15 marz 1996 2015.05.31 12:48 |
"Muszę się jeszcze cofnąć wstecz chcąc później pisać na bieżąco. W lutym przed urodzinami 100, o których przyznam się po raz pierwszy zapomniałbym, 20-02 100 prowadził w akademiku imprezę wcześniej zabrał ode mnie swój sprzęt tu przechowywany. Umówiliśmy się wczesniej na środę, a 21 na wyjazd do Warszawy. W związku z tym 100 zapowiedział przyjście po imprezie do mnie, aby w nocy nie musiał budzić rodziny. Miał klucze. Ok. 01:30 usłyszałem ruch w mieszkaniu. To 100. Szybko obudziłem się, spałem jak na szpilkach. Nie chciałem wychodzić z pokoju, ale 100 chciał odpalić gaz, a ten był zakręcony. Poszedłem więc go odkręcić witając się z nim. 100 umył się i położył w pok.D, który mu wskazałem. Sam byłem w pok. C i nie mogłem zasnąć. Dałem mu 20min na zaśnięcie, po których wstałem i przeszedłem do pokoju obok. 100 leżał na boku tyłem do wejścia. Łóżko trochę skrzypiało, ale położyłem się za nim i delikatnie zacząłem go głaskać. Leżał w samych spodenkach. Przeważnie kładł się w koszulce. Głaskałem go prawie po całym ciele, ale zachaczając nawet między jego nogi. Jego członek po krótkiej chwili był już naprężony. Trochę mnie to zdziwiło, bo gdyby spał tak szbyko by mu nie stanął. Mnie to cieszyło, bo oznaczało jego podniecenie. Wysunąłem jego członek ze slipek i powoli zacząłem przybliżać usta do niego po czym zacząłem go ssać. Jednocześnie delikatnie ściągając mu spodenki. 100 nie opierał się, a nawet przy ściąganiu ich trochę mi pomógł. Gdy mu ssałem jego członek jeszcze bardziej się naprężył. Po ściągnięciu mu spodenek obróciłem go na plecy i w tej pozycji jeszcze dalej ssałem mu członka jednocześnie głaskając go po klacie. Po jakimś czasie położyłem się na nim i swoim członkiem pobudzałem jego oraz też swojego, bo oba trochę ocierały się o siebie. Niezadługo leżałem na nim, rosło moje pobudzenie więc zmieniłem pozycję i siadłem na nim. Jego prawą rękę położyłem na moim członku zaczął nim ruszać, a ja jeszcze bardziej się podniecałem i co raz wyżej przesuwałem. Po chwili siedziałem już nie na jego brzuchu, a na klacie. On dalej trzymał członka w sręce, ale był on już blisko jego ust. 100 sam trzymając go "przejechał" nim parę razy po wargach z jednej strony na drugą, a następnie włożył do ust i zaczął mi obciągać. Ja poruszałem ciałem tak, że penis bardziej wchodził i wychodził. Ruchy były głębsze. Chwilę to trwało gdy się już mocno podnieciłem wyciągnąłem go i ręką dokończyłem spuszczając się trochę na jego twarz, a głównie to na brodę i szyję. Wytarłem go koszulką po czym zająłem się jeszcze jego organem. Wziałem do ust, ale ponieważ po iluś minutach nic z tego nie było położyłem się obok niego. On leżał na wznak, a najpierw położyłem się bokiem do niego, później obróciłem się tyłem i chciałem zasnąć. Jednak po chwili on przerrócił sie na bok i leżał przytulony do mnie jedną ręką, lewą chwycił mnie za brzuch i przyblizył się do mnie. Czułem jego naprężonego członka między moimi pośladkami usułującego dostać się do odbytu. W pewnym momencie wszedł, ale mnie bardzo zabolało i uciekłem biodrami do przodu za drugim razem było lepiej, rozluźniłem się, a on chwycił mnie ręką za mojego członka naprężonego i zaczął mnie posuwać i równocześnie onanizował. Pobudziło mnie to do takiego stopnie, że zacząłem się wić w łóżku, mało tego, sam bym się spuścił prędzej od niego. Lewą ręką trzymałem go za jego przedramię z mapiętymi mięśniami, bo masturbował mnie, a jak nie za rękę to trzymałem lub intensywnie głaskałem go po plecach. Podniecała mnie jego ręką z napietymi mięśniami. Właściwie powinienem odczuwać ból, a odczuwałem przyjemność i nie czułem dotkliwie jego członka w moim odbycie. Przez jakiś czas byliśmy w takiej pozycji. 100 "pracował" i w penwym momencie chyba się spuścił po czym leżał chwilę za mną. Gdy położył się na plecach obróciłem się do niego, był lekko spocony co znowu mnie podnieciło. Położyłem się na nim. Miałem napietego członka, ruszałem się aby podniecić się jeszcze bardziej. W końcu ponownie siadłem na niego i zacząłem się masturbować. On leżał jak na krzyżu z rękami rozłożonymi na boki. Przez chwilę siedząc na nim doprowadziłem się do orgazmu i do wytrysku, który częściowo przykryłem reką i sperma popłynęła na jego klatę. Po tym wyczynie zasnęliśmy." |
Komentarzy: 0 |
Sobota 2015.05.30 09:44 |
Położyłem się
wczoraj spać ok. północy więc prawie dziś. Nawet dobrze, bo ok 06:35
przylazl 979 po imprezce w Katowicach.Oczywiście trochę (to dobrze
powiedziane) wstawiony no więc mnie obudził, aby częściowo zdać relację z
tego jak było. No niestety starcił telefon i trzeba będzie jechać do
m-ta załatwiać sprawę duplikatu karty. Powinno sie udać, bo opakowania z
kart trzymam więc nie powinni robić problemów. Tyle, że stracony czas.
Po za tym wczoraj doładowałem mu jak tam jechał konto za 30zł to też
szkoda tej kasy no i darmorozmów. Był też wczoraj 373 po butelki z piwa,
bo robi piwo we własnym zakresie i nawet mu wychodzi. Tzn. jest
smaczne, inne jak reszta sztampowych do kupienia w sklepach. Butelka
wychodzi go ok. 0,60zł no więc dla kogoś kto lubi piwo i je pije, to
jest też oszczędność kasy, ale trzeba temu poświęcić czas. Zresztą w
życiu tak jest, że to czas jest przekładnią na kasę. Poświęcamy go aby
zarabiać i odpowiednia organizacja pozwala nam się utrzymywać w miarę na
powierzchni. Do tego wykształcenie, które pozwala nam na operatywne
zarządzanie czasem i odnoszenia z tego korzyści. Wczoraj dzwonił ok. 10:00 972. Niestety miałem jeszcze wyłączony telefon, ale w pn. postaram się do niego zadzwonić. Coś czuję, że po przerwie spotkanie seksualne się zbliża. Apropo seksu, to jak 979 już się położył to wcześniej jakoś tak dał siebie pomacać. Na kanwie tego postanowiłem zrobić w.k., bo do tego leżał na brzuchu z rozszerzonymi nogami tak jakby chciał aby go w tył załadować. No zacząłem, ale znowu to dziwne działanie mózgu i skończyłem na 372, który jak oferował siebie to nie chciałem skorzystać. Nie rozumiem działania tego organu pod czaszką. Dzień zleciał jak wiele innych. Bez jakiś wydarzeń, które miały by zmienić bieg dalszego życia. Czy takie wydarzenia nastąpią? Na pewno tak, ale nie wiadomo kiedy. 979 stracił na koncercie w Katowicach telefon. Numer, który miał od 5 lat. Gdzies mam dane z telefonu z oryginalnym opakowaniem, ale tradycyjnie nie wiem gdzie. Przeszukałem skrzynki pocztowe w poszukiwaniu kodu PUK, notes podręczny i chyba znalazłem. Jednak okaże się dopiero w pn. w punkcie pomarańczy czy to ten numer. Oprócz tego byłem na instalacji elektrycznej. To się ciągnie jak flaki z olejem, ale na szczęście zbliża się ku końcowi. Jeszcze tylko operacja wciągnięcia jednego kabla, bo jak robili kuchnię to chcieli go mieć bez napięcia, to go wyłączyłem i nie wciągnąłem do skrzynki, a teraz trzeba go tam przez sufit podwieszany doprowadzić. Będzie co robić, ale idę do tego z 979 bo mamy doświadczenie po sieci. Pusto na stacji zrobiło się o 22:45 kiedy to odeszli 979 i 832 ze swoją laską. Może się uda wyspać, bo już pusto, a jutro może uda się coś zrobić w mieszkaniu wreszcie od przyjazdu z drezyn. |
Komentarzy: 0 |
Piątek 2015.05.29 09:29 |
Piątek, a już
chciałem napisać sobota. Może dlatego, że utkwiło mi w głowie, że 979 ma
wolne, a jak ma wolne to weekend. Nie wiem czemu wziął wolne, wczoraj
pojechał do Katowic na jakiś koncert. Miałem to wydarzenia opisać w dniu nastania, ale jak tu mnie bywa nie było czasu. Otóż, jak byłem na instalacji elektrycznej u brata od 979 to z okien widziałem idącego 222. Od niecałego roku z nim nie rozmawiałem po tym incydencie i chciałem zagadać. Jednocześnie rozmawiałem przez tel. z 230, z którym też ok. tygodnia nie rozmawiałem. Rozmowa z nim pogarszała jakby zawołanie z okna 222, bo by się rozniosło, ale jak już sie zdecydowałem go zawołać w jakiś sposób, aby 230 nie wiedział o kogo chodzi, to do mieszkania wszedł brat od 979 i to przesądziło o sprawie. Mogłem tylko patrzeć z okna jak przechodzi 222 w stronę sklepów. Czy to czasem, "ktoś" czy "coś" nie kieruje naszymi działaniami i jak na niektórych filmach, jakby celowo nam przeszkadza w zrobieniu czegoś, a zdrugiej strony w innych ułatwia. Zupełnie odwrotna sytuację miałem na drezynach kolejowych, kiedy myślałem nad prowizorycznym ogrzewaniam. Tu jakby "ktoś' eliminował niezbyt dobre rozwiązania kierując mnie do najlepszego, za który nie zabrałem sie na początku. No chyba, że to moja taka indywidualna interpretacja zdarzeń. Dzień przeleciał jak inne, bez jakiś super zdarzeń. Oprócz tego, że przylazł 230, ze swoimi co raz bardziej wyjebanymi w kosmos rękami szczególnie przedramieniami to reszta jak zwykle. Innowacją jest pusta stacja o 23:30. 573 pojechał na jakieś chyba erotyczne spotkanie, jutro lezie do pracy i powiedział, że wróci w pn. To aż tyle wolnego bedę miał w domu... Wreszcie sam. Przyleźć ma jutro 172, to nie trzeba będzie iść do piwnicy tylko bedę go mógł pomęczyć w pokoju. W ogóle dzień byłby luźny, gdyby nie: instalacja elektryczna, strzyżenie na stacji zwrotnej za freekulca i jeszcze komputer od znajomej ksiegowej do naprawienia, a to już z 979, który pojechał na kolejną imprezkę i nie wiem czy jutro też nie jedzie. Niech korzysta, póki jeszcze jest młody. |
Komentarzy: 0 |
Czwartek 2015.05.28 00:29 |
Bo się zasiedziałęm to zainicjuję. Jak przypuszczałem rano po przebudzniu jak jeszcze mi trochę szumiało to przypomniała mi się wczorajsza wizyta 230 i mózg odtworzył wygląd jego rąk po tygodniu wspinania się po drzewach. W trakcie w.k. pod wjazdowym stanął 172. Ponieważ był też po imprezce to jemu również się chciało. Znowu musieliśmy zejść do piwnicy, bo spał jeszcze 573. No szkoda, bo taką ochotę miałem ze 172 zrobić tak inaczej. W piwnicy też nie wypadło źle. Praktycznie to męczyłem go dłużej, bowiem jak już miałem dojść to spasowałem, zrobiłem chwilę przerwy i jak napięcie opadło to zabrałem się drugi raz. Fajne są takie interakcje, jak ta, gdy wiązałem mu ręce to jemu zaczynał się dość szybko podnosić. Później gdy je przewiązywałem to znowu odczułem dość szybką rekację organu. Trochę go dzis wymęczyłem, bo przeniosłem część z wyobrażeń z 230 na 172. Oni są dość podobni fizycznie do siebie. Oboje biali, oboje podobnie umięśnieni, choć 172 bardziej na klacie, za to 230 ma ładne ręcę i drzewa mu je jeszcze poprawią. Nie aby 172 nie miał ładnych rąk no też, dlatego właśnie są fizycznie dość podobni do siebie. Za "drugim" razem już się nie robiłem pauzy, bo i tak wymęczyłem 172. Jednak po wszystkim w czasie odchudzania mózg przypomniał sytuację z 372 i jego propozycją a'la seksu z nim. No mogło by być fajnie, jakby się tak nie zaniedbał. A już najgorzej ten rosnący brzuch, bo ręcę to mu się jeszcze trzymały. Tak przeczytałem wczorajszy wpis na czerwono, chciałem go zredagować, ale zostawię taki jak jest. Za to przypomniało mi się, że wprowadził mnie prawia w atak śmiechu 573 wymyślając w serii pytań dot. seksu, że on nie lubi dotyku i woli seks (uwaga) bezdotykowy. No padłem ze śmiechu, i jak król Julian w pingwinach z Madagaskaru, jak robiły dobre uczynki, co jakiś czas wybuchałem śmiechem z powodu seksu bezdotykowego. Czytam czasami inne blogi i się zastanawiam czy prowadzący je nie mają oczu czy innym chą przyśpieszyć ich zużycie. Dobór kolorów na stronie to często dramat. Muszę poszukać tu jak zamieścić zdjęcia i chyba będę screeny wciepował, bo faktycznie chcę coś poczytać, ale z dbałości o własne gały odstępuję, bo w okularach ganiać mi się na razie nie chce. |
Komentarzy: 0 |
Środa #604 2015.05.27 11:41 |
Jeszcze żyję, do
przychodni chyba polezę jutro dziś pogoda z dupy, no zimno jest (teraz
na placu 13C). Wczoraj przez większość dnia deszczowo to idealna pogoda
na sprzątanie i tak w większości czas został wykorzystany. Po
przyjeździe uruchomiłem też symka kolejowego, przy pustej stacji
rewelacyjnie się grało, ale tylko 45min, bo następnie obieg z cysternami
i stałe zajęcia. Wszystkiego nie udało się posprzątać i na dziś została
reszta, w tym muszę się zastanowić nad montażem muszli po jej wykuciu
przed wyjazdem. Wczoraj trochę rozmawiałem z 573. On ma jeszcze odruchy dziecięcie, tzn. jak mu się zwraca uwagę to efekt obronny podnosi głos i przymierza się do ataku. Po za tym jest nieszczery. Pomijam tu fakt mojego wejścia na jego konto fellow, na którym zostawił z automatu hasło, zresztą do innych portali też. Pytam się jak tam seks? - ach, w ogóle się nie kopuluję - a chyba 4 dni temu to co to było za spotkanie? - a skąd Ty o tym wiesz? - no wiem, ale za to czemu nie mówisz prawdy? - to moje osobiste sprawy - trzeba to było powiedzieć na początku, a nie mowić, że żadnej kopulacji nie było. Tak to się z nim w wielu sprawach rozmawia. Coś mi się zdaje, że trzeba mu będzie dać jakiś czas na wyprowadzkę z tąd. Mieszkanie nie przejawia jakiegoś wysokiego standardu, on przymierza się tu do prawie generalnego remontu, a mnie się nie chce. Owszem pewne istotne z pkt. ocieplenia mieszkania działania będą oprócz tego jeszcze wymiana podłogi w kuchni czyli zerwanie poprzedniej wylewki i zrobienie nowej. To będzie operacja na jakieś 2 m-ce jak znam życie. Samo wygracenie jej to z 4-6 dni. Zorganizowanie kuchni zastępczej i jeszcze coś tam na pewno wyjdzie. Wymiana muszli to już będzie tydzień. Przygotowanie ubikacji zastępczej, odgracenie jej, teraz zamontowanie nowej, dopasowanie łaczników, posklejanie tego. Nie chcę się z tym bawić za jakiś czas i chcę to porządnie zrobić. To lato będzie obfitowało w prace remontowe. Ciekawe z kim to będę robił? To co można to pyknę sam, wszak jestem dokładny i cierpliwy, a innym tego brakuje. Większość to byle jak, byle gdzie, byle by mieć z głowy, jak to się tera mówi. Zabieram się za jakieś działania, bo dzis obudził mnie o 09:30 172 i tak jakoś nie umiem zatrybić. Był dzis 230. Jak wychodziłem z instalacji elektrycznej od brata od 979 to się umówiłem z nim i do domu wracaliśmy razem. Zmienił pracę, jak pisalem kiedyś tam, przez niski poziom urodzeń pracy jest co raz więcej. Teraz pracuje w firmie przy konserwacji drzew. Czyli wspina sie po drzewach i odcina suche galężie, przycina aby jakoś wyglądały itp. Tzn. wspina się po drzewach, więc używa do tego rąk. Przyszliśmy do mieszkania i wszedł do kuchni, jak się zzułem z butów i poszedłem do kuchni. No nie pierdole się to też chwyciłem go za rękę i podwinąłem rekaw bluzy, aby sprawdzić stan umięśnienia. Przedramię się umięśniło, biceps... no to już dopiero. Ponieważ wie, że mnie to podnieca, to napiął biceps, tak że, mnie się też prawie napiął. Taki widok, ach... te mięśniaki to mnie lubią. No komu one się tak napną mięśniami? Jak widziałem ten biceps i nie tylko, no przecież go mogłem i dotykałem napięty, z tą żyłą na wierzchu to prawie zrobiło mi się słabo. Rano już wiem na "kim" opróżnie zbiorniki. Rozmawiałem z 573 n.t. seksu. Od wczoraj go ciągnę w tym temacie i tradycyjnie twierdzi, że wygląd nie ma znaczenia. No ile można mi wciskać ten kit. Oczywiście sięgnąłem po widokówkę z kobietą ok. 160kg. Oczywiście wymiękł bo twierdził jak reszta, że wygląd nie ma znaczenia. |
Komentarzy: 0 |
Wtorek 2015.05.26 08:58 |
Jak było do
przewidzenia - pierwszy dzień po przyjeździe tu taki młyn, że nawet
wpisu nie udało się zrobić w stopniu zadowalającym. Dokończę wczorajszy
dzień. Poc. Szczecin - Po-ń Gł. przyjechał planowo, to nowa jednostka ED78, która na szlakach między stacyjnych jechała z rozkładową prędkością 120km/h więc trasę 51km miała pokonać w 45min, ale w Po-niu przebudowy to wjechała 5min później. Dla nas to i tak lepiej, bo krócej siedzieliśmy na peronie. Do Wrocławia podstawiono już prawie klasyki, czyli EN57 po modernie jako EN57-2030 to druga, w której jechaliśmy i pierwsza, ale nie pamietam numeru bocznego. Nowe pociągi, to już dla pasażerów innej kategorii niż ja. W nich należy usiąść i zająć się najczęściej elektroniką, lub czytaniem czegoś. Jazda po wyremontowanych torach nie przynosi mi już satysfacji, nie rzuca, nie trzepie, nie kolebie, nie podskakuje. Rusza jednostajnie, hamuje podobnie nawet nie ma z czego się przewrócić. Wiem, jestem tu nieliczny, a kolej ma służyć masom. Z Po-nia do wrocka również dość płynnie z tym, że EN57 ma swoje charakterystyki stąd inaczej zachowuje się nawet na prostych torach, choć na tej trasie remonty trwają dość intensywnie. Ile wytrzymają nie wiem bowiem jak stanęliśmy na przystanku Osola, który chyba z rok temu został oddany do użytku, to płyty peronowe, te czerwone przy krawędzi peronu, z ktorych wsiada się do pociągu podlegały już erozji i ich górna warstwa zaczynała się kruszyć. Tak pomyślałem, świetnych materiałów dziś używamy. Linia jeszcze nie wyremontowana, a to co położyli zaczyna się już kruszyć. Jak ją skończą za 2 lub 3 lata, niektóre perony trzeba będzie remontować na nowo, ale kto się tym dziś przejmuje. Przepływ kasy jest i ten oficjalny i ten nieoficjalny i chyba w tym wszystkim bardziej chodzi o ten nieoficjalny jak patrzę na niektóre wykonywane roboty. Kolej się zmienia i to szybko, ale jaka będzie tego długotrwałość się okaże. We Wrocławiu kolejna przesiadka również około godziny. Kiedyś przesiadki na osobówkach były w krótszych odstępach i można było realizować przejazdy sprawniej. A już w ogóle majstersztykiem są rozkomunikowania jak w Gliwicach. Przyjeżdża poc. z Opola 64334 o 16:25 pokonując 70km, a o 16:21 odjeżdża poc. do Częstochowy 40698. Jakby nie można było przesunąć każdego o 3min i już były by 2min na przejście, co przy ustawieniu na jednym peronie jest bezproblemowe, ale po co? Tu inny przewoźnik, tu inny to następny poc. jest 17:17 i czekania 52min. Zresztą ternin "wygaszanie popytu" na PKP doczekał się już prac nukowych na wydziałach komunikacji politechnik. W Opolu kolejna przesiadka tym razem było 6min, ale (no właśnie) dworzec stary bez podjazdów dla wózków to też rower trzeba było znieść po schodach. Ponieważ mój ważył około 50kg to był problem, od 824 był znacznie lżejszy. Jeszcze przed remontem krawędzi peronowych od strony Groszowic był zrobiony dawniej dla przejazdu wózków elektrycznych podjazd i zjazd z peronów. Tam też kiedyś przeprowadzaliśmy rowery. Po remoncie no jakby odtworzyć to co było, lepiej zrobić proste i mieć "z głowy". Tak trzeba projektować spady, zejście do wysokości główki szyny, ułożyć tam płyty dla przejazdu, a tak bez i pozamiatane, a inni niech się martwią. W rezultacie za nim stwierdziłem, że na końcu peronu nie ma owych zjazdów i przeszliśmy przejście podziemne to do poc. zdążył wsiąść tylko 824. Mógł tam go zatrzymać machając czy dłużej wsiadając, ale widziałem tylko, wnosząć rower po schodach, odjeżdżający poc. Za godz. następny, ale za to w Gliwicach mniej czekania na przesiadkę to opóźnienie były 28min czyli prawie nic. Generalnie poc. mało ludzi jeździ. nabardziej załadowanym poc. był Szczecin - Poznań. Następne to prawie puste i w zasadzie mogły by jechać jakieś autobusy szynowe miast takich długich składów. Po-ń - Wr-w 2x EN57. Fakt do Po-nia przywiózł dość sporo, ale wracać powinna jedna, ale znowu tu inny przewoźnik, tu inny i obieg musi być zamknięty to też jest drożej, bo płacić trzeba za dwie EN57 zamiast za jedną, ale przecież w UM nie siedzą ludzie znający się na kolei, to co im się podsunie to łykają jak głodne pelikany, następnie kolej jest taka droga to likwidujemy połacznia. A wystarczyło by rano puścić 2x EN57, następnie jedną odpiąć w Poznaniu, tudzież jedną we wrocku, odstawić je, a popołudniu dopiąc do tego co przyjechało, ale tu... właśnie jednostka wrocławska było by ciągnięta przez poznańską i na odwrót, a znając bałagan na kolei, za chwilę było by szukanie jednostek. Był jeden przewoźnik można było tak robić i kolej była tańsza. Jak jeździły PR (przewozy regionalne) to co roku obwieszczano ile to kasy urząd marszałkowski ładuje na PR (ostatni rok to było 152mln zł). Teraz jak są Koleje Śląskie to co roku jest cisza ile tam idzie kasy, ale doszukać się można i w 2014 r. poszło ok. 220mln zł. I teraz nikt w mediach nie ujada jaka to kolej jest droga, a nadto, że 01-06-2013 zredukowano dzienną liczbę poc. o około 39% (za wikipedia) w stosunku do tej wykonywanej za 152 mln zł oraz podniesiono ceny biletów średnio o 10%. O przekrętach w spółce i pochodnych nie będę pisał, można poczytać na necie ile kasy wypłynęło przy okazji stworzenia firmy królików od królików. Ot wycinek polityki, dlatego nie chodzę na wybory. Na stacji macierzystej tradycyjny młyn, w związku z przyjazdem może nawet trochę większy. Jeszcze nie zdązyłem dobrze wejść i rozebrać się, o rozpakowanie rzeczy z rowera to jeszcze nie i telefon z zapotrzebowaniem na skład cystern. No pięknie. Jeszcze poinformowali, że w związku z nieodbieranim ich w ub. tyg. jest więcej, część mrożona. Sformowałem największy skład jaki mogłem zabrać do przewozu i w drogę. Na stacji zwrotnej okazało się, że nie mogę podpiąć wszystkich cystern i dwie musiałem zostawić, bowiem przekroczyło by dopuszczalna ładowność. Pozostały do odbioru dziś. Z powrotem ¾ drogi jechałem w deszczu, a w mieszkaniu jeszcze nie nagrzane to trochę marzłem. Jak na stacji w Chrzypsku za nim się nagrzeje to trochę potrwa. Zabieram się za sprzątanie, później jeszcze coś napiszę tymbardziej, że był 172 to mi trochę "ulżyło". Ugrzęzłem jednak w porządkach. Stacja bez zawiadowcy to przez ponad tydz. wymaga uporządkowania. Jak była jedna osoba odpowiedzialna za porządek to było znośnie po powrocie. Teraz jak został i 979 urzędujący w/z i 573 to zaczyna się tradycyjne zwalanie: to nie ja, to on. Po za tym takie sprzątanie to zawsze energię, którą przywiezie się i postanowienia sprowadza do codzienności bytowania. Bo przyjechałem z nadzieją, że ok. nie było mnie, jak wrócę to się zabiorę: za to, za tamto i jeszcze tamto zrobię. Rzeczywistość - dzień sprzątania, po którym też jakoś mi się już nie chce. Obieg z cysternami jeszcze i wieczorem tradycyjna obsługa składów przechodzących przez stację. No może jeszcze wyjazd na flaszkę do 374, który idzie do wojska na miesięczne ćwiczenia. Wczoraj jeszcze o niej mówił jak robił wymianę cystern, dziś jak dzwonił to trochę ucichło. Też tak średnio po za domem pić, bo jak wrócić? Na rowerze w takim stanie, niby się da zakamarkami, ale czy mi się chce. Skolei łykanie tu, to przecież na pełnej stacji do cyca. Zapomniałem napisać o incydencie z kleszczem - takim małym żyjątkiem. Otóż, jak z tym od drezyn i z 824 jechaliśmy drezyną do Ryżyna po odbiór innej i jakiś tam rzeczy, to, ponieważ była słoneczna pogoda, rozebrałem się z koszulki. Trasa przez lasy i pola. W Ryżynie jak wracaliśmy pod akacjami coś jakby mi się wbiło z tyłu na plecach trochę powyżej lędźwi. Myślałem, że jakaś mała gałązka z drzewa. Oparłem się o oparcie drezyny z myślą, że to strząsnę. Ale nie zeszło, dalej było uczucie kłócia. Ręką przejechałem po miejscu i wyczułem mała bulwę. Spytałem się 824 po zatrzymaniu drezyny co tam mam. Odpowiedź - kleszcza. No qrwa zmroziło mnie. Mówię do nich: - no to go wyciągajcie - ale jak mamy go wyciągnąć, wytargać czy czymś innym? - no wytargać, choć wiedziałem o nieszczęśliwości tego działania, bo te jego szczękoczułki czy coś tam i tak zostaje w skórze. Wytargali. Jechaliśmy, a właściwie prowadziliśmy drezynę z powrotem, bo ten od drezyn jeszcze koleto prowadził po torach, a myślałem padnę, czy nie padnę od tego ukąszenia? Czerwone jakoś bardziej nie zrobiło się jak było. Wczoraj w drodze powrotnej trochę mnie rwało w tym miejscu, ale bez jakiegoś szału. Wieczoram kazalem spojrzeć 979 i powiedzieć czy mam tam czerwone, ale nic nie było czerwonego. Dziś piszę o tym, bo znowu mnie trochę jakby porwało. Może jeszcze skoczę do przychodni, zobaczyć co się z tym da zrobić, czy nic nie robić? No qrwa, teraz czytam na necie, że objawy występują w ciągu kilku tygodni, kilku m-cy. No szlag. |
Komentarzy: 0 |
Poniedziałek 2015.05.25 23:19 |
Cierpiący na
bezsenność już od 05:00 urzędowali i też się tak jakoś przebudziłem, a
ponieważ do budzika było 30min to już tylko leżałem i o 05:25 budzik
wyłączyłem. Godzina na pozbieranie się to tak akurat dla mnie bez
dłuższych procedur, jak żarcie czy odchudzanie się. Udało się sprawnie
zapakować, ale zapomniałem zabrać z piwnicy żarcia. To tak jest, jak
prawie wszystko jest na mojej głowie. Na szczęście nie wiało dziś w
twarz, w zasadzie było bezwietrznie to do Wronek dojechaliśmy na 07:45 i
przed odjazdem poc. o 08:20 odwiedziliśmy jeszcze lidla. Z zakupami, na
peron i do poc. (ponieważ, jest po 23:00, a musiałbym dospać, to resztę napiszę jutro). Narka. |
Komentarzy: 0 |
Niedziela 2015.05.24 08:31 |
To będę miał dwie
noce pod rząd z głowy. Tą spałem niecałe 5h i to przerywane w czasie od
ok. 23:00 do 03:50 i ok. 07:00 do 07:40. Po prostu wyjebka, a ta teraz
jeszcze będzie zimna, bo przyjeżdża ten od drezyn i będzie jak na
początku. Na samą myśl o tym, jak i o tym ile spałem mam już [zajebisty]
chumor. Z odespaniem w ciągu dnia też dupa, bo zajęć się namnożyło.
Ponieważ ten od drezyn się wadzi z ludźmi dookoła to trzeba z Ryżyna
przywieźć następną drezynę, koletę i jeszcze jakieś jego skladowane tam
gadżety. Następnie to wszystko odstawić w okolice km. 27.900.
ZAJEBIŚCIE. Jechałem z 824 do sklepu. Miał kiedyś przy rowerze lusterko wsteczne, ale ułamało się w bliżej nieokreślonych okolicznościach. Jak je miał to jeszcze patrzył w nie i na drodze poruszał się w miarę prawidłowo. Teraz jadę za nim, a on przecina dwa pasy ruchu, nie obracając się w ogóle do tyłu, ani nie wystawiająć ręki. Wracamy ze sklepu, wjechałem pierwszy z chodnika na ulicę i patrzę się czy się odwróci, aby spojrzeć czy coś nie jedzie. Nie nastąpiło, wjechał na strzałkę na ulicę. Przyhamowałem, dojechał i pytam się czemu się nie odwrócił dla sprawdzenia czy coś nie nadjeżdża? - ależ odwróciłem się dwa razy w lewo i w prawo - nie, nie odwróciłeś się, cały czas patrzałem. Zrobiłem wywód nt. jeżdżenia po ulicy dla własnego bezpieczeństwa, tj. sprawdzania czy nic nie nadjeżdża, wyciągania reki przy manewrze, jeżeli już się nawet nie odwróci. Za 3min dokładnie to samo, przeciął dwa pasy ruchu, bez odwracania się, bez wyciągnięcia ręki. Powiedziałem: - nic już nie będę mówił nt. stylu jazdy. Z pretensjami jak się coś stanie nie do mnie. Pomyślałem, nie jestem w stanie zreformować ludzi wokół siebie, po za tym w myśl powiedzenia - miej wyjebane, a będzie ci dane, po co mam sobie robić dodatkowe problemy i się jeszcze przejmować. Za wiele nie wpiszę, bo jakby zrobił się tłok, to chyba że dopiero wieczorem jak polezę do pokoju do góry spać. Jutro powrót, cierpiący na bezsenność już poszli spać czyli 824 i ten od drezyn, a mnie jeszcze chwilę pozostało. Wiem rano będą problemy ze wstaniem. Za to z radością 824 ustalił godzinę wstawania na 05:30 to pozostanie godzina do wyjazdu. Z jednej strony się już cieszę nz zjazd, co prawda nie trasą, którą chciałem przez Ostrów Wlk. Kluczbork, Lubliniec, tylko przez Leszno, Rawicz, Wrocław, Oławę, Brzeg, Opole, Strzelce Opolskie. No cóż, czasami muszę czy wypada iść na kompromis. Nad wyjazdem lipcowym cały czas myślę. Choć tu robiłem wszystko tak jakbym miał tu przyjechać ponownie to do końca nie jestem przekonany. Okaże się na msc. jak zacznę remont, jak poleci z nim, bo jednak wyjazd ponowny tu to miesiąc z głowy. 3 tyg. tu, przygotowanie do wyjazdu, adaptacja po przyjeździe. Teraz np. we wtorek mam zrobić flachę z 374 bo idzie na ćwiczenia do wojska. Czyli jutro dzień powrotu i wieczorny kurs z cysternami, wizyta 172 i będzie zamknięcie dnia. Wtorek rozruch na stacji, popo kurs z cysternami, wieczorem imprezka z 374 i kolejny dzień z głowy. Środę, bedę dochodził do siebie, popo kurs z cysternami, wieczorem standardowe składy na stacji - dzień z głowy. W czwartek dopiero będę mógł coś zrobić, jeżeli nie wypadnie coś innego w trakcie. I tak to wygląda, acha przypomniało mi się o zdemontowanej muszli w głównej łazience i trzeba łazić do drugiej, jakby zastępczej. No i tak to leci na stacji macierzystej. Właśnie, jutro wpis dopiero wieczorem po zjeżdzie na nią, pewnie już też po obiegu z cysternami. |
Komentarzy: 0 |
Sobota #600 2015.05.23 10:14 |
No i przyszło na
sześćsetną notkę, a nie przygotowany jak w szkolnictwie. Do tablicy; ale
jestem nieprzygotowany Pani profesor... Siadaj - pała. W życiu dorosłym nie ma pała, nie pała, tu wiemy jak jest. Zarabiamy kasę i następnie z tego jak zarabiamy, czy dużo czy mało, żyjemy, ale również z tego jak zarabiamy żyjemy, bo jedna praca nas rozwija inna nas uwstecznia. Jak zrobie przerwę w opróżnianiu zbiorników to następnie jest jakaś presja na nadgonienie zaległości. Choć wczoraj w.k. dwa razy, to rano znowu było parcie. Tym razem ofiarą padł 973. Zarówno przed jak i po myślałem nad porównaniem stanu umysłu, który dobrze oddaje scena z filmu [Buntuwnik z wyboru], w której Matt Damon przychodzi do psychologa Robina Williamsa i okazuje posiadaną wiedzę książkową, teoretyczną, która jak następnie mówi Robin jest tylko teorią, bo czy wie co to jest miłość, czy przeżył ją, czy odczuwał ten stan? Podobnie jest przy w.k. Robiąc je mogę sobie odtworzyć części spotkań z mięśniakami, bo je miałem, mogę odtworzyć reakcję na ich dotykanie, reakcję na czucie ich skóry w moich dłoniach. To nie jest to samo co oglądanie filmików. Tu mózg sięga wstecz i wydobywa czasami nawet dla mnie nieprawdopodobne szczegóły spotkań z nimi. Czasami są to takie drobiazgi, że aż sam się dziwię. W tych interakcjach z nimi zawsze sondowałem na co mogę sobie pozwolić, co im się podoba, na co reagują pozytywnie, czego nie lubią. W seksie to jest pełno takich tematów tabu jeżeli w ogóle seks nie jest jednym wielkim tabu, o którym się nie mówi. Tak mi teraz przyszło, że musiałbym się jakiegoś spytać, chyba najbliżej mam do 979, czy on ze swoją laską rozmawiał czy też to było na zasadzie robienia i obserwowania reakcji drugiej strony? Jeszcze w związku heteryckim jest łatwiej, ale u mnie to jeszcze gorzej, bo przecież mięśniak - skurwiel nie powie, że w czymś czy przy robieniu czegoś jest mu dobrze, bo jakby to tak. Przecież oni są 100% heterykami i absolutnie nie mają z tym co robią nic wspólnego. Dla niektórych słowa przy tym to jak zdjęcia, prawie jak materiał dowodowy. A dla mnie były to nowe wyzwania, nowe doznania. Z czasem z każdym wiedziałem co mam zrobić, na co mogę sobie pozwolić, co osiągnąć, co zrobić aby i im było dobrze. Np część jak 973, którego rano przerobiłem nigdy nie pozwolił się związać i choć spotykaliśmy się kilka lat, to zawsze tego odmawiał, nawet przy próbach czynionych po dłuższym okresie nie proponowania wiązania. Z rzadka z kimś tam można było w małej części o seksie porozmawiać. Tak stało się w końcówce (bo wyjechał za granicę) z 975, który zaczął odkrywać niektóre karty. W tym, co tu wcześniej opisałem, po długim okresie czasu ściągnął majtki. Wiem, wiem wydaje się to śmieszne, ale przez lata ich nie ściągał, to jak to zrobił, właściwie sam to mimo tak długiej znajomości byłem w szoku i zaskoczeniu. Później robiliśmy to już zawsze bez nich. No dobra, bo zaś o seksie, ale przynajmniej u mnie jest +18 i coś się tu takiego pisze. U innych wchodzi się w +18, a tam nic do cyca. Ja to mam nastroje zwiazane z chwilą. Dziś wyprowadziłem podobnie jak wczoraj na spacer drezynę z 824. Tzn. w stronę Ryżyna jeszcze coś tam jechaliśmy, ale z powrotem miałem już ciśnienie i wiekszość szlaku przeszliśmy pieszo. Zastanawiałem się pchając drezynę w lipcu komu będę robił dobrze? No na pewno 824 i 172, bo jeżeli wyjazd nastąpi to 172 mimo wszystko biorę, bo przynajmniej w jakimś stopniu mnie odciąży, podobnie jak 374 kiedy na początku maja mieliśmy objazd kolejowy. Te chwile kiedy oderwałem się od nich i zostawiłem ich samych, jak to 811 określiła po chamsku, to bezcenne. Właśnie te, kiedy byłem sam pamietam najbardziej. Podobnie tu. Jak uda mi się z drezyną odjechać samemu to są to najlepsze chwile. A tak jak chcę jechać to 824 weź mnie, weź mnie (tylko nie wiem po co, chyba tylko po to aby się nie nudził). Tak jest szansa, że prysnę z drezyną sam, a ich pozostawię i 824 nie będzie samotny, a może i dogada się ze 172 w jaki kolwiek sposób. Nawet jak tu przyjadę w lipcu to chyba będą to ostatnie wakacje tu, bo sytuacja też się komplikuje, a jakoś nie mam szczególnie ochoty na rozwiązywanie za innych tego co napierdolili. No to ostatnią nockę też będziemy mieli zamarzającą, bo przyjeżdża ten od drezyn, to będę spał na strychu. Może uda mi się tam trochę nagrzać to być może do wieczora wytrzyma. Oj będzie ciężko, a z nd/pn ma być rano ok. 5C. Może być powtórka z pierwszej nocy. |
Komentarzy: 0 |
Piątek #599 2015.05.22 09:40 |
Wczoraj wyszło jak
bardzo nie przygotowałem się fizycznie do wyjazdu. W ub. roku to jak
pamiętam, musiałbym przejrzeć właśnego bloga, ćwiczyłem kilka m-cy.
Teraz przyjechałem bez nawet kilku dni ćwiczeń i wychodzi to, aczkolwiek
praca fizyczna robi swoje. Śpię po 9, 10h jak w części mieszkalnej jest
nagrzane, bo wcześniej to z zimna nie dosypiałem. Może teraz i odsypiam
równolegle? Dziś w planie przejazd w stronę malejącej kilometracji czyli w stronę mostu. Słońce świeci to nie wiem czy za most uda się przejechać, bowiem szyny moga sie odkształcać. W tym roku zauważyłem, że też jakoś mniej chce mi się być w torach jak kiedyś, te prawie obowiązkowe przejazdy są realizowane, ale z resztą jest już gorzej. Może to świadomość robienia tego, oprócz własnej satysfakcji, po nic. Nie da sie tu rozwinąć skrzydeł, bo sytuacja bytowa jest niejasna i to paraliżuje ruchy. Pewnie rok temu pisałem to samo, właśnie musiałbym spojrzeć co tam skrobałem, ale 824 jest uciążliwy. Przypomniał mi się odcinek pingwinów z Madagaskaru, w którym Leni (robot, który miał polecieć na Marsa) naśladował ruchy króla Juliana. Król Julian po jakimś czasie zaczął już niewytrzymywać i ze mną jest podobnie. 824 w zasadzie wszystko robi to co ja, oczywiście z drobnym kilku sekundowym opóźnieniem. To może na krótką chwilę jest strawne, ale w ciągu paru dni to już zaczynam dostawać wewnętrznego niepokoju. No i jeszcze to małpowanie zainteresowań podobnie jak 374, który niby też interesuje się koleją. Oni się tak interesują koleją jak ja sportem, czasami go obejrzę w TV, ale niezmiernie rzadko i jak muzyką, którą słucham i w zasadzie tyle. U nich jest podobnie z koleją. Czasem się gdzieś tam przejadą, migają im za oknem obrazki, 374 jeszcze do tego wydoi z np. 6 piw i uśnie, a 824 usypia bez tego. I to są te zainteresowania koleją. Nawet RJ nie byli w stanie w objeździe pierwszomajowym odczytać. Dziś drezyną w stronę mostu, ale to raczej było wyprowadzenie drezyny na spacer i przy okazji 824. On w ogóle nie czaił, że są odcinki, na których można jechać, a nie ją pchać, nie czuł tego, że drezyna w pewnym momencie bez oporów lekko sunie do przodu i wtedy można do niej wejść i jechać dalej. Tak jak się zapiął do niej, tak doszedł do mostu, gdzie przy słonecznej pogodzie lewy tok szynowy patrząc w stronę wzrostu kilometrowania na tyle się odkształcił, że nie dało się jechać za most. Posiedzieliśmy trochę na drezynie na zachodnim przyczułku, a następnie część trasy jechaliśmy, część znowu on ją cisł, bo się już odłączyłem nie mogąc tego odczuwać i patrzeć. Puściłem go przodem z nią, a sam co 100m wyrywając trawę wokół słupków hektometrowych posuwałem się w stronę stacji. Po zjedzeniu pojechał na rower i dobrze, trochę odetchnę. Na rowerze też jeździ dla samego jeżdżenia, ale w jego wieku to bardzo dobrze, jakiś ruch przynajmniej ma. Zastanawiałem się pchająć ją w stronę mostu, czy w lipcu tu w ogóle przyjechać? Bo teoretycznie jak przyjedzie i 824, i 172 to owszem będę miał więcej czasu dla siebie, ale też stanie się niemożliwe, albo sporadycznie będę mógł przelecieć 172, bo 824 stale będzie chciał być z kimś. Wysłanie go gdzieś na rowerku będzie jak obraza. To znowu ja na tym wyjeździe będę tym od organizowania rozrywek dla nich, bo sami to niewiele zdziałają. W domu czeka mnie remont i też tak średnio mi się uśmiecha tu jechać. Będzie trochę myślenia nad tym co zrobić. |
Komentarzy: 0 |
Czwartek #598 2015.05.21 08:35 |
Nagrzało się w budynku, że mam już jak w domu. Spałem pierwszą noc po nagu i nie zmarzłem, a to osiągnięcie. Wczoraj obejrzałem z 824 film [Siła przyciągania] (573 zdupił klawisz cudzysłowiu, więc tytuł dałem w klamrze. Dlatego też w poprzednich wpisać znak ten nie jest używany i do czasu powrotu nie będzie). Oglądalem go już chyba po raz trzeci lub drugi. Zastanawiałem się na ile powaliłem związki moim mięśniakom i tu jest zupełnie inaczej. To ja powstrzymywałem się czasami na siłę, aby się nie zakochać i aby z tego powodu nie wychodziły dziwne sytuacje. Choć niekiedy, jak 977 inni zakochiwali się we mnie to wiedziałem, że moje uczucia muszą być garażowane w imię długotrwałości relacji. Te tyle trwają, bo np. 972 najstarszego syna ma 14 letniego, a seks uprawialiśmy jeszcze przed nim. I choć żona wie o mnie, bo to nie ja się wygadałem tylko on, to jakoś do dziś utrzymujemy znajomość, a co najważniejsze nadal wchodzimy do łóżka, czy niekiedy robimy to gdzieś indziej. Podobnie z 975. Spotykaliśmy się jeszcze przy poprzedniej jego lasce, teraz ma już inną, ożeniony i również z dzieckiem, tylko tyle że wyjechał za granicę, ale jak poprzenio przyjechał to i tak to zrobiliśmy. 973, który jest w miejscu odosobnienia, ale on młodszy dużo od poprzednich to jego laska nie wie na razie, bo ode mnie się nie dowie, ale oni mają czasami jakieś odchyły i albo się wygadują, albo w nerwach w czasie kłótni coś gadają n.t. relacji jakie są między nami. W sumie to wiedzą te w tych najstarszych związkach, w tych młodszych to na razie się to utrzymało w tajemnicy, no a ci, którzy są sami lub dopiero zaczynają związki to z przyczyn oczywistych to jest trzymane w głębokiej tajemnicy. Wracając do filmu to jest on kolejną produkcją pokazującą i jednocześnie utrwalającą nierozmawianie ze sobą osób. Patrzymy na film i czasami aż cisną się na usta zdania, które można by, czy należało wypowiedzieć aby druga strona była bardziej zorientowana w sytuacji, a tu nic. Tylko gesty i mimika. Efekty w młodym pokoleniu widać. Oni nie potrafią rozmawiać nie tylko ze sobą, ale też z innymi. Gada się o pierdołach, często tych śmiesznych, bo jak na reklamach życie ma być pełne uśmiechu i radosne, a kto do tego nie dochodzi to na margines. Wczoraj w rozmowie z 979 powiedział mi, że 4 jego kolegów młodszych od niego poszukuje kontaktu z psychologami czy psychiatrami, bo nie radzą sobie z problemami. W tym towarzystwie to chyba jestem jednak inny, bo rozmawiam, staram się rozmawiać, moim (powinien być cudzysłów, ale ten klawisz zdupiony) mięśniakom tłumaczę wiele spraw i relacji, aby wiedzieli motywy mojego postępowania. I chyba dzięki temu relacje z nimi trwają tyle lat i są dość trudne do ruszenia z boku. Niewiele ich jest w stanie zaskoczyć, bo niezbędne i te mniej ważne informacja mają przekazane. Często zadaję trudne pytania, ale też na takie odpowiadam. W filmie wiele takich pytań nawet nie padło, a wyjaśnień podstaw działania jeszcze mniej. Znaczną część musielismy się domyśleć lub domniemać, że aktor tak właśnie myślał. Po raz kolejny napiszę, wyłomem w nowych filmach jest francuski film [Miłość]. Tyle wynurzeń, bo drezyna czeka, a i zrobiło się słonecznie to trzeba korzystać. Tymczas. Dziś kurs w stronę Ryżyna. Właściwie to dojechałem do samego Ryżyna na most przed stacją, ale na sam dworzec nie wjeżdżałem trochę z sytuacji, którą stworzył ten od drezyn. Wadzi się z ludźmi wokół no i z tym też się powadził. No cóż, szlak w każdym razie przetarty. Dwa msc. w drodze były jedynie ciężkie do przepchnięcia drezyny, a po za tym maj to idealny miesiąc do jeżdżenia, bowiem roślinność wzrasta i łatwo jest przetrzeć szynę. Gdyby tak do lipca miał kto jeździć to w lipcu bez przeszkód można by było jeździć, a tak cały czas jest rozpatrywana kandydatura 172 na wyjazd. Czasami myślę, że zabranie 172 podobnie jak w czasie wyjazdu majowego po PL pociągami, może spowodować zajęcie się 824 172 i razem będą mogli się zabawiać pozostawiając mnie na uboczu. A tak jestem organizatorem zarówno wyjazdu jak i rozrywek na nim, jak nie zacznę czegoś robić to 824 też nie, bedzie siedział i bezwiednie patrzał w przestrzeń. Zapomniał bym ODPIERDOL SIĘ. No to już schodzę z tematu. Jutro w planie wyjazd w drugą stronę - mostu. Roślinki przejechane tam wczoraj przez drezynę powinny trochę przeschnąć i powinno się lepiej jechać. Jest też plan pościnania wokół toru pokrzyw co w lipcu ich tam tyle nie będzie, bo ubiegłe lata wykazały ten odcinek jako jeden z trudniejszych do utrzymania. No i byłbym zapomniał. Aby w nocy nie mieć koszmarów sennych z mięśniakami to wracając z Ryżyna w km. 32.800 zrobiłem w.k. Na szczęście było to miejsce mało oblegane przez muchy, które wcześniej trochę dokuczały, a w drodze powrotnej również. To tak jak w górach się idzie i one ciągle koło głowy latają w nadmiernej ilości i nie idzie się ich pozbyć. Tu podobnie. Tyle, że w górach to można przyśpieszyć i część się zgubi, natomiast tu no gdzie nagle pobiegnę z drezyną? |
Komentarzy: 0 |
Środa 2015.05.20 09:47 |
Jak się dworzec,
czy bardziej pomieszczenia mieszkalne nagrzały to zaraz mi się lepiej
śpi, spałem już bez majtek, tylko w koszulce, pamiętając poprzedniej
nocy problemy z powiększającym się organem ograniczonym materiałem
spodenek. Nie napisałem, ale wczoraj był trzeci dzień bez opróżniania zbiorników. W związku z tym mózg uruchomił sen erotyczny z udziałem 975. Byliśmy w pozycji, że ja jakby leżałem na nim, mój organ wbijał się w jego plecy, on lekko uniesiony na łóżku, rękami obłapiałem jego klatę i mięśnie piersiowe. Nie wiem tylko dlaczego w śnie, obok w łóżku występowała jego żona. Starałem się zachowywać na tyle cicho, aby jej nie zbudzić. W momencie uniesienia przebudziłem się, ale finału jeszcze nie było. Ten sprawiłem również na 975 jak 824 pojechał ze stacji do sklepu. Po opróżnieniu zbiorników zasnąłem (jednak w.k. to dobry środek na bezsenność) i spałem do 10:05, a położyłem sie przed 23:00. Z jakiś tam powodów mózg krytykuje ciągle 824 co i jak robi. Aby wyzwolić się jakoś z tej krytyki i nie wdawać się w myślenia nad tym co czyni, ustaliłem że kiedy mózg zacznie analizować co i jak robi to w myślach, głośno powiem sobie ODPIERDOL SIĘ. Jest to jedno z częściej używanych słów od dwu dni i... działa. Drezyna na noc zaparkowana w torze nr 2. Nie zostawiłem jej w jedynce, bo jest dość widoczna, za to w dwójce przy budynku stacyjnym zrobiłem wykop pod stopką szyny, aby móc przełożyć łańcuch i zapiąć ją do szyny. Udało się, a mnie się mniej nerwowo śpi, czy ona tam jeszcze stoi i swoim staniem nie kusi złoczyńców. Jestem chyba pierdolnięty. Jak patrzę dookoła jak inni pożerają żarcie to coś ze mną nie tak czy z nimi, czy każdy po swojemu robi. Otóż 824, ale nie jest tu wyjątkiem, jak smaruje masło na kromce to trochę je rozciągnie i tyle, w jednym msc. jest go pełno w innym w ogóle, z resztą podobnie, kromki chleba krzywe, bo się kupuje krojony to zdolność ta odpadła. Tak, tak pamiętałem i powiedziałem sobie ODPIERDOL SIĘ, ale jakoś zachciało mi się napisać. Podobnie ze 172, 972. Dla nich również żarcie to taka czynność, której jakby mogli to by uniknęli, a tak coś tam trzeba wciepnąć no to wciepują, bez ładu, bez składu, byle wpadło i byle mózg nie ciepał się o zaś. Nie byłbym sobą, gdybym nie przeprawił się przez most na drugą stronę. Otóż udało się z wejściem jednej strony kół drezyny na główki szyn przeprawić ją na drugą stronę. W ub. roku już był problem, bowiem po jakiś imprezkach spaliły się trzy podkłady, teraz ubyło jeszcze dwa, ale też z innych przed wjazdem znikły podkładki żebrowe i szyny wiszą w powietrzu przez co się odkształcają na boki. Wczoraj byłem sam i mi spadła z jednego toku szynowego, dziś chłodniej to szyny się zeszły i jakoś ją przepchnąłem. Za mostem szlak w stanie przejezdności do km. 26.400 czyli ubytku szyny. Od mostu do tego ubytku słupy teletechniczne powycinane ale dla drutów, bowiem one same leżą po obcięciu piłą mechaniczną. Oprócz zniknięcia podkładek żebrowych przed wjazdem na most wiecej ubytków nie widziałem. Szyna przejechana, jeszcze tam pojadę to może nie bedą się dobierać. Za to zaliczony najładniejszy dla mnie odcinek jazdy drezyną. Jazda przez las iglasty do tego z góry w stronę Chrzypska to jest to. Niewiele trzeba użyć siły, a frajda z jazdy duża. Ponownie za mostem drezyna z niewielką prędkością przetoczona została, ale teraz lepiej trzymała się szyn i właściwie nie weszła na główkę szyny. Deszczowy dzień. Poszedłem na wieczorny spacer przy torach stacyjnych i tak rozmyślałem czy to nie ostatnie wakacje tutaj. Sytuacja nie jest jasna, ten od drezyn ma niezwykłą skłonność do wadzenia się z otaczającymi go i współpracującymi ludźmi. W zasadzie zostali mu nieliczni tu, z którymi może cokolwiek zdziałać więc i nasza pozycja tu jest do końca niejasna. Jeszcze przyjazd w lipcu i kolejny rozdział chyba się zamknie. Wiem w ub. roku pisałem to samo, ale sytuacja dot. budynku była inna, bo gmina miała go przejąć. Słyszałem tu już różne wersje dot. nie przejęcia przez gminę dworca, ale dla nas bytujacych tu ma to małe znaczenie z jakiego powodu do przejęcia nie doszło. Szkoda miejsca, potencjału, ale czy to jedyny dworzec, który obróci się kiedyś w ruinę w PL? Nie takie cuda się ruinowały i nic nikomu odpowiedzialnemu się nie stało. Choćby zabytkowy dworzec w Sosnowcu Maczkach. Tyle na dziś, do jutra, narka. |
Komentarzy: 0 |
Wtorek 2015.05.19 11:29 |
Przyjechała drezyna
ok. 10:50. Jak zwykle ten od drezyn wprowadza nerwowowść, ale taki już
jest zupełnie jak 374 (jeżeli dobrze zapamiętałem numer). Jedyny ciepły
dzień. Stacja się nagrzewa z piwnicami włącznie, co się mury nagrzeją i
będzie cieplej. To od dziś zacznie się pzecieranie szlaku, znowu z 824
będzie przeprawa, chętniej bym go wsadził na rowerek i niech jedzie, ale
znając go to będzie chciał się męczyć w torze. Wczoraj w rozmowie
przyznał, że gdyby nie jeździł do pracy do zarządu koła emerytów to
zanudziłby się na śmierć. Przynajmniej jeden się do tego przyznał.
Reszta nudząca się nie potrafi powiązać faktów. Lezę otworzyć okna w
części kasy biletowej i poczekalni, aby tam też się nagrzało. Obejście
tego budynku, pootwieranie wszystkich niezbędnych okien do procesu
nagrzewania to 5min. No ale już się nagrzewa, bo widziałem na zdjęciach
satelitarnych pogody, że do końca wyjazdu już sauny nie będzie. Tak piszę i piszę, a co poniektórzy czytają to jakby ktoś chciał przyjechać to zapraszam. Miejsca noclegowe są, ale z góry uprzedzam, że żaden tam standard mariott. Za to drezyna do dyspozycji przez cały dzień i ciekawa okolica. Ostatnia możliwa noc to z 24/25 maja, bo następnie wyjeżdżamy i ponownie stacja będzie otwarta w lipcu. Łańcuch do zapięcia drezyny naszykowany, jedno oczkow musiałem powiększyć, aby kłódka weszła w niego. Tera zeżrę i pierwszy wyjazd w stronę mostu dla przetarcia szlaku. Na szczęście nie będę pierwszy bowiem ten od drezyn z kierowcą, który ją przywiózł już tam pojechali zobaczyć to pierwsze gniecenie roślin pod kołami drezyny nastąpiło. I faktycznie nie było tak źle. Jednak połowa maja do jego końca to dobry okres na przecieranie szlaku, bowiem roślinki niewysokie i to co po 3, 4 dniach jeżdżenia osiągnęło się w lipcu ub. r. to teraz praktycznie po 4 przejazdach jest już gotowe w sensie przejzdności szlaku. Gorzej, bo przed mostem rozkręcili podkładki pod szynami i szyny są luźne i nie da się wjechać samemu na most bo drezyna spada z torów, a to oznacza odcięcię najciekawszego odcinka szlaku. Tzn. we dwoje to by się dało ją jakoś nawet po wykolejeniu wstawić, ale w pojedynkę to nie dałem rady. Zresztą raz mi spadła to mając zapobiegawczo sprzęt na niej udało się ją wkoleić ponownie i udać się w drogę powrotną na stację. |
Komentarzy: 0 |
Poniedziałek #595 2015.05.18 10:12 |
Młodzież dziś nie
zawsze myśli, albo nie chce, no nie będę wnikał. 573 na laptopie,
którego zabrałem na wyjazd logował się do portali społecznościowych i
oczywiście dla ułatwienia życia zapamiętywał hasła. W branżowych
portalach trochę poszpiegowałem i, co mnie zdziwiło, chciał zarabiać
ciałem. Profile po podjęciu pracy zawiesił, ale te obrzydliwe komputery
wszystko przechowują i odczytać można. No cóż, w swoim życiu też się
otarłem o zarobkowanie w ten sposób wszak najstarszy zawód świata, a
młodym i ładnym jest się raz, do tego życie układa nam przeróżne
niespodzianki. Na razie tyle, bo nawet na wakacjach czasu nie ma na dłuższy wpis, za niedługo wyjazd do Sierakowa, bo drezyna jak się okazało bedzie popo, to stonę zdążymy obrócić do tego czasu. Zbliża się 600 wpis, wypadnie niestety na wyjeździe i nie wiem czy uda się coś jubileuszowego wpisać, Dzień powinni wydłużyć do 36h, może bym się mieścił z czynnościami. Reszta wpisu później. W drodze do Sierakowa, okazało się, że drezyny dziś nie będzie, bo trzeba by było zapłacić za transport, a jutro dojedzie za darmo. Moze i tak być. Powiedziałem temu od drezyn, aby pomyślał nad zarabianiem drezyny na siebie i transport, wszak jest eksploatowana i czasamy wymaga napraw, a tych za freekulca nikt nie zrobi. Dziś takie czasy, że za kichnięcie się pobiera opłatę. Z powodu jej późniejszego przyjazdu nie wiem ile zdążę przejechać czy przeprowadzić ją, bo jednak 3 dni odpadną z przecierania szlaku, a km do obejścia czy objechania jest ciągle tyle samo. Jadąc przez Ryżyn do Sierakowa przy drodze wycięto stare drzewa. Zakładam, że nie wszystkie były chore czy niezdatne do dalszego funkcjonowania, ale dla zasady, że drzewo może się przewrócić, a więc wyrządzić szkodę, to też w większości PL tnie się teraz przydrożne drzewa, aby mieć spokój tak często ostatnio podnoszony. Zresztą podobnie jak kościół na cmentarzach pościnał drzewa kiedy przegrał sprawę w sądzie z pewną kobietą, która na cmentarzu została zaatakowana przez konar. Sąd orzekł, że drzewo na terenie kościelnym to oni mają dbać, aby konary nie spadały. No to zadbali w większości PL drzewa wraz z konarami wycięli. Też mają teraz spokój. Za niedługo będziemy pustynią, bo drzewa nas atakują no to je wyciąć do cyca! Już wydawało mi się, że tej nocy nie zmarznę, ale gdzież tam. Jakoś w nocy, mimo przykrycia się (uwaga) czwartym kocem, przebudziłem się zmarnięty. Niestety leżenie na podłodze to średni pomysł dla bardzo ciepłolubnej osoby, kiedy budynek jest wychłodzony. Dziś mimo, iż jest lepiej, bo jednak dwa dni nagrzewania to mury już po dotknięciu są cieplejsze, przykryję się piątym kocem i od razu położę się w dresie i koszuli cieplejszej, aby w nocy się nie ubierać. Przecież urodziłem się w złym miejscu. Powinienem się urodzić na południu, jakaś Hiszpania, Grecja, Włochy, Miami, Australia itp., a nie w msc. gdzie lato trwa na dobrą sprawę 3 m-ce. Reszta dla mnie to sezon grzewczy - fuck. Jutro ma być w ogóle cieplej to przystąpie do nagrzewania całego budynku, a nie tylko części mieszkalnej, no i drezyna ma się zjawić. |
Komentarzy: 0 |
Niedziela 2015.05.17 12:29 |
Już myślałem, że
przy tym prowizorycznym ogrzewaniu nie zmarznę w nocy, a tu nic z tego.
Jednak spanie na podłodze na materacu dmuchanym ma swoje minusy, bo przy
podłodze jest najzimniej, do tego dopiero od wieczora pokoje zaczęły
się nagrzewać, a wiem to ze swojego mieszkania, że taki proces
nagrzewania trwa nawet 3 dni. Za nim mury sie nagrzeją to potrwa, ale
jeszcze ileś dni przed nami. Prace porządkowe jak po każdym przyjeździe trwają, zamiatanie podłóg, wycieranie ich, wycieranie mebli, powierzchni płaskich, wszak od sierpnia ub.r. nikogo tu nie było. Pogoda średnia, wczoraj trochę padało, dziś nie jest rewelacyjnie jakieś 15C, a noc była około 7C. Tory na stacji nawet mocno nie zarosły więc powinno się dać bez większych problemów je przejechać. Nie zdążyłem jeszcze opisać do końca przejazdu mojowego pociągami, a już następny wyjazd. Jadąc tu poc. osobowymi, które jednak często się wymieniają na trasie - 4 przesiadki, to ciągle jako społeczeństwo mamy problem z korzystaniem z ubikacji. I nie dot. to tylko poc. bo szalety publiczne gdzie nie ma babci klozetowej na stanie też wyglądają czasami makabrycznie. Skąd się to bierze, albo raczej skąd to wynosimy? O ile w osobówkach to rzadko zdarza się upierdolony kibel, to w pośpiechać, które przemierzają pół PL, lub nawet wiecej, to standard. I na nic zdadzą się nowe technologie myślące za nas, jak w pierdolino i innych nowych wagonach, muszle samospłukujące się po naciśnięciu przycisku, jak znowu tam wciepujemy byle co i następnie czytamy, że w składzie pierdolino jedna muszla czynna, bo druga się (sama) zatkała. Z nowymi technologiami też mamy problemy. Widzę to po poc. w których co raz więcej czynności odbywa sie po naciśnięciu przycisku. Inna sprawa to konstrukcje jakie się nam serwuje. Samootwierające się drzwi między wagonami, po naciśnięciu przycisku, samootwierające się na zewnątrz po jego naciśnięciu i inne. Przy okazji samootwierających się drzwi na zewnątrz to ludzie na tyle przyzwyczaili się do wszystkiego samo, że jak wysiadają z klasycznych wagonów to nie zamykają drzwi za sobą, bo niby samo się zamknie. A jednak - nie. Przy tych samo to czasami trzeba poczekać, aż samo się otworzy, a niecierpliwi szarpią wcześniej niszcząc urządzenia, a następnie z pretensjami - no qrwa nie działa. Błedne koło z nowymi technologiami w przewozach kolejowych polega na ich podrażaniu. Przykład ubikacji. Kiedyś w latach 80-ych kiedy poc. jeździły przepełnione, składy np. 17 wagonowe pędziły przez PL z płn. na płd i odwrotnie. W takim składzie 34 ubikacje, z których notorycznie korzystali, bo w wagonie przepełnienie, to ciągle ktoś tam lazł. I nie było jakiegoś większego problemu zasranych torów. Teraz w wagonie średnio 25% napełnienia, składy średnio 5 wagonowe, bo zdarzają się nawet 2 wagonowe na pośpiechach (odpowiednie filmy na yt), do ubikacji chodzą sporadycznie, jeszcze należy dodać, że w ogóle poc. pasażerskich jest o ok. 60% i nagle pojawił sie problem fekaliów na torach. Budujemy wagony z ubikacjami z obiegiem zamkniętym, które obrządzane mogą być tylko w odpowiednich msc., może to zrobić też tylko specjalna firma z uprawnieniami itp. i to wszystko oczywiście więcej kosztuje, Następnie - czemu te bilety są takie drogie? |
Komentarzy: 0 |
Sobota 2015.05.16 07:20 |
Już na msc. w
wielkopolskim. Jednak trasa przez Lubliniec, Kluczbork, Ostrów Wlk. jest
znacznie mniej zawalona ludźmi niż przez Opole, Wrocław, Poznań. 4
przesiadki sprawnie się odbyły, bo małe stacyjki to nie trzeba szukać
poc. Jedynie w Poznaniu załadowanymi rowerami przez przejscie podziemne
oczywiście bez zjazdów na wózki czy właśnie rowery. Ale w końcu
mieszkamy w PL, a dworzec w Po-niu po remoncie. Jak dotarliśmy do poc.
to on (bo piątek), załadowany ludźmi, że aż się nie dało z rowerami
wejść i drużyna konduktorska robiła msc. dla nas przesuwając ludzi w
inne msc. w szynobusie SA134. Odjazd z powodu lokowania podróżnych 10min
później, ale na trasie do Wronek praktycznie wygonił. Tym razem droga z
Wronek do Chrzypska bez gonienia, bo niebo bezschmurne, lekki wiatr,
ale do cyca jak zwykle w twarz. W ub. roku jak wyjeżdżaliśmy i
tradycyjnie nie było czasu i gonienie na ostatnią chwilę to też wiało w
pysk. Teraz na szczęście czas był to zwalniałem, bo jednak zimny wiatr.
