (w sensie chyba te klemy), było czarne. Czyli nie czyścił ich. Całej rozmowie przysłuchiwał się 979, bo 374 tak głośno mówił do telefonu, iż miałem go odsunięty od głowy. Po rozmowie powiedziałem 979, że współczuję właścicielowi firmy takich kierowców. Wpierw 895 przekręcił silnik, teraz 374 stanął na trasie o 21:30. Dzisiejsi kierowcy to jeżdżące "blondynki", choć 811 zawsze się unosi, jako że blond, ale tak jest. Jak można nie wiedzieć, co to klemy wykonując ten zawód. Jak można nie sprawdzić połączenia na klemach, jeżeli, jak twierdzi, od dwu tygodni zapalanie auta szwankuje? To ktoś taki nazywa się kierowcą? Jakiś żart. No i oczywiście na koniec rozmowy powiedział, że jak szef nie będzie mu przyszykowywał auta to on nie będzie jeździć. No rewelka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz