Prawie wszyscy bredzą o walentynkach i tak pomyślałem, że przecież miałem walentynkę leżącą na grupie, co prawda prawie nieżywą, ale jednak żywą i do tego jak zbudowaną. Ach rano jak wczoraj wstałem i widziałem leżącego 174 na materacu z wyciągniętą lewą ręką do góry, na której spoczywała głowa i te mięśnie na przedramieniu, to organ od razu się obudził, ale musiałem go poskromić, bowiem był jeszcze na torze obok 979. To by dopiero było, jakbym z widocznym wybrzuszeniem w kroczu chodził po mieszkaniu. Wstałem z nich najwcześniej, była jakoś 10:00. Z 1,5h później zatrybił 979, chwilę pokrzątał się po stacji, po czym odszedł (jak to powiedział) doprowadzić się do porządku, na własną stację. 174 leżał dalej, a jak się obudził ok. 14:00 to pierwsze co powiedział (jakby na usprawiedliwienie):
- nic nie pamiętam.
Choć w ogóle się go o to nie pytałem, ale jakby co, to nieświadomka. Może być i tak. Jak już funkcjonował to nie omieszkałem pochwytać go za te zniewalające przedramiona. Ach takie umięśnione, w dotyku wręcz rozpierdalające umysł. Jakoś wybitnie dużo dawał się chwytać, a i szyja i plecy padły w moje ręce. Już po jego odejściu ze stacji zastanawiałem się na ile to co się stało w nocy miało skutek w tym co mogłem robić z nim za dnia? Już dawno nie dał się tyle dotykać będąc w pełni świadomym, a może to ja buduję scenariusze, w których nadinterpretowuję to co się wydarzyło. Niezależnie od tego co mózg produkuje i jak reaguje na to co się dzieje (dziś rano w.k. oczywiście na 174) bieżące zadania należy realizować.
Wczoraj w planie był wyjazd na kolejomanię do Katowic. Chciałem zabrać 979, ale powiedział, przed odejściem na własną stację, że nieszczególnie się czuje i mu się nie chce. Pomyślałem, może i dobrze, bo na msc. mielibyśmy zupełnie inne zainteresowania i mnie stojącego przy makietach i innych gadżetach by nie zrozumiał, podobnie jak obserwacją mijanych mięśniaków. On rozpatrywałby mijające laski. Sama kolejomania to jeżdżąca wystawa obwoźna po centrach handlowych, z którymi stowarzyszenie miłośników kolei z Wrocławia podpisało umowę. W ramach objazdowej wystawy jest wystawianych 6 makiet o różnych rozmiarach. Największa przy wejściu do SCC była długości ok. 25 metrów z jedną stacją z dwoma torami głównymi zasadniczymi, trzema głównymi dodatkowymi i dwoma bocznymi. Sterowana była przez mikroprocesory i podobnie jak w pulpicie nastawczym w symulator, który uruchamiam, przekłada się zwrotnice, następnie wyświetla semafor co utwierdza drogę przebiegu. Pociągi, z tego co widziałem są przypisane do konkretnych osób, zakładam każdy ma tam swój skład, którym steruje. Jazda odbywa się na semafory tylko w stacji głównej, pozostałe podają S1 i się przejeżdża obok tego sygnału. Sterowanie poc. na makiecie cyfrowe przez urządzenie, które wpina się do wydzielonych gniazd z boku makiety w zależności od tego gdzie dany skład się znajduje. Oprócz tej dużej makiety reszta raczej bezobsługowa, tzn. na innych po jednym poc. stale jeździło i tyle. Był jeszcze symulator EU07-424, którym sterowało się częścią pulpitu z oryginalnej lokomotywy EU07. Udało mi się na chwilę zasiąść, ale jakiegoś szału nie było. Jednak to wszystko co się dzieje w symulatorach to wyobrażenie mózgu i tworzenie przez niego otoczki do tego. Jakoś trzymanie w rękach zadajnika jazdy, oraz rączki hamulca knorra nie zrobiło na mnie wrażenia jakiego bym się spodziewał.
Oprócz kolejomani widziałem w SCC z laską 974. Widziałem go poprzednio u 972, ale jak patrzałem na nich w SCC to laska wyglądała ładniej od niego, trochę mu się popsuło na co 979, któremu to opowiadałem w mieszkaniu, powiedział:
- Ty to masz te teksty...
Już na przystanku zauważyłem 622. To jeden z tych, którzy mimo wieku, dobrze się trzymają i dbają o siebie. Miło oko zawiesić na kimś takim. Po ładnym wyglądzie innych to tylko zdjęcia pozostają.
Dobra teraz tyle, bo znowu mnie nękają z PUP to muszę się tam dziś pojawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz