środa, 14 października 2015

Środa.

   Nie ma to jak nie mieć czasu, a w związku z tym się mało śpi. Ostatnio w ogóle śpię jakbym chodził do pracy, tzn. niedosypiam. Dziś spałem jakieś 4,50h, a wczoraj to już w ogóle była jazda. Poszedłem spać ok. 01:00. O 04:20 tel. do 172, on śpi jak zabity to nie odebrał, nawet nie wiedział, że dzwoniło - mnie obudziło. 05:30 mój budzik, aby obudzić 172 do pracy, bo nie wiedziałem czy se nastawił budzik. Zwlokłem się jakoś 05:35 totalnie przydupiony, budzę go, a on - że będą dzwonić czy ma jechać, bo jak deszcz to - nie. 05:50 włączył się jego budzik. 06:30 dzwonią, że jednak do pracy. Po procedurach budzenia wychodzi o 06:50, zamykam za nim drzwi. Wracam do łóżka, leżę i leżę, zrobiłem w.k. i jakoś przed 08:00 zasnąłem, obudziłem się o 10:00. Jeszcze trochę, a zacznę, jak 824, cierpieć na bezsenność.
   Wczoraj też nie lepiej, jeszcze przed spaniem przypomniał mi się 826 i w ciągu 30min dwa razy go przerobiłem. Nie wiem co się ze mną dzieje. Zabieram się za realizacje planów dnia, bo dość sporo tego. Trochę je zmodyfikowałem, otóż po larwie jadę przygotować i częśćiowo przywieźć do domu cegły. Jeżeli uda się w dwu kursach to nie będę angażował 374 tylko zwiozę je sam.
  W ogóle to miałem zrobić flachę ze 181, oczywiście nie ma kiedy, zostanie na przyszły tydz. jak go jeszcze nie wezmą do pracy do cyca, bo później to już kapa. 826 też dziś na rozmowę w spr. pracy.
  aktualizacja 22:55
   Zajmowanie się larwą to jest niesamowita praca. Oczy trzeba mieć dookoła głowy, a jeszcze utrzymanie jej w mieszkaniu, w którym nie ma jakiejś większej ilości zabawek jest trudne. Efekt - larwa zaczęła się bawić kryształami, a ja prawie nie dostałem zawału oczywiście jej pilnując, aby jakiegoś nie potłukła. Oczywiście bawiła sie nimi, bo pewnie wszyscy jej tego zabraniali, to chciała spróbować czy przy mnie może. No niech się bawi, za 5min jej się znudzi. Znudziło za 15min. Następnie z szafy wywaliła ubrania, na dnie których była miska. Początkowo nalała tam kryształowym kielichem trochę wody, nastepnie zapragnęła wejść do misy i sie "myju myju" znaczy się okąpać. Co robić. Nalałem ciepłej wody i larwa w wodzie "myju myju" myła kielich kryształowy, kubek do kawy i plastikową miskę coś a'la na surówkę. Udało się po jakiś 2min wyciagnąć kielich kryształowy, ale pierwsza próba nie uszła uwadze larwy i zaczęła krzyczeć, że chce go z powrotem. Po godzinie 'myju myju" z dolewaniem ciepłej wody, trzeba było iść dalej, bo wiem babcia miała go zabrać do żony od brata 174. Tu się dopiero zaczęły cyrki. Wyciągnięcie larwy z wody - dramat. No nie chciała wyjść, ale co chwilę przemywałem podłogę, bowiem chlapała to sama zaczęła przelewać wodę z misy do wiadra z wodą z podłogi i w ten cudowny sposób w misie wody brakło. Udało się nakłonić aby resztę wlała sama do wiadra co też się stało. Wycieranie - kolejny problem, ale jakoś poszło. Natomiast ubieranie - 30min negocjacji, aby się ubrała. Oczywiście babcia, nie wiem skąd oni te wzorce biorą, chyba są przekazywane z pokolenia na pokolenie, teksty w stylu: zaraz zabiorą Cię Marsjanie. Już ją chciałem wywalić. Zresztą śpieszyła sie jakby zaraz miał poc. odjechać, a jak byliśmy na msc. to jeszcze na bratową trzeba było czekać. W każdym razie po negocjacjach udało się larwę ubrać po tych 30min. Na dworze wszystko ją ciekawiło i wszystko chciała sprawdzić - no jak larwa. Jakieś 800m szliśmy chyba 40min, ale dotarła dość uradowana tym, że nikt nie ciagnął jej za rękę mówiąc: idziemy, bo nie ma czasu. Tym sposobem mam pewnie u niej plusy, choć wcześniej u mnie w domu też ją mną straszyli. Uważaj, bo ten Pan (w sensie ja) jest zły i Cię porwie. Ciągle ich się pytam, czemu larwę straszą mną?
    Dobra lezę spać, bo znowu się nie wyśpię do cyca, narka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz