Jak się ma zajęcia to czas zapierdala jak popierdolony. Dzień za dniem mija i z kolejnymi ubywa wakacji, a właściwie to tylko tydz. wolnego mi pozostał. Od 08 sierpnia 2 tyg. rehabilitacji na bark, a po niej to już na stacji będzie 172.
Średnio na jeden baniak wina trzeba poświęcić 3 prawie całe dni pracy. W pierwszym pozyskiwanie owoców, mycie naczyń do ich przerobu, baniaków itp. Drugi, to ich przerabianie, czyszczenie wkładanie, zalewanie i to w zasadzie kończy się już wieczorem, i na trzeci dzień mycie już po. Tak było przy wiśniach, tak wczoraj i dziś przy porzeczkach. Na szczęście prace zostały przyśpieszone dzięki dziurawcowi od 979, który nawet chętnie się zaprzągł do pomocy i obieranie 15 kg czerwonych porzeczek poszło dość sprawnie. Do wieczora i tak czas zleciał, bo wsypywanie owoców do baniaka, przygotowywanie syropu z cukru do zalania owoców, jego chłodzenie to ostatni raz zalewałem baniak o 23:10. W przyszłym roku procedurę płodzenia syropu, czyli wody zmieszanej w cukrem muszę jakoś zmienić, aby mniej czasu na to poświęcać. W za małym garnku to robię. Nadto to już drugi rok, kiedy są problemy z obliczeniami. Jak te wina wyjdą to dokupię przyrządy pomiarowe, bo jak na razie robię to bez nich, na samej teorii. No ale z ub. roku, zlewane w marcu było zajebiste, co zresztą tu opisywałem i wszyscy dookoła też byli zachwyceni, to na fali w tym roku są robione dwa baniaki.
Od przedwczoraj jestem jakoś dziwnie podziębiony. Jakaś paranoja, niby lato (no właśnie - niby), a nie wiedzieć skąd złapałem jakieś podziębienie. Nawet wczoraj wyblebiłem na grupie A, na której również 979 z new dziurawcem, ale po 5 min leżenia przeniosłem się ruchem manewrowym na grupę C, aby 979 nie przeszkadzać i w nocy go ewentualnie nie budzić. Co najgorsze to przyczyn może być wiele i w zasadzie wszystkie po trochu mogą być za obecny stan odpowiedzialne, w tym jazda przez 5h autobusem z klimą 23-go na ŚDM, jazda po porzeczki z 371 autem od 979 z pootwieranymi na full oknami, normalnie by mi to może nie przeszkadzało, ale w stanie lekko, to mogło pogorszyć jeszcze, w końcu przeciąg w mieszkaniu, z którym jednak żyję 20 lat i nie szkodzi generalnie, ale w stanie lekko chyba już tak, więc dziś jest mniejszy. Z drugiej strony nie powinno być tak źle, bowiem przy robieniu wina jadalność owoców jest bardzo spora, jeszcze kupiłem ostatnio czereśnie, którymi się dziennie zażeram.
Monitor, który niby kupiłem dla 824 okazał się niby 19 calowy. Tzn. ma na przekątnej, nadto w panoramie dlatego, na szerokość 25,5 cm, a klasyczna 17-ka ma 27 cm, a 19 calówka 4:3 ma szerokość 30 i takie coś muszę kupić 824, aby lepiej widział. Na szczęście ta niby 19-ka było po 70zł, więc nic strasznego, do tego ma funkcję TV, to zużyję ją np. w kuchni jako drugi TV, przynajmniej taki jest plan.
Tyle dziś, bo zajęć jak zwykle sporo, a już po 13:00. Ostatnimi dniami w ogóle się nie wyrabiam. Loki stoją do napraw bieżących, nie ma czym jeździć. Wczoraj awaryjnie uruchomiłem maszynę od 979, bo moje zdefektowane. Dramat z czasem. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz