Dziś szaleństwo. Wstaliśmy razem z 979 - 06:05, bowiem do lekarza. Jeszcze większe szaleństwo w przychodni w mieście. Wczoraj pojechałem spr. czy wizyta aktualna i Pani się pyta:
- a do którego endokrynologa Pan idzie?
- nie wiem
Popatrzała w komputer:
- a już wiem do tego, bo jutro mamy dwóch
- no to zaszaleliście.
Normalnie jest jeden przyjezdny i to raz w m-cu.
Wczoraj byłem też w salonie dawnej idei. Przeciętnie obsługa jednego człowieka wynosi 25min. Nic dziwnego jak wciskają ludziom kity i Ci, zwłaszcza ludzie starsi łykają je jak głodne pelikany. Moje siedzenie tam zajęło jakieś 10min z tego co patrzałem na zegarek. W ogóle jestem innym. Przychodzę, wiem czego chcę, nic innego mi nie wcisną i nie przyłażę tam pogadać sobie z innym człowiekiem, który nadto nie może spierdolić, bo taką ma pracę, a wysłuchać musi, choćby się mówiło w przerwach jego wciskania o praniu firan, bo o czym można do niego pierdolić przez 13min, zakładając, że drugą połowę on pierdoli do nas?
Rano jak zbierałem się do lekarza to objawiła się przydatność zegarów kolejowych w 4 pomieszczeniach w tym, w łazience (plan jest domontowania kolejnych, a niektóre podświetlić). Obserwacja ich trwała nieustająco, a one co minutę przeskakiwały dając znać o potrzebie zbierania się do kolejnych czynności, aby planowo wyjść. Jak się śpieszy, to to przeskakiwanie zegarów jest (wydaje się) szybkie, znowu jak się czeka na coś, to minuty (znowu się wydaje) z wolna przeskakują. Na kolejach ubywa już takich zegarów. Na modernizowanych dworcach montuje się nowe i tu - uwaga, w których sekunda nie jest sekundą. To jest bardzo ciekawe, bowiem sekunda jest oficjalną jednostką miary czasu, a na kolejach doszli do wniosku, iż u nich sekunda nie będzie ową. Jak to się odbywa. Przypatrzcie się nowym zegarom, montowanym na dworcach, przeważnie po remontach, takie są np. w Poznaniu na dworcu głównym. Wskazówka sekundowa przeskakuje niby o jedną sekundę, ale po przeskoku z 59 na 0, staje na 2 sek, po czym w trzeciej rusza i przeskakuje na 1-szą sekundę. Skoro ona staje na dwie sekundy, to pozostałe przeskoki nie są interwałem sekundowym tylko czymś zbliżonym. Zastanawiające jest po co coś takiego zrobiono? Czy my Polacy musimy się wyróżniać w jakiś beznadziejny sposób? Kiedyś ktoś przełączył kanały i odbywały się międzynarodowe zawody w czymś tam. Zawodnicy mieli koszulki z reklamami, a także nazwą miejscowości, w której się takowe odbywały. Nasi oprócz nazwy miejscowości zawodów zapisanej prawidłowo czyli z dużej litery, mieli napisy "wałbrzych" właśnie z małej. Po raz kolejny można się zapytać, czy nasze wyróżnianie się na tle innych państw ma być w formie łamania utrwalonych kanonów czy zachowań? Od razu przypomniało mi się o zegarach, o których już kiedyś miałem popełnić wpis. Po co ktoś ustala jednostki miary, jak my chcemy być lepsi i mieć je w dupie, co tam jednostka miary, zresztą nie ustanowiona przez nas, a przez Generalną Konwencję Miar. Zrobimy swoją, a że nie będzie kompatybilna, to cóż z tego. Jak na filmie "Miś" w szatni:
- nie mamy Pańskiego płaszcza i co Pan nam zrobi?
Czy nie możemy się wyróżniać czymś innym, jak błędami ortograficznymi np. w nazwie programu: "Nófki sztuki", czy "Impreska z Najlepszym" to już wiadomo, który program takie coś propaguje. Od czego jest KRRiTV. Jeszcze parę dobrych lat i zaczniemy pisać fonetycznie, każdy po swojemu. Już dziś tak pisze 374 i nic mu się nie dzieje, życie mu płynie dalej, to po co się głowić jak coś napisać. Wystarczy wysłać: pacza na film i z drugiej strony już wiedzą ocb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz