Późno notka, ale była 19-ka z katos. Jest bardzo podobny do 973, choć brakuje mu trochę do rasy skurwielów, to jednak wygląd jest zbliżony, przeto ostatnimi razy za szybko dochodziłem. Postanowiłem więc dziś trochę go pomęczyć i przed jego przyjazdem łyknąłem kilka kieliszków żółądkowej gorzkiej miętowej kupionej wczoraj w stonce, klasycznej pomarańczowej nie było. To łyknięcie kilku kieliszków dało efekt. Męczyłem go prawie godzinę, na końcówce już miał dość. W klasycznych pozycjach kiedy leżał na łóżku w poprzek niego, czyli dupa zwisała mu po za nie z rękami przywiązanymi do bocznej listwy, następnie położyłem go na pufach z rękami do tyłu przywiązanymi do sztangi, po pozycje, kiedy był na czworakach, z nakolannikami, aby go kolana nie bolały. Te ostatnie pozycje to już z wykorzystaniem wody z mydłem. Jemu było lepiej, bo nie ciągnąłem mu tak skóry, a ślizgałem się na nim z brzucha na klatę. Raz nawet pod szyję i nie umiałem wyhamować, bo ślisko i prawie przed samą głową się zatrzymałem, a że było z góry, bo z klaty w kierunku szyi to ledwo się zatrzymałem. Wciągnąć z powrotem na klatę musiałem chwytając się stołu, bo jedyna stabilna rzecz, której jak się chwycić to nie wywróci się. Doszedłem ślizgając się na jego plecach na wodzie i mydle, trzymając się za jego umięśnioną szyję. Na koniec, ponieważ jednak go namoczyłem to wleźliśmy do wanny, w której jeszcze mogłem się nacieszyć przez następną godzinę, w trakcie której robiłem mu masaż. To chyba moja mocna strona, bo zdecydowana większość to lubi.
No to tyle teraz, bo 972 dzwonił, aby go jednak przelecieć dziś, no to jadę, a dopiero zlazłem z 19-ki. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz