Wiem, wiem, wiem. Nie było wczoraj notki, ale nie było torów stacyjnych wolnych w ciągu mojego urzędowania na stacji, to też nie było jak jej popełnić. Dzień wolny, to obudziliśmy się z 979 ok. 09:30 i do mojego wyjścia ze stacji o 12:10 979 cały czas był.
Z kolei po moim wejściu na stację o 21:30 też był już do zamknięcia post. dla czynn. techniczno-ruchowych więc zupełnie niespotykanie notka odpadła.
A w pn. wieczorem byłem przez 2,5 h sam, bowiem 979 wraz z 834 poszedł na piwo do 832 to ta wizyta, która nie doszła w nd. do skutku. Przez bloga nie pamiętam, co robiłem, bo w zwyczaju jest na bieżąco opisywanie tego co było, przeto mózg nauczył się nie zapamiętywać i tak też robi, pewnie oglądałem coś w TV pozyskując info z kompa.
Wczoraj za to ok. 11:00 zadzwonił niespodziewanie 972, że wyjazd do jego małych skurwieli do ośrodków. Zaskoczył mnie tym, oni myślą, że to TAXI i na każdy telefon jestem gotowy. Tak nie było, bowiem zapowiedziana wizyta na nastawni u kolegi, a z niej miałem jechać do 672 zobaczyć jak mieszka i co najważniejsze jak wygląda. Wstępnie miało to być zrobione rowerem, ale ok. 11:30 burza z gradem. No pięknie qrwa, do tego ja na rowerku. Ponieważ żona od 972 zaproponowała, że mogę to obrócić autem, a następnie po nich przyjechać do ośrodka małych skurwieli to po incydencie pogodowym zadzwoniłem do niej i na propozycje przystałem. Pojechałem do wioski 972 środkami masowego rażenia, bowiem nadal dość mocno odczuwam przewianie korzonków. Co za shit z tym stanem, chodzę jakbym mial 70 lat. No nic, podjechałem do nich, a następnie zawiozłem ich połowę trasy, aby się przesiedli na środek masowego rażenia, a ja pojechałem to kolegi na nastawnię,
Ach tory kolejowe, moja reakcja na przebywanie na nich, odczucia łażąc po nich, chyba na przeciwnym biegunie można by jedynie ustawić jakiegoś przejebanego mięśniaka-skurwiela inne doznania nie są w stanie przyćmić tych z terenów kolejowych. Skąd takie coś, do końca nie wiem, ale dobrze, że jest. Nie potrzeba wyjazdów do ciepłych krajów, jakiś all inclusive, wystarczą tereny kolejowe i mózg jest zrelaksowany, rozluźniony, regeneruje się itp. Kolega ma akurat nastawnię z małym ruchem, taką na której dobrze by mi się pracowało, choć wajch mało. Tylko trzy do przekładania, nie to co 15, które miałem na nastawni jak pracowałem, do tego wszystkie używane, bo często na nastawniach są wajchy, ale nieczynne, bo coś tam, coś tam. U nas było 15 i wszystkie czynne. Taki średni okręg nastawczy. Zdatność wszystkich torów do jazdy generowała czasami ciekawe przebiegi, no i jeszcze ciekawsze manewry. Przy takiej ilości można było podejmować decyzje, którędy dany manewr puścić. Nastawnię od kolegi już raz sfotografowałem kiedyś, niestety nie mam zdjęć jej wnętrza przed remontem, mam z zewnątrz jeszcze przed. Nastawnia z przejazdem drogowym w poziomie szyn, z obsługiwanymi rogatkami z niej. To jedyna niedogodność - duży ruch u jej podnóża. Ta, na której pracowałem była na miedzytorzu (między grupami torów), do tego najbliższe zabudowania w linii prostej były za lasem jakieś 600m, ścieżkami to jakieś 800 m, przeto bardzo sporadycznie ktoś zapuszczał się jej rejon, bo i nie było po co, dla nie miłośników kolei.
U kolegi byłem 2h, na koniec zrobiłem jeszcze kilka fot na zewnątrz i telefonicznie umówiłem się z 672 o jeździe do niego. Gdzieś tam mieli iść na grilla do kolegi i koleżanki na ogródek, ale pogoda taka przemienna dziś. W każdym razie byli jeszcze w domu, to zapowiedziałem zajęcie szlaków, popatrzałem do mapy jak jechać i odpaliłem maszynę.
W mieszkaniu u 672 tyle, że poukładane meble i zagospodarowane do życia. Tak brak mu w części funkcjonalności, ale od kogo młodzi mają się uczyć, jak czasy takie, że oni wiedza najlepiej, co i jak, nie mają wzorców, nie potrafią przeprowadzić analizy, co zmienić, by było bardziej funkcjonalnie.
Wydawało mi się, że laska od 672 trochę przybrała, będę się musiał go spytać, czy źle zapamiętałem, czy faktycznie zmiany nie w tą stronę. Za to 672 trzyma się dobrze i przyjemnie się na niego patrzało. Dobrze jak mięśniak trzyma formę, choć na siłownię już nie chodzi, to może żywienie tu odgrywa rolę. Nie mogłem swobodnie porozmawiać, bowiem siedzieli też znajomi, para która ich zaprosiła na grilla na lokalne ogródki. Długo nie posiedziałem, bowiem jeszcze przed wyjazdem z nastawni dzwoniła żona od 972, że już nasiedzieli się u małych skurwieli i chcą wracać do domu po rzeczy od najstarszego skurwiela, a następnie i jego zawieźć do ośrodka.
Znowu przed wyjazdem musiałem na mapie ułożyć drogę przejazdu, bo tereny dawno nie jeżdżone, to i zapomniałem, a wiele się zmienia. Ze stacji 672 jak odjeżdżałem to niedługo zrobiło się oberwanie chmury. W takich warunkach jechałem jakieś 3 km, po czym w mieście zrobiło się suchu.
Pingwiny z ośrodka zorganizowały wycieczkę w góry, ale 3-ci nie pojechał, bowiem powiedział jednemu z pingwinów, że jest starym pizdowatym pingwinem i aby się waliła na ryj (no coś w ten deseń) to też pingwiny nie mając już nic innego z metod wychowawczych pozostawiły go w ośrodku. Nie dociekałem, czy został tam sam, czy jeszcze jakieś inne przejebane skurwiele nie pojechały.
Na sali odwiedzin była już tylko rodzina 972 innych odwiedzających nie było. 1-szy się spakował, przyniósł rzeczy i w zasadzie byliśmy gotowi do jazdy. Jeszcze pożegnania z 2-gim i najmniejszym i wyszliśmy z ośrodka. W drodze do ośrodka 1-go wjazd jeszcze do wioski 972, ponieważ wymiana rzeczy do prania z tymi po praniu. 1-szy zauważylem stał się w "zarabianiu" kasy sprzedająco-pozyskującym rzeczy. I tak, niektóre swoje sprzedaje, albo zamienia na inne, te zaś też dalej sprzedaje. No niby dobrze, ale w wioskach skurwiele często to robią, przy czym jedni naciągają drugich na przeróżne ciulstwa, czasami niesprawne, aby tylko pchnąć. 1-mu też przypadnie się jeszcze kilka razy naciąć. Niedaleko ośrodka 1-go powiedziałem:
- to teraz zawieziemy najstarszego skurwiela do ośrodka i limit skurwieli na weekend wyczerpany.
Żona od 972 powtórzyła to 1-mu, bo niedosłyszał. To jakby refleksja telefonu żony od 972, że już się nasiedzieli u skurwieli i chcą wracać. Czyli widzenia na weekend, a w tygodniu - uff, wolne od nich.
Po jeździe posiedziałem jeszcze kurtuazyjnie u 972 w mieszkaniu godzinę po czym wraz z nim wyszedłem, bo on na nockę, a mnie pozostała trasa na stację macierzystą.
979 miał przez prawie cały dzień mieszkanie dla siebie, ale nie wnikałem co robił i kto był na torach stacyjnych. Mnie to niepotrzebne, a on nie będzie się czuł inwigilowany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz