Jak to zwykle bywa przeprowadzka 672 na nowe mieszkanie na kogo spadła? Na mnie, choć to była wersja grubo awaryjna. Wpierw z przewozu wysadził się 374, pierwotnie mający przewieźć meble i rzeczy, następnie 895, który też wstępnie umówił sie na wczoraj i powiedział, że załatwi auto, w końcu przełożył to na dziś, ale oni byli już spakowani, zdeterminowani na noc we własnym łóżku, bez zbędnych osób w pokoju. Nie pozostało nic innego, jak po raz kolejny wyciągnąć auto od 821 i w dwu kursach, bo jednak to nie jest duże auto, przewieźć rzeczy. Cała operacja trwała 7,5h. I ja mam mieć czas dla siebie. A następnie się pytają:
- nie pracujesz i nie masz czasu?
Niech spadają na drzewa z takimi pytaniami, bo przestaję już wytrzymywać jak je słyszę.
W przeprowadzce brał udział 626, z którym miałem kiedyś incydenty sylwestrowe, to jak go zobaczyłem, to aż mi się lepiej zrobiło. Dużo sie nie zmienił, chodzi na siłownie, ale na szczęście strasznie nie przyrósł to w ubraniach, miał obcisłe spodnie, wyglądał dobrze. Wymieniłem się z nim telefonem zapobiegawczo, na razie znalazłem jeden pretekst aby zadzwonic.
Oczami wyobraźni już widzę wyjazd do wawki w totalnej panice, z częścią rzeczy nie zabranych, z nieprzygotowanym wyjazdem pod kątem tego co bym tam chciał zobaczyć i może być jak przy Jasiu Fasoli - Totalny kataklizm.
Miałem opisać już wczoraj sytuację ze skwerkiem k/stonki. Wpierw należało by sobie wyobrazić prostokąt z bokiem a i podstawą b dwukrotnie dłuższą niż a. Jeżeli wewnątrz w środku prostokąta umieścimy kwadrat i w nim narysujemy przekątną od dołu od prawej do góry do lewej to mniej więcej tak wygląda trawnik przy owej stonce, gdzie przekątna to wydeptana w trawie ścieżka o długości jakiś 30m. Pawilon stonki, do którego prowadzi ścieżka w trawie stoi już ze 40 lat i zawsze coś tam było w sensie jakiś sklep, wcześniej grall, społem i coś tam jeszcze to też od zawsze chodzili tam ludzie na skrót. Otóż po tylu latach, przedwczoraj jadę rowerem tradycyjnie przez tą ścieżkę, a tam na środku zrobiony okrągły klombik z roślinkami. Okrążyłem go po trawie z lewej i większość tak robiła jak widziałem, bo była zaskoczona klombikiem na środku ścieżki. Od razu przypomniała mi sie inna sytuacja z okolic przystanku, na który chodziłem dojeżdżając do szkoły więc też 20 lat temu. I tam również zarządca, czy opiekun trawnika lata temu wypowiedział "wojnę" chodzącym skrótem i od tylu lat walczy bezskutecznie z nimi. Walka ta sprowadza się do sadzenia krzewów, rozciągania tasiemek kolorowych, robienia żywopłotów. Wszystko na nic, ludzie jak chodzili tak chodzą. Kiedyś jak tam szedłem z 979 rżnąc przez owy trawnik mijając tasiemkę spytał się czemu okraczam tą tasiemkę. Opowiedziałem mu historię tego skrótu i, jak dla mnie, proste rozwiązanie skuteczne tej sytuacji. Zastanawia mnie proces decyzyjny ludzi odpowiedzialnych za trawniki, zarówno przy tym bloku, jak i przy stonce. Czy nie jest to jak w modlitwie Polaka z filmu dzień świra:
Kto ja jestem? Polak mały
Mały, zawistny i podły.
Jaki znak mój? Krwawe gały.
Oto wznoszę swoje modły
Do Boga, Marii i Syna:
"Zniszczcie tego skurwysyna
Mego brata, sąsiada,
Tego wroga, tego gada.
Żeby mu okradli garaż,
Żeby go zdradzała stara,
Żeby mu spalili sklep,
Żeby dostał cegłą w łeb,
Żeby mu się córka z czarnym
I w ogóle żeby miał marnie,
Żeby miał AIDS-a i raka."
czy to nie jest motorem napędowym owych działań? Bo z drugiej strony jawi się proste rozwiązanie. Skoro ludzie chodzą tam w obu przypadkach od 20 lat to czy nie prościej jest ułożyć dwa rzędy kafelek chodnikowych i sprawa będzie załatwiona na zawsze, a przy kafelkach można wtedy posadzić kwiatki, krzaczki i coś tam jeszcze, i ludzie w porze deszczowej nie będą chodzili po trawie obok, bo w miejscu ścieżki jest błoto. Ale qrwa nie, armaty wytoczone, na celowniku chodzący ciągle, nieustająco po trawniku "jak im sie chce".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz