Dzień w szpitalu zaczyna się przed 06:00. Wpierw salowe przed procedurami, krótka rozmowa, następnie o 05:50 wchodzą sprzątaczki i po 06:00 też zaczynają pracę. Po za tym spałem jakieś 4,50h, przebudziłem się ok. 04:10 do WC, a ponieważ mieliśmy chrapacza w pokoju to już nie zasnąłem, może mnie dziś wypiszą to w domu się wyśpie. Za dużo w pokoju, jednak 4 osoby, której każdej coś dolega, to uciążliwe. Ktoś źle oddycha, ktoś ma robione zatoki i smarka no i nie jestem przyzwyczajony do spania w hałasie. 972 to w domu śpi w hałasie wśród napierdalających się dzieci, grającego telewizora to jest przyzwyczajony. Choć teoretycznie mieszkam sam, to jednak też śpią, ale zawsze się ulokuje sam w pokoju to warunki są optymalne.
No i zostaje do jutra na oddziele, może to i dobrze, wypocznę jeszcze, do tego na garnuszku państwa, zresztą przez lata łożyłem na to, to jakby zwrot może się odbyć. Jak to w salach męskich, dyskuje prowadzone są ciągle, oczywiście ktoś musi przejąć pałeczkę nawijania i przejął ją siedemdziesięcioparoletni dziadek. Opowiada o swojej rodzinie, o znajomych. Polityka jako nieśmiertelny temat jest na pierwszym planie. Trochę mu się tematy wyczerpują i o co raz większych pierdołach nawija. Zbawieniem jest laptop ze słuchawkami odcinającymi od słuchania tych banałów.
Dziś jeszcze odwiedzić mnie ma 824, bo jakby wypadało go poinformować o leżeniu to ma być na ok. 14:00.
Tradycyjnie rozmowa z 811, 975 też naciągnąłem i jeszcze do 672 zadzwonię. Jak to dobrze, że w pleju za 10zł można gadać przez 40 dni no limit.
Był 824, pogadaliśmy tradycyjnie przy windach, bo to najepsze msc. do rozmów. Wyciszone, z rzadka przewijającymi się ludźmi to swoboda rozmowy jest spora i dobrze, że takie msc. wyczaiłem. Czas tu nawet szybko leci, już po obiedzie, krupnik, na drugie ziemniaki, kura gotowana (udko) marchewka, kompot. Na śniadanie 5 kromek weka, dwa plasterki padliny, masło. O ile masła starcza na 5 kromek, jak się rozsmaruje odpowienio to podliny już nie, ale zużyłem na ostatnią kromkę pasztetową z nd. która została. Teraz symek kolejowy poleci, kolacja i dziś może się popo prześpię, bo chrapacz w nocy może się dać znowu we znaki.
Kolejny dzień w szpitalu mija, dziadki się rozgadują co raz bardziej, dobrze że popołudniu udało mi się godzinę przysnąć, bo chrapacz dziś może się ponownie dać we znaki. Po za tym rozmowa popołudniowa z 672 i dłuższa udała się z 975, u którego od dziecka pochorowała się cała rodzina. Mały przyniósł z przedszkola anginę i 975, i żona chora. Rano jeszcze śniadanie i później już wypisanie. Powrót do domu, a tam nie wiem jak wygląda, czy przypadkiem się za głowę nie chwycę. Jeżeli tak będzie to zaprzęgnę tym razem 172 do pracy i 573 też, bo przecież nie będę sprzątaczką zaraz po wyjsciu ze szpitala. Zresztą okaże się jak będzie. Ze 181 kontakt sms-owy, bo do niego rozmów nie mam.
Rozmawiałem jeszcze z 979 i mam się bać jak tam wygląda, sprzątania będzie trochę, ale jak pisałem zaangażuje w to 172, w końcu pomieszkuje to niech się czymś wykaże no i oczywiście liczę na coś więcej. Po takiej przerwie się należy.
No i na koniec się okazało, że dziadek, który tak nawija okazał się być kiedyś dyżurnym ruchu na kolei, ale to wyszło dopiero po 22:00 czyli na koniec. No szkoda, bo trochę bym z nim pogadał o starych czasach, a tak no trudno. Przy jego gadaniu coś by się wyciągnęło, no szkoda.
No i zostaje do jutra na oddziele, może to i dobrze, wypocznę jeszcze, do tego na garnuszku państwa, zresztą przez lata łożyłem na to, to jakby zwrot może się odbyć. Jak to w salach męskich, dyskuje prowadzone są ciągle, oczywiście ktoś musi przejąć pałeczkę nawijania i przejął ją siedemdziesięcioparoletni dziadek. Opowiada o swojej rodzinie, o znajomych. Polityka jako nieśmiertelny temat jest na pierwszym planie. Trochę mu się tematy wyczerpują i o co raz większych pierdołach nawija. Zbawieniem jest laptop ze słuchawkami odcinającymi od słuchania tych banałów.
Dziś jeszcze odwiedzić mnie ma 824, bo jakby wypadało go poinformować o leżeniu to ma być na ok. 14:00.
Tradycyjnie rozmowa z 811, 975 też naciągnąłem i jeszcze do 672 zadzwonię. Jak to dobrze, że w pleju za 10zł można gadać przez 40 dni no limit.
Był 824, pogadaliśmy tradycyjnie przy windach, bo to najepsze msc. do rozmów. Wyciszone, z rzadka przewijającymi się ludźmi to swoboda rozmowy jest spora i dobrze, że takie msc. wyczaiłem. Czas tu nawet szybko leci, już po obiedzie, krupnik, na drugie ziemniaki, kura gotowana (udko) marchewka, kompot. Na śniadanie 5 kromek weka, dwa plasterki padliny, masło. O ile masła starcza na 5 kromek, jak się rozsmaruje odpowienio to podliny już nie, ale zużyłem na ostatnią kromkę pasztetową z nd. która została. Teraz symek kolejowy poleci, kolacja i dziś może się popo prześpię, bo chrapacz w nocy może się dać znowu we znaki.
Kolejny dzień w szpitalu mija, dziadki się rozgadują co raz bardziej, dobrze że popołudniu udało mi się godzinę przysnąć, bo chrapacz dziś może się ponownie dać we znaki. Po za tym rozmowa popołudniowa z 672 i dłuższa udała się z 975, u którego od dziecka pochorowała się cała rodzina. Mały przyniósł z przedszkola anginę i 975, i żona chora. Rano jeszcze śniadanie i później już wypisanie. Powrót do domu, a tam nie wiem jak wygląda, czy przypadkiem się za głowę nie chwycę. Jeżeli tak będzie to zaprzęgnę tym razem 172 do pracy i 573 też, bo przecież nie będę sprzątaczką zaraz po wyjsciu ze szpitala. Zresztą okaże się jak będzie. Ze 181 kontakt sms-owy, bo do niego rozmów nie mam.
Rozmawiałem jeszcze z 979 i mam się bać jak tam wygląda, sprzątania będzie trochę, ale jak pisałem zaangażuje w to 172, w końcu pomieszkuje to niech się czymś wykaże no i oczywiście liczę na coś więcej. Po takiej przerwie się należy.
No i na koniec się okazało, że dziadek, który tak nawija okazał się być kiedyś dyżurnym ruchu na kolei, ale to wyszło dopiero po 22:00 czyli na koniec. No szkoda, bo trochę bym z nim pogadał o starych czasach, a tak no trudno. Przy jego gadaniu coś by się wyciągnęło, no szkoda.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz