niedziela, 6 marca 2016

Niedziela

    Spisałem się wczoraj takim jednym z felka. Umówiliśmy się wstępnie na dziś na 10:00, ale jeszcze rano mieliśmy to potwierdzić. W miarę się pisało, jak na możliwości ludzi na tym portalu, ale aby pisać musiałem się przenieść z grupy A, gdzie zaczęła się rozkręcać imprezka już o 19:30 na grupę C. To pisanie tyle trwało, że w sumie poszedłem spać nawet na grupie C, na której w planie później miał kopulację przeprowadzić 979. Nawet na ten cel obudził mnie ok. 03:30, aby być przygotowanym na zmianę grupy stacjonowania, ale jakoś to nie szło. W końcu okazało się, że laska postanowiła się wraz z 897 wydalić się ze stacji. Tak też się stało wobec czego o 03:50 poszedłem sprawdzić co na stacji po imprezce, głównie na grupie A. A tam leży 174, aż mi się zaraz ciepło zrobiło, a jeszcze bardziej jak dotknąłem jego ciepłych rąk. Zacząłem go głaskać po rękach, jak zwykle mocno, a on mocno spał, albo tak udawał... No już nie wiem co myśleć. Przedramię prawej ręki leżące częściowo na brzuchu od dolnej strony z pięknie wystającą, napęczniałą żyłą. Gładziłem opuszkami palców żyłę na prawie całej długości, czyli od nadgarstka do prawie łokcia. Z łokcia przesuwałem palce na biceps, też czasami mocno go ściskając. U niego żadnej reakcji. Najgorsze był jak zwykle proces decyzyjny, bowiem teoretycznie na rano byłem umówiony, a godz. taka, że mógłbym rano mieć problemy ze wstawaniem, nadto jak opróżniłbym zbiorniki, to nie wiem jakby wyszło, z tym który miał przyjechać, w końcu przyszło mi do głowy powiedzenie: lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu, ale zara sią zreflektowałem, bowiem do cyca to nie wróbel był właśnie w moich rękach, a raczej sokół. Do tego po raz kolejny niby nic nie czujący. W trakcie myślenia w moich rękach znalazła się już druga ręka, która od korpusu była prostopadle wyprostowana. Głaskanie go po naciągniętym bicepsie, przedramieniu, do tego do dłoni przycisnąłem swoje udo, bowiem stałem przy łóżku, jego palce na moim udzie robiły wrażenie jakby je trzymał. Chciałem, przynajmniej w planach było, aby wsadzić mu do ręki organ, ale cały czas myślałem o rannym spotkaniu jednocześnie głaskając go już po klacie. On leżał jak nieżywy, tylko oddech i lekkie chrapanie oznajmiało, że jednak żyje i (chciałem napisać) ma się dobrze, ale tego nie wiem, a przynajmniej wtedy nie wiedziałem. Jak odszedłem od niego spr. coś w kuchni to przewrócił się na bok, odsłaniając plecy. Jak wróciłem to zabrałem się do masowania pleców, ach takie plecy i te ręce do tego. Wcześniej jak była imprezka to walczyli na rękę, na stole. 174 był niepokonany, pod jego naporem padł dwa razy 826, oraz inny mięśniak z wioski (nie ma swojego numerka). Zresztą z obecnych wczoraj i tak nikt nie zdołałby go pokonać. Takie ręce z niczego się nie wzięły. Głaskając go po plecach myślałem wchodzić na niego czy nie i co z porannym spotkaniem? Ponieważ było już po 04:30 to pomyślałem, że dam sobie szansę na spotkanie  kimś innym i poszedłem na grupę C spać.
   A rano obudziłem się jeszcze przed budzikiem o 07:35. Jak włączyłem kompa to przeczytałem, że spotkanie jednak odwołane od razu przypomniał mi się owy wróbel i gołąb, cokolwiek można za nie podstawić. 174 też wstał, oczywiście pierwsze co wypowiedział to: nic nie pamiętam...(choć się go nie pytałem, a nikogo innego nie było na stacji). No można i tak, zresztą jak dla mnie to nawet i lepiej, bo po co ma pamiętać, jeszcze by coś z tego wylazło, a tak może jedna część mózgu chce czegoś innego, druga ta bardziej na jawie też lub nie chce się kłócić z tamtą i wychodzi jak wychodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz