Skoro się nie da bezpośrednio w blogu to zastępczo tu na @, a następnie przekopiuję. Niedziela jest trudnym dniem na stacji. Od rana składy na stacji do tego okupujące komputer więc swobodnie tam nie da się nic zrobić. Nagromadziło się trochę, bo jeszcze wczorajsza "niby" imprezka u 181 na ogródku. Nie wiem jak wyobrażali sobie imprezkę organizujący, czyli 181 siostra i jej men, ale to jakaś porażka wyszła, nawet men od siostry 181 stwierdził, że: tak to posiedzieć mogliśmy sobie w domu (w domyśle bez ceregieli i przygotowania oraz przenoszenia sprzętu. Na imprezkę, choć pierwotnie nie chciałem iść, polazłem ze 174, aby opróżnić stację. Niestety jak już tam polazłem to grzecznościowo musiałem posiedzieć i wyszło tak do 23:30. Jak wróciłem na stację to w pok.A zalegał 979 trochę nieżywy, nawet nie wciągnął się cały na łóżko, ale nie poprawiałem go wszak skurwiele dają sobie radę sami. Na "niby" imprezce były i browce i wódzia, ale nic nie łyknąłem, w domyśle mając ewakuację z tamtąd, to też po wejściu na stację uruchomiłem procedury wyłączeniowe. Trochę to trwa to wyłączenie nastąpiło ok. 01:00. Zastanawiałem się czy włączyć jeszcze kompa, ale walka pomiędzy tym czy tak, czy nie przeważyła na nie. Dzięki temu połozyłem się trochę wcześniej spać. A dziś od rana w staji 979, a następnie 826 z brate, później wszedł 897, 834 i tak to leciało do ok. 22:00, bo o tej godz. odprawiam już składy ze stacji, aby uruchomić procedury wyłączeniowe. Po za tym przed 17:00 opuściłem stację, aby, prawie już tradycyjnie, przewieźć larwy od 972 do swoich zastępczych domów. O ile w tym od młodszych nie byłem nigdy w środku tylko w a'la poczekalni, to u tego najstarszego dziś udało się wejść do środka, na drugie piętro do pokoju, w którym mieszka. Pokój rogowy, zimno w nim było mimo odkręconego kaloryfera, ale młode skurwiele pewnie to trawią. Pokój 4 osobowy, w którym trzy łóżka ułożone równolegle do siebie po lewej stronie od wejścia, a jedno na wprost od wejścia i na nim śpi nastarsze dziecko 972. Zgoniło z niego młodszego i znacznie mniejszego innego skurwiela. Pod łóżkami, jedna duża półka przesuwana na dokręconych małych stałych (nieobrotowych) kółkach. Mimo komody czteroszufladowej w pokoju, nikt w niej nic nie trzyma, każdy wszystko ma pod swoim łóżkiem, aby nie zniknęło. Oprócz wymienionych żadnych innych mebli nie było, więc wygląd to robiło jak cela 4 osobowa tylko z większymi oknami i w związku z tym z widokiem na zewnątrz. Jakoś nie mam możliwości swobodnego rozmawiania z nim to o relacjach w ośrodku nie wiem. W pierwszym ośrodku od dwu tyg. ten najmłodszy z tych trzech nie jeździ do domu, bowiem 972 pobił go, więc ten zrezygnował z jeżdżenia do domu. Jadąc zarówno z nimi wszystkimi, jak i po rozwozie larw z żoną od 972 spytałem się czemu nie wezmą rozwodu? Na te kłótnie w domu, ta atmosfera jakoś dziwnie się oboje zgadzają i trwają razem niewiedzieć po co, skoro dzieci i tak im odebrano. W rozmowie żona od 972 jakby się wybielała, jak rozmawia sie z 972 to znowu on robi się idealny zwalając winę na nią. W tej wojnie dzieci stają się narzędziami określając się, po którejś ze stron. Podziały już widać. Najstarszy po stronie mamy, młodszy po stronie ojca, najmłodszy nie wiem, po ktorej, bowiem z przyczyn w/w. nie jeździ do domu. Mało tego oprócz standardowego wożenia larw od 972 przyszedł kolega, jeden z pierwszych mięśniaków zarywanych w wiosce i opowiadał jak rozchodzi się z żoną i walczy o dziecko. Powinienem chyba otowrzyć gabinet psychologiczny, bo chyba za dużo ludzi ostatnio mi się zwierza ze swoich problemów, dochodzi jeszcze 979 również ze swoimi.
niedziela, 29 listopada 2015
Niedziela
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz