Wczoraj trochę za szybko łyknąłem flachę, w zasadzie to po dłuższej przerwie i mnie zmuliło, wiaderko napełniłem w dwu rzutach. W sumie jest pozytywna strona perturbacji żołądkowych, został zresetowany, opróżniony, bowiem do dziś do 10:45 nic do niego, oprócz herbaty nie było wrzucane i rano z opróżnionym czułem się lepiej. Tak ciągle żrę, ciągle w nim coś zalega niestrawionego, a już ląduje nowe. Nie omieszkałem przed śniadaniem wejść na wagę. Jest 68kg. Trochę za dużo. W wakacje muszę nad tym popracować i dojść do 63, które jeszcze niedawno było, już nie mówię jak wychodziłem ze szpitala to ważyłem 57 i widziałem własny pępek na równi z brzuchem jak u 222, którego zdjęcie poniżej.
EDYTOWANO
Ten to ma wygląd. Jak sobie przypomnę te spotkania z nim, to głaskanie, na które w końcu się godził i to nawet chętnie. Zasypiałem wczoraj i tak mi "chodził" po głowie, to jak wstałem odnalazłem na poczcie archiwalne zdjęcia. No można się zakochać, a ile musiałem się powstrzymywać, aby uczucie nie rosło, choć w końcówce spotkań z nim, za nim większa część numerów 200 dostała info, że nie będą brane na stację, jednak mózg nie wytrzymywał i takie małe się zrodziło, zresztą we wcześniejszych wpisach pewnie to jest ujęte. Na szczęście prawie na sam koniec udało się namówić na sesje fotograficzne i kilka wykonałem, dzięki czemu dziś mogę go sobie przypomnieć. Patrzę na zdjęcia i coś mi się robi.Lato jakieś z dupy w tym roku. Jak jest ponad 30C to tylko sporadycznie, a np. wczoraj popo było 15C, jak szedłem zerwać liście pokrzywy do herbaty. Dziś nie lepiej, przed wyjazdem 17C. Co to za lato do cyca? Ja chcę 36C, jak było w Krakowie na wycieczce.
No to tyle dziś, bo następny wpis, albo od 824, albo już ze stacji macierzystej po przyjeździe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz