Jak zwykle totalny brak czasu, przynajmniej z rana, bo dzień lekarzy. Tzn. ja do nich dziś wędruję. Za to wczoraj 30km na rowerze, ale oczywiście nie rekreacyjnie tylko w załatwianiach spraw. Wyjazdy rekreacyjne to jakieś 5% wszystkich wyjazdów. Można i tak. Gorzej, bo zimno na dworze i z tego powodu prędkość przejazdów ograniczona, jak będzie jeszcze zimniej, to dalsze ograniczenie, abyśmy na stawy kiedyś nie stękali.
Do poczekalni tradycyjnie bierzemy książkę do czytania, chyba będziemy znowu jedynymi czytającymi w poczekalni.
Wizyta u 373 trochę mnie zdziwiła. Jest to kolejna osoba mająca problemy, ale może nie z pracą w dosłownym znaczeniu, ale z tym co jest otoczką niej, w niej. 373 ma wiedzę zdobytą na krótkiej przestrzeni czasu, zwiedzając kilka firm, a zaczynając od mojej. Dość szybko piął się po szczebelkach drabiny i teraz, choć dostał podwyżkę to z podowu wiedzy, pracuje w firmie za kilka osób, a na pewno z tego co powiedział za dwie. Nadto czasem jeszcze pracę wykonuje w domu. To go niepokoi, bo mało kto chce pracować za kilka osób, które nie robią, bo nie umią, a z drugiej strony sam pracować nie może, w sensie wykonywania tego we własnej działalności gospodarczej, bo bycie serwerowcem to raczej u kogoś. Problemy w domu, przenoszą się na problemy w domu, po "ciężkim" dniu nie mówi z laską, a laska ma o to pretensje i jakby dociepuje się do już napiętej sytuacji.
Tera tyle, bo muszę mknąć do przychodni.
aktualizacja 12:30
Najlepiej jak się jedzie do lekarza, a lekarz mówi:
- nie dziś, nie dziś, w pn. niech pan przyjdzie.
I godz. cennego czasu szlag trafił. W poczekalni tradycyjnie byliśmy jedynymi czytającymi cokolwiek, nie licząć sms-ów na komórkach u innych.
Wczoraj 373 stękał o swoich warunkach, że czasami nie wyrabia, ale ja też przestaję już wyrabiać. Pilnie potrzebuję dnia wolnego, a takiego na razie nie widać. Do tego okres zimowy i jazda na rowerze wolniej to już mnie w ogóle biere... Mijam czasami ludzi o jakiś krykach wolno sunących do przodu i zastanawiam się jak oni załatwiają sprawy. Przecież takie wyjście dokądś tam z sunięciem po chodniku to dniówka. Tak jak dziś ogarnąć dwu lekarzy, w krótkim terminie to nierealne.
Chwila czasu to wróce od objazdu po PL poc.
W Częstochowie Osobowej mieliśmy 12min postoju to też wylazłem z wagonu połazić po dworcu. 374 w tym czasie już spał, 824 siedział w przedziale. Czytałem kiedyś na rynku-kolejowym o przebudowie częstochowskiego dworca i zastanawiałem się co robią na w miarę nowym dworcu. Otóż na peronie drugim wymieniana jest nawierzchnia z kostki takiej czerwonawej, na nawierzchnię z kostki szarej, do tego wymieniane są płyty przykrawędziowe. Zaciekawiło mnie to, bowiem kostki na innych peronach miały się dobrze, w tym ta na pierwszym, przy którym stał nasz skład - też. Zresztą po peronach nie jeżdżą auta to i zużycie powierzchniowe takiej kostki jest niewielkie, a nawet mniejsze jak chodników w mieście, które sa intensywniej eksploatowane, mało tego są nieosłonięte od opadów, a na peronie jest stałe zadaszenie. Co więc mogło być motorem czy bodźcem do wymiany - nic tylko koperty i łapówki. Tak, jak kiedyś pracowałem na nastawni i wymienili nam poszycie dachowe z dachówek po remoncie, które nie ciekły nawet w czasie intensywnej burzy na poszycie z dachówek. Akutat jak był odbiór to przyszedł Pan i pyta się mnie jak dach. No jak przedtem, oprócz wymiany nic się nie zmieniło, bo z poprzednim się nic nie działo. Pan się zmieszał i odszedł. A czemu wymieniali dach, bo znowu ktoś dostał do łapy. Zresztą znajomy dekarz pracujący naście lat w zawodzie, kierujący brygadą powiedział, że za taki dach jak u nas na nastawni to 5 tysi w kopercie poszło jak nic. Przy każdej takiej obserwacji cieszę się z niepracowania, bowiem ta "zabawa" nie z mojej kasy. Moje podatki tam są śladowe, natomiast współczuję tym co pracują i na te "zabawy" łożą.
Jak pisałem od Łodzi Kaliskiej, w której jakaś impra była "antyradia", skład został zapełniony młodymi ludźmi w melonikach z napisami antyradio. Część z nich wysiadła w Toruniu Głównym, następna część w Bydgoszczy Głównej, po czym skład zrobił się trochę luźny. Kolejna większa partia ludzi wylazła w trójmieście, a dalej pojechaliśmy już w miarę pustym 6 wagonowym, w tym dwie sypialki, składem. Linia do Białogardu wyremontowana, mijanki planowo, nic szczególnego na trasie się nie działo. W czasie jazdy nasłuchiwałem na radiu co dzieje kolejowego w eterze, ale też nic szczególnego. W Białogardzie dylemat - zdjęcia, czy ładowanie sprzętu, bowiem w poczekalni były dwa gniazda, a poc. którym jechaliśmy miał gniazdka nawet w ubikacjach nieczynne. Swoją drogą nie wiem czy w XXI w. jest wyczynem, aby przynajmniej w ubikacjach było 220V. W poczekalni oba gniazda zająłem. Jeden radiotelefonem, drugi komórką. Zdjęć nie zrobiłem. Poc. 38112 rel. Kołobrzeg - Kraków Główny planowo. Skład tym razem złożony z 8 wagonów w tym jedna jedynka. Widocznie do Kołobrzegu jechało sporo ludzi, że taki "długi", choć dzisiejsze składy nawet 8 wagnowe to połowa z tych, które kiedyś jeździły. Napełnienie od Białogardu ok. 20%. Gdy poc. ruszył powstał kolejny proces decyzyjny. W nocy bowiem nic nie spałem, nie udało się, bo w przedziale było suche powietrze, a od trójmiasta się przeniosłem do innego, ale w tamtym na hamowaniu się drzwi do przedziału otwierały to znowu kapa. RJ ułożyłem tak, aby koniecznie przejechać się jeszcze nie wyremontowaną linią na odcinku Białogard - Poznań Strzeszyn. Jest to klasyczna kiedyś linia, tutaj - jednotorówka, na szynach S49 ze stykami, na których wagony miarowo podskakują i własnie owe odgłosy stukotu kół, to podskakiwanie na stykach to jest to co lubię najbardziej. Część podróży stałem nawet w przejściu międzywagonowym nagrywając odgłosy przejazdu wagonów przez kolejne styki z różnymi dźwiękami na nich. Szkoda, że padał deszcz, bo tłumił część odgłosów. Jakiś odcinek nagrałem też na nową zabawkę - czyli kamerę 373. To już któraś w jego rękach. Ale co z tego, skoro on nie ma ani ręki, ani pomysłu co nagrać, ani też samokrytycyzmu tego co już nagrał i obejrzał. Kamery kupuje co raz droższe, pobawi się nimi, po czym sprzedaje i w sumie tyle. Produkcji jakiejś z tego nie ma. Na razie jeszcze odgłosów stukotu z kamery nie dostałem - czyli tego filmiku, ma go przywieźć przy odbiorze cystern. Przez ten odcinek prawie cały czas byłem w ruchu, to w innym przedziale otwierając okno i słuchając ruszającej 7-ki ze stacji, to znowu jak wolno jechał wystawiałem głowę za okno, to stałem w korytarzu i chłonąłem odgłosy starając się je jak najbardziej zapamiętać. Linia ta w przyszłym roku ma iść do remontu i najprawdopodobniej, jak wszędzie zrobią bezstyk. Tak, dość intensywnie funkcjonując na tym fragmencie dojechaliśmy do Poznania. To duże m-to i obawiałem się wygenerowania ruchu na nasz poc. jednak godz. 13:30 nie była atrakcyjną do powrótów i z drugiej strony myślałem właśnie o tym, że będzie nadal luźno i się wyśpię. Tak też się stało. Znalazłem pusty przedział i poszedłem spać. Udało się jakąś godzinę, po czym trochę wyspany poszedłem do "naszego" przedziału i korzystając z pustego wagonu zabrałem się za żarcie. Linia od Po-nia do Wr-wia Głównego po remoncie, ale od czasu do czasu, bezstyk gdzieś się tam rozłaził i dawało się odczuć silne boczne rzuty wagonu. "My" tak dziarsko remontujemy tory, a ciekawi mnie, kto je będzie utrzymywał za kilka lat jak zaczną się rozłazić. Drogówki już prawie nie ma w PLK, co na wyremontowanych widać, bo takie okresowe rzuty boczne to na innych przez, ktore jechaliśmy też były i na razie tego jak widać nie robią, a pierwsze co będzie to miejscowe ograniczenie prędkości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz