środa, 17 lutego 2016

Środa

    Jak się cieszę, że kiedyś wybrałem najprostszą formę tytułowania wpisów. Na walę tynki (jakby wszyscy pracowali na budowlance) prawie każdy w tytule umieścił coś z tym dniem związane. U mnie w poście nie ma nic o tym dniu. Skoro wszyscy o tym piszą, to na co jeszcze mnie się dołączać do tego masowego pędu?
   Na radiu kolejowym usłyszałem, że otwarli poc. mało tego rozerwał się i dwa tory są nieprzejezdne. Jak to się dzieje, że od lat przeszło 20-tu nie można zająć się tym procederem i skutecznie go zakończyć. Kiedyś popełniłem komentarz na stronie rynku-kolejowego i jakoś przedostał się on na stronę wykop.pl. Było to z jakieś 3 lata temu i też od tamtej pory nic się nie zmieniło. A jak to się odbywa. Otóż wysypywacze węgla z wagonów kolejowych za pomocą komórek informują się na trasie, z czym dany poc. jedzie, czy warto go otwierać, czy nie (te z miałem się nie nadają, bo gdzie taki miał by sprzedali?). Po informacji, że jedzie węgiel dobrego gatunku, w msc. gdzie są największe zwolnienia biegu składu ustawiają się do skoku na wagon. Następnie jak już się jego uczepią otwierają drzwi i węgiel wysypuje się na tory. Już tu należy nadmienić, iż wszystkie strony wiedzą jakie są to miejsca. Wie o tym zarządca infrastruktury, bowiem po takim wysypaniu zamyka się dla ruchu tor szlakowy lub dwa, zwołuje się komisję (a jakże, jeszcze ludzie mają nadgodziny), która dokładnie opisuje msc. zdarzenia. Wie o tym przewoźnik, bowiem jego również dot. biurokracja i w papierach jest wpisany km. zrobienia usypu, godz. rozpoczęcia postoju, godzina zakończenia postoju. Wie wreszcie o tym SOK (służba ochrony kolei), bo również musi się zjawić na msc. wydarzenia i spisać odpowiednie protokoły. Wiedzą o tym dyżurni ruchu. Można więc teraz zadać pytanie, które każdemu nasuwa się:
- jak to się dzieje, że od lat w tych samych miejscach są otwierane poc. i nic się z tym nie robi?
  O ile w przypadku innych czynności wykonywanych czy właśnie nie wykonywanych sprawa jest jaśniejsza to tu do końca nie widzę rozwiązania, kto na tym mógłby, oprócz wysypywaczy węgla z wagonów korzystać. PLK-a - chyba tylko członkowie komisji, którzy mają nadgodziny, ale to nie aż taka kasa, aby taki proceder trwał. Cargo (jako przewoźnik) - nie, bo umowa zobligowuje go do dostarczenia materiału w jakiejś godzinie, a co ważniejsze w całości. Ubezpieczalnia - średnio, przecież wypłaca odszkodowania, a dla ubezpieczalni najlepiej jak bierze, a nie wypłaca. Pozostaje obawa przed działaniami, tzn. reperkusje ze strony wysypywaczy, wszak to duży rynek zbytu.
  Poniżej ów komentarz z rynku-kolejowego:
  Jak zwykle brakuje dogadania się między spółkami, których (jak w górnictwie) narobiono za
dużo. Węgiel, który jedzie w wagonie jest (hipotetycznie) elektrowni, która go kupiła.
Otwierają wagon, wysypują na tory. Pierwsze to PLK stwierdza czy tor jest przejezdny i, jeżeli jest,
to czy ten obok też. Jeżeli nie przysyłana jest drezyna, która go udrażnia tylko dla przejazdu
pociągów. Węgla, czy tego co było w wagonie zbierać drezynie nie wolno, bo to nie ich węgiel. Cargo, które przewozi węgiel, też nie ma drezyny i odpowiedniego taboru do zebrania węgla, ma go PLK. Bez zamknięcia
toru dla wyzbierania tego co usypali działać się nie da. Elektrownia też nie wyśle niczego aby
węgiel, który jej wysypali np. 300 km od jej miejsca zebrano. Efekt - węgiel leży tak długo, aż zbieracze z wiaderkami go nie wezmą z torowiska. Wystarczyło by podpisać porozumienie o wyzbieraniu przez drezyny PLK
tego węgla, wsypania go do podstawionego wagonu Cargo i po takich 5 nieudanych usypach, bo nic by z
tego nie mieli, kolejnego by nie zrobili. Tak dzięki przepisom wiedzą, że to co wyleci na tory
jest ich, bo nikt tego oprócz nich nie pozbiera.    I tak to trwa już dobrych 20 lat, i oprócz wydawania kasy na kamery, drony i inne gadżety, wagony nadal są otwierane. Coś jednak zawodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz