Wczoraj trochę zapełnione, dziś nie lepiej, a nawet więcej do zrobienia. Z zaplanowanych zajęć, to oględziny skrzynki elektrycznej - jutro ma być konserwowana wraz z 979; NR skarpet (to już trochę pod wyjazd wakacyjny); przejazd z 1-ym skurwielem od 972 odebranego ze
Zjednoczenia Przedsiębiorstw Przemysłu Doraźnego
Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Produkującego Skurwieli
Zakład Produkujący Skurwieli w Katowicach
Filia terenowa "Produkcja Skurwieli - jakość gwarantowana" w miejscowości X.;
po tym kursie, przewóz ode mnie do wioski 972 wersalki, jeżeli będzie akceptacja jej transportu, a po niej rogówka dla 672 z msc. dawnego zamieszkania jego laski, do obecnego msc. ich bytowania i po tym wszystkim będzie już ok. 21:00.
Wczoraj byłem na warsztacie pracy 371. W zasadzie wygląd na nim mnie nie zaskoczył, bałagan "twórczy" jak u 371, zresztą tak został nauczony w pierwszym zakładzie, w którym wpierw miał praktykę jako uczeń (tam się poznaliśmy), a następnie pracował przez kilka lat i tak mu pozostało. Nie zmienia to faktu, że jest dobrym mechanikiem, a takich na rynku niewiele. Otrzymałem od niego zapas szarego mydła, które stosuję do mycia włosów na głowie i trochę herbaty, bowiem tam nie piją, a ktoś kiedyś nakupił i leży i się kurzy. Porozmawialiśmy o jego pracy tam, po raz kolejny zaproponował pracę w firmie, w której pracuje. Rozmowa dot. też jego szefa, ale po tym co o nim opowiadał przekazałem mu, że po co mam tu pracować skoro tak się dzieje? W trakcie rozmowy pokazał mi pokoje nad warsztatem, w których mieszka, łazienko-wc. Tak średnio, ale brak sąsiadów, teren wokół jakby dla siebie, coś jak mieszkanie w domku z ogródkiem, bowiem przy zakładzie jest ileś tam powierzchni gruntu. Pod zadaszeniem przy budynku grill, msc. do siedzenia, wyprowadzone nagłośnienie w sumie na lato nie najgorzej.
Następnie on się wykąpał w łazience przy pokojach, w których mieszka (nie wiem dlaczego miałem ochotę wejść pod prysznic wraz z nim, nawet mu to chciałem powiedzieć) zamknął zakład i poszliśmy dawnym torem kolejowym do wioski, a u mnie tradycyjnie puściłem mu (bo zawsze chce) film wojenny, przy którym zasnął po zeżarciu rozmrożonej wcześniej zupy pomidorowej, która sam też zeżarłem. Odszedł ze stacji ok. 21:00. W czasie jak oglądał, czy spał film wojenny odszedłem zrealizować obieg z cysternami (ostatnio obiegi co dwa dni) no i wszedł na stację 979. Chwilę 371 po przebudzeniu urzędował, spalił fajkę i dalej zasnął przy filmie.
Po tradycyjnym jeszcze wejściu 834, pobyciu przez chwilę na stacji (on wchodzi na nią, jak wraca od 832) i udaniu się w dalszą drogę do domu, włączyłem procedury wyłączeniowe i 979 już o 22:30 wyglebił, a ja ok. 23:00.
Na koniec (do archiwum) sytuacja klimatyczna. Dziś o 11:00 na placu 21C, nadal wieje od płn, ale jest dość słonecznie. Szału nie ma, dupy nie urywa, powinno być 33C o tej porze roku i przy najdłuższych dniach w roku. W 2010 jakoś na koniec czerwca było 36C (musiałbym dokładnie spr. kiedy miałem ostatnią dniówkę przed urlopem, wtedy kiedy się namieszało). Gotowałem się (oczywiście mi się to podobało) na nastawni. Wszystkie okna pootwierane, papiery przyłożone cięższymi przedmiotami, aby nie odleciały z budynku, same okna też zaklinowane, by przy nagłych podmuchach się nie potrzaskały. Za taką szybę musiałbym sporo zabulić (szyby dużych wymiarów).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz