niedziela, 29 listopada 2015

Niedziela

Skoro się nie da bezpośrednio w blogu to zastępczo tu na @, a następnie
przekopiuję. Niedziela jest trudnym dniem na stacji. Od rana składy na
stacji do tego okupujące komputer więc swobodnie tam nie da się nic
zrobić. 
 Nagromadziło się trochę, bo jeszcze wczorajsza "niby" imprezka u 181 na
 ogródku. Nie wiem jak wyobrażali sobie imprezkę organizujący, czyli
 181 siostra i jej men, ale to jakaś porażka wyszła, nawet men od
 siostry 181 stwierdził, że: tak to posiedzieć mogliśmy sobie w domu (w
 domyśle bez ceregieli i przygotowania oraz przenoszenia sprzętu. Na
 imprezkę, choć pierwotnie nie chciałem iść, polazłem ze 174, aby
 opróżnić stację. Niestety jak już tam polazłem to grzecznościowo
 musiałem posiedzieć i wyszło tak do 23:30. Jak wróciłem na stację to
 w pok.A zalegał 979 trochę nieżywy, nawet nie wciągnął się cały na
 łóżko, ale nie poprawiałem go wszak skurwiele dają sobie radę sami.
 Na "niby" imprezce były i browce i wódzia, ale nic nie łyknąłem, w
 domyśle mając ewakuację z tamtąd, to też po wejściu na stację
 uruchomiłem procedury wyłączeniowe. Trochę to trwa to wyłączenie
 nastąpiło ok. 01:00. Zastanawiałem się czy włączyć jeszcze kompa,
 ale walka pomiędzy tym czy tak, czy nie przeważyła na nie. Dzięki temu
 połozyłem się trochę wcześniej spać. 
 A dziś od rana w staji 979, a następnie 826 z brate, później wszedł
 897, 834 i tak to leciało do ok. 22:00, bo o tej godz. odprawiam już
 składy ze stacji, aby uruchomić procedury wyłączeniowe. 
 Po za tym przed 17:00 opuściłem stację, aby, prawie już tradycyjnie,
 przewieźć larwy od 972 do swoich zastępczych domów. O ile w tym od
 młodszych nie byłem nigdy w środku tylko w a'la poczekalni, to u tego
 najstarszego dziś udało się wejść do środka, na drugie piętro do
 pokoju, w którym mieszka. Pokój rogowy, zimno w nim było mimo
 odkręconego kaloryfera, ale młode skurwiele pewnie to trawią. Pokój 4
 osobowy, w którym trzy łóżka ułożone równolegle do siebie po lewej
 stronie od wejścia, a jedno na wprost od wejścia i na nim śpi nastarsze
 dziecko 972. Zgoniło z niego młodszego i znacznie mniejszego innego
 skurwiela. Pod łóżkami, jedna duża półka przesuwana na dokręconych
 małych stałych (nieobrotowych) kółkach. Mimo komody czteroszufladowej
 w pokoju, nikt w niej nic nie trzyma, każdy wszystko ma pod swoim
 łóżkiem, aby nie zniknęło. Oprócz wymienionych żadnych innych mebli
 nie było, więc wygląd to robiło jak cela 4 osobowa tylko z większymi
 oknami i w związku z tym z widokiem na zewnątrz. Jakoś nie mam
 możliwości swobodnego rozmawiania z nim to o relacjach w ośrodku nie
 wiem. W pierwszym ośrodku od dwu tyg. ten najmłodszy z tych trzech nie
 jeździ do domu, bowiem 972 pobił go, więc ten zrezygnował z
 jeżdżenia do domu. Jadąc zarówno z nimi wszystkimi, jak i po rozwozie
 larw z żoną od 972 spytałem się czemu nie wezmą rozwodu? Na te
 kłótnie w domu, ta atmosfera jakoś dziwnie się oboje zgadzają i
 trwają razem niewiedzieć po co, skoro dzieci i tak im odebrano. W
 rozmowie żona od 972 jakby się wybielała, jak rozmawia sie z 972 to
 znowu on robi się idealny zwalając winę na nią. W tej wojnie dzieci
 stają się narzędziami określając się, po którejś ze stron.
 Podziały już widać. Najstarszy po stronie mamy, młodszy po stronie
 ojca, najmłodszy  nie wiem, po ktorej, bowiem z przyczyn w/w. nie jeździ
 do domu. Mało tego oprócz standardowego wożenia larw od 972 przyszedł
 kolega, jeden z pierwszych mięśniaków zarywanych w wiosce i opowiadał
 jak rozchodzi się z żoną i walczy o dziecko. Powinienem chyba otowrzyć
 gabinet psychologiczny, bo chyba za dużo ludzi ostatnio mi się zwierza
 ze swoich problemów, dochodzi jeszcze 979 również ze swoimi.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz