Ach, ach, ach. Znowu po dwu dniach notka, ale do rzeczy.
Beerfest, który się odbył w ostatni weekend spowodował 3 dni nietrzeżwości u 979. W nd. w południe 979 stwierdził, że ta impreza to samo zło, bo nie wytrzeźwiał, a zaś lezie pic. No i po ogarnięciu się polazł. Objawił się ok. 17:00, aby go zawieźć do parku. W drodze powiedziałem mu o czuwaniu i dzwonieniu jak będzie chciał wracać, aby gdzieś nie błądził, bo jeszcze coś narobi. Zadzwonił ok. 23:45, że jest do odebrania, ale jest z koleżanką z Ligoty. Zakończylem ruch w symku i pojechałem. Wjechałem na parking przy St. Śl. i tam czekałem na nich. Aby wejść na parking należało przejść przez płot lub przesunąć się pod metalową furtką. Pierwsza zdecydowała się laska, następnie, już nie miał wyjścia, 979. Po przeczołganiu się pod furtką jeszcze fajka i wymyślili, ponieważ strzeliło dwuleci ich znajomości, wyjazd na Tychy Paprocany, nad jeziorko i w nim nocna kąpiel. Tak też zrobiliśmy. Pojechaliśmy na Tychy. Na msc. byliśmy ok. 01:30. W drodze do jeziorka natknęliśmy się na pusty plac zabaw dla dzieci, ale większymi urządzeniami to skorzystaliśmy z nich. Konstrukcja na linach, po których trzeba się bylo wspinać do góry, huśtawka na 10 osób, zrobiona a grubej liny, na której się siedziało, a przymocowana do konstrukcji poprzecznymi linami. Przy dużym rozchuśtaniu robiła efekt, nawet błędnik dawał mi się we znaki. Była jeszcze lina długości jakiś 30m rozwiszona i naciągnięta między dwoma słupami ze spadem w jedną stronę. Na niej na dwu rokach, była zawieszona a'la guma, a na niej siodełko a'la orczyk w górach, Na to się siadało, przyciągało do słupa, bo na linie sprężyna i po odepchnięciu dość szybko jechało się w kierunku drugiego słupa. Na linie przed nim też sprężyna do wyhamowania osoby jadącej. Bardzo fajna rzecz. Zapomniałem napisać, cały ten plac zabaw zrobiony w piasku. Z placu zabaw jak już obskoczyliśmy większość urządzeń spacer nad wodę. Włożyłem rękę do jeziorka i nawet ciepła woda. Może bym się i wykąpał, ale nie miałem ręcznika do wytarcia i czegoś na zmianę. Co innego 979 z klubu morsów to on na zimno inaczej reaguje. Decyzja zapadła i koleżanka, bo to w sumie ona bardziej była zdeterminowana na wejście do jeziora, jak 979 rozpoczęła rozbieranie. 979 za nią rozebrał się do majtek i w nich wszedł do wody. Padła jeszcze kwestia kąpieli nago, od koleżanki, ale 979 jakoś entuzjazmem nie pałał. W wodzie byli może 20min. Po wyjściu jednak 979 rozebrał się i przez chwilę kiedy się suszył był cały nagi. Po kąpieli, jak już troche przeschli ponownie udaliśmy się na plac zabaw tym razem do dużego statku, po którym można było zakamarkami chodzić.
Dokładnie nie pamietam, o której wyjechaliśmy z Paprocan, ale na stacji pod wjazdowym stanęłiśmy ok. 04:15. 979 zmęczony spał w aucie, a na pytanie czy go tam zostawić odpowiedział, że tak, to poszedłem sam do budynku stacyjnego.
Ponieważ noc, to postanowiłem trochę poczytać i sprawdzić niektóre z działań symka. Niestety tylko 30min wytrzymałem i wyglebiłem ok. 05:00. O której wszedł na grupę A 979 nie słyszałem, rano jak się przebudziłem to już był. Wyszedł z auta i nie zamknął go, mało tego w stacyjce zostały kluczyki. Wioska ma swoje dobre strony, a mieście to ktoś by se już pożyczył.
Obudziłem się po 6h, trochę mało, ale można odrobić następnej nocy. 979 na dziś z przyczyn podanych wyżej załatwił wolne w pracy, to też załatwialiśmy spr. biurowe dot. przerejestrowania auta. Trochę dnia nam to zajęło, tym bardziej że jeszcze pojechałem po cegły na stację zwrotną obiegów z cysternami. Rok szkolny się zaczyna, to lepiej aby tam nie stękali, że zalegają. Z cegłami pojechaliśmy do By-ia, bowiem 979 chce być masażystą i zapisał się do dwuletniego technikum masażu. No można i tak, ale czy faktycznie będzie masażystą - nie wiem. Skąd w ogóle ten pomysł też nie wiem, średnio dociekam, bo skurwiele, jak się chce uzasadnienia od nich, stają się nerwowi.
Dobra tera tyle, bo wszedł właśnie 979 to kończyć wypada. Narka.
wtorek, 30 sierpnia 2016
niedziela, 28 sierpnia 2016
Niedziela #1056
Wiem, zaś wczorajsza notka przeleciała, ale wyjazd do małych skurwieli od 972 zajmuje połowę dnia, a o 20:00, o której przyjechałem na stację już mi się notki nie chciało pisać, ale za to miałem ochotę na symka. Rano wczoraj też tak średnio było z możliwościami pisania, bo po nocy i nocnych imprezkach w stacji 979, na po nim na a'la ćwiczenia wszedł 374. To w ogóle z ćwiczeniami u niego to jakaś farsa. One chyba bardziej służą za wypełniacz dnia, jak mają coś dać dla organizmu. Jak tu jest to ćwiczy może 15min łącznie i to wszystko. Macnie 3x sztangą, zrobi raz pompki i uważa, że to są ćwiczenia. Jak ćwiczyłem to była to pełna godzina. Wtedy można mówiąc o jakiejś pracy mięśnia po rozgrzaniu i pracy jako takiej. Były to ćwiczenia bez przerwy z różnymi partiami mięśni. Wiem, to nie takie na rośnięcie np. samego bicepsa, czy tricepsa, ale traktowałem je jako ogólnorozwojowe. Natomiast tu 15min to mięśnie zdążą się rozgrzać i tyle, aby tam coś rosło to chyba nie ten etap. Więcej też jest samego gadania o ćwiczeniach, jak samych ćwiczeń. Wszyscy wiedzą, że 374 ćwiczy. No niech tak będzie.
Widzenie u małych skurwieli standardowe, czyli dzieci z nosami w komórkach, (średni w tablecie), starzy bezwiednie patrzący po ścianach i oknach sali widzeń. Trochę tam było rozmowy w stylu, np. żona od 972, kiedy dzieci coś tam nie tak mówiły - zamknij ryj, bo Ci przypierdolę zaraz tą ciężarówką (zabawka samochodzik od najmłodszego skurwiela, taka średniej wielkości), a na przeciw temu wszystkiemu na początku była wychowawczyni, która powiedziała, że ich dzieci najgorzej wyrażają się z grupy. No co się dziwić... Dwoje z nich, najstarszy i średni dostali przepustki, to też wzięliśmy ich do auta i pojechaliśmy wpierw do ich babci do m-ta po drodze, następnie do wioski 972. W mieszkaniu jak byliśmy to nic się z zachowania i rodziców i dzieci nie zmieniło. Tyle, że one starsze to żonie od 972 odpadł już argument wychowawczy w postaci pasa, choć jak widzę po niej bardzo się do niego przyzwyczaiła i chętnie by to użyła. Cały czas jak obserwuję to z boku to trochę smutno, bo małe skurwiele, będą za niedługo dużymi skurwielami, ale bezmózgimi. To że chcą być dużymi, to już teraz najstarszy chce takim być, bowiem, obecnie nie, bo go nie stać i całe szczęście, ale na początku wakacji żarł już białko, aby przybrać na masie. To jest straszne w jakim oderwanym świecie żyją takie osobniki. On nawet nie ma pełnych 15 lat, a już żre jakieś ciulstwa, aby być dużym. W ich świecie ciągłego napierdalania się (jak byliśmy u nich w mieszkaniu to też jeden sparing był) najważniejsze jest dla nich bycie dużym tu i teraz. Nie ma kogoś, kto by im tłumaczył wadliwość takiego rozwiązania, a przy całej rodzinie nie ma jakiejś sposobności, aby najstarszego odciągnąć na bok i choć trochę mu powiedzieć o tym rozwiązaniu. Mało tego on jak na swój wiek, b. dobrze wygląda. Odziedziczył geny po starym, bo nawet jest trochę przerośnięty jak na niecałe 15 lat. Jak jeżdżę do drugiego ośrodka, w którym jest za "dobre" zachowanie to w jego kategorii wiekowej reszta jest mniejsza, a jeszcze chce być większy. Oczywiście jakby się spytać, jaki duży, to sam nie powie, jakby się spytać o zdjęcia innego osobnika z neta, jak chce wyglądać to tez nie wie, bo oni tak mają. To większym być, jest bliżej nieokreślone.
Wypłynęła też na powierzchnię spr. tel. za złotówkę. Otóż warunki abonamentu nie są dobre, to tez operator czerpie nie małe korzyści z nadwyżek, które tak radośnie 972 wykorzystuje. Pierwsza f-ra na tel. jest na sumę 237,77zł. No qrwa pięknie. To jest dopiero szczęśliwe życie neandertalczyków w XXIw., a on ma jeszcze zapłacić 5000zł za orzeczenie spr. sądowej, którym przedmiotem było postępowanie dot. zatrzymania go w aucie po alko. Szkoda się denerwować, bo piszę to i mi trochę ciśnienie rośnie, jak można być tak bezmyślnym, ale widocznie można. Jak to się mówi - głupota ludzka nie zna granic.
W parku chorzowskim odbywa sie beerfest. W ub. roku jeździłem tam w sob. i nd. z 979, bo mieliśmy od 820 darmowe kupony na piwo i kiełbaskę. Dla mnie kiełbaski, a większość piwa poszła dla 979. Zawsze mi się wydaje, że taki imprezki są dla tłuszczy nie mającej w większości co ze sobą zrobić, stąd wczoraj wygrał symek na wyjazdem tam, do tego było późno, to też zrezygnowałem. Dzis na razie też nie mam planów jazdy tam. Ostatni dzień ciepła, to chcę nagrzać budynek stacyjny. Jutro już maja być deszcze i chłodniej.
Widzenie u małych skurwieli standardowe, czyli dzieci z nosami w komórkach, (średni w tablecie), starzy bezwiednie patrzący po ścianach i oknach sali widzeń. Trochę tam było rozmowy w stylu, np. żona od 972, kiedy dzieci coś tam nie tak mówiły - zamknij ryj, bo Ci przypierdolę zaraz tą ciężarówką (zabawka samochodzik od najmłodszego skurwiela, taka średniej wielkości), a na przeciw temu wszystkiemu na początku była wychowawczyni, która powiedziała, że ich dzieci najgorzej wyrażają się z grupy. No co się dziwić... Dwoje z nich, najstarszy i średni dostali przepustki, to też wzięliśmy ich do auta i pojechaliśmy wpierw do ich babci do m-ta po drodze, następnie do wioski 972. W mieszkaniu jak byliśmy to nic się z zachowania i rodziców i dzieci nie zmieniło. Tyle, że one starsze to żonie od 972 odpadł już argument wychowawczy w postaci pasa, choć jak widzę po niej bardzo się do niego przyzwyczaiła i chętnie by to użyła. Cały czas jak obserwuję to z boku to trochę smutno, bo małe skurwiele, będą za niedługo dużymi skurwielami, ale bezmózgimi. To że chcą być dużymi, to już teraz najstarszy chce takim być, bowiem, obecnie nie, bo go nie stać i całe szczęście, ale na początku wakacji żarł już białko, aby przybrać na masie. To jest straszne w jakim oderwanym świecie żyją takie osobniki. On nawet nie ma pełnych 15 lat, a już żre jakieś ciulstwa, aby być dużym. W ich świecie ciągłego napierdalania się (jak byliśmy u nich w mieszkaniu to też jeden sparing był) najważniejsze jest dla nich bycie dużym tu i teraz. Nie ma kogoś, kto by im tłumaczył wadliwość takiego rozwiązania, a przy całej rodzinie nie ma jakiejś sposobności, aby najstarszego odciągnąć na bok i choć trochę mu powiedzieć o tym rozwiązaniu. Mało tego on jak na swój wiek, b. dobrze wygląda. Odziedziczył geny po starym, bo nawet jest trochę przerośnięty jak na niecałe 15 lat. Jak jeżdżę do drugiego ośrodka, w którym jest za "dobre" zachowanie to w jego kategorii wiekowej reszta jest mniejsza, a jeszcze chce być większy. Oczywiście jakby się spytać, jaki duży, to sam nie powie, jakby się spytać o zdjęcia innego osobnika z neta, jak chce wyglądać to tez nie wie, bo oni tak mają. To większym być, jest bliżej nieokreślone.
Wypłynęła też na powierzchnię spr. tel. za złotówkę. Otóż warunki abonamentu nie są dobre, to tez operator czerpie nie małe korzyści z nadwyżek, które tak radośnie 972 wykorzystuje. Pierwsza f-ra na tel. jest na sumę 237,77zł. No qrwa pięknie. To jest dopiero szczęśliwe życie neandertalczyków w XXIw., a on ma jeszcze zapłacić 5000zł za orzeczenie spr. sądowej, którym przedmiotem było postępowanie dot. zatrzymania go w aucie po alko. Szkoda się denerwować, bo piszę to i mi trochę ciśnienie rośnie, jak można być tak bezmyślnym, ale widocznie można. Jak to się mówi - głupota ludzka nie zna granic.
W parku chorzowskim odbywa sie beerfest. W ub. roku jeździłem tam w sob. i nd. z 979, bo mieliśmy od 820 darmowe kupony na piwo i kiełbaskę. Dla mnie kiełbaski, a większość piwa poszła dla 979. Zawsze mi się wydaje, że taki imprezki są dla tłuszczy nie mającej w większości co ze sobą zrobić, stąd wczoraj wygrał symek na wyjazdem tam, do tego było późno, to też zrezygnowałem. Dzis na razie też nie mam planów jazdy tam. Ostatni dzień ciepła, to chcę nagrzać budynek stacyjny. Jutro już maja być deszcze i chłodniej.
piątek, 26 sierpnia 2016
Piątek #1055
Brak wczorajszej notki, to w części jest odpowiedzialny symek. No co zrobić, staram się już od niego uniezależniać, ale droga długa, tzn. to i tak pozostanie na jakimś, pewnie akceptowalnym poziomie.
Wczoraj jednak udało mi się tak ustawić, aby na stacji jakieś prace wykonać i tak też było. Szlifowanie drzwi balkonowych, choć teoretycznie powinno być zrobione w dwie godziny, rozciągnęło się na prawie cały dzień, bo co jakiś czas "prowadziłem" ruch w symku.
W środę pojechałem popołudniu z 979 do 824 zamontować mu przedłużenie biurka z tylu obecnego, bo mam bardzo małe biureczko, pod monitor 19-kę. Już kiedyś z boku na dwu kątownikach zrobiłem przedłużenie w bok, aby monitor odsunąć od oczu, wtedy jeszcze kineskopowy, później już lcd 17-ka, a teraz z powodu pogarszającego się wzroku, postanowiłem kupić mu 19-kę, na ten to już przy rozdzielczości 1024x768 jakoś się patrzy w miarę normalnie. Operacja trwała może 1,5h, + do tego dojazd to łącznie wyszło z pakowaniem się ok. 3h. To i tak dość sprawnie poszło. na miejscu nawet bardzo sprawnie. Jest to mocna konstrukcja, na trzech dużych kątownikach, nadto zostanie zrobiona noga jeszcze, aby na na pewno było stabilne. Z noga pojadę w przyszłym tyg.. W ogóle tego czasu ciągle brakuje.
Jeszcze przed wyjazdem 979, nie miał humoru, dzwonił przez tel., że mam być gotowy, bo jak nie to on to pierdoli i jedzie gdzieś indziej. Pytałem się o godzinę, o której będzie, aby już nie ujadał, ale sam nie wiedział. Poprzestałem więc na dociekaniu, bowiem nie chciałem go drażnić dalej. Po przyjściu, po pracy przeszło mu, bo na miejscu zaczął się uspokajać, tym bardziej jak mu powiedziałem, że już dawno ustaliliśmy, iż jak jesteśmy podminowani, to mamy się omijać więc może wyjazd przełożyć na następny dzień. Chyba to go trochę uspokoiło i jazda samochodem wypadła już bez spiny. Wyluzował się i później już było ok. Nie dociekałem co go tak zdenerwowało, bo też ustaliliśmy, że nie pytamy drugiego, jak jest wqrwiony, co mu się stało, ponieważ to niepotrzebnie utrzymuje napięcie, i przypomina o źródle nerwowości.
Co do symulatora, to w części biorą w nim udział jakieś dzieci, dlatego np. nie stosuję formy porozumiewania się fonicznego, tylko wszystko piszę z klawiatury. To daje mi złudzenie trochę wyższej średniej wieku niż jest w rzeczywistości. Z początku miałem trudno, nie wszystko w ich opisach jest napisane jak dla blondynki. Tzn. nie abym nią był, ale czasami brakuje napisania jasno co trzeba zrobić, aby działało i w ciągu grania dochodziłem do tego, nierzadko dostając od nich minusy, którymi w ogóle się nie przejmuję. Oprócz ocen przez innych graczy jest jeszcze rating automatycznie liczony przez serwer i dziś spojrzałem, w ciągu ostatnich dwu dni, z tych co brali udział w symku mam najwyższy. Mogę być zadowolony. Przeważnie prowadzę ruch na nastawni, ale przed dwa ostatnie dni, z powodu ruchu na własnej stacji, przesiadłem się na skład. Przed wczoraj miałem na końcu trasy 75min w plecy, a wczoraj do końca nie dojechałem, bo stacje pośrednie się zamknęły, a na ostatniej miałem 50 min do tyłu. Na stacji, na której przeważnie siedzę, (nazwijmy to zmiennik), mnie na składzie zrobił 30min opóźnienia, a innemu użytkownikowi 62 min do tyłu.
No ja taki "dobry" to nie jestem. Chyba nie napisałem wcześniej, że symek jest w czasie rzeczywistym i jeżeli na jednej stacji załapałem 30 min opóźnienia to faktycznie w życiu realnym minęło 30 min. Więc jeżeli koledze zrobiono 62 w plecy, tzn. że godzinę dyżurny nie umiał go odprawić ze stacji. Sam symek jest trudny, bowiem należy znać podstawowe przepisy kolejowe, nadto siedząć na nastawni mieć zmysł organizacyjny, bo czasami jest na prawdę ciężko i mimo, że to tylko symek, to potrafi zmęczyć. Dobra tyle, na dziś, bo dzień napięty, a jak zwykle nie mogłem się powstrzymać i znowu godzinę byłem online w symku. Narka.
Wczoraj jednak udało mi się tak ustawić, aby na stacji jakieś prace wykonać i tak też było. Szlifowanie drzwi balkonowych, choć teoretycznie powinno być zrobione w dwie godziny, rozciągnęło się na prawie cały dzień, bo co jakiś czas "prowadziłem" ruch w symku.
W środę pojechałem popołudniu z 979 do 824 zamontować mu przedłużenie biurka z tylu obecnego, bo mam bardzo małe biureczko, pod monitor 19-kę. Już kiedyś z boku na dwu kątownikach zrobiłem przedłużenie w bok, aby monitor odsunąć od oczu, wtedy jeszcze kineskopowy, później już lcd 17-ka, a teraz z powodu pogarszającego się wzroku, postanowiłem kupić mu 19-kę, na ten to już przy rozdzielczości 1024x768 jakoś się patrzy w miarę normalnie. Operacja trwała może 1,5h, + do tego dojazd to łącznie wyszło z pakowaniem się ok. 3h. To i tak dość sprawnie poszło. na miejscu nawet bardzo sprawnie. Jest to mocna konstrukcja, na trzech dużych kątownikach, nadto zostanie zrobiona noga jeszcze, aby na na pewno było stabilne. Z noga pojadę w przyszłym tyg.. W ogóle tego czasu ciągle brakuje.
Jeszcze przed wyjazdem 979, nie miał humoru, dzwonił przez tel., że mam być gotowy, bo jak nie to on to pierdoli i jedzie gdzieś indziej. Pytałem się o godzinę, o której będzie, aby już nie ujadał, ale sam nie wiedział. Poprzestałem więc na dociekaniu, bowiem nie chciałem go drażnić dalej. Po przyjściu, po pracy przeszło mu, bo na miejscu zaczął się uspokajać, tym bardziej jak mu powiedziałem, że już dawno ustaliliśmy, iż jak jesteśmy podminowani, to mamy się omijać więc może wyjazd przełożyć na następny dzień. Chyba to go trochę uspokoiło i jazda samochodem wypadła już bez spiny. Wyluzował się i później już było ok. Nie dociekałem co go tak zdenerwowało, bo też ustaliliśmy, że nie pytamy drugiego, jak jest wqrwiony, co mu się stało, ponieważ to niepotrzebnie utrzymuje napięcie, i przypomina o źródle nerwowości.
Co do symulatora, to w części biorą w nim udział jakieś dzieci, dlatego np. nie stosuję formy porozumiewania się fonicznego, tylko wszystko piszę z klawiatury. To daje mi złudzenie trochę wyższej średniej wieku niż jest w rzeczywistości. Z początku miałem trudno, nie wszystko w ich opisach jest napisane jak dla blondynki. Tzn. nie abym nią był, ale czasami brakuje napisania jasno co trzeba zrobić, aby działało i w ciągu grania dochodziłem do tego, nierzadko dostając od nich minusy, którymi w ogóle się nie przejmuję. Oprócz ocen przez innych graczy jest jeszcze rating automatycznie liczony przez serwer i dziś spojrzałem, w ciągu ostatnich dwu dni, z tych co brali udział w symku mam najwyższy. Mogę być zadowolony. Przeważnie prowadzę ruch na nastawni, ale przed dwa ostatnie dni, z powodu ruchu na własnej stacji, przesiadłem się na skład. Przed wczoraj miałem na końcu trasy 75min w plecy, a wczoraj do końca nie dojechałem, bo stacje pośrednie się zamknęły, a na ostatniej miałem 50 min do tyłu. Na stacji, na której przeważnie siedzę, (nazwijmy to zmiennik), mnie na składzie zrobił 30min opóźnienia, a innemu użytkownikowi 62 min do tyłu.
No ja taki "dobry" to nie jestem. Chyba nie napisałem wcześniej, że symek jest w czasie rzeczywistym i jeżeli na jednej stacji załapałem 30 min opóźnienia to faktycznie w życiu realnym minęło 30 min. Więc jeżeli koledze zrobiono 62 w plecy, tzn. że godzinę dyżurny nie umiał go odprawić ze stacji. Sam symek jest trudny, bowiem należy znać podstawowe przepisy kolejowe, nadto siedząć na nastawni mieć zmysł organizacyjny, bo czasami jest na prawdę ciężko i mimo, że to tylko symek, to potrafi zmęczyć. Dobra tyle, na dziś, bo dzień napięty, a jak zwykle nie mogłem się powstrzymać i znowu godzinę byłem online w symku. Narka.
środa, 24 sierpnia 2016
Środa #1054
Pisałem to wieloktronie, alko naszym przyjaciem. Nam, no dobrze - mnie, jest raz na jakiś czas potrzebny dziki seks. Być może coś jak w czasach pierwotnych bez jakiś konwenansów. Po prostu wchodzę na samca i go dojebuje. To co pisałem wielokrotnie. Lokalne samce-skurwiele, to nie to co 19-ka z Katowic, z włosami na żel, którą jak się chwyci za skórę na klacie to stęka - ale mnie to boli. Tu u skurwieli nie ma że boli. Jeszcze po alko to już w ogóle.
172 chciał aby mu pomógł przy dojściu. Chwyciłem jego organ, dość mocno, a on do mnie:
- chwyć go jeszcze mocniej.
Chwyciłem mocniej, a on:
- jeszcze mocniej,
pomyślałem, nie dziw, że mogę go tak napierdalać, jak tu taką siłę trzeba użyć, aby było dobrze. ale cieszyć się, bo dla mnie to ok. Z drugiej strony jak on dochodzi posuwając samicę, skoro tam takiego uścisku nie ma. Czym ona ma go, do cyca, tak silnie ścisnąć?
Nie wiem dlaczego te mięśniaki-skurwiele nie dorabiają na jakiś laskach, które mają kasę i które chcą takiego mięśniaka-skurwiela, do tego z przeszłością, z tatuażami, z dużym organem i jeszcze chcą mu za to zapłacić. Jakoś nie chce mi się ich "wystawiać", bo rozumiem, że musiałbym im pomóc w starcie w tej branży, ale przeca mogli by zarabiać niezłą kasę na tym. No nie wierzę, że laska posiadająca męża, takiego sierotka w domu, aczkolwiek przynoszącego dużą kasę, nie chciała się dupnąć z rasowym skurwielem- mięśniakiem nadto z dużym organem. Przy odpowiednich warunkach, dyskrecji z obu stron to jest wykonalne, mało tego nawet pożądane przez jedną ze stron. No przecież jak dosiadam takiego 172, mając świadomość jego wyczynów w światku skurwieli to samo to powoduje u mnie większe podniecenie. Podobnie jak ze 174, który jest na skraju widełek wyglądowych, ale jego przeszłość, jego status wśród mięśniaków-skurwieli działa na mój mózg. No przecież jakby wyszło, że cokolwiek zrobiłem ze 174, albo ze 172 to byłbym zajebany od razu.
A 172 tradycyjnie, jak łyknęliśmy flachę, to można było go więcej napierdalać. Mało tego, jak mu związałem ręce za plecami i skakałem na nim, to już po wszystkim mówię:
- to Cię rozwiążę
- nie trzeba, już się wydostałem.
Pomyślałem, po co właściwie go wiąże, jak on się ciągle z tego wydostaje? Oczywiście to też nie ma być takie wiązanie, aby mu ręce zsiniały, ale przeważnie się z więzów wydostaje, chyba że przywiążę go do sztangi, to wtedy widzę jak jest i sznury trzymają.
Już po wszystkim nadszedł 972, który chyba ma ciężkie dni z żoną. (kiedy on ich nie ma, chyba większśsć takich jest). W każdym razie nawet dobrze, iż był 172, bo się zgadali, o problemach skurwielowatych pogadali i razem wydalili się na piwo. I krzyż im na drogę. Siadłem do symka. Jeden mięśniak-skurwiel na dzień starczy.
Dwa dni temu był u mnie lokalny idiota. Kiedyś o nim pisałem. Akurat w TV emitowali 'Kod Leonadra da Vinci" to zaczął nawijać o kościele, Rzymie, papieżach itp. Stale zaczynał od:
- czy wiesz, że...
i tu ciągnął opowiastkę. Po nastym czy wiesz, że... powiedziałem mu:
- nie chodzę do kościoła regularnie, sporadycznie mnie tam widać. Kościołem jako instytucją w ogóle się nie interesuje, nawet nie interesuje się tym co robi władza, więc nie pytaj się stale, czy wiesz, że...
Mimo mojego powiadomienia i tak nawijał dalej o instytucji, w której chodzi się w sutannach. 979 miał go już dość, ale nawijał do mnie to jakby symulowałem słuchanie. Wczoraj przyszedł 834, a w stacji był 979 i mówi:
- ale ten (lokalny idiota) Cię wczoraj męczył gadaniem.
Po jakiś 20 min odszedł 979 i wtem zaczął podobnie jak lok.idiota, nawijać 834. Non-stop napierdalał warami o swojej przeszłości, wyjazdach na kolonie i obozy, o pracy i innych zupełnie mnie nie interesujących pierdołach. Musiałem w filmie Wojna światów włączyć napisy, bo nic z filmu, który kiedyś tam widziałem, nie rozumiałem.
Opowiedziałem tą sytuację wieczorem 979, bo wpierw 834 nagadywał na lok. idiotę, po czym sam mnie męczył opowiadaniami przez 50min. Jakby to jeszcze składnie opowiadał, z sensem, podkoloryzował trochę, ale to jałowe, bezskładne gadanie, z którego mało co mogłem wywnioskować.
Dobra, teraz tyle, bo torchę symek jeszcze, trochę obowiązki. To narka.
172 chciał aby mu pomógł przy dojściu. Chwyciłem jego organ, dość mocno, a on do mnie:
- chwyć go jeszcze mocniej.
Chwyciłem mocniej, a on:
- jeszcze mocniej,
pomyślałem, nie dziw, że mogę go tak napierdalać, jak tu taką siłę trzeba użyć, aby było dobrze. ale cieszyć się, bo dla mnie to ok. Z drugiej strony jak on dochodzi posuwając samicę, skoro tam takiego uścisku nie ma. Czym ona ma go, do cyca, tak silnie ścisnąć?
Nie wiem dlaczego te mięśniaki-skurwiele nie dorabiają na jakiś laskach, które mają kasę i które chcą takiego mięśniaka-skurwiela, do tego z przeszłością, z tatuażami, z dużym organem i jeszcze chcą mu za to zapłacić. Jakoś nie chce mi się ich "wystawiać", bo rozumiem, że musiałbym im pomóc w starcie w tej branży, ale przeca mogli by zarabiać niezłą kasę na tym. No nie wierzę, że laska posiadająca męża, takiego sierotka w domu, aczkolwiek przynoszącego dużą kasę, nie chciała się dupnąć z rasowym skurwielem- mięśniakiem nadto z dużym organem. Przy odpowiednich warunkach, dyskrecji z obu stron to jest wykonalne, mało tego nawet pożądane przez jedną ze stron. No przecież jak dosiadam takiego 172, mając świadomość jego wyczynów w światku skurwieli to samo to powoduje u mnie większe podniecenie. Podobnie jak ze 174, który jest na skraju widełek wyglądowych, ale jego przeszłość, jego status wśród mięśniaków-skurwieli działa na mój mózg. No przecież jakby wyszło, że cokolwiek zrobiłem ze 174, albo ze 172 to byłbym zajebany od razu.
A 172 tradycyjnie, jak łyknęliśmy flachę, to można było go więcej napierdalać. Mało tego, jak mu związałem ręce za plecami i skakałem na nim, to już po wszystkim mówię:
- to Cię rozwiążę
- nie trzeba, już się wydostałem.
Pomyślałem, po co właściwie go wiąże, jak on się ciągle z tego wydostaje? Oczywiście to też nie ma być takie wiązanie, aby mu ręce zsiniały, ale przeważnie się z więzów wydostaje, chyba że przywiążę go do sztangi, to wtedy widzę jak jest i sznury trzymają.
Już po wszystkim nadszedł 972, który chyba ma ciężkie dni z żoną. (kiedy on ich nie ma, chyba większśsć takich jest). W każdym razie nawet dobrze, iż był 172, bo się zgadali, o problemach skurwielowatych pogadali i razem wydalili się na piwo. I krzyż im na drogę. Siadłem do symka. Jeden mięśniak-skurwiel na dzień starczy.
Dwa dni temu był u mnie lokalny idiota. Kiedyś o nim pisałem. Akurat w TV emitowali 'Kod Leonadra da Vinci" to zaczął nawijać o kościele, Rzymie, papieżach itp. Stale zaczynał od:
- czy wiesz, że...
i tu ciągnął opowiastkę. Po nastym czy wiesz, że... powiedziałem mu:
- nie chodzę do kościoła regularnie, sporadycznie mnie tam widać. Kościołem jako instytucją w ogóle się nie interesuje, nawet nie interesuje się tym co robi władza, więc nie pytaj się stale, czy wiesz, że...
Mimo mojego powiadomienia i tak nawijał dalej o instytucji, w której chodzi się w sutannach. 979 miał go już dość, ale nawijał do mnie to jakby symulowałem słuchanie. Wczoraj przyszedł 834, a w stacji był 979 i mówi:
- ale ten (lokalny idiota) Cię wczoraj męczył gadaniem.
Po jakiś 20 min odszedł 979 i wtem zaczął podobnie jak lok.idiota, nawijać 834. Non-stop napierdalał warami o swojej przeszłości, wyjazdach na kolonie i obozy, o pracy i innych zupełnie mnie nie interesujących pierdołach. Musiałem w filmie Wojna światów włączyć napisy, bo nic z filmu, który kiedyś tam widziałem, nie rozumiałem.
Opowiedziałem tą sytuację wieczorem 979, bo wpierw 834 nagadywał na lok. idiotę, po czym sam mnie męczył opowiadaniami przez 50min. Jakby to jeszcze składnie opowiadał, z sensem, podkoloryzował trochę, ale to jałowe, bezskładne gadanie, z którego mało co mogłem wywnioskować.
Dobra, teraz tyle, bo torchę symek jeszcze, trochę obowiązki. To narka.
wtorek, 23 sierpnia 2016
Wtorek #1053
Wczoraj pojechałem po dwie pizze z maxipizza z kuponu i przywiozłem na stację. Jakoś pełno się zrobiło, bo i 895, 834 i jeszcze dwu kolegów 979. Na szczęście przyjechały dwie duże w cenie jednej, ale i tak ludu do spożywania było sporo. Wchłonąłem 3 kawałki, ale np. 834, który ma nadwagę, też wchłonął 3 i to w jakim tempie - one znikały u niego w przełyku. Ponieważ siedziałem obok, to się powstrzymał i ostatniego nie zeżarł. Załapał się na niego 979. Przy okazji pożerania pizzy przypomniałem sobie oczekiwanie na nią w lokalu, w którym byli inni pożeracze. Często ostatnio widzę rodziny, w których rodzice wyglądają normalnie, czy są normalnej budowy ciała lub mają lekką nadwagę, a dzieci, mają już dużą nadwagę. Czy oni tego nie widzą, czy nie chcą widzieć? Czy to jest taka źle rozumiana dobroć dla dziecka polegająca na tuczeniu go, aby było zdrowe. De facto, właśnie robią mu pod górę, bo będzie się męczyło z nadwagą i w pierwszej kolejności z bezkrytycznymi uwagami w przedszkolu, szkole. Tam dzieci w ogóle nie są tolerancyjne.
Przykładów takich rodzin nawet w wiosce znam kilka i nie wiem czym powodowane jest zachowanie rodziców, czy ich działania wynikiem czego jest puchnąca latorośl.
No dobra, bo przylazł 172, oczywiście zrobiliśmy, nadto zrobiliśmy to przy flasze, to się działo. Mało tego, już po wszystkim przylazł 972 z kolejnym papierem od sądu za zabranie prawka jazdy. Opłata 5000zł.
Są teraz oboje 172 i 972, to teraz tyle, bo jakby przy nich to wiele nie napiszę. Jutro będzie obszerna notka.
Przykładów takich rodzin nawet w wiosce znam kilka i nie wiem czym powodowane jest zachowanie rodziców, czy ich działania wynikiem czego jest puchnąca latorośl.
No dobra, bo przylazł 172, oczywiście zrobiliśmy, nadto zrobiliśmy to przy flasze, to się działo. Mało tego, już po wszystkim przylazł 972 z kolejnym papierem od sądu za zabranie prawka jazdy. Opłata 5000zł.
Są teraz oboje 172 i 972, to teraz tyle, bo jakby przy nich to wiele nie napiszę. Jutro będzie obszerna notka.
poniedziałek, 22 sierpnia 2016
Poniedziałek #1052
Po jakimś tam spadku wykresu korzystania z symulatora, wczoraj poszybowało w górę i to ostro. Za to dziś wróciło do normalności, czyli dość mocno spadło. Z leksza się przejadło. To pewnie odruch chwilowy, ale dla równowagi bytowej dobry. Pora więc i tu nadrobić trochę zaległości w pisaniu.
Ze dwa dni temu śnił mi się 975. Chyba dlatego, że widziałem go tydz. temu wraz z żoną i małym może przyszłym skurwielem. Na razie mały jest bardzo chorowity, co nie wskazuje na geny skurwielowate. 975 śnił mi się w czymś a'la market z meblami. Leżeliśmy obok siebie, wsparci na łokciach, w części magazynowej, na łóżku, ale niedaleko sali sprzedażnej. Drzwi do magazynu były uchylone, my w klatach, ja masowałem mu jego umięśniony płaski brzuch. Przechodzący ludzie patrzyli się co tam robimy i w pewnym momencie powiedziałem do 975:
- może przynajmniej ja sie ubiorę, aby tak dziwnie nie wyglądało.
Powiedziałem tak, aby nadal korzystać z jego płaskiego, umięśnionego brzucha no i klaty. Ot taka krótka scenka, która na tym właściwie skończyła się. Co do wyłącznika popędu seksualnego, to na pewno takim wyłącznikiem jest symek. To jest niesamowite jak bardzo spadł mi popęd od kiedy zacząłem część czasu z dnia siedzieć przy nim. Okresowo zrobię w.k., ale to już nie z taką częstotliwością jak kiedyś. Trochę wydaje się, że jeden nałóg zastąpiłem następnym. Czas pokaże jak będzie.
Tego też nie napisałem. Kiedy jeździłem poc. na ŚDM, to po raz kolejny stwierdziłem, że część społeczeństwa ma problemy z korzystaniem z ubikacji. Może to być nawet niewielka część, ale to przez nią ogólny obraz ubikacji w kraju jest zły. O ile markety rozwiązały to stale dyżurującą sprzątaczką, która z częstotliwością większą niż czasami jeżdżą poc. na głównych trasach zachodzi do ubikacji i ją czyści. Czy do cholery za prawie każdym korzystającym musi iść sprzątaczka i czyścić? Czy z domu nie wynosi się pewnych nawyków? Czy faktycznie w domach uprawia się hodowle larw, a nie wychowywanie przyszłego pokolenia? To takie pytania retoryczne, bowiem po tym co widzę to odpowiedź nasuwa się sama. Zresztą co tu daleko szukać u mnie w stacji widać to też jak na dłoni, kto jak korzysta. 826 to najlepiej jakby poszedł do lasu za potrzebą jak do mojej ubikacji. Kiedyś jak mu po drugim chyba razie zatkania muszli zwróciłem uwagę, to aż się zdziwił. Była z nim też taka sytuacja. Stacja czynna, stanął po wjazdowym, podałem, wchodzi na stację i mówi:
- ale mam szczęście, że jesteś, bo tak mnie nadarło, że zaraz bym popuścił.
W tym momencie pomyślałem, ale mam pecha, że on ma szczęście.
No czy do cyca, oni nie mają oczu i nie widzą co zostawiają. A może w domach też mają sprzątaczki, które za prawie każdym skorzystaniem z tego przybytku idą sprawdzić co też wyhodowany stwór tam zostawił. Choć staram się wpoić pewne wartości 979, to jednak czasami z niego, przeważnie jak spożyje, bo wtedy się mniej kontrolujemy, wychodzą dawne nawyki i zachowania, jak choćby wczoraj własnie w ubikacji.
Czyli do tego co kiedyś już opisywałem - braku wychowania ekonomicznego, należy dorzucić brak wychowania z korzystania z ubikacji. Pewnie takich braków to całą listę można spłodzić.
W latach 90 po względnym otwarciu granic jeździłem kilka razy z kolegami do ówczesnej Czechosłowacji na wakacje. Tam jak wchodziłem do ubikacji przeżywałem szok, że może być tak czysto. W tym samym czasie jak jeździłem po kraju po różnych ośrodkach, a zwłaszcza na polach namiotowych, to lepiej było iść do lasu, jak skorzystać z ubikacji. Widać dawne nawyki są przekazywane z pokolenia na pokolenie i wiele nie wskazuje na ich radykalną zmianę. Szkoda tylko, że przez jakąś tam część społeczeństwa reszta widzi nas źle.
Ze dwa dni temu śnił mi się 975. Chyba dlatego, że widziałem go tydz. temu wraz z żoną i małym może przyszłym skurwielem. Na razie mały jest bardzo chorowity, co nie wskazuje na geny skurwielowate. 975 śnił mi się w czymś a'la market z meblami. Leżeliśmy obok siebie, wsparci na łokciach, w części magazynowej, na łóżku, ale niedaleko sali sprzedażnej. Drzwi do magazynu były uchylone, my w klatach, ja masowałem mu jego umięśniony płaski brzuch. Przechodzący ludzie patrzyli się co tam robimy i w pewnym momencie powiedziałem do 975:
- może przynajmniej ja sie ubiorę, aby tak dziwnie nie wyglądało.
Powiedziałem tak, aby nadal korzystać z jego płaskiego, umięśnionego brzucha no i klaty. Ot taka krótka scenka, która na tym właściwie skończyła się. Co do wyłącznika popędu seksualnego, to na pewno takim wyłącznikiem jest symek. To jest niesamowite jak bardzo spadł mi popęd od kiedy zacząłem część czasu z dnia siedzieć przy nim. Okresowo zrobię w.k., ale to już nie z taką częstotliwością jak kiedyś. Trochę wydaje się, że jeden nałóg zastąpiłem następnym. Czas pokaże jak będzie.
Tego też nie napisałem. Kiedy jeździłem poc. na ŚDM, to po raz kolejny stwierdziłem, że część społeczeństwa ma problemy z korzystaniem z ubikacji. Może to być nawet niewielka część, ale to przez nią ogólny obraz ubikacji w kraju jest zły. O ile markety rozwiązały to stale dyżurującą sprzątaczką, która z częstotliwością większą niż czasami jeżdżą poc. na głównych trasach zachodzi do ubikacji i ją czyści. Czy do cholery za prawie każdym korzystającym musi iść sprzątaczka i czyścić? Czy z domu nie wynosi się pewnych nawyków? Czy faktycznie w domach uprawia się hodowle larw, a nie wychowywanie przyszłego pokolenia? To takie pytania retoryczne, bowiem po tym co widzę to odpowiedź nasuwa się sama. Zresztą co tu daleko szukać u mnie w stacji widać to też jak na dłoni, kto jak korzysta. 826 to najlepiej jakby poszedł do lasu za potrzebą jak do mojej ubikacji. Kiedyś jak mu po drugim chyba razie zatkania muszli zwróciłem uwagę, to aż się zdziwił. Była z nim też taka sytuacja. Stacja czynna, stanął po wjazdowym, podałem, wchodzi na stację i mówi:
- ale mam szczęście, że jesteś, bo tak mnie nadarło, że zaraz bym popuścił.
W tym momencie pomyślałem, ale mam pecha, że on ma szczęście.
No czy do cyca, oni nie mają oczu i nie widzą co zostawiają. A może w domach też mają sprzątaczki, które za prawie każdym skorzystaniem z tego przybytku idą sprawdzić co też wyhodowany stwór tam zostawił. Choć staram się wpoić pewne wartości 979, to jednak czasami z niego, przeważnie jak spożyje, bo wtedy się mniej kontrolujemy, wychodzą dawne nawyki i zachowania, jak choćby wczoraj własnie w ubikacji.
Czyli do tego co kiedyś już opisywałem - braku wychowania ekonomicznego, należy dorzucić brak wychowania z korzystania z ubikacji. Pewnie takich braków to całą listę można spłodzić.
W latach 90 po względnym otwarciu granic jeździłem kilka razy z kolegami do ówczesnej Czechosłowacji na wakacje. Tam jak wchodziłem do ubikacji przeżywałem szok, że może być tak czysto. W tym samym czasie jak jeździłem po kraju po różnych ośrodkach, a zwłaszcza na polach namiotowych, to lepiej było iść do lasu, jak skorzystać z ubikacji. Widać dawne nawyki są przekazywane z pokolenia na pokolenie i wiele nie wskazuje na ich radykalną zmianę. Szkoda tylko, że przez jakąś tam część społeczeństwa reszta widzi nas źle.
niedziela, 21 sierpnia 2016
Niedziela #1051
No i co? No i co? Blog przegrał z symkiem. Wczoraj przyczynił się do nie umieszczenia notki, a dziś ją znacząco opóźnił. Jak to mówi 979 uzależniłem się. Teraz trzeba będzie wdrożyć program naprawczy.
Wczoraj też przeleciało, bowiem wyjazd do małych skurwieli od 972, a to zajmuje prawie pół dnia, a po wyjeździe od razu na mecz, w którym grali 830, 895 oraz brat od 895. Taki średni, bo to 4-ta liga, ale inaczej patrzało się na nich jak biegają na boisku, a inaczej jak siedzą na stacji. Na meczu prawie śmietanka miejscowych skurwieli, przegląd zrobiłem kto jak się zmienił.
A u małych skurwieli na widzeniu standard, to poszedłem po jakiś 10min na salę gimnastyczną pogadać przez tel., wszak mam wykupione za 20 zyla nieograniczone. Wpierw rozmowa z 672, ustalenie danych. On mi chyba kiedyś mówił, że zarabia 1400zł/m-c, ale zapomniałem i jak wczoraj mi o tym przypomniał to się lekko zdziwiłem, bo raczej takich niskich wypłat dziś nie ma. Ale praca mu się podoba, nie stęka, a nadto mają z nim podpisać umowę na etat wkrótce, bo na razie jest na śmieciówce. Firma co prawda się rozrasta, nawet w przyszłym roku mają się przenieść do innej miejscowości do większej hali, ale wtedy 672 będzie tam miał długi dojazd, więc nie wie czy nadal będzie u nich pracował. Po za tym życie trochę monotonne, tyle że nadal mieszka z nimi 622, to ma z kim grać online z innymi, a oni jakby razem.
Na drugi rzut poszedł 373. Też stabilizacja, ale umówiliśmy się na przyszły tydz. na wizytę moją u niego. Trochę jest to związane z zegarem matką w nowej wersji, poprawionej, a stary zostanie odstawiony na rezerwę. Obecnie, w zależności od różnych czynników muszę go przestawiać raz na 2 dni do 2 razy w ciągu dnia, aby zegary wtórne wskazywały dokładny czas. Po za tym warto utrzymywać kontakt, bo jakby wyszedł z mojej firmy i rozwinął się. To czasami tak jest, że ze startu, który się umożliwia ktoś skorzysta, ktoś mniej, ktoś w ogóle. Z 979 jest tak, że trochę przejął wartości, innego zachowania, choć korzenie skurwielowskie pozostają, co też ma swoje plusy. Cieszy, że pewne wzorce stosuje w życiu, bo to jest takie uczucie, jakby przekazało się określone wartości podopiecznemu i on je stosował w życiu. Znaczy się jakaś praca wychowawcza została dobrze zrobiona i działa.
Wieczorem zawiozłem 979 i 826 na imprezkę do Katowic na Mariacką. W czasie kiedy oni się bawili tam, bawiłem się przy symku do ok. 01:00. Położyłem się spać, a po 02:00 tel. od 979, aby ich odebrać. Totalnie przydupiony, bo tylko godz. spania, ubrałem się i pojechałem po nich. Jeszcze na msc. odwiezienie koleżanki od 979 na Ligotę i z niej powrót już do wioski. Ponieważ ich (979 i 826) pozostawiłem na grupie A, to przeniosłem się ruchem manewrowym na grupę C.
Rano po obudzeniu się krótki rozruch i siadłem ze śniadaniem do symka i tak już zostałem z nim do teraz, choć wyłączyłem ruch na nim, aby spłodzić notkę. Oczywiście przez stację przewijają się składy, bo odszedł 826, przyszedł 834, jak tez kolega od 979. Jeszcze wyjazd na jakiegoś burgera w planach to na razie tyle. Narka.
Wczoraj też przeleciało, bowiem wyjazd do małych skurwieli od 972, a to zajmuje prawie pół dnia, a po wyjeździe od razu na mecz, w którym grali 830, 895 oraz brat od 895. Taki średni, bo to 4-ta liga, ale inaczej patrzało się na nich jak biegają na boisku, a inaczej jak siedzą na stacji. Na meczu prawie śmietanka miejscowych skurwieli, przegląd zrobiłem kto jak się zmienił.
A u małych skurwieli na widzeniu standard, to poszedłem po jakiś 10min na salę gimnastyczną pogadać przez tel., wszak mam wykupione za 20 zyla nieograniczone. Wpierw rozmowa z 672, ustalenie danych. On mi chyba kiedyś mówił, że zarabia 1400zł/m-c, ale zapomniałem i jak wczoraj mi o tym przypomniał to się lekko zdziwiłem, bo raczej takich niskich wypłat dziś nie ma. Ale praca mu się podoba, nie stęka, a nadto mają z nim podpisać umowę na etat wkrótce, bo na razie jest na śmieciówce. Firma co prawda się rozrasta, nawet w przyszłym roku mają się przenieść do innej miejscowości do większej hali, ale wtedy 672 będzie tam miał długi dojazd, więc nie wie czy nadal będzie u nich pracował. Po za tym życie trochę monotonne, tyle że nadal mieszka z nimi 622, to ma z kim grać online z innymi, a oni jakby razem.
Na drugi rzut poszedł 373. Też stabilizacja, ale umówiliśmy się na przyszły tydz. na wizytę moją u niego. Trochę jest to związane z zegarem matką w nowej wersji, poprawionej, a stary zostanie odstawiony na rezerwę. Obecnie, w zależności od różnych czynników muszę go przestawiać raz na 2 dni do 2 razy w ciągu dnia, aby zegary wtórne wskazywały dokładny czas. Po za tym warto utrzymywać kontakt, bo jakby wyszedł z mojej firmy i rozwinął się. To czasami tak jest, że ze startu, który się umożliwia ktoś skorzysta, ktoś mniej, ktoś w ogóle. Z 979 jest tak, że trochę przejął wartości, innego zachowania, choć korzenie skurwielowskie pozostają, co też ma swoje plusy. Cieszy, że pewne wzorce stosuje w życiu, bo to jest takie uczucie, jakby przekazało się określone wartości podopiecznemu i on je stosował w życiu. Znaczy się jakaś praca wychowawcza została dobrze zrobiona i działa.
Wieczorem zawiozłem 979 i 826 na imprezkę do Katowic na Mariacką. W czasie kiedy oni się bawili tam, bawiłem się przy symku do ok. 01:00. Położyłem się spać, a po 02:00 tel. od 979, aby ich odebrać. Totalnie przydupiony, bo tylko godz. spania, ubrałem się i pojechałem po nich. Jeszcze na msc. odwiezienie koleżanki od 979 na Ligotę i z niej powrót już do wioski. Ponieważ ich (979 i 826) pozostawiłem na grupie A, to przeniosłem się ruchem manewrowym na grupę C.
Rano po obudzeniu się krótki rozruch i siadłem ze śniadaniem do symka i tak już zostałem z nim do teraz, choć wyłączyłem ruch na nim, aby spłodzić notkę. Oczywiście przez stację przewijają się składy, bo odszedł 826, przyszedł 834, jak tez kolega od 979. Jeszcze wyjazd na jakiegoś burgera w planach to na razie tyle. Narka.
piątek, 19 sierpnia 2016
Piątek #1050
Znowu siadłem do symka, co widać. Prawie 16:00, a tu jeszcze wpisu nie ma i jakimś cudem mi się przypomniało, że już być powinien. Dziś ostatni dzień elektrowstrząsów. Z barkiem trochę lepiej. Zawieszałem firanę to nawet udało się ją jakoś sensownie podnieść. W ostatni dzień na elektrowstrząsach mało ludzi, nawet bardzo, może dlatego, że piątek, to część już gdzieś znikła. Dobrze, że dziś ciepło było, bo obsługa tam to klub morsów. Wczoraj jak ćwiczyłem, to marzłem na sali, bowiem okno otwarte na całość, a im to nie przeszkadza. Dziś 24C na placu to jakoś wytrzymałem.
Mimo grania w symka zabrałem się za czyszczenie drzwi balkonowych do wstawienia nowych wkładów szybowych na zimę. Ostatnie dwie, a może nawet trzy były lekkie to teraz może przywalić i na tę okoliczność zamówiliśmy 4 wkłady na 3 okna. Na pierwszy rzut poszły balkonowe z grupy A, bowiem tu najczęściej przebywamy i oczywiste, iż chcemy mieć tu ciepło. Następne to chyba kuchnia, choć nie wiem czy ona nie powinno być robiona pierwsza, bo w A są drzwi zastępcze, pasujące to domykają się od kilku lat, a do kuchni musiałbym dopiero dopasować, a jak nie będą to zrobią się problemy.
Wczoraj jak udało mi się zalogować do symka ok. 20:30, to jakiś cud, że darmowe sloty były wolne, to siedziałem do 01:00. Już o północy chciałem zejść, ale postanowiłem jeszcze trochę posiedzieć i przypomnieć stację i obsługę symka. Dziś idzie to znacznie lepiej, a po ostatnim banie, nie wyrywam się i np. nie usuwam poc. z RJ, chyba że schodzę i nikt inny tego nie zrobił.
Po za tym byłem wczoraj z 979 na cmentarzu objrzeć groby i podstawić płytę nagrobną, ale widziałem ktoś już to zrobił. Nie dociekam kto. Jechał autem 979, aby być na bieżąco z jeżdżeniem. Ostatnio ma nawet tygodniowe przerwy w prowadzeniu, a to tak średnio, jak dla nowicjusza.
Tego nie napisałem, ale przedwczoraj, jak 979 wrócił z pomagania koleżance przy remoncie, to z czegoś mu tam waliła koszulka, wobec czego ściągnął ją i chodził bez. On jednak ładnie wygląda i co jest unikalne, mało się zmienia, a to dobrze, bo zachowuje swoją ładną figurę. Czasami nie mogłem od niego oderwać wzroku. Zresztą nie często chodzi po mieszkaniu w klacie, to musiałem się nasycić widokiem.
Mimo grania w symka zabrałem się za czyszczenie drzwi balkonowych do wstawienia nowych wkładów szybowych na zimę. Ostatnie dwie, a może nawet trzy były lekkie to teraz może przywalić i na tę okoliczność zamówiliśmy 4 wkłady na 3 okna. Na pierwszy rzut poszły balkonowe z grupy A, bowiem tu najczęściej przebywamy i oczywiste, iż chcemy mieć tu ciepło. Następne to chyba kuchnia, choć nie wiem czy ona nie powinno być robiona pierwsza, bo w A są drzwi zastępcze, pasujące to domykają się od kilku lat, a do kuchni musiałbym dopiero dopasować, a jak nie będą to zrobią się problemy.
Wczoraj jak udało mi się zalogować do symka ok. 20:30, to jakiś cud, że darmowe sloty były wolne, to siedziałem do 01:00. Już o północy chciałem zejść, ale postanowiłem jeszcze trochę posiedzieć i przypomnieć stację i obsługę symka. Dziś idzie to znacznie lepiej, a po ostatnim banie, nie wyrywam się i np. nie usuwam poc. z RJ, chyba że schodzę i nikt inny tego nie zrobił.
Po za tym byłem wczoraj z 979 na cmentarzu objrzeć groby i podstawić płytę nagrobną, ale widziałem ktoś już to zrobił. Nie dociekam kto. Jechał autem 979, aby być na bieżąco z jeżdżeniem. Ostatnio ma nawet tygodniowe przerwy w prowadzeniu, a to tak średnio, jak dla nowicjusza.
Tego nie napisałem, ale przedwczoraj, jak 979 wrócił z pomagania koleżance przy remoncie, to z czegoś mu tam waliła koszulka, wobec czego ściągnął ją i chodził bez. On jednak ładnie wygląda i co jest unikalne, mało się zmienia, a to dobrze, bo zachowuje swoją ładną figurę. Czasami nie mogłem od niego oderwać wzroku. Zresztą nie często chodzi po mieszkaniu w klacie, to musiałem się nasycić widokiem.
czwartek, 18 sierpnia 2016
Czwartek #1049
Markety w okłamywaniu nas czasami są, aż śmieszne. Otóż jeszcze wczoraj winogrona zielone w stonce były po 4,79zł (zresztą ta cena była w poprzedniej ulotce), a już dziś są w nowej ulotce po 5,49zł przecenione z (uwaga!) 6,89zł. Nic tylko trzeba rozwijać mózg w zapamiętywaniu cen, a najlepiej przeważnie kupować te same produkty wtedy ceny znamy dokładnie.
Jak na gimnastyce po elektrowstrząsach jest mało ludzi, to Pani nadzorująca ćwiczenia nawet ma czas dla pacjentów. W tym tyg. jest tam luźniej, przeto po 13:10 jestem na sali z jeszcze tylko jedną osobą, to i obsługa ma czas na rozmowę i wytłumaczenie niuansów dochodzenia do zdrowia. Tylko, że to taki zbieg okoliczności, normalnie to sala pełna, jednocześnie ćwiczy ok. 6 osób.
Z wolna przygotowuję się do zimy. Lata już raczej, w sensie temp. około 30C, nie będzie, a może być jak w ub. roku, że we wrześniu już ruszy centralne, które jeszcze w połowie maja, jak pamiętam, działało. W tym roku takie było zajebiste lato, że grilla nie robiłem ani razu. 979 chodził do brata na ogródek, przy okazji pomocy mu w czymś tam, to tam robili, ale jakoś specjalnie na stacji nie było robiony. To też symptom starzenia się ludzi, dostawania własnych mieszkań, kto by kilka lat temu pomyślał, że tak łatwo będzie z mieszkaniami, i przebywania w nich ciesząc się własnym dopiero co otrzymanym i wyremontowanym.
Po za tym nie mogę się doczekać jutrzejszego symka. Ciągnie mnie do niego bardzo, się okaże ile czasu przy nim spędzę. Żeby znowu nie było tak, że tydz. z głowy, choć następny tyd. się zapełnia już do czwartku włacznie więc tak źle nie powinno być. Właśnie czy to źle spędzać tyle czasu przy grze? Młodzież to spędza przy niektórych grach prawie całe dnie i jakoś oprócz tego funkcjonują.
Tyle, bo na elektrowstrząsy lezę.
Jak na gimnastyce po elektrowstrząsach jest mało ludzi, to Pani nadzorująca ćwiczenia nawet ma czas dla pacjentów. W tym tyg. jest tam luźniej, przeto po 13:10 jestem na sali z jeszcze tylko jedną osobą, to i obsługa ma czas na rozmowę i wytłumaczenie niuansów dochodzenia do zdrowia. Tylko, że to taki zbieg okoliczności, normalnie to sala pełna, jednocześnie ćwiczy ok. 6 osób.
Z wolna przygotowuję się do zimy. Lata już raczej, w sensie temp. około 30C, nie będzie, a może być jak w ub. roku, że we wrześniu już ruszy centralne, które jeszcze w połowie maja, jak pamiętam, działało. W tym roku takie było zajebiste lato, że grilla nie robiłem ani razu. 979 chodził do brata na ogródek, przy okazji pomocy mu w czymś tam, to tam robili, ale jakoś specjalnie na stacji nie było robiony. To też symptom starzenia się ludzi, dostawania własnych mieszkań, kto by kilka lat temu pomyślał, że tak łatwo będzie z mieszkaniami, i przebywania w nich ciesząc się własnym dopiero co otrzymanym i wyremontowanym.
Po za tym nie mogę się doczekać jutrzejszego symka. Ciągnie mnie do niego bardzo, się okaże ile czasu przy nim spędzę. Żeby znowu nie było tak, że tydz. z głowy, choć następny tyd. się zapełnia już do czwartku włacznie więc tak źle nie powinno być. Właśnie czy to źle spędzać tyle czasu przy grze? Młodzież to spędza przy niektórych grach prawie całe dnie i jakoś oprócz tego funkcjonują.
Tyle, bo na elektrowstrząsy lezę.
środa, 17 sierpnia 2016
Środa #1048
Opóźniły się wpisy, ale to za sprawa elektrowstrząsów, a po za tym dziś nie wiem dlaczego skutecznie rozbudziłem sie o 02:30. Organizm przebudził się na siku, ale później w dość szybkim czasie był gotowy do działania nie wiedzieć po co. Nie umiałem dalej zasnąć, przeto ok. 04:00 wylazłem z łóżka. Starałem się być cicho, bowiem na grupie A również 979, a on rano odejście ze stacji 06:15 to nie chciałem go niepotrzebnie budzić, już wystarczy, że sam niepotrzebnie funkcjonowałem. Siadłem do kompa. Zeżarłem standardowe nocne danie, chleb, masło, miód, z jogurtem, poprzeglądałem strony kolejowe, forum kolejowe ISDR-a i po 1,5h wyglebiłem ponownie w łóżku. Nic nie pomogło, Ciepałem się w nim do dzwonka budzika 979. Dopiero jak odszedł ze stacji ostatnia deka ratunku w.k. z przywołanymi obrazami 181. Właśnie, co do jego osoby. Ostatnio od 975 dowiedziałem się, że wylądował we Francji na zbijaniu palet. Co za żenada. Współczuję mu, ale sytuację ma trudną. Nie chcę tu źle wróżyć, ale może być podobnie do 372, tyle że ten wylądował w wariatkowie, ale w PL i ma jakąś łączność z personelem szpitalnym. 181 to se mówić tam równie dobrze do ściany może. W zasadzie jest tam stracony, ponieważ, o ile były zjazdy mięśniaków do PL w sytuacjach dość dramatycznych jak choćby tu opisywana sprawa 230, to jednak oni mieli gdzie wrócić, a 181 nie ma. Rano myślałem, że mogłem mu przekazać, aby w razie czego na jakiś czas mógł zająć tor stacyjny, ale ambicja mięśniaków-skurwieli na pewne zachowania nie pozwala. Lepiej być gnojonym za granicą, jak pokazywać słabość w kraju. 181 spalił wszystkie dostępne mosty za sobą. U ojca nie zagrzeje msc., u matki w Niemczech był, ale ta mu dała 100 eur i powiedziała:
- bajo bongo młody.
U kolegi mięśniaka-skurwiela, u którego mieszkał, też już nie pomieszka, bo ten dostał z laską mieszkanie i wyprowadzili się na swoje. Ostatnią deską mógł by być pobyt na stacji, ale... no właśnie. Chciałem mu nawet kiedyś powiedzieć, aby w dużych problemach stanął pod wjazdowym, ale co go widziałem z innymi to zgrywanie bohatera, kim on to nie jest. Ciąży na nim wychowanie w domu, w którym wszystko miał, nie musiał się troszczyć o organizowanie kasy, o sprawy bytowe, wszystko podobnie jak u 372 miał zapewnione. Podobnie jak 372 w związku z tym nisko zakończył edukacje. Podobnie jak 372 ambitne plany na przyszłość i miraż przyszłych pieniędzy, za niby szczególne swoje predyspozycje. Życie to zweryfikowało do poziomu zerowego. I z takim nic, pojechał za granicę napierdalać za niewolnika. W 50% obstawiam, że już go nigdy nie zobaczę, właśnie z powodu braku możliwości zakotwiczenia w wiosce. Może napiszę do niego na fb, z konta 979 lub kogoś innego, bo jak ma skończyć tam jak 230, to szkoda, ale przecież świata nie uratuję, a nawet w wiosce wszystkimi się nie zajmę. Ostatnio udało się jednemu koledze 172 wybić z głowy niewolnictwo za granicą. Chciał dokładnie przetrzeć tą samą ścieżkę co 230. To są takie nieogarniaki czasami, że aż strach.
- bajo bongo młody.
U kolegi mięśniaka-skurwiela, u którego mieszkał, też już nie pomieszka, bo ten dostał z laską mieszkanie i wyprowadzili się na swoje. Ostatnią deską mógł by być pobyt na stacji, ale... no właśnie. Chciałem mu nawet kiedyś powiedzieć, aby w dużych problemach stanął pod wjazdowym, ale co go widziałem z innymi to zgrywanie bohatera, kim on to nie jest. Ciąży na nim wychowanie w domu, w którym wszystko miał, nie musiał się troszczyć o organizowanie kasy, o sprawy bytowe, wszystko podobnie jak u 372 miał zapewnione. Podobnie jak 372 w związku z tym nisko zakończył edukacje. Podobnie jak 372 ambitne plany na przyszłość i miraż przyszłych pieniędzy, za niby szczególne swoje predyspozycje. Życie to zweryfikowało do poziomu zerowego. I z takim nic, pojechał za granicę napierdalać za niewolnika. W 50% obstawiam, że już go nigdy nie zobaczę, właśnie z powodu braku możliwości zakotwiczenia w wiosce. Może napiszę do niego na fb, z konta 979 lub kogoś innego, bo jak ma skończyć tam jak 230, to szkoda, ale przecież świata nie uratuję, a nawet w wiosce wszystkimi się nie zajmę. Ostatnio udało się jednemu koledze 172 wybić z głowy niewolnictwo za granicą. Chciał dokładnie przetrzeć tą samą ścieżkę co 230. To są takie nieogarniaki czasami, że aż strach.
wtorek, 16 sierpnia 2016
Wtorek #1047
W nowym tyg. po elektrowstrząsach na gimnastyce pojawiła się nowa Pani od ćwiczeń. Podobnie jak poprzedniczki zero wywiadu, co jest powodem urazu, jaki jest uraz, jakie ruchy są wykonywane jakie nie. Robimy takie ćwiczenia i tyle w temacie. Widać płacone mają za obecność i nadzór, a kwestie tego jak komuś pomóc, gdzieś tam w tle może majaczą. Trzeba przyzwyczaić się do naszej służby zdrowia.
Po za tym, bardzo dobrze, że mnie w symku zbanowali, bowiem ruszyły prace domowe, czekające od tyg. w kolejce na realizację i nic. Teraz znaczna część tych pilnych została wykonana, nadto jest czas na następne. Oczywiście mózg myśli o powrocie, ale to dopiero w pt., bo tyle wolnego robimy. Wyłączyli nas na 3 dni, ale robimy 5, bo zima zbliża się nieuchronnie, a remont stoi jakby w miejscu. Ja nie symuluję, ale za to 979 nadal uwięziony jest w serialu japońskiego anime. Nie będę go na razie z tego wyrywał, zresztą jakoś godzi bytowanie z oglądaniem i jeszcze kontaktami ze znajomymi.
Kilka dni temu był u mnie znajomy, który jest developerem. Opowiadał, jak w wiosce zrobiono lipny przetarg na dość sporą działkę zalesioną starodrzewem. Otóż działka jest w prostokącie. Z dwu boków tego prostokąta sykających się w jednym kącie są drogi asfaltowe. Ponieważ przetarg miał być pod określoną firmę królika od królika, to wpierw wydzielono przy drogach dwa wąskie pasy działki i w przetargu, o którym nie było info w BIP-ie, na stronie gminy wygrała firma królika od królika. Miało to na celu uniemożliwienie dostępu do zasadniczej działki, bo jak przeprowadzić media przez czyjąś działkę? Jak już firma królika od królika wygrała (nie miała z kim konkurować, bo nie było info) te dwa wąskie pasy, to na resztę działki ogłoszono już normalny przetarg. tzn. ukazał się na stronie gminy, w BIP-ie i można było startować. Oczywiście oprócz firmy królika od królika, reszta zrezygnowała, bo jak już pasy sprzedano, to kto się będzie w to bawił. Nadto ziemia poszła za niską kasę, gdzieś połowa normalnej ceny działki budowlanej w wiosce. Zakładam, że faktyczny koszt dla kupującego to było 2/3, a ta nadwyżka nad 1/2 to była koperta za zrobienie takich, a nie innych procedur przy sprzedaży ziemi. Kolega wskazywał jeszcze sytuację prawna wycinki takiego lasu. To był w zasadzie starodrzew, drzewa po ok. 100 lat. i po sprzedaży, znikły w 3 tygodnie. To nie jest tak prosto otrzymać zezwolenia na wycinkę takiego lasu, a tu pyk i gotowe. To są dopiero biznesy...
Po za tym, bardzo dobrze, że mnie w symku zbanowali, bowiem ruszyły prace domowe, czekające od tyg. w kolejce na realizację i nic. Teraz znaczna część tych pilnych została wykonana, nadto jest czas na następne. Oczywiście mózg myśli o powrocie, ale to dopiero w pt., bo tyle wolnego robimy. Wyłączyli nas na 3 dni, ale robimy 5, bo zima zbliża się nieuchronnie, a remont stoi jakby w miejscu. Ja nie symuluję, ale za to 979 nadal uwięziony jest w serialu japońskiego anime. Nie będę go na razie z tego wyrywał, zresztą jakoś godzi bytowanie z oglądaniem i jeszcze kontaktami ze znajomymi.
Kilka dni temu był u mnie znajomy, który jest developerem. Opowiadał, jak w wiosce zrobiono lipny przetarg na dość sporą działkę zalesioną starodrzewem. Otóż działka jest w prostokącie. Z dwu boków tego prostokąta sykających się w jednym kącie są drogi asfaltowe. Ponieważ przetarg miał być pod określoną firmę królika od królika, to wpierw wydzielono przy drogach dwa wąskie pasy działki i w przetargu, o którym nie było info w BIP-ie, na stronie gminy wygrała firma królika od królika. Miało to na celu uniemożliwienie dostępu do zasadniczej działki, bo jak przeprowadzić media przez czyjąś działkę? Jak już firma królika od królika wygrała (nie miała z kim konkurować, bo nie było info) te dwa wąskie pasy, to na resztę działki ogłoszono już normalny przetarg. tzn. ukazał się na stronie gminy, w BIP-ie i można było startować. Oczywiście oprócz firmy królika od królika, reszta zrezygnowała, bo jak już pasy sprzedano, to kto się będzie w to bawił. Nadto ziemia poszła za niską kasę, gdzieś połowa normalnej ceny działki budowlanej w wiosce. Zakładam, że faktyczny koszt dla kupującego to było 2/3, a ta nadwyżka nad 1/2 to była koperta za zrobienie takich, a nie innych procedur przy sprzedaży ziemi. Kolega wskazywał jeszcze sytuację prawna wycinki takiego lasu. To był w zasadzie starodrzew, drzewa po ok. 100 lat. i po sprzedaży, znikły w 3 tygodnie. To nie jest tak prosto otrzymać zezwolenia na wycinkę takiego lasu, a tu pyk i gotowe. To są dopiero biznesy...
poniedziałek, 15 sierpnia 2016
Poniedziałek #1046
Nie, nie. Opóźnienie wpisu nie zrobiło się z powodu symka, bo zostałem w nim zbanowany na 3 dni, ale przerwę robimy sobie do pt. Jak to stwierdził 979 - wróciliśmy do świata żywych. I dobrze, bo zaległości zrobiły się spore i czas je nadrobić.
Opóźnienie we wpisie zrobiło się, bowiem 971 pracuje dodatkowo na fusze w wiosce 972 ze swoimy pomocnikami. Pojechałem tam, bo dawno nie widziałem się z 971, nadto liczyłem na jego ładnego pomocnika na dachu i był. Był, do tego jeszcze w klacie wiec widoki przednie. Mało tego, był z nim jeszcze jako dodatkowy pomocnik młodszy brat. Choć jak powiedziałem 971, jakby oboje postanowili się oddać, to wybrałbym starszego, to młodszy jak najbardziej też by się nadał. Mięsniaki pracujące na dachach są ładnie opalone, nie taka opalenizna z nad wody, ale taka naturalna, równa wszędzie bo jednak na dachu nie leżą tylko napierdalając. Do tego widoki właśnie ich naprężających się mięśni, gdy dźwigają rolkę papy 30 kg. to nie do opisania. Musiałem się dobrze powstrzymywać, aby mi się organ nie powiększył, tym bardziej, że po tygodniu symka, który na tyle zajął mózg, że on jakby wyłączył popęd seksualny, a przynajmniej spłaszczył go znacznie, teraz kiedy wczoraj mnie zbanowali, odzywa się ponownie. Już rano dał o sobie znać, przypominając chwile zapasów ze 181 i gdyby nie spanie razem na grupie A z 979, to opróżniłbym zbiorniki. Tak, z pełnymi patrzałem na młodych mięśniaków, prawie skurwieli, a przynajmniej z dzielnicy skurwieli. Starszy z pomocników, który wcześniej kiedyś pokazywał swoje wdzięki (opisywałem to na blogu) wyżyłowany, szczupły, z niewielkim zarostem, opalony jak to w pracy na dachach, mega podniecający. Wszystko u niego doskonale widać - biceps, triceps, przedramię, mięśnia na barkach, do tego skóra pewnie dość gładka, co widać już z zewnątrz, no i ta opalenizna podkreślająca wygląd. Ach takiego mieć w łóżku.
Wracając do symka, oczywiście przejąłem się tym banem, bo sprawa dyskusyjna, ale też zaraz się otrząsnąłem, a przynajmniej takie wrażenie chciałem na sobie zrobić, bo pracy na stacji pełno i dobrze, że ten ban, bo mam na dzieję nadrobić. Dziś już przymierzyłem wkłady szybowe zamówione na wprawienie do starych drzwi drewnianych wraz z 979, na szczęście pasują idealnie, bo ostatnio pisałem, że może być gorąco. Drzwi starych, ale drewno jest zdrowe, nadto, jak to drewno, jest znacznie cieplejsze niż okna plastikowe to po eksperymencie przeprowadzony kilka lat temu, kiedy właśnie do starej ramy włożyłem nowy wkład okazało się to dobrym rozwiązaniem, to w tym roku, 3 okna zostaną tak potraktowane włożeniem nowych wkładów.
Wczoraj bylem z 972 u jego małych skurwieli. Te widzenia na sali to jakaś paranoja. Rodzicie totalnie nierozgarnięci, co widać po nich i ta ilość larwa nawalonych. Średnio ja u 972 to jest w granicach 4-ch. Ich dzieci skażone myśleniem rodziców z domu, bo za nim je odebrali to część nawyków rodziców już przyswoili. Tak też jest u najstarszego od 972. Jak coś nie działa to o ścianę tym. Nie ma dociekania czemu to nie działa, w nerwach rzut o ścianę, co ma niby rozwiązać sprawę. Efekt - oni w zasadzie nic nie mają, bo wszystko rozdupiają w błyskawicznym tempie. Najstarszy miał rower, to poskakał na nim, pokrzywił felgi i tyle z roweru. Pojeździł niecały tydzień i jest ok. Jeszcze się chwali, że felgi zrobił kwadratowe. Chciałem mu powiedzieć - i co z tego, skoro teraz nie masz na czym jeździć, ale u skurwieli jak pisałem wielokrotnie - jest, albo nie ma. Jest białe, albo czarne i tyle. Dziś jak przymierzałem z 979 wkłady szybowe to podobnie. Pytałem się o podkładkę pod ramę drzwi, aby przymierzyć szyby, czy jest jeszcze jedna gazeta potrzebna - nie. Ale nie uzasadnił dlaczego nie, po prostu - nie i chuj. Powiedziałem mu później, mogło by byc nie i chuj, jakbyś się nie mylił czasami, ale to następuje, wtedy jest ten "chuj", a ja się gimnastykuję.
Zabieram się za zaległe pranie, a wczesniej to chyba zbiorniki opróżnię. Narka.
Opóźnienie we wpisie zrobiło się, bowiem 971 pracuje dodatkowo na fusze w wiosce 972 ze swoimy pomocnikami. Pojechałem tam, bo dawno nie widziałem się z 971, nadto liczyłem na jego ładnego pomocnika na dachu i był. Był, do tego jeszcze w klacie wiec widoki przednie. Mało tego, był z nim jeszcze jako dodatkowy pomocnik młodszy brat. Choć jak powiedziałem 971, jakby oboje postanowili się oddać, to wybrałbym starszego, to młodszy jak najbardziej też by się nadał. Mięsniaki pracujące na dachach są ładnie opalone, nie taka opalenizna z nad wody, ale taka naturalna, równa wszędzie bo jednak na dachu nie leżą tylko napierdalając. Do tego widoki właśnie ich naprężających się mięśni, gdy dźwigają rolkę papy 30 kg. to nie do opisania. Musiałem się dobrze powstrzymywać, aby mi się organ nie powiększył, tym bardziej, że po tygodniu symka, który na tyle zajął mózg, że on jakby wyłączył popęd seksualny, a przynajmniej spłaszczył go znacznie, teraz kiedy wczoraj mnie zbanowali, odzywa się ponownie. Już rano dał o sobie znać, przypominając chwile zapasów ze 181 i gdyby nie spanie razem na grupie A z 979, to opróżniłbym zbiorniki. Tak, z pełnymi patrzałem na młodych mięśniaków, prawie skurwieli, a przynajmniej z dzielnicy skurwieli. Starszy z pomocników, który wcześniej kiedyś pokazywał swoje wdzięki (opisywałem to na blogu) wyżyłowany, szczupły, z niewielkim zarostem, opalony jak to w pracy na dachach, mega podniecający. Wszystko u niego doskonale widać - biceps, triceps, przedramię, mięśnia na barkach, do tego skóra pewnie dość gładka, co widać już z zewnątrz, no i ta opalenizna podkreślająca wygląd. Ach takiego mieć w łóżku.
Wracając do symka, oczywiście przejąłem się tym banem, bo sprawa dyskusyjna, ale też zaraz się otrząsnąłem, a przynajmniej takie wrażenie chciałem na sobie zrobić, bo pracy na stacji pełno i dobrze, że ten ban, bo mam na dzieję nadrobić. Dziś już przymierzyłem wkłady szybowe zamówione na wprawienie do starych drzwi drewnianych wraz z 979, na szczęście pasują idealnie, bo ostatnio pisałem, że może być gorąco. Drzwi starych, ale drewno jest zdrowe, nadto, jak to drewno, jest znacznie cieplejsze niż okna plastikowe to po eksperymencie przeprowadzony kilka lat temu, kiedy właśnie do starej ramy włożyłem nowy wkład okazało się to dobrym rozwiązaniem, to w tym roku, 3 okna zostaną tak potraktowane włożeniem nowych wkładów.
Wczoraj bylem z 972 u jego małych skurwieli. Te widzenia na sali to jakaś paranoja. Rodzicie totalnie nierozgarnięci, co widać po nich i ta ilość larwa nawalonych. Średnio ja u 972 to jest w granicach 4-ch. Ich dzieci skażone myśleniem rodziców z domu, bo za nim je odebrali to część nawyków rodziców już przyswoili. Tak też jest u najstarszego od 972. Jak coś nie działa to o ścianę tym. Nie ma dociekania czemu to nie działa, w nerwach rzut o ścianę, co ma niby rozwiązać sprawę. Efekt - oni w zasadzie nic nie mają, bo wszystko rozdupiają w błyskawicznym tempie. Najstarszy miał rower, to poskakał na nim, pokrzywił felgi i tyle z roweru. Pojeździł niecały tydzień i jest ok. Jeszcze się chwali, że felgi zrobił kwadratowe. Chciałem mu powiedzieć - i co z tego, skoro teraz nie masz na czym jeździć, ale u skurwieli jak pisałem wielokrotnie - jest, albo nie ma. Jest białe, albo czarne i tyle. Dziś jak przymierzałem z 979 wkłady szybowe to podobnie. Pytałem się o podkładkę pod ramę drzwi, aby przymierzyć szyby, czy jest jeszcze jedna gazeta potrzebna - nie. Ale nie uzasadnił dlaczego nie, po prostu - nie i chuj. Powiedziałem mu później, mogło by byc nie i chuj, jakbyś się nie mylił czasami, ale to następuje, wtedy jest ten "chuj", a ja się gimnastykuję.
Zabieram się za zaległe pranie, a wczesniej to chyba zbiorniki opróżnię. Narka.
niedziela, 14 sierpnia 2016
Niedziela #1045
Byłem wczoraj z 972 u jego małych skurwieli. Może nie do końca takich małych bo najstarszy ma już prawie 15 lat. Na widzeniu był on i najmłodszy, dwa pozostałe na wyjazdach wakacyjnych. Jadąc do małych skurwieli patrzę, a 972 ma new telefon. Pytam się skąd ma telefon? Dostałem za 1zł. Od razu przypomniała mi się kwestia Kowalskiego w Pingwinach z Madagaskaru, w której mówi (też o coś tam chodziło za złotówkę)
- nie ma (tego) za złotówkę.
Jak można mieć ponad 30 lat i jeszcze nabierać się oferty za złotówkę? Ale widać można. Takie osoby jak 972 to są dostarczyciele kasy do budżetu. Telefon za złotówkę w abo na 3 lata, miesięcznie 60 zyla czyli 2160. Biorąc pod uwagę, że ich (operatora) może to co mu dali czy, ledwo, 2000 min miesięcznie i ileś tam neta, może kosztować 20 zyla, to telefon wyjdzie za ok. 1400zł. Fajny interes. Na szczęście udało mu się z HBO zrezygnować, które miał dodatkowo w pakiecie TV.
Niestety teraz tyle, bowiem 979 wieczorem zawiozłem na imprezkę (urodziny) do koleżanki na Ligotę i odbirełem go o 02:45. Następnie jeszcze podjechaliśmy do Pomarańczy do Katowic, gdzie wszedł w poszukiwaniu kolego z pracy, który tam niby miał być i był z 1,5h. W tym czasie chodziłem po torach kolejowych st. Katowice.
Tyle bo 979 zaczyna łazić jeszcze zobaczy bloga. Narka.
- nie ma (tego) za złotówkę.
Jak można mieć ponad 30 lat i jeszcze nabierać się oferty za złotówkę? Ale widać można. Takie osoby jak 972 to są dostarczyciele kasy do budżetu. Telefon za złotówkę w abo na 3 lata, miesięcznie 60 zyla czyli 2160. Biorąc pod uwagę, że ich (operatora) może to co mu dali czy, ledwo, 2000 min miesięcznie i ileś tam neta, może kosztować 20 zyla, to telefon wyjdzie za ok. 1400zł. Fajny interes. Na szczęście udało mu się z HBO zrezygnować, które miał dodatkowo w pakiecie TV.
Niestety teraz tyle, bowiem 979 wieczorem zawiozłem na imprezkę (urodziny) do koleżanki na Ligotę i odbirełem go o 02:45. Następnie jeszcze podjechaliśmy do Pomarańczy do Katowic, gdzie wszedł w poszukiwaniu kolego z pracy, który tam niby miał być i był z 1,5h. W tym czasie chodziłem po torach kolejowych st. Katowice.
Tyle bo 979 zaczyna łazić jeszcze zobaczy bloga. Narka.
sobota, 13 sierpnia 2016
Sobota #1044
No cóż, na razie jeszcze nie umiem się oderwać od symka, ale szczyt na wykresie już chyba był, teraz lekko (no bardzo lekko) w dół.
Nie wiem czy to pisałem, ale 826, który kiedyś pobił 372 w tym tyg. przekazał info, ze 372 wylądował na oddziale psychiatrycznym. Czy jakbym się cofnąć w czasie i powiedzieć mu to 5 lat temu to by uwierzył? Na pewno nie. On pełny pomysłów na życie, bezkrytycznie patrzący w przyszłość, pełen entuzjazmu. Dziś, - czy z tego wyjdzie jeszcze... Trudno wyrokować, środowisko, do którego wróci robi swoje i czasami nie majac nic do stracenia, warto się zastanowić nad zmianą otoczenia.
Po za tym dziś po długiej przerwie będzie widzenie z małymi skurwielami od 972. Wyjazd zaplanowany, realizacja później.
172 jak wszedł na stację i przewinął sie przez nią przez dwa dni, tak poszedł w obieg i do dziś nie wrócił. Jednak to jak jesteśmy wychowani, czy wyhodowani ciąży na dalszym życiu i zmienienie tego, co pisałem wyżej, czasami wymaga sporej odwagi. Ostatnio rozmawiałem z 373 nt. rozłączania się związków heteryckich. Aby do tego doszło przynajmniej jedna ze stron musi być zdeterminowana i jednocześnie kreatywna, bowiem musi umieć ułożyć sobie nowe życie. Jeżeli nie są spełnione te warunki, to związki, choć toksyczne, trwają dalej i nie ma wewnętrznych warunków do jego rozłączenia, a zewnętrzne nie działają. Przykłady to 971 i 972, którzy trwają w takich nieszczęśliwych związkach i pomimo, jak się patrzy z zewnątrz, fatalności tych związków one trwają dalej.
371, który w nowej pracy zachłysnął się pierwszą wypłatą, drugą też, teraz jest już na początku rozłąki z firmą. Z tego co opowiada, to obecny szef, ma cechy wspólne z jego pierwszym szefem, z którym przepracował jakieś 5 lat. Podobnie się zachowuje jak tamten, wobec czego firma jest na równi pochyłej i jej koniec jest już widoczny. Ponieważ następne wypłaty nie były już tak dobre jak pierwsze, nadto były płacone ratalnie, to po ostnich spinach z szefem, dziś 371 jedzie na wiochę i tam będzie siedział do końca m-ca lub dłużej, jeżeli, jak powiedział, wypłata się nie znajdzie.
To jest to co pisałem kilka razy. Dziś szefowie muszą wiedzieć, ze czasy niewolnictwa się skończyły. Pracownika trzeba odpowiednio wynagrodzić, co obecny szef pamiętał przez 2 m-ce, ale później zapomniał. Może stare nawyki dały znać. To co jest wyżej, trudno się zmienić mając ileś już lat. Nawyki pozostają, metody działania też. Przez to znikają dziś firmy, w których pracodawcy nie są w stanie przestawić się do nowych warunków rynku pracy, a ten, przynajmniej w okolicy, zmienia się dynamicznie. Jak kiedyś, zaczyna się robić, że pracownicy na stanowiskach fizycznych zaczynają, bo ich brakuje co raz więcej, lepiej zarabiać jak Ci po studiach na stanowiskach umysłowych. Już dziś kierowca sam. ciężarowego na starcie ma trójkę, a jeżdżący często mają 4-kę na rękę. 373 na busie wyciąga 2500zł/m-c.
Kończę, bo za niedługo wyjazd do skurwieli.
Nie wiem czy to pisałem, ale 826, który kiedyś pobił 372 w tym tyg. przekazał info, ze 372 wylądował na oddziale psychiatrycznym. Czy jakbym się cofnąć w czasie i powiedzieć mu to 5 lat temu to by uwierzył? Na pewno nie. On pełny pomysłów na życie, bezkrytycznie patrzący w przyszłość, pełen entuzjazmu. Dziś, - czy z tego wyjdzie jeszcze... Trudno wyrokować, środowisko, do którego wróci robi swoje i czasami nie majac nic do stracenia, warto się zastanowić nad zmianą otoczenia.
Po za tym dziś po długiej przerwie będzie widzenie z małymi skurwielami od 972. Wyjazd zaplanowany, realizacja później.
172 jak wszedł na stację i przewinął sie przez nią przez dwa dni, tak poszedł w obieg i do dziś nie wrócił. Jednak to jak jesteśmy wychowani, czy wyhodowani ciąży na dalszym życiu i zmienienie tego, co pisałem wyżej, czasami wymaga sporej odwagi. Ostatnio rozmawiałem z 373 nt. rozłączania się związków heteryckich. Aby do tego doszło przynajmniej jedna ze stron musi być zdeterminowana i jednocześnie kreatywna, bowiem musi umieć ułożyć sobie nowe życie. Jeżeli nie są spełnione te warunki, to związki, choć toksyczne, trwają dalej i nie ma wewnętrznych warunków do jego rozłączenia, a zewnętrzne nie działają. Przykłady to 971 i 972, którzy trwają w takich nieszczęśliwych związkach i pomimo, jak się patrzy z zewnątrz, fatalności tych związków one trwają dalej.
371, który w nowej pracy zachłysnął się pierwszą wypłatą, drugą też, teraz jest już na początku rozłąki z firmą. Z tego co opowiada, to obecny szef, ma cechy wspólne z jego pierwszym szefem, z którym przepracował jakieś 5 lat. Podobnie się zachowuje jak tamten, wobec czego firma jest na równi pochyłej i jej koniec jest już widoczny. Ponieważ następne wypłaty nie były już tak dobre jak pierwsze, nadto były płacone ratalnie, to po ostnich spinach z szefem, dziś 371 jedzie na wiochę i tam będzie siedział do końca m-ca lub dłużej, jeżeli, jak powiedział, wypłata się nie znajdzie.
To jest to co pisałem kilka razy. Dziś szefowie muszą wiedzieć, ze czasy niewolnictwa się skończyły. Pracownika trzeba odpowiednio wynagrodzić, co obecny szef pamiętał przez 2 m-ce, ale później zapomniał. Może stare nawyki dały znać. To co jest wyżej, trudno się zmienić mając ileś już lat. Nawyki pozostają, metody działania też. Przez to znikają dziś firmy, w których pracodawcy nie są w stanie przestawić się do nowych warunków rynku pracy, a ten, przynajmniej w okolicy, zmienia się dynamicznie. Jak kiedyś, zaczyna się robić, że pracownicy na stanowiskach fizycznych zaczynają, bo ich brakuje co raz więcej, lepiej zarabiać jak Ci po studiach na stanowiskach umysłowych. Już dziś kierowca sam. ciężarowego na starcie ma trójkę, a jeżdżący często mają 4-kę na rękę. 373 na busie wyciąga 2500zł/m-c.
Kończę, bo za niedługo wyjazd do skurwieli.
piątek, 12 sierpnia 2016
Piątek #1043
Przeginam, symek i ruch bieżący na stacji to już za dużo, bo nawet z wpisami na blogu robi się ciężko, co widać dziś.
Wczoraj na elektrowstrząsach po raz pierwszy pani rehabilitant zapytała się co jest przyczyną uszkodzenia barku Wow, w 4 dniu, delikatny wywiad co się stało. Jednak tylko coś takiego, nadal nie było zapytania jakie ruchu sprawiają trudność, kiedy boli, kiedy nie itp. Masówka jest tam zakorzeniona. Idąc na elektrowstrząsy chodzę traktami, którymi kiedyś częściej się przemieszczałem, ale teraz rzadko i oprócz mnie inni też Wobec tego ścieżki zaczynają zarastać. Szybko znalazłem odpowiedź. Większość przemieszcza się z domów do samochodów i nimi się przemieszcza, a nie kroczy pieszo przeto te najmniej uczęszczane zarastają i czasami trudno doszukać się starych ścieżek.
Ścieżki zarastają, natomiast przy blokach rosną parkingi. Trawniki przed nimi sukcesywnie są zastępowane parkingami. Teraz są, nie tak jak dawniej, bloki i trawniki, tylko bloki i parkingi. Też syndrom czasów.
172 po wyjściu poszedł w obieg, tradycyjnie w nim zaginął. Objawi się już po 4 nocach zarwanych i szczuplejszy o 2kg. Ten typ tak ma. No, cóż, wiem o tym.
Dobra, dziś tyle, bo w stacji już 371 i 826 to średnio mi się pisze.
czwartek, 11 sierpnia 2016
Czwartek #1042
Aż tu nagle pojawił się ma stacji 172. Zupełne zaskoczenie, bo miało to nastąpić 25-go, a tu przed czasem. Oczywiście zrobilśsmy flachę, jak było umówione.
Skurwiele sa fajne. U nich nie ma odcieni szarości. Jest białe, albo czarne. Po flaszcze ze 172 byłem u 979 i tam mała larwa od 174, hodowana na skurwiela. Ja taki jestem przyjazny, ale reszta skurwieli już nie. Nagle przeniosę się do pornioli ruskich, ale w nich wykorzystuje się właśnie skurwieli. Tam nie ma, że boli. Ich można meczyć i rasowego skurwiela nie boli. Po półrocznej przerwie jak dosiadłem 172 to podobnie. Nie ma, że boli. 19-ka z katos, to ciągle stękała, że coś nie tak, za mocno, boli itp. Tu 172 męczyłem, a jednak żadnego stękania, boli, ale trzeba być twardym, bo jesteśmy z rasy skurwieli i jak okażemy słabość, to nie będziemy skurwielami. W porniolach ruskich jest podobnie. Tam napierdala się, jak widać skurwieli, a oni nie stękają. Są twardzi, jak zostali wyhodowani.
Wieczorem po przechadzkach po wiosce przyszedł jeszcze 172 i mówi, że dziś chce zrobić następną flachę, bo z tego co robiliśmy to było mu za mało i liczył na więcej. Nie, no rozbrajają mnie lokalne skurwiele.
Na elektrowstrząsach uczę się obsługiwać aparaturę i przypominam sobie jak to było z 3 lata temu. Oczywiście, nadal żadnej instrukcji obsługi nie otrzymałem, tylko, na początku - niech Pan sobie tu jeździ tą słuchawką - i tyle. Za to na gimnastyce, coś drgnęło. Pani w 3 dniu przemówiła do mnie i zainteresowała się jak wykonuję ćwiczenia, choć staram się sam je dokładnie wykonywać, ale fachowa porada jak najbardziej potrzebna. Trochę rehabilitacja dezorganizuje dzień, bowiem jest w środku, ale za to mogę zdążyć. Jakby było na 09:00 to byłby koszmar.
Remont stoi, bo jakoś nie umiem się oderwać od symka, choć pierwsza fala już przeszła i jestem bardziej z nim obznajomiony, to lepiej sobie radzę.
Lecę na elektrowstrząsy. Narka.
Skurwiele sa fajne. U nich nie ma odcieni szarości. Jest białe, albo czarne. Po flaszcze ze 172 byłem u 979 i tam mała larwa od 174, hodowana na skurwiela. Ja taki jestem przyjazny, ale reszta skurwieli już nie. Nagle przeniosę się do pornioli ruskich, ale w nich wykorzystuje się właśnie skurwieli. Tam nie ma, że boli. Ich można meczyć i rasowego skurwiela nie boli. Po półrocznej przerwie jak dosiadłem 172 to podobnie. Nie ma, że boli. 19-ka z katos, to ciągle stękała, że coś nie tak, za mocno, boli itp. Tu 172 męczyłem, a jednak żadnego stękania, boli, ale trzeba być twardym, bo jesteśmy z rasy skurwieli i jak okażemy słabość, to nie będziemy skurwielami. W porniolach ruskich jest podobnie. Tam napierdala się, jak widać skurwieli, a oni nie stękają. Są twardzi, jak zostali wyhodowani.
Wieczorem po przechadzkach po wiosce przyszedł jeszcze 172 i mówi, że dziś chce zrobić następną flachę, bo z tego co robiliśmy to było mu za mało i liczył na więcej. Nie, no rozbrajają mnie lokalne skurwiele.
Na elektrowstrząsach uczę się obsługiwać aparaturę i przypominam sobie jak to było z 3 lata temu. Oczywiście, nadal żadnej instrukcji obsługi nie otrzymałem, tylko, na początku - niech Pan sobie tu jeździ tą słuchawką - i tyle. Za to na gimnastyce, coś drgnęło. Pani w 3 dniu przemówiła do mnie i zainteresowała się jak wykonuję ćwiczenia, choć staram się sam je dokładnie wykonywać, ale fachowa porada jak najbardziej potrzebna. Trochę rehabilitacja dezorganizuje dzień, bowiem jest w środku, ale za to mogę zdążyć. Jakby było na 09:00 to byłby koszmar.
Remont stoi, bo jakoś nie umiem się oderwać od symka, choć pierwsza fala już przeszła i jestem bardziej z nim obznajomiony, to lepiej sobie radzę.
Lecę na elektrowstrząsy. Narka.
środa, 10 sierpnia 2016
Środa #1041
Gram w nowego symka od 3 dni i wczoraj jak kładłem się spać trochę pomyślałem nad fenomenem tego rozwiązania. Popołudniu i wieczorem nie da się już tam wbić, bo - brak wolnych msc. przeto nie wylogowuję się z niego, aby być wieczorem.
Grafika w symku jest jak z czasów pierwszej maszyny EU07-424, więc z przed jakiś 10 lat, ale to co przyciąga to połączenie dwu symków w jeden, co przy nawet tak niskiej grafie daje bardzo dobry efekt. Odbywa się to w czasie rzeczywistym, nadto za każdym poc. który przemieszcza się po scenerii stoi człowiek z drugiej strony kompa, na każdej nastawni prowadzącej ruch, również jest osoba sterująca ruchem kolejowym. Dzięki temu silnie oddziaływuje to na mózg, pozwalając się wczuć jeszcze bardziej w realność. Wszak jak trzymają mnie pod wjazdowym, dziś się pierwszy raz przejechałem składem po scenerii, aby zobaczyć inne stacje, i mam RJ, to ktoś za to odpowiada, jak ja coś namieszam na nastawni to też reszta to widzi, a jest ranking ogólny, a użytkownicy mogą dawać plusy i minusy, admini ostrzeżenia. Dziennie zdarzają się wykolejenia składów, mnie na szczęście jeszcze ani jedno się nie przytrafiło. Ponieważ początki są trudne to jestem pod kreską, ale nie przejmuje się. Uczę się z każdym dniem i idzie co raz lepiej.
Wczoraj leząc na elektrowstrząsy rozmawiałem z byłym, obecnie emerytowanym zawiadowcą stacji o tym symku i powiedział, że nie chce się w to wciągać, bo jeszcze go wchłonie. Polemizowaliśmy nt. stanowisk, ale jak będę u niego, to pokaże mu obydwa, bo jeszcze w żaden nie grał.
Wieczorem standard - ja przy symku, 979 przy anime. Mnie wciągnęło i jego wciągnęło. Stan jest dobry, bo nie kolidujemy zajęciami, on ma TV do dyspozycji, ja kompa, którego, trochę ze względu na czas realny symka, okupuję, a popo jakoś ok. 15:30 wszedł na stację 826 ze stanem nudzenia się. Włączył TV i jak każdy bez jakiś zainteresowań skakał po kanałach, aby na koniec stwierdzić - nic w tej TV nie ma.
A do statystyki kolejnego dnia lata z dupy - dziś pada, a na termometrze w południe jest 13C. Super jak na tą porę roku. Na szczęście wczoraj przyjechały szyby do wstawienia, to w zimie, jak je wstawię, będzie cieplej. Może być problem, bo w dawnych czasach standaryzacja to było coś nieznanego i zmierzyłem szyby w drzwiach zastępczych, sądząc, że przynajmniej szyby są takie same, a okazało się, że i w szybach są różnice. Dziś postaram się z 979 przymierzyć wkłady do drzwi jak będą pasowały.
Tyle, bo lecę na elektrowstrząsy.
Grafika w symku jest jak z czasów pierwszej maszyny EU07-424, więc z przed jakiś 10 lat, ale to co przyciąga to połączenie dwu symków w jeden, co przy nawet tak niskiej grafie daje bardzo dobry efekt. Odbywa się to w czasie rzeczywistym, nadto za każdym poc. który przemieszcza się po scenerii stoi człowiek z drugiej strony kompa, na każdej nastawni prowadzącej ruch, również jest osoba sterująca ruchem kolejowym. Dzięki temu silnie oddziaływuje to na mózg, pozwalając się wczuć jeszcze bardziej w realność. Wszak jak trzymają mnie pod wjazdowym, dziś się pierwszy raz przejechałem składem po scenerii, aby zobaczyć inne stacje, i mam RJ, to ktoś za to odpowiada, jak ja coś namieszam na nastawni to też reszta to widzi, a jest ranking ogólny, a użytkownicy mogą dawać plusy i minusy, admini ostrzeżenia. Dziennie zdarzają się wykolejenia składów, mnie na szczęście jeszcze ani jedno się nie przytrafiło. Ponieważ początki są trudne to jestem pod kreską, ale nie przejmuje się. Uczę się z każdym dniem i idzie co raz lepiej.
Wczoraj leząc na elektrowstrząsy rozmawiałem z byłym, obecnie emerytowanym zawiadowcą stacji o tym symku i powiedział, że nie chce się w to wciągać, bo jeszcze go wchłonie. Polemizowaliśmy nt. stanowisk, ale jak będę u niego, to pokaże mu obydwa, bo jeszcze w żaden nie grał.
Wieczorem standard - ja przy symku, 979 przy anime. Mnie wciągnęło i jego wciągnęło. Stan jest dobry, bo nie kolidujemy zajęciami, on ma TV do dyspozycji, ja kompa, którego, trochę ze względu na czas realny symka, okupuję, a popo jakoś ok. 15:30 wszedł na stację 826 ze stanem nudzenia się. Włączył TV i jak każdy bez jakiś zainteresowań skakał po kanałach, aby na koniec stwierdzić - nic w tej TV nie ma.
A do statystyki kolejnego dnia lata z dupy - dziś pada, a na termometrze w południe jest 13C. Super jak na tą porę roku. Na szczęście wczoraj przyjechały szyby do wstawienia, to w zimie, jak je wstawię, będzie cieplej. Może być problem, bo w dawnych czasach standaryzacja to było coś nieznanego i zmierzyłem szyby w drzwiach zastępczych, sądząc, że przynajmniej szyby są takie same, a okazało się, że i w szybach są różnice. Dziś postaram się z 979 przymierzyć wkłady do drzwi jak będą pasowały.
Tyle, bo lecę na elektrowstrząsy.
wtorek, 9 sierpnia 2016
Wtorek #1040
Przez nowy symek zacznę jeszcze zaniedbywać bloga. No ale tak wciąga, że to masakra, prawie jak bagno jak się w nim ruszać. Włączam już hamulce, aby za bardzo nie przesadzić, choć gdzie tu jest granica?
Wczoraj pierwszy dzień rehabilitacji na bark. Nic się nie zmieniło od 2 czy 3 lat kiedy tam byłem ostatnio. Nikt nie pytał co dokładnie się stało, jakie ruchy wykonuję, jakich nie wykonuję, zero wywiadu na początku. Po prostu masówka i jak poprzednio - niech się Pan obsłuży sam, jak Pan potrafi, a widać potrafi Pan. Tu ma Pan urządzenie i proszę się nim masować (to z elektrowstrząsami). Żadnej instrukcji, jakie ruchy, w którym miejscu, gdzie boli i gdzie to leczenie jest potrzebne. Co do ćwiczeń dokładnie takie same ćwiczenia robię jak przy prawym barku, ale tamten miałem stłuczony od upadku na rowerze, lewy jest naderwany, czy raczej jakieś ścięgno lub coś takiego od dźwignięcia ciężkiego przedmiotu. Więc zupełnie inne urazy, a metoda leczenia ta sama. Służba zdrowia jest chyba jak komunikacja publiczna, która służy do wyciągania kasy z budżetu, a ludzie jeżdżą przy okazji. Tu podobnie. O efekt nikt się nie martwi, jak nie wyjdzie to nawet lepiej, bo pacjent wróci, a za nim kasa na niby leczenie. Jedyną różnicą z poprzednim okresem jest przypływ młodych samców nastoletnich w ilości ok. 1/4 ćwiczących. Czyżby młodzież była bardziej kontuzyjna? Może być, bo w ruchu są tylko przez część dnia, reszta przy telefonie, kompie, TV.
Po za tym wieczorem tradycyjnie wszedł na stację 371, powód jak poprzednie i zajmował tor stacyjny do 02:30, o której mnie obudził, bo na jego bazę ma zjechać auto i musi tam być. Fajnie. Zasypiałem przez jakąś godzinę, bo mi się włączyły przemyślenia n.t. symka.
To jest w ogóle fajne, bo się prawie zawiesiłem na symku, a 979 na japońskich anime. Okupuję kompa, on TV. Jakoś dajemy radę.
Wczoraj pierwszy dzień rehabilitacji na bark. Nic się nie zmieniło od 2 czy 3 lat kiedy tam byłem ostatnio. Nikt nie pytał co dokładnie się stało, jakie ruchy wykonuję, jakich nie wykonuję, zero wywiadu na początku. Po prostu masówka i jak poprzednio - niech się Pan obsłuży sam, jak Pan potrafi, a widać potrafi Pan. Tu ma Pan urządzenie i proszę się nim masować (to z elektrowstrząsami). Żadnej instrukcji, jakie ruchy, w którym miejscu, gdzie boli i gdzie to leczenie jest potrzebne. Co do ćwiczeń dokładnie takie same ćwiczenia robię jak przy prawym barku, ale tamten miałem stłuczony od upadku na rowerze, lewy jest naderwany, czy raczej jakieś ścięgno lub coś takiego od dźwignięcia ciężkiego przedmiotu. Więc zupełnie inne urazy, a metoda leczenia ta sama. Służba zdrowia jest chyba jak komunikacja publiczna, która służy do wyciągania kasy z budżetu, a ludzie jeżdżą przy okazji. Tu podobnie. O efekt nikt się nie martwi, jak nie wyjdzie to nawet lepiej, bo pacjent wróci, a za nim kasa na niby leczenie. Jedyną różnicą z poprzednim okresem jest przypływ młodych samców nastoletnich w ilości ok. 1/4 ćwiczących. Czyżby młodzież była bardziej kontuzyjna? Może być, bo w ruchu są tylko przez część dnia, reszta przy telefonie, kompie, TV.
Po za tym wieczorem tradycyjnie wszedł na stację 371, powód jak poprzednie i zajmował tor stacyjny do 02:30, o której mnie obudził, bo na jego bazę ma zjechać auto i musi tam być. Fajnie. Zasypiałem przez jakąś godzinę, bo mi się włączyły przemyślenia n.t. symka.
To jest w ogóle fajne, bo się prawie zawiesiłem na symku, a 979 na japońskich anime. Okupuję kompa, on TV. Jakoś dajemy radę.
poniedziałek, 8 sierpnia 2016
Poniedziałek #1039
No i pojechałem nad wodę z 371. Na szczęście jak podjechaliśmy na warsztat, w którym mieszka 371 to zadzwonił 979, aby odebrać go z katos, co mnie ucieszyło, bowiem stękania 371 w większości przejął 979, który po imprezce akurat wracał i jeszcze trochę był pod wpływem. Pojechaliśmy na rogol, bo tam jezioro gurno przepływowe, czyli wszystkie olejki do opalania w nocy spływają i woda na następny dzień jest czysta. Po za tym lubię tam jeździć, bo lokalne mięśniaki są nader urodziwe i podobnie było wczoraj. Było na co popatrzeć, a to jest taki teren, gdzie od lat są dobre widoki. Jak zwykle nie miałem aparatu, ale mózg przez kilka dni będzie miał co odtwarzać. Najlepsze nadeszło na sam koniec, tuż przed naszymi kocami. Tatuś z rocznym lub półtorarocznym przyszłym małym skurwielem i dość obszerną rodzinką. On jakby z pornioli. Pięknie zbudowany, bez zarostu na klacie, brzuchu, z mięśniami z siłowni, bo takich to w pracy i genetycznie się nie ma. Lekki zarost na nogach. Średniego wzrostu już dobrze opalony. Jak przyszedł to ubrany był w koszulkę i krótkie spodenki jeansowe. Spojrzenie na przedramiona i biceps wskazywało na mięśniaka, zresztą pod koszulką dość obcisłą widać było dobrą figurę. Rozebrał się z koszulki i w tym momencie pomyśłałem - dobrze, że leżę na kocu, bo bym się przewrócił. Rozebranie ze spodenek jeansowych wiele już nie zmieniło, nogi też ładne. Co mnie zdziwiło, to na kąpielówki, ubrał tzw. bermudy. Po chuj to nie wiem. W ogóle nie wiem czemu nie przyszedł w nich od razu nad wodę, ale widać u samców też zaczynają królować kreacje. Patrząc na niego myślałem - nie nasz, ale przecież to, że tatuś w niczym nie przeszkadza, wszak 972, 971, 172, 174 to też są tatusiowie, a wiele robią, więc kolejny taki do kolekcji nie byłby zły, a w zasadzie byłby obecnie na pierwszym miejscu. Patrząc na niego chłonąłem każdy jego ruch. Napinające się mięśnie przy ruszaniu się powodowały blokowanie się wzrokiem na nim i dobrze musiałem się pilnować, aby co jakiś czas pokręcić głową to w lewo, to w prawo dla zmylenia przeciwnika i rodzinki. W czasie jego obserwacji, 979 zasnął na kocu, a 371 był w wodzie. Nie wiem jak wytrzymywał w tej piździawicy, ale tam nie wlazłem ani razu.
Z nad wody zwinęliśmy się ok. 15:00 dość szybko, bowiem już po paru dalszych piwach 979 stwierdził, że chce mu się dupić i musi znaleźć sobie jakąś picz. Wtórował mu przy tym 371, którego też ogarnęła chcica. Wymyślili wyjazd do katos na Mariacką, gdzie niby rzeczone picz miały się przechadzać. Nie dojechaliśmy tam, bo jak już przejechaliśmy pętlę Słoneczną, to 979 stwierdził, że picz chodzą też w parku chorzowskim i tam pojedziemy. No spox. Skręciłem w prawo i do parku. Udało się znaleźć miejsce parkingowe, ale jak zwykle stękający 371 już mi podniósł ciśnienie, że im zagroziłem zostawieniem w aucie, a wrócę środkami masowego rażenia. Przejechaliśmy za 10zł elką z wesołego miasteczka do st. śląskiego, a wracaliśmy pieszo. Siedząc na jednej z ławeczek przechodziła akurat mama z dzieckiem w wózku, który prowadziła, najprawdopodobniej jej mama. Ona dość ładna, jakieś 25 lat, w czerwonych obcisłych spodniach podkreślających jej wdzięki. 979 normalnym tonem, mówi niby w powietrze:
- ach jak bym Ci te czerwone spodnie zerwał i załadował.
Wtem, ona oddalona o jakieś 7 m od nas, odwraca się powoli idąc dalej i równie powoli pokazuje 979 fakarę. Ten moment omawiali przez najbliższe 10min, śmiejąc się z tego. 979 będzie miał co opowiadać innym skurwielom. W sumie szukanie lasek się skończyło, bo zadzwoniła laska do 979, że chce się z nim spotkać i pogadać. Dla mnie to wybawienie, bo zjazd na stację macierzystą.
Na niej przez niedługi czas spokój, bowiem wpierw wszedł 826, któremu się nadal nudzi, a 45min po nim 834 z podobnym stanem.
Idąc spać, oczywiście "przed oczami" miałem mięśniaka z nad wody, rano po przebudzeniu też, ale nic z tym nie zrobiłem, bowiem na stacji na grupie A w torach 979 i 371, który aż dziś nie wszedł na grupę C i mnie nie budził. Jednak przy jego wyglądzie długo pozostanie w pamięci, podobnie jak mięśniaki z Krakowa Prokocimia, które tu opisywałem. Też ich obrazy mózg nadal przetrzymuje.
Czasu tradycyjnie mam tyle, że nie udało się dłużej pograć w new symka, bo wpierw nie było miejsc, a następnie jak już były, to reszta wyłączyła się w efekcie jeździł jeden skład tzn. wyjeżdżał ze stacji i AI wstawiało go na tor ponownie wiodący do stacji. W ten sposób osiągnąłem 01:00 i wyglebiłem. Dziś chętnie bym pograł, ale znowu pełno obowiązków, więc nie wiem jak będzie. Jaj przewidywał 979 symek mnie wciągnie, bo interakcja z innymi użytkownikami to zupełnie inny stan jak granie z AI, choć sytuacje też potrafią być bardzo ciekawe.
Tyle, bo czas niedługo wyjść na rehabilitację. Dwa tyg. chodzenia.
Z nad wody zwinęliśmy się ok. 15:00 dość szybko, bowiem już po paru dalszych piwach 979 stwierdził, że chce mu się dupić i musi znaleźć sobie jakąś picz. Wtórował mu przy tym 371, którego też ogarnęła chcica. Wymyślili wyjazd do katos na Mariacką, gdzie niby rzeczone picz miały się przechadzać. Nie dojechaliśmy tam, bo jak już przejechaliśmy pętlę Słoneczną, to 979 stwierdził, że picz chodzą też w parku chorzowskim i tam pojedziemy. No spox. Skręciłem w prawo i do parku. Udało się znaleźć miejsce parkingowe, ale jak zwykle stękający 371 już mi podniósł ciśnienie, że im zagroziłem zostawieniem w aucie, a wrócę środkami masowego rażenia. Przejechaliśmy za 10zł elką z wesołego miasteczka do st. śląskiego, a wracaliśmy pieszo. Siedząc na jednej z ławeczek przechodziła akurat mama z dzieckiem w wózku, który prowadziła, najprawdopodobniej jej mama. Ona dość ładna, jakieś 25 lat, w czerwonych obcisłych spodniach podkreślających jej wdzięki. 979 normalnym tonem, mówi niby w powietrze:
- ach jak bym Ci te czerwone spodnie zerwał i załadował.
Wtem, ona oddalona o jakieś 7 m od nas, odwraca się powoli idąc dalej i równie powoli pokazuje 979 fakarę. Ten moment omawiali przez najbliższe 10min, śmiejąc się z tego. 979 będzie miał co opowiadać innym skurwielom. W sumie szukanie lasek się skończyło, bo zadzwoniła laska do 979, że chce się z nim spotkać i pogadać. Dla mnie to wybawienie, bo zjazd na stację macierzystą.
Na niej przez niedługi czas spokój, bowiem wpierw wszedł 826, któremu się nadal nudzi, a 45min po nim 834 z podobnym stanem.
Idąc spać, oczywiście "przed oczami" miałem mięśniaka z nad wody, rano po przebudzeniu też, ale nic z tym nie zrobiłem, bowiem na stacji na grupie A w torach 979 i 371, który aż dziś nie wszedł na grupę C i mnie nie budził. Jednak przy jego wyglądzie długo pozostanie w pamięci, podobnie jak mięśniaki z Krakowa Prokocimia, które tu opisywałem. Też ich obrazy mózg nadal przetrzymuje.
Czasu tradycyjnie mam tyle, że nie udało się dłużej pograć w new symka, bo wpierw nie było miejsc, a następnie jak już były, to reszta wyłączyła się w efekcie jeździł jeden skład tzn. wyjeżdżał ze stacji i AI wstawiało go na tor ponownie wiodący do stacji. W ten sposób osiągnąłem 01:00 i wyglebiłem. Dziś chętnie bym pograł, ale znowu pełno obowiązków, więc nie wiem jak będzie. Jaj przewidywał 979 symek mnie wciągnie, bo interakcja z innymi użytkownikami to zupełnie inny stan jak granie z AI, choć sytuacje też potrafią być bardzo ciekawe.
Tyle, bo czas niedługo wyjść na rehabilitację. Dwa tyg. chodzenia.
niedziela, 7 sierpnia 2016
NIedziela #1038
To jest jakiś dramat ze mną. Wczoraj siedziałem łącznie 12 przy symulatorze, tzn. odchodziłem od niego jak nie było ruchu, ale tyle mi to zajęło. Przylazł też wieczorem, bo mu się nudzi, 371, a dziś obudził mnie o 08;00, bo on chce nad wodę. To nic, że rano było 14C na termometrze, w chwili wyjazdu jest 17C, ale on chce nad wodę i jak małe dziecko ujada, stęka i w sumie wyciągnął mnie, bo jestem mało asertywny do cyca no i tacy ludzi jak ja mają przewalone. Notka więc bardzo skrócona, bo on polazł po zapas piw, bo u nich rekreacja, to jest 8-pak i woda i tyle im starczy, a i jeszcze jakaś salmonella miejscowa do żarcia. Dramat, ale co zrobić. Za to na moje wyjazdy kolejowe to nikt nie chce jechać, ale jak oni potrzebują to zaraz mam jechać.
A symek kolejowy bardzo fajny i, jak widać, wciągający. Jednak granie z prawdziwymi graczami, a nie AI jest w innych relacjach i inaczej oddziaływuje, pozytywnie. Nie żałuję czasu spędzonego przy, a teraz zwijam się, bo za chwilę będzie 371 i zaś będzie ujadać, że jeszcze nie gotowy, choć miałem być.
Może wieczorem jeszcze coś dopiszę, jak będą warunki techniczno-ruchowe na stacji. Narka.
A symek kolejowy bardzo fajny i, jak widać, wciągający. Jednak granie z prawdziwymi graczami, a nie AI jest w innych relacjach i inaczej oddziaływuje, pozytywnie. Nie żałuję czasu spędzonego przy, a teraz zwijam się, bo za chwilę będzie 371 i zaś będzie ujadać, że jeszcze nie gotowy, choć miałem być.
Może wieczorem jeszcze coś dopiszę, jak będą warunki techniczno-ruchowe na stacji. Narka.
sobota, 6 sierpnia 2016
Sobota #1037
Wczoraj przypadkowo natrafiłem na symka kolejowego, tym razem interaktywnego. Tzn. jest to pomiędzy ludźmi, a nie pojedyńczo z AI. Jak zwykle wciąga, jak zwykle pożera czas, jak zwykle miast robić coś innego jestem uwięziony przy kompie i notkę też płodzę tak późno.
Wczoraj wybitny brak kierowców. Pracowałem z 626 przy drzwiach balkonowych, do których w pn. przyjadą new szyby, a tu tel. do 626, że potrzebny kurs do Monachium, po innych kierowców. Zgodził się. W czasie kiedy on rozmawiał o wyjeździe dzwoni 840, że trzeba przewieźć jego ciężarówkę po naprawie z wioski 972 do Katowic, a w chwilę po tej rozmowie zadzwonił 972, że jego auto po 2 miesięcznej wymianie szyby, można odebrać. Na szczęście wszystkie wyjazdy udało się połączyć prawie w jeden. Czyli autem od 979 pojechałem do mechanika w drodze zabierając 972. 979 wrócił sam. Z 972 i jego żoną do jego wioski, a tam już czekała ciężarówka do przewiezienia do katos. Renówka midlum kupiona niedawno przez 840 nawet nawet, siedzenie mocno bujało góra dół, ale to z powodu różnicy wagowej między mną, a 840. Po za tym jeździło się fajnie. Dawno czegoś dużego nie prowadziłem, choć przejechałbym się jeszcze większym. Elektronika już w aucie, krótki lewarek, jak w osobówce, wspomaganie do kierownicy, która bardzo lekko się obracała. Jedynym mankamentem była konstrukcja dźwigienki kierunkowskazu, na której łącznie jest obrotowy włącznik świateł mijania i postojowych. Chcąc czasami włączyć kierunkowskaz trzy razy podczas jazdy obrócił mi się włącznik świateł zmieniając je na pozycyjne. To jakieś niedopracowanie konstrukcyjne.
Oprócz tego wieczorem na stację wszedł 371 po kupione na allegro buty i pozostał już do rana. Przed nim na stację wszedł 826, któremu nadal się nudzi, też pozostał na stacji, a ok. 04:20 wszedł po imprezkach 979.
Wczoraj wybitny brak kierowców. Pracowałem z 626 przy drzwiach balkonowych, do których w pn. przyjadą new szyby, a tu tel. do 626, że potrzebny kurs do Monachium, po innych kierowców. Zgodził się. W czasie kiedy on rozmawiał o wyjeździe dzwoni 840, że trzeba przewieźć jego ciężarówkę po naprawie z wioski 972 do Katowic, a w chwilę po tej rozmowie zadzwonił 972, że jego auto po 2 miesięcznej wymianie szyby, można odebrać. Na szczęście wszystkie wyjazdy udało się połączyć prawie w jeden. Czyli autem od 979 pojechałem do mechanika w drodze zabierając 972. 979 wrócił sam. Z 972 i jego żoną do jego wioski, a tam już czekała ciężarówka do przewiezienia do katos. Renówka midlum kupiona niedawno przez 840 nawet nawet, siedzenie mocno bujało góra dół, ale to z powodu różnicy wagowej między mną, a 840. Po za tym jeździło się fajnie. Dawno czegoś dużego nie prowadziłem, choć przejechałbym się jeszcze większym. Elektronika już w aucie, krótki lewarek, jak w osobówce, wspomaganie do kierownicy, która bardzo lekko się obracała. Jedynym mankamentem była konstrukcja dźwigienki kierunkowskazu, na której łącznie jest obrotowy włącznik świateł mijania i postojowych. Chcąc czasami włączyć kierunkowskaz trzy razy podczas jazdy obrócił mi się włącznik świateł zmieniając je na pozycyjne. To jakieś niedopracowanie konstrukcyjne.
Oprócz tego wieczorem na stację wszedł 371 po kupione na allegro buty i pozostał już do rana. Przed nim na stację wszedł 826, któremu nadal się nudzi, też pozostał na stacji, a ok. 04:20 wszedł po imprezkach 979.
piątek, 5 sierpnia 2016
Piątek #1036
Przylazł wczoraj 626, ale jak to bywa na stacji nie była ona pusta. Jeszcze przed wejściem 626 pod wjazdowym stanął 826, bo nie pracuje i nudzi mu się, co zresztą nie jest dziwne, bo zainteresowań żadnych. Sam 626 też był 50 min później, choć jak się komunikowałem o 14:20, to przekazał, że będzie o 15:10, z czego zrobiła się 16:00, nadto jakoś po 16:00 weszła na stację dziurawiec, ponoć była wczoraj, ale mnie nie było. Poszła jednak do pracy i jeszcze widziała się przed wyjściem z 979. Do wstawienia nowych szyb do drzwi balkonowych należało je wyciągnąć z garażu. Z powodu zagracenia go do max. ekwilibrystycznie należało je wyciągnąć. Do pomocy oprócz 626 zawołałem 826, bowiem wyciągnięcie ich we dwoje było nierealne. Jaki on był koślawy przy tym wyciąganiu to aż strach i cud, że trwale się nie uszkodził, bo niosąc drzwi, poobijał się nimi i tylko słyszałem:
- qrwa, qrwa jebane drzwi...
Tak się zastanawiałem, jeżeli na budowlance, na której pracował też był taki koślawy, to nie dziw, że już tam nie pracuje. To do jakiej pracy on się w ogóle nadaje? Budowlanka, czyli praca na dolnych stanowiskach dla tych nie ogarniętych też mu odpadła. Nic z 626 nie zrobiłem, bo nie było jak. W trakcie pobytu na stacji 826, wszedł 834, który też stracił pracę i mu się nudzi, a na stacji zawsze coś się dzieje to tu lgną jak muchy na lep.
626 uwolniłem od prac ok. 19:00, bo jechał jeszcze gdzieś z kolegą odebrać auto, to nie chciałem przeciągać.
Zadzwonił dziś 673, że nie ma członka do ekipy na wyjazd w góry. Niestety termin 16, 17, 18 sierpnia mam rehabilitację to odpada, a szkoda, bo 673 zawsze był w czołówce mięśniaków, z którymi bym coś chętnie zrobił, a tam pewnie się będzie lało, to i łatwiej, bo jak pisałem wielokrotnie, alko naszym przyjacielem (branżowców). Mało tego, będzie tam też jego młodszy brat, równie ładny jak on. Taka okazja, ale co zrobić, zdrowie trza postawić wyżej, nad bieżące przyjemności, choć nigdy nie wiadomo, co z takich bieżących przyjemności wyniknie w dalszej perspektywie - przykład 172. Ten, co gdzieś na blogu opisywałem, jak się dobierałem do niego po alko to powiedział (co do dziś pamiętam) wprost:
- nie dobieraj się do mnie jak jestem napierdolony, bo dostaje agresora i Ci kiedyś przyjebie.
Oczywiście po tym zdaniu odsunęło mnie od niego, na bezpieczną odległość, ale jak wiemy następna sytuacja ruchowa, odpowiednie przełożenie wajch, jego rekcja na akcję i poszło. Dlatego nigdy nie należy z góry przekreślać tego co może być.
Dziś tyle, bo jakoś późno wstałem, bowiem w nocy oprócz 979 jeszcze nocował 371 i oboje rano k/06:40 wyszli do pracy, a mnie wzięło dalej na spanie.
Krócej trochę, ale zajęć sporo, a przez długie spanie godziny, w których mogę coś zrobić odpadły.
- qrwa, qrwa jebane drzwi...
Tak się zastanawiałem, jeżeli na budowlance, na której pracował też był taki koślawy, to nie dziw, że już tam nie pracuje. To do jakiej pracy on się w ogóle nadaje? Budowlanka, czyli praca na dolnych stanowiskach dla tych nie ogarniętych też mu odpadła. Nic z 626 nie zrobiłem, bo nie było jak. W trakcie pobytu na stacji 826, wszedł 834, który też stracił pracę i mu się nudzi, a na stacji zawsze coś się dzieje to tu lgną jak muchy na lep.
626 uwolniłem od prac ok. 19:00, bo jechał jeszcze gdzieś z kolegą odebrać auto, to nie chciałem przeciągać.
Zadzwonił dziś 673, że nie ma członka do ekipy na wyjazd w góry. Niestety termin 16, 17, 18 sierpnia mam rehabilitację to odpada, a szkoda, bo 673 zawsze był w czołówce mięśniaków, z którymi bym coś chętnie zrobił, a tam pewnie się będzie lało, to i łatwiej, bo jak pisałem wielokrotnie, alko naszym przyjacielem (branżowców). Mało tego, będzie tam też jego młodszy brat, równie ładny jak on. Taka okazja, ale co zrobić, zdrowie trza postawić wyżej, nad bieżące przyjemności, choć nigdy nie wiadomo, co z takich bieżących przyjemności wyniknie w dalszej perspektywie - przykład 172. Ten, co gdzieś na blogu opisywałem, jak się dobierałem do niego po alko to powiedział (co do dziś pamiętam) wprost:
- nie dobieraj się do mnie jak jestem napierdolony, bo dostaje agresora i Ci kiedyś przyjebie.
Oczywiście po tym zdaniu odsunęło mnie od niego, na bezpieczną odległość, ale jak wiemy następna sytuacja ruchowa, odpowiednie przełożenie wajch, jego rekcja na akcję i poszło. Dlatego nigdy nie należy z góry przekreślać tego co może być.
Dziś tyle, bo jakoś późno wstałem, bowiem w nocy oprócz 979 jeszcze nocował 371 i oboje rano k/06:40 wyszli do pracy, a mnie wzięło dalej na spanie.
Krócej trochę, ale zajęć sporo, a przez długie spanie godziny, w których mogę coś zrobić odpadły.
czwartek, 4 sierpnia 2016
Czwartek #1035
Przypomniał mi się tytuł filmu: "Ja Cię kocham, a ty śpisz" i zderzyłem go z tym - ja cię męczę, a ty chcesz jeszcze więcej. Nie wiem jak to jest, ale męczę te mięśniaki, a one jakby nic na to i chcą się spotykać dalej. W sumie dla mnie lepiej, Wymęczyłem wczoraj 972, ale to dlatego, że u niego machnąłem jeszcze dwa piwa i za nim doszło, do krótkotrwałej chwili wlk. przyjemności on musiał się trochę namęczyć, choć nie wiem czy określenie "trochę", jest tu zasadne. Nawet nie myślę, co będzie się działo ze 172 jak wejdzie na stację 25-go.
Z zaległych spraw do dziurawiec samoczynnie oddalił się w pt. do pracy i już nie powrócił. Odpadła moja rozmowa z nią, że już za długo stoi na torze stacyjnym i wypadało by go zwolnić lub rozmowa 979 z nią na ten sam temat. W ogóle nie wiem czy 979 z nią coś więcej zrobił, ale dwie ostatnie noce to już stękał, że się nie wysypiał. Przecież na grupie A pozostawiłem mu tor wolny, bowiem przetoczyłem się na grupę C, aby mieli grupę A dla siebie, a nie z widzem na torze obok, to mu powiedziałem:
- przecież nie musisz z nią spać, jest tor wolny po mnie.
Odpowiedział, że zastanowi się.
Nie musiał, bowiem dziurawiec już nie wróciła na kolejną noc. 18 lat to przygarnął ją ktoś inny, zresztą ślinił się na jej widok 371 i jak przylazł przedwczoraj to się o nią intensywnie wypytywał.
Wino też się robi, w terminach, jak to u mnie, mniej więcej dodaję kolejne partie cukru i wody, ale na razie fermentacja przebiega, jak dla mnie, prawidłowo, tzn, dość intensywnie trwa. Dziś ostatni raz będzie dodawany cukier w roztworze wodnym do wiśni, a kolejny do czerwonej porzeczki.
Dziś ma wejść na stację 626. Dawno o nim nie było, ale doskonale pamiętam, jak w pewną noc sylwestrową (opisywałem to na blogu) dobierałem się do niego i jak mu organ stał, tak, że mało spodenek nie przedziurawił. Na moje głaskania początkowo nie reagował, a jak zacząłem poszerzać teren działania to odsunął się, ale podobną scenę miałem w wojsku jak do mnie się jeden, zresztą ładny i do dziś tego żałuję, dobierał i też wtedy się odsunąłem. Był na weekend coś załatwić z 979 i wtedy jakoś tak dość sporo go podotykałem. Zresztą on robi wrażenie trochę zmanierowanego. Aby sprawdzić jak jest faktycznie, postanowiłem go wciągnąć w niekończący się remont na stacji. Ma być dziś o 15:00, co wczoraj potwierdził, a przed wczoraj ustaliłem z nim. Ponieważ muszę przygotować front robót, aby się nie zanudził, to dziś tyle, bowiem zaległości we wszystkim są ogromne. Z drugiej strony "jedźmy - nikt nie woła".
I jeszcze jedno. Przed weekendem 825 zaproponował wyjazd do Nowego Sącza na takie mini wczasy. Miałem się zastanowić do pn., ale w pn. objazdy pociągami, to nie dałem znać. Zadzwonił wczoraj i w toku rozmowy zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Nie jestem jakoś do niego przekonany, w końcu za remont się muszę zabrać, bo stacja działa jak Płaszów w czasie ŚDM, czyli na tyle na ile ma możliwości, najmniejsza usterka czegoś może spowodować jej paraliż, więc odblokowanie grup przyjazdowo-odjazdowych, uruchomienie infrastruktury towarzyszącej do obsługi składów konieczne.
Z zaległych spraw do dziurawiec samoczynnie oddalił się w pt. do pracy i już nie powrócił. Odpadła moja rozmowa z nią, że już za długo stoi na torze stacyjnym i wypadało by go zwolnić lub rozmowa 979 z nią na ten sam temat. W ogóle nie wiem czy 979 z nią coś więcej zrobił, ale dwie ostatnie noce to już stękał, że się nie wysypiał. Przecież na grupie A pozostawiłem mu tor wolny, bowiem przetoczyłem się na grupę C, aby mieli grupę A dla siebie, a nie z widzem na torze obok, to mu powiedziałem:
- przecież nie musisz z nią spać, jest tor wolny po mnie.
Odpowiedział, że zastanowi się.
Nie musiał, bowiem dziurawiec już nie wróciła na kolejną noc. 18 lat to przygarnął ją ktoś inny, zresztą ślinił się na jej widok 371 i jak przylazł przedwczoraj to się o nią intensywnie wypytywał.
Wino też się robi, w terminach, jak to u mnie, mniej więcej dodaję kolejne partie cukru i wody, ale na razie fermentacja przebiega, jak dla mnie, prawidłowo, tzn, dość intensywnie trwa. Dziś ostatni raz będzie dodawany cukier w roztworze wodnym do wiśni, a kolejny do czerwonej porzeczki.
Dziś ma wejść na stację 626. Dawno o nim nie było, ale doskonale pamiętam, jak w pewną noc sylwestrową (opisywałem to na blogu) dobierałem się do niego i jak mu organ stał, tak, że mało spodenek nie przedziurawił. Na moje głaskania początkowo nie reagował, a jak zacząłem poszerzać teren działania to odsunął się, ale podobną scenę miałem w wojsku jak do mnie się jeden, zresztą ładny i do dziś tego żałuję, dobierał i też wtedy się odsunąłem. Był na weekend coś załatwić z 979 i wtedy jakoś tak dość sporo go podotykałem. Zresztą on robi wrażenie trochę zmanierowanego. Aby sprawdzić jak jest faktycznie, postanowiłem go wciągnąć w niekończący się remont na stacji. Ma być dziś o 15:00, co wczoraj potwierdził, a przed wczoraj ustaliłem z nim. Ponieważ muszę przygotować front robót, aby się nie zanudził, to dziś tyle, bowiem zaległości we wszystkim są ogromne. Z drugiej strony "jedźmy - nikt nie woła".
I jeszcze jedno. Przed weekendem 825 zaproponował wyjazd do Nowego Sącza na takie mini wczasy. Miałem się zastanowić do pn., ale w pn. objazdy pociągami, to nie dałem znać. Zadzwonił wczoraj i w toku rozmowy zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Nie jestem jakoś do niego przekonany, w końcu za remont się muszę zabrać, bo stacja działa jak Płaszów w czasie ŚDM, czyli na tyle na ile ma możliwości, najmniejsza usterka czegoś może spowodować jej paraliż, więc odblokowanie grup przyjazdowo-odjazdowych, uruchomienie infrastruktury towarzyszącej do obsługi składów konieczne.
środa, 3 sierpnia 2016
Środa #1034
Późno notka, ale była 19-ka z katos. Jest bardzo podobny do 973, choć brakuje mu trochę do rasy skurwielów, to jednak wygląd jest zbliżony, przeto ostatnimi razy za szybko dochodziłem. Postanowiłem więc dziś trochę go pomęczyć i przed jego przyjazdem łyknąłem kilka kieliszków żółądkowej gorzkiej miętowej kupionej wczoraj w stonce, klasycznej pomarańczowej nie było. To łyknięcie kilku kieliszków dało efekt. Męczyłem go prawie godzinę, na końcówce już miał dość. W klasycznych pozycjach kiedy leżał na łóżku w poprzek niego, czyli dupa zwisała mu po za nie z rękami przywiązanymi do bocznej listwy, następnie położyłem go na pufach z rękami do tyłu przywiązanymi do sztangi, po pozycje, kiedy był na czworakach, z nakolannikami, aby go kolana nie bolały. Te ostatnie pozycje to już z wykorzystaniem wody z mydłem. Jemu było lepiej, bo nie ciągnąłem mu tak skóry, a ślizgałem się na nim z brzucha na klatę. Raz nawet pod szyję i nie umiałem wyhamować, bo ślisko i prawie przed samą głową się zatrzymałem, a że było z góry, bo z klaty w kierunku szyi to ledwo się zatrzymałem. Wciągnąć z powrotem na klatę musiałem chwytając się stołu, bo jedyna stabilna rzecz, której jak się chwycić to nie wywróci się. Doszedłem ślizgając się na jego plecach na wodzie i mydle, trzymając się za jego umięśnioną szyję. Na koniec, ponieważ jednak go namoczyłem to wleźliśmy do wanny, w której jeszcze mogłem się nacieszyć przez następną godzinę, w trakcie której robiłem mu masaż. To chyba moja mocna strona, bo zdecydowana większość to lubi.
No to tyle teraz, bo 972 dzwonił, aby go jednak przelecieć dziś, no to jadę, a dopiero zlazłem z 19-ki. Narka.
No to tyle teraz, bo 972 dzwonił, aby go jednak przelecieć dziś, no to jadę, a dopiero zlazłem z 19-ki. Narka.
wtorek, 2 sierpnia 2016
Wtorek #1033
Wiem, że jeszcze poprzedniego wyjazdu nie ukończyłem z opisywaniem, a już jestem po kolejnym. Wstawanie o 04:55 jakoś przeszło, ale byłem dość mocno niedospany, bowiem pizza, którą zeżarłem wraz z 979 w nocy się tak dziwnie trawiła, że czułem jak leżałem jakby cofała się do gardła i je obficie drażniła (kupiliśmy meksykańską dość ostrą). Efekt - położyłem się dość wcześnie, ale zasnąłem dopiero ok. 00:30. Rano procedury skrócone, bez jedzenia i bez odchudzania. to drugie zrobiłem na wieczór poprzedniego dnia, to powinienem przeżyć cały dzień. Wyszedłem niby planowo, a do tram musiałem dobiec. Poranny jogging to dopiero był początek, o czym miałem przekonać się za jakieś 3h. Tram do dworca. W kato w kasie pani z KŚ, nie mamy takiej oferty jak pytałem się o bilet jednodniowy za 20zł na ŚDM, musi Pan kupić u konduktora. Na peronie przyjechała z Rzeszowa Głównego potrójna EN57, takie to jeździły w latach 80-ych, później już co raz rzadziej, teraz tylko z powodu okazyjnych imprez. Jeszcze chyba z 7 lat temu jeździła potrójna na 07:40 do Gliwic kiedy wiozła na uczelnię. Przy peronie robi wrażenie.
Rozłożyłem się w wagonie silnikowym, na ostatnim siedzeniu w nim, nad wózkami z silnikami trakcyjnymi, aby słyszeć ich pracę. W jednostce prawie pusto, co zresztą przewidywałem. Do kraka mało kto będzie jechał, wszyscy zainteresowani już tam są. Z kato jednostka odjechała planowo. Zmiana czoła trwała jakieś 12 min o odejście o 06:58. EN57-1779 jeździła chyba nawet kiedyś na Górnym Śląsku, po modernizacji wnętrza, siedzenia wyściełane materiałem, a między pierwszymi (od końca) a drugimi drzwiami niegdysiejszy przedział klasy pierwszej, gdzie wstawiono siedzenia "lotnicze" tzn. pojedyńcze dla każdego pasażera. Poniżej jak wyglądał przedział.
Co ciekawe utrzymały się w nim jeszcze oryginalne półki na bagaże - aluminiowe, bowiem dość szybko złomiarze je odkręcali na torach postojowych i zastąpiono je w wielu metalowymi blachami w otworami.
Takie półki w EN57 to już rzadkość.
Konduktor delegowany z Olsztyna do pracy w krk jak powiedziałem jaki bilet chcę, powiedział, że pierwszy raz taki sprzedaje, choć to ostatni dzień kursowania specjalnych poc. W końcu ofertę znalazł i za 20zł bilet wydał. W ostatniej jednostce łącznie do Szczakowej jechało ok. 8 osób. W takich warunkach wygodnie się podróżowało. Poniżej poc. 43306 na podejściu do Mysłowic.
A poniżej już na wyjściu ze stacji Mysłowice na szlak do Jęzora, zmodernizowany jakieś 2 lata temu, dzięki czemu szlakowa tam to ok. 100km/h.
W samym Jęzorze, jeszcze chyba z dwa lata temu były rozjazdy z grupy towarowej, po których jechało się 15km/h, bo tak się rozpadały. Tam dopiero były wrażenia z jazdy po nich, Jednostki skakały tam, jak prawie nigdzie więcej.
Do Jaworzna Szczakowej tor po remoncie to się dość szybko jechało, nawet nie było po co łba za okno wystawiać. W Szczakowej pierwszy symptom dobrej informacji pasażerskiej. Przy krawędzi peronowej, przy której staliśmy był wyświetlony poc. do Kołobrzegu, a nasz był wyświetlony przy drugiej.
Ta grupka na peronie nie do nas, nasz skład nadal prawie pusty ruszył dalej. Teraz już wolniej, bo niby tory stare, ale to temat na osobną notkę. Na wyjeździe z Trzebinii jeszcze trochę pokołysało na głowicy rozjazdowej, trochę poskakaliśmy po stykach przedrozjazdowych i krzyżownicach. Do Krakowa Głównego przyjechaliśmy planowo. Dla mnie jeszcze tylko jedna stacja - Płaszów i przejście dość szybkie na Bonarkę, bowiem z powodu imprezki z papą, rozlała się ona nawet na tory kolejowe i wyłączono prąd w sieci, aby wiernych imprezujących na torach jeszcze prąd nie zabił. Mieliśmy odjechać o 09:15, ale odjechaliśmy o 09:18. Daleko nie ujechaliśmy, bo zatrzymał nas semafor odstępowy "11".
Po zatrzymaniu składu mechanik ruszył z prędkością do 20km/h (przepisowo), ale przejechaliśmy jakieś 400m, bowiem przed nami stał skład na moście nad Wisłą do Wieliczki Rynek, a pod wjazdem do Płaszowa inny poc. Byliśmy trzeci w kolejce, a mnie się czas kurczył. Na radiu kolejowym słyszałem tylko, jak lok. od Głównego miał jechać na Płaszówa, a dyżurna do niego:
-,ale Płaszów nie bierze, nie wyślę tam Pana, po za tym teraz się zatkało.
Z kolei z Płaszowa dyżurny do jakiegoś składu:
- ale niech Pan już jedzie, bo blokuje Pan całą średnicę.
Wiedziałem już, że coś się namieszało i się zatkało. Po kilku minutach za nami podjechał pośpieszny do Przemyśla i też ustawił się w kolejce. Od Płaszowa po torze lewym, przejechały 3 poc. Małe szanse widziałem już na zdążenie do Bonarki na 10:00. W końcu ruszyliśmy, podciągnęła Wieliczka, my za nią. Jeszcze potrzymali nas 3min pod wjazdowym do Płaszowa i wjechaliśmy w perony o 09:46. Wybiegłem z peronu, przed dworzec i Dworcową w stronę dawnego obozu niemieckiego na Bonarce. Przebiegłbym skrzyżo na czerwonym, ale wszystkie obstawione niebieskimi. W połowie dawnego terenu obozu niemieckiego myślałem, że wypluję płuca. Byłem już prawie cały mokry, ale pocieszałem się, że może 33345 też będzie na starcie opóźniony. Z ruchem fizycznym ostatnio kiepsko, ze względu na defekty ruchowe, to się wzbraniam z ćwiczeniami, ale plan na ich ponownie wdrożenie jest. Nawet już za terenem obozu podjechałem jeden przystanek autobusem (mogłem dwa), bo nie znałem terenu. Na dworcu Kr. Bonarka byłem 10:06, poc. już nie było. Prawie cały mokry, przed informatorami z PR usiłowałem ukryć wkurwienie jakie mnie ogarnęło, nawet PKP poczekaj, kurwa, popierdolimy, przyszło mi do głowy. Z powrotem podjechałem już 2 przystanki autobusem i poszedłem z ciśnieniem podniesionym ponownie na dw. Kr. Płaszów. Nie śpiesząc się dotarłem ok. 10:40. Dworzec zawalony młodymi pielgrzymami, a pod tablicą odjazdów siedział zagraniczny mięśniak, taki ładny, że patrzenie na jego twarz, nogi ręce, powodowało u mnie uspokajanie się. Patrzałem na niego i jednocześnie usiłowałem trzeźwo myśleć, bowiem awaryjnie należało ułożyć nowy plan. Wybrałem jeden z najbliższych poc. do Nowego Sącza i też po jakiś 30min postoju tam, poc. ten wracał do kraka, akurat przed odjazdem mojego powrotnego do Katowic. Spr., z którego peronu i polazłem na drugi. Wyszedłem z przejścia podziemnego, a na ławeczce z kolegą i koleżanką, siedział następny mięśniak, w koszulce na ramiączkach, krótkich spodenkach, ponownie myślałem, że zemdleje. Ponieważ obok niego było wolne, to zająłem to miejsce. Tym razem byli to nasi. Przez chwilę obserwowałem go, ale poszedłem na tablicę spisać dokładny bieg poc. aby w razie jakiegoś opóźnienia móc wiedzieć jakie ono jest. Na torze 6 przy peronie drugim skąd miał odjechać poc. 33053 stała inna jednostka, nowa kilku letnia, ale na samym końcu peronu pod semaforem w stronę Prokocimia. Nikt do nie j nie wsiadał, nikt nie wysiadał. Ponieważ na ŚDM przeważnie składy były stare nie brałem jej pod uwagę, z powodu właśnie miejsca stania i nowości. Spisałem dokładny RJ, siadłem koło mięśniaka i przyglądałem mu się. 33053 miał planowo odjechać o 11:02, była już 11:05, a jego nie było, nie było też żadnej zapowiedzi odnośnie tego poc. Po chwili słyszę na radiu kolejowym, dyżurny z Płaszowa:
- 33053 jest Pan gotów
- tak, nawet głosiłem wcześniej, że tak.
- dobrze to świecę.
Popatrzałem w stronę nowej jednostki stojącej przy krawędzi peronowej, z której miał odjechać 33053, na końcu toru sygnał S1 zmienił się na sygnał S10, drzwi się zamknęły i skład odjechał. No teraz qrwa mi się podniosło ciśnienie. Myślałem jak oni tu qrwa działają. gdzie podstawiają te jednostki, gdzie oznaczenia na nich (Faktycznie poc., szczególnie ŚDM miały często inne oznaczenia na wyświetlaczach, a gdzie indziej jechały i to, z tego co zauważyłem było powszechne. Mogło to wynikać z ich łączenia i sterowników niekompatybilnych do wyświetlaczy. Dlatego stosowano tablice kierunkowe) i czemu ta co stała pod semaforem wyjazdowym była nieoznakowana, i czemu wreszcie stała tak daleko? Kolejny plan chuj strzelił, a czas płynął, ja dalej w Płaszowie zawalonym pielgrzymami, na szczęście młodymi. Podjechała opóźniona jednostka Nowy Sącz - Katowice. Pomyślałem, zjebali mi dzień to jadę do domu, ale podwójna jednostka EN57 miała uchylne okna (kilka jednostek przerobiono na wersje z takimi oknami - beznadzieja) to nici z wychylania się za okno. Zaś qrwa nie tak. Kręciłem się na peronie nie wiedząc co zrobić, mięśniak z ze znajomymi wsiadł do jednostki do Katowic. Skład miał już 10 w plecy, ale nie podawali na wyjazdowym. Jeszcze myślałem nad innymi rozwiązaniami, a tu w 12 minucie na wyjazdowym ukazał się zezwalający, konduktorzy zagwizdali to wskoczyłem do jednostki i jechałem na Główny intensywnie myśląc co robić? Mięśniak zgubił mi się w jednostce, bo tak myślałem - jeżeli nie widoki za oknem, to przynajmniej na siedzeniu przed lub wokół. Druga wersja, przejść się na Rynek do kraka, ale - nie, bo przecież nie to było istotą wyjazdu. Wysiadłem na Głównym bez koncepcji i nadal zastanawiałem się co dalej.
Opiszę resztę jutro, bo muszę jednak zająć się porządkami i bieżącymi zajęciami na własnej stacji.
Rozłożyłem się w wagonie silnikowym, na ostatnim siedzeniu w nim, nad wózkami z silnikami trakcyjnymi, aby słyszeć ich pracę. W jednostce prawie pusto, co zresztą przewidywałem. Do kraka mało kto będzie jechał, wszyscy zainteresowani już tam są. Z kato jednostka odjechała planowo. Zmiana czoła trwała jakieś 12 min o odejście o 06:58. EN57-1779 jeździła chyba nawet kiedyś na Górnym Śląsku, po modernizacji wnętrza, siedzenia wyściełane materiałem, a między pierwszymi (od końca) a drugimi drzwiami niegdysiejszy przedział klasy pierwszej, gdzie wstawiono siedzenia "lotnicze" tzn. pojedyńcze dla każdego pasażera. Poniżej jak wyglądał przedział.
Co ciekawe utrzymały się w nim jeszcze oryginalne półki na bagaże - aluminiowe, bowiem dość szybko złomiarze je odkręcali na torach postojowych i zastąpiono je w wielu metalowymi blachami w otworami.
Takie półki w EN57 to już rzadkość.
Konduktor delegowany z Olsztyna do pracy w krk jak powiedziałem jaki bilet chcę, powiedział, że pierwszy raz taki sprzedaje, choć to ostatni dzień kursowania specjalnych poc. W końcu ofertę znalazł i za 20zł bilet wydał. W ostatniej jednostce łącznie do Szczakowej jechało ok. 8 osób. W takich warunkach wygodnie się podróżowało. Poniżej poc. 43306 na podejściu do Mysłowic.
A poniżej już na wyjściu ze stacji Mysłowice na szlak do Jęzora, zmodernizowany jakieś 2 lata temu, dzięki czemu szlakowa tam to ok. 100km/h.
W samym Jęzorze, jeszcze chyba z dwa lata temu były rozjazdy z grupy towarowej, po których jechało się 15km/h, bo tak się rozpadały. Tam dopiero były wrażenia z jazdy po nich, Jednostki skakały tam, jak prawie nigdzie więcej.
Do Jaworzna Szczakowej tor po remoncie to się dość szybko jechało, nawet nie było po co łba za okno wystawiać. W Szczakowej pierwszy symptom dobrej informacji pasażerskiej. Przy krawędzi peronowej, przy której staliśmy był wyświetlony poc. do Kołobrzegu, a nasz był wyświetlony przy drugiej.
Ta grupka na peronie nie do nas, nasz skład nadal prawie pusty ruszył dalej. Teraz już wolniej, bo niby tory stare, ale to temat na osobną notkę. Na wyjeździe z Trzebinii jeszcze trochę pokołysało na głowicy rozjazdowej, trochę poskakaliśmy po stykach przedrozjazdowych i krzyżownicach. Do Krakowa Głównego przyjechaliśmy planowo. Dla mnie jeszcze tylko jedna stacja - Płaszów i przejście dość szybkie na Bonarkę, bowiem z powodu imprezki z papą, rozlała się ona nawet na tory kolejowe i wyłączono prąd w sieci, aby wiernych imprezujących na torach jeszcze prąd nie zabił. Mieliśmy odjechać o 09:15, ale odjechaliśmy o 09:18. Daleko nie ujechaliśmy, bo zatrzymał nas semafor odstępowy "11".
Po zatrzymaniu składu mechanik ruszył z prędkością do 20km/h (przepisowo), ale przejechaliśmy jakieś 400m, bowiem przed nami stał skład na moście nad Wisłą do Wieliczki Rynek, a pod wjazdem do Płaszowa inny poc. Byliśmy trzeci w kolejce, a mnie się czas kurczył. Na radiu kolejowym słyszałem tylko, jak lok. od Głównego miał jechać na Płaszówa, a dyżurna do niego:
-,ale Płaszów nie bierze, nie wyślę tam Pana, po za tym teraz się zatkało.
Z kolei z Płaszowa dyżurny do jakiegoś składu:
- ale niech Pan już jedzie, bo blokuje Pan całą średnicę.
Wiedziałem już, że coś się namieszało i się zatkało. Po kilku minutach za nami podjechał pośpieszny do Przemyśla i też ustawił się w kolejce. Od Płaszowa po torze lewym, przejechały 3 poc. Małe szanse widziałem już na zdążenie do Bonarki na 10:00. W końcu ruszyliśmy, podciągnęła Wieliczka, my za nią. Jeszcze potrzymali nas 3min pod wjazdowym do Płaszowa i wjechaliśmy w perony o 09:46. Wybiegłem z peronu, przed dworzec i Dworcową w stronę dawnego obozu niemieckiego na Bonarce. Przebiegłbym skrzyżo na czerwonym, ale wszystkie obstawione niebieskimi. W połowie dawnego terenu obozu niemieckiego myślałem, że wypluję płuca. Byłem już prawie cały mokry, ale pocieszałem się, że może 33345 też będzie na starcie opóźniony. Z ruchem fizycznym ostatnio kiepsko, ze względu na defekty ruchowe, to się wzbraniam z ćwiczeniami, ale plan na ich ponownie wdrożenie jest. Nawet już za terenem obozu podjechałem jeden przystanek autobusem (mogłem dwa), bo nie znałem terenu. Na dworcu Kr. Bonarka byłem 10:06, poc. już nie było. Prawie cały mokry, przed informatorami z PR usiłowałem ukryć wkurwienie jakie mnie ogarnęło, nawet PKP poczekaj, kurwa, popierdolimy, przyszło mi do głowy. Z powrotem podjechałem już 2 przystanki autobusem i poszedłem z ciśnieniem podniesionym ponownie na dw. Kr. Płaszów. Nie śpiesząc się dotarłem ok. 10:40. Dworzec zawalony młodymi pielgrzymami, a pod tablicą odjazdów siedział zagraniczny mięśniak, taki ładny, że patrzenie na jego twarz, nogi ręce, powodowało u mnie uspokajanie się. Patrzałem na niego i jednocześnie usiłowałem trzeźwo myśleć, bowiem awaryjnie należało ułożyć nowy plan. Wybrałem jeden z najbliższych poc. do Nowego Sącza i też po jakiś 30min postoju tam, poc. ten wracał do kraka, akurat przed odjazdem mojego powrotnego do Katowic. Spr., z którego peronu i polazłem na drugi. Wyszedłem z przejścia podziemnego, a na ławeczce z kolegą i koleżanką, siedział następny mięśniak, w koszulce na ramiączkach, krótkich spodenkach, ponownie myślałem, że zemdleje. Ponieważ obok niego było wolne, to zająłem to miejsce. Tym razem byli to nasi. Przez chwilę obserwowałem go, ale poszedłem na tablicę spisać dokładny bieg poc. aby w razie jakiegoś opóźnienia móc wiedzieć jakie ono jest. Na torze 6 przy peronie drugim skąd miał odjechać poc. 33053 stała inna jednostka, nowa kilku letnia, ale na samym końcu peronu pod semaforem w stronę Prokocimia. Nikt do nie j nie wsiadał, nikt nie wysiadał. Ponieważ na ŚDM przeważnie składy były stare nie brałem jej pod uwagę, z powodu właśnie miejsca stania i nowości. Spisałem dokładny RJ, siadłem koło mięśniaka i przyglądałem mu się. 33053 miał planowo odjechać o 11:02, była już 11:05, a jego nie było, nie było też żadnej zapowiedzi odnośnie tego poc. Po chwili słyszę na radiu kolejowym, dyżurny z Płaszowa:
- 33053 jest Pan gotów
- tak, nawet głosiłem wcześniej, że tak.
- dobrze to świecę.
Popatrzałem w stronę nowej jednostki stojącej przy krawędzi peronowej, z której miał odjechać 33053, na końcu toru sygnał S1 zmienił się na sygnał S10, drzwi się zamknęły i skład odjechał. No teraz qrwa mi się podniosło ciśnienie. Myślałem jak oni tu qrwa działają. gdzie podstawiają te jednostki, gdzie oznaczenia na nich (Faktycznie poc., szczególnie ŚDM miały często inne oznaczenia na wyświetlaczach, a gdzie indziej jechały i to, z tego co zauważyłem było powszechne. Mogło to wynikać z ich łączenia i sterowników niekompatybilnych do wyświetlaczy. Dlatego stosowano tablice kierunkowe) i czemu ta co stała pod semaforem wyjazdowym była nieoznakowana, i czemu wreszcie stała tak daleko? Kolejny plan chuj strzelił, a czas płynął, ja dalej w Płaszowie zawalonym pielgrzymami, na szczęście młodymi. Podjechała opóźniona jednostka Nowy Sącz - Katowice. Pomyślałem, zjebali mi dzień to jadę do domu, ale podwójna jednostka EN57 miała uchylne okna (kilka jednostek przerobiono na wersje z takimi oknami - beznadzieja) to nici z wychylania się za okno. Zaś qrwa nie tak. Kręciłem się na peronie nie wiedząc co zrobić, mięśniak z ze znajomymi wsiadł do jednostki do Katowic. Skład miał już 10 w plecy, ale nie podawali na wyjazdowym. Jeszcze myślałem nad innymi rozwiązaniami, a tu w 12 minucie na wyjazdowym ukazał się zezwalający, konduktorzy zagwizdali to wskoczyłem do jednostki i jechałem na Główny intensywnie myśląc co robić? Mięśniak zgubił mi się w jednostce, bo tak myślałem - jeżeli nie widoki za oknem, to przynajmniej na siedzeniu przed lub wokół. Druga wersja, przejść się na Rynek do kraka, ale - nie, bo przecież nie to było istotą wyjazdu. Wysiadłem na Głównym bez koncepcji i nadal zastanawiałem się co dalej.
Opiszę resztę jutro, bo muszę jednak zająć się porządkami i bieżącymi zajęciami na własnej stacji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)