Nie liczyłem czasu w jakim dojechałem do Chrzypska, ale trasa nawet
zleciała, jak się człowiek śpieszy to się ciągnie, a tak przejechane i
nawet się jeszcze nie ściemniło na dworze. W czasie podróży pociągi pustawe to i mięśniaków jakoś nie było. Owszem znalazł się jeden na odcinku Lubliniec - Olesno. Nawet fajny, ładne miał ręce takie umięśnione z roboty i jak na swój wiek (podał go) 32 lata to bardzo dobrze się trzymał. Właściwie to sam zagadnął. Wpierw takie pierdoły ogólne, następnie przeszedł na politykę tylko boraczek nie wiedział, że od 2 lat nie oglądam wiadomości to i na czasie nie jestem. A coś tam zagadywał nt. debaty komora i Dudy, no ale jak mogłem widzieć. Jedynie fajnie patrzało się na jego ręce no i figurę, choć niski był, jakieś do 170cm, miał fajną. Jednak z dala od m-ta mięśniakom łatwiej jest się utrzymać, mięśnie mają co w polu czy przy domach robić, a w m-tach to rozrywki, gry komputerowe, siedzenie w lokalach itp. Dodzwonił się do mnie 374 i podobnie jak mięśniak z poc. pierwsze to zaczął zagadywać o pogodzie. Czy on tego nie zna, że jak się nie ma o czym mówić to się gada o pogodzie lub polityce - takie niewyczerpalne tematy. Prawie nigdy się nie pytam, jaka jest gdzieś pogoda, bo przecież mogę sam spr. na necie jak tam jest. Polityka odpadła dla znajomych, bo się odciąłem. Po przyjeździe rozpakowanie, a że był ten od drezyn, to jakby dwa pokoje na dworcu już zajęte to poszedłem do trzeciego na poddaszu. Nieszczęśliwie sam jestem z ciepłolubnych, ten od drezyn to totalny klub morsów, a 824 też się do niego zalicza, choć w domu śpi w cieplarnianych warunkach - o dziwo. Pozamiatałem podłogę w pokoju, nadmuchałem materac po rozmowie z tym od drezyn. Byłem niewyspany po poprzedniej nocy, w czasie której spałem jakieś 4h, to też spodziewałem się teraz odepsać. No niestety nie udało się. Mimo położenia się po 23:00 w pok. było zimno, a z powodu zimnej nocy i pojedyńczych okien jeszcze się ochładzało. Z zimna obudziłem się o 02:05. Ubrałem się w spodnie od dresu, oraz po dalszych 30min jeszcze koszulę prawie flanelową. Kocami przykrywałem się po samą głowę i pod siebie. Jakoś nieszczególnie to starczało. Właczyłem do gniazdka kuchenkę elektryczną, ale też na niewiele się zdało. Przerwa w spaniu trwała do ok. 04:00. Zimno było dość znaczne. Ok, 04:00 to chyba ze zmęczenia bardziej zasnąłem jak z zagrzania się. Przebudziłem się ponownie ok. 06:00. Po chwili leżenia zszedłem na dół po coś do żarcia, bo stwierdziłem, jak zeżrę to szybciej zasnę i a będzie z czego grzanie zrobić. Zeżarłem przy laptopie i ponownie położyłem się spać. Udało się. Z krótkimi przerwami do 10:30 jakoś przespałem. Siedzę teraz przy lapie, pogoda deszczowa na dworze i ten net tak jakoś muli. Zastanawiałem się co jest grane. Aero raczej dobrze działało. Przypomniało mi się jak w dawnych czasach antenę (modem) dać wyżej. Eureka, zadziałało. Przywiązałem więc sznurkiem do żyrandola i skleiłem taśmą izolacyjną i znacznie się poprawiło. Takie proste rozwiązania no i trzeba pamiętać o nich. Tyle, lezę spać. Uruchomiłem prowizoryczne ogrzewanie to dziś nie powinienem tak zmarznąć i może odeśpię, bo dwa dni spanie na raty. Narka. |
Komentarzy: 0 |
Piątek 2015.05.15 09:21 |
No paniki jeszcze
nie ma, ale za niedługo będzie. Godz. wyjazdu ustaliłem na 10:30 to
jeszcze drobny luz niby jest, ale znając siebie na 20min przed panika
już będzie w pełni. Wczoraj 979 przyszedł po pracy i powiedział: - idę do domu zjeść, okąpać się, zwalić gruchę i jade na imprezkę. Takie coś z jego ust - zwalić gruchę - toż to do niedawna w ogóle mu z nich nie wychodziło. Czyżby moje teksty o tym trochę to rozluźniły? Za to przed wyjazdem sam zrobiłem w.k., bo tam nie wiem kiedy będzie możliwość. Ok. 19:00 wypiłem kawę, do wieczora powolne pakowanie i położyłem się spać ok. 23:30. Plan był aby szybciej, ale te plany... Nie mogłem zasnąć i nie wiem czy to przez kawę, czy świadomość wyjazdu. Ok. północy wszedł na stację 979 i 897, posiedzieli jakieś 15min trochę pohałasowali i poszi. Ponownie weszli na stację, już bardziej wstawieni ok. 01:00 do tej godz. jeszcze nie zasnąłem w ogóle. Tym razem odeszli ok. 01:30, a dalej nie mogłem zasnąć do cyca. Tak leżałem i chyba po 02:00 udało się. O 03:15 zadzwonił 372. Nie odebrałem, a po ustaniu dzwonków wyciszyłem tel. i wyłączyłem dzwonek do drzwi, jakby się tu dowlókł. Nie dość, że własne problemy ze spaniem, to jeszcze ktoś się ma do tego dokładać. 573 po pracy nie dotarł, zresztą zauważyłem, że jak ma dzień za dniem to jeździ spać w inne miejsce. W ogóle po powrocie z drezyn chcę mu przekazać info, iż daję mu m-c na wyprowadzenie się, bo pomału staje się zagrożeniem dla mieszkania. W jego pokoju to za niedługo zaczną chodzić robale, a sam wygląd to już dramat. Życie go niczego nie nauczyło, a jak w avatarze, szklanka jest pełna i nie przyjmuje już nowych wartości. Tyle, bo obawiam się za chwile narastającej paniki, więc tymczas. |
Komentarzy: 0 |
Czwartek 2015.05.14 12:50 |
Jak nie zrobi się
wpisu w godz. dopołudniowych i jeszcze południowych to popo to już jest
spore zagrożenie. Dni zaczynają się napinać przed wyjazdem. Zajęć sporo,
bo jeszcze to, jeszcze tamto, m.in. dziś zdemontowałem muszlę w
ubikacji do wymiany. Pierwotnie chciałem ją zostawić, ale wczoraj
pomyślałem, że za chwilę będzie zatkana ponownie i hektolitry wody
polecą aby ją niby przetkać, a za tą zabawę zapłacę ja po przyjeździe,
to też dziś zdemontowałem ją pozostawiając czynną wcześniej przygotowaną
i odgraconą drugą ubikację. Był dzis 172 i zrobiliśmy to w trochę (z nim, bo np. z 975 to już to przerabiałem) innej pozycji. Otóż kazałem mu się ustawić na czworaka, wpierw siadłem mu na plecy i spanking na nie. No to co nie podoba mi się u niego w tej pozycji to trochę gruba szyja. 975 ma taką fajną, a u 172 to nie jest silny pkt. Ręce to już fajne, w tej pozycji żyły wyszły na wierzch. Trochę go pomęczyłem w takim ustawieniu, ale po spankingu na plecy zmieniłem pozycję. Postawiłem z przodu krzesło oparciem od niego, tak że przedramiania leżały na krześle, a nadgarski przywiązałem do wsporników oparcia. Ponownie siadłem na nim. W tej pozycji uwydatniają się mięśnie barków, lepiej widać bicepsy no i klata sie naciąga. Początkowo siedziałem mu na lędźwiach, ale stopniowo przesuwałem się w górę. W ramach tego przesuwnia zaczął naprężać mięśnie rąk. Naprężyły się bicepsy i przedramię. Im wyżej siedziałem tym bardziej naprężał, a mnie się też bardziej naprężał. Widok naprężonych bicepsów z żyła biegnącą na wierzchu mięśnia, do tego naprężone przedramię z doskonale widocznymi mięśniami (nawet nie wiem jak się nazywają, będę musiał kiedyś przestudiować co mnie w końcu tak podnieca), te pręgi wyżyłowane, ach... na ten widok poleciałem, bo mózg by mi rozpierdoliło. Taki widok naprężonych mięśni rąk to w oczach długo pozostaje zapamiętany. Podobnie było u 975. Też jak napiał mięśnie rąk to prawie mdlałem siedząc na nim. Tyle na razie, bo pakowanie czeka. Jutro jeszcze wpis z tąd, a następny już z terenu. Był dziś 899, jeden z ładniejszych mięśniaków z wioski, ale jakoś teraz ma pracę siedzącą na parkingu, to jak sprawdzałem umięśnienie to już nie takie. Jednak mięśniaki potrzebują cały czas prac fizycznych, aby zachowywać swój wygląd. Na szczęście mam zdjęcia z 899 z okresu swojej świetności. Musiałem się trochę hamować, bowiem był z jednym ze swoich dzieci, mimo tego mięśnie rąk i to zostały przejrzane. Opowiadał jak wczoraj wracał w klacie ze spaceru z dzieckiem, bo musiał zużyc koszulkę, bo dziecku sie chciało, a teren bezliściasty. Od razu pomyślałem, to się musieli napatrzeć po drodze. No szkoda, że mnie to nie spotkało. Pakowanie w trakcie, jutro pozostanie końcówka i wyjazd. Brat od 979 jest w małżeństwie od dobrych kilku lat. Ma dwie larwy, tzn. dzieci już trochę odrośniete więc stonki. Jak robię u niego instalację elektryczną to ciągle pyta się o imprezki 979. W jego głosie czuć małą zazdrość, jak nie dużą do tego, że 979 może, a on już nie, bo uwiązany i do tego dwie larwy. Co tam przychodzę, czy coś robię to pyta się o imprezki 979. Już mu oficjalnie powiedziałem: - zazdrościsz mu, bo nie możesz, a on tak - nie, wcale mu nie zazdroszczę - to czemu ciągle pytasz się o jego imprezki? - tak z ciekawości (akurat w to uwierzę). Jest uwiązany w niezbyt szczęśliwy związek, co zresztą kilkukrotnie mówił oficjalnie, że mają ciche dni, nie odzywają się do siebie itp. A tu po drugiej stroniek, można by rzec, 979 który jest wolny, ma czas i możliwości imprezowania i korzysta z tego. Powiedziałem bratu: - to kiedy ma imprezować, jak nie teraz kiedy jest sam i nikt mu nie stęka odnośnie tego co robi? No zaciął się przy tym stwierdzeniu. Widać po nim, to uwiązanie w małżeństwo, do tego, czego on może nie jarzyć, trochę mu się przybrało, co zresztą powiedziałem kilka razy 979, że kiedyś to na widok jego brata to mi stawał z daleka i bym go przeleciał. Dziś kiedy przytył, bo chciał przybrać (już ten proces opisywałem tutaj) nie podoba mi się i może być podobnie z jego żoną. To co kiedyś ją mogło podniecać - jego mięśnie i szczupła sylwetka przeszła do historii. Teraz to już przeszłość i nie jest taki jak kiedyś. Sam to widzę po 172. Wystarczyło dwu, czy trzytygodniowe jego przebywanie u mnie, aby przestal mnie tak podniecać jak po przyjściu z zewnątrz, kiedy nie ma żarcia w takiej ilości jak tu, i nie ma tekiego bezruchu, jak tu. No i co by brat od 979 nie mówił i tak wyczuwam w tym zazdrość indywidualnego życia, nie uwiązanego rodziną, problemami z tym związanymi. Dobra, lezę spać, jutro coś wpiszę przed wyjazdem i będzie tyle. To narka. |
Komentarzy: 0 |
Środa 2015.05.13 17:28 |
Pół dnia zleciało, a dopiero teraz zabieram się za wpis. No pięknie. Rano co było do przewidzenia "przerobiłem" złomiarzy z wczorajszej kopalni. Cały czas mnie dziwi ten pracujący na kopalni zarabiający 2500 i jednocześnie chodzący na złom. No jakoś to ogarniam, bo mam swoich złomiarzy, ale pojawiają się głęboko pytania, no czemu do cyca? No przecież może sobie nadupić w papierach co mu zresztą powiedziałem. Chciałem im zrobić zdjęcie, ale zaraz przypomniały mi się lokalne mięśniaki - zbieracze złomu. Żadnych zdjęć, bo to materiał dowodowy w ewentualnej sprawie. Ci z kopalni, krótko ostrzyżeni, a młodszy prawie na łyso, to aby w ewentualnym starciu z kimś tam, czy innymi złomiarzami przeciwnik nie pociągnął ich za włosy. Wszystko to i inne sprawy pamietam od lokalnych mięśniaków to też ze zrobienia zdjęć zrezygnowałem. A takie mięśnie do cyca... W jakimś tam stopniu zacząłem się pakować do wyjazdu, bo jak znam siebie to jutro będzie panika. Na szczęście 573 lezie do pracy, to będę sam, a samemu się lepiej funkcjonuje w domu. Dość trochę mam do zrobienia, powinienem się wyrobić. Odnalazł się, czy trafił do mnie po imprezkach 172, jednak powiedziałem mu, iż nie jedzie bo nie ma dla niego sprawnego rowera. Jakby mnie naciskał to by pojechał, bo w sumie dało by się jakiś rower przygotować, wszak mam ich sześć to coś by się złożyło, ale jak to skurwiel nie naciskał to ja i też odpuściłem. Za to zrobiłem to z nim (cały czas nie wiem czemu piszę "to", jakieś przyzwyczajenia). Dziś przy udziale wody i mydła, bo dawno tego nie było, a jak się u mnie kąpał i myłem mu plecy to prawie od razu mi stanął. Mięśniak i jeszcze gładsza skóra od wody i mydła to jest to. Jakby jeszcze były te mięśniaki z kopalni to już w ogóle bym wymiękł. Takie sztuki, długo będę pamietał, podobnie jak poprzednio kiedy byłem z 230 i 224 na likwidowanej innej kopalni po zamki zwrotnicowe to tam były też przejebane mięśniaki, których pamietam do dziś. Wtedy było ciepło, to one występowały w klatach (znaczy się bez koszulek). Nogi mi się uginały, ale moje mięśniaki czuły respekt do tamtych, co widziałem dobrze to też delikatnie wycofaliśmy się, by nie prowokować starcia. Wśrod mięśniaków jak u zwierząt zatargi rozwiązuje się siłowo, a nie negocjacyjnie. |
Komentarzy: 2 |
eaR (gość) 2015.05.14 00:39
uwielbiam łysych :D ps. dodaje do ulubionych jeśli nie masz nic przeciwko :) |
Baltazar221 2015.05.14 13:00 Nie, nie mam, możesz dodawać. A co do łysych to nie każdemu to pasuje, choć jest coś takiego, że jak się kogoś pierwszy raz zobaczy łysym to się przyzwyczaja człowiek do takiego wyglądu. Tego młodego jakbym teraz zobaczył z włosami, to chyba wolałbym wersję prawie łysą. |
Wtorek
2015.05.12 01:13
Zabrałem się za
przygotowania do wyjazdu. Wyciągnąłem drugi rower, na którym jazdę
próbną zrobiłem, bo zapomniałem już co się w nim zdupiło i było do
naprawienia. Po wejściu na niego już wiedziałam - pedał. Ach to pedał,
zdefektowany od ub. roku i w zasadzie nie niego rower został odstawiony
we wrześniu na tor boczny i oczekiwał naprawy. Pół roku mu zleciało i
się doczekał. Pojechałem na warsztat do znajomego i tam dokonana została
kolejna prowizoryczna naprawa. Poprzednia prowizorka starczyła na jakiś
rok jeżdżenia. Ta może wystarczy na następny tymbardziej, że rower na
którym obecnie jeżdżę też jeździ uszkodzony i oczekuje naprawy - wymiany
łańcucha, a za tym może iść i wymiana innego uzębienia. Jedyny plus to
to, że wyciągnięty z toru bocznego rower jest po porzednim wyjeździe na
drezyny i z założoną sakwą boczną i właściwie przygotowany do
załadowania ciężarów. Miał z nami też jechać 172, bo po zimie jestem
ogólnie słaby. Nie ćwiczyłem prawie całą zimę, wiosnę to już w ogóle bo
instalacja elektryczna i jestem słaby jak nigdy, a tam w Chrzypsku prace
siłowe będą. Najgorsze będzie na koniec, ale myślę się wyrobię do tego
dnia, parkowanie drezyny, bo już nie w Ryżynie, a szkoda. Ten od drezyn
ma jakąś specyficzną skłonność do kłocenia się z ludźmi. Efekt -
pozostaje sam z wieloma sprawami, a mimo tego jakoś nie zauważa tego. No
cóż - taka przypadłość. 979 był ostatnio w krk z laską. W jakiejś tam chwili uniesienia uniósł ją dosłownie na plecach, "na barana". O tego momentu znacznie zaczął go boleć kręgosłup. Miał z nim problemy już wcześniej z tego powodu np. nie jeździ na rowerze. Teraz miał na tyle znaczne bóle, że nawet dziś chciał wziać L4 jakby rano stan taki się utrzymywał dalej. Ogólnie patrząc na młodzież i mięśniaków, to zdecydowanej większości coś dolega. Kto z nich więc dożyje "szczęśliwej" emerytury w wieku 67 lat? Jakoś tego nie widzę i może system jest przygotowany na zostanie nielicznej grupy dożywającej 67 lat, ze zdecydowaną większością kopiąca w kalendarz przed tą cezurą czasową. Tak na szybko bo jak zwykle nie ma czasu. Byłem dzis, jak i wczoraj przy domu dziecka, gdzie 972 ma swoje dzieci. Obok jest stacja kolejowa, przy nie j była kopalnia węgla kamiennego z dwoma bocznicami. Wczoraj chodzilem po stacji aby zobaczyć plenery do zrobienia zdjęć, dziś poszedłem focić. Jak wlazłem w teren zamkniętej już kopalni, to widziałem grasujących złomiarzy. Dwu chodziło i mrówczą pracą odkładali na kupkę metalowe części z torowiska dawnego lub z innych konstrukcji metalowych kop. Robią zdjęcia miałem na sobie pomarańczową kamizelke kolejową i radio ustawione na częstotliwości kolejowe to też złomiarze tak trochę mnie omijali, ochrona kopalni też się mną nie interesowała. Na terenie kop. stała nastawnia kopalniania, która mnie oczywiście zainteresowała. W niej znalazłem oprócz regulaminu nastawni, jazd przed tory PKP z jednego zakładu do drugiego, pulpit kostkowy, prawie kompletny. Mały, ale już oderwany od stołu. No oczywiście zapragnąłem go mieć, ale sam jakoś było niezręcznie go wynieść to też poprosiłem o pomoc złomiarzy. Jak do nich podszedłem i zacząłem z nimi rozmawiać to nogi mi się ugięły od ich wyglądu. Podobnie jak tu w wiosce wygląd powalający. Ten starszy ok. 19 do 20 lat to jak zobaczylem ręce to wymiękłem. Taki łapy jak u 899. Kształtne, wyrzeźbione i nie z żadnej siłowni tylko codzienną pracą fizyczną. Niższy ode mnie, czyli coś jak 222 lub 224. Podobnej karnacji taki trochę mulat, już lekka opalenizna była widoczna. Lekkie owłosienie. Przedramię wyrzeźbione z widocznymi żyłami na wierzchu, biceps jaki większość chciała by mieć. Doskonale widoczny mięsień, z charakterystyczną żyłą na nim. Do tego ładna twarz dopinała całość. Drugi coś jak 973, wyższy od poprzednika, coś mojego wzrostu, z bardzo niewielkim zarostem, mniejszymi mięśniami, ale jak u 973 wyżyłowanymi. Jak poprawial koszulkę to podniósł ją i odsłonił płaski brzuch z nieobrośniętym tłuszczem pępkiem. Brzuch schodzący się od bioder, węższy niż biodra i ponownie rozszerzający się przed klatą. No dobrze, że mi tam nie stanął bo byłby widok. Byłem w dresie, to niewiele bym uchował. Młodszy ok. 16, 17 lat (pierwsza klasa zawodówki górniczej, ale zakładałem że może tam gdzieś siupnął), dopiero się rzeżbił pracą. Co ciekawe ten starszy już po zawodówce górniczej, pracuje na kopalni. Jak pytałem się o wypłatę to dostaje ok. 2,500zł na rękę więc stawka taka kopalniana, a do tego jeszcze chodzi ze swoim kolega na złom, jak powiedział z nudów, bo jak przychodzi po pracy to nie ma co robić. Można i tak spędzać czas. Zresztą syndrom chodzenia na złom opisywałem tu kiedyś szerzej na podstawie obserwacji 222, 224, 226 i 899. Widzę teoria w praktyce sprawdza się. Wracając do mięśniaków złomiarzy to będę miał problem z zaśnięciem dziś, a rano to chyba ich "przerobię". Taki widok, do tego gadałem z nimi jakieś 20min to mogłem się napatrzeć dokładnie. Resztę opiszę jutro bo już 23:00, a dziś poszedłem spać późno, co zresztą widać po godzinie wpisu, to muszę odespać trochę. Narka. |
Poniedziałek 2015.05.11 09:58 |
Na tyle
odzwyczailem sie od słuchania jakis innych stacji radiowych, że przy tym
co słucha 824 mózg mi sie ryje nieprzeciętnie przeto jade wczesniej do
domu. Czy ze mna jest coę nie tak, czy uodpornilem sie na ciulstwa
płynace z mediów? To dopiero jak się nie słucha, nie widzi i nie odbiera w inny sposób wiadomości, reklam itp. odczuwa się jak one docierają ponownie do mózgu, jakim są badziewiem wypełniającym ciszę. Cały czas pamiętam powrót z wrocka autem od 811 kiedy usiłowełem posłuchać jakiejś stacji radiowej, ale przekaz słowny był zawsze na takim poziomie, że od razu mózg chciał się tego pozbyć i w efekcie przed Opolem przeszedłem na ciszę. Dziś u 824 było podobnie. Słuchałem radia nie dość, że przekaz słowny jak do przedszkolaków to jeszcze nagrnia typu sialala, sialala, uu, uu, uu, sialala, sialala, hej, hej, hej. Od razu przypomniał mi się Kołakowski. W piątek wyjazd na drezyny. Pierwszy raz od paru lat i chce mi się, i nie chce mi się. To drugie z powodu czekającego mnie remontu w domu i świadomości tracenia jednego z najlepszych okresów w roku na taki remont, czyli lata. Niby łacznie to miesiąc, ale jednak lato u nas trwa 3 m-ce to strata spora. Jak się chce rozpisać, bo teoretycznie byłby czas to wyciągnął mnie wpierw 971 na piwo, a jak wróciłem i zrobiłem ten krótki wpis, dzwoni 972, że mam przyjść. Coś kobiety im chyba nie wystarczają, ale to dobrze dla mnie, bo nawet ostatnio o 972 myślałem i chciałem zadzwonić, co tu opisałem jednak nie zadzwoniłem to on zadzwonił. To spoko. 230 zmienia pracę, a telemarketingu na cięcie trawy i drzew. Ostatnio jak 372 ją zmienia, oby nie zkończył jak 372 choć jemu tego nie życzę to jednak różnie w życiu bywa. Pozytyw - w tej pracy nie będzie musiał ćwiczyć, ręce mu się same wykorbią i będzie można je pomacać wyrzeźbione. Nie wiem czemu wszyscy, czy prawie wszyscy żyją wyborami, to u mnie będzie nie woborczo. Informacyjnie - nie byłem na wyborach i nie idę na drugą turę. A nie wyborczo, to jak pisałem wcześniej ściągnął mnie 972. Skoro tego dokonał to chodziło o seks. Żona byała w pracy to mogliśmy dać (czy ja mogłem) czadu. No i tak też się stalo. Wpierw byłem u niego w pracy, a następnie poszliśmy do niego do domu. Ach qrwa te mięśniaki. Dla nich można stracić głowę. Ponieważ ostatnio się z nim pieprzyłem (w sensie zabierałem się tak długo do finału) to teraz, zabrałem się do rzeczy sprawnie. Odmówiłem herbaty wszak nie przyjechalem na herbatę, on zresztą zaproponował ją kurtuazyjnie. Przedmiotem spotkania był seks. Oglądał TV. W tym czasie rozebrałem go z koszulki. Ach te jego plecy, te mięśnie na nich, na barkach, ten bicesp, triceps... no i jego temp. ciała. Działa jak grzejnik. Można się wtulając w mięśnie nieźle nagrzać. To też przywarłem do niego od tyłu, podniosłem swoją koszulkę i przylgnąłem do pleców odbierając ciepło. Jednoczenie rękami również przylgnąłem do bokow pleców i z tej powierzchni też odbierałem ciepło. To już pisałem przy okazji 222, że mięśniaki mają małą tkankę tłuszczową to też ich ciepłota wychodzi na zewnątrz skóry i są po prostu ciepli w dotyku, a skoro jestem ciepłolubny to dodatkowo mnie to podnieca. Jak już nagrzałem się przy nim, to powiedziałem: - idziemy do drugiego pokoju, bo znowu braknie czasu. No i poszliśmy. On się rozebrał i położył na łóżku, się też rozebralem. On położył się na łóżku na brzuchu, położyłem się na nim. Nie od razu mi organ stanął. Potrzebował bodźca wzrokowego w postaci umięśnionych pleców, drobnego spankingu na nie, mięśni barków, mięśni bicepsó itp. To wszystko było pode mną, to też po chwili organ był już gotowy. Aby nie przeciągać, bo z tym czasem ciągle krucho, a po ostatnim spotkaniu pamiętalem, że 972 miał niedosyt, to nie było co zwlekać. Pośliniłem główkę organu i wsadziłem go tam gdzie 972 oczekiwał. Jak wsadzalem to, wiadomo, to wsadzenie to naprężenie mięśni na plecach, zaczął się jeszcze bardziej naprężać. Mięśnie pleców pod wpływem wgłębiania się odpowiednio się naprężały co jak w sprzężeniu zwrotnym działało na mój organ. Dziś trwało dłużej, pamiętając jego ostatni niedosyt wszak nie tylko sobie mam robić dobrze. W trakcie zmieniłem mu pozycję, trochę zsunąłem go z łóżka, aby jedną ręka podparł się o podłogę, drugą miał zgiętą to też było na niej widać dobrze biceps, który miętoliłem przy okazji lewą ręką. Aby jeszcze bardziej napiął mięśnie pleców, oparłem się przedramieniami na jego plecach. Napięte mięśnie powodowały u mnie silne podniecenie i dość sprawne dojście. Jemu też się podobało, widać to było po "mowie ciała". Po wszystkim, tzn. po moim wytrysku do... stwierdził, to poleżymy jeszcze troche. Zacząłem go głaskaś dość namiętnie, ale sam złapalem się na tym, że to, z tego zagonienie, nie jest takie namietne jak kiedyś, jak np. w saunie (co tu opisywałem) do przypadkowego mięśniaka. Starałem się jak mogłem, ale wyczuwałem, że to nie te ruchy palcami. Ciągła presja czasowa robi swoje. A właściwie za czym tak gonię? Czemu ciągle nie ma czasu? No właśnie, jest już późno to trza iść spać, zaś ten brak czasu, jeszcze inicjacja na dzień bo jest 00:45 i tyle z dnia. Narka. |
Komentarzy: 0 |
Niedziela. 2015.05.10 11:12 |
Wyjazd od 824.
Przebudziłem się rano jakoś po 06:00 i tak mi się wydawało, że bedą
problemy z zaśnięciem to po 20min zastosowałem uniwersalny środek w.k. i
zasnąłem ponownie do 10:50. To mi się czas przed wyjazdem skrócił.
Muszę wyjść za ok. godzinę jeszcze się odchudzić i spakować. No pięknie
qrwa. Resztę wpisu zrobię z m-ta. W mieście, w którym mieszka 824 jest dworzec kolejowy. Jakieś 2 lata temu zabrano się za remont torów głównych zasadnicznych przy peronie 2-gim oraz torów głównych dodatkowych przy peronie 3-cim. Zerwano wszystko do ziemi jak to się mówi, położono izolacje na tunele podziemne dla pieszych, pomalowano je smołą, impregnatami, położono maty izolujące, zresztą same tory również położono w nowej technologii na matach. Położono nowe kable dla automatyki, nowe semafory itd. Zrobiono również nowe nawierzchnie dwu peronów 2-go i 3-go. Ze starą nawierzchnią pozostał peron 1-szy. To wszystko ukończono jakoś w ub. roku. Dziś, czyli w rok od ukończenia tamtej inwestycji, tego wszystkiego nie ma. Ponownie zerwano tory, zlikwidowano perony 2 i 3, zerwano betonową konstrukcję tuneli podziemnych inaczej do poziomu tuneli wszystko powyrywano. 1km toru tramwajowego, czyli lżejszego w/g cen na necie kosztuje 3mln zł. Przyjmijmy optymistycznie, że 1km toru kolejowego kosztuje 4mln. Wymieniono na stacji 4 tory + do tego rozjazdy kolejowe, silniki napędowe do tych rozjazdów, dwa perony. Skromnie licząc wypierdolono na to 20 mln. zł., choć zdaję sobie sprawę, że jest to niedoszacowane, bowiem za art: http://finanse.wp.pl/kat,1038021,title,Metr-torow-drozszy-od-samochodu,wid,15759999,wiadomosc.html?ticaid=114d6e wychodzi, że 1km to 31mln zł. Po roku (ok. 365 dniach) to wszystko powyrywano. Patrzałem na to i jedyne co trzymało mnie przed mega wqrwieniem to to, że nie pracuję etatowo stąd moje dokładanie się do tej nie taniej zabawy jest skromne, a właściwie znikome. Współczuję pracującym, opłacającym podatki, jak widzą jak lekką ręką ich kasa jest wypierdalana w kosmos. Nie wierzę też, że ktoś w planowaniu iwestycji z tego powodu stracił choćby premię, a koperty i łapówki przy okazji takiej iwestycji to dla przeciętnego Nowaka kilka lat pracy z zarobkami netto 3000zł. I dlatego m.in. nie chodzę na wybory, ta zabawa beze mnie. |
Komentarzy: 0 |
Sobota #586 2015.05.09 14:14 |
Jeszcze trochę, a
bym zapomniał zrobić wpisu. Wyspałem się średnio, bowiem wyglebiłem ok.
01:00, a wstałem 09:30. Wczoraj na stacji ruch prawie żaden, był tylko
834 i gdyby nie on to było by pusto. No szkoda. Że też 832 musiał tu
wciągnąć do ruchu na stacji 834. Ten to z nikim nie łazi nigdzie to też
nie ma co robić wieczoram i ciągle tu przesiaduje do cyca. Ach, pomijając 834, był 172. Chwila seksu, chwila uniesienia, odpowiednia obróbka, czyli przywiązanie do sztangi, przewiązanie oczu, spanking na klatę boki, ogólne pomęczenie i już. I to drugi raz w ciągu dnia, bo jakieś 1,5h wcześniej w.k. na filmiku z neta. My to mamy dobrze, filmiki z neta, takie jakie chcemy, bo wybór znaczny, nie to co w latach 80-ych kiedy w zasadzie to tylko zdjęcia lub pamięciówka. Teraz możliwości znacznie więcej. Mimo tego, mimo szybkiej łączności, nadal problemy ze znalezieniem drugiej połówki u znacznej części branżowego światka są. Internet nie rozwiązał problemu, choć mogło by się tak zdawać początkowo. Sam pamietam, na uczelni w bibliotece były komputery, na których przeglądałem anonse branżowe zasiadając na stanowisku mało widocznym. Cóż z tego, że jakby więcej ogłoszeń, szybciej na odpowiedź się czekało, bo już @ weszły skoro odsiew i tak był znaczny. Jednak lokalne mięśniaki sa nie do zastąpienia, nawet do teraz czy właśnie teraz. Męcząc dziś 172 zastanawiałem się czy nie zrobić z nim nocki. Tak, tak, pamiętam, pierwsza byla fajna, druga do dupy, bo poszedł na wioskę. Się zobaczy. Wczoraj udało się wreszcie po 5 dniach od przyjazdu uruchomić symka kolejowego. Po objeździe tak bardzo mi się chciało zagrać, ale w nd. brak czasu po przyjeździe, pn. też brak czasu, wt. - to samo, środa i czwartek też. Dopiero wczoraj uruchomiłem i to jeszcze ten z małą stacją. Na dużą nie było okoliczności. Tam trzeba się więcej koncentrować, a mała stacyjka to i TV się ogarnie, i ruch w realu na stacji. Na dużej tak łatwo nie ma. Lezę myć naczynia i rwać muszlę, bo druga w zasadzie uruchomiona. Z rwania muszli nic nie wyszło, bowiem ogarniałem (taka nowomoda na nowe słownictwo, ale powinno być - prowadziłem) ruch na stacji. Głównie to 172, który dziś pojechał na wesele siostry, a wczesniej przylazł się tu okąpać. Nie obyło się bez mycia mu pleców, ach zaraz mi stanął i zaraz też bym to z nim zroibł po raz kolejny. Może w wannie nastepnym razem... Ponieważ jego stary też pojechał, a nie zostawił mu kluczy to biedaczek nie miał się w co ubrać to pożyczyłem mu mój maturalny garnitur. Zmieścił się w niego, a pomyślałem, fajną kiedyś miałem figurę. Powiedziałem mu, że jak przyjedzie oddać, to zara to z nim robię, bo mycie go w wannie mnie podnieciło, a z powodu jazdy tam nie mogłem tego zrobić ponownie. NIebywałe, ale stacja opustoszała o 21:20. Jak na sobotę to jakiś szał. Do 22:00 jeszcze pobawiłem sie symkiem, tym razem odpaliłem Lisków i na nim 30min operowałem. 979 w Krakowie, pojechał z laską na coś tam, to wróci w nocy lub nad ranem. Jutro wyjazd do 824 niezapowiedziany, bo zaś nakupuje ciulstw, których nie bedzie się dało zeżreć, to z nienacka wyczyszczę mu lodówę z rzeczy, które za niedługo i tak wylądowały by w koszu. Nie jest mi to na rękę, bo roboty pełno, ale co zrobić, jakieś obowiązki muszą występować, bez nich nie da się żyć. |
Komentarzy: 0 |
Piątek 2015.05.08 12:25 |
Zainicjuję, bo
oczami wyobraźni widzę, że będzie ciężko z wpisem. Zabieram się za
wymianę muszli w łazienko/ubikacji, to tydz. przy tym będzie z głowy. Na
szczęście kafelki na podłogę, które były położone 30 lat temu mam
rezerwowe. Tyle lat przeleżały i czekały na użycie. Ja to mam zmysł
gromadzenia przedmiotów. Leze dalej do pracy. Aż niebywałe, chwilowa przerwa to wrócę do opisu przejazdu po PL pociągami. Po interakcji z mechanikiem ET22, szedłem dalej w stronę peronów st. Kutno. Do przejścia miałem jakieś 2km po torach. Zaczynało się już ściemniać i jak mijałem nastawnię KZ4 to machnąłem na powitanie nastawniczej, ona odmachnęła, tak jakoś fajnie się poczułem. Już w ciemnościach przeszedłem przy grupie towarowej. W tym czasie przejeżdżały dwa pośpiechy niezbyt pełne bo środek weekendu majowego to już się porozjeżdżali, wracać będą w nd. Z teczką papierów z dworca osobowego przez ulicę szedłem do msc. noclegowego. W drodze jakiś chłopak stojący z dziewczynami powiedział mi dobrywieczór, jakbym był jakąś personą, może ta teczka robiła takie wrażenie i kurtka kolejowa, a może miał kogoś w rodzinie będącego kolejarzem, wszak Kutno to spory węzeł kolejowy. Odpowiedziałem i poszedłem dalej. W domku drzwi były już zamknięte to zadzwoniłem do 374 aby otwarł. Oczywiście zaczęła się seria pytań, gdzie poszedłem czemu sam itp. No jakoś wytrzymałem. Umówiliśmy się, że śpimy do ok. 07:30, bo poc. 9:38. Zastanawiałem się jak to będzie bowiem 824 cierpi na bezsenność. Zasnąłem dość szybko. Ok. 06:20 przebudził mnie ruch w pokoju, to 824 już był na nogach i jeszcze jakby sie cicho zachowywał, ale zaczął rozpakowywać coś z woreczka, szarpać nim i miałem już pospane. Pamietałem o wczorajszych wynurzeniach 374 jaka to fajna kuchnie jest na dole, jak to sobie tam zrobią zajebiste śniadanie. Mówiłem przy ogladaniu kuchni: - po co marnować tu czas, jak można zeżreć w poc. (mając jeszcze nadzieję na wcześniejszy przejazd po śrenicy warszawskiej) - nie podoba Ci się tu? NIe kontynuowałem dyskusji, bo i po co. Pamiętając tą scenkę w kuchni, po wylezieniu z łóżka zabralem się za śniadanie, a przy przygotowaniach do niego postanowiłem zdążyc na poc. 07:40 do Wa-wy. Zeżarłem szybko, odchudziłem się (to trwało najdłużej) i spakowałem. 824 tak przyglądał się, ale nic nie powiedział. W momencie jak był w ubikacji, a 374 jeszcze leżał czy spał, ubrałem się i wyszedłem. Poranny joging do stacji, do której biego truchtem dotarłem w ciagu ok. 10min. Prawie mokry wpierw słyszałem hamowanie składu na stacji, tak wydawało mi się, że to ten, następnie zobaczyłem go na peronie (wychodziłem zza budunku), i biegiem przez przejście podziemne na peron. Do wagonu wszedłem na 1min przed odjazdem. Czyli mała tolerancja została. Znalazłem w poc. przedział pusty, to w ostanim wagonie, ostatni przedział i w nim sie rozłożyłem, a także rozebrałem do suszenia. Po 20min tel. od 374 gdzie jestem? - w pociągu - a czemu jedziesz sam? - bo i tak byście nie zdążyli - przecież ustaliliśmy, że jedziemy 9:38 - no tak, ale też ustaliliśmy, że spimy do 07:30, a o 06:20 już nie spałem - trzeba było mówić, byśmy pojechali razem - jeszcze spałeś jak podjąłem decyzję (itd. nie bedę pisał całego wzniosłego dialogu). Szli akurat na m-to kupic coś na dzień do żarcia i picia. Do odjazdu mieli 1,5h czasu, a wczoraj jak leźlismy na Grunwaldzką to minęliśmy prawie wszystkie możliwe małe markety, czyli stonkę, kaufla, aldika i lidla. Do Wa-wy Zach, dojechałem planowo, do przedziału gdzieś w Sochaczewie dosiadł się jakiś robotnik udający się z pracy na wolne do domu i więcej nie było nikogo. Z Zachodniej na Centralna wjechaliśmy w tunel. Nie wiem dlaczego lubię jeździć tunelem, przeto tak ułożyłem RJ, aby tam się max przejechać. W centralnej trochę się wysypało ludności, w tym robotnik z mojego przedziału. Wyjazd z centralnej i głowa za oknem, bo po średnicy w tunelu chyba 30km/h dopiero na wyjeździe za stadionem jest szybciej. Radio nastawione na częstotliwości kolejowe, przedział w gniazdkiem 230V to ładowało się. We Wsch. sporo policji, bo mecz Lech - Legia. Poszedłem do stonki, bo nektary bananowe jakoś je lubię, choć wolę nie wiedzieć jak są robione i co jest składnikami tego czegoś do picia. Gdy już wylazłem ze stonki na peron i dalej w stronę Grochowa po torach to zadzwonił 374, abym mu kupił coś w markecie. - przecież mieliście w Kutnie 1,5h to co robiliście - poszliśmy przed dworzec do sklepu i siedzieliśmy na peronie - to trzeba było iść w tym czasie do marketu. Mijaliśmy wczoraj cztery, jako pierwszą stonkę - ale nie chcialo nam się (pomyślałem - to mnie ma się chcieć) - jestem teraz na torach, a następnie ide do poc. więc już nie zdążę kupić. No do qrwy. Co z nimi nie tak. Tyle czasu to siedzą jak krowy na peronie i patrzą w niebo lub na główki szyn, bo reszty to i tak nie rozumieją. Na szczęście dzięki 979 ostatnio stają się bardziej asertywny i odbijam co mogę z załatwiania nie swoich spraw. Z torów poszedłem na peron, na który miał wjechać 21100 z Kielc do Zach. 09:38 miał odjazd. Obok na peronie stał Wa-wa Berlin (berlińczyk) z odj. o 9:43, a przy drugim peronie Kraków z odj. 09:48, więc co 5min odjazd. Kielc nie było widać, a godz. odjazdu już była. Wreszcie o 09:44 pojawił się i wjechał na peron o 09:46. Nie chcieli przydupić berlińczyka to przetrzymali Kielce. Zastanawiałem się czy jeszcze nie puszczą Krakowa przed nami, bo Kielce tylko do Zach, ale puścili nas w 2min za berlińczykiem. Do centralnej jechałem w przedziale z inną kolejarką, miałem kurtkę kolejową, ona spodnie kolejowe. Oprócz tego miałem włączone radio, kolejarka to mogłem mieć włączone. 21100 na Centralnej planowo miał 20min postoju, chyba tylko dlatego aby w statystykach na przyjeździe być bardziej planowo, bo po cóż 20min postoju przed stacją końcową? Odjechał przed nami berlińczyk, Kraków (zresztą 5min w plecy, bo raz, że my go przetrzymaliśmy trochę, dwa "lokowanie podróżnych". Do Zach. skład 3 wagonowy jechał prawie pusty. Zachodnia obstawiona przez policje w związku z meczem, ale udało mi sie wyjść na stronę płn. dworca i trochę dalej przy torach odstawczych odlać się. Jeszcze raz miałem się przejechać przez średnicę tym razem poc. z Łodzi 91104 odj. 10:31, ale gdzieś się zgubił. Wpierw było 5min opóźnienia, następnie 10, dalej 20min. Skoro nie ten, to miał jeszcze przyjechać 41112 z Katowic. No któryś przecież nadjedzie. Okazało się 41112 też opóźniony, a do Zach. zbliżali się 374 i 824, a miałem na Zach. wjechać już naszym poc. 35108 z Rzeszowa. 41112 wjechał 10min w plecy, a 35108 miał z centralnej odj. 11:00 po 15min postoju. Było więc na styk. Postanowiłem zaryzykować. Pojechałem. W składzie byli kibice na mecz, przez centralną wodzirej, choć nie wiem czy to dobre określenie, wydał z siebie okrzyk lllllleeeeeecccchhhh i za nim zaczęła reszta skandować. Na szczęście peron był od strony przy której stałem przy drzwiach. Otworzyłem je i schodami ruchomymi do góry, kładką i w dół na peron, przy którym jeszcze poc. 35108 nie było. W ramach dnia opóźnień ten też załapał takowe. Wjechał na peron dopiero o 11:00. Lokowanie podróżnych i z 5min opóźnieniem odjechaliśmy. Jeszcze przed odjazdem 374 dzwonił gdzie jestem - w poc. do Kołobrzegu - no ale gdzie dokładnie, - w ostatnim wagonie 8 przedziale - a gdzie jest poc. bo tu go jeszcze nie ma - na Centralnej. Dosiedli się na Zachodniej, zresztą wystawałem z okna to mnie znaleźli. Po rozlokowaniu się w przedziale, zresztą nie naszym, 374 poszedł przejrzeć skład pod kątem napełnienia. (zaś nie skończę bo obowiązki już czekają) A tak w ogóle to był rano o 07:01 ćwiczyć 230. Zezwoliłem mu na to bo oglądanie mięśniak i to jeszcze przy ćwiczeniach to radość dla oczu i mózgu. Ten drugi zresztą spowodował ożywienie organu w łóżku w ciągu 2min. Wystarczyło popatrzeć trochę jak dźwiga sztangę, aby zaszła reakcja. No cóż, po 1h ćwiczeń i napatrzeniu się, trochę rozmowie, po jego wyjściu nie mogłem się powstrzymać i w.k. po czym jeszcze zasnąłem dobrym snem na 40min. W trakcie jego ćwiczeń rozmawiałem nt. łydek u młodych samców. Skoro cieplej to co roku samce skąpiej się ubierają, w tym krótkie spodenki. Niestety z obserwacji wnioskuję pogorszenie się ładności łydek. Co raz więcej młodych ludzi ma je bezkształtne, w których w ogóle nie widać mięśnia. Ale będąc w stonce po 16:00, gdzie spotkałem 979 stały młode mięśniaki z wioski. Rzut oka pozwolił stwierdzić, że Ci mają takie jakie być powinny. Wielokrotnie to pisałem wioska nauką nie stoi, ale mięśniami to tak. W miastach to znaleźć kogoś z tą częścią ciała ładną graniczy z cudem. Tu na szczęście jest lepiej, choć u części zmiany też widać. Jednoosobowa imprezka, a co... 979 pojechałe na jakies AWF-fonalia do m-ta się bawić, a my kupilismy sobie żoładkową gorzką klasyczną i połowe lyknęlismy. No dobrze, współczujemy tym wszystkim muszącym pracować na etacie i cierpieć z powodu pracy takiej, a nie innej. Na szczęście nie mamy tego problemu i mamy generalnie wyjebane na to co inni myślą. Czerwona czcionka to zakładam, że wiadomo o co chodzi. Niestety qrwa starzejemy się i dlatego młodych mięśniaków co raz mniej. Dzis w stonce jak spotkałem 979 i tych młodych z ładnymi łydkami to se pomyślałem, oni juz nie dla mnie do cyca. No trudno. Ale ile jeszcze qrwa życia zostało, a dupić się chce do cyca. Ach, gdzie te młode mięśnikaki chętne na walenie... Najlepszy czas nam minął i pozostanie nam tylko oglądanie młodego narybku w wiosce. Czemu akurat mnie natura obdażyła takim popędem seksualnym? Qrwa, czy nie mogło to być jak u 672 mały popęd i życie było by przyjemniejsze. Tak nieustające oglądanie sie za młodymi mięśniakami, nawet w sklepie, kiedy sa w krótkich spodenkach. Co za przypadłość. Z drugiej strony, chwile spędzone z 977 to jedne z najlepszych w życiu. Tyle co z nim zrobiłem to z mało którym mięśniakiem. Ten to się dał obrabiać pod wieloma względami. Dosłownie i w przenośni. Ale faktycznie z nim to wiele zrobiłem. Zresztą seria 970 jest w miarę udana. Właściwie wszyscy z niej to na wiele pozwalali. Czy ja już qrwa jestem stary? No chyba tak, i zostali mi nieliczni jak 172, 972. Trzeb te znajomości utrzymywać, bo z kim się będę kopulował? |
Komentarzy: 0 |
Czwartek 2015.05.07 10:10 |
374 kupił auto, od
siostry. Przejął je jeszcze przed zdaniem prawa jazdy, więc była to
mobilizacja do zdania. Udało się za 5 razem co tu chyba pisałem. Jak to
świeży kierowca euforia prowadzenia metalowej puszki trwała kilka
tygodni, a nawet zachaczyła o 2 m-ce. Na początku mi mówił: - kup se auto, będziesz wszędzie jeździł, zobacz jaka fajna spawa - poczekaj, aż ssacz zacznie ssać kasę to wtedy pogadamy o moim jeżdżeniu na rowerku. Inne przemowy, że to ogólnie jest drogie nie dawały efektu, euforia trwała do momentu większego wypływu kasy. Zaczęło się od wymiany części rury tłumika. Rasowy mechanik wpierw dal cenę 30zł, ale przy odbiorze okazało się, iż jeszcze Marsjanie wylądowali i teraz to 65zł. Udało się 374 zbić do 60zł i w zamian otrzymał naprawione auto. W radosnym uniesieniu kupił jakies pasty polerskie, trochę farby i odświeżył pudło, bo przecież wygląd jest przed stanem technicznym. Co tam sprawdzanie np. przykręconych klem akumulatora, co tu opisywałem. Pojechaliśmy na objazd kolejowy i nawet nie przypuszczał jaką niespodziankę szykuje dla niego mały czerwony ssacz. Otóż zadzwoniła do niego siostra, że 4-go maja mija termin wpłaty raty za OC - 350zł, a mało tego to również w maju ok. połowy trzeba zrobić przegląd blachosmroda. Po tych radosnych informacjach z jego ust zaczęły płynąć wyrazy wskazujące opcję wymiany puszki na jednoślada z silnikiem spalinowym, wszak jest ekonomiczniejszy. Pomyślałem - zbliżamy się do roweru dość szybko. Jeszcze 2, 3 m-ce i nie trzeba będzie tłumaczyć mojego podróżowania na rowerku. Nic tak jak widać nie przemawia do ludzi jak ekonomia. Nie potrzebne są słowa, zbędne tłumaczenie. Wystarczy poczekać widząc sytuację materialną i mając rozeznanie na co kogo stać, aby wyszło co było powiedziane na początku. |
Komentarzy: 0 |
Środa 2015.05.06 09:51 |
Miała dziś
przyjechać 18-ka, ale jakoś parcia nie ma to napisałem, że mogę, ona nie
odpowiedziała i na razie spr. się zamknęła. Ale jak szedłem spać to
pomyślałem, przecież mam tu "walenie" za free to o co chodzi? Np. taki
972 i położyłem się spać, a jeszcze przez zrobiłem w.k. na porniolu z
neta. Tak jak pomyślałem o darmowym waleniu, to śniło mi się, że
ujeżdżam 972 no i to dość długo. Czy to znak, że mam się a nim
skomunikować i go odwiedzić? Chyba zadzwonię w godz. kiedy jego żona,
obojętnie na którą zmianę i tak nie będzie w domu, tylko przypomnienie w
telefonie wklepie i będzie gotowe. Oprócz 972 jeszcze jakieś młode
mięsko się pojawiło, nie wiem czy to nie 673, którego wczoraj widziałem i
dotykałem. No wiosna, to zaś dostaję pierdolca na widok rozbierających
się mięśniaków. Po 4 dniach bez w.k. teraz jakby nadrabiam zaległości i
dziennie wychodzi to po 3x. Jak w czasach młodości, kiedy to miałem
takie ograniczenie, bowiem wpadła mi w ręce kiedyś i kupiłem książkę
(chyba taki tytuł) "Homeseksualizm", w której autorka dowodziła, że
częste w.k. może prowadzić do jakiś schorzeń czy czegoś tam jeszcze. Na
podstawie książki wprowadziłem własne ograniczenie do 3x w.k. dziennie i
tego przestrzegałem przez lata, choć oczywiście mógłbym i 6x. Teraz
trudno określić czy bez tego ograniczenia było by jakoś inaczej, czy
może popęd by się wygasił wcześniej czy jeszcze jakieś inne skutki były
by z braku tej decyzji. Jak już przełożymy wajchę w życiu i skierujemy
się na inny tor, to już nie wiemy jak by było na torze po którym
jechaliśmy, możemy jedynie domniemywać. W miarę jak się starzejemy
możemy częściowo popatrzeć wstecz i przypomnieć sobie w których
momentach te wajchy przekładalismy. Czasami przekładamy je sami, czasami
z pomoca innych, a czasami przekładają nam je inni. Na ile przełożyłem
je innym? No w dużym stopniu wielu znajomym, głównie mięśniakom, choć
niekoniecznie na stałe przeszli na inne tory. Dałem tu kiedyś linka do strony rosyjskiej z porniolami. Jeszcze przed wyjazdem chciałem przejrzeć dalej co tam mają bo stanąłem na lit. D, a tu się okazało, że strona już nie istnieje. Szkoda, bo były całe filmy bez zbędnych reklam i jakis przekierowań na setki innych stron. Znowu kiedyś, bo na szczęście kilka do kolekcji filmów ściągnąłem, nastąpi poszukiwanie nowych produkcji. Wracając do opisu przejazdu po PL poc. to jak okazało się, że w Kutnie nie jesteśmy tam gdzie nocleg, to kontynuowałem rozmowę z 811, a 374 i 824 stali przy szosie jakby czekając na okazję do podwózki. Faktycznie po jakiś 15min przyjachał Pan zabrać nas tam gdzie mieliśmy faktycznie nocować, to było bliżej dworca PKP jak Grunwaldzka 57. Nocleg w cenie 35zł od osoby więc tak średnio, warunki też takie były, ale przecież na drezynach kolejowych, na które jadę za ok. 10 dni jest jeszcze gorzej, ale przecież śpię na dw. PKP. Nocleg był w domku jednorodzinnym w jednym wydzielonym pokoju na piętrze z 3-ma łóżkami. Pan rozpalił w piecu, bo w Kutnie była jakaś impreza z okazji majówki i myślał, że jesteśmy handlarzami, to centralne ruszyło abyśmy nie zmarzli. Faktycznie było ciepło. Po zjedzeniu jakiejś a'la kolacji nie moglem wysiedzieć, zresztą 374 uzależniony od TV od razu właczył i jakiś niezbyt górnolotny program puścił to postanowiłem iść na tory kolejowe. Nie powiedziałem nic 374 i 824, bowiem wycieczka na torach kolejowych została by namierzona przez SOK, a sam w kurtce kolejowej to jakby przepustka do chodzenia po torach, po za tym oni nie rozumieją tego chodzenia po torach i mojej rekacji na styczność z infrastrukturą kolejową. Jedynym mankamentem było niezabranie aparatu foto, bo były by piekne ujęcia, ale jakoś tak szybko wychodziłem, aby nie zadawali pytań gdzie idę i po co idę, następnie: - to my idziemy z Toba, bo nam się nudzi - nie, dziękuję, polezę sam - ale dlaczego nie chcesz nas zabrać, jesteś niedobry (itp.) to darowałem sobie zbędne rozmowy i w rezultacie poleźli by jako ogon za mną. Tak, nikt nie zadawał pytań czemu się tu zatrzymaliśmy, co to jest co tak długo oglądasz (dziób krzyżownicy), czemu się tak długo na to gapisz, kiedy pójdziemy dalej... Jedną decyzją to wszystko odpadło. Faktycznie w rozjeździe krzyżowym znalazłem i tu wystąpił brak apartatu, demontowalny, jako modół, dziób krzyżownicy. Nie widziałem wcześniej czegos takiego i chyba już nie zobaczę, bo niektóre elementy są unikalne i wraz z postepem zwijania się kolei znikają bezpowrotnie. Przeszedłem po torach przy trzech czynnych nastawniach, kurtka kolejowa powodowała brak zainteresowania moją osobą, oprócz takiego, że jakiś kolejarz lezie po torach i bardziej się rozgląda. Za ostatnią grupą towarową po płd. stronie torów jest nastawnia KZ5, a na jej przeciwnej stronie czynna nastania KZ (skróty od Kutno Zachodnie). Nastawnia KZ5 dwupiętrowa, więc wysoka. Wlazłem na drugie piętro. Ach jaki widok z niej na grupe torów, nie mogłem się oderwać od patrzenia na trzy strony, ale też nie chciałem się zbytnio uwidaczniać, aby z czynnej nastawni nie wezwano kogoś, że ktoś łazi po nastawni. Z grupy towarowej wyjeżdżał poc. towaroy 1049 taki miał nr, bo słyszałem na radiu i jak przejeżdżał pod nastawnią to czułem się jakbym pracował i wypuszczał go na szlak. Obejrzałem całego czy wszystko w porzadku przy nim i z sygnałami końca poc. odjechał. Na takiej nastawni pracować to ze względu na choćby widok, sama radość. Przegrzebałem podłogi w nastawni, wygrzebałem jakieś stare papiery, włożyłem je do teczek i niechętnie, bo już się ściemniało udałem się w drogę powrotną po jakimś bocznym zelektryfikowanym torze. Zaczęło trochę padać, bardzo niewiele. Szedłem wpierw w osi toru, następnie pomyślałem, że nie powinno sie chodzić pod siecią trakcyjną to zlazłem za szynę, ale w skrajni szedłem. Coś mnie tknęło, aby się obrócić i w odległości ok. 200m zobaczylem ET22 jadącą na sygnale manewrowym. W momecie jak się odwróciłem mechanik podał sygnał baczność, jak kolejarz podniosłem ręke, w której mialem papiery na znak zrozumienia i przyjęcia sygnału, na widok podniesionej reki on również dał krotki sygnał, że przyjął mój sygnał. Taka miła interakcja. (leze robić instalację elektryczną to później może jeszcze coś skrobnę) |
Komentarzy: 0 |
Wtorek 2015.05.05 09:45 |
Jest tyle jeszcze
rzeczy do opisania, że wiem iż wszystkiego nie zdążę tu wpisać i częśc
pójdzie w zapomnienie. Choćby objazd poc. po kraju, którego spisanie
zajmnie na dobrą sprawę tydzień, a na to nakładają się bieżące
wydarzenia. Np. w trakcie wyjazdu, właśnie na linii 405 przejeżdżając
przez lasy konwersowałem z 230. Jego związek rozpada się i to laska nie
chce się z nim widzieć, być może pod wpływem zazdrosnych sms-ów jakie
jej posyłał. Ma nowa pracę i dał mi propozycję, że chciałby ćwiczyć u
mnie od 07:30 3x w tygodniu (pn, śr, pt) po 1,5h, a następnie iść do
pracy na 11:00 lub 12:00. I myśle nad tym od momentu jak mi to
powiedział, bo ostatnio nie mam najlepszych decyzji, a nie chciałbym się
pakować w coś co zdestabilizuje mi dni. Wynajduję plusy i minusy tej
sytuacji i jakoś nie umiem podjąć decyzji. No jest ładny, umożliwienie
mu ćwiczeń spowoduje, że jeszcze będzie ładniejszy - to z plusów.
Przebudzanie się 3x w tyg. o tak wczesnych porach będzie musiało
przestawić chodzenie spać w przed dni tych ćwiczeń. Nadto, aby rano nie
słuchać dzwonka do drzwi wypadało by mu dać na czas zgody na ćwiczenia
klucze aby przynajmniej nie budził mnie tym j/w. I choć myślę nad tym
nadal nie wiem co zrobić? Zgodziłem się, bo może i ja przy nim zajmę się ćwiczeniami, a przydały by się, bowiem wyjazd na drezyny, a tam siła jest potrzebna, po za tym jednak widok ładnego mięśniaka to rzecz nie oceniona. Wracając do objazdu poc. to w poc. 48201 w Gdynii Głównej po wymianie loka przesiadłem się do pierwszego za lokomotywą teraz wagonu dodanego w Łodzi Kaliskiej, bowiem nie był ujęty w systemie rezerwacji, był nadplanowy, to też nikt z wsiadających nie miał na niego miejscówki więc nie ładowali się do tego wagonu. Tak jak przewidywałem wagon tracił ludzi i od Gdyni jechał już w miarę pusty. Przechodząc do niego, ponieważ jestem ciepłolubny to podniosłem temp. ogrzewania na 23C, nikt nie wiedział to też nikt się nie ciepał. W wagonie zrobiło się przyjemnie ciepło, nadto ponieważ był to nowy po modernie to posiadał gniazda 230V pod siedzeniami, dzięki czemu mogłem ładować radiotelefon na częstotliwości kolejowe. No i też chciałem pobyć sam i napajać się trasą jaką jadę, aby mi nie przerywali beznadziejnymi dialogami. Niestety w Słupsku namierzył mnie 374 i od razu przylecieli oboje do mnie. Jeszcze przed przyjściem 374 powiedział: - to ja siądę tu k/Cb. - tu nie, bo potrzebuję przestrzeń, usiądź se gdzieś indziej. Jeszcze mi tego potrzeba, aby marudził obok mnie. Przejeżdżając przez modernizowaną stację Potęgowo, z tyłu domku kolejowego w częściowej zagrodzie stało ok. 10 ramion semaforów kształtowych, długich i krótszych. Nie wiem jaki los je czeka, ale dla kogoś to nie lada łakomy kąsek. Takie rzeczy są dziś niezmiernie rzadkie. Jadąc poc. rozesłałem @ rozklad jazdy poc., którymi będziemy się przemieszczać. Zrobiony był na wzór podstawowych RJ sieciowych w wersji książkowej, więc w zasadzie proste do odczytania. Do tego w kolejnych kolumnach były wpisane kolejne poc. jakimi mieliśmy jechać. Dla obu (374 i 824) ten RJ był nieczytelny i nic z niego nie wiedzieli. Cały czas się zastanawiam na ile fatkycznie interesują się koleją? Czy to nie jest tak, jak ktoś mówi o interesowaniu się sportem przez oglądanie go w TV, lub muzyką przez słuchanie jej z odtwarzaczy, radia lub kompa. Czytanie RJ jest w zasadzie podstawową rzeczą, bo jak jeździć poc. nie umiejąc się nim posługiwać? Do Stargardu Szczecińskiego 48201 opóźnienie utrzymał wobec czego musiliśmy się przesiąść w Szczecinie Dąbiu miast w Szczecinie Głównym. Za to zrobiłem kilka zdjęć na Dąbiu w oczekiwniu na poc. 82100 przyjechał do Sz-na Dąbia 10min opóźniony, jakiś dzień opóźnień, ale na trasie wyrobił i w Kutnie na nocleg byliśmy planowo o 16:19. Noclegi załatwiał 374, bo nie jestem w stanie zajmować się wszystkim. Po dojściu na Grunwaldzką 57 okazało się, że to nie tu. No rewelka. Już wcześniej rozmawiałem z 811 przez tel. idąc na nocleg, bowiem rozmowy na poziomie szkoły podst. mnie nie rajcują to też wypuściłem przodem 374 i 824, i szedłem w ogległości za nimi rozmawiając przez tel. (tyle teraz, bo wypada się za coś zabrać, na dworze jest 26C więc rewelka, to ide robić) Był 673 (to brat 672). Ten to wygląda. Od razu bym na niego wszedł. Nie omieszkałem pomacać go po przedramieniach, ach takie fajne mięśnie. Za szyję też go chwyciłem kilka razy, no piękny. Mamy go tu do dyspozycji, bo parkuje w garażu motorower i jak przyjeżdża z pracy to jakby dostępny. Dziś 672 zostawił w drodze, bo przyjechał sam. Niby jutro ma wziać wolne i naprawiać tu klosz lampy przedniej, a ja qrwa mam iść na instalację elektryczną. Do cyca, zaś nie tak. No cóż, jadę z cysternami, bo zgłosili zapotrzebowanie na skład. |
Komentarzy: 0 |
Poniedziałek 2015.05.04 14:35 |
Mimo spania w
wagonie kolejowym wczoraj dość sporo, to jednak organizm potrzebował
spania dobrego. Najlepiej i najszybciej zasnąłem na linii 405 Piła
Główna - Ustka, na odcinku do Jastrowia gdzie tor jeszcze zrobiony w
starej technologii z przytwierdzeniami śrobowymi, stykami co 30m szyn.
Przejazd poc. i wagonu po takim torze to dla mnie jak lek usypiający.
Rytmiczne, raz mocniejsze raz słabsze, w zależności od stopnia wybicia
podkładów pod stykiem, uderzenia kół o styki a przez to wstrząsy wagonu,
spowodowały szybkie zaśnięcie. Czasami w łózku stosuję tą metodę
zaśnięcia wyobrażając przejazd właśnie po takim odcinku toru. Na
nieszczęście dla mnie takich odcinków torów jest co raz mniej, dlatego
był to też chyba ostatni taki przejazd 3 dniowy po sieci PKP. Był
jeszcze w ub. roku taki odcinek między Bedoniem, a Łodzią Chojny, tam
też skakało się na stykach i dlatego cieszyłem się, iż ponownie się tam
przejadę, a tu zdziwko, tory już nowo położone i nie poskakałem z
wagonem. Pozostała jeszcze łącznica w Częstochowie do tego na lewym łuku
patrząc od wzrostu kilometrowania, ale jechaliśmy w drugą stronę. To z
tych co znam, reszta jest juz przerabiana na nowe tory i przyjemność z
jazdy jest znacznie mniejsza. Co do samego wyjazdu to oczywiście w
czwartek nie obyło się bez paniki wyjazdowej, choć starałem się już ją
jak najbardziej pominąć. Nie była duża, ale jednak nastąpiła i to chyba
taka tradycja. Do m-ta dojechałem jako ostatni, 824 z racji nudzenia się
i braku rozrywki był 1,5h wcześniej na stacji, do tego stał tam jak
kołek na peronie 4 i czekał miast iść coś wokół pozwiedzać. 374
przyjechał jakieś 25min przede mną to skierowałem go do 824 co się tam
sam nie zanudzi. Dotarłem jakieś 15min przed przyjazdem poc. i tak
jeszcze załatwiając sprawy telefonicznie. Tak to u mnie jest. Miałem
jeszcze zanieść 573 klucze od mieszkania, bo zapomniał, ale w połowie
drogi się wróciłem bo nie zdążyłbym na odjazd, po czym jak wróciłem to
zapowiedzieli 10min opóźnienie i z takim poc. przyjechał. Z powodu, jak
to się w żargonie kolejowym nazywa "lokowania podróżnych" odjechał ze
stacji już z 18min opóźnieniem. Z miejscówkami był już problem w nd.
czyli na 4 dni przed wyjazdem. Jak IC je wprowadzało to ludziom
powiedzieli, że to po to aby sprawdzać frekfencje w poc. i w razie
potrzeby wzmacniać składy. Ten przyjechał w składzie w jakim standardowo
kursował czyli 8 wagonów, w tym 2 sypialnie i jedna jedynka. Nie
dołożono, ani jednego. Efekt, na następnej stacji opóźnienie z powodów
j/w wzrosło do 20min. W Piotrkowie Tryb. wyniosło na odjeździe 17min, a w
Łodzi Kaliskiej ktoś wpadł na pomysł dołaczenia wagonu (rychło wczas) i
odjechaliśmy zamiast 00:28 to 00:54. Za Łodzią Kaliską jakoś zasnąłem i
swój własny raport z jazdy prowadziłem od Bydgoszczy Głównej, przed
wjazdem do której przebudziłem się jakby przeczuwająć nadchodzące, jak
dla mnie, znowu dalsze wydarzenia zwiększające opóźnienie. Otóż z powodu
opóźnienia i zajętości (to też żargon kolejowy) krawędzi peronowych nie
można nas było skierować na właściwą krawędź, przy której nastąpiła by
wymiana loka niezbędna dla zmiany kierunku, czy jego przepięcia z przodu
do tyłu, to wjechaliśmy na tor, z którego wyjechać w kierunku Gdańska
sie nie dało. W nocy (przyjazd 04:13, planowy 03:50) ruchem manewrowym
zostaliśmy przetoczeni z prędkością do 10km/h (dozwolona jazda manewrowa
z ludźmi, normalnie to 20km/h) na grupę towarową. Znowu radość dla mnie
bo tory grup towarowych zawsze są rozwalone, bo też ich się tam nie
remontuje, aż przeważnie do śmierci technicznej, po czym wbija się D1,
więc skład podskakiwał na stykach szyn, wyginał się to w lewo, to w
prawo, obrzeża kół wydawały charakterystyczne odgłosy, a ja wisiałem
(mimo iż zimno było) w otwartym oknie wchłaniając wszystkie te odgłosy i
widoki. Po dojechaniu na tor, z którego można nas już było skiewać
ponownie w inny peron po podaniu sygnału Ms2 ruszyliśmy znowu przez
stare, krzywe tory, na których skład wydawał dźwięki i wyginał się w
różne strony w zależności na jaki odcinek toru najechał. Z odpowiedniego
już peronu (jak najdę czas to uzupełnie szczegóły) o 04:41 miast
planowego 04:05 odjechaliśmy w dalszą drogę. (teraz to już nawet na
dalsze pisanie nie mam czasu, bo cysterny do obiegu nie umyte, a obieg
się za niedługo może odbyć. Cysterny na wyjazd umyte to jest jeszcze chila to c.d. Jazda z Bygdoszczy może i była płynna, ale do Gdańska opóźnienie utrzymało się i wjechaliśmy o 06:20 (planowo 05:53). W Gdynii Głównej odyło się nieplanowe wymienienie loka, co znowu utrzymało opóźnienie. Wjechaliśmy o 06:49 (plan 06:26), ale odjazd 07:06 (06:36). Dalej było już gorzej. Ponieważ wjechaliśmy na odcinek jednotorówki z przebudowami to w Słupsku 08:42 (07:52) odejście 08:44 (07:55); Koszalin 09:30 (08:46) odejście 09:35 (08:50). W stacji Damnica, czyli przed Słupskiem odbyła się wymiana drużyn konduktorskich, choć za pewne miała się odbyć planowo w Słupsku, ale 81100 nie czekał tylko puścili go dalej. Zgłoszono zapotrzebowa nie na skład cystern to jadę w obieg. Może później jeszcze napiszę. I kto mówi, że reklamy są złe 979 w czasie ich przenosi się do siebie, ja sie umyję i resztę filmów oglądam już z łóżka, przeważnie nie do końca, ale coś tam jeszcze przytnę. Ogólnie trzeba, oglądając jakis film, zagospodarować czas nadchodzących reklam. Fakt, w czasie ogladania filmów na kanałach nie emitujących reklam, czasami mi ich brakuje do wykonania czynności. |
Komentarzy: 0 |
Niedziela 2015.05.03 20:23 |
Żyję, żyję, już po
objeździe kolejowym zresztą udanym jak na ostatni taki objazd. Teraz
wszystko poukładam i wpiszę. Był po przyjeździe 172. Dałbym mu wycisk,
ale niestety jest uszkodzony po kolejnym napierdalaniu się ulicznym.
bolą go lewe górne żebra. Dobrze, że górne, a nie dolne to jeszcze można
na nim siąść. Znowu się blokowalem, bo jakby inwalida, a tych to prawie nie ruszam. Zawsze im powtarrzam, że jak do pracy mają być sprawni fizycznie. Jak ida na L4 to do mnie też niech nie przychodzą. Cały czas tego nie ogarniają. Lezę spać, jutro wpis tego co było przez 3 dni. Narka. |
sobota, 12 września 2015
Maj 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz