Byłem w muzeum kolejnictwa. W zasadzie żadne osiągnięcie, dla mnie to był obowiązkowy pkt. do zobaczenia, a ponieważ w pn. za free to pojechałem na rowerze na msc. Na początku potrzebna jest mała dygresja, aby zrozumieć czemu Muzeum Kolejnictwa, wygląda obecnie jak wygląda.
Dworzec katowicki, który już nie istnieje i to jest ważne w sprawie, został swego czasu przez zarządzających miastem i koleją poddany zabiegom socjo-technicznym. Otóż, w przedostatnim okresie swojego funkcjonowania za nim zapadły decyzje o jego zburzeniu został celowo zaniedbany. Praktycznie przestano go sprzątać, chcąc wymusić na tzw. opinii publicznej wrażenie jego beznadziejności, starości, nieprzydatności itp. Będąc w nie najlepszym wyglądzie, zaczęto robić medialną nagonkę, że jak teraz wygląda, jest to straszydło nie przystające na miarę XXI w., szpeci m-to itp. Po głosach społecznych nawołujących do zrobienia czegoś ze stanem zastanym odezwało się wywołane m-to i powiedziało, iż wychodząc na przeciw oczekiwaniom społecznym, zburzymy ten dworzec i postawimy Wam nowy dworzec. Czyli (przed opinią publiczną) to nie m-to wpadło na pomysł zburzenia całkiem dobrego i funkcjonującego dworca, tylko mieszkańcy wymusili poprzez media (w końcu sterowane przez rządzących) zmianę sytuacji.
Gdy już zapadły decyzje wiążące o zburzeniu dworca, co zostało przyklepane w papierach, nagle cały dworzec posprzątano, oczyszczono z grafów przejścia podziemne, wyczyszczono i poradzono sobie z paruletnim brudem. I to był ostatni okres funkcjonowania dworca, udowadniający, że można było wcześniej poradzić sobie jego stanem, ale jakby tak zrobiono, to gdzie było by miejsce na koperty i łapówki. Nawet specjalnie pojechałem zobaczyć wyczyszczony dworzec i dało się. Dworzec stał się czysty, ponownie wrócił do okresu prawie świetności.
Teraz przenieśmy się do Muzeum Kolejnictwa w Warszawie. Mieszkańcy stolicy wiedzą, a spoza może niekoniecznie, że jest ono położone w samym centrum, na bardzo atrakcyjnej działce, podobnie jak były dworzec katowicki. Podobnie jak z tym drugim zastosowano te same stare i skuteczne metody socjo-techniczne. Muzeum wygląda fatalnie, właściwie bardziej mu to złomowiska starych PL lokomotyw niż do muzeum, a zbiory zgromadzone na salach wystawowych może bardziej nadają się do przedszkoli i szkół, jak do poważnego muzeum. Komuś się tam bardzo nie chce lub ktoś komuś bardzo przeszkadza aby w czasach przebudowy linii kolejowych nie móc ściągnąć do muzeum starych sygnalizatorów kolejowych, znaków, wskaźników kolejowych, zegarów dworcowych, pragotronów, lamp czoła poc. itp. Można by tak wymieniać i wymieniać co trafia prosto z przebudowywanych linii i dworców na złom lub po prostu na śmietnik. Podobnie ze wspomnianymi latarniami czoła poc. od lat 70-ych właściwie jeden model lamp był montowany prawie we wszystkich jednostkach jeżdżach po torach. Teraz kiedy masowo złomuje się pojazdy trakcyjne np. SM42, które mają 4 takie lampy, łatwo demontowalne, bo są całe na zewnątrz, dokładnie jak na parowozach na wspornikach, wydaje się być łatwym dogadanie sie i ściągnięcie takich lamp, do eksponatów muzealnych. Miast tego, 1/4 taboru w ogóle ich nie ma, a część będąca na taborze wygląda w opłakanym stanie.
Oprócz dużych modeli tego co jeździło kiedyś po PL torach i jakiś starych dokumentów (których nie zbieram) w innych dziedzinach większe zbiory mam na stacji macierzystej. Jaki jest np. problem ściągnięcia z remontowanych dworców starych zegarów i pomontowania ich w różnych msc. muzeum, do tego zrobić elektroniczny zegar matkę i niech na terenie całego muzeum, jak na dworcu kolejowym wskazują tą samą, aktualną godzinę. Na stacji macierzystej mam tak robione, 5 zegarów w różnych miejscach wskazuje bieżącą godzinę, a koszt elektronicznej matki to ok. 30zł. To muzeum nie ma takiej kasy? A przecież przy okazji odnawiania dworca Wa-wa Centralna, dwie przecznice dalej zegary pewnie wywalano na złom.
Semafor, jest tylko jeden 5-cio komorowy, do tego jeszcze ze zjebanym sterownkiem, który nie umie porządnie podać sygnału S . Bez pasa świetlnego, mało tego nawet nie ma fikcyjnego oznaczenia semafora. Nic, po prostu rura i na niej głowica. U mnie jak stoi tarcza manewrowa to ma oznaczenie Tm5, a semafor G1/2. To do cyca, muzeum nie może sobie tego urealnić? Nadto na słupie nie ma żadnego wskaźnika, a przecież tyle ich funkcjonuje na kolei, czy funkcjonowało. Nie ma ani jednego rozjazdu czynnego, którym zwiedzający mogli by się pobawić w przekładanie, a tyle ich się wymienia na sieci i jadą na złom. Już nie wspomnę, że na sieci są jeszcze czynne rozjazdy z zamknięciami hakowymi, to taki jak najbardziej do muzeum by się nadawał, a już w ogóle hakowy anglik, to byłby rozpierdol. Oczywiście do tego była by potrzebna osoba, która samorzutnie opowiadała by o zgromadzonych rekwizytach.
Zamiast tego wszystkiego i innych prostych rozwiązań uatrakcyjniających miejsce do zwiedzania, jest decyzja o likwidacji muzeum w tym msc., bo przecież ta atrakcyjna działka, za którą będzie gruba koperta i wyniesienie muzeum na Olszynkę Grochowską czy gdzieś w tamte rejony, gdzie mało kto zajrzy, skoro tu w pn, dzień za darmo prawie nikogo nie było.
Podobne działania były prowadzone w stosunku do dw. Wa-wa Centralna, Tylko tu większy opór społeczny i tak łatwo nie było go zaorać, a pamiętać trzeba, że plany burzenia, jak w filmie Rozmowy kontrolowane, PK i N, jako reliktu dawnego Związku Radzieckiego też były. I okazało się, że dw. Wa-wa Centralna udało się po liftingu przystosować do nowych warunków i nie trzeba było burzyć jako niezdatnego do użytku, z dawnego okresu, tego samego, w którym powstał dworzec katowicki. Tylko, że przy takiej operacji koperty wpadające do kieszeni są o wiele mniejsze, jak przy budowie kolejnej galerii handlowej, czy choćby powiększenie Złotych Tarasów, a dw,, jak w przypadku katowickiego, zmarginalizowania, podobnie jak z dw. krakowskim, o którym tu kiedyś pisałem.
Teraz tyle, bo jadę po buty robocze, bo obecne po 2,5 roku chodzenia zaczynają się już rozpadać. Narka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz