poniedziałek, 28 grudnia 2015

Poniedziałek

Jest tyle do napisania, iż nie wiem od czego zacząć. Może od zaległych spraw. W drugie święto o 13:00 było 10C na termometrze, takie święta, co zresztą prawie wszystkim znajomym powiedziałem, mogły by być co roku. Ciepło, nie ma tego białego gówna i oprócz narciarzy, którzy zresztą jak 811 jadą do Austrii, reszta się cieszy.
   Druga zaległa sprawa, był na święta 975. Faktycznie miałem nieodebrane połączenia z nr z Niemiec, ale nie kojarzyłem, że to on, no przecież do cyca, są inne jeszcze formy kontaktu, choćby sms. No trudno, pewnie jeszcze kiedyś zjedzie do Spirydiona.
   No i wczoraj wieczorem po imprezce u 832 979 przyszedł jakiś przydupiony. Widziałem to po nim, wszak tu mieszka 8 lat i w tym stanie poszedł o 23:10 spać do domu, choć o 22:00 się spytałem czy wywalamy ludzi, bo rano jakby wstaje do pracy. Jak będą warunki to z nim dziś pogadam co się stało. Tak myślę, że trochę sytuacja z własnym mieszkaniem, w którym jednak nie mieszka, a był u 832 na nowo wyremontowanym mieszkaniu, gdzie rozwijająca się para zaczyna wspólne życie, to może zrobiło na nim wrażenie. Na fali stanu psychicznego odmówił też wyjazdu dzisiejszego na pizzę z kuponów, choć przecież przekazywałem mu o wyjeździe w pn. i środę jako plany, to jak do CS - nic mi nie mówiłeś. No co się będę z CS-em wadził. Ustaliliśmy, że pozostaje środa lub nawet czwartek, choć to już sylwester.
   Wczoraj też był (on nie ma numerka, bo szczyt naszej znajomości był w 2000r. więc na długo przed pisaniem bloga) kolega, na którego idę sprawę rozwodową za świadka. Rozmawialiśmy ponad 2h, a po jego wyjściu zreasumowałem i to ja gadałem przez prawie większość spotkania, ale było przyjemnie, nie wiem dlaczego czułem się jakbym go znowu podrywał, tak na nowo. Powiedziałem mu o jego dobrym wyglądzie, małym optycznym zestarzeniu się, faktycznie nadal robił na mnie wrażenie. Kolejna wizyta w styczniu, ale postaram się jeszcze do niego dzwonić, wszak za 2 dyszki nielimitowane, to można dzwonić. Udało nam się tak rozmawiać w najbardziej obleganych godzinach w stacji, bowiem właśnie odbywała się imprezka u 832 i tam wszystkich poodsyłałem wcześniej, to żaden, dosłownie żaden skład nie chciał wejść na stację w czasie jego pobytu. Sam byłem w szoku o czym mu przy odejściu powiedziałem. Zresztą przyznał faktyczną różnicę między poprzednią wizyta, a tą.
   Ze złych wiadomości - idą mrozy, na szczęście lekkie, ale i tak do dupy potrzebne. No cóż, wszak zima.
  aktualizacja 13:40
  Nie wiem co z kinem branżowym, ale widzę trudności w kręceniu takich filmów. Oglądałem ostatnio (do 40minuty, bo dalej jakieś problemy techniczne) film "Płynące wieżowce". Dziś obejrzałem film "Żniwa", z za zachodniej granicy i bardzo średnie te filmy. Jakoś albo nieodpowiedni reżyserzy się za to biorą, albo tak na siłę, bo temat, choć można by napisać wdzięczny i ostatnio jakoś modny, to nie potrafi być ukazany, aby porywał za serce. To nawet do filmu "Letnia burza" (Sommersturm 2004) oba mają się nijak. Tam problem dojrzewania, pierwszego zauroczenia, pierwszej miłości jest ukazany udanie. Podobnie w filmie hiszpańskim "Wolna chata" (Krampack 2000). W obu bohaterowie są pierwszym planem, ich relacje, stosunki (nie płciowe). W Płynących wieżowcach i Żniwach, bohaterowie są nałożeni na tło, które zajmuje większość filmu. Np. w Płynących wieżowcach scena wjazdu na parking wielopiętrowy, gdzie ukazany jest przejazd (pełny) przez 4 piętra. Po co? Co ma to dać w treści filmu? W Żniwach też można by takie sceny wyróżnić np. skejt park. Robi to wrażenie zapychania czasu aby zmieścić się w 90 min, co w obu filmach na siłę udało się. Jakoś reżyserzy nie potrafią ukazać uczucia pojawiającego się u młodych bohaterów,wywołać w oglądającym wzruszenia, reakcji na to co widzimy, podobnie jak w filmie Wielki Liberace, w którym tego w ogóle nie było, a film nie niskobudżetowy. Jakże dobrze przy Płynących wieżowcach i Żniwach wypadają Letnia burza, Wolna chata, a już Tajemnica Brokeback Mountain jest czymś co ogląda się bardzo dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz