Wczoraj prawie cały dzień jeżdżenia pomiędzy ośrodkami małych skurwieli. Dokładnie od 14:00 do 21:00. Organizacyjnie prawie było dograne, tzn. luki czasowe porobiły się około godzinne, mało tego, jakby Ci ludzi jeszcze byli w stanie przez dobrodziejstwo XXI w umówić się w konkretnym msc. o konkretnej godz. to było by dobrze. A tak jest komórka, ale ustalenie gdzie się jest obecnie jest już nie do ogarnięcia. Tak jakby z lasu wyszli na polanę i pierdolili:
- no tu stoimy k/ tego drzewa, no wiesz jakiego
- nie wiem
- jak to qrwa nie wiesz, no k/tego drzewa
- k/jakiego qrwa drzewa
- no qrwa k/tego drzewa
i tak pierdolą przez 5 min jak potrzaskani i z tego zupełnie nic nie wynika. To aż dziw, że w latach 80-ych ludzie byli w stanie się umówić w konkretnym msc. i jeszcze się spotkać. Dziś nawet z komórkami nie są w stanie obczaić, w którym msc. mają się strzasnąć i skutecznie się umówić. Koszt umówienia się to ok. złotówki, bo tyle czasu trzeba średnio do ustalenia gdzie obie strony się znajdują i gdzie mają się spotkać. Słucham tego z boku i ogarnia mnie totalne zdziwko indolencji jednostek w przestrzeni. Nie pozostaje nic innego jak dostosować się do warunków miejscowych i przystać na to co się wokół dzieje.
Małżeństwo 972 z żoną mnie zadziwia. Od jakiego czasu piszę, że można by było napisać pracę doktorską nt. ich zachowania i to się potwierdza. Jestem na zbyt niskim poziomie edukacji psychologicznej aby zrozumieć ich działanie i zakwalifikować ich do danej grupy społecznej. Ale skoro sam mam problemy, to co dopiero ich larwy. Jako one ich postrzegają, jak oceniają to co bieżąco robią? 3-ci ma zachowania jak 972. Jego stany zmieniają się równie szybko jak 972 i chyba nie zdaje sobie z tego sprawę. Działa bardzo intuicyjnie, a odruchom towarzyszy rzucaniem mięsem (klnie) i wydaje mu się to całkiem normalne. W zasadzie jego przeniesienie do zamkniętego ośrodka jest klepnięte, tylko jakoś dziwnie matce nie powiedziano i politycznie wmawia jej się, że coś jeszcze jest do uratowania podobnie 3-mu. Lidzbark Warmiński w opcjach. Reszta się uratuje.
Dziś na widzeniu zaobserwowałem, że 4-ty będąc ciągle u pingwinów z matką też ma co raz słabsze relacje. Kojarzy jeszcze kto, ale ponieważ przyjeżdża raz na tydz. i na godz. to czasami, jak np. wczoraj, nawet przeszkadza i po 10 min została spławiona, ale zbytnio się tym nie przejęła. Też odzwyczaiła się od dzieci. Po przejeździe powiedziałem 979, że dziś okazało się, że jest tam zbędna na co 979:
- ona od początku była tam zbędna.
Coś w tym jest. Obserwując jej reakcję, to kwalifikuje się doskonale do tych osób z psami, które za miast nich powinny ciągnąć samochodziki na kółkach. Przynajmniej dla psów było by lepiej. U nie jest podobnie. Zamiast dzieci powinna mieć duże pluszowe zabawki, nie przeszkadzały by, nie hałasowały, nie przemieszczały, nie kaszlały, dotykały czegoś itp. Dziś przypatrzałem się jej dokładnie i tak właśnie robi. Siedź spokojnie, nie dotykaj tego, nie krzycz, nie mów tak brzydko, siedź grzecznie, nie rzucaj tym, nie rób tego. Ciągle coś jest nie tak. Jak one mają być normalnie kiedy prawie wszystko co robią jest złe. Dobrze, że ich jej odebrali, może kilku się uratuje, bo 3-ci już jest stracony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz