niedziela, 25 października 2015

Niedziela

   Sytuacja jest rozwojowa, bowiem mamy w mieszkaniu 174 w obiecującym stanie oprócz niego i gadający z nim jest 826. Na grupie C 573, choć nie jestem tego pewien, bo nie sprawdzałem, na grupie B i to jest pewne - 172. Spotkałem 174 w tramwaju wracając z sauny z kolegą, z którym kiedyś (oczywiście branżowcem) chciałem ułożyć życie. Potoczyło się inaczej i jest jak jest. Jedziemy, gadamy, a tu wsiada 174 z jakiejś imprezki. Pomyślałem od razu - jest możliwość wreszcie dokończenia i sprawdzenia czy się nada. Już w tram spytał się czy mam flachę, a mam to też zasugerowałem jej obecność. Wszystko było by fajnie, gdyby nie urzędujący wraz ze 172 826 w mieszkaniu.No dobra, jakoś udało się ok. 02:00 wyprawić do siebie 826. Po jego odejściu na sygnał zezwalający na semaforze, pomyślałem - daję czas do 02:20 na jako takie zaśnięcie 174 i zaczynam akcje. Tak też się stało. Polałem wcześniej podłogę, aby jemu i mnie się lepiej dychało i zgodnie z RJ o tej godz. kucnąłem przy łóżku. Wpierw wyciągałem powoli koszulkę z pod spodni z dresu. Od lewej strony do prawej pomału wychodziła z pod gumki spodni z dresu ukazując brzuch z lekko owłosioną okolica pępka. Aby nie było jakiegoś szoku termicznego to ręcę nagrzałem nad kaloryferem, przeto jak położyłem ciepłą, a przynajmniej w normalnej temp. rękę na jego brzuchu to jakiejś przerażającej reakcji nie było, no żadnej nie było. To mnie trochę rozochociło. Na chwile poszedłem do kuchni, jak wróciłem to jedna ręka zwisała mu z łóżka. Chwyciłem za przedramię. I tu mała dygresja. O ile będąc w saunie branżowej w ogóle mi nie stanął, a opis pobytu tam może wpiszę później, po obudzeniu się, to tu, trzymając jednego z największych skurwieli w wiosce za umięśnione przedramię, z żyłami na wierzchu bowiem ręka zwisała w dół to się żyły naprężyły to i mój organ się naprężył. Pisząc to myślę, że właśnie ta otoczka oraz nie ma się co czarować, same mięśnie spowodowały moją reakcję. Może i było by dobrze dalej, gdyby nie wejście na stację ok. 02:35 979 i 897. No myślałem, że mnie szlag trafi i rozrzuci mnie po ścianach. Jasny chuj, do qrwy, czemu akurat w takim momencie... To przedramie, ten biceps, bo oczywiście ręką również zajechałem tam, takie wrażenie, a tu takie wejście. Z drugiej strony, może i dobrze, bo tak bym się rozpędził, 174 by uległ, a oni by wtedy weszli i dopiero by było. Nigdy nie wiadomo co jest w danej chwili dobre, co skutkuje tym samym w niedalekiej czy dalekiej przyszłości. Przeciwieństwem trzeźwego myślenia jest moja nieokiełznana chuć, no ale co zrobić do cyca?
   Ja oczywiście jestem głupi, ale czy to jakieś epokowe odkrycie. W pok.A przy leżącym 979 zacząłem się dalej dobierać do 174. To przedramię, ten biceps w mojej dłoni, to jest niesamowite. Te żyły, ten mięsień, to jest tak zniewalające, że nie mogłem się powstrzymać. Znowu mu ręka spadła czy sam ją spadł i była do "mojej" dyspozycji. No zaś mi stanął. Czy to tylko ja mam jakiś defekt, że samo przedramię potrafi mnie tak podniecić? Ale mając je w ręce przypomniałem czasy podstawówki, kiedy jedyną i jakby w największej ilości dostępną częścią ciała u kolegów z klasy, którą można było obserwować, było owe przedramię. To na nie najwięcej patrzałem, to w ławce miałem kolegę mięśniaka, jeżeli wtedy to można było tak nazwać, choć już w 7 czy 8 klasie było to widać, z zajebistym jak mi się wtedy wydawało przedramieniem i bicepsem. I to mi się utrwaliło. To dziś przez przedramię, szyję mogę z dużym prawdopodieństwem ustalić resztę wyglądu i rzadko się mylę.
   No dobra, bo jest 04:15, więcej jak potrzymanie za przedramie, biceps, ze względu na obecność w tym samym pokoju 979, nie zrobię. Zaś kolejny weekend, jeżeli chodzi o rozwiązanie spr. ze 174 stracony.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz