979 był na wiosce w lokalu na imprezce. Przyszedł trochę zniesmaczony po niej, bo niby nie to towarzystwo, nie ta atmosfera itp. Mimo tego przyszedł po iluś tam piwach, a na msc. na stacji łyknął jeszcze dwa.
Mieszka u mnie, z naprawdę krótkimi przerwami, już 8 lat i z tego powodu traktuję go jak własnego syna i nawet jak gdzieś idzie na imprezki to wraca do domu. Następnie jak już wyglebił nieżywy na łóżko, to należy, czy wypada przykryć go kocem w pościeli, innymi słowy zająć się nim. I to jest to co nie powoduje efektu samotności w mieszkaniu. To, że wraca, niezależnie w jakim stanie to wraca i jest. Za nim wyglebił to obserwowałem go jak przypadkowo prężył mięśnie rąk i, choć bardzo ładne, w ogóle mnie nie podniecał. Widać mózg przestawił się już z potencjalnej zdobyczy na osobnika, który jest po za tym działaniem. Patrzałem na jego ręce, na napięte mięśnie przedramieni, bicepsów, tricepsów i choć u każdego innego wywołało by podniecenie, to u mnie nie. No i b. dobrze. Teraz trzeba mu tą informację wbijać do głowy, bo on chyba cały czas myśli jeszcze, iż chce się do niego dobierać. To fakt, że czasami chwycę co za rękę, czy za ramię, ale jest to takie (nie wiem czy to dobre określenie) ojcowskie. Wiem, wydaje się to jakąś kosmiczną bzdurą, ale to tak u mnie działa.
897 siedział dziś do 01:50 i o tej odszedł ze stacji. Po szybkich procedurach wyglebiłem o 02:00 i spałem (niestety) 6h, ale to weekend to jakby wpisane w pracę stacji. Odeśpię w nocy z nd/pn.
A winko rewelacyjne, wypiłem 0,7ltr w dość długim czasie 3h szczególnie nie śpieszyłem się, raczej delektowałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz