niedziela, 27 grudnia 2015

Niedziela

    Wczoraj musiałem nagle przestać pisać posta, bo na stację wszedł 979 z kolegą, nawet historii nie zdążyłem oczyścić. Chyba się nic nie stało, bowiem nic nie gderał.
    Wczoraj też dzień odwiedzin stacji zwrotnych składów 972 i 971. Będąc u 972 na prawdę, choć zdaję sobie sprawę, że dom dziecka nie jest dobrym rozwiązaniem, myślę iż dobrze się stało z odebraniem im obojgu dzieci. Ile razy dłużej tam siedzę i oglądam ich zachowanie to czuję się jakbym siedział wśród neandertalczyków, którzy pojęli podstawy życia w obecnych czasach. Od lat zachowania ich się nie zmieniają, tylko szarańcza rośnie i tu dobrze, że jest po za domem, bo jeszcze przejmuje wartości jakieś z zewnątrz, może porównać inne. Jedna sytuacja mnie rozbawiła. W trakcie oglądania filmu na Canal + żona od 972 siedziała na kanapie ze zdziwioną miną i charakterystycznie zagiętym palcem w ustach, taka była scena w filmie, a obok niej najmłodsze dziecko, przyszły skurwiel, też z palcem w ustach dokładnie w takim samym ustawieniu. To trzeba by było sfotografować ukrytą kamerą, może obiegło by jakąś część internetu. Stół zastawiony słodyczami, kupnymi, bo samemu się w domach wypieki się już rzadko robi. Kosztowałem to co było, a przy moim uzależnieniu od słodyczy nie było łatwo się powstrzymywać. Na prawie koniec jak już zastanawiałem się czy jechać, żona wpadła na pomysł, że da mi spróbować czegoś co sama robiła. Od razu przebiegła myśl, no do cyca, to teraz się urządziłem. Przypomniały mi się jednocześnie gołąbki od niej i inne potrawy i zastanawiałem co będę musiał zagryźć jeszcze słodyczami, które na szczęście leżały na stole. Okazało się, że ma schab dojrzewający własnej roboty, w/g przepisu znajomej. Cały czas byłem przerażony co będę musiał zeżreć, a wyjść już nie było sposób. Przyniosła mi grubo ukrojony surowy schab, tyle że z wierzchu obciepany jakąś przyprawą. Oczywiście był za grubo ukrojony i nie dało się go normalnie gryźć to poprosiłem o ostry nóż, a aby jakoś to przełknąć to jeszcze o pieczywo. Z dwoma kawałkami bułki posmarowanymi jakimś ohydnym smarowidłem, krojąc małe kawałki schabu zeżarłem go popijając resztkami herbaty. Jak już poprosiłem o nóż, to ona:
- nie potrafisz gryźć
- potrafię, ale boję się, że wyszarpie zęby, to jest surowe
- no takie ma być.
  Się wdupiłem. Na odchodnym zagryzłem to jednym ciasteczkiem i pojechałem do następnej wioski.   Na starszą szarańczę, mimo iż niby jechali nie doczekałem się i odjazd nastąpił ok. 18:00 do 971. Tu niejako podobnie, bo żona od 971 trzyma poziom jak na stacji 972, ale za to sam 971 jest bardziej rozganięty.
  aktualizacja 18:00
 A będąc u 971 piliśmy w drinkach jim bima z colą, trochę tego poszło, ale może rozłożone w czasie to nie oddziaływało na mnie. Bezproblemów, tzn. nic na drogach nie było, pusto, ale w sensie nie obalania mnie na rowerze przez błędnik. Jak jechałem to wypatrywałem tylko czy gdzieś nie jedzie jakieś auto np. radiowóz, to nie chcemy zapłacić. Państwo biedne to szuka wszędzie kasy i postanowilismy przy jakiś jadących autach zsiadać z rowera, aby ich nie drażnić. Ubrani byliśmy na czarno, bez oświetlenia to nas nie widzieli wcześniej jak my, ale udało się dojechać. Tylko dwa auta nas zaskoczyły. W wiosce, jak to w wiosce imprezki świąteczne to z niektórych okien wylewała się muza i głośne rozmowy domowników z gośćmi. Zastanawiałem się od razu czy u mnie też nie ma jakiejś imprezki, wszak zostawiłem 979 na dyżurze. Po wejściu na stację o 00:20 na torach tylko 979 i jego kolega z Anglii. Jest już tam kilka lat, ale z jego ust nie płynie jakaś radość przebywania tam. Do tego, jak i inni, stwierdza widoczność sporej ilości uchodźców.
To faktycznie jest fajnie jak przylezie mięśniak z rana, tzn. po moim obudzeniu się i funkcjonowaniu to rano to już nie było (11:15). Był 172. Oprócz tego, że fajnie jak jest, to jeszcze fajnie jak reaguje na moje działania. To jak przy wiązaniu rąk wzbudza mu się organ powoduje wewnętrzne uspokojenie mózgu, iż jednak mu się to podoba i nie ma moralniaka, że robi to z różnych innych przyczyn. Wiadomo w seksie czasami idziemy na ustępstwa drugiej stronie, choć nie zawsze jest to to na faktycznie mielibyśmy ochotę, ale akurat aby nie zaburzać relacji zgadzamy się. Dzięki temu wzbudzeniu organu wiązanie już dawno wykluczyłem z listy tych niechcianych.
  Po za tym z ważnych info dziś - był kolega z wawki i na nasze zgłoszenie wyprawienia składu do niego na stację Warszawa Główna otrzymaliśmy pozwolenie na wyprawienie. No cieszy, tak że jak nie zaskoczy nasa jakoś szczególnie zima to od 6-go do 12 będziemy grasowali po stolicy. Mało tego on opuszcza swoją stację macierzystą w tym terminie i plan ma aby jechać w góry na narty. No po prostu wyjebka, tylko od pn. muszę się zabrać za przygotowania, głównie to zrobić NR  rowera, którym będziemy się poruszali po wawce. Uaktualnienie listy do wyjazdu, przygotowanie odpowiedniej torby, tak aby z rzeczami zimowymi i gadżetami kolejowymi przeżyć kilka dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz