Ile zdążę napisać teraz to będzie, bo jest sporo pisania, też dużo się wydarzyło.
Wczoraj zrobiła się imprezka. Nie będę pisał, że niespodziewana, ale niewiele wskazywało jednak na jej odbycie się. Oprócz mnie i 979 na stację weszło 10 innych składów w tym te, które stoją na torach stacyjnych często to nie będę wymieniał. Jak już stacja się zapełniła, to znalazło się kilka osób, które wyraźnie, zwłaszcza jedna była pod wrażeniem wystroju kolejowego grupy A. Zwłaszcza semafor z sygnałem S10 robił wrażenie, po nim Tarcza manewrowa świetlna, a następnie działające zegary kolejowe. Pragotrony z ustawionymi miejscowościami pośrednimi i docelowymi biegu pociągów również działają na ludzi. Jeszcze trochę popracuję nad tym i będzie można otworzyć salkę historyczną kolejową. Lampa nad biurkiem z nastawni z urządzeniami mechanicznymi także działa. No ogólnie jak przyjdzie z zewnątrz to zauważam ten błysk w oku. Cieszy, bo jednak lata gromadzenia przynoszą efekt w postaci mojego lepszego samopoczucia.
Z płynów do łykania była skrzynka piw, w wiosce są tanie, a inni przynieśli dwie flachy z czego poszła tylko jedna, druga pozostała na kiedyś. Piwa rozeszły się wszystkie, dość sporo łyknął 979, przeto wyglebił jak na stacji zrobiło się luźno.
Tym najbardziej zainteresowanym był niespełna 18 letni jakiś elektromechanik samochodowy, sam. ciężarowych, który, jak powiedział, czasami na trasach jeździ zamiast prawowitego kierowcy i nawet gdzieś tam podjeżdża zestawem pod rampę. On powiedział, że ma w domu sygnał końca poc. i się tym jara, a tu tyle sprzętu zgromadzonego. Po za tym jak wpadłem z nim na dłuższą rozmowę to trochę już wypici 897 i 841 zaczęli się nabijać ze mnie, że niby podrywam młode mięsko. Nawet szykowali się do filmowania, czy robienia zdjęć, ale odezwałem się głośno, czy jak już sfilmują to ukaże się na yt. Młody się kapnął ocb., a oni zrezygnowali z zamiaru, bowiem od tej chwili cały czas ich obserwowałem. Widać, że ogólny trend wyśmiewania wszystkiego co się da wokoło działa i o ile w większości sprawiają pozory niby tolerowania, to już po alko trochę cugle im się rozluźniają. No cóż, wszak moja inność zawsze będzie się tam w tle przewijała. A to, że z młodym znalazłem wspólny temat to przypadek. Normalnie tak średnio mnie podniecał, choć był szczupły tak na raz, dwa może by się nadawał, na więcej to nie wiem, musiałbym go zobaczyć po nagu. Imprezka na szczęście długo nie trwała, bowiem dzień roboczy wybitnie ją skrócił i ostatnie składy nie pozostające na torach stacyjnych odeszły ok. północy. Pozostał do rana 826, bowiem na południe do pracy, to nie chciało mu się iść do domu. Po opróżnieniu torów stacyjnych wdrożyłem procedury wyłączeniowe. W tym czasie coś tam było emitowane w TV, a że zaczęły się reklamy to przełączyłem na TVP kulturę, a tam film, gdzie młode mięśniaki i to w skąpych strojach. Po zakończeniu procedur wlazłem do łóżka. 979 i 826 już padli i spali to też zająłem się oglądaniem filmu: "Kwiat tysiąca i jednej nocy" w reż. Pier Paolo Passoliniego. Film przyciągnął mnie ogromem nagości, z którą reżyser nie miał problemów. Co dziwne film kręcony w 1974 r., a mogło by się wydawać, że to dziś jest sporo nagości w filmach, a teledyskach zwłaszcza. Natomiast u Passoliniego nagość jest całkowita. Wiele scen, w których aktorzy, choć to pewnie wybrani z castingu lokalni tubylcy, bo gra aktorska jest średnia, jeżeli nie powiedzieć mierna, ale za to paradują po nagu w wielu scenach i to w większości młodzi mężczyźni. Nie wiedziałem pierwszych 20min filmu, ale pozostałem przy nim właśnie ze względu na przewijającą się nagość. Były takie sceny kiedy aktorzy po nagu występowali np. 2 minuty, i zachowywali się tak, jakby kręcone to było w ubraniach. Tzn. w innych filmach by ich odziano, a tu, aby było realne byli bez odzienia. Choć to nie porniol, to były dwie sceny, że narząd zaczął reagować. Przy okazji w filmie reżyser nie bał się pokazywać narządów męskich, bez żadnych skrupułów. Może natrafię jeszcze raz na film to obejrzę w całości, ale zasypiałem i odtwarzał przed oczyma aktorów w różnych scenach, w jakich byli w filmie. Dziś reżyserzy boją się pokazywać nagość, jeżeli ona już jest to, albo aktor się zaraz ubiera, choć realnie w życiu tak np. nie jest, albo kamera dokonuje przedziwnych ujęć, aby tylko nie pokazać co on tam ma. Passolini nie miał z tym żadnych problemów. Ciekawi mnie kto robił casting do filmu, bo po dniu na planie filmowym to musiałbym zbiorniki opróżnić trzy razy chyba, a jak bym siedział w komisji castingowej to już w ogóle. Poszedłem spać po filmie ok. 01:30
aktualizacja 14:20
Dziś rasowych kierowców jest coraz mniej. Przyjechał 374 zapiąć cysterny i okazało się, że z koła tylnego schodzi powietrze. Zabrał się za wymianę. Lewarek podłożył gdzie pasowało, auta nie podklinował, bo po co, a za chwile dzwoni, że jak dźwiga, to mu ucieka do tyłu. Musiałem przynieść a'la kliny, podklinować przednie przeciwne koło. Powiedział z tonem pretensji do pracodawcy, że trzy śruby na kole, które odkręcał były luźne
- przecież to twój obowiązek, kierowca to nie tylko ma jeździć i naciskać na pedały i obracać kierownicą, ale inne obowiązki też ma.
Jakoś to do niego nie dociera, ale co tylko więcej ma zrobić, to zaraz stęka, że mu się nie chce, to nie jego obowiązek, bo on tylko kierowca. Śrub nie posmarował, tak na sucho je wkręcił i tyle. Współczuję dziś tym co mają firmy transportowe, ale też w części sami są winni. Utrzymywanie przez długi czas niskich stawek wypłukało rynek z fachowców, którzy dostając tyle co miernoty poszli do innych zawodów. Teraz trochę się to mści. Przyszli nowi, beznadziejni, a jednak przewozy trzeba wykonywać. Do tego rosną koszty, bo usterki nie są szybko usuwane, dopiero jak rozpada się już coś na porządnie, bo czymś błachym szkoda sobie czas zajmować. Na razie jeździ to jak stanie zgłosimy.
Na koniec mówię do 374
- to teraz jeszcze do wulkanizatora trza jechać
- on już pojedzie, ja nie będę jeździł. Jego auto.
No rewelka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz